niedziela, 20 listopada 2016

How could he know this new dawn's light would change his life forever?

Was he the one causing pain with his careless dreaming?
Hong Ji Yong 
Przewodniczący, więc jak uczniowie mają zażalenia, problem, zwracają się do niego  II rok medycyny    20 lat, 09.04.1996 r.    Ponoć jeden z najprzystojniejszych studentów, więc dziewczyny chętnie umawiają się z nim na korepetycje. Niestety, na razie jedyną chemię jaką czuje to ta do nauki   Musi być na podium, zawsze, niezależnie od sytuacji, więc jego nazwisko zawsze widnieje na szczycie list z najlepszymi wynikami.   Jeden z najbardziej rozpoznawalnych postaci w szkole ♤ pokój 240, drugie piętro ♤ przedwczesne praktyki w małej przychodni/szpitalu na wyspie ♤ luźny język  ♤ ponoć przypomina królika ♤ gdzieś w głębi, naprawdę w głębi jest zupełnie inny


Najlepszy, geniusz, perfekcjonista. Nikt się nigdy nie pytał czy chce taki być, musiał. Dlatego Ji Yong ma spore mniemanie o sobie, jest pewny siebie, politycznie zawsze poprawny, wszystko co robi musi być na 200%. W każdej dziedzinie musi być najlepszy lub chociaż stać na podium. Pochwały nie sprawiają mu radości, są dla niego czymś oczywistym. Dumnie reprezentuje rodzinę lekarzy, prawników i naukowców, i kontynuuje rodzinną tradycję bycia geniuszem. Od małego przynosił zawsze świadectwa z budzącymi podziw ocenami, ale nie otrzymywał za to nagrody. To było normalne, że na tym papierku są takie cyfry i liczby, a nie inne. Zawsze wysoko w hierarchii społecznej w szkole. Przewodniczący klasy w podstawówce, potem szkoły, liceum, zastępca na pierwszym roku studiów i aktualnie przewodniczący społeczności studenckiej. Rodzice zawsze się tym chwalili, nauczyciele stawiali za wzór innym, a szkolne przemówienia wygłaszał niczym polityk. Niestety, nigdy nie miał czasu na nic innego. Nie chciał się umawiać z dziewczynami, choć często prosiły go o korki, licząc wielokrotnie na coś więcej. Wiele rzeczy nie przeżył, ale wie że tylko ciężka praca zapewni mu sukces. Więc nie żałuje. Kontakty międzyludzkie ma, gdy spędza czas z samorządem zarówno studiów jak i liceum, gdy inni proszą go o korepetycje czy na próbach do szkolnych wydarzeń. Jednak jego aktualną miłością jest nauka i nie robi nic w kierunku, by to się zmieniło. Pierw kariera, a o żonie może pomyśleć, gdy już zdobędzie dobrą pozycję i sam będzie mógł siebie reprezentować, nie będąc łączonym tak mocno ze sławą w dziedzinie nauki jego rodziców.
Jiyong jest osobą spokojną, opanowaną. Kieruje się rozumem i nigdy nie pozwolił wziąć emocjom władzy nad swoimi słowami czy ruchami ciała. Gdy coś go irytuje, zazwyczaj marszczy nos, przez co postronnym obserwatorom jeszcze bardziej przypomina króliczka. Hong nie tylko dba o swój wizerunek na wystąpieniach. Wie, że musi się również prezentować, więc jego włosy są zawsze ułożone, a ubranie staranne i schludne, dopasowane do sytuacji i miejsca. Często także ćwiczy, więc jego ciało jest dobrze zadbane. Wydawałoby się, że jest on człowiekiem poważnym. W pewnym sensie tak, aczkolwiek zna się na żartach, ma poczucie humoru, potrafi się śmiać i jest naprawdę sympatyczny. To nikt nie widział go płaczącego, smutnego czy wściekłego, a co najwyżej poirytowanego. Ze swoimi kolegami i koleżankami z samorządu ma dobry kontakt, podobnie jak tymi z klasy czy nauczycielami. W końcu, mieszka tu już piąty rok, angażuje się czynnie w życie szkoły, a także nie odmawia pomocy, gdy ktoś bardzo go o to prosi, z czego bardzo chętnie korzystają osoby mające pomysł na ulepszenie placówki uczelni, szkoły czy otoczenia. Dzięki niemu powstało kółko fotograficzne trzy lata temu oraz koło plastyczne. Nie trzeba chyba mówić, że jest ulubieńcem dyrektora całego ośrodka..?


________________________________________________________________________
Witaaaamy ♥
No, on jest przyjazny xDDDD
W każdym razie... postać stworzona, bo taką chciałam, a i jakoś musze ogarnąć co się dzieje na blogu, pouczać was i chwalić, więc stwierdziłam, że to najlepszy sposób i przyjemny.  Jeżeli macie pomysł na jakieś kółko, wydarzenie, cokolwiek czego nie ma, a byłoby fajnie, by się pojawiło - zapraszam na wątek, a Hong będzie rozmawiał z dyrekcją! (ma wpływy także się zgodzą xD)
Szukamy przyszłej żonki (xD), kogoś kto będzie próbował zobaczyć jak wygląda wkurzony przewodniczący, jakiegoś misia, co nauczy go tulenia i... i co tam wam przyjdzie do głowy!
Tak, pan hetero nie bać się xDDDDD (wiem szok!)
Tytuł - Metallica - Unforgiven III

97 komentarzy:

  1. [Matkooo moje Ciasteczko kochane <3 Chcę wątek i mam pomysł tylko musisz się zgodzić xD Kocham go normalnie i chcę koniecznie wąteczek <3 Mogłoby być tak że Taehoon brałby udział w jakimś konkursie w którym brałby też udział nasz studencik i mój malec wygrałby z nim czy coś w tym stylu i ten by był lekko podirytowany że ktoś się nagle z nikąd pojawił i wygrał z nim xD Nie wiem tak mi do główki przyszło xD <3 ]

    Taehoon & Jiyoon<3

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej, witam kolejną Twoją postać!
    Troszkę chyba byłoby trudno mu się z Jiyuu dogadać, chyba że właśnie jej damy tą jakże wdzięczną rolę podpuszczania pana przewodniczącego i próbowania go z lekka podkurzyć, w każdym razie zgłaszam jej kandydaturę na to stanowisko. ^^]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ty już wiesz, że królik jak zawsze świetny <3 Trochę przypomina mi poprzedniego Kooka od doktorka, ale takiego bardziej... łagodnego XD Nie wiem, czy tu też chcesz wątek z moją zołzą, czy poczekamy na jakąś ewentualną moją drugą postać, ale w razie czego wiesz, gdzie pisać~♡]

    Hoseok

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję! <3 Naprawdę, te pochwały dla mnie wiele znaczą! Choć wcześniej czytałam kartę Jimina i bardzo mi się spodobał, a nawet bardzo mnie poruszył jako postać to jeszcze nie wymyśliłam żadnego wątku. Natomiast odzywam się tutaj, bo właściwie od razu wpadło mi coś do głowy. Yujin bardzo brakuje czegoś związanego w szkole z informatyką. O ile niekoniecznie zależałoby jej na kółku informatycznym, bo sama wiedzę ma już taką, że tylko koledzy z internetów mogą ją czegoś nauczyć, to raczej liczyłaby na możliwość korzystania z sali komputerowej, oczywiście 'w celach naukowych'. I tutaj pojawia się mój pomysł: Jin będzie spędzała od dawna z nim sporo czasu, by go w końcu urobić na to pozwolenie dla niej, a on będzie korzystał z jej towarzystwa by wymigać się od niechcianych korepetycji, bo ona o to mu głowy suszyć nie zamierza. Później może ją chłopak nakryć na działaniach antyhackerskich i może wbrew swoim opanowanym postawom poznają się lepiej i coś w przyszłości z tego będzie, bo kiedyś będę musiała Jin wyposażyć w więcej emocji, nie może być do końca świata taka nieemocjonalna :D Jak Ci się to widzi?

    Seo Yu Jin

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cześć, przyszły mężu! <3333
    TO JA PRZYCHODZĘ WSPIERAĆ, WIERZYĆ W JIYONG'A I KOCHAĆ GO!
    Ja cię pierdzielę, dalej nie wierzę, że zrobiłaś taką postać xd nie dość, że taki super przyjazny, to jeszcze hetero, no normalnie cud miód malina! Żeby ci to jak najdłużej zostało! xddd
    To ja ci już zacznę, jeśli pozwolisz <3333
    W sumie, to ty mnie kazałaś... dobra, mniejsza xd]

    Piękny dzień, piękny! Przeszłam ścieżką spod budynku liceum, do budynku studentów i odważnie wkroczyłam do środka, by podbić tę szkołę kolejną, bardzo poważną ustawą, która może zmienić życie wielu uczniów tego zespołu szkół!
    Zapukałam do gabinetu przewodniczącego tych przyszłych wielkich ludzi, studiujących na tych niesamowicie trudnych kierunkach. Podziwiam ich wszystkich, ja zawsze byłam tępa ze ścisłych!
    - Puk, puk, zgadnij kto to! - krzyknęłam jeszcze zza drzwi, prawie w tym samym czasie, co do nich pukałam, po czym wlazłam do środka, nie czekając na pozwolenie i... oczywiście musiało się zdarzyć, to co się zdarzyło. Pan przewodniczący-nim-shi rozmawiał z jakimś nauczycielem, na którego widok wytrzeszczyłam oczy, jak kot, który spadł z drzewa, dupą na coś ostrego. - Joesonghabnida! - wykonałam 180 stopniowy skłon i wybiegłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
    O ja pierdzielę, ja pierdzielę, ja pierdzielę, ale wtopa, ja pierdzielę, chyba nie będzie na mnie za to zły, o nie, Lisa, młotku, coś narobiła~
    Stałam sobie jeszcze parę minutek na korytarzu, przed pomieszczeniem Hong'a, tupiąc nogą niespokojnie i czekałam, aż nauczyciel wyjdzie. W końcu drzwi się otworzyły, a ja znowu ukłoniłam się nisko, i tak trwałam, puki sobie nie poszedł. Dopiero potem, stanęłam przed drzwiami... i nie ma bata, drugi raz tego samego błędu nie popełnię. A co jeśli gdzieś w jego szafie jest jeszcze jakaś nauczycielka? Ej, nie, to by było złe, nie...
    Westchnęłam i zapukałam do drzwi.
    - Teraz mogę? - zapytałam, przez dechę, a gdy dostałam pozwolenie, weszłam do środka z opuszczoną głową, zamknęłam za sobą drzwi i jeszcze przed nim się ukłoniłam lekko, przepraszając za swoją nierozwagę. Dopiero po tym jak się wyprostowałam, spojrzałam na chłopaka, siedzącego za swoim biurkiem.
    - Ale jestem niegrzeczna... - mruknęłam, z zażenowaniem na twarzy. - Ja cię nie mogę, jestem okropna, taki przypał, dobrze, że się tu nie uczę, bo bym mu w oczy nie spojrzała... - wypaplałam na jednym wdechu i zaśmiałam się na końcu z własnej głupoty. - A! Bo ja do ciebie po coś przyszłam, nie? - przypomniało mi się. Podeszłam szybciutko do jego biurka i usiadłam sobie na krzesełku przed nim, na własnych kolanach, przy tym, opierając łokcie o blat. - Jest taka sprawa, sunbae... W liceum dostałam już kilka sugestii, dotyczących zwierzątek. W sensie jest, w sumie całkiem sporo osób, głównie dziewczyn, bo przecież, jak, żeby inaczej, - tu wywróciłam oczami. - które chciałyby mieć zwierzaka w pokoju. A jak u was w tym aspekcie? Nie byliby zainteresowani?

    Lisa

    OdpowiedzUsuń
  6. [Kurde, chciałam wziąć posadę przyszłej żony, ale chyba mnie ubiegli xd Mniejsza, chodź na wątek jakiś fajny, mogą się nawet przytulać, czemu nie, bo mojej zołzie też jest ktoś taki potrzebny :D]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  7. [Matko nie mogę się napatrzeć na to cudne zdjęcie <3 ]

    Dzisiaj był nasz pierwszy dzień w szkole, najpierw musieliśmy się pojawić u dyrektora by tak jakby mu się pokazać i by mógł przejrzeć nasze dokumenty. Od razu dało się zauważyć że nie podobały mu się opinie na nasz temat z poprzednich szkół. Wiedzieliśmy o tym doskonale ale zawsze ratowały nam dupy nasze dobre oceny, więc byliśmy na wygranej pozycji. Wtedy dyrektor tylko westchnął i powiedział nam o jakiej godzinie i gdzie mamy się spotkać z jakimś studentem który nam pokarze co i jak. Wtedy wyszliśmy z gabinetu i zaczęliśmy szukać danego miejsca, najlepsze jest to że te spotkanie miało być za 5 minut! Oni sobie do cholery żartują? Ja wiem że jestem super inteligentny ale aż tak dobrze nie opanuje orientacji w terenie. Po jakiś dwudziestu minutach łażenia w kółko udało nam się znaleźć te pomieszczenie, było zaraz obok pokoju samorządu tak jak mówił staruszek. Już i tak byliśmy spóźnieni więc wolałem sobie darować, uprzejme pukanie tylko po prostu otworzyłem drzwi i weszliśmy do pokoju. Moim oczom ukazał się ciemnowłosy i schludnie ubrany chłopak. Blee jak ja nie lubię takich osób, są zbyt sztywni a ja się z nimi nie potrafię dogadać.
    -To do ciebie przysłał nas staruszek?- Dodałem z wyraźnym niezadowoleniem, od razu mi się nie spodobał. Wydzielał aurę typu "Jestem tu najlepszy gnojki więc nie marnujcie mojego cennego czasu." Szczerze? Gówno mnie to obchodzi czy mu się to podoba czy nie, ale na pewno nie mam zamiaru być miłym.
    Po chwili lustrowania nas wzrokiem niechętnie potwierdził że to o niego chodziło temu dziadzi. Westchnąłem cicho po czym poczułem jak Hoon ciąga mnie za rękaw, spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się. Zawsze myśleliśmy o tym samym i akurat nie mieliśmy zbyt przyjaznych myśli.
    Następnie spojrzałem na chłopaka po czym podszedłem bliżej by go zlustrować wzrokiem.
    -Jesteś psem staruszka?- Dodałem z wyraźnym zadowoleniem, lubiłem mówić to co myślę na głos a on mi właśnie wyglądał na posłusznego kundla. Usiadłem sobie na biurku po czym zauważyłem że były na nim książeczki z regulaminem.
    -To dla nas?- Zapytałem unosząc je w górę, a gdy nie uzyskałem odpowiedzi prychnąłem.
    -Nie są nam potrzebne.- Powiedziałem po czym ładnie i pokazowo rzuciłem jedną do kosza na przeciwko. A drugą rzuciłem młodemu, jak przystało na mojego brata nie cackał się z tym tylko podarł książeczkę i również rzucił do śmieci.
    Akurat nam się nudziło i szukaliśmy nowej zabawy, mój braciszek od razu wyczuł że z nim będzie zabawnie. Dlatego od razu wykroczyliśmy z inicjatywą, tylko ciekawe co na to piesek ?

    Jiyoon <3

    OdpowiedzUsuń
  8. [Dramaty, uwielbiam dramaty. Więc poproszę dużo :P Może być, i że zaczął ją uczyć, czy coś w tym stylu. W sumie nie wiem, dopiero co wstałam, nie myślę xd]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  9. [Fajnie :) Okay, może być, ze zacznie mu zawracać głowę o klub anime, bo uzbiera "tylko" dziewiętnaście podpisów i będzie się wykłócać, że z tego powodu ją w sekretariacie zbyli... A w międzyczasie też i jakieś zwyczajne kawały wywija, bo to w sumie trochę dzieciak, przeżywający swój spóźniony bunt, więc niewinne wygłupy, typu rozrzucenie po całej szkole zdobytego skądś zdjęcia Yonga jako rocznego berbecia w grubych okularach na nosie, niby to zaczytanego w jakiejś opasłej, bardzo poważnej księdze... Jak się nie uda znaleźć, takiego zdjęcia, to je po prostu zrobi ^^... No i oczywiście przypadkiem będzie miała pecha, że pan przewodniczący dowie się, czyja to sprawka...;P Chyba coś w tym stylu ;)]

    Jiyuu

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  10. [hyhyhy, niech będzie. To od czego zaczynamy wątek? I jak w tych ich sprawach? Też dopiero zaczynają, czy już wszystko się kręci? Bo myślę, że takie zaczynianie wszystkiego od początku może być trochę męczące xd]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  11. [Chyba, że odpuśćmy sobie na razie korki. Co Ty na to, żeby Zośka wbiła mu się w nocy do pokoju, bo sama nie mogła zasnąć i przyszła się przytulić. Mogą przez to przegadać całą noc, a rano wezmą się za naukę. Albo nawet i w nocy Twój pan ją może przepytywać XD]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten oto tu oto ten pan przede mną jest tak okropnie sztywny, że czasami to nawet śmieszne. Ale nawet u takiego typa można wyczytać z twarzy, co mu siedzie w głowie. Poważnie, znam się na kamieniach, jak mało kto - trzynaście lat bawiłam się w Makę Pakę z moją mamusią. Kiedy twarz nie mówi, co myśli umysł, to emocje wyczytasz z oczu. Tam siedzi wszystko. Dlatego, kiedy z nim rozmawiam, to zawsze parzę mu prosto w oczy, bo inaczej całej prawdy mi za Chiny Ludowe nie powie. Z resztą to nie tak, że od razu wiem wszystko, kiedy patrzę ludziom w oczy, przecież nie potrafię czytać w myślach... a szkoda... W każdym razie, wiem przynajmniej, czy w danej sytuacji jest na mnie zły, czy obojętny, czy w ogóle co.
    Zmrużył oczy, a ja mimowolnie wygięłam kąciki ust w uśmiechu. To jest zabawne. A jego monolog tak mnie załaskotał w środku, chęcią wybuchnięcia gromkim śmiechem, że musiałam się mocno hamować i uspokajać wewnętrznie. Ale ciągle patrzyłam na niego z odwróconą podkówką na ustach. Nie pokazywałam ząbków, bo by pomyślał, że się z niego śmieję, a już i tak mam świadomość, że moje roztrzepanie go irytuje.
    Skończył. Spojrzał na mnie, ja mruknęłam, ciągle z tym samym uśmiechem na twarzy i pokiwałam głową.
    - Wspaniale. - skwitowałam, prostując się na krześle i usiadłam, jak na dziewczynę przystało. - W takim razie wnioskuję, że zgadzasz się na współpracę pod tym kątem i na najbliższym spotkaniu samorządu będziemy mogli przedstawić plan działania reszcie? - starałam się kurczaki, tak bardzo się starałam brzmieć chociaż w jednej trzeciej tak mądrze, jak on! Nie po to, żeby mu dorównać, nigdy nie chciałabym być taka jak on. Chciałam tylko, żeby było mu przyjemniej ze mną współpracować, a jakbym cały czas sobie żartowała, to by mnie nie lubił. A ja lubię słuchać jego głośnego myślenia, bo wtedy od razu mam lepszy dzień. Do wieczora chce mi się śmiać! Przecież ja czasami połowy z tych wszystkich słów, które on do mnie wypowiada, nawet nie rozumiem, chociaż wychowałam się w tym kraju i edukowałam, jak każdy cywilizowany człowiek. Moja matka nawet się w taki sposób nie wyrażała! Aczkolwiek, ona właściwie rzadko kiedy w ogóle się wyrażała. Szczególnie przy mnie.

    » Przewodnicząca-nim «

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeciągnęła się, przekręcając w łóżku. Oczy skierowała w stronę okna, skąd przez szybę dochodziło blade światło, rzucając się cieniem na podłogę pokoju. Sophie kolejny raz z rzędu miała problem, żeby zasnąć. Na nic zdawało się słuchanie muzyki, liczenie owiec, przykrywanie głowy poduszką, czy zasłonięcie oczu ręką. Po prostu nie potrafiła zasnąć i dlatego rzucała się po łóżku jak jakaś głupia. Rochefort nawet nie miała się do kogo odezwać, bo jej współlokatorka dawno już zasnęła, a gadanie do samej siebie było... cóż, nie na miejscu.
    Wstała cichutko ze swojego łóżka, jedną ręką chwytając bluzę, która leżała na oparciu jej łóżka. Nałożyła ją na ramiona, po czym chwyciła w ręce buty i najciszej jak potrafiła, otworzyła drzwi. Skrzypnęły niemiłosiernie, dlatego też obejrzała się przez ramię. Jej współlokatorka na szczęście spała jak zabita, dlatego też z czystym sercem, że nikogo nie pobudziła, Sophie Rochefort niczym rasowy zbrodniarz wyknęła się niepozornie z pokoju.
    Nie wiedziała, która była godzina, ale zapewne już dość późna, bo nikt nie chodził po korytarzach akademika. Było cicho, cholernie cicho, a jej głupia psychika od razu zaczęła dawać o sobie znać. Ile sił w nogach pognała do wyjścia, przez dłuższą chwilę męcząc się z drzwiami wejściowymi. Oczywiście, zdołała je otworzyć, odkluczając je po prostu, by następnie wyjść przed akademik, wciągając w płuca nocne powietrze. Gdzieniegdzie paliły się jeszcze w pokojach światła, dając tym samym znać, że prócz niej było jeszcze kilku nocnych amatorów bezsenności.
    Swe kroki skierowała do akademika, gdzie mieszkali studenci. Nie wiedziała, czemu akurat pierwszą myślą, jaka wpadła jej do głowy, było odwiedzenie Ji Yonga. Mogła pójśc się po prostu przejść, zwiedzić miasto nocą, zobaczyć coś. Ale ona poszła akurat do niego, choć wiedziała, że nie powinna tak robić. Z resztą, nie wiedziała, co takiego łączy ją z tym studentem, za którym uganiały się prawie że wszystkie dziewczyny z uczelni. Niech to szlag.
    Niecałe dziesięć minut potem stała już w akademiku studenckim. I tak samo jak u niej, tak i tu nie było ani żywej duszy, prócz niej, oczywiście. I tak jak poprzednio, sprintem praktycznie wspięła się na drugie piętro, a gdy stała już na odpowiednim korytarzu, zatrzymała się na chwilkę, by złapać oddech. Te palenie papierosów nie przyniosło jej nic dobrego, prócz tego, że szybciej łapała zadyszkę. Cóż począć.
    Pokój dwieście czterdzieści okazał się zamknięty. Na klucz. Jakby ktoś miał się do niego wkraść, cholera jasna, pomyślała, by chwilę potem zaśmiać się cicho pod nosem, wyciągając z włosów wsuwkę. Tak, nauczyła się tego od kuzyna, nie wnikajny.
    Po raz kolejny, niczym rasowy włamywać, otworzyła sobie drzwi do pokoju Ji Yonga, by chwilę potem wejść cichutko do pokoju, zamykając za sobą oczywiście drzwi. Dwudziestolatek spał, a Sophie pożałowała, że nie wzięła ze sobą telefonu, by zrobić mu zdjęcie. Wyglądał niczym pięcioletni chłopczyk, którego można tylko poklepać po główce, bo jest taki słodki.
    Ściągnęła z siebie bluzę, rzucając ją na ziemię, po czym nie zastanawiając się dłużej, odchyliła kołdrę i położyła się przy Koreańczyku. A że było jej chłodno, i sama była zimna, przytuliła się do niego. To powinno jakoś pomóc go obudzić.
    -Boże, jak oni to robią, że śpią jak kamienie?-mruknęła bardziej do siebie, układając głowę na poduszce.
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  14. [Kombinowanie na siłę jest bez sensu, gdy tutaj od razu wpada do głowy pomysł! Nie przeciągam zatem, Yujin zaraz wlezie mu na głowę, więc się szykuj :D]

    To nie było tak, że chodziła wiecznie naburmuszona. Na stanowisko największej zołzy zapracowała sobie zupełnie innym zachowaniem. Gdy tylko chciała, potrafiła się uśmiechać, potrafiła dużo rozmawiać z innymi dziewczętami, pożyczać ubrania, śmiać się cicho i zasłaniać przy tym wstydliwie usta, potrafiła być urocza. Gdy tylko chciała. Ale w większości przypadków skazana była (i podobało się jej to) na własne towarzystwo. Czasem wydawało się jej, że jest społecznie upośledzona, bo wszystkie kontakty międzyludzkie rozpatrywała w kwestii korzyści i strat. Dopuszczała do siebie ludzi, nie otaczała się murem w widoczny sposób, ale gdy tylko czuła, że ktoś chce być za blisko, nie miała problemów z odcięciem się od uciążliwej osoby.
    Kontakt z panem przewodniczącym był jej w związku z powyższym bardzo na rękę – chłopak mógł wiele załatwić, był pomocny i uczynny, a przy tym nie naciskał na wielką przyjaźń, nie robił absolutnie żadnych wyrzutów i miał swoje życie. Co prawda Jin kilka razy posłużyła za straszaka, gdy niechcianych korepetycji zrobiło się u Jiyonga zbyt dużo, ale była to niewielka cena za możliwość załatwienia sobie dostępu do komputera.
    Zapragnęła tego w momencie, gdy swoim telefonem komórkowym odkryła, że sieć szkolna jest jedną z najlepiej zabezpieczonych, z jakimi miała do czynienia. Nie wiedziała czemu miało to służyć, ale było jej to na rękę. Na rękę było jej też to, że żeby cokolwiek u przewodniczącego załatwić, wcale nie musiała grać kogoś, kim nie jest. Nie musiała być zawsze słodka, nie musiała udawać głupiutkiej, by namówić go na korepetycje, nie musiała kłamać. No prawie. Bo tłumacząc swoją prośbę powiedziała, że chce rozwijać się informatycznie. Co właściwie było prawdą. W każdym razie wystarczyło, że jasno i rzeczowo wytłumaczyła chłopakowi o co jej chodzi i on to zrozumiał. Poniekąd jej zaimponował, bo część osób nie rozumiała ani rzeczowych oczekiwań, ani za dużej ilości elokwentnego słownictw. Jiyong był inteligentny i musiała to przyznać. Zapukała więc do gabineciku przewodniczącego i słysząc zaproszenie, wetknęła głowę przez drzwi.
    -Dzień dobry, seonbae! – przywitała się, zawieszając wzrok na sylwetce zapracowanego chłopaka – Nie przeszkadzam? – choć może i nie nawiązywała przyjaźni w prostym tego słowa znaczeniu, może i chciała usadzić większość ludzi według swojego widzimisię, może i nie rozumiała dlaczego w społeczeństwie panują takie, a nie inne zasady, ale doskonale wiedziała kiedy powinna się do nich zastosować. Wiedziała również kiedy okazywać jawną pogardę dla wszelakich honoryfikatów i zwrotów grzecznościowych, ale gdy zamierzała coś załatwić to się po prostu nie opłacało.

    Seo Yu Jin

    OdpowiedzUsuń
  15. Widać było że ziomka nie da się tak łatwo wkurzyć czy wyprowadzić z równowagi co sprawiało że to było jeszcze bardziej zabawne. Próbował być grzecznym chłopcem ale no my już widzieliśmy takich typów, wystarczy ich dobrze podejść a każdy się wkurwi i wybuchnie. Najlepsze jest to że to niby jest taki piesek staruszka a prawda jest taka że nawet nic nie wie na temat osób które oprowadza po szkole. I co niby to jest kultura? Śmieszne.. Tak się składa że zanim tu przyszliśmy to znaleźliśmy informacje o prawie wszystkich "ważnych" tu osobach, więc można powiedzieć że lekcje bardzo dokładnie odrobiliśmy. Nie byliśmy zwykłymi bliźniakami, stwarzaliśmy tylko pozory że niczego nie wiemy. Prawda jest taka że od razu wybieraliśmy sobie pionki do zabawy tylko Hoon po spotkaniu z nimi stwierdzał czy na pewno warto się pobawić. Można by rzec że jesteśmy jak seryjni mordercy... perfekcyjnie dobieramy swoje następne ofiary. Nie bez powodu w naszym aktualnym domu zyskaliśmy przydomki "Killer".
    Na coś tak ładnego i fascynującego trzeba zasłużyć.
    Przyglądałem się mu jak ten się ubiera i w sumie miałem wylane na to co mówi bo wiedziałem z Hoonem o każdej zasadzie panującej w tej szkole, w sumie to wiedzieliśmy o wszystkim prócz tego jak w środku wygląda budynek, bo przecież coś trzeba zostawić na później.
    Gdy ten skończył swoje przebieranki czy tam ubieranki wyszliśmy za nim i również za nim szliśmy.
    Podbiegłem do niego trochę bliżej po czym spojrzałem i się lekko zaśmiałem.
    -Jesteś pedałem że się tak stroisz?- Dodałem ze śmiechem ale i w sumie z lekkim zaciekawieniem, nie interesowało mnie to czy nas wywalą za nasze zachowanie, najważniejsze jest to że będzie ciekawie.
    Pierw ruszyliśmy i pokazał nam najważniejsze pomieszczenia, typu sekretariat, pokój nauczycielski czy pomieszczenie pielęgniarki. Cholernie mi się nudziło, a Hoon zaczął się już irytować ze mną, wtedy zauważyłem studio nagraniowe i nam obu zaświeciły się oczy. Uwielbialiśmy muzykę a tym bardziej rap, obaj byliśmy w tym dobrzy. Mimo że nasi nowi rodzice proponowali nam jakieś zajęcia z tego, albo wybranie tego kierunku tutaj w szkole to się nie zgodziliśmy.
    Nie rapujemy ani nie śpiewamy po pewnym incydencie...
    Westchnąłem cicho po czym wróciliśmy znów do pieska dalej słuchając jego pieprzenia, wtedy Hoon pociągnął mnie za rękę i wyjął napój z sokiem porzeczkowym... Heh od razu wiedziałem że może być zabawnie, więc on udawał że pije a ja podstawiłem mu sprytnie haka tak by prawie cała zawartość kartonika wylała się na jego jasny pedalski płaszczyk.
    -Upss sorki za twój ciotowaty płaszczyk.-Powiedziałem po czym obaj zaczęliśmy się z niego śmiać, może zachowywaliśmy się jak dzieci ale tak naprawdę byliśmy nimi.

    Jiyoon <3

    OdpowiedzUsuń
  16. [O jaaa, dziękuję ślicznie ♥ tu są wszyscy tacy mili, a tak się stresowałam przed dołączeniem ;;
    I proszę cię, twoje karty są na znacznie wyższym poziomie niż moja!!
    Tak szczerze to nie wiem, którą z twoich postaci bym wolała, Jimin mi bardziej podszedł, ale z drugiej strony Tae potrzebuje kogoś zrównoważonego, a Jiyong być może kogoś, kto od czasu do czasu zaburzy jego harmonijne życie~ Nie wiem... heeelp ;;]

    Taeyong

    OdpowiedzUsuń
  17. [ A więc tak. Po długim czasie rozmyślania w końcu wykliniłam, że skoro Ji ma praktyki w szpitalu, a Nam ma problem z kostką to może zastępował by jej lekarza, ponieważ poszła ona na przegląd :DD Lepszego pomysłu ni mam ;/ ]

    Nam~

    OdpowiedzUsuń
  18. [EMM, CZEMU JA TU JESZCZE NIC NIE NAPISAŁAM???
    Już mam omamy, to się powinno leczyć XDD Ale moje problemy z głową zostawmy, porozmawiajmy o tym panu! <3 Jest... No cóż, perfekcyjny. ///*^*/// I do tego hetero (trochę się zszokowałam, ale chyba kiedyś zrobiłaś hetero postać, o ile dobrze pamiętam XD)
    Uwielbiam go, zaproponowałabym jakiś wątek, ale nie mam pomysłu i czasu ;;; Ale drogi Seo i Jiyounga na pewno się kiedyś skrzyżują, już się o to nie martw! ;>>>]

    Seo

    OdpowiedzUsuń
  19. Westchnęła, spoglądając na chłopaka. Boże, czy oni wszyscy byli tacy spokojni ? Sophie nie wyobrażała sobie, by mogła być taką oazą spokoju, że nie czułaby tych wszystkich emocji, które targały nią na wszystkie możliwe strony. Przekręciła się na plecy, przechylając głowę lekko w bok, po czym uśmiechnęła się delikatnie, unosząc w górę jedną brew.
    — Czy musisz zadawać tyle pytań, Ji? — zapytała, choć dokładnie wiedziała, że powinna zwrócić się do niego pełnym imieniem. Sophie Rochefort ciężko było ogarnięcie tej całej koreańskiej kultury, choć trzeba przyznać, że Ji Yong dawał z siebie wszystko, aby utemperować krnąbrną Amerykankę.
    — Przyszłam do Ciebie, bo nie umiałam zasnąć. Pomyślałam, że to może być całkiem ciekawe doświadczenie, włamać się w nocy do pokoju pana przewodniczącego. Do tego ułatwiłeś mi sprawę, nie domykając drzwi— powiedziała z uśmiechem, kciukiem wskazując na drzwi, które to ona zamknęła od razu po tym, jak znalazła się w pomieszczeniu, po czym przeciągnęła się, podkładając pod głowę ręce.
    — Już tak nie wzdychaj, Hong, krzywdy Ci przecież nie zrobiłam— powiedziała po chwili, siadając również na łóżku. Wyglądał dość zabawnie, taki zaspany i nie do końca rozumiejący, co w jego pokoju robi Sophie.
    — To raczej Ty powinieneś włamywać się do mojego pokoju. Tak jest, wiesz, bardziej romantycznie. Chyba naprawdę muszę Cię wielu rzeczy jeszcze nauczyć — mruknęła bezpośrednio w jego stronę, z zainteresowanie obserwując jego reakcję. Dwudziestolatek nadal wydawał się zdziwiony, jakby nie mógł dopuścić do siebie wiadomości, że ktoś znalazł się w jego pokoju bez pozwolenia. Że ten ktoś, ot tak, po prostu wszedł, moszcząc się na jego łóżku. Sophie jednak to nie przeszkadzało, nie byłaby nawet zdziwiona, gdyby ją wyrzucił, bo ona będąc na jego miejscu, pewnie tak właśnie by postąpiła.
    Przysunęła się do niego, tym samym klękając na materacu, by chwilę później przysunąć usta do jego policzka. Uśmiechnęła się złośliwie, po czym delikatnie ucałowała go, śmiejąc się przy tym cicho.
    — Chcesz iść spać, Ji, czy już nie jesteś śpiący? — zapytała następnie, odsuwając się nieco, by móc na niego spojrzeć.
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  20. [Hej, hej! :D Dziękuje bardzo za miłe powitanie!
    No widzisz, to ja za to podziwiam Twojego Jiyonga za studiowanie medycyny. To jest kierunek na którym nie przetrwałabym nawet dnia XDD
    Dziękuje, cieszę się bardzo że fajnie wyszła ;;;;
    Już dopisuje nowe informacje do kp!
    Na wątek to zawsze jestem chętna XD Pozwól że rozwinę Twoją sugestię. Jeśli mieliby pracować razem, to mogłaby to być jakaś impreza szkolna, konkurs/pokaz artystyczny albo idąc bardziej tematycznie mogłyby się odbywać międzynarodowe dni medycyny gdzie byłyby panele dyskusyjne i spotkania ze znanymi lekarzami, które mógłby prowadzić Jiyong jako przewodniczący i przedstawiciel kierunku medycznego. Oczywiście można wymyślić też coś zupełnie innego jeśli chcesz. :3 ]

    OdpowiedzUsuń
  21. [ A zaczęłabyś ty? ^^ ]

    Nam

    OdpowiedzUsuń
  22. [ Spoczko, nie ma problemu :DD ]

    Nam~

    OdpowiedzUsuń
  23. [Dobra... długo mi zeszło, ale mam koncepcję, wprawdzie mega głupią, więc ostrzegam i oznajmiam, że nie musisz się na to godzić w żadnym procencie XD I myślę, że Jimin bardziej się w to wpasuje, ale to już sama zdecydujesz~
    To tak, Tae by znalazł idealną mrówkę do kolekcji, a Jimin nadepnąłby na nią glanem, bo z tego co pamiętam to je lubi, a w glanach jest przecież tak, że te luki w podeszwie są na tyle głębokie, że Taeyong byłby pewny, że ta mrówka żyje i wpadłby w szał, na siłę zaczął ściągać z niego buta, gotowy do reanimacji. Widzę Tae poważnie pytającego się Jimina, czy gotowy jest zostać pielęgniarką.
    Wybacz, ale nic innego nie wpadło mi do głowy ;;]

    Taeyong

    OdpowiedzUsuń
  24. [Kocham cię za to zdjęcie <3]

    Byłem serio podirytowany że w żaden sposób nawet nie okazał że jest zły o ten płaszcz w sumie co się dziwić pewnie każdego dnia ktoś próbuje go wyprowadzić z równowagi, więc się na to uodpornił. Szkoda tylko że ja nie dam tak łatwo za wygraną i zrobię wszystko by się wkurzył nawet jeżeli miałoby mi to grozić wywaleniem ze szkoły.
    Siedziałem cicho całą drogę do akademika myśląc co mogłoby być najlepszym sposobem ale gdy później to tak przekalkulowałem to nic mi nie pasowało i to było bardzo wkurwiające. Ocknąłem się z tego dopiero jak dotarliśmy pod pierwszy pokój akademika, usłyszałem głośną muzykę co w sumie mi jakoś szczególnie nie przeszkadzało, ale gdy zobaczyłem tego pomiota w drzwiach poczułem wkurwienie. Nie przepadałem za takim typem osób chociaż oni tym bardziej nie lubili mnie, byłem serio zaniepokojony tym że Hoon miał mieć z nim pokój, nie był dobry w nawiązywaniu znajomości i ludzie mogli go łatwo wykorzystać a ja bym ich chyba wtedy wszystkich pozabijał na miejscu. Gdy mój brat miał już tam wchodzić chwyciłem go za rękę i pociągnąłem tak by objąć go ręką po czym morderczym wzrokiem spojrzałem na te ciotę w drzwiach.
    -Pamiętaj.. powiedz tylko słowo a będzie dobrze..- Dodałem po czym go puściłem i pozwoliłem wejść do pomieszczenia, martwiłem się o niego jak cholera i zrobiłbym dla niego wszystko tylko po to by był szczęśliwy. Często słyszałem że zachowuje się jakbym miał jakąś obsesję, ale nic na to nie poradzę... jest moją najbliższą rodziną i jedyną osobą której ufałem ponad wszystko. Westchnąłem cicho tym samym oznajmiając że możemy iść, drzwi się jeszcze nie zamknęły a Hoon i ten chłopak odprowadzali nas wzrokiem. Byłem już serio podirytowany, czemu nie mogłem być z bratem w pokoju? Musieli nas rozdzielać? Czy to serio było konieczne? Byłem na pograniczu wkurwienia a stanu kurwicznego, więc gdy odeszliśmy kawałek to po prostu nie wytrzymałem i musiałem dać upust swoim emocjom. Podstawiłem temu gburowi nogę po czym kopnąłem w plecy tak by nie miał szans i grzmotnął o ziemię, następnię kucnąłem obok niego po czym chwyciłem za włosy i podniosłem tak by móc zobaczyć jego twarz.
    -Ej piesku uważaj jak chodzisz, bo krzywdę sobie zrobisz.- Powiedziałem po czym prychnąłem śmiechem i puściłem jego głowę od razu wstając. Słyszałem śmiech mojego brata który starał się nie parsknąć tam śmiechem. Mówiłem że ze mną się nie zaczyna. Tak czy siak nic mi nie zrobią bo rodzice mają umowę z dyrektorem żeby dać nam jakąś szansę i pierwsze wywinięcie nie skończyło się wywaleniem ze szkoły, więc tak jakby mogłem sobie teraz na to pozwolić. Oparłem się o ścianę po czym włożyłem ręce do kieszeni.
    -Ej kundlu długo masz zamiar tam sobie leżeć? Nudzę się.- Dodałem.

    Jiyoon <3

    OdpowiedzUsuń
  25. [Medycyna kierunek dla wybranych XDD
    Myślę że od przygotowań, ewentualnie jakieś tam ostatnie próby, sprawdzanie czy wszystko działa i czy jest tak jak sobie samorząd zaplanował. :D]

    OdpowiedzUsuń
  26. [Jeśli chcesz, mogę zacząć :)]

    OdpowiedzUsuń
  27. [Nie ma sprawy! :3]

    Międzynarodowe dni medycyny. Wydarzenie, którym żył cały wydział medyczny od paru ostatnich tygodni, ale nie tylko on. Inne wydziały również. W tym wydział Sooyoung, która nie mogła się nie pojawić na takiej „imprezie”. Nie ze względu na tematykę, a ze względu na skomplikowaną organizacje całego przedsięwzięcia. Mikrofony, mikroporty, obraz, światło, dźwięk. Wszystko musiało chodzić, jak w zegarku. Deadline zbliżał się nieubłagalnie, część znanych osobistości przybyła już na wyspę i w oczekiwaniu na rozpoczęcie wydarzenia, które miało nastąpić na dniach, zwiedzało okolicę, zachwycając się tym, z jakim rozmachem zostały stworzone placówki edukacyjne. Sooyoung od paru dni zarywała noce, dopieszczając szczegóły takie jak formaty filmów naukowych, czy też animowane intra, które miały być puszczane w ramach promowania wydarzenia. Dziś udała się na sale, w której miały odbywać się panele dyskusyjne by sprawdzić czy jest jeszcze coś, co pominęła.
    Po otwarciu sali, weszła po schodach od razu na samą górę, do jej królestwa. Reżyserka. Miejsce w którym znajdowały się wszelkie projektory, miksery dźwięku, przełączniki światła. Prościej mówiąc. Kable, guziki i suwaki. Ściągnęła szybko płaszcz i szalik rzucając go na krzesło. Otworzyła szufladę pod biurkiem by wyciągnąć mikrofony. Włączyła każdy, sprawdzając poziom baterii.
    -To nie wystarczy. -westchnęła głośno pod nosem, widząc że baterie nie były w pełni załadowane, a nie mogli dopuścić do tego, żeby w środku jakiegoś panelu przestały działać mikrofony. Wiedziała, że musi poinformować przewodniczącego o tym, że samorząd do kosztów musi doliczyć zakup baterii. Spoglądnęła na godzinę. Widząc że Jiyong ma niedługo przyjść, sprawdzić czy wszystko ma ręce i nogi, machnęła ręką odkładając mikrofony na bok. „Przekaże mu jak przyjdzie” przeleciało jej przez myśl, po czym zajęła się włączaniem reszty sprzętu, w celu uchwycenia ewentualnych usterek.

    OdpowiedzUsuń
  28. -O! Dobrze, że jesteś. – wychyliła się znad monitora, schodząc z reżyserki w stronę przewodniczącego. -Mikrofony nie wytrzymają do końca, trzeba kupić zapas baterii. Mikroporty są sprawne, dźwięk działa, ale jak możesz zauważyć…-przerwała wskazując na reflektor za nim, który podświetlał standee z plakatem promującym wydarzenie.
    -Zepsuł się reflektor, nie wiem jeszcze czy kabel gdzieś nie styka, czy musimy kupić nowy. Jestem w trakcie sprawdzania tego. -mruknęła, wlepiając wzrok w przedmiot.
    -Poza tym chyba wszystko w porządku, będzie można niedługo zacząć próby. -wróciła wzrokiem do Jiyonga, posyłając mu pełen optymizmu uśmiech.
    -Jeśli masz czas to możesz przećwiczyć swoją przemowę. Przygotuje Ci mikrofon i przy okazji sprawdzę, na ile musimy ustawić głośność, żeby cała sala Cię słyszała. -oznajmiła wchodząc z powrotem na reżyserkę. -No i też nie możemy przesadzić w drugą stronę. Naszym gościom i uczniom nie może rozerwać bębenków od natężenia dźwięku. Rozumiem, że będą chcieli Cię słuchać, ale głuchoty chyba w pakiecie nie będą mieli ochoty przyjąć. -zaśmiała się pod nosem, przeglądając kolejne kable. Gdy docisnęła już wszystkie, sprawdzając czy są porządnie podłączone, wróciła do panelu odpowiedzialnego za światło. Zaczęła przesuwać suwak przypisany reflektorowi w górę. Ten zaś zamiast się powoli się zapalać, zasyczał, zamrugał parokrotnie i wyłączył się z hukiem.
    -Wiesz co…chyba jednak musimy kupić nowy reflektor.

    OdpowiedzUsuń
  29. Patrzyłam na niego z lekkim uśmiechem i wyczekiwaniem. Czekałam i czekałam... Nawet minuta nie minęła pewnie, ale dla mnie to była wieczność. Prawie czułam, jak mi twarz drętwieje. I kiedy tak mu się przyglądałam, nagle on wyciągnął w moją stronę swoją bladą rękę, na którą automatycznie przeniosłam swój wzrok, a uśmiech zniknął z moich ust. Bo wiedziałam, na co się zapowiada. Długo nie musiałam czekać, moje włosy w mgnieniu oka zostały roztrzepane przez jego kościste palce (no, trochę koloruję, ale ciii~). Zamknęłam oczy na moment, z taką miną, jakby coś we mnie, w środku miało zaraz wybuchnąć. Nie było aż tak źle, co prawda, ale jednak musiałam wziąć kilka oddechów, by nie pisnąć w odwecie za jego gest.
    Moje piękne, farbowane - albo raczej rozjaśniane - włosy koloru blond, niestety przez to, że były pozbawione naturalnego swojego koloru, do tego często prostowane mocno ucierpiały i teraz, jeśli ich nie ułożę odpowiednio, to one ułożą się same. Problem w tym, że każdy w inną stronę, a to nie wygląda zbyt ładnie. Więc teraz, jak je roztrzepał, tak zostały, wyglądałam pewnie jak strach na wróble.
    Człowiek w mundurku studenckim usiadł przede mną i zaczął znowu nawijać tym swoim naukowym językiem, z którego ni cholery nie rozumiałam (w zasadzie tylko dlatego, że w ogóle go nie słuchałam), a ja starałam się ułożyć grzywkę i resztę włosów znowu tak, jak ułożone być powinny.
    Wtedy dopiero westchnęłam ciężko i popatrzyłam na Jiyong'a-sunbae, skupiając na nim swoją uwagę.
    zarys planu, zestawić koszta... znwowu zachciało mi się śmiać i ledwo powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem. Jednakże, kiedy westchnął i zaczął mówić po ludzku, zaśmiałam się cicho.
    Pokiwałam głową, zgadzając się na wszystko, co powiedział.
    - Jasne, pewnie. Pobiegam, polatam, potańczę, co zechcesz, nawet mogę ci to potem zredagować śpiewająco. - zapewniłam wesoło. - To na kiedy ja mam ci tę ankietę przynieść? Dzisiaj i jutro będę miała zajęcia dosyć długo i jeszcze muszę wypełnić parę... teczek... Ja nie wiem, skąd mi się to wzięło na biurku! Jeszcze wczoraj wszystko miałam pokończone. Wszystko wina tych pierwszaków, ambitni ludzie się porodzili, no. Więc... Może na pojutrze? Co ty beze mnie zrobisz przez te dwa dni... - westchnęłam teatralnie. Po czym, uświadomiwszy sobie to, dodałam - no pewnie wszystko... Ja tylko przeszkadzam. - uśmiechnęłam się przepraszająco i popatrzyłam znowu na niego. A wtedy skłoniłam się znowu, w ramach przeprosin za... bycie mną. No cóż.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  30. Spojrzałem na niego z wielkim zaciekawieniem gdy się tak podnosił, liczyłem na jakąś złość czy wkurzenie no jakąkolwiek reakcje a tu chuj. Serio się na nim zawiodłem i w sumie na swoich umiejętnościach też, ale czy była to wina moja czy tego pieska który nie ukazuje żadnych emocji?
    Nie rozumiałem zioma więc tylko westchnąłem po czym poszedłem za nim.
    -Nudny jesteś.- Powiedziałem bez jakiegokolwiek wzruszenia.
    Co ja miałem na to poradzić nie jestem jakimś jasnowidzem, ale też nie sądziłem że on będzie taką ciotą i zakończy to właśnie w ten sposób.
    Nim zdążyłem zareagować a cokolwiek usłyszałem głos mojego brata.
    -Jiyoon zaczekaj.- Powiedział a ja się odwróciłem, mogłem jednak się nie odwracać bo jak to zrobiłem to oberwałem z pół obrotu z kopa w brzuch i mnie wyjebało na ścianę w efekcie.
    Mój kochany braciszek podszedł do mnie i kucnął szepcąc mi na ucho.
    -Ty tępy debilu, jak cię wypierdolą to zostanę sam a jak mnie tu zostawisz to cię kurwa własnoręcznie wykastruję, rozumiesz?!- Warknął do mnie z mordem wypisanym w oczach po czym chwycił mnie za wraki i szarpnął tak bym wstał i stanął przed tym kundlem.
    -Ja przepraszam za moje zachowanie ale Jiyoon ma tobie coś do powiedzenia.- Powiedział ze sztucznym uśmiechem a ja tylko żałowałem że nie jest potulnym barankiem jak kilka minut temu. Spojrzałem na tego psa i wziąłem głęboki oddech bo musiałem się serio mocno ugryźć w język.
    -Emm przepraszam za moje zachowanie i za to co przed chwilą zrobiłem, wezmę na siebie karę za to tylko nie idź z tym do staruszka.- Dodałem po czym przyglądałem mu się uważnie.

    Jiyoon <3

    OdpowiedzUsuń
  31. Wyprostowałam się i patrzyłam na niego, ale już nie w jego oczy, bo mimo wszystko po przeprosinach nie powinno się tego robić tak od razu. Skoro okazujesz skruchę, to oczywiste, że jest jakiś powód i należy się za niego wstydzić. A ktoś kto się wstydzi, nie patrzy ludziom w oczy, nie z odwagą.
    Wysłuchałam pierwszej części jego wypowiedzi i pokiwałam głową.
    Kiedy nagle dopowiedział to drugie. Przez co podniosłam, zaskoczone spojrzenie na jego twarz i przez chwilę tak mu się przyglądałam.
    W zasadzie, to nie spodziewałam się po nim, że mógłby w taki sposób mi odpowiedzieć. Większość osób odebrałaby to za jakiś rodzaj żartu i właściwie, nie było to coś, co szczególnie mnie bolało. Lubię siebie. Lubię to, że mogę biegać, jak szalona, śmiać się, jak naćpana, krzyczeć, jak pijana i wszystko to na trzeźwo - bo nie uważam, by alkohol był mi potrzebny do szczęścia. Więc moje roztargnięcie też jest dobre. Żyję we własnym świecie, odciętym od realiów, jakie panują wszędzie wokół mnie, chcę być szczęśliwa. Chcę być szczęśliwa.
    Nie chcę tylko być ciężarem. Nie chcę niszczyć, chcę budować, być pomocą, kimś, kto wspiera i daje nadzieję. Dlatego zdziwiło mnie to, co powiedział. Bo wydawało mi się, że tacy ludzie, jak ja go irytują i przeszkadzają. Na początku naszej współpracy strasznie się bałam, że nie będzie mnie akceptował, to też starałam się być jak najbardziej odpowiedzialna i grzeczna. Nawet jeśli nie wychodziło mi to najlepiej.
    Po jego słowach napadło mnie stado myśli typu "a nie za dużo gadam?", "zabieram ci masę czasu bezsensownymi opowieściami", "próbuję przekazać dziesięć wątków na raz, jak to dobrze ci się ze mną pracuje? Serio?!"
    Ale nie powiedziałam ani jednej z nich. Faceci tego nie lubią. Kiedy mówią dziewczynie komplement, ona powinna go przyjąć, a nie wątpić, czy zaprzeczać. Skoro tak mówi, to musi być prawda.
    Uśmiechnęłam się promiennie i pokiwałam głową.
    - Nae. W takim razie ja już sobie pójdę. - powiedziałam, podnosząc się z miejsca. - Do widzenia. Miłego dnia~ - powiedziałam, skinąwszy lekko w jego stronę i wychodząc pomachałam mu na pożegnanie.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  32. -Pewnie, od tego tu w końcu jestem, prawda? -Odparła, co jakiś czas przenosząc wzrok z panelu z suwakami na poszczególne reflektory. Myśląc o godzinie, w której miała odbyć się próba oraz o ilości rzeczy jaką Sooyoung musi jeszcze wykonać przed rozpoczęciem wydarzenia, przez głowę przebiegała jej jedna myśl. „Dlaczego nigdy nic nie działa tak jak powinno?! Aish…zawsze te ostatnie dni muszą być takie stresujące…”.
    -Trzecie…dziesiąte..Pewnie jak pójdę, to po drodze zepsuje się jeszcze piąte bo to stanowisko ma swoje humorki, mówiąc szczerze. Próba o piętnastej jak najbardziej mi pasuje, jest tyle do zrobienia, że założę w tej sali obóz niedługo, także nigdzie się nie wybieram. -roześmiała się, sprawdzając czy projektory działają sprawnie.
    -Aaa i dopisz proszę jeszcze baterie do pilotów od projektorów. Lepiej być gotowym na wszystko. – dodała o wiele poważniejszym tonem, spoglądając w jego stronę.
    -O czym jeszcze mówiłeś? Mikrofon na auli? Dobra…Coś jeszcze? Jeśli tak, to mów teraz bo potem już będzie za późno. Nie mamy wiele czasu. -Wyciągnęła telefon z torby, wsadzając go do tylnej kieszeni spodni, mając zamiar zostawić rzeczy w reżyserce i iść sprawdzić lampy, które zostały wspomniane.
    -No i jak dostaniesz od samorządu na nowy reflektor to daj mi od razu znać bo będę musiała po niego pojechać. -Mruknęła, wypinając popsuty reflektory by wynieść go z sali.

    OdpowiedzUsuń
  33. Słuchałem początku jego wypowiedzi ale już od samego początku mi się nie podobało. Wiedziałem że twarda z niego sztuka i nie będę miał z nim zbyt łatwo a wręcz przeciwnie czułem właśnie że przez tego zioma będę miał przesrane do końca życia. Nie lubiłem takich sytuacji a tym bardziej przepraszać jakiś dupków tylko za to że dobrze się bawiłem. Co z tego że mu się to nie podobało, ja tam miałem inne zdanie na ten temat. Nie lubiłem osób które myślały że jeżeli mają jakieś zasrane znajomości to wszystko im można.
    Prawda jest taka że gdyby zaczerpnął trochę prawdziwego gównianego życia to już by się tak nie wywyższał.
    Patrzyłem na niego z coraz większym wkurwieniem na twarzy... że niby ja zagrożeniem dla innych osób? On chyba sobie do jasnej cholery żartuje!
    -Jak mnie ktoś nie wkurwi to będzie git..-Mruknąłem cicho pod nosem, nawet nie wiedziałem czy to usłyszał. W sumie i tak mnie to nie obchodziło, ogólnie miałem w dupie czy mnie wywalą ale był jeden mały problem. A mianowicie był nim mój brat którego nie mogłem samego tu zostawić, nie wybaczył by mi tego i ja sobie również.
    Na jego kolejne słowa podniosłem głowę w górę, nie sądziłem że tak szybko się na to zdecyduje. Może mój urok osobisty go przekonał czy coś? Ehh Nie Yoon ogarnij dupę.
    Na jego pytanie kiwnąłem tylko głową, czy on serio w cuda wierzy? Ludzie nie zmieniają się od tak z dnia na dzień to jest wręcz nie możliwe i udowodnione naukowo!
    No i zamarłem... Czy ja serio usłyszałem słowo piwnica? On sobie żartuje? Błagam powiedzcie że tak albo że się przesłyszałem i tak naprawdę tego nie słyszałem...
    Nie mogłem mu pokazać że mi to nie pasuje, bo zaczął by coś podejrzewać. W końcu westchnąłem przeczesując dłonią włosy.
    -Ehh no dobra.. Przyjdę jutro..-Powiedziałem po czym zrobiłem krótką przerwę, nie wiedziałem czy mam mu coś jeszcze powiedzieć czy nie ale podobno powinienem podziękować czy coś? Na razie tego nie zrobię bo nie jest jeszcze na to pora.
    Ruszyłem dalej w stronę korytarza, następnie odwróciłem się do niego lekko.
    -To pokażesz mi w końcu mój pokój czy będziemy dalej tak tu stać?- Dodałem. Serio irytowała mnie ta cała sytuacja ale nie mogłem nic z tym zrobić jak tylko się zgodzić na żądania tego pieska.. Coś czuję że będzie ciekawie... Ruszyliśmy dalej i w końcu pokazał mi mój pokój a gdy to zrobił, dodałem ciche "Dzięki." a ten sobie poszedł. Trochę ogarnąłem się w terenie, rozpakowałem rzeczy, spotkałem się z młodym by jeszcze trochę pogadać i poszedłem spać, na dzisiaj miałem dość. Następnego dnia wstałem dosyć wcześnie i poszedłem na lekcje, chyba pierwszy raz zauważyłem że to co mam na lekcji nie jest aż tak łatwe, więc przywitałem się ładnie z moją klasą coś typu "Nie próbuj mnie denerwować bo zginiesz.". I tak minęły mi początkowe lekcje,bez stresu czy czegokolwiek innego. Niestety zbliżał się koniec ostatniej lekcji a ja wiedziałem że muszę pójść do pokoju pieska. Usłyszałem dzwonek i zmarnowany poszedłem tam. Najgorsze jest to że droga tam jest długa a miałem wrażenie jakbym był tam w dwie minuty, okropne uczucie.. Wszedłem do środka a on już tam był więc tylko oznajmiłem mu że przyszedłem.

    Jiyoon <3

    OdpowiedzUsuń
  34. Z rana dostałam od dyrekcji zwolnienie z dnia po trzeciej lekcji tańca. Wszyscy nauczyciele zostali mailowo powiadomieni o mojej nadchodzącej wizycie na ich zajęciach, więc mogłam bez stresu wejść do innych klas na lekcje, zająć im pięć minut i przeprowadzić ankietę dotyczącą trzymania zwierząt w akademikach. Jak na ilość kierunków, klas i wydziałów w naszym liceum, zeszło mi to dosyć szybko. Niestety na liceum się nie skończyło, bo mieliśmy jeszcze budynek studencki. Tam już nie było tak kolorowo. Niektórzy wykładowcy prosili, bym jeszcze "chwilę" zaczekała, bo oni muszą koniecznie przekazać im jeszcze kilka bardzo ważnych informacji. I tak zeszło mi z godzinę więcej, niż planowałam.
    W końcu zebrałam wszystkie głosy i wróciłam do swojego gabinetu. Podliczyłam je kilka razy, by się upewnić, że wynik jest prawidłowy. Jak się okazało trzy razy się pomyliłam, co oczywiście niczym zaskakującym nie jest. I tak oto skończyłam około godziny siedemnastej. Przez swoje "wtyki" dowiedziałam się, gdzie aktualnie może się znajdować pan przewodniczący i prędko udałam się w tę stronę.
    Weszłam do przychodni, rozglądając się dookoła, w poszukiwaniu swojego sunbae. Cieszyłam się, że to już koniec i mogłam mu oddać te papierki. A po tym od razu polecę do swojego pokoju, do swojego łóżeczka, pod kołderkę, posłucham Aliny Baraz "fantasy" i zasnę w tak dobrym nastroju. Zmęczona i zadowolona z siebie.
    W końcu dojrzałam na drugim końcu jednego z korytarzy chłopaka, do którego tu przyszłam. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i pomachałam do niego. Po chwili podeszłam do niego (bo z tego, co wiem, to po szpitalu się nie biega), trzymając kopertę z wynikami w obu dłoniach, przed sobą.
    - Dobry wieczór. Jak się masz? Co robisz? Masz przerwę? Mogę ci chwilę zająć? Mam wyniki ankiety. - powiedziałam, unosząc na końcu papierek przed swoją twarz. Wystawały mi spod niej tylko roześmiane oczy.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  35. Bez żadnego słówka grzecznie udałem się za nim, nawet wolałem nie wdawać się z nim w żadną dyskusję bo jeszcze by się okazało że obraziłem go słownie czy znieważyłem, chuj wie co tam jeszcze.Był dla mnie typem do którego wolałem się nie zbliżać i nie mieć kompletnie nic wspólnego, coś czułem że jedyne co przy nim zyskam to ból głowy i stan kurwiczny na pograniczu z objawami psychopatycznymi. No dosłownie ja tego zioma nie ogarniam! No bo jak można być ciągle takim ziomem bez wyrazu i bez jakichkolwiek uczuć wypisanych na twarzy? Ja rozumiem że ja jestem kompletnych chujem ale mam jakieś uczucia... skąd to wiem? Może stąd że mam brata którego kocham? O kurde proszę państwa zapiszcie to gdzieś bo pojawiło się to słowo, co z tego że w myślach ale jednak! Brawa dla mnie. Poszliśmy w kierunku liceum które było kawałek, w sumie ja nie ogarniam czemu musiałem pierw pojawić się u niego w gabinecie zamiast od razu pójść pod budynek... ehh tylko więcej z tym roboty.
    Weszliśmy do szkoły, bez wzruszenia olałem dziadka i zszedłem za pieskiem do piwnicy... brrr na samą myśl mam ciary! Kurwa kto wymyśla takie miejsca jako kary? Już bym wolał by mi kazali toalety sprzątać... (Od aut.To już jest mega desperacja xD) Rozglądnąłem się dookoła i już mi się tam nie podobało, najchętniej od razu bym stamtąd spierdolił najdalej jak się da... Ja chyba serio przestanę z nim zadzierać jak mam znowu skończyć w piwnicy.
    Stałem i starałem się zrozumieć co piesek do mnie szprecha ale byłem zbyt mocno zajęty tym by patrzeć czy nigdzie obok mnie nie ma pająków czy szczurów i innych okropnych stworzonek. Jak tak go słuchałem to się serio zacząłem zastanawiać czy oni serio tu sprzątają czy udają, no bo gdyby było tu sprzątane to nie musiałbym chyba aż tyle robić?
    W sumie bez sensu cokolwiek kalkulować, lepiej bym coś z tym zrobił i szybko sobie stąd poszedł. Ale serioo nie podoba mi się to!
    -Masa? To mało powiedziane, tu jest od zajebania roboty!-Warknąłem wkurzony i kopnąłem pobliskie pudła, gdy nagle z pod nich wypełzły dwa czy trzy szczury.
    -AAAA! KURWA ZABIERZ TO ODE MNIE!!!!!!!- Wydarłem się z przerażeniem po czym nie wiem jakim cudem wskoczyłem na tego pieska obejmując go nogami w pasie i mocno przytulając.
    -Pierdolę to! Nie będę tego robił, nooo. Zabierz to cholerstwo ode mnie!- Powiedziałem z przerażonym i prawie lamentującym głosem, kurczowo się go trzymając, cały się trzęsłem.... coś czuję że będę tego żałować...

    Jiyoon<3

    OdpowiedzUsuń
  36. -O rzutniki się nie martw. Zapisałam ustawienia, musiałby ktoś je ręcznie przestawić, żeby coś się stało.-wyjaśniła, wypinając reflektor z prądu. Wiedziała, że jako przewodniczący musiał się upewnić czy wszystko jest gotowe, ale nie sądziła, że będzie wypytywał o każdy szczegół, nawet tak oczywisty. Sama jednak uważała, że dbanie o detale przy pracy jest potrzebne, więc jego dociekliwość zupełnie jej nie przeszkadzała.
    - A nikt poza mną nie ma dostępu do sprzętu. -dodała chłodniejszym tonem, który wynikał z jej zmęczenia. Takie wydarzenia, były niezwykle męczące dla osób pełniących takie funkcje jak Sooyoung. Przygotowywanie filmików, animacji, noszenie i ustawianie sprzętu, dobieranie dźwięków czy oświetlenia, naprawianie wszystkiego co padnie i wiele innych rzeczy spoczywało na jej barkach, a nieprzespane noce stawały się codziennością.
    -Pojedzie? To dobrze, mogę w takim układzie sprawdzić te stanowiska, o których mówiłeś, to jak go przywiozą to gdzieś mnie tam pewnie znajdziesz.-mówiąc to zwinęła kabel reflektora, podnosząc go później z podłogi.
    -Dziękuje. -uśmiechnęła się lekko, przechodząc przez drzwi.
    -Nie wiesz kto ma może klucze do piwnicy? Musiałabym tam odnieść ten reflektor…-westchnęła, wiedząc że mogła pomyśleć o tym wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  37. [W sumie Jiyuu od jakiegoś już czasu próbuje wykombinować, jak może sobie dorobić do stypendium. a że nie bardzo wiedziałam, co jej na to odpowiedzieć, to poradziłam jej, by zapytała Jiyonga... a przy okazji pownerwiała go trochę, jak to się tak ochoczo zobowiązała ^^ No więc póki mnie trochę nosi, a młoda naprawdę zamęcza mnie pytaniami, to zacznę... xD]

    Mattaku, kto ustalał wysokość tego stypendium? Za to się normalnie ledwo da pożyć... Okay, faktycznie trochę przesadziłam, kupując te wszystkie kamerki, mikrofony i program do nagrywania dźwięku, ale to się nazywa "inwestycja długoterminowa". Zamierzam prowadzić vlog i nagrywać różne covery, to może zarobię na reklamach, albo czym... Nie ogarniam do końca jak to działa, ale przynajmniej będzie zabawnie. Zresztą zanim coś z tego wyjdzie, naprawdę powinnam sobie chyba jakoś dorobić do stypendium... Pytanie tylko: czy można, bo w niektórych tego typu szkołach uczniowie mają dosłownie zakaz szukania dorywczej pracy, pewnie po to, by nie odrywali się od nauki... albo po prostu by dzieciakom utrudnić życie. Ciekawe, czy tutaj też jest ten bzdurny przepis...
    Kiedy zapytałam koleżanki z klasy, to tylko spojrzały na mnie jak na wariatkę, zupełnie nie rozumiejąc po co mi ta wiedza. 'Taku, jeśli tak inteligentna jest elita tego narodu, to ja marnie to widzę... Jedna przynajmniej była na tyle ogarnięta, by zaproponować, że zagada z przewodniczącym samorządu studenckiego, przy okazji rozwodząc się z pozostałymi kumoszkami nad tym, jak rzekomo jest on przystojny. Taak, no ja wiedziałam, że zawsze mogę liczyć na bezinteresowną pomoc, ale nie chcąc sprawiać dzieciakom kłopotu, sama postanowiłam to załatwić.
    Po zajęciach poszłam na uniwerek, szukając pana Przystojniaczka, który rzekomo powinien umieć mi doradzić. Popytałam kilka osób i dzięki temu trafiłam pod drzwi jednej z sal. Zapukałam i nie czekając na proszę zajrzałam do środka, a gdy to zrobiłam moim oczom ukazała się prawie pusta sala, a w niej siedzący za stolikiem, zakopany po uszy w papierzyskach "szanowny pan przewodniczący"... Facet wyglądał na sztampowego lalusia i do znudzenia układnego, uosabiającego wzór wszelkich zalet, grzecznego chłopca... Może i miał ładną buźkę, ale to stanowczo nie mój typ.
    Tak mi przypominał Michiru, mojego idealnego, ukochanego przez całą rodzinkę, najstarszego brata, że z miejsca poczułam do niego bezinteresowną, szczerą i (to dopiero się okaże czy wzajemną) antypatię.No cóż, nie muszę go lubić, tylko zdobyć od niego strategiczne informacje.
    -Anou... cześć, Jiyong-sunbae? - zagadałam nieco niepewnie. Trochę się jeszcze gubiłam w tych koreańskich "ogonkach", więc nie byłam pewna, czy używam właściwego. Japońskie zwroty grzecznościowe są sto razy łatwiejsze do opanowania, słowo daję!

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  38. Na jego słowa spojrzałem na niego jak na debila. Rozglądnąłem jeszcze raz po pomieszczeniu i znów spojrzałem na niego.
    -Pogięło cię? Mam tu zginąć?-Dodałem pół żartem pół serio.
    -A co jeżeli ja tu zginę? Chcesz mieć jednego ucznia na sumieniu? No weź! Serio muszę to robić?- Jęknąłem rozżalony i zły na całą sytuację. Nie dość że będę miał przesrane bo widział mnie w tak żenującej sytuacji to jeszcze mam sprzątać jakąś brudną piwnicę z multum szczurów na karku. Byłam zły i to serio.
    Widziałem że z nim nie mam szans, no i że nic mu nie przetłumaczę i że i tak będę musiał to zrobić.
    -Jak zrobię to wszystko jeszcze dzisiaj to nie będę musiał robić tego jutro prawda?- Dodałem dosyć pewny siebie, bo w sumie chciałem mu udowodnić że dam radę. Wtedy też zauważyłem jak kiwnął tylko głową i usiadł na krześle. Od razu dało się zauważyć że nie wierzy mi w moje umiejętności i w to że zrobię to jeszczę dzisiaj. Westchnąłem zdeterminowany i podwinąłem rękawy od bluzy od razu biorąc się do roboty.
    Pierw zająłem się przenoszeniem kartonów, którę nie dość że były ciężkie jak cholera to były normalnie wylęgarnią pająków! Nie dało się nie słyszeć moich pisków i momentów kiedy upuszczałem coś bo nagle zobaczyłem pająka bądź szczura. Kartonów i gratów było tam multum a ja już po prawie trzech godzinach miałem dość i byłem zmęczony.
    Już ogarnąłem większość rzeczy, przy okazji od razu zamiatając i czyszcząc tak bym miał jak najmniej roboty na koniec. No i nareszcie został tylko jeden karton, który jak bym przeniósł to miałbym w sumie koniec roboty. Był otwarty ale nie robiło mi to większej różnicy, po prostu go chwyciłem i chciałem podnieść, gdy nagle ze środka wypełzł mi ogromny pająk, wielkości mojej dłoni prosto przed twarzą.
    -KURWA MAĆ!- wydarłem się z ogromnym przerażeniem po czym odskoczyłem, ale źle stanąłem i grzmątłem o regał na którym były dosyć ciężkie i niezbyt bezpieczne rzeczy.. regał się zachwiał a ja po prostu z przerażeniem zamknąłem oczy, bo i tak nie zdążył bym uciec...

    Jiyoon <3

    OdpowiedzUsuń
  39. Podałam mu kopertę z papierami dotyczącymi ankiety w środku i wsunęłam dłonie do kieszeni marynarki mojego pięknego (ekhem wcale nie ekhem) mundurka. Zabierając ode mnie wyniki, widziałam, że się uśmiechał. To jakoś w dziwny sposób przyciągnęło moją uwagę nieco bardziej i bezwiednie zaczęłam oglądać jego twarz. Zazwyczaj tego nie robiłam, ale może to po prostu kwestia pory dnia i roku? Taki głupi sentymentalizm i romantyzm mi się włączył. Obserwowałam kształy jego oczu, brwi, które ledwo wystawały spod starannie ułożonej grzywki, opadającej mu na czoło. Miał śliczną, wyraźnie zarysowaną linię szczęki, a usta... usta miał takie, o których pewnie niejedna dziewczyna marzyła, by chociaż dotknąć opuszkiem palca. A ja? Ja bym mogła... dotknąć ich nawet i kciukiem. No co, jest słodki, prawdopodobnie najprzystojniejszym facetem w całej szkole, jak miałby mi się nie podobać? Mimo wszystko też jestem kobietą, czasami zastanawiam się, jak by to było mieć chłopaka, przytulać go, całować i tak dalej. A że z nim spędzam zdecydowanie najwięcej czasu spośród wszystkich chłopców w GBS, to chyba normalne, że całkiem za nim przepadam. I chciałabym, żeby on przepadał za mną... może nie jakoś za bardzo, ale tak trochę...
    Zamrugałam szybciej, czując, jak chłopak głaszcze mnie po głowie. Najpierw uniosłam oczy tak wysoko, jakbym chciała zobaczyć miejsce, którego dotykał, a potem na niego, unosząc jedną brew wyżej od drugiej. Szybko jednak uświadomiłam sobie, że to niepoprawne i potrząsnęłam głową, przywracając na nią typowy dla mojej osoby uśmiech. Na koniec jego wypowiedzi zgodziłam się z nim, kiwnięcie głowy i przez chwilę milczałam.
    - A może chcesz podzielić się ze mną jeszcze kawałkiem swojej pracy? - zapytałam, wskazując palcem na kopertę. - Wiem ile masz na głowie, musi ci być ciężko to wszystko ogarniać. Szkoła, praktyki, samorząd, korki, dodatkowe, nie mam zielonego pojęcia, jak sobie z tym radzisz, ale lepiej, żebyś nie przemęczał się zbytnio. Inaczej będę się martwiła, a prawdziwy gentleman nie powinien martwić kobiety. - uniosłam brwi w górę, tak samo jak i ramiona, starając się wyglądać przekonywująco.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  40. -Dzięki - uśmiechnęłam się równie szczerze i przyjaźnie co ten typ (czyli tylko z uprzejmości) i usiadłam na wskazanym miejscu.
    -Chciałam poszukać sobie jakąś pracę po szkole. W regulaminie nie mogłam nic znaleźć na ten temat, czy można, czy nie można... Ja nie wiem kto to w ogóle pisał, ale zrobił to chyba specjalnie tak, by przeciętny dzieciak nie mógł z tych wszystkich ustępów i paragrafów nic konkretnego zrozumieć. Albo by w ogóle nie próbował czytać i był ciemny jak tabaka. No bo poważnie! Eeto... W każdym razie... jeśli można, to gdzie bym mogła szukać pracy? Moje koleżanki też nic o tym nie wiedzą, ale poradziły, bym zapytała ciebie. No z tego co mówiły, to po prostu nikt nie wie o GBS tyle, co ty, więc... no, w każdym razie... wiesz coś o tym? - paplałam trochę nerwowo, pozwalając sobie na coś bliskiego słowotokowi.
    Niektórych moje gadulstwo denerwuje, więc zwykle staram się nieco pilnować i hamować... i z tego powodu tym razem się nie hamowałam. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałam, że byłoby zabawnie spróbować wyprowadzić tego typa z jego uprzejmej, statecznej, wystudiowanej, profesjonalnej równowagi. I to nie robiąc nic obiektywnie złego, by nikt mi nie mógł nic zarzucić i bym nie wpadła w kłopoty... Najwyżej będę musiała naprawdę sama zacząć szukać, albo po prostu zapytać w szkolnym sekretariacie, albo może pogadać z Lisą-rin, jeśli typ się wpieni i złośliwie mi nie da potrzebnych informacji. Ale raczej zakładam bardziej optymistycznie.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  41. -Ja nie wierzę, poważnie? Nikt jeszcze o to nie pytał...? Okay, jestem wyjątkowa. Kurde, super... nie ma co! - To ja chciałam tego typa nieco zbić z tropu, ale właściwie stało się dosłownie odwrotnie. - Okay, to nie tak, że narzekam... daję radę swobodnie się utrzymać za stypendium, jeśli jestem rozsądna, ale nim się obejrzę miną te trzy semestry z małym hakiem, które mi pozostały do zakończenia nauki i lecę w szeroki świat... z niczym. Muszę coś odłożyć na start, dlatego potrzebuję więcej kasy.
    Nie wiem po co to wszystko wyjaśniałam, ale nie chciałam, by sobie pomyślał, że po prostu jestem niegospodarna, albo chcę nie-wiadomo-czego. Przyzwyczaiłam się do utrzymywania się za niezbędne minimum, odkąd wyjechałam z Kyoto i zaczęłam żyć na własny rachunek, ale przecież szkoła mi nie da pieniędzy na powrót do Tokio po maturze, wynajęcie tam pokoju, nawet w takiej zapomnianej przez bogów i ludzi dzielnicy jak Ekota i utrzymanie się choćby przez te parę pierwszych dni, czy tygodni, zanim znajdę sobie pracę, więc muszę sama się jakoś już na ten czas ustawić. Większość moich kolegów na stypendium może liczyć na swoje rodziny, kiedy wrócą z dyplomami ukończenia GBS do domu, ja - nie.
    Może powinnam to wszystko powiedzieć i dokładniej wyjaśnić o co mi chodzi, szczególnie, jeśli zamierzał lecieć z tym do dyrekcji, ale dostawałam trzęsawicy somalijskiej na myśl o tym, by opowiadać komukolwiek o mojej Skomplikowanej Sytuacji Rodzinnej. W sumie jeśli do tego się sprawa sprowadza, mogłabym równie dobrze sama zapytać w sekretariacie. Z drugiej strony Jiyong-sunbae pewnie ma tam lepsze chody, niż ja, więc skoro sam zaproponował, to równie dobrze niech już się tym zajmie. To całkiem wygodne, kiedy ktoś dla odmiany najtrudniejszą robotę bierze na siebie, a ja mogę tylko patrzeć i czekać na efekty. A przy okazji, będę miała sposobność do podejścia numer dwa w misji "wkurzyć mądralę". I może do tego kolejnego lepiej się przygotuję...
    -Okay, dzięki, Jiyong-sunbae. - uśmiechnęłam się wdzięcznie. - To ja na razie już pójdę. Kiedy mogę jutro przyjść? Bo nie chcę ci przeszkadzać, czy zawracać głowy w najmniej odpowiednim momencie, czy coś...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  42. To miłe też. Kiedy ktoś, dla kogo starasz się być dobry, komu poświęcasz garstkę swojej miłości, odbiera to z uśmiechem. To znaczy, że poczuł się przez chwilę dobrze, że to miłe delikatne ciepło go ogarnęło. Musiało tak być, skoro uśmiechnął się szczerze, a szczerze na pewno. Czułam to, jego oczy też się uśmiechnęły. Chciałabym widzieć to częściej. Dzieciaki z tej szkoły wbrew pozorom w większości tylko udają szczęśliwych. Tak na prawdę całe ich życie jest jedną wielką maskaradą, zaplanowaną od początku po sam koniec i tylko wydaje im się, że grają na spontanie. W rzeczywistości nie mają władzy nad własnymi sznurkami. A najgorzej mają ci, którzy zdają sobie z tego sprawę i nie są w stanie się z tym pogodzić. To wieczne więzienie.
    Chciała mu pomóc z całego serca, ale w momwncie, gdy wspomniał o wyliczaniu kosztów, wciągnęłam szybko powietrze do płuc, po czym zaśmiałam się cicho. Oh. Znowu randka z matematyką. Ale właściwie, co innego miałabym robić? No cóż, nie będzie tak źle.
    - Jasne, że dam radę, bez obaw. - powiedziałam, odbierając od chłopaka kartkę. Nagle ktoś wykrzyknął słodko zdrobnione imię mojego kolegi. Kobieta, oczywiście, ale jej głos nie brzmiał jak nastoletni wcale. Rozejrzałam się i zobaczyłam, jak piękna, elegancko ubrana kobieta idzie w naszą stronę. Po chwili stanęła przed nami, a ja mogłam się jej lepiej przyjrzeć. Była podobna do Jiyong'a, uderzająco podob... o matko...
    - Dobry wieczór. - przywitałam się grzecznie i cicho, kłaniając lekko, nie chcąc tym samym przerywać w ich rozmowie. Kobieta jeszcze wtedy nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Dopiero po jakimś czasie przeniosła spojrzenie na mnie i... patrzyła długo, dociekliwie, niewygodnie. Mimo wszystko cały czas uśmiechałam się i starałam, nie uciekać zbytnio wzrokiem. Jednak co jakiś czas zerkałam w kierunku pana przewodniczącego, jakby chcąc, by jakoś telepatycznie wytłumaczył mi, co się dzieje i jak powinnam się zachować, bo to... bo to była jego matka, prawda?
    Ulżyło mi trochę, kiedy się uśmiechnęła i nazwała "bardzo ładną". Nie wiedziałam, dlaczego tak mnie nazwała, co miała na myśli, ani w ogóle nic nie wiedziałam. W każdym razie uśmiechnęłam się wtedy szeroko i skłoniłam w podziękowaniu, o 15 stopni.
    Przysłuchiwałam się ich rozmowie, co jakiś czas odpowiadając uśmiechem na przeprosiny kobiety. Za co ona przepraszała? Dlaczego mnie? I gdzie był wstydliwy, jak, co, dlaczego???
    Nagłe podniesienie tonu kobiety, utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że to jego matka, co nie wiem, czy bardziej mnie ucieszyło w związku z tym, że miałam rację, czy przeraziło, bo w końcu... to jego matka, no, nie potrzeba tu innych powodów, by się obawiać, to wystarcza!
    Jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła. Na pożegnanie, ukłoniłam się ponownie, nisko. Wtedy Jiyong także postanowił mnie przeprosić, a ja zamrugałam powoli, z otwartymi lekko ustami.
    - Ale... za co, dlaczego... co się w ogóle tu stało, bo chyba zgubiłam się po "Jiyongie!" - powiedziałam, wyginając brwi w niezrozumieniu. - Powinnam się bać?

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  43. Lekcje minęły mi spokojnie i sympatycznie. Naprawdę, nigdy nie sądziłam, że powiem to o jakiejkolwiek szkole, ale zaczynam lubić to miejsce.
    Co prawda na fizie była niezapowiedziana kartkówka, ale na szczęście udało mi się wyminąć niezrozumiałą teorię, która rzekomo ma tłumaczyć praktyczną część, a tak naprawdę polega na przedstawieniu jak najprostszych zjawisk w najbardziej skomplikowany sposób, jaki tylko przyjdzie autorom definicji do głowy. Psorka dała dwie opcje do wyboru, albo same regułki, na tróję, albo na wyższe oceny zadania, wiec wybrałam zestaw pytań złożony z samych zadań. Wzory, na szczęście pamiętałam i policzyłam dwa z trzech. Wiem, jestem geniuszem... a raczej mistrzem w wykręcaniu się od rycia na pamięć. Cóż, mam nadzieję, że zdam.
    W każdym razie w całkiem dobrym nastroju poszłam do salki pana Mądralińskiego, zastanawiając się tlko, co by tu wykombinować... Nie miałam jednak i tym razem na wymyśleniu jakiegoś planu, bo ledwo znalazłam się na miejscu, to i Jiyong-sunbae przyszedł. Jak zwykle uprzejmie uśmiechnięty, profesjonalny i obrzydliwie poprawny. Uch, nie lubię takich gości.
    Zaprosił mnie do środka i ledwo usiedliśmy w salce, nalał sobie kawki i z grubej rury wystrzelił z informacją, ze nic z tego.
    -Tak po prostu? Nie, bo nie? - zapytałam rozczarowana. - Che, tsumaranai*! - prychnęłam po japońsku jak kot, naprawdę poirytowana.
    -Naprawdę nic z tego? Nie mówili mądrale chociaż dlaczego nie? No bo to bez sensu... Jestem prawie dorosła... okay, będę miała dziewiętnaście lat w "Sylwka" i w każdym razie wiem, że dałabym radę śmiało połączyć i naukę i pracę. Wiem, co robię, wszystko dokładnie przemyślałam. No i ja wiem, że tu w szkole nie ma może za wiele miejsc, gdzie bym się na coś przydała, ale na pewno by się coś znalazło... ewentualnie w mieście. Widziałam ogłoszenie w księgarni i kafejce. No poważnie, dlaczego nie?
    Znowu dostałam słowotoku, nawet gdybym chciała, nie miałabym chyba sił się hamować. Byłam zła i rozczarowana, przejmowanie się takimi bzdurami, czy nie gadam za dużo, to była ostatnia rzecz, na jaką miałam ochotę.

    Jiyuu

    [*tsumaranai - dosłownie "nudny", ale potocznie używane jako "ale kijowo!".]

    OdpowiedzUsuń
  44. Sądząc po jego wyrazie twarzy był raczej zażenowany. To przeze mnie?
    Kiedy usłyszałam jego odpowiedź, przez chwilę jeszcze patrzyłam na niego, zesztywniała na twarzy i wszędzie indziej, by po chwili parsknąć śmiechem. I równie szybko odchrząknąć, w celu poprawienia się. Spoważniałam, aczkolwiek miałam niepohamowaną ochotę śmiać się do bólu brzucha. Ale właściwie jesteśmy już po pracy... znaczy co nie którzy, he he.
    - Właściwie, to zaszczyt, - powiedziałam, układając ręce na brzuchu w tradycyjny koreański sposób*. - wangja-nim. - dodałam, chyląc się, jak przed księciem. Troszeczkę się z niego podśmiewałam. Mogłam zostawić to "wangja", bo samo w sobie jest już przesadą, ale nie mogłam się powstrzymać od dodania końcówki grzecznościowej. Po tym wyprostowałam się i zaśmiałam wesoło.
    - W takim razie, będę już sobie szła. Dobranoc, sunbae~ - zaczęłam już się wycofywać powoli, machając do chłopaka. - pracuj ciężko! Hwaiting!
    Po tym wszystkim uciekłam do swojego pokoju. Leżąc w łóżku przeczytałam jeszcze, co takiego właściwie na siebie ściągnęłam, chcąc mu pomóc przy pracy, ale nie byłam w stanie nic już więcej zrobić. Po prostu zasnęłam z tą kartką w ręku.


    » Lisa «


    [* http://webpagesasap.com/fx/photos/19.jpg - tak powiedzmy xd]

    OdpowiedzUsuń
  45. Wiem, że mogłam mu oddać całą tą prezentację do roboty, ale no ludzie. Ile on ma na głowie? Ja na prawdę nie mam zielonego pojęcia, jak on sobie z tym wszystkim radzi, a poza tym, ta akcja ze zwierzakami w akademikach została zaproponowana przeze mnie. Nie mogłam wszystkiego zrzucić na niego.
    Dlatego tu przyszłam. Na dworze już robiło się ciemno i było dosyć chłodno. Szczególnie szczypało w moje wielgachne nogi, owiązane, jak szynka podartymi kabaretkami. Było już po zajęciach, więc przebrałam się we własne ubranka - glany, biało-czarną koszulkę, wciśniętą do zielonej, kraciastej spódniczki, sięgającej połowy ud. No i rzecz jasna, moja dżonsowa kurteczka! Nie miałam jakoś specjalnie daleko, poza tym jechałam autobusem większość drogi, więc nie przemarzłam jakoś specjalnie. Jedynie te nogi... ale to dało się przeżyć! W końcu weszłam do szkoły i od razu skierowałam się do sali konferencyjnej. Jak się okazało, czekał tam już na mnie pan przewodniczący, a więc z uśmiechem, w podskokach, niczym rusałka* podbiegłam do chłopaka i stanęłam tuż obok niego.
    - Cześć, sunbae, przyszłam! - oznajmiłam, siadając sobie na jednym z krzesełek obok niego. Odrzuciłam farbowane na zielono końcówki do tyłu, załorzyłam nogę na nogę i oparłam łokcie na podłokietnikach. - Jestem gotowa! Od czego zaczynamy? - zapytałam z lekkim uśmiechem.

    » Lisa «

    [* ja wiem, że w Korei nie ma rusałek ale ciii xd]

    OdpowiedzUsuń
  46. Byłem w naprawdę ogromnym szoku i szczerze mówiąc w tamtym momencie przeleciało mi całe życie przed oczami, można nawet powiedzieć że się trochę bałem, wszystko działo się naprawdę szybko a ja nie miałem na to zbyt dużego wpływu. Po chwili się zorientowałem że nic mi nie jest i wtedy otworzyłem oczy patrząc w górę... musiałem wtedy wyglądać jak małe przerażone dziecko z moją dziecięcą twarzyczką. Przyglądałem się chwilę Pieskowi po czym kiwnąłem leciutko głową.
    -Nie nic mi nie jest..- Mruknąłem cicho dalej patrząc na niego z niedowierzaniem, nie spodziewałem się tego że mi pomoże... sądziłem że będzie mieć to w dupie... ale on... Nie! Jiyoon nawet o tym nie myśl w ten sposób! On nie zrobił tego ze swojej dobroci tylko z zasranego obowiązku bo jest kundlem staruszka! Otrząsnąłem się po chwili i wstałem otrzepując się z brudu, spojrzałem jeszcze raz na tą ala szafkę i na Pieska.
    -Dzięki..- Skwitowałem po czym trochę zmieszany bez słowa wziąłem się za dalsze sprzątanie. Nie zajęło mi to długo bo miałem taki dziwny mętlik w głowię że skończyłem to w dwadzieścia minut. Dziwnie się czułem...nawet nie potrafię określić tego o czym w tamtym momencie myślałem.
    Po skończonej pracy podszedłem w jego stronę..
    -Już..- Mruknąłem niewyraźnie po czym zacząłem lustrować go wzrokiem.. było ciągle coś co nie dawało mi spokoju, więc już w sumie bez wahania i patrzenia na konsekwencje podszedłem do niego i chwyciłem go za rękę którą uderzył najpierw w regał a potem zaczął go podnosić z pomocą drugiej ręki.
    Szarpnąłem nim tak by wstał z siedzenia a ja podwinąłem mu rękaw by obejrzeć rękę.. wtedy moim oczom ukazał się dość pokaźny siniak co w sumie nie bardzo mnie cieszyło.
    Rozumiem gdybym ja mu to zrobił to by było okej, ale teraz to on sobie to zrobił z mojego powodu i nie podobało mis się to.
    -Powinieneś iść z tym do lekarza.. Bo może być coś poważniejszego..- Skwitowałem po czym nie puszczając jego dłoni pokierowałem się do wyjścia z piwnicy.

    Jiyoon<3

    OdpowiedzUsuń
  47. Praca z Jiyong'iem zawsze była efektowna i efektywna, więc, kiedy tylko otworzył usta i znowu przemówił do mnie tym swoim mądrym językiem i wprost proporcjonalnie odpowiednim do tego tonem, ja uśmiechnęłam się szeroko i od razu włączyłam myślenie, by jak najprędzej i jak najlepiej mu pomóc. Lubiłam to robić, siedzenie tam z nim i pracowanie, pomaganie mu, sprawianie mu przyjemności było już chyba jednym z moich zainteresowań.
    Mieliśmy już prawie wszystko zakończone i tylko trzeba było dopisać kilka słów do poszczególnych slajdów i notatek, ale to właśnie robił Jiyong. Ja przeciągnęłam się na swoim krześle, po czym opadłam na nie znowu plecami i westchnęłam ciężko.
    - Aigoo, jestem zmęczona... - mruknęłam, zamykając na moment oczka. Po chwili jednak je otworzyłam i nachyliłam się nad jego laptopem, by sprawdzić godzinę. - Jiyong-sunbae, do której jeszcze mamy czas? Wydaje mi się, że niedługo... - w pół mojego zdania zgasły wszystkie światła, poza tym z laptopa, które jednak też zostało osłabione. Wystraszona, wyprostowałam się nagle i rozejrzałam dookoła. Coś zapikało i nastała cisza. Okropna cisza. Nie, to nie możliwe...
    Popatrzyłam na chłopaka i po chwili znowu wcisnęłam nos w ekran monitora. Bateria pokazywała brak podłączenia do źródła prądu, czyli, że wyłączyli już prąd na terenie szkoły. Opowiadali nam kiedyś o tym na zebraniu samorządu. Szkoła jest prawie w całości uzależniona od prądu - wszystkie drzwi są na zamek elektroniczny, otwierany za pomocą karty ucznia bądź nauczyciela czy staffu, tablice są w liceum elektroniczne, światła zapalają się i zgaszają o odpowiedniej godzinie, dzwonek także. Wszystko jest tu uzależnione od prądu, ale pozwolili nam tu siedzieć, więc dyrekcja, czy ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, powinni przestawić coś w ustawieniach, czy cokolwiek.
    - Jiyong, wyłączyli szkołę! - krzyknęłam, wstając z fotela. - A ja nie mam nic do jedzenia! - złapałam się za głowę, spanikowana. Może to śmiesznie brzmi, ale brak jedzenia, to w moim przypadku poważny problem, okej? Powinnam jeść regularnie, jestem cukrzykiem, nie mam nawet niczego na niedocukrzenie. Pobiegłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę, potem próbowałam użyć karty, ale nic nie działało. Odłączyli prąd i koniec.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  48. [ Cześć i czołem! Dziękuję za miłe przywitanie i przydzielenie pokoju :D Datę urodzenia napiszę, nie ma sprawy. Ale to jutro, na spokojnie.
    Co do wątku, na pewno pójdziemy w kierunku medycyny. Wypadałoby pomyśleć nad czymś jeszcze. Niestety pomysły na wątki i relacje są moją słabą stroną. Jedyne relacje jakie umiem wymyślać to jakieś chore ala związki oraz dziwne komplikacje rodzinne. Mam nadzieję, że na coś wpadniesz <3]

    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  49. [ Hm.. możemy zrobić przygodny romans. Dla niego będzie to coś ciekawego, w końcu dziewczyna w żadnym stopniu nie przypomina Azjatki. A Phoebe będzie szukała jak zwykle po prostu swojej przyjemności. Można zrobić tak, że będą się traktować dość oschle wśród ludzi i będą oni myśleć, że nie przepadają oni zbytnio na sobą. Może rywalizują w wynikach w nauce czy coś? A co się będzie działo jak ludzi nie ma to inna sprawa :D Od jakiego momentu zaczynamy? Powiedz mi a jestem gotowa zacząć, tadam! ]

    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  50. [ Może przygotowywaliby coś w rodzaju spotu, który miałby zachęcić przyszłych studentów medycyny właśnie do tej uczelni? ]

    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  51. [ zaczynasz czy ja mam zacząć? :> ]

    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  52. [ Mówisz i masz :D ]

    Od zawsze nienawidziła pracy w grupie. Uważała, że to co zrobi sama na pewno będzie lepsze. Dlatego gdy przydzieli ją do robienia tego śmiesznego spotu po prostu wyśmiała jednego z wykładowców. Jakim prawem wybrał właśnie Phoebe? Tylko pięknych skośnookich stworzeń tu biega a oni właśnie chcieli pannę Hastings. Co to miało na celu? Pokazanie, że w tej szkole biegają też takie dziwolągi jak ona? No bo co jak co, ale na chwilę obecną na całą placówkę była jedyna. Z każdym rokiem modliła się aby dali jej chociaż jakiegoś Europejczyka. Jak widać mieli oni ciekawsze zajęcia niż tkwienie na jakieś wyspie, w miejscu przypominającym hotel, będącym więzieniem. No nic, jak mus to mus.
    Musiała zmarnować swoje piątkowe popołudnie by godzinie szesnastej przyjść na umówione miejsce. Zajęcia skończyła jakieś dwadzieścia minut temu dlatego nawet nie przebierając się z tego cholernego mundurka ruszyła do odpowiedniej sali. Jedyne co zdążyła zrobić po drodze to rozpiąć trzy guziki pod szyją i rozpuścić włosy, które dzisiaj żyły własnym życiem. Nawet nie pukając weszła do sali, w której na chwilę obecną było może z sześć osób. Pożal się Boże wykładowca, który ją w to wkręcił a reszta to zapewne studenci medycyny no bo kto inny. Chwilę po niej weszło jeszcze kilku mężczyzn, jeden z nich miał kamerę, jak widać zabawa dopiero się zacznie. Dziś mieli dopiero obmyślać wszystko a nie nagrywać, beznadzieja.
    - Panno Hastings jak dobrze, że Pani już jest. - powiedział mężczyzna tym swoim denerwującym głosem a brunetka tylko uniosła lekko brew. Była typem człowieka, który nigdy nie ubiegał o zainteresowanie oraz sympatię innych ludzi.
    - Taaa.. - mruknęła tylko i położyła swoją torbę na jedną z ławek. Nie czekając na dalsze słowa mężczyzny zdjęła marynarkę i położyła ją w to samo miejsce. Myślała, że gorzej już być nie może kiedy jej spojrzenie spotkało się z Hongiem. Oho, zabawę czas zacząć.

    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  53. Czuła się jak w jakiś teleturnieju typu 'mamy Cię'. Mogli ją przydzielić to miliona innych rzeczy z taką samą ilością innych ludzi ale oczywiście musiał pojawić się Jiyong. Ten chłopak był jej całkowitym przeciwieństwem. Zawsze był na czas, w przypadku Hastings kilka minut spóźnienia były normą. Wszystkim tłumaczyła, że lubi wielkie wejście. Nauczyciele tego nie lubili, próbowali ją karać. Jednak wykazywała się taką wiedzą, że zawsze umiała się obronić. Według wszystkich jej olewający stosunek do wszystkiego był po prostu pozorem. Phoebe miała na ten temat inne zdanie, po prostu jej tak nie zależało. Jedyne co robiła to wywiązywała się z obowiązku zaliczenia określonego materiały. Nigdy nie robiła czegoś dodatkowo, gdy nie trzeba było nie wykazywała się dodatkową wiedzą. Bo i po co? Po prostu chciała wszystko zdać, iść do przodu. Nie miała aspiracji by być najlepsza, nie chciała być po prostu brana pod ikonkę głupiej Amerykanki. Nie wiedzieć czemu dużo osób tak na początku myślało gdy dziewczyna znalazła się w tej szkole. Uważano, że jej rodzice płacą sporą sumkę aby ich nieokiełznana córka została tutaj zamknięta.
    Bitwa na spojrzenia jej nie przerażała. Patrzyła mu w oczy swoimi zielonymi tęczówkami z miną mówiącą nie zadzieraj ze mną bo i tak przegrasz. Obserwowała mimikę jego twarzy by odczytać jakiekolwiek emocje. Jednakże, na tej buzi, która wyglądała jak każda inna tutaj nie zaobserwowała nic co mogłoby ją zainteresować na dłuższą chwilę.
    Jej nazwisko wypowiedziane przez profesora z tym dziwnym akcentem spowodowało, że jej spojrzenie przekierowało się na mężczyznę w średnim wieku. Informacja chwilę później spowodowała, że prychnęła pod nosem. Mimo, że rozumiała co do niej mówił odpowiedziała w swoim ojczystym języku.
    - Pan serio mówi w tym momencie? - na jej twarzy było widać rozbawienie. Fakt, że musiała współpracować z tym całym Hongiem był dla niej jakąś paranoją. W pomieszczeniu było kilka innych osób a to właśnie oni mieli być odpowiedzialni za scenariusz projektu, który mieli przedstawić najpóźniej we wtorek. Spojrzała na chłopaka, w jej głowie pojawiło się kilka kąśliwym komentarzy na temat jego fryzury, dopiero potem przeniosła wzrok na wykładowcę. - Uważam, że nie jest to dobry pomysł.
    - Panno Hastings, ja wiem lepiej. To będzie bardzo owocna współpraca.
    Chyba wszyscy ze zgromadzonych wyczuwali napiętą atmosferę w powietrzu. Nastała niezręczna cisza i wszyscy spoglądali na dwójkę młodych ludzi. Pierwszą osobą, która zabrała głos był profesor, który zaczął przydzielać reszcie ich zadania. Phoebe odgarnęła włosy do tyłu przeczesując je palcami. Jej zielone tęczówki ponownie przeniosły się na chłopaka. To będą trudne dni..

    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  54. Resztę spotkania spędziła opierając się pośladkami o blat ławki gdzie znajdowały się jej rzeczy. Nieświadomie bawiła się kosmykiem swoich sięgających do pasa włosów. W pewnym momencie chyba po prostu się wyłączyła. Czasem trudno jej było przestawić się na inny język. Łatwiej było udawać, ze w ogóle się nie rozumie. Bo w tym momencie czuła jakby była w zupełnie innym świecie, nie pasowała tu. Wszyscy byli perfekcjonistami, zachowywali się jakby mieli kij w dupie. Amerykanie byli wyluzowanym narodem, mieli specyficzne poczucie humoru. Nie mieli głęboko zakorzenionej tradycji oraz schematów zachowania. Rzadko zdarzały się zachowania czy sytuacje, które mogłyby ich zadziwić.
    Całe szczęście całe to spotkanie dobiegło końca. Czuła jakby każda minuta trwała nieskończoność. Gdy wszyscy zaczęli się zbierać odruchowo sięgnęła po swoje rzeczy. Widząc zbliżającego się chłopaka w jej stronę odruchowo przygryzła dolną wargę by na wstępie nie palnąć czegoś głupiego. Zmierzyła go chłodnym spojrzeniem od dołu do góry by wzrok zatrzymać na jego twarzy. Jego słowa wywołały na jej twarzy nieco złośliwy uśmieszek, który idealnie pasował do całości. Chwilę później można było usłyszeć ciche parsknięcie.
    - Czy Ty w tym momencie próbujesz mi dać do zrozumienia, że współpraca ze mną nie będzie owocna? - spytała i nawet nie czekając na jego odpowiedź dodała: - Za dwadzieścia minut pod moim pokojem. Jak nie znasz numeru to się dowiedz.
    Po tych słowach wyszła z pomieszczenia i ruszyła w stronę akademika gdzie miała zamiar się przebrać. Trafiała ją cholera gdy cały dzień musiała chodzić w tym cholernym mundurku. Wsunęła na siebie spodnie w kolorze jasnego jeansu, zwykłą czarną koszulkę kończącą się nieco powyżej granicy spodni a na to wszystko zarzuciła ulubioną koszulę w kratę. Jak to ona zdążyła spalić jeszcze papierosa by spóźniona jedynie pięć minut wrócić do swojego pokoju gdzie chłopak stał już pod drzwiami.
    - Co tak patrzysz? - spytała wywracając oczami. - Panie perfekcyjny, zapraszam w moje skromne progi. - nieco złośliwie się ukłoniła i otworzyła drzwi. W środku znajdowały się dwa łóżka ale widać było, że tylko jedno jest używane. Przy ścianach na podłodze stały stosy książek a w rogu stał futerał z gitarą. Phoebe tylko odruchowo zerknęła czy w pokoju nie zostawiła żadnej bielizny na widoku ale teren był czysty.


    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  55. Stałam chwilę przy drzwiach, próbując się uspokoić i powrócić do trzeźwego myślenia. Po chwili sięgnęłam ręką pompę, która zawsze przypięta była do mojego paska, lub krawędzi spodni, czy spódnicy. Poziom insuliny we fiolce był wystarczający, więc jedna iskierka nadzieji na przeżycie już zabłysnęła. Potem Jiyong powiedział, że ma jeszcze jakieś przekąski, a ja odetchnęłam z ulgą. Wróciłam spokojnym krokiem do chłopaka i usiadłam na swoje miejsce, siadając przodem do niego.
    - Dziękuję, sunbae - powiedziałam, schylając lekko głowę. - Jeśli będę miała dobry cukier, to raczej nie będzie potrzeby pójścia do lekarza - dodałam z uśmiechem, sięgając do kieszeni swojej jeansowej kurtki. Wyciągnęłam z niej niewielki, czarny piórnik. Otworzyłam go, włączyłam glukometr i podczepiłam do niego mały, plastikowy paseczek. Następnie wzięłam do ręki kłujkę, naciągnęłam sprężynę i przystawiłam ją do palca. Igła wbiła się w mój opuszek, robiąc maleńką dziurkę z której popłynęła kropelka krwi. Zaaplikowałam ją na pasek, a później włożyłam palec do ust. Zawsze tak robiłam, żeby krew już nie leciała. Glukometr pokazał, jaki mam cukier, a ja uśmiechnęłam się lekko. Wszystko było w porządku.
    - Jest spoko - mruknęłam, zerkając na chłopaka. Oczywiście po tym jak już wyciągnęłam palca z buzi, bo to byłoby niegrzeczne. - 125, stały - dodałam po chwili, chowając urządzenie z powrotem do kieszeni kurtki. Jest na medycynie, powinien wiedzieć, co to znaczyło.
    Przez chwilę siedziałam prosto w ciszy, wpatrzona w ciemność. Z tym, że ja mam adhd, więc to nie mogło trwać długo.
    - Sunbae, ale co my będziemy tu robić do rana? - zapytałam, obracając się znowu przodem do niego. Tu nawet nie ma gdzie spać... chyba, że się położysz na stole, ale ja się nie położę na stole, bo mam spódnicę, kuuurde... - jęknęłam, opadając plecami na oparcie fotela. - Wiem! - klasnęłam w ręce, prostując się znowu. - Zagrajmy w pytania~ - zaproponowałam z wielkim uśmiechem, wychylając się w jego stronę.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [whoops! Od "tu nawet nie ma gdzie spać" zaczyna się kolejna jej wypowiedź, sry! xd]

      Usuń
  56. Chyba wybrała swój pokój tylko dlatego aby być przygotowana na wszystko. Grunt był niby neutralny jednak jakby nie patrzeć miała sporą przewagę. Znała każdy zakątek tutaj i w każdym momencie mogła zmusić chłopaka do wyjścia. Podeszła do małego stolika by puścić cicho muzykę. Lubiła jak w tle coś sobie chociaż szumiało. Oczywiście były to utwory anglojęzyczne bo nic innego nie wchodziło w grę. Panna Hastings nie utożsamiała się z krajem, w którym mieszkała.
    Słuchała go, uniosła w ten swój charakterystyczny sposób brew. Boże..jak ten chłopak przynudzał. W tym momencie miała wrażenie, że rozmawia z mężczyzną w kryzysie wieku średniego pracującym w korporacji.
    - Jak wolisz. - mruknęła wyciągając papierosy z kieszeni i kładąc je na półce nad łóżkiem. - Ale według mnie powinno to być jak w tych wszystkich cudownych filmikach. Pokażesz uśmiechniętych uczniów idących korytarzem, to jacy są aktywni na zajęciach, jakie piękne życie mają po nich. Nie zapominajmy o praktykach w szpitalu, jak to świetnie jesteśmy traktowani i jak bardzo się rozwijamy. - jej ton był nieco sarkastyczny. Cała ta sytuacja była po prostu wielką szopką, w której Phoebe nie miała ochoty uczestniczyć.

    [ piszę z tableta :D ]

    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  57. - Mhm, pytania. - pokiwała głową z uśmiechem. - No wiesz, ja zadaję ci jakieś pytanie, a ty odpowiadasz na tak, lub nie. Potem ty zapytasz mnie i w taki sposób lepiej się poznamy, co ty na to? - zapytałam z uśmiechem i nadzieją w oczach. No, bo poważnie, jak inaczej można go bliżej poznać? To jedyna okazja, ten facet jest wiecznie zapracowany, wiecznie poważny. Ale jaki jest tak na prawdę? Tak poza pracą, nauką i zajęciami? Jaki jest w środku?
    W sumie... nie wiem nawet dlaczego tak mnie to interesuje. Może po prostu nie wierzę, że istnieją ludzie roboty? On przecież nie może bez przerwy tylko pracować. Nie bawił się nigdy? O czym marzył, kiedy był mały?
    - Jeśli chcesz, mogę zacząć pierwsza - zaproponowałam. - Obiecuję, że nie będę uderzała w zbyt intymne tematy! - zarzekłam, kładąc prawą dłoń na sercu.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  58. [Buuu wybacz mi Smoczku że dopiero teraz i tak krótko ;-;]

    Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, niby taki super hiper studencik a bagatelizuje wszystko i w sumie tak na to patrząc to raczej jest z niego niezły debil. Westchnąłem cicho mocniej ściskając jego rękę, to nie było tak że byłem jakoś uprzejmy w stosunku do niego albo byłem mu coś winny za tą całą sytuację, po prostu byłem opiekuńczy i jak zobaczyłem siniaka to zadziałałem bardzo odruchowo i impulsywnie.
    -Może to nic, ale lepiej jest zadziałać od razu niż czekać aż wrócisz do domu- Powiedziałem po czym bez wahania wyszedłem z budynku i pokierowałem się do sali pielęgniarki, nie miała jakoś daleko tego gabinetu więc w miarę szybko się tam znaleźliśmy.
    Byłem nawet już ta tyle miły i uprzejmy że zapukałem a jak nie usłyszałem żadnego odzewu to po prostu pociągnąłem za klamkę i sam wszedłem do środka gdyż akurat pielęgniarka nie zamknęła gabinetu. Rozejrzałem się dookoła i jej nie było, więc w sumie uśmiechnąłem się trochę pod nosem i pociągnąłem pieska mocniej by wszedł do pomieszczenia. Chciałem by usiadł ale ten mimo wszystko zachowywał się dziwnie i nie bardzo chciał to zrobić. W sumie to olałem bo czemu mam się tym przejmować, ważniejsze dla mnie było to by znaleźć maść i apteczkę. Gdy już ją znalazłem to usiadłem na krzesełku, przybliżając te przede mną tym samym pokazując mu że ma usiąść. Kiedy już to zrobił to chwyciłem jego rękę i podwinąłem mu rękaw tak by widzieć już w większym rozmiarze siniaka. Był większy niż kilka minut wcześniej i to raczej nie cieszyło, więc spojrzałem na chłopaka uświadamiając mu że miałem rację.
    Otworzyłem apteczkę wyjmując z niej maść, następnie nakładając jej sobie trochę na dłoń by następnie delikatnie zacząć ją wsmarowywać w zasinione miejsce. Po kilku minutach skończyłem bo w sumie chciałem by maść się stopniowo wchłonęła i gdy to nastąpiło, to uśmiechnąłem się lekko zasłaniając u siniaka.
    -Skończyłem.- Dodałem trochę dumnym z siebie głosem.
    -Gdybyś czekał z tym dłużej to byłoby to większe a tak to szybciej temu zapobiegłem.- Powiedziałem kończąc, od razu zamykając pudełko i odkładając je na miejsce przy okazji myjąc rękę od maści.
    -Idziesz teraz zdać jakiś raport staruszkowi?- Dodałem z zaciekawieniem, gdy już wycierałem ręce.

    Jiyoon <3

    OdpowiedzUsuń
  59. [Hej, hej :3 W porządku, nic się nie stało :D Z chęcią, masz już jakieś sugestie czy mam rzucać pomysłami? ]

    OdpowiedzUsuń
  60. [ Przepraszam, że dopiero teraz ale przygotowania do świąt mnie pochłonęły. Śliczne nowe zdjęcie <3 ]

    Wywróciła teatralnie oczyma gdy ten się odezwał. Oczywiście uważał się za najmądrzejszego. Uśmiechnęła się nieco złośliwie bo w jej głowie pojawił się pewien pomysł. Kto wie, może kiedyś będzie miała okazję go zrealizować. Teraz siedziała spokojnie i odruchowo odpowiedziała mu w swoim ojczystym języku.
    - W tym momencie doskonale rozumiem dlaczego ludzie tak o Tobie gadają. - uśmiechnęła się pod nosem złośliwie. - Dobrze Pani mądraliński, w takim razie jak chcesz to zrobić? Jakieś genialne pomysły. - przeniosła spojrzenie swoich zielonych oczu na siebie. Przyglądała mu się dłuższą chwilę by potem dodać:
    - Dajmy sobie pół godziny. Jeśli w tym czasie nie wpadniemy na nic dobrego zrobisz to sam.

    Phoebe

    [ PS. chyba trzeba przyśpieszyć akcję bo coś wczuć się nie mogę :< ]

    OdpowiedzUsuń
  61. [ myślę, że któreś musi wyjść z inicjatywą. Czy stanie się to pierwszy raz np pod wpływem chwili? Nie wiem :D Zaskocz mnie, ufam Ci ! Jeśli nie chcesz pisać początku możesz przeskoczyć nawet do kolejnego spotkania, aby było Ci łatwiej]

    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  62. Widziałam, jak się wahał. Pewnie pomyślał, że to dziecinne, albo zbyt głupie na jego wspaniały, wielki mózg, że jest zbyt inteligentny na takie rzeczy... Przez chwilę pożałowałam tej propozycji i odrobinę, (ale tak na prawdę leciuteńko) się zestresowałam. Bo to jest jak gra w Simsy! Jedno niewłaściwe zagranie i -2 do przyjaźni!
    Przyjaźni?! Wth, kobieto!
    A jednak, mimo moich obaw - zgodził się! Nawet całkiem pewnym głosem, bo jakim innym, łosiu, to przecież Jiyong, czy ty widziałaś go kiedyś niepewnego? On chyba nawet nie zna tego słowa! (nieee, on na pewno zna wszystkie słowa, jest geniuszem...) Tylko chyba, jakby trochę się obawiał, 'co ja tam znowu wymyśliłam'.
    Uśmiechnęłam się możliwie jeszcze szerzej i postanowiłam szybko coś wymyślić, żeby nie tracić czasu. Jeszcze by się rozmyślił, czy coś, a wolałam jednak wyciągnąć z niego kilka ciekawostek.
    Poprawiłam się na fotelu i odetchnęłam głęboko, wpatrzona w ciemny sufit, chcąc się lepiej skupić. Gdybym patrzyła na niego raczej nie prędko wpadło by mi do głowy jakieś ciekawe pytanko.
    Rodzina? Przeszłość? Marzenia? Zainteresowania?
    ... Hej, chwila! Chyba mam!

    Popatrzyłam na niego znowu z uśmiechem.
    - Dobra, proszę państwa, zadaję pytanie - zaczęłam tonem super profesjonalisty w swoim fachu (jakim, to ja nie mam zielonego pojęcia, ale okej), odgarniając włosy do tyłu. - zapnijcie pasy, bo leci torpeda! - Co? Nic. - Lubisz coś związanego ze sztuką? Jakąkolwiek?
    O tak, to jest dopiero torpeda, no na prawdę...

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  63. [ Moje postaci zazwyczaj są upośledzone jeśli chodzi o uczucia, w sumie jak ja :D ]

    Chyba nikt do końca nie wierzył, że uda się im napisać ten scenariusz. Byli jak ogień i woda, zbyt długie przebywanie w jednym pomieszczeniu mogło w każdym momencie grozić wybuchem. Phoebe zgodziła się na pomysł chłopaka bo po prostu nie chciało jej się z nim walczyć, może i byłaby to niezła zabawa ale nie miała na to ochoty. Ostatnio miała ciekawsze rzeczy, a których musiała się skupić.
    Tego dnia zgodziła się na omawianie szczegółów w jego pokoju. Przyszła niedługo po skończeniu swoich zajęć. Zdążyła tyle co pójść się przebrać i jak zwykle zapalić papierosa. Dziś zamiast spodni towarzyszyły jej grube czarne rajstopy a za sukienkę robiła męska koszulka z logiem Gunsów. Siedziała na łóżku i nieświadomie bawiła się swoimi włosami próbując poukładać sobie wszystko w głowie. Co jak co ale nie lubiła tak siedzieć, męczyło ją to bardziej niż jakby musiała przebiec kilka kilometrów.
    Słysząc jego pytanie spojrzała na niego. Przestała na moment dotykać końcówki swoich włosów by odpowiedzieć:
    - Tak, czarną poproszę. - czwartek wieczór, jutro miała zajęcia na dziesiątą rano a ona zamiast ciekawie spędzać ten czas siedziała z jednym z największych kujonów stulecia. Po prostu cudownie. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że hormony zaczęły płatać Hastings figla. Ostatnio zaczęły dawać o sobie znać w najmniej spodziewanych momentach. Jak na przykład teraz. Siedziała sobie w pokoju u jakiegoś tam Azjaty. Nigdy nie sądziła, że jakikolwiek chłopak tej narodowości by jej się chociaż w jakimś stopniu spodobał. I teraz najważniejsze pytanie, czy to prawda, że mieli małego naganiacza? Uśmiechnęła się do swoich myśli i wzięła od niego kubek.
    - Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  64. Phoebe siedziała z dziwnie podwiniętymi nogami jak zwykle. Było jej tak najwygodniej. Gdy dostała od niego kubek tak jak miała w zwyczaju pierw powąchała napój a dopiero potem upiła łyk. Można było usłyszeć ciche mruknięcie, które oznaczało, że kawa jej smakuje. Czasem tak miała, jak coś jej smakowało pomrukiwała jak małe dziecko. Każdy miał swoje dziwactwa.
    Widząc jak chłopak znów przegląda scenariusz westchnęła pod nosem i wywróciła oczyma. Dopracowali go chyba w każdym możliwym calu ale on nadal szukał dziury w całym. Przecież rozmawiali o tym ponad godzinę, sprawdzali z tym rozrysowaniem na jego tablicy. Mieli zaplanowaną każdą sekundę spotu ale ten nadal szukał.
    - Daj już spokój, scenariusz jest naprawdę dobry. - powiedziała łapiąc go pierw za nadgarstek by zwrócić jego uwagę. Dłonie miała jak zwykle zimne niczym dwie kostki lodu. Dopiero chwilę później wzięła od niego kartki i położyła na szafce nocnej. - Uwierz mi, że lepiej już nie będzie. Jedyne co nam zostało to nagrać to. - powiedziała patrząc mu w oczy. Jej język nie był najlepszy, akcent był okropny. Ale co się dziwić, w końcu nie była stąd. - Masz chwilę wolną, wyluzuj się. Zrób rzeczy które chciałbyś zrobić, nie te które musisz.

    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  65. Chłopak przeżywał ten scenariusz niczym maturę. Był od naprawdę dopracowany, ciągłe sprawdzanie mogło tylko spowodować, że dobre pomysły zaczęłyby być urozmaicane niepotrzebnie. Czasem to właśnie prostota była lepiej odbierana.
    - Nie wiem co robicie w Azji na zabicie czasu, wyluzowanie się. - mruknęła upijając kolejny łyk kawy. - My w Ameryce robimy różne rzeczy. Wychodzimy gdzieś ze znajomymi, tutaj niestety ogranicza to wyspa. Spotykamy się ze znajomymi, nie ukrywam często spotkania są zakrapiane alkoholem bądź towarzyszą im inne używki. Gdy ludzie spotykają się sam na sam to zazwyczaj bzykają się w każdym możliwym miejscu. - po tych włosach wzruszyła nieco ramionami. - Nie wiem co wy robicie u siebie. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że siedzicie przy tych małych stoliczkach na ziemi i pijecie herbatkę. - jej spojrzenie z kubka powędrowało na chłopaka. - Jakoś nie chce mi się wierzyć, że jesteś taki idealny. Każdy ma coś za uszami. - wypowiedziała te słowa patrząc mu prosto w oczy.

    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  66. O matko. Widziałaś to? Nam ahgashi, ten pan zaśmiał się z twojego tępego tekstu, widziałaś?!
    Zawiesiłam się chyba na moment, a ocknęłam dopiero, kiedy usłyszałam swój własny cichy chichot. A raczej poczułam go, bo słychać było niewiele, ale śmiech ucisnął moją przeponę. Na szczęście Nie ominęłam żadnego z jego słów. Gapiłam się na niego, jak warzywko tylko, kiedy zastanawiał się nad odpowiedzią, którą już wyłapałam.
    Okej, troszeczkę mnie zaskoczył tym, że nie tylko klasyczna siedzi mu w głowie. Chociaż... Hej, przecież słyszałam kiedyś, jak nucił sobie pod nosem podczas pracowania nad jakimś wspólnym projektem. I chyba nawet nie raz to zauważyłam, bo on skupia się na prawdę często tak na maksa i bywa, że wtedy nuci coś pod nosem. Ja też zawsze staram się całkowicie skupiać na pracy, więc czasami po prostu nie zwracałam na to uwagi. Oooooh! I już wiemy, jakie będzie następne pytanie!
    Gdy wspomniał o baroku, od razu na myśl przyszedł mi Mozart, a do kilku jego symfonii przecież kiedyś tańczyłam. Muzyka, faktycznie, była przepiękna, ale ten ból, który mi się kojarzył z nią... Nawet nie psychiczny, po prostu fizyczny. Balet, to nie zabawa, a jako, że Mozart był geniuszem, to i ja musiałam idealnie tańczyć. Do malarstwa niekoniecznie miałam głowę. Wiem tyle, że barok, to ta ciemność, czaszki, trupy, przemijanie - nie moje klimaty!
    Nie chciałam jednak wtrącać mu się w wypowiedź, nie śmiałabym! W końcu mi o sobie opowiada, nieee, nie schrzanię tego!
    Dopiero po jego pytaniu, nabrałam powietrza w policzki, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie to, że nic mi nie przychodziło na myśl! Po prostu chciałam to jakoś ładnie ubrać w słowa.
    - Ależ oczywiście! - pokiwałam głową z uśmiechem. - Śpiewam sobie często. Niestety mama nigdy nie chciała mnie zapisać na zajęcia z wokalu, więc, kiedy tylko miałam wolną chwilę, odpalałam laptopa i uczyłam się z internetu - opowiedziałam swobodnie, jakbym rozmawiała z najlepszym przyjacielem. - Wiadomo, że to moje śpiewanie nie jest takie, jak tych gwiazd kejpopowych, ale uważam, że jest nieźle. - Posłałam mu wielki, promienny uśmiech. - To i tak tylko dla mnie, więc nie muszę się spinać. Ale! - Popatrzyłam na niego teraz z podekscytowaniem. - Ja słyszałam, jak nuciłeś... - oznajmiłam nie głośno, właściwie bardziej, jakbym przekazywała mu jakąś ciekawą plotkę. - He heee, tu cię mam. Lubisz śpiewać, prawda? - teraz przygryzłam wargę, nie przestając się uśmiechać i patrzeć na niego z wyczekiwaniem.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  67. Kiedy skomentował jej wcześniejszą wypowiedź po prostu zaśmiała mu się w twarz. Nie było to złośliwie lecz był to najprawdziwszy akt rozbawienia. W tym momencie czuła się jakby słuchała swojego dziadka, który jest po osiemdziesiątce. Chociaż jakby nie patrzeć na swoje osiemdziesiąte urodziny zajarał z wnuczką trawkę bo chciał wiedzieć o czym mówią w tej telewizji.
    - Posłuchaj siebie, brzmisz jak jakiś nudny pan doktor. Mówiłam o tym co robią młodzi ludzie, o tych szalonych rzeczach. Nie wszyscy Amerykanie to króliki jebiące się na każdym kroku by potem wciągać koks. - wywróciła oczyma - Wielu młodych ludzi też ma pasje, tak jak Ty. Chcesz być lekarzem, świetnie. Ale młodość masz jedną, jeśli teraz się nie wyszalejesz nie zrobisz tego nigdy. Chcesz w wieku siedemdziesięciu lat siedzieć w fotelu i stwierdzić, że Twoje życie było beznadziejne? Bo w sumie poza pracą i na pozór idealną rodzinką nie przeżyłeś nic? Jesteśmy młodzi Jiyong, musimy się czasem upić, zrzygać czy bzykać. Przecież jesteśmy tylko ludźmi.

    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  68. [ powoli braknie mi argumentów aby go przekonać :DD ]

    Oparła czoło o otwartą dłoń i westchnęła. Z chłopaka był naprawdę beznadziejny przypadek. Nie wiedziała co ma mu mówić aby przejrzał na oczy. Wypiła spory łyk kawy jakby to on miał jej w tym momencie pomóc ściągnąć niej to dziwne uczucie skrępowania.
    - To, że się z kimś spotkasz czy wypijesz piwo nie rujnuje Twoich planów na przyszłość. Posłuchaj sam siebie. Jesteś nudny, cholernie nudny. Jakim Ty chcesz być lekarzem skoro nic nie wiesz o życiu? Jak masz kogoś leczyć, doradzać mu skoro sam nic nie przeżyłeś? Chcesz tylko patrzeć w spisany przez stażystę raport i zabierać kogoś na blok? Gdzie empatia, chęć doznań? - spytała patrząc mu ponownie dziś w oczy. - To są ostatnie chwile Twojej młodości. Czasem warto na dwie trzy godziny zapomnieć o swoich planach na przyszłość.
    Chwila niezręcznego milczenia, nie wiedziała już jakich argumentów użyć aby chłopak troszeczkę przy niej wyluzował. Nieświadomie znów bawiła się swoimi włosami. Spoglądała na niego, obserwowała jego zachowanie.
    - A gdybym powiedziała, że chcę właśnie w tej chwili uprawiać z Tobą seks. jak byś zareagował?

    OdpowiedzUsuń
  69. Ich aspiracje odnośnie pracy były nieco podobne. On chciał podpisywać jak najmniej aktów zgonów jako kariolog. Phoebe zaś jako onkolog miałaby ciężką pracę. Nie chodziło tu o samą wiedzę, musiała też być dla pacjenta wsparciem ale również dać mu czasem przysłowiowego kopa w tyłek. Chyba żaden lekarz nie chciał mówić nikomu, że nie ma już dla niego ratunku i że musi spędzać jak najintensywniej ostatnie chwile swojego życia. Niewielu ludzi było gotowych na takie obciążenie. Onkologia to nie zabawa w Boga, to walka z wrogiem, który bywa czasem bardzo przebiegły.
    - Nie da się oddzielić spraw formalnych od prywatnych. Nigdy ale to przenigdy nie dasz rady tego oddzielić w 100 procentach.
    Jego mina na jej pytanie sprawiła, że na jej twarzy pojawił się nieco złośliwy, może z lekką nutą zwycięstwa uśmieszek. Miała nawet niewielką ochotę się zaśmiać ale nie zrobiła tego by nie zbić chłopaka z tropu. Uniosła lekko brew na wieść, że nie miał takich kontaktów z żadną kobietą. Jakoś nie chciało jej się w to wierzyć. Rocznik 96, który nigdy ale to przenigdy nie uprawiał seksu? Albo ta Azja jest posrana albo Ameryka bo tam współżycie seksualne nastolatków zaczyna się dość szybko. Phoebe była na szarym końcu listy swoich znajomych bo zrobiła to gdy miała dopiero/aż siedemnaście lat.
    - To na co czekasz? Na tą jedyną? Właśnie otwarcie proponuję Ci stosunek seksualny z kobietą, która może Cię co nieco nauczyć. Oczywiście nie wiem jakie macie tu trendy..- mruknęła niby to w żartach ale w sumie nigdy nie wiadomo. - A może Ty po prostu wolisz facetów? - spytała patrząc mu prosto w oczy.

    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  70. Przyglądała mu się uważnie starając się odczytać wszystko z jego niepozornych gestów takich jak mierzwienie swoich włosów czy lekki drganie kącika ust. Phoebe przypuszczała, że teraz wewnątrz chłopaka odgrywa się bitwa z własnymi myślami niczym druga wojna światowa.
    - Przepraszam? - spytała raczej retorycznie kiedy ten zareagował na jej pytanie odnośnie homoseksualizmu. Teraz po tych Azjatach bóg wie co można było się spodziewać. Zdawało jej się, że większość to geje. Ale może to przez to ich dziwne zachowanie i nieco pedalską modę.
    - Przestań myśleć o tym, że masz reprezentować rodzinę. Pomyśl w końcu o sobie, o własnych przyjemnościach i własnym czasie. A co ja będę z tego mieć hm.... rozładowane napięcie seksualne, świadomość, że jestem od ciebie w czymś lepsza i hmm.. możliwość nauczenia Ciebie pewnych rzeczy, które będziesz mógł przekazywać dalej w świat.

    OdpowiedzUsuń
  71. No na prawdę, ten ahjushi (starszy pan) nie może otwarcie rozmawiać nawet o takich zwykłych rzeczach, jak śpiewanie. Westchnęłam, kręcąc głową na jego zachowanie.
    - Ta odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje, proszę pana - mruknęłam, niezadowolona. - Wiem, że zrozumiałeś i po prostu nie chcesz mi odpowiadać, ale ja nie uważam, by to pytanie było zbyt intymne, a więc udam, że jednak nie zrozumiałeś i je dla ciebie powtórzę... Otóż pytanie brzmiało: "lubisz śpiewać, prawda?" Śpiewać, nie nucić, to zupełnie dwie różne rzeczy. Przecież wiem, że nucić lubisz, nie robiłbyś tego, gdybyś tego nie lubił. To, że mam blond włosy i jestem o rok młodsza, nie znaczy, że jestem głupia... - założyłam ręce na piersi i uniosłam brwi w górę. - Dlatego, proszę o odpowiedź. - dodałam, niczym korepetytorka, sprawdzająca wiedzę ucznia.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  72. [ mówisz, masz :D ]

    Widząc jego bezradność postanowiła wziąć sprawy we własne ręce. On tylko siedział i patrzył się w te swoje nogi jak piętnastoletnie dziecko. Czuła się jakby rozmawiała z kimś kto nie wie z czym się to je. Nie wiedząc zbytnio co zrobić ujęła jego podbródek tak by chłopak na nią spojrzał.
    - Ja naprawdę nie gryzę. - powiedziała z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem. Nie miała w tym momencie na celu podbudowania jego męskości lecz pokazania, że takie rzeczy wcale nie są złe. Przysunęła się do niego i przejechała zimnymi palcami po jego policzku. Dopiero później przejechała po nim ustami by powoli kierować się do jego warg. Pierw delikatnie je musnęła, potem kolejny raz. Odsunęła się na moment by zaobserwować jego reakcję.

    OdpowiedzUsuń
  73. [ święta, święta i po świętach ]

    Widać było, że jest to dla niego nowe doznanie. Był spięty, zamarł w bezruchu na moment by potem każdy ruch był nieco skrępowany. Jego prychnięcie wywołało na twarzy Phoebe złośliwy uśmiech. Próbował jej pokazać, że niby mu się nie podoba ale ona wiedziała, że jest zupełnie inaczej. Jego następny ruch to potwierdził, przysunął się i zaczął działać. Jak to mówią czasem wystarczy ziarenko piasku by wywołać burzę. Muskanie się wargami to był dopiero początek. Stopniowo do pocałunków zaczęła wprowadzać język by wiedział co z czym się je. Nie śpieszyła się, w końcu nie musieli. Po jakimś czasie chłopak załapał, nie było to jakieś wyjątkowe ale praktyka czyni mistrza. Podczas pocałunków jej dłonie wodziły pierw po jego karku, czasem zjeżdżały na klatkę piersiową lub plecy. Z minuty na minutę stawały się coraz namiętne. Wiedząc, że to właśnie ona będzie inicjatorem wszystkich dzisiejszych czynności bez skrępowania usiadła na niego okrakiem. Chwyciła jego ręce i wsunęła je pod jej koszulkę.

    OdpowiedzUsuń
  74. Uśmiechnęłam się wielkim uśmiechem, słysząc, że faktycznie lubił śpiewać. Miałam ochotę krzyczeć "waaaaah, jesteś daebak, oppa!", ale ograniczyłam się jedynie do kiwania głową.
    Później gra już nie była taka ekscytująca, pozadawaliśmy sobie kilka prostych pytań, aż pan Przewodniczący stwierdził, że powinniśmy już iść spać. On położył się na podłodze, przykryty płaszczem, a ja powiedziałam, że jeszcze chwilę posiedzę i pomyślę. Wcisnęłam mu, że zawsze tak robię przed snem, a w rzeczywistości po prostu chciałam, by zasnął szybciej i wtedy nie byłoby mi tak niezręcznie kłaść się gdzieś na podłodze w tej mojej spódnicy. Ona jest zdecydowanie zbyt krótka na takie nocowanka. Widziałam przecież, że gwiazdeczki w telewizji, jeśli mają takie krótkie kiecki gdzieś siadają, to zawsze mają na kolanach kocyki, żeby nic im nie było widać, a tu... No jak tak można?
    Problem w tym, że, kiedy tak siedziałam, to coraz bardziej odczuwałam panujący w pomieszczeniu chłód. Gdybym miała na sobie normalne spodnie, pewnie byłoby inaczej, ale w takim wypadku... nogi same zaczęły mi się trząść z zimna, chociaż próbowałam to jakoś powstrzymać. Niestety, ale brak tkanki tłuszczowej w moim ciele robił swoje. Jiyong musiał to zauważyć, bo końcu zaproponował coś, czego w życiu bym się po nim nie spodziewała. Powiedział, że mogę położyć się obok niego. Z początku chciałam odmówić, bo to przecież niestosowne, nietaktowne, nieetyczne i jeszcze parę innych nie-, ale pomyślałam... że on przecież jest ode mnie dużo mądrzejszy i na pewno wie, co robi, z resztą nigdy się nie myli, jest nieomylny i generalnie nie wiem z jakiego powodu zaczęłam sobie to usprawiedliwiać.
    Tak oto skończyłam, kładąc się obok niego na podłodze, przykryta jednym płaszczem razem z nim. Faktycznie od razu zrobiło się cieplej. Nie wiem tylko, czy to z powodu płaszcza, czy tego, że leżałam kilka centymetrów przed chłopakiem, na którym tak bardzo mi zależy. On pewnie o tym nie wiedział, ale co z tego? Jedyne, czego oczekiwałam to, żeby widział we mnie kogoś bliskiego. Może przyjaciółkę? Może to wysoka poprzeczka, ale w marzeniach zwykle chodzi o to, by marzyć o wielkich rzeczach.
    A on tak słodko pachniał...

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  75. [ rano święta nocą balet - kocham powrót do domu na święta <3, no i wiesz.. :D ]

    Uniosła odruchowo brew gdy ten cicho sapnął. Nie wiedziała co zrobić, na początku pomyślała, że może jest może dla niego za gruba. Jednak chwilę później wrócili do tego co robili wcześniej dlatego też nie przejęła się tym zbytnio. Czuła po ruchach chłopaka, że staję się coraz bardziej pewny siebie. To dobrze, w końcu jako rocznik 96 powinien mieć to już dawno za sobą.
    Nie skrępowała się gdy ściągnął jej koszulkę. Siedziała przed nim a raczej na nim w samych rajstopach oraz koronkowym prześwitującym biustonoszu bez usztywnień. Jak na jej figurę i wagę to matka natura obdarzyła ją całkiem sporym biustem na co nigdy nie narzekała. Wolała to niż być płaska jak deska.
    - Nie bądź samolubny. - mruknęła mu do ucha po chwili przejeżdżając końcówką języka po jego małżowinie a na koniec przygryzając lekko płatek. Szybkim ruchem pozbyła się jego swetra i przejechała opuszkami palców po jego klatce piersiowej. Jej nie za długie paznokcie zostawiły delikatny różowy ślad.
    Całowali się naprawdę długo, ich pocałunki stawały się coraz namiętne a ręce wędrowały w coraz to nowe miejsca. Phoebe stwierdziła, że to właśnie ten moment dlatego wstała z chłopaka. Ten mógł się nieco zdziwić lecz ona spojrzała na niego tymi swoimi zielonymi oczyma z lekką iskierką zadziorności. Chwyciła z boku swoje rajstopy i zsunęła z siebie. Majtki niestety nie były do kompletu ze stanikiem, nie spodziewała się, że będzie dzisiaj przed kimś się rozbierać. Odrzuciła je gdzieś na bok. Widać było po niej, że nie wstydzi się nagości. Podeszła do niego by chwilę później jednym kolanem oprzeć się o łóżko na którym siedział. Pewnym ruchem pchnęła go lekko do tyłu a gdy był lekko zdezorientowany zaczęła rozpinać mu spodnie z tym swoim złośliwym uśmieszkiem. Po chwili były już one na wysokości jego kolan, właśnie w tym momencie spojrzała mu w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  76. I nastał poranek, dzień kolejny. Wiem, że niektórzy ludzie tak od razu po przebudzeniu, czasami nie mogą się odnaleźć, tak jakby wrócili z wycieczki po zupełnie innym świecie i powoli oswajali się z tym tutaj. Ja tak nigdy nie miałam, zawsze wiedziałam, co za dzień jest akurat teraz, kiedy się obudziłam i co się działo wczoraj. Dokładnie tak samo jak dzisiaj. Wiedziałam, że poprzedniego dnia zamknęli nas w tej sali i że rozmawiałam z Jiyong'iem całkiem swobodnie i że nawet się uśmiechał. I pamiętam, że pozwolił mi się położyć obok niego. Tylko, skoro to podłoga, to dlaczego nic mnie nie bolało? I dlaczego było mi tak ciepło? I DLACZEGO LEŻAŁAM NA CZYMŚ MIĘKKIM?!
    Otworzyłam oczy i jeszcze nie ruszając się ani o milimetr, szukałam wzrokiem jakiejś wskazówki. Nawet przestałam oddychać na moment. Czułam za to, że to coś, na czym leżałam oddychało bardzo naturalnie. Szybko dostrzegłam, że tam obok leży ręka Jiyong'a i poznałam jego zapach, a poza tym... no przecież wczoraj obok niego leżałam, to musiał być on, bo kto inny? Byliśmy tu wczoraj tylko we dwoje.
    Podniosłam głowę i od razu zobaczyłam na sobie wzrok chłopaka. Zszokowana, otworzyłam usta szeroko i natychmiast podniosłam się na kolana, a wtedy, gdy zobaczyłam, że tak na prawdę leżałam pomiędzy jego nogami, zakryłam usta obiema dłońmi i próbując wstać, walnęłam się głową o fotel, stojący niedaleko i znowu przewróciłam się na kolana.
    - Cholera... - syknęłam, łapiąc się za bolące miejsce z tyłu mojej głowy. - Przepraszam sunbae, nie zrobiłam tego celowo, na prawdę - próbowałam wytłumaczyć, poprawiając swoją spódnicę. - To.. czasami po prostu ja... może... znaczy, to tak nie chcący, przez sen, bywa, że się rozkopuję w nocy, nie zrozum tego źle, proszę...
    Ukryłam twarz w rękach, bo uświadomiłam sobie, że przecież nie mogłam zmyć wczoraj makijażu i pewnie wyglądałam, jak siedem nieszczęść, rozmazana i tak dalej. W dodatku upokorzona. Och!

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  77. [To jak, próbujemy jeszcze raz? Wiem, ze świąteczny bal już chyba był, ale może dałoby się trochę zakrzywić czasoprzestrzeń i popisać o tym, jak to Jiyuu "pomogła trochę rozkręcić imprezę", psocąc się ile tylko się dało...?]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  78. ["No ja nie wiem, kurka, nie wiem, tak jest kurka zawsze, no-no zawsze... Żeby cuś tu fajnie było to-to nie da się, no nie da się"

    No trudno, to nic na siłę... Jak nam coś przyjdzie do głowy, to spróbujemy jeszcze coś popisać. Grzecznie pokombinuję ;)]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  79. Ulżyło mi tylko odrobinkę, gdy usłyszałam od niego, że wszystko jest w porządku. Oczywiście, że wcale nie było w porządku! Przecież nie powinnam tak na nim bezczelnie leżeć, to tak bardzo niestosowne i złe. Z resztą nie znam go od dziś, ten ton zdecydowanie nie należał do obojętnych, czy wyluzowanych, on mi po prostu zrobił łaskę, że wybaczył tak prędko.
    Zerknęłam tylko na niego przez szpary między palcami i westchnęłam. Dotknęłam swoich powiek, by sprawdzić, czy byłam mocno rozmazana i wstałam, szukając wzrokiem czegoś na kształt lustra, w czym mogłabym się przejrzeć.
    - Co? - Popatrzyłam na chłopaka, a potem na swoje nogi. - Nie, nie. Oh i dziękuję, że mi pozwoliłeś... a to. - Zaśmiałam się trochę na wymus. - Oh, jak chcesz... mogę ci kupić kawę w podziękowaniu. Albo coś innego.
    Starałam się poprawić przy okazji swoje włosy, bo nie wiem, jak to wyglądało., ale coś miałam wrażenie, że nie tak łądnie, jak wczoraj wieczorem.


    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  80. Gdy tylko Jiyong podszedł do okna, obracając się plecami do mnie, natychmiast zajęłam się swoimi włosami i znalazłam w kieszeni swojej jeansowej kurtki telefon. Odblokowałam go, otwierając od razu aparat i przez przednią kamerkę, sprawdziłam, jak wygląda moja twarz. Z ulgą stwierdziłam, że nie było najgorzej, więc tylko poprawiłam drobne rozmazania pod jednym okiem, a w momencie, gdy próbowałam rozczesać włosy, Jiyong podniósł gwałtownie ton, rozmawiając przez telefon, co przyprawiło mnie prawie o zawał, a cukier na pewno nieźle mi skoczył. Podskoczyłam wtedy na miejscu, wypuszczając telefon z ręki, więc upadł na stół, przed którym stałam. Byłam dziwnie roztrzęsiona, chyba przez tą dziwną sytuację sprzed chwili. Wzięłam telefon ponownie do ręki i zablokowałam ko, by po chwili odłożyć go delikatnie na stół.
    - Uspokój się, nic się nie dzieje - szeptałam sama do siebie z zamkniętymi oczyma, próbując się opanować. Ale to nie było normalne, żebym tak się zachowywała. - No, ciekawe jaki masz cukier. Nie rozwal tu zaraz czegoś! - Uświadomiwszy sobie, że wcale nie myślę, tylko wciąż mówię po cichu sama do siebie, zakryłam usta i podjęłam kolejną próbę uspokojenia się.
    W czasie, gdy Hong rozmawiał, albo raczej słuchał swojego rozmówcy, (mamy, bo chyba to mi się nie przesłyszało?) wyciągnęłam z kurtki swój glukometr i zmierzyłam poziom cukru. Był bardzo wysoki, co trochę mnie zaskoczyło, bo jeszcze wczoraj się na to nie zapowiadało, ale może to coś z hormonami, kto wie? Kiedy ja mam mieć okres? Nah, tego też nikt mi nie powie. Zwykle sama o takich rzeczach dowiadywałam się spontanicznie. Na przykład w kinie, w środku filmu. Takie Ha! Surprise motherfodges! Co? Nie wiem.
    Wstrzyknęłam sobie odpowiednią ilość insuliny i zaczęłam czekać, aż się ustabilizuje.
    W końcu Jiyong przestał rozmawiać przez telefon i odwrócił się w moim kierunku. Wyglądał na zmieszanego. A jego słowa zmieszały i mnie. Otworzyłam usta, by mu odpowiedzieć, ale nie wiedziałam, jak. Dlatego szybko je zamknęłam. Po pierwsze, to zaskoczyło mnie to zaproszenie. Po drugie to, że mam tam jechać jako jego dziewczyna. A po trzecie a moja rodzina?
    Chwila. Ojciec gra koncert, a matka nic nie mówiła na ten temat. Pewnie też będzie pracowała.
    - Znaczy, właściwie... - I tak odkąd tu jestem, nie spędzałam z nimi żadnych świąt, a wcześniej spędzaliśmy je razem z byłą rodziną ojca, więc spotkania te nie należały do najprzyjemniejszych. Nie masz nic do stracenia! - W sumie, mogę jechać. Nie mam żadnych innych planów, więc... A z tą dziewczyną, to nie martw się. Mogę nią być. - dodałam z uśmiechem, splatając ręce za plecami. - Znaczy na niby! - poprawiłam się szybko. - Oczywiście. Ale to nic takiego, serio, nie musisz się krępować. Wiem, jak funkcjonuje twoja rodzina, gdyby moja nie była poskładana z dwóch rozbitych, to też pewnie tak by wyglądała, ale u nas to trochę bardziej skomplikowane. - Chwila... - Oh. A tego nie musiałam mówić. - Zaśmiałam się. - Przepraszam, mam trochę za wysoki cukier i i i i i... - Westchnęłam, zawiedziona sobą. Nie lubię nie móc panować nad sobą, a to co się ze mną teraz dzieje, to... czuję, że mam za dużo energi i, niby kontaktuję, ale to tak, jakbym była na haju. Z tym, że nie kręci mi się w głowie i nie widzę jednorożców. Jeszcze... - I po prostu gadam od rzeczy. Ale jest spoko! - pokazałam mu dwa kciuki. - Nie zawiodę cię! Żebyś ty nie zawiódł rodziców. O, patrz, włączyli szkołę! - zawołałam, słysząc pikanie, świadczące o otwarcou zamków i przywróceniu prądu.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  81. [ Facet ze mną zerwał. Pizdaa... dlatego trochę poleciałam w blat ale już jestem ! Nie zostawia się nikogo przed sylwestrem :< ]

    Co jak co ale chłopak po zdjęciu koszulki nie wyglądał źle. Nie był przeraźliwie chudy jak jej się na początku wydawało. Miał normalną budowę ciała, która sprawiała, że wyglądał dość proporcjonalnie. Podobało jej się to jak na nią patrzył. W jego spojrzeniu było widać pożądanie, coś o co wcześniej by go nie posądziła. Zdawała sobie sprawę, że mogła podobać się facetom, ale czy Azjaci mieli takie same gusta? Czasem wydawało jej się, że wolą małe dziewczynki z urodą trzynastolatek.
    Jego spodnie po chwili znalazły się na podłodze a ona zadowolona z siebie mogła działać dalej. Aby go nie krępować zostawiła go jeszcze w bieliźnie. Jego uśmiech dał jej do zrozumienia, że może dalej działać. Jednak pocałunek chłopaka zniweczył jej plan. Oddała jego pocałunek pozwalając mu się dotykać gdzie tylko chciał. O to właśnie chodziło, nie chciała by czuł jakiekolwiek ograniczenia wiedząc, że może jej dotknąć gdzie chce i robić na co tylko będzie miał ochotę. Oddawała jego pocałunek przez długi czas lecz potem jej wargi powędrowały na jego szyję lekko ją muskając i przygryzając. Jej dłoń pierw wodziła po jego męskości przez materiał bielizny lecz to dla Phoebe było za mało. Ponownie zeszła z niego by móc zdjąć jego bieliznę. Swojego rodzaju kopnięciem go w kostkę rozszerzyła jego nogi. W międzyczasie spoglądała na jego przyrodzenie z pewnego rodzaju uznaniem bo bała się, że może tam nic nie znaleźć. Tak to jest gdy człowiek nasłucha się mitów. Uklęknęła przed nim i ujęła jego męskość w dłoń by chwilę później przejechać językiem po całej jej długości. Zaraz po tym spojrzała mu w oczy by sprawdzić jego reakcję.

    OdpowiedzUsuń
  82. [Widzę nade mną jakąś grubą akcję... Nie posądziłabym Pieseczka o takie działania ;-; Jestem w szokuuuuuu xD]

    Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, no ja serio nie kumam tego idioty!
    Nie dość że jestem miły, hamuje się i dodatkowo ładnie opatrzyłem jego rękę to on wyjeżdża mi z takim tekstem?!
    -Hę?- Jęknąłem (aut. Jakkolwiek to brzmi xD) ze zdziwieniem na to co usłyszałem.
    -Nie no jaja sobie robisz? Ziom na jakiej planecie ty żyjesz?- Dodałem lekko podirytowany, no bo kurde! Jak ja nie trawię takich ludzi.
    -Eh pierdolę, jesteś chamski-źle, pomagasz komuś-jeszcze gorzej.. Następnym razem chociażbyś konał to ci kurwa nie pomogę! Ni chuja!- Warknąłem, poczułem się źle przez niego, no normalnie mnie zdołował dobił i wszystko co tylko możliwe. Jak go nie zabije to, to będzie jakiś chyba sukces!
    Ucichłem i wszystko poukładałem na miejsce, następnie ruszając do wyjścia otwierając mu drzwi i przepuszczając go w nich. Odechciało mi się normalnie wszystkiego, nie chcę mieć z nim nic wspólnego bo inaczej szykujcie mu już teraz trumnę.
    Szliśmy korytarzem gdy szła jakaś grupa chłopaków która ominęła go szerokim łukiem a ja oberwałem z bara... O nieee tak to kurwa nie będzie!Potrzebowałem się wyładować a oni byli pod ręką, więc warknąłem wkurzony.
    -Patrz kurwa gdzie leziesz!- Po czym chłopak chyba się wkurzył i próbował mnie uderzyć, więc ładnie pominąłem jego rękę podstawiając mu haka i przepięknie oddałem cios prosto w brzuch. Tak od razu po tym było mi lepiej, uśmiechnąłem się do siebie gdy ten ziomek zwijał się na ziemi ale jednak zapomniałem o jednej ważnej kwestii... Piesek...
    Niechętnie ale powoli odwróciłem się w jego stronę i już na mnie patrzył.
    Widział czy nie widział?
    Jakoś odruchowo chwyciłem zioma za fraki, podniosłem i kopnąłem tak by ruszył dupę i już sobie szedł.
    -Czemu tak patrzysz? Pomagałem mu tylko wstać..- Mruknąłem stając przed wyższym osobnikiem.

    Jiyoon <3

    OdpowiedzUsuń
  83. Na początku miałam wiele wątpliwości, co do tego wyjazdu. Wiedziałam, że będę musiała powiedzieć rodzicom o tym zaproszeniu, a najbardziej obawiałam się ich reakcji. Nawet nie chodziło o to, że mogliby być na mnie źli, matka i tak nigdy nie okazywała mi uczuć, a ojca nie miałam szansy poznać na tyle, by wziąć sobie jakkolwiek jego słowa do serca, nigdy nie było go w domu, a kiedy był, to ćwiczył i nie można było mu przeszkadzać. Bardziej martwiło mnie to, że nie będę mogła tam z nim jechać, a wtedy zawiodłabym go. Możliwe, że miałby przeze mnie kłopoty, a był akurat jedyną osobą, na której tak bardzo mi zależało.
    Gdy jednak rodzice dowiedzieli się, że to jego rodzina mnie zaprosiła, okazali swego rodzaju radość. Oczywiście ja też wkręciłam im, że Jiyong jest moim chłopakiem, naopowiadałam im o nim samych najlepszych rzeczy (w sumie, same fakty, ale ok), oni sami sobie wygooglowali ich w internecie i stwierdzili, że dobrze wybrałam. Wiem przecież, nie podobają mi się byle jacy chłopcy, myślałam, rozmawiając z nimi. Szkoda tylko, że bez wzajemności.
    W końcu dojechaliśmy na miejsce, a tam zostałam za rączkę zaprpwadzona do jego domu. Wielkiego, pięknego, bogatego, w dodatku w takim wspaniałym zagranicznym stylu! Poczułam się, jakbym wylądowała w innym kraju. Nigdy wcześniej nie byłam w takim domu, więc nie mogłam się napatrzeć na jego wnętrze, przechodząc korytarzami do pokoju Hong'a. Podczas podróży zdążyłam już przywyknąć do nieformalnego charakteru naszego czasu razem, dlatego czułam się przy nim zupełbie swobodnie. Zawsze było mi dobrze, ale tym razem nie musiałam się aż tak pilnować, spinać, a to dodawało mi radości.
    Rozglądałam się po jego pokoju, głównie szukając wzrokiem jakichś zdjęć, ale w pewnym momencie usłyszałam, jak Jiyong rozmawia z pokojówką na korytarzu, niedaleko pokoju. Nie miałam więc problemu, by dosłyszeć wszystko dokładnie. Może to ciekawość, ale coś kazało mi tam do niego podejść. Może dobrze? Zobaczyłam, że jest bardzo zaskoczony, jeśli nawet nie przerażony tym faktem. Podeszłam szybko do nich, przywitałam się z kobietą lekkim skinięciem głowy i obięłam ramię chłopaka, jak na damę, dziewczynę dżentelmena przystało.
    - To bardzo miłe ze strony pani Hong - powiedziałam, uśmiechając się ślicznie. - Dziękujemy - znowu skinęłam w stronę kobiety, by mogła się oddalić i zwróciłam w stronę Jiyong'a. - Oppa, porozmawiajmy chwilę w twoim pokoju, a później może oprowadzisz mnie po domu? - powiedziałam cokolwiek, byle zaciągnąć go tam na rozmowę, a przy okazji nie wyglądać podejrzanie. Trzeba było przecież rozważyć naszą sytuację. Ustalić, jak powinniśmy spać i zachowywać się w pokoju, by nie krępować się nawzajem. O rzeczach, które powinniśmy mówić przy ludziach, rozmawiali już w samolocie i w drodze tutaj. Jiyong wiedział, że ja "jestem w klasie baletowej", a ja wiedziałam, że powinnam być bardzo formalna i uległa i ogólnie zgrywać damę. Trudne to dla mnie nie będzie, bo prawie całe swoje życie musiałam właśnie w ten sposób się zachowywać, mówić i uśmiechać.
    - W porządku, sunbae, damy robie radę - powiedziałam, gdy znaleźliśmy się już za drzwiami jego pokoju. - Możemy rozpisać sobie grafik chodzenia do łazienki, a jeśli boisz się, że znowu napadnę cię przez sen, jedno z nas może spać na podłodze. - Uśmiechałam się do niego miło. - Nie, żebym coś sugerowała, ale to ty jesteś mężczyzną, więc... - dodałam, udając niewiniątko, po czym zaśmiałam się cicho. Chciałam jakoś rozluźnić sytuację tym żartem.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  84. Żart nie pomógł i jeszcze do tego zostałam nazwana zwierzęciem, na co zamrugałam szybciej i uniosłam brwi w górę. Postanowiłam jednak nie odzywać się. Przynajmniej na razie, bo to niedopuszczalne, żeby taki człowiek nazywał w ten sposób swoją dziewczynę, no na prawdę!
    Patrzyłam, jak chłopak podchodzi do mnie i z uśmiechem wyciąga rękę, bym za nią złapała. Lubiłam to. Trzymanie jego dłoni było takie miłe i przyjemne. Co więcej - w ogóle się nie krępowałam, nie było mi nagle przez to duszno, dłoń mi się nie pociła. Było to dla mnie tak naturalne, jak oddychanie. I chyba chciałabym tak częściej. Ale w życiu mu tego nie powiem, nie. On przecież nie lubi mnie w ten sposób. Pewnie i tak się domyśla, że mam na niego tak zwaną "crush", musi mu to przeszkadzać. Świadomość tego, że ktoś, z kim trzeba współpracować bardzo często i siedzieć w jednym pomieszczeniu w cztery oczy, myśli o tobie częściej niż powinien, musi być dosyć niewygodna. Zwłaszcza w takiej sytuacji.
    O kurczę, ja tak często o nim myślę? No tylko, kiedy mi się nudzi. To chyba nie tak często.
    Złapałam go za rękę, uśmiechając się, ale po chwili dźgnęłam go palcem w bok z naburmuszoną miną.
    - Jak mnie znowu nazwiesz "zwierzęciem", to ci nasikam na buty - mruknęłam, obrażona za poprzednie jego słowa i westchnęłam. - No. To prowadź... - powiedziałam, prezentując gotowość do wycieczki swoją postawą.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  85. Na te jego wspaniałe teorie o ewolucji, tylko wywróciłam oczami, kręcąc głową na boki. Taki mądry, a wierzy w głupią teorię, która nie jest poparta żadnymi konkretnymi dowodami, pomyślałam, ale niczego nie powiedziałam. Mądrzejszy jest ten, który pierwszy kończy sprzeczkę, więc to ja będę dzisiaj tą mądrą, ha!
    Z resztą chyba dobrze zrobiłam, bo gdybym coś mu odpyskowała, prawdopodobnie nie uśmiechnął by się potem tak ładnie. A jego uśmiech jest na prawdę ładny. Chociaż mam wrażenie, że strasznie go boli, bo uśmiecha się na prawdę rzadko.
    Poszłam z chłopakiem przez korytarze. Widząc jakąś kobietę, która przechodziła obok i reakcję Jiyong'a na to, zrobiłam to samo, co i on, kłaniając się jej lekko z uśmiechem. Musiała być kimś ważnym. Tylko szkoda, że tak chłodno nas potraktowała, ale w sumie... mniej gadania - mniej kłopotów.
    Wchodząc do wielkiego pomieszczenia wypełnionego książkami, do głowy od razu wpadła mi piosenka, której ostatnio słuchałam. Jej klimat był taki, jak to pomieszczenie. Mimowolnie zaczęłam się kołysać, bo do tego typu muzyki najlepiej mi się tańczyło. Puściłam rękę chłopaka i delikatnym krokiem przeszłam obok półek z książkami, czując wielką potrzebę zatańczenia. Włąśnie, kiedy ja ostatni raz tańczyłam? Dwa dni temu? To okropne, oby mi tylko nogi nie skamieniały!
    Pod jedną z szafek obróciłam się wokół własnej osi, przymykając na moment oczy, ale gdy je otworzyłam, zatrzymałam się i uśmiechnęłam szeroko, unosząc brwi w górę.
    - Omo, to jest po chińsku! - powiedziałam sama do siebie, widząc na prawdę stare księgi, któe chyba powinny być teraz w muzeum, a nie w czyimś domu na półce. Czy ktoś w ogóle to czyta? - Ciekawe, czy Alex to kiedyś czytał... - zastanowiłam się, oglądając książki. - Mogę tego dotknąć? - zapytałam, obracając się do chłopaka z uśmiechem. Nie chciałabym tego zepsuć, więc wolałam zapytać. Ale to wyglądało na bardzo stare, a to oznaczało bardzo ciekawe! W gimnazjum miałam podstawy z języka chińskiego, ciekawe, czy zrozumiałabym cokolwiek.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  86. Od razu, gdy pozwolił mi dotknąć starych książek, wzięłam jedną z nich do ręki. Widziałam takie w paru dramach historycznych, to niesamowite, że trzymałam w rączkach coś takiego. Zupełnie, jakbym w jakimś sensie przeniosła się w przeszłość do ery Goryo, albo i dalej. Otworzyłam ją, bo obrzucić tylko wzrokiem parę stron. Żadnego ze znaków nie potrafiłam rozczytać, ale wiem, że fonetycznie brzmią tak samo, jak koreańskie sylaby. Gdybym potrafiła odczytać fonetykę tych wyrazów, na pewno znałabym znaczenie całego tekstu.
    Po chwili odłożyłam książkę na miejsce i obróciłam się do chłopaka, słysząc jego pytanie.
    - Oh, nie, nie trzeba - powiedziałam z uśmiechem. - Wieczorem tylko będę musiała się porozciągać i powinno mi to wystarczyć.
    Nagle kątem oka zauważyłam, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Popatrzyłam w tę stronę i zobaczyłam młodego chłopaka, uderzająco podobnego do Jiyong'a. Oczywiście wiedziałam, że to jego brat, bo wcześniej, kiedy mi o nim mówił, wygooglowałam go sobie w swoim smartfonie. Ukłoniłam się mu lekko na przywitanie, splatając dłonie przed sobą. Mimo tego, że był młodszy, wolałam stać w miejscu i czekać na rozkazy pana Przewodniczącego. Dla bezpieczeństwa.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  87. [ no niestety :D Ty te zdjęcia zmieniasz a każde jest coraz lepsze !]

    Patrzyła mu w oczy bez najmniejszego skrępowania. Na jej twarzy było widać złośliwy uśmiech, który idealnie pasował do jej uosobienia. W tym momencie czuła pewnego rodzaju satysfakcję wiedząc, że jest w czymś lepsza od niego. Może i lepiej się uczył i miał lepsze plany co do scenariusza. Ale to właśnie Phoebe mogła go nauczyć czegoś zupełnie innego, intymnego dającego niewyobrażalną przyjemność. Seks był nieodłącznym elementem człowieka i nie dało się go tak po prostu wykluczyć.
    Nie owijała w bawełnę. Patrząc mu dalej w oczy wprowadziła jego członka ponownie do ust by się nim zająć. Pieściła go ustami co jakiś czas do tego dołączając swoją dłoń. Jednak nie chciała by tak się skończył dzisiejszy wieczór. Wstała z podłogi delikatnie wycierając kącik swoich ust.
    - Dzisiaj skupimy się na Tobie. - tym samym dała mu do zrozumienia, że to nie będzie jedyny raz. Dała mu swojego rodzaju wyzywanie, że będzie musiał dziewczynie dać taką samą przyjemność. Pochyliła się nad nim by chwilę później znaleźć się okrakiem nad nim. Ujęła jego męskość w dłoń by było łatwiej jej nakierować. Zaczęła powoli wprowadzać ją w swoją kobiecość by po chwili znalazła się tam cała. Widząc jego minę wyszeptała mu do ucha:
    - Implant, jeszcze trzy lata. - mruknęła przygryzając lekko płatek jego ucha. W tym samym momencie zaczęła rytmiczne, na razie powolne ruchy swoimi biodrami w górę i dół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ a co do powiązań.. masz błąd powinno być zamiast 'z' 'za' :D i co zdjęcia może znajdziemy jakieś inne. Na razie mam dwie propozycje xD

      https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t34.0-12/15936012_1282818248428275_676025663_n.jpg?oh=32fcf35043d0ed187286dcf6e1a742e2&oe=587433E1 (oczywiście cycki na wierzchu bo czemu nie :D )
      https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t34.0-12/15969858_1282818328428267_124517941_n.jpg?oh=947b2f7d0365b039d848351fed9b967f&oe=587489D5 a to mi pasuje to wersji za głośna i za bardzo amerykańska xD ]

      Usuń
  88. [Przepraszam Cię z całego serca, że nie odpisywałam, ale po prostu nie potrafię wymyślić nic ciekawego ;;;;; też mam w głowie kompletne zero, a bardzo chciałam jakiś fajny wątek ogarnąć. Jednakże jest cień szansy bo planuje drugą postać i może będzie nam łatwiej coś wymyślić. ;;; Chyba, że w czasie mojego zawiasu pomysłowego coś Ci wpadło na myśl ;;;]

    OdpowiedzUsuń
  89. Uśmiechałam się cały czas, widząc, jak chłopcy się ze sobą witają. Na prawdę musiała być między nimi wielka więź, bo chyba jeszcze nigdy w życiu nie widziałam na ustach Jiyong'a takiego uśmiechu. Był tak bardzo szczęśliwy w tym jednym momencie, że zagapiłam się na niego, odpływając mentalnie gdzieś w chmury. Ocknęłam się dopiero, gdy stanął przede mną Jiyoul i zaczął mi się przyglądać. Wtedy odrobinę się speszyłam. Oczywiście podałam mu rękę i wiem, że jego gest był zupełnie naturalny, bo w taki sposób każdy gentleman powinien witać damę, ale wciąż odrobinę mnie to zaskoczyło. Nikt wcześniej mnie tak nie przywitał, może dlatego, że nie brali mnie za damę?
    Słysząc te wszystkie komplementy, nie mogłam powstrzymać się od wielkiego uśmiechu i tylko zerknęłam przez sekundę w kierunku Jiyong'a. Jednak po jego skarceniu swojego młodszego brata, mój uśmiech odrobinę zmalał.
    Ale właściwie nie przeszkadzałoby mi chyba, gdyby brat mojego chłopaka był taki, jak ten słodki dzieciaczek.
    - Macie tu basen? - wyrwało mi się. Ale kiedy uświadomiłam sobie, że właśnie okazałam więcej emocji niż dotąd przez dwa ostatnie dni, stwierdziłam, że bardzo za tym tęskniłam. Podeszłam prędko do Jiyong'a i stając przed nim zrobiłam tak uroczą minkę, jak tylko potrafiłam. Jego wzrost mi w tym bardzo pomagał, bo niewielu chłopców jest ode mnie o tyle wyższych, a w tym układzie, moje oczy musiały się ze trzy razy szerzej otworzyć, więc pewnie wyglądałam, jak kot ze Shreka. - Chooooodźmy, sunbae, proszę - wyjęczałam cichutko. - Wieki nie pływałam, a wiesz, dla cukrzyków to bardzo zdrowe. - Na końcu zrobiłam "bardzo mondrom" minę, by go przekonać i znowu uniosłam brwi, wpatrując się w niego pytająco.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  90. [ Bo jest ciężkie. Jak chcesz to po tym seksie bd można przewinąć akcję kilka seksów dalej by miał jakieś doświadczenie ale nadal nie jakieś wow :D Wiesz większa odwaga, chęć próbowania nowych rzeczy. Nawet wyobrażam sobie, że jest na praktykach a Hastings przychodzi do niego w mundurku lekarskim i mówi, że to ''ten'' moment XD i czemu urlop? :<]

    Obserwowała go bardzo dokładnie. Ogólnie miała tendencję to patrzenia na swojego partnera przez cały stosunek. Nie zamykała oczu jak większość osób i nie lubiła robić tego przy zgaszonym świetle. Sama obserwacja sprawiała jej pewnego rodzaju przyjemność.
    Nie zdziwiła się gdy chciał przyśpieszyć tempo. Powolne ruchy męczyły ją bardziej. Nic dziwnego, że jej biodra po chwili zaczęły szybciej pracować. Jej oddech przyśpieszył od doznawanej przyjemności. Nie wiedząc czemu odruchowo ściągnęła rękę chłopaka z uda i nakierowała na swoją kołyszącą się w rytm jej ruchów pierś. Gdy chłopak dodał swoje ruchy mógł dostrzec, że doznawana przyjemność jest większa. Mina Hastings chyba w tym momencie mówiła wszystko. Uznała, że jakieś pokrzepiające wypowiedzi nie mają sensu. W tym momencie chłopak powinien się uczyć opierając się o swój instynkt.

    OdpowiedzUsuń
  91. Jego uśmiech zawsze był dla mnie czymś w rodzaju wynagrodzenia, jak wypłata, za moją ciężką pracę w staraniu się być wystarczająco dobrą, by nie wstydził się na końcu prezentacji dodać moje nazwisko. Poproszenie mnie, bym udawała jego dziewczynę, było więc dla mnie, jak Oscar. Tego samego dnia, kiedy mnie o to poprosił, nie spałam całą noc, a co dziwniejsze, następnego dnia byłam zupełnie wypoczęta i pełna energii, chociaż może troszeczkę rozkojarzona. Jednakże, gdyby ten uśmiech stał się z mojego powodu nieco szerszy, tak tylko odrobinę... to byłabym chyba w niebie.
    Kiedy po jego uśmiechu poczułam na swojej głowie jego dłoń, zdziwiłam się lekko, ale tylko w sobie. Nie dałam tego po sobie poznać zbytnio poza tym, że popatrzyłam na jego rękę i zamrugałam szybciej. Kiedyś już zrobił coś podobnego w stosunku do mnie, ale teraz czułam się z tym inaczej.
    Na wzmiankę o stroju, zamurowało mnie. To prawda, kiedy się pakowałam w ogóle nie myślałam o tym, że będę miała okazję popływać w prywatnym basenie w willi Hongów. No, bo kto by się spodziewał?
    Na szczęście chłopcy mnie uratowali i doradzili, kogo powinnam poprosić o pomoc, zanim młodszy zabrał Jiyong'a sprzed moich oczu.
    Od razu, gdy mnie zostawili, wyszłam z pomieszczenia, uważnie stawiając każdy krok w poszukiwaniu "farbowanej, młodej blondynki, która sprzątała w salonie". Nie szukałam jej długo, bo zapamiętałam mniej więcej, gdzie co jest po wycieczce zorganizowanej dla mnie przez Jiyong'a. Weszłam do salonu, od razu podchodząc do kobiety, wycierającej wyimaginowane kurze z komody.
    - Przepraszam - zaczęłam, a ta ukłoniła się przede mną nisko. - Jestem Lisa, dziewczyna Jiyong'a. Chłopcy powiedzieli, że mam poprosić panią o pomoc w znalezieniu stroju kąpielowego. Podobno macie kilka zapasowych, a ja nie wzięłam swojego.
    Blondynka z ciepłym uśmiechem zaprowadziła mnie do garderoby i dała kilka rozmiarów strojów kąpielowych, bym mogła przymierzyć. Starałam się szybko uwinąć, ale to nie spódnica, żeby poszło w try mi ga. W końcu zdecydowałam, że ubiorę czarny, jednoczęściowy strój, który akurat na mnie pasował idealnie. Następnie w szlafroku i klapkach zostałam zaprowadzona do basenu przez tą samą pokojówkę.
    Widząc Jiyong'a, siedzącego na brzegu, zdjęłam z siebie szlafrok i klapki, by po tym po cichu dosiąść się obok niego. Posłałam mu uśmiech tak samo szczery, jak zawsze i wbiłam wzrok w swoje długie, kłody, zwane nogami, które powoli zanurzyłam w wodzie.
    Moje nogi... to nic, co możnaby podziwiać. Nie są w prawdzie grube, ale zbite i okropnie długie. To znaczy, mi się podoba to, że są długie, ale jednak nie mają takich idealnych kształtów, jak tych super gwiazd kejpopowej estrady. Poza tym moje stopy są wielkie i zniekształcone przez trzynaście lat trenowania baletu.
    - Chciałam cię wystraszyć, ale bałam się, że wpadniesz do wody i się utopisz, czy coś - zażartowałam, dopiero po chwili podnosząc na niego swój wzrok. - Yaaaah, ale masz klatę~ - zawołałam, odchylając się lekko w przeciwną stronę od niego z zaskoczeniem i jednocześnie podziwem na twarzy. - Kiedy ty to zrobiłeś, chodzisz na siłownię? Tak regularnie? Masz na to czas? Waaa, daebak, niesamowite~ - Jakoś nic mnie nie blokowało w gapieniu się na jego tors, a potem w jego oczy z uśmiechem. W zasadzie nie wiem, czy nawet czułam coś szczególnego, poza zaskoczeniem i zachwytem.
    Po chwili jednak zmarszczyłam brwi, wciągając powietrze przez zamknięte zęby, zastanawiając się nad czymś. - Ale czemu właściwie nigdy nie widziałam cię na siłowni w GBS? Częściej spotykam tam Alex'a.
    A miło byłoby popatrzeć, jak Hong wysila się nad czymś innym, niż papiery na jego biurku.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  92. [Nawiązując i do tego co pisałaś pod kartą Soo i Joonyounga to właśnie chciałam jakiś wątek między Suran a Soo tylko kombinuję co można by wymyślić. Na pewno coś co je różni to fakt, że Suran jest kociarą, a Soo ma na koty ostrą alergię. Suran jest na profilu teatralnym, to może Sooyoung nadzorowałaby jakiś jej występ i skojarzyłaby ją z jej wystąpień publicznych, które dawała przed przyjazdem do szkoły? Wybacz, że moje pomysły są tak cienkie ;;;;;
    A jak o Joonyounga chodzi to właśnie widzę, że łatwiej nie jest. On to taki typ, że tylko mógłby narozrabiać niż się dogadać. Ewentualnie przez wykłócanie się z wykładowcą Shin musiałby pomagać w samorządzie w ramach zadośćuczynienia i Jiyong pewnie miałby z nim trochę pod górkę bo to takie wredne małe. ]

    OdpowiedzUsuń
  93. - Oooh - pokiwałam głową ze zrozumieniem. - Impressive. - Teraz pokiwałam głową z uznaniem. Przeniosłam wzrok na wodę i po chwili wlazłam do niej cała, nie zanurzając jedynie włosów. Obróciłam się w stronę chłopaka z uśmiechem. - Dobrze pływasz? - zapytałam, zbliżając się do niego. Z głupawym uśmiechem, patrzyłam mu cały czas w oczy, kiedy jednocześnie sięgałam ręką po tą jego. - Oppa~ pobaw się ze mną... - mruknęłam, prawie jak Harley Quinn w Suicide Squad, chociaż może troszkę bardziej uroczo. Przygryzłam lekko wargę, będąc bardzo blisko niego, ciągle patrząc mu głęboko w oczy, żeby nie skupiał się na mojej ręce, śmigającej obok jego uda. Wtedy złapałam za jego nadgarstek, zaparłam się mocno nogami o ścianę basenu i pociągnęłam go do wody. Wiem, że nie wyglądam na bardzo silną, ale proszę państwa, ja jestem tancerką! Nie tylko siedzę większość dnia na sali tanecznej, ale mam jeszcze rozszerzony w-f i obowiązkową siłownię. Na pewno nie jestem tak silna, jak on, ale starczyło mi i siły i sprytu, by go wciągnąć do wody. Trochę się bałam, jak na to zareaguje, kiedy się wynurzy, ale jednak śmiałam się cały czas, szczęśliwa, że udał się mój niecny plan.
    - Wszystko dobrze, oppa? - pytałam ciągle z wielkim bananem na ustach, widząc jak przeciera twarz dłońmi.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  94. [ licencjat mnie pochłonął. napiszę na dniach <3 ]

    OdpowiedzUsuń
  95. [ Cześć, cześć! Wybacz że dopiero teraz odpisuję, ale przez ostatnie dni nie miałam w ogóle dostępu do internetu ;-; Tak więc, myślę że to dobry pomysł żeby ze sobą rywalizowali w nauce. A więc, może wcześniej wynikła by jakaś kłótnia miedzy nimi dotycząca nauki, a później by jeśli musieli jeszcze robić razem projekt czy coś takiego? ]

    Lily

    OdpowiedzUsuń