niedziela, 20 listopada 2016

Czemu do mnie nie przyjdziesz i nie położysz się obok tak jak kiedyś?..

Min Jiyoon ♦

"Zrób coś mojemu bratu a przysięgam że połamię ci wszystkie kości."

Zamknij oczy...
Dzisiaj tak jak zwykle miałem wrócić wcześnie do domu, ale nauczyciel mi powiedział że mój brat robi projekt i że mam mu o tym przypomnieć, przy okazji powiedział mi co jest potrzebne do niego.
Wiedziałem że ten ciołek nic mi o tym nie powie, a starzy i tak nie dadzą mu na to pieniędzy. 
Powiedziałem więc mu że przyjdę później a w tym czasie poszedłem szukać miejsca gdzie mógłbym zarobić na to pieniądze. Pytałem w wielu miejscach ale nikt nie chciał się zgodzić na jakąkolwiek współpracę. Chciałem by mógł mieć chociaż trochę normalne życie, dlatego tak się starałem mu pomóc i go wspierać we wszystkim. Mijały  godziny a ja dalej nie mogłem nic znaleźć, pytałem o wyprowadzenie psa, o ulotki i inne takie duperele ale jak na złość wszyscy mnie ignorowali.
Robiło się późno a mi nie udało się nic zdziałać... czułem się bezradny w tej sytuacji. 
Przechodziłem właśnie obok  sklepu z przyborami i innymi takimi rzeczami, przystanąłem na chwilę i westchnąłem ponuro. 
"Przepraszam Hoon nie udało mi się, ale spróbuję jutro.." Dodałem w myślach tylko po to by zmotywować się jakoś do działania na następny dzień. Spojrzałem na zegarek po czym uświadomiłem sobie że jak się teraz nie ruszę to się spóźnię do domu, dobrze wiedziałem czym to się skończy... Lekko roztargniony zacząłem biec po czym za rogiem wpadłem w jakąś osobę, syknąłem lekko i przeprosiłem osobę na którą wpadłem. Gdy podniosłem głowę zobaczyłem grupę chłopaków starszy ode mnie o jakieś  cztery lata?  Chłopak w którego wpadłem był naprawdę wściekły i bez zastanowienia bez dania mi jakiegokolwiek czasu na przepraszanie.. chwycił mnie za koszulkę po czym z całej siły uderzył. Zaczęli się śmiać a ja czułem jak bardzo mnie to denerwuje, nie mogłem im odpyskować bo by było gorzej niż jest. Nie odzywałem się słowem a oni tylko mnie szarpali, popychali, kopali... robili co chcieli a ja starałem się to jakoś znieść. Po jakiś dziesięciu czy piętnastu minutach im się znudziło i dali mi w końcu spokój. Wstałem powoli z ziemi z wyraźnym bolesnym grymasem na twarzy. Spojrzałem znów na zegarek i zaukałem zrezygnowany... wtedy wiedziałem że już na pewno nie zdążę. Po jakiś czterdziestu minutach dotarłem do domu.. było w pół do dwudziestej pierwszej, poszedłem od razu do salonu gdzie czekał wściekły ojciec. Pierw oberwałem, potem zaczął krzyczeć i znów zacząłem obrywać tylko że skórzanym paskiem na gołe ciało...
Okropnie mnie bolało, miałem ochotę krzyczeć ale nie chciałem by młody to usłyszał... Miałem dość tego domu chciałem z niego uciec, ale nie mogłem brata zostawić z tymi katami.
Nie miałem już siły, więc upadłem na ziemię a wtedy usłyszałem przerażony pisk Hoona. Czułem jak serce mi do gardła podchodzi i od razu spojrzałem w stronę zamykających się drzwi i ojca który po chwili je otwiera. Mimo że czułem niewyobrażalny ból nie mogłem pozwolić by coś mu się stało, więc ignorując to zerwałem się  z podłogi biegnąc i skacząc przez łóżka najszybciej jak potrafiłem tylko po to by w ostatniej chwili go zasłonić i przyjąć uderzenie na siebie. 
Na szczęście znudziło mu się bicie mnie i sobie poszedł. Wziąłem go na ręce po czym zaniosłem do łóżka, założyłem na siebie koszulkę po czym przytuliłem mocno brata. Chciałem by czuł że ma wsparcie we mnie i że nie pozwolę na to by coś mu się stało. 
Jest moim kochanym bratem i zrobię wszystko by miał normalne życie...

Słońce pojawia się na zbyt krótki czas..
Dni mijały szybko a rany wolniej goiły, za każdym razem gdy patrzyłem to zastanawiałem się czy tak musi być już zawsze? Czy  to jest konieczne że musimy tak żyć? Nigdy nie uzyskałem odpowiedzi i tak wszystko powoli przemijało. W szkole zawsze było tak samo, zadania były cholernie proste przez co tylko się nudziłem. Jedyne co dawało mi jakąś rozrywkę to bójki, to nie tak że to jakieś moje hobby ale po prostu najczęściej stawałem w obronie mojego brata. Przecież nie mógłbym pozwolić na to by cokolwiek mu zrobili a on po tym cierpiał. Był i w sumie dalej jest moim oczkiem w głowie, zawsze będę się nim zajmował. Po kilku latach zacząłem zauważać że mój niby uroczy brat czasami się dziwnie zachowywał... przeważnie był spokojny i cichy, dużo płakał i się przytulał ale były też momenty kiedy go nie poznawałem.. To tak jakby przede mną stała inna osoba, bezlitosna, bezwzględna i milion razy gorsza ode mnie. Nie lubiłem gdy był w takim stanie, nie wiedział wtedy kiedy ma się pohamować a kiedy wszystko wracało do normy to on tego nie pamiętał co było dla mnie jeszcze większą abstrakcją... byliśmy bliźniakami, więc to co on zrobił zwalałem na siebie.
Ludzie i tak nie wiedzieli który jest którym, więc w ten sposób Hoon nigdy za nic nie oberwał.
Do mnie przychodzili po tak zwaną 'zemstę' a ja nie narzekałem bo w sumie z czasem zacząłem nawet to lubić. Z młodym rozumieliśmy się bez słów i dzięki temu nasze życie było ciekawe.

Wszystko będzie dobrze...
Po wielu incydentach w końcu i tak nas wywalili ze szkoły, starych nie było stać na to by zapisać nas do innej więc po prostu to olali i kazali zostać w domu. Gdy oni hajs wydawali tylko na siebie to ja chodziłem szukać miejsca gdzie mógłbym coś zarobić, nie mieliśmy kolorowo ale chciałem by chociaż Hoon w miarę miał normalnie. Starałem się jak mogłem, ale niestety łatwo nie było...
Matka zaczęła więcej pić a ojciec niby chodził do pracy ale co z tego jak ciągle się wyżywał albo na mnie albo na niej, cieszyłem się że chociaż brata nie rusza.. ale raczej długo się cieszyć nie mogłem.
Pewnego dnia wróciłem do domu było jakoś za cicho.. wszedłem do salonu nie było ojca.. leżała tylko matka na sofie zalana alkoholem. W końcu ruszyłem w stronę naszego pokoju, chciałem pociągnąć za klamkę i wtedy usłyszałem z tłumione piski. Wbiegłem do pomieszczenia a wtedy zobaczyłem młodego z zakneblowaną buźką by nie mógł krzyczeć, ten bydlak próbował się do niego dobrać a ja nie mogłem na to pozwolić. Nie wytrzymałem i uderzyłem go kilkanaście razy.. żyje do tej pory, nie zabiłem go ale wysłałem do szpitala na długie miesiące. Wtedy zabrała nas opieka z domu.. nie rozumiałem tylko czemu nasza matka nic z tym nie robiła, dlaczego nie próbowała nas ratować od tego całego syfu ? Wylądowałem w poprawczaku na rok a potem w domu dziecka. Nie musieliśmy długo czekać by ktoś nas adoptował, była to bogata rodzina państwa Min. Nie rozumiałem czemu nas chcieli skoro słyszeli o całej naszej historii, najlepsze jest to że nawet jak sprawialiśmy im problemy to oni nie byli o to źli, wręcz przeciwnie opiekowali się nami. To był nowy początek czegoś wielkiego i normalnego.

Chciałem mieć normalne życie...
Do ciebie mamo bo chciałem mieć tak samo, 
jak inni rodzice wychodzą z domu rano.
Prowadząc dziecko za rękę przez ulicę,
to dni z dzieciństwa których po prostu nie widzę.
I co mam powiedzieć? Bo takie jest życie?
Ja chciałem mieć ciebie to żadne odkrycie.
Życie bez ciebie to znam znakomicie!
Mamo wróćmy kilka lat wstecz...
pamiętasz tamte lata też?
Ja pamiętam jakoś zapomnieć nie mogę, czy to wiesz?
Ty coraz bardziej odchodziłaś z nałogiem,
a ja patrzyłem jak wygasał płomień.
Wiatr zdmuchnął ogień i za to mam do ciebie żal,
każdy poszedł w inną stronę. 
15 lat czy za młody na ten świat?
Musiałem radę sobie dać i kombinować,
tak wyglądała moja dorosłość młoda..
I powiem tobie, wcale to nie była wygoda.
U ciebie alko jak woda i wiesz co mamo?
Tylko ciebie mi tu szkoda...*



*18 lat* 12.10.1998 * Starszy o 3 minuty * Agresor *Pokój 220, drugie piętro* Klasa Matematyczno-fizyczna *CIEKAWOSTKIRELACJE *

______________________________
Witam xD 
GG:49389480 
* Tekst autorstwa mojego starszego brata <3

41 komentarzy:

  1. [ Awwwu no i moje kochanie jest *_* Nie wiem czemu, ale mam słabość do takich postaci xDDDD Przynajmniej ma kto rywalizować z Hoseokiem o tytuł największego skurwiela w szkole xDDDD ♥
    Okey, wyjustuj ten ciągły teks, maleńka ~ Aaa i kocham za tego gifa. I zdjęcie ♥ Uwielbiam ~
    A więc twój pokój to... kogo by ci tu dać... a żeby było zabawnie, 220, drugie piętro, współlokator to Jeo Hoseok.
    Kocham tych bliźniaków ♥]

    Admin, Jimin

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Heeey~
    Postać cudna! Tak mi go szoda że miał takie straszne dzieciństwo :-: A co do wątku to o ile się nie mylę są w tej samej klasie, więc mogłybyśmy coś z tym wymyślić ^•^ ]

    Nam

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ojezusmaria, bliźniaki ;;;; Dobrze, że przynajmniej kolory włosów im się różnią. Powodzenia! XDD]

    Seo

    OdpowiedzUsuń
  4. [O rety, już go kocham! <3 Jest niesamowicie dzielny i silny, podziwiam go za to, jak się zawsze opiekował bratem. I mi przypomina mojego kochanego "Aniki'ego", jak ja za nim tęsknię...
    Koniecznie chcę wątek, już nie wiem, czy ze starszym, czy młodszym bratem, a najlepiej z obojgiem. O, to by było piękne! Tylko na razie pomysłów niet... ]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  5. [Omo, kogo ja tu znowu widzę! *^* Cześć, ta postać mnie zauroczyła, a Agust D w ogóle mnie kupił, więc no <33 _Ktoś_ całkowicie przypadkiem zrobił z naszych postaci współlokatorów, więc tak, jak najbardziej chcę, żeby trzymali się razem i razem pakowali się w jakieś głupoty :'D Może wreszcie uda nam się coś napisać XD <3]

    Hoseok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Posądzasz mnie o coś? ;; Moje losowanie jest niepodważalne, o~ xD]

      Usuń
    2. [Ehe, tak, bardzo XDD]

      Usuń
  6. [To może tak klasyczne zderzenie...? Jiyuu wpadłaby na Yoona i\lub Hoona, bo gdzieś tam by się spieszyła, choćby by wrócić przed godziną policyjną do akademika z jakiegoś wypadu do miasta, czy coś... Po tym zdarzeniu wymieniliby między sobą kilka "serdecznych" i "przyjaznych" słów, a potem jeszcze wspólnie by się spóźnili do akademika i by musieli kombinować, jak się tam dostać (po godzinie policyjnej drzwi są zamknięte), albo gdzie przekoczować...]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  7. [Okej, no to jestem tu! Mówisz, że mają się zakumplować? Hemm... To musieliby się spotkać w jakiejś niecodziennej sytuacji, bo nijak nie da sie ich połączyć xd. Ale jakby tak... kiedyś któryś z chłopaków ze szkolnej drużyny piłki nożnej (tej niewyjazdowej, bo za coś takiego to by ich z niej wykopali xd) zaczepiałby Taehoon'a, a tamten się mocno wkurzył i pobił tego drugiego. No więc Alex jako najważniejsza osoba w obu drużynach musiałby to jakoś załatwić i poszedłby do Taehoon'a, ale on tam by nic sobie nie przypominał, więc dołączyłby do nich Jiyoon i wtedy by się dogadali, poprzepraszali, załatwili to pokojowo i polubili z Alexem xd tyle mam xd]

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  8. Praca przewodniczącego, w sumie jak wszystko, miała swoje plusy i minusy, ale Jiyong był na tyle odpowiedzialny, że radził sobie z nią wyśmienicie. Czasami naprawdę miał ochotę walnąć to wszystko w kąt, porozrywać papiery, gdy po raz setny od początku roku, przychodziła do niego pierwszoklasistka z liceum, prosząc o zgodę lub pomoc na zebranie podpisów o utworzenie kółka przyjaciół zwierząt. Hong wiedział, że ten pomysł nie wypali. Nie przygarną zwierzaków, tylko po to, by dziesięciu dzieciaków bawiło się jeden dzień w tygodniu. A co z resztą? Dyrekcji by się nie kalkulowało, a dla niego jedno nie, znaczyło nie na wieczność, a ta mała wsza dalej wymyślała absurdalne pomysły i unowocześnienia, które bardziej niż na biurko dyrekcji, zbliżały się do kosza.
    Dzisiaj miał przyjąć, wyjaśnić zasady i oprowadzić po całym miasteczku dwójkę nowych uczniów. Byli z liceum, ale ponoć niebezpieczni, więc dyrekcja nie chciała narażać młodej dziewczyny na konfrontację z nimi. I on to rozumiał, więc tylko przyjął zdanie kiwnięciem głowy. Nie mógł odmówić, a to że mu się nie chciało i wolałby ten czas poświęcić na naukę, zachował dla siebie. Zawsze tak robił. Był nauczony politycznej poprawności jak prawdziwy polityk, a może i bardziej, bo i im zdarzało sie wyzywać od świń. On obrażał ludzi tylko w myślach i tak miało pozostać.
    Wszedł do swojego małego gabinetu niedaleko wejścia na teren uczelni przy drzwiach do sekretariatu i obok pomieszczenia dla samorządu. Nie było tu za wiele, pokoik był mały z dwoma regałami na potrzebne mu rzeczy, biurko, by nie musiał nosić ze sobą dokumentów do akademika, a także krzesła naprzeciwko. Lubił to miejsce, nawet uczył się tu nie raz, chcąc ciszy i spokoju, bo mało kto tu zaglądał.
    Poszperał między papierami i znalazł małe książeczki z regulaminem szkoły, mając nadzieję, że wszystkich zasad nie będzie musiał jak dzieciom tłumaczyć. Sam był już dorosły i zachowywał się na swój wiek, a także tego samego oczekiwał od swoich rozmówców.
    Ułożył książeczki na biurku, by niczego nie zapomnieć, a potem poprawił swoją koszulkę w kratę i stwierdzając, że w pomieszczeniu jest ciepło, rozpiął ostatnie dwa guziki, by materiał swobodnie wisiał obok bioder. Poprawił także T-shirt, wsadzając go luźno w w spodnie i upił kawę, czekając na swoich gości, mając nadzieję, że się nie spóźnią. Miał dzisiaj dużo pracy i liczył, że w trzy godziny się wyrobią.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  9. Był podirytowanym faktem, że się spóźniają. Jednak od osób w liceum wymagał szacunku i powagi w takich sytuacjach, zwłaszcza że byli już prawie dorośli. Jednak rozumiał, że to nowe otoczenie i mogli się po prostu zgubić, ale nie w sytuacji, gdzie ktoś wchodzi bez należytych przeprosin. W końcu zmarnował na nich swój cenny czas. To dwadzieścia minut, powinni być już według jego planu w parku lub chociaż wyjść z budynku. A Jiyong nie lubił osób mało sumiennych i nieporządnych.
    Obserwował chłodnym wzrokiem ich poczynania, wiedząc że ma do czynienia z dzieciakami. A to oznaczało stratę jeszcze większej ilości czasu. I to nie tak, że Hong nie lubił dzieci. Nie miał nic przeciwko, ale nie, gdy ktoś w ich wieku zachowywał się jak rozpuszczony bachor w przedszkolu.
    Westchnął i wstał ze swojego siedzenia. Już rozumiał decyzję dyrektora. Możliwe, że Lisa nie poradziłaby sobie z nimi.
    - Skoro tak uważacie - mruknął poważnym tonem. - Hong Ji Yong, przewodniczący - przedstawił się, bo wymagała tego kultura i choć im było jej brak, on nie zamierzał zniżać się do ich poziomu. - Zaznaczę tylko, że za nieprzestrzeganie regulaminu nałożone są kary, opisane w tych książeczkach. Również niewykonanie kary skutkuje nałożeniem kolejnej. Trzecie upomnienie, lub jedno poważne karane jest wyrzuceniem ze szkoły - oznajmił, sięgając po płaszcz, który na siebie narzuciłem. - Moim obowiązkiem jest pokazanie wam placówki. Sądząc jednak po waszym zachowaniu nie oczekuję atencji, jednak moje obowiązki muszę wypełnić. Na koniec rozdam wam również karty, a do czego służą zapewne wiecie - oznajmił, zerkając na kosz, gdzie leżał dzienniczek. Nie wiedział czy dyrektor poinformował ich, że nimi się tu płaci, wchodzi do tramwaju czy autobusu, a także otwiera drzwi do akademika. Jednak, nie był to już jego problem. - Dopiero w akademiku, po odprowadzeniu do waszych pokoi - dodał
    Narzucił na siebie beżowy szal i zabierając potrzebne dokumenty, ruszył do drzwi. Upewnił się, że wziął swój telefon, cierpliwie czekając, aż dwójka opuści pomieszczenie.
    Wiedział, że to dzieci, ale nie zamierzał ich traktować według zachowania. Miał oprowadzić licealistów i to z ostatniej klasy, więc tak będzie się do nich odnosił.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeden kot podszedł pod okno pokoju pewnego studenta i zaczął się dosłownie drzeć... Po chwili dołączył drugi i trzeci,również miauczące wniebogłosy... Kilka minut później podziwiałam już całe stado, siedzących na łączce z nieprzytomnym wzrokiem kotów, miauczących, jakby je ktoś z futra obdzierał. Obserwowałam to zjawisko, a gdy dołączył do nich jeszcze i mój starszy kolega, próbujący je przegonić, włączyłam telefon i z ukrycia całą sytuację zaczęłam nagrywać. A było co! Typ ubrany w piżamkę w samochodziki (poważnie!) wziął grabie, których ktoś w ciągu dnia używał do sprzątania liści i tak uzbrojony pogonił stado niegrzecznych mruczków. Te po pięciu minutach były jednak z powrotem i ponawiały swój koncert... Tak więc opisana scena następowała w kilkukrotnie powtarzanych sekwencjach, które obserwowałam ze sporą przyjemnością... Kto by pomyślał, ze dla zapewnienia takiego widoku wystarczyła tylko buteleczka kropel walerianowych, wylana we właściwym miejscu?
    Zafascynowana tym widokiem dopiero w ostatniej chwili zdałam sobie sprawę, że mam tylko pięć minut, by wrócić do mojego akademika. Zaczęłam się wycofywać na z góry upatrzone pozycje, a gdy znajdowałam się tak daleko, że studenciak nie mógłby mnie zobaczyć, nawet, gdyby znowu wyszedł, przeganiać kocury, pomknęłam ile sił w nogach do domu. Wybierałam skróty, skakałam przez ławki i płoty i naprawdę mało brakowało, a bym zdążyła... gdyby mi jakaś pierdoła, snująca się sama pewnie nie wiedziała gdzie i po co pod akademikiem, nie wlazła mi w drogę. Skończyło się to tym, że na tę dupę wołową wpadłam, o co jeszcze śmiała mieć pretensję do mnie. Gdyby jeszcze mnie palant przeprosił, ale nie, po chamsku mnie odepchnął i zaczął się na mnie drzeć. Nie dość, ze po tym zderzeniu byłam cała obolała, to jeszcze mnie szlag jasny trafiał ze złości na tego gamonia, nic więc dziwnego, że zamiast uprzejmie go zignorować, to odpyskowałam:
    -To nie moja wina, że łazisz tu cholera wie po co! Nie twoja sprawa, co tu robię! Mógłbyś zrobić światu przysługę i iść się utopić? - zapytałam już całkiem "uprzejmie".

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  11. [Tak sobie pomyślałam, że skoro są sąsiadami, a w dodatku Jiyoon jest takim agresorem to być może Yujin byłaby osobą, która nauczy go, że zemsta najlepiej smakuje na zimno? Nie muszą się kochać, w końcu zołza numer jeden i łamacz kości nie są jakoś wybitnie dla siebie stworzeni, ale mogą współpracować i oboje coś z tego mieć. Ona zyska święty spokój (momentami oczywiście) a on zobaczy, że można się mścić równie efektywnie jak bijąc się z kimś, a niekoniecznie mieć przez to kłopoty. Bo Jin jest taka zua, a nie wygląda i nikt jej nigdy nie oskarża, mimo, że też ma swoje za uszami! Co o tym myślisz? A może wolisz coś z drugim bliźniakiem? Masz jakiś pomysł? :>]

    Seo Yu Jin

    OdpowiedzUsuń
  12. Kuźwa, ten typ wcale nie jest taką ciotą, jaką się wydaje..., pomyślałam niemile zaskoczona, gdy nagle mnie zaatakował i zaczął grozić, że mnie udusi... Nie sądziłam, by był na tyle głupi, żeby naprawdę czegoś spróbować, chociaż wyglądał na osobę... cóż, równie wybuchową, jak ja, a to źle wróży. Ile razy robiłam coś zupełnie... nieprzemyślanego, tylko dlatego, ze poniosły mnie emocje? No właśnie.
    Zacznijmy od tego, ze gdybym nie miała tego kłopotliwego zwyczaju, to teraz siedziałabym z kubeczkiem kakaa w dłoni, w cieplutkim pokoiku, czytając kolejny tomik "Liar Game", zamiast szlajać się po nocy, na dodatek skazana na towarzystwo jakiegoś porąbanego psychola. Przecież mój kawał z kotami był właściwie taką małą zemstą za to, że sunbae próbował nierozsądnie wejść mi na głowę, czym mnie wprawił w zły nastrój...
    No właśnie, tylko że moje metody są trochę inne, niż tego blond ziółka, które próbowało mnie nastraszyć... Nagrać kompromitujący filmik i rozpuścić go po całej szkole, proszę bardzo, ale do ręcznych argumentów nigdy bym się chyba nie uciekła...
    W każdym razie wkurzyłam się na drania jeszcze bardziej, a przy tym i wystraszyłam się nieco... co dało mieszankę wybuchową. Nic dziwnego, ze gdy wreszcie raczył się do mnie odezwać, nie odpowiedziałam grzecznie i pokornie, jakby to dla własnego bezpieczeństwa pewnie należało...
    -Właściwie to mam plan "b"... - zaczęłam. - Och, ale wybacz, zapomniałam, ze miałam się nie odzywać - dodałam lodowatym tonem, który raczej sugerował "ale prędzej mnie szlag trafi, niż się nim z tobą podzielę".

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  13. Oprowadzanie ich, dla młodego mężczyzny było prawdziwą porażka i tragedią. Czuł się jakby miał do czynienia z dziećmi w przedszkolu na wycieczce w muzeum. Rozumiał, że może ich to nie interesować, woleliby spędzić czas inaczej, ale później będą chodzić i łazić, że czegoś nie mogą znaleźć albo nie widzą, a znając dyrekcję, znowu to on będzie musiał się z nimi użerać. I z chęcią by odmówił, ale przeczuwał, że Lisa mogłaby tego nie wytrzymać. A po co robić młodej problemy?
    Zmarszczył brwi, gdy sok wylał się na jego płaszcz. Nie był biedakiem, jak większość osób w tej szkole i nie było problemu, by oddał go do pralni czy kupił nowy. Jednak nienawidził wyrzucania pieniędzy w błoto, a teraz właśnie o tym pomyślał. Przymknął oczy, a gdy je otworzył, spojrzał się z politowaniem na dwójkę bliźniaków.
    - Nie szkodzi - powiedział uprzejmie. - Każdemu może się zdarzyć - dodał, choć oczywiście, że zdawał sobie sprawę, że ten czyn był specjalnie. Ale teraz po co miał psuć sobie humor bardziej? Napisze to w notatce do dyrekcji, a oni już dostaną karę, albo pierwszą naganę.
    Nie byli pierwszymi osobami, które starały się wyprowadzić mnie z równowagi. Zdarzało mi się to już w sumie od gimnazjum, ale na szczęście byłem bardzo opanowanym człowiekiem. Więc, jeśli naprawdę chcieli zobaczyć mnie wkurzonego, długa droga przed nimi do tego.
    Wziąłem chusteczkę i wytarłem swój płaszcz, a potem pokazałem im resztę pomieszczeń. Zaprowadziłem do wielkiej hali, gdzie odbywał się wf i trenowane były różne dyscypliny sportowe, potem na basen, a na końcu ruszyłem w kierunku akademika.
    - Najpierw Taehoon - mruknąłem, patrząc się na kartkę. - 205... - powiedziałem cicho do siebie, kierując się w stronę schodów. Budynek był naprawdę ogromny i często nowi się w nim gubili, ale cóż, musieli pomieścić jakoś wszystkie osoby, a było ich sporo.
    Gdy stanęliśmy przed drzwiami, od razu dało usłyszeć się ciężką muzykę. Westchnąłem cicho, a potem zapukałem, nie oczekując, że chłopak by otworzył od razu. Dopiero za trzecim razem ściszył muzykę, a chwilę później otworzył drzwi.
    - He? Seonbae? - mruknął, a potem zerknął na chłopaków za mną.
    - Dobry wieczór, Jimin - przywitałem się, dostrzegając jego zmieszanie na twarzy.
    - No cześć - burknął, dalej ich obserwując. - A te co? Błąd w programowaniu? - zaśmiał się. - System się ich matce zawiesił i skopiował? - dodał wyraźnie rozbawiony, na co zmarszczyłem brwi.
    - Nie bądź chamski - upomniałem go, a on podniósł rączki w obronnym geście. - Taehoon będzie twoim nowym współlokatorem. Ostatnio narzekałeś na samotność w pokoju.
    - Skąd będę wiedział, który to który? - spytał. O dziwo ten dzieciak miał dzisiaj humor.
    - Jimin!
    - Dobra, dobra! - Pokręcił głową. - Sorka, Taehoon więc chodź, tylko nie przestrasz się, nie jestem fanem sprzątania i mam nadzieję, że ty też nie co - mruknął, robiąc mu miejsce.

    Przewodniczący ft. Jimin

    OdpowiedzUsuń
  14. Okay, dobrze, ze dzieciak nie dał się podpuścić, bo chociaż wiedziałam od chłopaków z piątej tanecznej, że okno od pralni, to w piwnicy, od wschodniego szczytu budynku jest od niepamiętnych czasów popsute i da się je otworzyć z zewnątrz, a potem wejść nim do środka, zawsze przecież istniała szansa, że wreszcie je naprawili, albo nawet po dostaniu się do piwnicy, okazałoby się, ze drzwi wyjściowe są wyjątkowo zamknięte i wolałam nie wykorzystywać planu, w którym miliard rzeczy mogłoby się nie udać... Poza tym musiałabym dzieciaka w niego wtajemniczyć,bo nawet, gdybym nic mu nie powiedziała, wystarczy, że by się do mnie dokleił i całą zagadkę bez problemu by rozwikłał. Chyba, ze byłabym do tego stopnia perfidna, by olać wszystko i iść na jakąś ławkę w parku przekoczować, a dzieciak niech się martwi, kij mnie obchodzą jego problemy. By to było pierwszy, czy ostatni raz w moim życiu, kiedy kimałam gdzieś po ławkach? Gdyby to nie była późna jesień i nie mroziło jak cholera, prawdopodobnie ta opcja by mnie skusiła.
    Ale wracając do mojej przygody... Nie wytrzymałam. No ludzie, ja naprawdę się starałam nie szukać kłopotów i kłótni z tym typem, bo im szybciej wleźlibyśmy do budynku, tym szybciej się rozstaniemy, ale kiedy wyskoczył z tym tekstem o "babie z okresem", to już nie wyrobiłam i po prostu parsknęłam śmiechem, który na szczęście udało mi się szybko opanować.
    -Przepraszam, ale to ty srasz żarem, jakby się miał świat skończyć, jeśli drzwi będą zamknięte. Wyluzuj. Jeśli faktycznie je zamknęli, wejdziemy oknem od suszarni. Patent gwarantowany.
    Chciałam dodać, że jak nie, to też nic się nie stanie, ale nerwy biedaka mogłyby tej oczywistej prawdy nie wytrzymać, a wtedy szlag trafiłby albo jego, albo mnie... W sumie pierwsza opcja byłaby całkiem niezła, ale drugiej wolałam nie ryzykować.
    Na szczęście nie musiałam sprawdzać, czy chłopaki z tanecznej nie nazmyślali mi z tym oknem, bo drzwi były przez jakieś niedopatrzenie otwarte. A może nikt się nie spodziewał, ze ktokolwiek spróbuje tej drogi, która nie dość, że nieźle obstawili bramkarze, to jeszcze zawiasy zaskrzypiały głośniej, niż niejeden alarm antywłamaniowy. Okno chyba byłoby mimo wszystko lepszą opcją, ale cóż... Skoro już padło na tą, trzeba było chociaż próbować n i e zbudzić wszystkich na terenie kampusu... a w tym celu szybko znalazłam w przegródce torby moją pomadkę ochronną i podałam ją bez słowa wspólnikowi.
    Oby się udało...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  15. Mieli wychodzić, a Jiyong na pożegnanie kiwnął do Jimina głową, uśmiechając się delikatnie przy tym. Starał się być sympatyczny dla innych, bo w końcu reprezentował sobą placówkę uniwersytetu i uczniów. Doskonale zdawał sobie sprawę, że niesie to za sobą konsekwencje i obowiązki, które starał się dobrze wypełniać. I miał w tym wprawę już od kilkunastu lat. Rodzice od zawsze kładli nacisk na to co mówi i w jaki sposób, więc Jiyong nigdy nikogo nie obraził, nie groził, nie ubliżał w żaden sposób. Jeśli już to o tym pomyślał, ale dzięki tej nauce nigdy nie miał problemów, a jego reputacja pozostawała nienaganna. Również wymagano od niego opanowania, nerwów ze stali. Chciał zostać lekarzem. Ciężki zawód, wymagający skupienia, dodatkowo brał pod uwagę, że czasami będzie zmuszony wystawić wyrok na pacjencie, co będzie się wiązało ze stresem i niemiłymi komentarzami rodziny pacjenta. Musiał być na to gotowy.
    Nawet nie zorientował się, kiedy nogi tego chłopaka znalazły się przed nim, a on runął jak belka na podłogę. Zmarszczył brwi, bo to zdecydowanie było przegięcie i nie miał zamiaru tego tolerować. Skoro napadł na niego, co będzie z innymi dzieciakami w tej szkole? A jako przewodniczący, musiał mieć to na uwadze.
    - Seonbae! - pisnął Jimin, biegnąc w jego kierunku, ale starszy tylko kiwnął ręką, że ma wracać do pokoju. Blondyn zmarszczył nos. - O chuj... już wyleciałeś! - zaśmiał się. - Czyli... mam znowu wolny pokój czy ta podróbka zostaje? - zapytał, chichocząc pod nosem. Trochę przebywanie z jego znajomymi dawało się we znaki.
    Student nic mu nie odpowiedział. Podniósł się, pozbierał papiery i oblizał swoją rozciętą wargę.
    - W takim razie, nie ma sensu prowadzić cię do pokoju - zaczął, poprawiając płacz. - Zapraszam wraz ze mną do gabinetu dyrekcji. - Podniósł rękę, wskazując kierunek, a następnie sam obrał kierunek prowadzący do schodów. Oczywistym było, że chłopak nie miał czego tu szukać, jeśli Jiyong porozmawia z dyrekcją, u której zdobył wielki szacunek i uznanie za swoją sumienność.

    Prezentację

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wgl kocham mój fon... nie zauważyłam jak mi zmienił podpis 😂😂😂

      Usuń
  16. Matko, to trzeba być mną, by wpakować się w taką szaloną akcję, na dodatek z takim porąbanym typem... W sumie w innym towarzystwie całkiem by mnie bawiła taka szalona zabawa w berka z ochroniarzami, szczególnie, ze ją wygrywaliśmy, ale no naprawdę kto by chciał biegać po korytarzach akademika, trzymając się za rączkę z takim popaprańcem... A już nie wspominając o tym, jak "miło" było ściskać się razem w jakimś ciasnym załomie korytarza... Cóż, z drugiej strony pewnie sama wpadłabym w kabałę już z pięć razy, gdyby nie jego pomoc. I właściwie tak naprawdę mógłby przecież mnie zostawić, praktycznie miał ze mną tylko kłopoty, na nic mu się nie przydawałam, tylko pewnie jeszcze go opóźniałam, więc dlaczego...? Nie rozumiem tego, w ogóle nie nadążam za tym typem...
    -Kręcą się tam, tylko rzadziej. - odpowiedziałam, jak najkonkretniej na pytanie o ochronę.
    -Ale to są informacje z drugiej ręki, bierz poprawkę. - Nie chciałam zmyślać i udawać mądrzejszej, niż jestem, bo wszystko, co wiedziałam, to fakty przekazane mi przez moich sunbae z profilu tanecznego.
    -Mój pokój jest na tym piętrze, całkiem blisko. Wiesz, to nie tak, ze nie jestem wdzięczna za pomoc, ale... Dam sobie radę, więc nie przejmuj się mną i wiej. - Nie bardzo wiedziałam, jak to powiedzieć, by nie zabrzmiało to niewdzięcznie, ale taka sytuacja, że ktoś w jakimkolwiek stopniu i z obojętnie jak pokręconego powodu o mnie dbał, było czymś tak dziwnym i chyba zdarzyło się pierwszy raz, odkąd tylko pamiętam, że zupełnie nie umiałam na to zareagować. I choć z jednej strony to nie było złe uczucie, to jednak czułam, że coś jest nie w porządku, że nie tak powinno być...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  17. Był naprawdę zdeterminowany tym, aby udać się w tym momencie do dyrektora placówki i poprosić o niezwłoczne usunięcie ucznia z placówki, podając bardzo poważne oskarżenia. I miał na nie świadka, w końcu Jimin wszystko widział, a wiedział że chłopak pomimo swojej reputacji nie zostawiłby tak tej sprawy. Nie zrobiłby tego, gdyby nie został zmuszony, a miał wrażenie, że chłopak go zdecydowanie prowokował od samego pojawienia się ich w gabinecie, jednak nie sądził, że skończy się to czymś takim.
    Uważnie obserwował rozwój wydarzeń, masując swoje czoło. Już wiedział, że to rodzeństwo jest dziwne i zdecydowanie z tym drugim bratem, będzie miał także problemy, bo pomimo, że są uczniami liceum to i tak był pewien, że dyrekcja na niego zrzuci niańczenie młodszego.
    Zmarszczył brwi na przeprosiny, a potem pokręcił głowa.
    - Uważasz, że przeprosiny są wystarczające, bym nie poszedł na skargę? Nie myślę tu tylko o sobie, ale o innych, za których jestem tu odpowiedzialny. Ty stanowisz zagrożenie, bo jaką mam gwarancję, że nie zaatakujesz kolejnego dzieciaka? - spytał, wsuwając swoją dłoń do kieszeni. Wziął głęboki oddech, obmyślając za i przeciw. - Dam ci drugą szansę, ale twoje zachowanie musi się zmienić, inaczej o tym fakcie zawiadomię policje i dyrekcje, rozumiesz? A jako karę - tu zaciął się na moment. - Z tego, co się orientuję w liceum mają okropny bałagan w piwnicach - mruknął, kiwając głową. - Tak, zgłoś się jutro po lekcjach do mojego gabinetu - powiedział, czekając na reakcję. Wiedział, że albo pójdą teraz do dyrekcji albo do pokoju chłopaka.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzisiaj nie miał za dużo obowiązków, co go zdecydowanie cieszyło. Nie musiał się rozdwajać, by wyrobić się przed końcem lekcji tego chłopaka, mógł wszystko zrobić na spokojnie. Więc po zakończonych wykładach, zjadł zakupioną drożdżówkę i wypił swoją ulubioną kawę, a potem poszedł do dyrekcji, by powiedzieć im o przebiegu wydarzeń. Oczywiście powiedział jak było, nie miał zamiaru kłamać, ale przygotował się na obronę chłopaka i przystano na jego propozycję kary, jaką będzie wysprzątanie piwnic liceum. W końcu administratorzy budynku mogli zająć się czymś bardziej naglącym. Mimo to, piwnica była spora, więc Jiyong miał wrażenie, że nie skończy się na jednym wypadzie po lekcjach. Jednak to mogło być dla niego kolejną karą, bo w końcu był pewien, że ten chłopak będzie jego wrzodem na tyłku.
    Po wyjściu z pokoju, udał się do swojego gabinetu, by przejrzeć propozycje scenariuszy na apel świąteczny. Niektóre były lepsze, inne gorsze, ale żaden nie zainteresował go na tyle, by mógł włożyć w to swoją pracę. Musiał więc pomyśleć i powyciągać rzeczy z każdego, by stworzyć spójną, krótką całość. Wiedział, że każdemu będzie się spieszyć do domów.
    W pewnym momencie usłyszał otwierane drzwi. Podniósł głowę znad papierów, uśmiechając się lekko.
    - W takim razie możemy iść - powiedział, zamykając teczkę. Odłożył ją na odpowiednie miejsce, a potem sięgnął po swój płaszcz.
    Wyszli razem, a starszy zamknął drzwi na klucz, a potem bez słowa ruszył do budynku liceum. Nie było to strasznie daleko, więc bardzo szybko im to poszło. Jiyong przywitał się z woźnym, a potem zeszli do piwnicy.
    - Z tego co się dowiedziałem, na początku trzeba kartony z tego pomieszczenia, zanieść do tamtego. - Wskazał dłonią, patrząc na notatki. - Umyć podłogę i powycierać kurze, a potem poustawiać narzędzia w pokoju D. W pomieszczeniu F trzeba powyrzucać stare piłki do worków i wynieść je przed szkołę, koło śmietnika - oznajmił. - Czeka cię masa pracy - podsumował.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  19. No co jest z tym typem? Dlaczego mnie do tej pory po prostu nie zostawił, tylko stał przez chwilę i gapił się na mnie, jakby pierwszy raz widział takie dziwo. Chyba zresztą sama odpowiedziałam mu tym samym, naprawdę... Takiego oryginała to jak nic na specjalne zamówienie zrobili... Zamiast po prostu posłuchać, jakby to rozsądek i wszelka logika nakazywały, to blondas przyjaźnie mi się przedstawił, wyciągając dłoń na przywitanie. Tak mnie tym zaskoczył, że trwało kilka sekund, przez które pracowicie mrugałam zaskoczona, zanim uścisnęłam jego dłoń, odpowiadając:
    -Jestem Taira Jiyuu. Miło mi.
    Chyba., dodałam na własny użytek, nie do końca pewna co myśleć. To nie tak, że nie chciałam go jakoś lepiej poznać, ale zupełnie nie potrafiłam go rozgryźć. Żywa, chodząca, gadająca zagadka.
    Na domiar wszystkiego niespodziankom końca nie było widać, gdy Jiyoon nagle mnie przeprosił. Jakbym naprawdę nie prosiła się o kłopoty, kiedy mu tak nawymyślałam od najgorszych, że "idź się utop" brzmi przy tym wszystkim milutko jak życzenia urodzinowe...
    -Oi, nie przepraszaj, to moja kwestia. Powiedziałam parę naprawdę wrednych rzeczy, których wcale nie powinnam... Każdy by się wkurzył - odparłam na to.
    -A swoją drogą... Jiyoon, to nie tak, że nie chciałabym pogadać, ale stojąc tu to praktycznie sami się prosimy, by nas jakiś ochroniarz przyłapał i to w momencie, kiedy właściwie jesteśmy prawie w domu. Może jutro...? W jakichś... nieco spokojniejszych okolicznościach?

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiwnął głową, bo zgadzał się z tym dzieciakiem. Zdecydowanie było tu dużo pracy i Jiyong miał nadzieję, że chłopak uwinie się dosyć szybko, bo nie mógł poświęcić tak dużej ilości czasu, by z nim tu siedzieć i go pilnować. W końcu jako przewodniczący miał masę obowiązków, a jeszcze dochodziła nauka na bardzo trudnym kierunku studiów, no i korepetycje jakie udział. Był człowiekiem obowiązkowym oraz sumiennym, więc nie mógł odmówić tym dzieciakom skoro już zgodził się na pomoc, a tylko coś bardzo, bardzo ważnego jak choroba czy wyjazd mogły spowodować odwołanie korków, jednak na to się nie zanosiło.
    Już miał siadać na niewielkim krześle, gdy nagle młodszy chłopak pisnął i dosłownie na niego wskoczył, co wprowadziło w ogromne osłupienie przewodniczącego. Zmarszczył on lekko swój nosek, nie wiedząc za bardzo co własnie miało i ma miejsce. Dopiero po chwili zorientował się, że blondyn ma na myśli myszy. Uniósł swoje brwi i uśmiechnął się delikatnie pod nosem, rozbawiony całym tym zajściem. Nie sądził, że ktoś taki może się ich bać.
    - Zejdź - powiedział spokojnie, puszczając go i oczekując, że młody chłopak stanie na własnych nogach. W końcu nie będzie go tak cały czas trzymał. - To twoja kara za ostatni wybryk i nie zostanie to anulowane. Jednak widzę, że dobrze zapamiętasz to, co zrobiłeś i jak bezsensowne to było, a następnym razem pomyślisz dwa razy. Z pewnością znajdzie się wiele takich pomieszczeń do uprzątnięcia - oznajmił.
    I miał nadzieję, że to poskutkuje, a chłopak trochę pomyśli nad sobą i zmieni swoje zachowanie i podejście do otoczenia.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  21. [No ja myślę! xD <3]

    Uśmiechnęłam się szelmowsko, gdy mnie nazwał wariatką. No, wreszcie coś zaczynało być normalnie. Z przekomarzaniem się, drobnymi złośliwostkami i przytykami radzę sobie idealnie... ze zbytnią uprzejmością już nie nie bardzo.
    -Pa! Nie daj się złapać, weirdo!
    I poleciałam jak się dało najciszej i najszybciej do mojego pokoju, który był pierwszy za kolejnym załomem korytarza. Uff, całe szczęście się udało, mam nadzieję, ze Jiyoonowi też.
    O rety, cała ta przygoda wydała mi się tak dziwaczna, że praktycznie wydawało mi się, że chyba mi się coś przyśniło. Im dłużej o tym myślałam, to wydawała mi się jeszcze bardziej niesamowita. Okay, cała ta historia i... Jiyoon. Nie wiem dlaczego, nie mogłam przestać o nim myśleć. Tylko nie wyobrażajcie sobie nie-wiadomo-czego. Nie wiem o nim nic więcej, poza tym jak ma na imię i że jest niezłym dziwakiem. To trochę za mało, bym do niego poczuła miętę, czy coś. Po prostu byłam ciekawa, próbowałam cokolwiek zrozumieć i z całej tej zwariowanej historii i jego zachowania... I nic. Tylko mętlik w głowie graniczący z pospolitym kociokwikiem.
    Kompletnie rozkojarzona umyłam się, zjadłam jakis serek, czy coś, położyłam się i zasnęłam kamiennym snem sprawiedliwego. Po takich przeżyciach zamierzałam odespać do południa, ale jak na złość obudziłam się w miarę wcześnie, jakoś ogarnęłam i właśnie szukałam w szafce kawy, by ją zaparzyć sobie na dobry początek dnia, gdy ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju.
    Ledwo zdążyłam otworzyć, zobaczyć po drugiej stronie znajomy, blond łebek i nagle ten weirdo wpakował się do środka mojego pokoju, wpychając mnie i wkurzająco-rozkazującym tonem kazał się zbierać. Nosz ja go chyba trzasnę!
    -Aish... Zabiłoby cię, weirdo, gdybyś chociaż powiedział "cześć"?! - zapytałam niezbyt życzliwym tonem, wznosząc oczy do góry.
    -No dobra, już się zbieram. Ale pójdziemy na klify, okay? - zaproponowałam, narzucając kurtkę i ubierając traperki w sam raz do łażenia po moich ulubionych nadmorskich wzgórzach. Naprawdę, całe cuda tej wyspy nie są warte tyle, co widok z tej prawie pionowej góry i miła chwilka spędzona na siedzeniu na tym zwalonym pniaku, leżącym prawie przy skraju kilkudziesięcio-metrowej przepaści i układaniu nowych piosenek... Pewnie z Jiyoonem to nie będzie tak jak zwykle, ale... no pomógł mi, więc nawet jeśli czasami cholernie mnie wkurza, to mogę mu się chociaż odwdzięczyć tym, że mu pokarzę moje ulubione "tajne" miejsce, które nikomu innemu bym nie zdradziła, nie? Jeśli oczywiście będzie chciał...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [A w ogóle to mi jeszcze przyszło do głowy, jaka mogłaby być awanturka, gdyby jakaś ciekawska plotkara ich oboje na ich wycieczce gdzieś wypatrzyła (gdziekolwiek ich tam ostatecznie poniesie) i rozsiała plotkę, że Yoon i Jiyuu poszli ze sobą na randkę... I oczywiście posypie się lawina plotek, co kolejna to bardziej pikantna... ^^]

      Jiyuu

      Usuń
  22. Postanowił wykorzystać ten czas pilnowania chłopaka i wyjął swoją książkę z chorobami płuc, co ostatnio przerabiał na zajęciach. Wolał być zawsze przygotowany, bo przecież nie tylko przyda mu się to na kolokwium, ale także w codziennym życiu. Pracował, a raczej miał praktyki w przychodni, a jego opiekun czasami sprawdzała jego znajomość i zdolność wystawiania diagnozy. Dlatego chcąc zrobić na niej jak najlepsze wrażenie, wymagał od siebie idealnej wręcz znajomości dolegliwości i tego, co mogą one powodować lub co je wywołuje. Taki już był, tak go wychowano, na bycie bardzo ambitnym.
    Widział, że Jiyoon sobie radzi, więc nie zwracał na niego tak dużej uwagi i miał nadzieję, że większość rzeczy zrobi dziś. Odłożył książkę, orientując się, że większość rzeczy zostało już zrobione i na dobrą sprawę był to koniec. Uśmiechnął się zadowolony, a potem zauważył jak ten wpada w regał. Wiedział, co się stanie, gdy mebel się zachwiał, więc szybko tam podbiegł, bo nie mógł pozwolić, by dzieciakowi coś się stało. Ze względu na to, że to zszargałoby jego reputację, ale i w końcu jako przewodniczący miał dbać o uczniów, a co za tym idzie, o to by nie działa się im krzywda, tym bardziej, gdy byli z nim.
    Złapał za regał, który nie był mocno ciężki. Zagryzł swoją wargę, bo jednak otrzymanie go wymagało siły. Cieszył się w tym momencie, że chodził od czasu do czasu na siłownie czy ćwiczył w domu. Westchnął cicho, a potem próbował go postawić na poprzednie miejsce. Po kilku minutach mu się to udało. Odsunął się powoli, oddychając nieco szybciej niż normalnie. Przyłożył dłoń do lekko zroszonego czoła, a potem zerknął na blondyna.
    - Wszystko z tobą w porządku? - spytał, oglądając go od stóp do głów. - Nic sobie nie zrobiłeś? - Musiał się upewnić. Niby wyglądało dobrze, ale kto tam wie? Wolał nie ryzykować i w razie problemów zaprowadzić do przychodzi.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  23. [No dobra, jakoś przeżyłam, ale naprawdę już tęskniłam za Jiyoonniem. ^^ A i cieszę się, że ci się pomysł plotek podoba. Oj, będzie się działo ^^]

    Wow, nie spodziewałam się, że dogadamy się tak łatwo, biorąc pod uwagę nasze poprzednie doświadczenia, ale w sumie ja też nie starałam się za bardzo utrudniać i stawać okoniem, więc no, najwyraźniej da się.
    Może powinnam być ostrożniejsza i nie proponować komuś, o kim właściwie nic nie wiem wyprawy na zapomniane przez bogów i ludzi peryferia wyspy, ale oczywiście przyszło mi to do głowy mniej więcej dopiero w połowie drogi, kiedy już na takie poważne rozważania dawno było za późno.
    Przez większość czasu we łbie miałam tylko odpalony program GPSa, który ciągle przeliczał trasę. Mam dobrą orientację przestrzenną, ale tym razem musiałam nieźle nakluczyć po parku. No dajcie spokój, to miejsce wygląda jak świat z powieści Orwella, wszędzie kamery monitoringu i oko Wielkiego Brata wypatrujące każdego, kto robi coś...nieprawomyślnego. Na przykład nielegalną wycieczkę na klify. Właściwie nie wiem, dlaczego jest zakaz łażenia po "wysokim wybrzeżu". Okay, ponoć pięć lat temu jakiś dzieciak zleciał w przepaść, ale kto normalny podchodzi pod samą krawędź, która wiadomo, ze może się obsunąć w morze? No nikt, więc dlaczego przez jednego idiotę, który jak nikt inny zasługuje na nagrodę Darwina, teraz wszyscy mamy przechlapane? W każdym razie pamiętałam mniej więcej, gdzie są kamerki i omijałam je szerokim łukiem, przy okazji starając się trzymać właściwego kierunku, co było zadaniem niełatwym i gdyby nie pewne punkty orientacyjne, jak ta fontanna z sikającym gnomem, to dawno bym się zgubiła. Nawet nie jestem pewna, czy odpowiedziałam na to pytanie Jiyoona, którego moje krążenie po parku, jak lis, który próbuje zmylić pogoń, zaczynało niecierpliwić. Chyba coś próbowałam, ale co komu przyjdzie po informacji: "eeto, właściwie to nie wiem". Zresztą zwykle mam kłopot z określeniem, czy daleko jeszcze, bo moje "daleko", nie zawsze odpowiada ogólnemu znaczeniu tego słowa. No zazwyczaj oszczędzam na biletach, a poza tym staram się lepiej poznać wyspę, więc wszędzie chodzę pieszo i przyzwyczaiłam się do naprawdę dłuugich spacerów. Okay, gdybym musiała przejść od jednego, do drugiego, przeciwległego brzegu wyspy w jej najszerszym miejscu, gdzie ma około sześciu kilometrów, to bym powiedziała, że to już spory kawałek, ale tak do pół godziny drogi, to dla mnie właściwie całkiem blisko. Trochę jednak trudno opowiadać o tym, gdy skupiam się na wymknięciu się Wielkiemu Bratu, który zawsze patrzy i nie zgubieniu się przy okazji. Dość już narobiłam Jiyoonowi kłopotów, a teraz właściwie wciągałam go w kolejne, bo jakby nie patrzeć, jeśli nas namierzą to będziemy mieć przerąbane. Nie to, bym poza tym jednym, feralnym razem, kiedy jeszcze nie wiedziałam o monitoringu, dała się przyłapać na nielegalnym włóczeniu się po nadmorskich górach.
    Kiedy w końcu dotarliśmy na moje strategiczne miejsce, uśmiechnęłam się jak kot naćpany Whiskasem i rozsiadłam się wygodnie na przewalonym pniu drzewa z luksusowym widokiem na rozbijające się o brzeg pod nami fale. Za nami lasek, który pewnie o innej porze roku zamienia się w dzikie chaszcze, przed nami otwarta przestrzeń błyszczącej od słońca, spienionej, błękitnozielonkawej, jak to w morzu bywa, wody... Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem kiedy tu przychodzę, czuję się tak, jakbym nagle znalazła się w najbezpieczniejszym i najspokojniejszym miejscu na ziemi, gdzie nic i nikt już mi nie zagraża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -Można to tak nazwać. Fajne, nie? -odparłam, bo naprawdę nie wyobrażałam sobie, że komuś mogłoby się to miejsce nie spodobać. Słońce świeciło w ten sposób, że nieco mnie oślepiało i nie widziałam dokładnie jego wyrazu twarzy, ale mówił jakoś... nieco łagodniej, niż do tej pory, więc chyba przyjście tu nie było złym pomysłem. Może naprawdę mu się tu spodobało?
      -Sorry za to kluczenie, ale nie chciałam, by nas namierzył monitoring. Jak chyba każda tajna kryjówka, ta jest nielegalna, więc no... to nie tak, że próbowałam coś motać, czy coś. Najchętniej to bym poszła prostą drogą na plażę, a potem z niej się tu wspięła, ale już raz mnie na tym Wielki Brat przyłapał, drugi raz wolę nie. - Teraz, na spokojnie mogłam już wyjaśnić w czym rzecz, chociaż chyba powinnam zrobić to zanim w ogóle tu przyszliśmy. To znaczy, Jiyoon nie wygląda na kogoś, kto jakoś szczególnie przepada za przestrzeganiem reguł, ale może miałby ciekawsze pomysły na pakowanie się w kłopoty i łamanie regulaminu, niż łażenie po jakichś wertepach... Albo nie miałby wielkiej chęci, by akurat teraz robić coś nielegalnego. Aish, czasem jestem tak okropnie nieodpowiedzialna... Powinnam się wreszcie ogarnąć, ale nie, zawsze zachowuję się jak narwany, najpierw działający, a dopiero potem używający mózgu dzieciak. Cóż, trudno, nie ma co się teraz tym gryźć, już na to nic nie poradzę.

      Jiyuu

      [Matko, pobiłam jakieś własne rekordy rozpisywania się o niczym ;P]

      Usuń
  24. Obserwował uważnie chłopaka, ale gdy ten oznajmił, że wszystko w porządku, kiwnął głową i postanowił usiąść. Nie spodziewał się, że Jiyoon dokończy robotę, raczej uważał, że rzuci przekleństwami, tupnie nogą jak urażona księżniczka, prychnie i najzwyczajniej w świecie wyjdzie, nie bacząc na konsekwencje. Zdziwił się, gdy blondyn postanowił dokończyć pracę. Jednak to było na plus. Uśmiechnął się nikle pod noskiem, odsuwając od regału. Wrócił na swoje miejsce, przyglądając sie młodszemu w skupieniu. Wydawał się jakiś inny. Jakby odległy, zamyślony. Jiyong nie ingerował jednak, stwierdzając że nie miałoby to najmniejszego sensu. Postanowił więc spokojnie poczekać, aż ten skończy pracę i będą mogli udać się do akademików.
    Ponownie zdziwienie wystąpiło na jego twarzy, gdy chłopak ponownie do niego podszedł, po chwili biorąc jego dłoń. Zmarszczył swoje ciemne brwi, nie wiedząc o co mogło mu chodzić, ale gdy sam przekonał się o widniejącym śladzie, wiedział co było powodem. Choć nie sądził, że ten się tym przejmie w jakiś sposób. Przecież ten dzieciak podniósł na niego rękę. Fakt faktem, nic mu się nie stało, ale Hong wolał trzymać dystans i mieć się na baczności. Co nie oznacza, że pozwoliłby aby stała mu się krzywda.
    - To nic takiego, zwykły siniak - powiedział, uśmiechając się delikatnie.
    Wstał, poprawił swoje ubranie i zabrawszy torbę, ruszył z chłopakiem. A właściwie za nim, bo ten postanowił go trzymać za rękę.
    - Posmaruję w domu maścią i będzie w porządku - poinformował go, mając nadzieję, że to pomoże.
    Znał się na tym, studiował medycynę. Nie wyglądało to na nic poważnego, więc zwykła maść na urazy powinna pomóc.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  25. [Omg wybacz, zgubiłam gdzieś twój komentarz ;___; W zamian zaczynam nam wątek~]

    Hoseok rzadko kiedy wolał zostać w swoim pokoju, zamiast wybrać się na imprezę czy nawet po prostu na dwór, gdzie przecież zawsze mogło być ciekawiej, niż w akademiku, ale to był właśnie jeden z tych dni. Pogoda raczej nie sprzyjała jakimkolwiek spacerom, w kinie nie było nic ciekawego, do weekendu było jeszcze daleko, w dodatku deszcz nie pozwoliłby nawet na zapalenie papierosa, więc Jeo pomyślał, że równie dobrze mógłby pobyć ze swoją paczką wewnątrz. Nie bardzo przejmował się tym, że osiem osób z trudem mogło się zmieścić w tych marnych metrach kwadratowych, bo przecież oprócz jego łóżka oraz kawałka podłogi, było też do dyspozycji łóżko jego współlokatora, na którym aktualnie mieściła się czwórka znajomych w wieku czarnowłosego.
    - Song, otwórz okno - odezwał się nagle ten do jednego z młodszych, wsuwając sobie w międzyczasie jednego papierosa do ust. Gdy ten wykonał polecenie, oczywiście cały czas głośno się śmiejąc i ciągnąc dyskusję z jednym z przyjaciół, Hoseok wstał ze swojego miejsca i podszedł do okna, zapalając papierosa i pozwalając, aby dym swobodnie wyleciał na zewnątrz. Palenie na terenie akademiku było zabronione, ale Jeo zdecydowanie nie należał do tych, którzy przejmowali się zasadami wystarczająco, aby ich przestrzegać. Po prostu chciał sobie zapalić i miał zamiar to zrobić.
    W małym pokoju panował prawdziwy tłok i hałas, bo zdawałoby się, że każdy z chłopaków miał coś do powiedzenia, więc w powietrzu unosiły się ciągle nowe słowa oraz długie śmiechy. Sam Hoseok też brał udział w konwersacji, opierając się tyłem o parapet i uśmiechając lekko pod nosem w ten swój typowy, nieco niebezpieczny sposób, podczas gdy czuł na całym ciele gęsią skórkę spowodowaną przez chłodne powietrze wlatujące przed okno. Ale on i tak raz po raz głęboko zaciągał się swoim papierosem.

    Hoseok

    OdpowiedzUsuń
  26. Gdy nagle ktoś tak bezkompromisowo po prostu wszedł do jego pokoju, Hoseok, z papierosem przy ustach, wygiął mocno jedną brew w łuk i przyglądnął się nowo przybyłemu z zaskoczeniem. Jakoś nie kojarzył typka, ale sporo nieznajomych mu ludzi znało jego, więc w sumie nie była to dla niego nowa sytuacja. Zaobserwował to, jak intruz rzucił się na jego znajomych i zrzucił jednego z nich z łóżka, po czym bardzo kulturalnie, trzeba mu przyznać, wyprosił wszystkich z pokoju. Wtedy Jeo odepchnął się od parapetu, przy którym stał i podszedł do blondasia, od razu stojąc przed nim groźnie i z całkowitą pewnością siebie, przewyższając tamtego wzrostem. Trzymając papierosa w dłoni, przeczesał palcami włosy, po czym skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, patrząc intruzowi prosto w twarz.
    - Kim ty kuźwa jesteś, że tak się tutaj rządzisz? - warknął.

    Hoseok

    OdpowiedzUsuń
  27. Naprawdę się ucieszyłam, że Jiyoonowi spodobała się moja "tajna" kryjówka, przecież chciałam mu sprawić frajdę. W pewnym momencie, kiedy się do mnie tak ciepło uśmiechnął, to przyszło mi do głowy, że warto było zaryzykować i że chyba zrobiłabym jeszcze cokolwiek by się dało, by uśmiechał się tak częściej. Naprawdę było mu z tym niesamowicie do twarzy... No, poproszę w tym miejscu o brawa i owację na stojąco, bo pierwszy raz chyba pomyślałam o kimkolwiek coś tak życzliwego. Żadnej ironii, sondowania gdzie by tu wbić szpilę, by ukłuło, tylko coś takiego, że... no, nie zmusicie mnie, bym to powtórzyła.
    A poza tym taki uśmiech po prostu trzeba odwzajemnić, no po prostu inaczej się nie da, więc i ja uśmiechnęłam się przyjaźnie.
    -Cieszę się, że ci się tu podoba. I... chyba faktycznie, to o to chodzi, dlatego tak to miejsce lubię. Można się tu schować przed całym światem - Śmieszne, ale dopiero, gdy tak powiedział, zdałam sobie sprawę, co mnie tutaj tak ciągnęło, że nawet byłam gotowa ryzykować lądowanie na dywaniku, byleby wcześniej choćby tylko przez chwilę tu pobyć. Poza praktycznymi względami, dzięki którym miałam prywatną salę muzyczną.
    Kiedy przysiadł się do mnie, wolałam nie myśleć o tym, jak blisko siebie jesteśmy. Okay, ja wiem, że po prostu pieniek nie był aż tak długi i inaczej się nie dało, więc nie ma co się tym przejmować. No, ale mimo wszystko, wolałam za długo nie skupiać uwagi na tym fakcie, więc może dobrze, ze Jiyoon wystrzelił z tm swoim nieco dziwnym pytaniem, bo zaczęłam szukać sposobu, jak na nie odpowiedzieć, zamiast myśleć o bzdurach. W sumie... czy naprawdę przed czymś uciekam?
    -Chyba nie... nie teraz - odpowiedziałam niezbyt pewnie. Nie dlatego, że wahałam się co do prawdziwości tych słów, po prostu nie bardzo wiedziałam, czy w ogóle chcę dalej to ciągnąć.Bo przecież nie zacznę wspominać tu mojej "Jakże Tragicznej Przeszłości". Nawet, gdybyśmy lepiej się znali i odrobinka wzruszających zwierzeń była zupełnie na miejscu, no bądźmy poważni! Mattaku, w ogóle jak żałośnie ta historia o biednej, porzuconej dziewuszce wygląda, aż wstyd wspominać...!
    -A co było kiedyś... to jak to mówiły dzieciaki w mojej okolicy "dawno i nieprawda", więc dajmy sobie z tym spokój. Oi, Jiyoon... właściwie i ja chciałam o coś zapytać: dlaczego po prostu mnie wczoraj nie zostawiłeś? No wiesz, według wszelkiej logiki tylko ci przeszkadzałam i działałam na nerwy, na nic nie mogłam się już przydać. Może nawet gdyby mnie przyłapali byłoby ci łatwiej, bo mieliby już tego łobuza, który się zakrada do akademika po godzinie policyjnej i więcej by nie szukali. A nawet gdybym była jakąś pozbawioną wszelkich zasad suką, zdolną do zdradzenia sojusznika, to przecież nic o tobie nie wiedziałam i nie mogłabym cię właściwie wsypać, więc dużo więcej ryzykowałeś, próbując mi pomóc. Sorry, nie chcę, by to jakoś dziwnie zabrzmiało... po prostu to takie... nielogiczne.
    No nie wytrzymałam. Ta zagadka nie dawała mi od tak długiego czasu spokoju, że po prostu musiałam zapytać.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  28. Zmarszczyłem mocno brwi ze sobą, ale mimo wszystko za nim szedłem, choć tu bardziej właściwym byłoby określenie, dałem się mu ciągnąć. Nie rozumiałem skąd ten nagły zapał, by mi pomóc, choć podejrzewałem, że było to spowodowane tym, że mogłem podnieść mu opinie i dyrektora. Chłopak jednak trochę myślał, miał strategię i to sprawiło, że przestałem go w głowie uważać za zagrożenie. Może był impulsywny, ale gdy trzeba było, potrafił się zachować w sposób racjonalny, choć nie chciałem mieć z nim więcej do czynienia. To miłe, że przejął się moją raną, ale studiowałem medycynę i umiałem rozróżnić poważny uraz od zwykłego naruszenia węzłów krwionośnych, do których przerwania zapewne doszło w wyniku zderzenia z ciężkim regałem. To jednak wiedziałem, że nowe komórki się namnażają, by naprawić uszkodzenie. Miałem zdrowy organizm, dbałem o to i nie miałem wątpliwości, że wszystko u mnie funkcjonuje prawidłowo.
    [tu mi się jebła narracja, ale wybacz nie chce mi się zmeiniać xDDD <3]
    Ruszyli razem do gabinetu pielęgniarki, ale jej nie było. Starszy zmarszczył brwi, bo zabronione było tu wchodzić. Młodszy nie wydwał się jednak tym przejmować, na co tylko zmarszczył brwi, wchodząc za nim do środka. Przecież nie zacząłby tu krzyczeć ani uciekać. Trzymał fason, niezależnie od sytuacji.
    Pozwolił mu się zająć sobą, uważnie obserwując jego ruchy. Nie ruszał się, ani nie narzekał, gdy ten nakładał mu maść, a potem nałożył gazik i opatrzył wszystko bandażem. Fakt, miało to tu swoje luki, ale jak na przeciętną osobą z opatrywaniem nie miał problemów.
    Uśmiechnał się pod noskiem na jego słowa. Było tak jak przypuszzał.
    - Oczywiście. O wtargnięciu do gabinetu pielęgniarskiego bez pozwolenia, użycie środków medycznych bez kwalifikacji również - powiedziałem, wstając.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  29. Zaskoczyła go nieco wiadomość o tym, że to ten typek był jego współlokatorem, ale wcale nie do końca negatywnie. Z naturalnym, dziwnie wrodzonym spokojem zaobserwował to, jak jego rozmówca zdawał się chcieć zabić wszystkich jego znajomych samym spojrzeniem po tym, jak nazwał go "bossem tych cweli", na co Jeo parsknął z rozbawieniem pod nosem, po czym zaciągnął się nieco swoim papierosem. Zerkając na swoich towarzyszy, którzy podejrzliwym wzrokiem mierzyli blondyna, będąc nagle zupełnie cicho, odchrząknął i przeczesał palcami włosy, zwracając się do swojej paczki.
    - No dobra, impreza skończona, zmywać się - odezwał się, spoglądając po każdym z nich pojedynczo. Na początku zdawali się nie rozumieć, o co chodziło, ale gdy Hoseok puścił im oczko, zaczęli wstawać ze swoich miejsc. - Przyszedł pan Ból Dupy, czas do domu - dodał, ewidentnie spoglądając na swojego współlokatora rozbawiony wzrokiem.
    Krótko po tym, jak wszyscy wyszli, blondyn wziął mu papierosa i zgasił go samodzielnie, na co Jeo spojrzał na niego z lekkim oburzeniem, ale wciąż też z rozbawieniem. Nie wiedział dlaczego, ale z jednej strony cieszył się, że jego współlokator nie był jakimś nudnym, strachliwym typkiem, który siedziałby cały czas w ciszy i którym łatwo byłoby pomiatać.
    - Słuchaj ty - zawołał, chwytając tamtego za nadgarstek i unieruchamiając go, aby spojrzeć mu w twarz. - Nawet nie próbuj się tak rządzić, jasne? Byłem tutaj pierwszy, więc pogódź się z tym, że będziesz musiał się podporządkować, skarbie - parsknął, po czym zabrał z powrotem swojego papierosa i puścił chłopaka. Wsunął sobie używkę pomiędzy usta mimo tego, że była zgaszona i podszedł do okna, aby je zamknąć, bo w pokoju zaczęło się robić zimno.
    - To takie urocze, że już zaczynasz mi grozić, naprawdę - odezwał się, będąc odwrócony do niego tyłem. - Mamy przed sobą niesamowicie cudowne godziny wspólnego mieszkania, już to czuję.

    Hoseok

    OdpowiedzUsuń
  30. Jiyoon zapatrzył się przez moment na widoczki, jakby nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć. Bo i faktycznie, wiem, że wyskoczyłam z dziwnym pytaniem, które pewnie nikomu normalnemu by nie przyszło do głowy, a raczej wydawałoby się może nawet oczywistym, że trzeba sobie pomagać i tak dalej... Może tylko dla mnie to jest coś niezwykłego? W książkach, czy filmach ludzie potrafią dużo dla innych zaryzykować... a nawet w prawdziwym życiu. Taka Matka Teresa, na przykład... Ale okay, to są wyjątki, albo fikcja literacka – tak myślałam, ale przecież to ja mogę być jakimś dziwacznym wyjątkiem. Jego reakcja tylko mnie w tym upewniała i chyba w tej wyjątkowej sytuacji nawet wolałam, żeby tak było...
    Szybko odzyskał swój zwykły rezon i zaczął się wygłupiać, że niby mnie polubił. Hej, aż tak głupia nie jestem, wiem że znamy się tyle, co nic, a w bzdury pokroju miłość od pierwszego wejrzenia nigdy nie uwierzę. Z drugiej strony każda normalnie myśląca dziewczyna chciałaby, żeby kiedyś jakiś chłopak powiedział jej tak poważnie, zdecydowanie, z takim przekonaniem: „spodobałaś mi się”, szczególnie kiedy jest całkiem fajnym facetem, jak Jiyoon. Hej, tylko nie myślcie o czymś dziwnym, ja tu tylko stwierdzam fakt, nie ma mowy o żadnej mięcie, czy czymś takim.
    -No ja wiem, mnie wszyscy znają i kochają! - odparłam „skromnie”. - „Bo jestem sprytna i wybitna Romantyczna także jestem jak kaflowy piec.” - zanuciłam piosenkę z kabaretu i też się roześmiałam,
    Chwilę później już całkiem poważnie wyjaśnił mi, ze po prostu „kogoś mu przypominam”, a chociaż czułam, że to tylko mała część jakiejś ciekawszej historii, to miałam też wrażenie, ze tak jak ja nie chciałam mówić o mojej przeszłości, tak on nie miał ochoty ciągnąć tego tematu. Zasadniczo byliśmy kwita, bo i ja go wcześniej po części zbyłam, więc nie mogłam dłużej wtykać tu swojego nochala... Może kiedyś, kiedy się lepiej poznamy, dowiem się więcej, ale nic na siłę. Nawet, gdybym się upierała, tak nagle wyskoczył z tym „wracajmy”, że nie miałabym chyba nawet okazji dalej pozawracać mu tym głowy. I może dobrze.
    -Możemy wracać tą samą drogą, albo przejść kawałek wzdłuż klifu, potem odbić na drogę do miasta i z miasta wrócić albo z buta, albo podjechać tramwajem do akademika. To jak wolisz...? - A niech ma dziecko i niech się cieszy, ze jest taki ważny i że niby to on tu decyduje. Fakt faktem, że sama nie wiedziałam, jak będzie lepiej, bo jednej strony chyba najwyższy czas było się zawijać, a z drugiej miło by było, gdyby ta mała wycieczka potrwała choćby trochę dłużej...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  31. Nudziło się mi dzisiaj wyjątkowo mocno. Nie miałem, co robić, a przeczytałam już wszystkie książki, które miałam u siebie w pokoju, a zajmowały one więcej niż moje ubrania. Postanowiłam więc je odesłać rodzicom z prośbą, by przysłali mi jakieś nowe. Udałam się do woźnego z prośbą czy mógłby mi dać jakiś stary karton. Nie miał z tym problemu, co mnie mocno ucieszyło. Podziękowałam mu grzecznie i szybciutko pobiegłam na swoich chudych nóżkach do pokoju, wpakowując tam książki, co wcale nie było takim łatwym zadaniem! Było ich tak dużo, a ten karton największy nie był, ale w końcu udało mi się go zapakować po brzegi. Zadowolona przebrałam się w coś bardziej wyjściowego, czyli założyłam beżową spódniczkę do lekko za kolanami, grube, czarne rajstopy, czerwoną koszulę z pieskami, a na nogi ciepłe, czerwone timberlandy. Do tego moją kurtkę, czapkę i szalik, i byłam gotowa do wyjścia. Tylko, że ten karton był ciężki, ale na szczęście jakiś miły chłopak z piętra mi pomógł go zanieść na pocztę. W zamian opowiadałam mu historyjkę. Cieszyłam się, że mu się podobało. Podziękowałam mu ładnie i zaadresowałam paczkę do rodziców, płacąc za wysyłkę, a następnie postanowiłam przejść się na spacer. Było zimno, spadł wczoraj w nocy śnieg, a mi nasunął się pomysł na kolejną historię. Uśmiechnęłam się do siebie i pobiegłam do parku. Tu wszystko wyglądało tak magicznie, że wena zaczęła mnie bombardować. Zaczęłam sobie pod noskiem opowiadać historię o płatku śniegu, aż nagle weszłam na drzewo by mieć lepszy widok. Jednak szybko się poślizgnęłam. Pisnęłam, ale ku mojemu zdziwieniu, upadłam na coś miękkiego.
    Spojrzałam na tego chłopaka, który mi się przez jakiś czas przyglądał.
    - Yah skąd w ludziach tyle agresji? - spytałam cicho. - Nie można być takim dla świata! - zganiłam go. - Wszystko, co robimy do nas wraca. Chcesz żeby stało się coś złego? - mruknęłam, patrząc się na niego. Po chwili wstałam, otrzepując się ze śniegu. Zachichotałam, gdy zauważyłam, że moje włosy mają bardzo podobny kolor do płatków.


    Suran

    OdpowiedzUsuń
  32. Zerknęłam na niego, marszcząc lekko swój nosek, zapewne lekko czerwony od zimna. Westchnęłam niezadowolona z tego co mówił i jak mówił, ale przecież nie mogłam wpłynąć na jego zachowanie, ani na niego w żaden sposób! Przynajmniej nie teraz... Po chwili pojawił się w mojej główce pewien pomysł, że może udałoby mi się zrobić tak, żeby był milszy dla innych? Sama nie wiem czemu sobie coś takiego postanowiłam. Może przez fakt, że wyglądał przyjaźnie? Tylko jego charakter był niezbyt przyjemny? Tak, to pewnie dlatego.
    - Bo potrzebowałem weny - powiedziałam i zrobiłam do niego duży krok, patrząc się na niego uważnie. - Wyglądasz całkiem przyjemnie, ale taki nie jesteś... - myślałam na głos, co było dla mnie normalnością. - Ale dlaczego? Czemu ktoś wyglądający jak słodki miś ze sklepu zachowuje się jak wkurzony niedźwiedź? - jęknąłem, robiąc głupią minkę. - Czy to dlatego że misie mają dwie natury? Ale przecież nie ukradłam mioduuuuu - burknęłam, drapiąc się palcem po policzku,
    Westchnęłam cicho.
    - Jak się nazywasz? - spytałam, posyłając mu słodki uśmiech.

    Suran

    OdpowiedzUsuń
  33. Pokręciłam główką i zacmokałam cicho pod noskiem. To był zdecydowanie ten typ ciężki. Normalnie jak ściana, albo beton... albo osioł. W sumie osły są uparte i raczej mało agresywne. Może wilki? W sumie mi pasuje. Ale nie wygląda jak wilk... tylko jak misiu... taki mały, słodki i uroczy. Szkoda, że nie jest pulchny. Wtedy to już w ogóle miś polarny, aww ~
    - Ładne imię ~ - powiedziałam wesoło. - A niby dlaczego? - spytałam, marszcząc nosek. - Przecież to doskonale pasuje. Wyglądasz bardzo słodko i przyjaźnie, ale jak się podejdzie to strasznie warczysz! A nie dobrze tak robić! Trzeba być chociażby neutralnym dla innych - wyjaśniłam, robiąc krok w przód. Taki duży i porządny, po czym przybliżyłam się do niego, patrząc się uważnie na jego twarz. - Masz duży nos... aż chce się go tykać paluszkiem! - zaćwierkotałam, po czym się zaśmiałam. - I ładne oczka, takie migdałki - stwierdziłam, odsuwając się od niego, ciągle się delikatnie uśmiechając.

    Suran

    OdpowiedzUsuń
  34. [No i znowu zaczęłam za bliźniakami mocno tęsknić... Nie wiem, jak nie masz weny na te wątki, to może zaczniemy coś nowego? Choćby tu coś od tych plotek o rzekomym związku Jiyuu z Jiyoonem? Nie wiem jak on, ale dla niej to byłaby kolejna okazja do wygłupów i robienia dzieciaków w szkole w konia. W sensie nie potwierdzi, nie zaprzeczy i niech sobie głupie ludzie wierzą w co chcą... ]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  35. Zajęty zgarnianiem ze swojej połowy pokoju śmieci zostawionych po swoich znajomych, odwrócony plecami do nowego współlokatora Hoseok tak naprawdę puszczał pomimo uszu wszystko to, co ten burczał sobie bez sensu pod nosem i nie słuchał go prawie w ogóle. Fakt, dopiero po jakiejś chwili zorientował się, że ktoś jeszcze stał w drzwiach pokoju, ale nawet nie spojrzał w tamtym kierunki żeby przekonać się, kto to był. Chuj go obchodziło to, że nagle okazało się, że jego współlokator jest jakimś zdecydowanie zbyt pewnym siebie dupkiem: on nie miał zamiaru zmieniać dla niego swojego trybu życia czy zachowania, a blondaś powinien jak najprędzej się z tym pogodzić, jeśli nie chciał poczuć się zraniony w swoją jakże męską dumę. Hoseok nie należał do takich, którzy dawali za wygraną, ani zdecydowanie do takich, którzy bali się takich typków.
    - Słuchaj - mruknął ewidentnie na odwal się, wreszcie się odwracając, ale wciąż nawet nie spoglądając na chłopaka stojącego w drzwiach. - Ja nie wiem, co ty sobie myślisz, ale najlepiej prędko wybij to sobie z głowy. Nie mam zamiaru użerać się z tobą we własnym pokoju przy każdym spotkaniu i za każdym razem mówić ci, gdzie twoje miejsce i zatruwać sobie tobą życie, więc po prostu bądź grzeczny, rób co masz robić i nie wchodź mi w drogę, a ja zrobię to samo. Chyba, że chcesz się codziennie walić po mordzie, wtedy mogę przemyśleć tą propozycję - przewrócił teatralnie oczami. - Zrozumiałeś?

    Hoseok

    OdpowiedzUsuń
  36. Pokręciłam głową, wytykając mu język.
    - W liceum, nie widać? - mruknęłam.
    Wiem, że byłam niska, ale nie przesadzajmy. To miało dużo plusów, bo zazwyczaj mogłam sobie iść niezauważona, mieściłam się wszędzie i we wszystko. Bycie małym było świetne, ale wiadomo wszystko co ma plusy, ma też dużo minusów. Ogólnie czasem ci wyżsi mnie nie zauważali i raz zdarzyło się tak, że jakiś wielgachny, dotknięty gigantyzmem chinol mnie podeptał!
    - Boisz się mnie? - spytałam otwarcie, nie wiedząc czemu się tak ode mnie odsunął, przecież nie robiłam mu żadnej krzywdy... Raczej nie, no spadłam na niego, ale nic mu nie było, więc nie rozumiem o co chodziło. Chyba że nie lubi bliskości... To wtedy inna sprawa, ale raczej nie wygląda na osobę z fobią społeczną.
    - Jest w porządku! - Uśmiechnęłam się do niego szeroko i w swój charakterystyczny, słodki sposób. - Masz ochotę na gorącą czekoladę? Trochę tu chłodno, nie sądzisz? - zagadnęłam, oblizując dolną wargę, po chwili ją przygryzając.

    Suran

    OdpowiedzUsuń