niedziela, 20 listopada 2016

Yeah, she's the killer. Bang, bang!

리  사  ♥ 남
LISA NAM


19 lat » 12.12.97 » czwarta klasa taneczna » przewodnicząca samorządu uczniowskiego liceum » pokój 55, pierwsze piętro w akademiku liceum » cukrzyca typu pierwszego » roztrzepaniec » wieczny uśmiech na twarzy » otwarta, odważna i optymistyczna » zielone końcówki włosów » ojciec - wybitny gitarzysta » matka - była baletnica, dyrektorka szkoły baletowej » trenowała balet 13 lat » dwoje rodzeństwa z poprzedniego małżeństwa ojca, nazywana przez nich bękartem.


- Zostały mi tutaj jeszcze niecałe dwa lata. Wszystko tak pięknie się układa.
Rodzice myślą, że ciągle trenuję balet. W sumie chyba nawet nie za bardzo ich to obchodzi, bo rozmawiam z nimi raz na pół roku i to tylko, kiedy sama zadzwonię, więc pewnie na stronę szkoły też nie wchodzą. Gdyby tak było, to dawno zorientowaliby się, że wcale nie wybrałam baletu, a hiphop. A może właśnie wiedzą, tylko mają to już w ogóle gdzieś, skoro ostatni raz widzieliśmy się... cztery lata temu? Nie wiem. W sumie, to nie obchodzi mnie to, ważne, że już z tym koniec.
- Dlaczego nie chcesz już tego robić? - zapytał, a ja chyba po raz pierwszy od pół godziny, jak siedzimy na tym korytarzu, usłyszałam jego głos. Tak normalnie, w pełnym zdaniu. To dopiero, Lisa, jesteś cholerną szczęściarą! Z iloma dziewczynami ten gościu rozmawia, co? - Poświęciłaś temu większość swojego życia...
Wyglądał na zdezorientowanego. Ale nie dziwię mu się. Kto normalny rzuciłby nagle trzynaście lat baletu po to tylko, żeby pobawić się w hip hop? Bo serio, w porównaniu do tego, co przechodziłam przez trzynaście lat - hip hop, to zabawa. Też wymaga wiele pracy, ale ta pod okiem mojej matki była jak niekończąca się opowieść. A przecież każda opowieść powinna mieć swój koniec, najlepiej happy end! Z nią nie było na to szansy. Ta kobieta zabierała całą nadzieję. Otwarcie mi mówiła, że balet nie jest po to, by dobrze się bawić, tylko ma być sztuką sam w sobie. Cierpisz po to jedynie, żeby być idealnym. I to jest cel. Nawet nie oklaski po występie, nie pochwały, nie nagrody. Tylko ta perfekcja, której nigdy nie będziesz mógł osiągnąć.
- Widziałeś kiedyś szczęśliwą baletnicę? - zapytałam, patrząc na swoje kolana. - Przez całe swoje życie poznałam na prawdę wiele baletnic, ale żadna z nich nie była szczęśliwa. Przychodziły do szkoły mojej matki, odchodziły, często płakały, zwykle na początku. Potem stawały się już takimi skałami, że nie czuły nic. To znaczy, te, co wytrzymały do tego czasu, bo większość się poddała. Te ze słabszą psychiką kończyły batdzo źle.
Moja matka prowadzi jedną z najlepszych szkół baletowych na świecie. Najlepszych, oznacza tyle, że wychodzą z niej tylko i wyłącznie najlepsze tancerki. Bo to, co dzieje się w środku, na zajęciach jest czymś okropnym, przynajmniej dla mnie. To było, jak pranie mózgu. Programowanie człowieka, który nie ma prawa czuć. Nie ma prawa być szczęśliwym, a tym bardziej płakać. Trening w szkole baletowej mojej matki nie opierał się tylko na ćwiczeniach praktycznych. Podczas żmudnego wykonywania piruetów, skłonów, wyskoków i reszty pojedynczych kroków, wygłaszała często ten sam monolog.

"Baletnica jest rzeźbą, wykonaną przez samego Boga. Baletnica powinna być idealna. Aby stać się idealną musi poświęcić się temu całkowicie. Odrzucić inne cele, pozbyć się uczuć, wyrzec miłości..."

Za każdym razem, kiedy to słyszałam, miałam ochotę krzyczeć, więc czym jestem ja?! Jeśli nie jestem z miłości, to dlaczego w ogóle żyję? Ale nigdy o to nie zapytałam. Zawsze tylko chciałam jej dorównać, być tak dobra jak ona, być najlepsza ze wszystkich, aby móc być godnie nazywaną mianem jej córki. Chciałam, żeby była ze mnie dumna, żeby mnie pochwaliła. Chciałam sobie w końcu zasłużyć na odrobinę miłości. Było to trudne, bo od dziecka choruję na cukrzycę, co samo w sobie jest oznaką niedoskonałości. Ale starałam się, dbałam o siebie, pilnowałam zdrowia, odżywiałam się odpowiednio i trenowałam tak ciężko, jak tylko mogłam, a i tak jedyne, co dostałam w zamian za swoją ciężką pracę, to jeszcze większe wymagania, jeszcze więcej chłodu i jeszcze więcej samotności.
Jeśli sądzisz, że to, co spotkało mnie z jej strony, to najgorsze, co mogło mnie spotkać, to nie znasz mojego rodzeństwa. Co prawda jedynym dzieckiem matki jestem ja, ale ojciec miał przed nią inną kobietę. Żonę i dwójkę dzieci. A moja matka to zepsuła. Zniszczyła ich rodzinę. Więc nigdy nie dziwiłam się, dlaczego Hara i Jung tak mnie nienawidzili. Co nie zmienia faktu, że to strasznie bolało. Dużo wtedy płakałam... ale tak, żeby nikt nie widział, zwłaszcza matka. Przecież miałam być skałą, rzeźbą, a kamienie nie płaczą. Dlatego tylko moja poduszka wiedziała, co się ze mną dzieje na prawdę.
Matka uderzyła mnie w policzek, kiedy powiedziałam, że chcę uczyć się w GBS. To przecież zdrada. Jak mogłam tak po prostu rzucić jej szkołę? Przecież była najlepsza. Nie odzywała się do mnie aż do wyjazdu. Na lotnisku jedyne, co powiedziała, to "pracuj ciężko i nie wracaj bez sukcesów". Miałam wtedy nadzieję, że nie wrócę już nigdy.
Przez pół roku miałam rozszerzony balet. Jednak dużo myślałam nad sobą i takimi wielkimi rzeczami, jak sens życia, więc kiedy dowiedziałam się, że jest możliwość zmiany rozszerzenia, postanowiłam przenieść się na hip hop. Odciąć od tego, co było kiedyś, zrzucić z siebie tą kamienną maskę, przestać udawać ideał. I dopiero wtedy zaczęłam tak na prawdę wzrastać. Taniec zaczął przynosić mi radość, mogłam w końcu tańczyć do takiej muzyki, jaką czułam. Pootwierałam wszystkie pozamykane w sobie szufladki. W zeszłym roku zostałam zastępcą przewodniczącego liceum, a w tym roku samą przewodniczącą! Ludzie zaczęli doceniać mnie, lubić mój charakter, patrzeć na mnie nie przez pryzmat nazwiska, tylko tego, co sama zrobiłam.
- Podziwiam. - powiedział chłopak, a ja uśmiechnęłam się szeroko. Patrzył na mnie z uznaniem. Widziałam to w jego oczach. Nigdy wśród członków mojej rodziny nie byłam tak szczęśliwa, jak w tej szkole. Tutaj dopiero mogę być sobą. I nie muszę być idealna.
- Ja podziwiam ciebie! - powiedziałam wesoło po chwili ciszy. - W tak krótkim czasie tyle osiągnąć!
- To tylko kapitan szkolnej drużyny... - wzruszył ramionami, ze skromnym uśmiechem na ustach.
- Daj spokój, widziałam cię na boisku! - klepnęłam chłopaka w ramię, na co ten popatrzył na mnie lekko zdezorientowany. No wiem, w tej szkole rzadko można spotkać kogoś, kto tak się zachowuje. Znaczy... widziałam parę osób, w końcu sama taka jestem, a swój do swego ciągnie nieubłaganie. Tylko, to przecież szkoła dla tych z elity, tych ułożonych, godnych, spadkobierców... i w samym środku tego patosu jestem JA - szalona Lisa z czwartej tanecznej. Zaśmiałam się głupio. - Grasz jak Ronaldo~
Chłopak po chwili zaczął się śmiać i pokręcił głową.
- To o blondynkach, to jednak prawda... - mruknął, a ja otworzyłam szeroko wszystkie otwory, znajdujące się w mojej twarzy. Nawet moje pory się oburzyły!
- Przepraszam bardzo, czy ty mnie dissujesz? Mam odrosty nie widzisz? To znaczy, że mózg jeszcze walczy! - Gdy w końcu chłopak uspokoił swój śmiech, ze szkolnego studia wyszedł koordynator radiowy i zaprosił go do środka. - No. To na tym się kończy moja robota. Dzięki, że w końcu zgodziłeś się na ten wywiad, to dla naszej szkoły coś wielkiego!
- Nie ma sprawy. - uśmiechał się lekko. Był dziwny, nie taki jak wszyscy w tej szkole. Był skromny i delikatny, zupełnie inny. Nie wiem tylko czy taki był na co dzień, czy jedynie ostatnim czasem. - Trochę mnie to przeraża... - dodał cicho.
- No co ty! Na pewno dasz radę, w końcu jesteś Alex! - popatrzył na mnie znowu z miną wymalowaną w niezrozumienie.
- Myślałem, że powiesz Huang... - Racja, to powiedzenie bierze się z oddawania chwały swojemu nazwisku, na którego dumę pracowały całe pokolenia. To duma być częścią rodziny. Ale większą dumą powinny być sukcesy jednostki. W tym przypadku Alex'a, a nie jego przodków. Powinien być dumny z tego, do czego sam doszedł.
- Nie... Huang, to twój ojciec. Ty jesteś Alex. - powiedziałam z wielkim uśmiechem. - Jesteś sobą. Podbiłeś całe GBS, a z wywiadem sobie nie poradzisz? Hwaiting, Sunbae! - uśmiechnął się lekko i pokiwał głową.
- Okej. Dzięki, miło się rozmawiało. - powiedział cicho.
- Jasne! Porozmawiajmy jeszcze kiedyś! - zawołałam, kiedy odchodził, na co on tylko pokiwał głową i pomachał mi, by po chwili zniknąć za drzwiami studia radia szkolnego na wydziale studenckim. Ta audycja miała być wyemitowana w całej szkole, łącznie z liceum, więc chłopak miał się czym stresować. Ale wierzyłam, że da radę. Nawet byłam z niego dumna. Chłopak jest w moim wieku, jest najmłodszy w swojej drużynie i odkąd został kapitanem drużyny, z każdego meczu pozaszkolnego przywozi zwycięstwo.
Powinnam go częściej zagadywać, jest fajnym gościem.








relacje »  telefon » dodatkowe



________________________
Pomyślałam, że jeśli przedstawię wam jakąś sytuację z teraźniejszości 
Lisy, to lepiej ją poznacie, niż jakbym miała wypisywać suche fakty.
Na wątki chętna ja!
Dajcie mi przyjaciółkę, kumpla do
niepohamowanego śmiechu i kogoś, kto
w końcu mocno ją pokocha!
Fc; Lalisa Manoban
Tytuł; B.A.P - "Killer"

63 komentarze:

  1. [ Yeeeey moja słodka Lisa ♥ Jak ja ją kocham ~ I jako fc i jako postać, heehheehehehehhe ♥♥♥♥ Tooo ty wiesz do czego ja się zgłaszam, cnie? ~
    Pokój 55, pierwsze pięterko, co by się nie męczyła po schodach xDDDDD
    Poczekaj na mnie z naszym wąteczkiem ♥ ]

    Admin, u know who, Jimin

    OdpowiedzUsuń
  2. [ No heyo! Postać cudna! 0.0 Urzekła mnie, jest prześliczna! Co powiesz na wątek? Możemy coś wymyślić ciekawego, ponieważ Nam jest z Lisą w tym samym pokoju XD ]

    Nam~

    OdpowiedzUsuń
  3. [Heyka śliczności <3 O matulu jaka ona słodka <3 Awww ja się zakochałam <3 Już myślę nad wątkiem z tym słodziakiem <3 ]

    Taehoon & Jiyoon <3

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ja się zgłaszam na przyjaciółkę! Seoyeon ostatnio jest samotna w tej ogromnej szkole, potrzebuje kogoś bliskiego ;;;
    A tak ogólnie to kocham Lisę po ostatnim Weekly Idol, ona jest taka super, ach <3 I ma śliczny uśmiech <3]
    Seo

    OdpowiedzUsuń
  5. [Wow, Lisa jest niesamowita! Jakbyś szukała jeszcze dla niej przyjaciółki, to Jiyuu się melduje zwarta i gotowa ^^]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Hyymmm... No bo skoro są razem w pokoju, a wcześniej mogły ze sobą mało rozmawiać, bo Nam nie jest aż tak śmiała XD to po jakimś czasie gdy Namri odrabiała pracę domową, nie radziła by sobie z jednym przedmiotem, bo by kompletnie nie rozumiała danego tematu, poprosiła by Lisę o pomoc i jakoś tak by wyszło, że później by się lepiej poznały przegadały dużo czasu razem, a na następny dzień po zajęciach gdzieś razem wyszły? Czy coś w tym stylu? XD ]

    Nam~

    OdpowiedzUsuń
  7. [ A mogła byś ty zacząć? ^^ ]

    Nam~~

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Uwierz mi, ja dalej jestem w szoku, że mnie się chciało! Z początku miał być cham xD Ale jakoś mi wyszło tak ;; xDDDD ]

    Dzisiaj miał spotkanie z nauczycielem odnośnie przygotowań do apelu świątecznego, a Jiyong jako przewodniczący miał za zadanie nauczyć się ładnie wszystkiego i potem pożegnać uczniów, życzyć im spokojnych świąt, a także poinformować, że w tym roku, jak i w pozostałych, nie trzeba wyjeżdżać do rodzin, choć jest to mile widziane. To jego zadaniem także było sporządzenie listy osób, które zostaną, by dyrekcja mogła podjąć ku temu jakieś przygotowania. I tu miał sprawę do Lisy, przewodniczącej liceum. W końcu nie będzie biegał po szkole i uniwersytecie. Miał sporo zajęć. W końcu udzielał korepetycji, a i swoją nauką musiał się zająć.
    Omawiał szczegóły dotyczące poszczególnych scen, gdy nagle, zanim zdążył odpowiedzieć, do środka wparowała przewodnicząca. Gdyby mówił o tym, a nie myślał, rzekłby o wilku mowa, ale tu bardziej pasowało, o wilku myśl. Posłał jej karcące spojrzenie, bo sam był bardzo przykładnym człowiekiem, a takie zachowanie uznawał za nieodpowiednie. Jednak nie był bucem, mina profesora i zakłopotanie nastolatki, spowodowały cień uśmiechu na jego twarzy, ale w ułamek sekundy powrócił do poprzedniego wyrazu zastanowienia, jak i powagi. Sprawnie dokończyli odstanie wystąpienie, zmieniając odrobinę początkowy scenariusz, który po wyjściu mężczyzny, Jiyong odłożył na swoim biurku. Obszedł je i usiadł na swoim fotelu, rozpinając swoją niebiesko-czarną koszulę w kratę, a także poprawiając pod tym czarny t-shirt, który wyszedł mu trochę ze spodni.
    Mruknął tylko pozwolenie, w duchu śmiejąc się z niej, ale nie pokazując tego w żaden sposób na zewnątrz. Podążył za nią wzrokiem, widząc zakłopotanie. Ale nie dziwił się, choć mu nigdy nie zdarzyła się podobna sytuacja. Za bardzo był formalny na takie rzeczy.
    Nie powiedział nic, czekając aż sama przejdzie do sedna sprawy. Już nauczył się, że dziewczyna jest gadatliwą i roztrzepaną osobą, co nie do końca popierał, bo bycie w samorządzie postrzegał jako pewnego rodzaju pracę, a idąc tym tokiem myślenia, jej zachowanie było nie na miejscu. Nie ganił jednak nigdy ludzi, tym bardziej, że byli przewodniczącymi szkół, co oznaczało często współpracę. Z początku niezmiernie go to denerwowało, ale po tych kilkunastu tygodniach, zwyczajnie przywykł i nauczył się nie zwracać na to uwagi.
    Jednak słysząc słowo zwierzątek, zmarszczył brwi niezadowolony. To nie tak, że ich nie lubił, bo wręcz przeciwnie, ale kojarzyły mi się tylko z pewną licealistką, która od początku roku biegała za nim, prosząc o utworzenie zgody na klub zwierzaka. A przecież dyrekcja nie ściągnie spacjalnie kilku psów, kotów i innych, by zadowolić nastolatkę, której po kilku tygodniach się to znudzi. Tylko, że Jiyong nie potrafił jej tego wytłumaczyć, a próbował naprawdę wielokrotnie i różnymi sposobami. Dlatego to słowo, kojarzyło mu się źle.
    - To trudna do zrealizowania inicjatywa - przyznał szczerze, masując przegubem swoje czoło. - W prawdzie jestem pewien, że uczniowie byliby zainteresowani i z wielką aprobatą przyjęliby nową zasadę, tak odnośnie właśnie aprobacji dyrekcji nie jestem przekonany - wyjaśnił, delikatnie marszcząc nosek, co zawsze robił, gdy kalkulował informację, wyciągając za i przeciw. - Musielibyśmy nie tylko zdobyć sporą liczbę podpisów, ale także zaopatrzyć się w mocne, przekonywujące argumenty. - Aczkolwiek to błahostka. Pytanie brzmi, czy dyrekcja dysponuje odpowiednimi funduszami? Wiadomym jest, że potrzebne będą na stworzenie małej lecznicy dla tych zwierząt jak i zakup karm. - Hong tak już miał. Zawsze, gdy nad czymś solidnie się zastanawiał, musiał wziąć wszystkie aspekty, przetrawić je i powiedzieć na głos, by mieć pewność, że nic mu nie umknęło. A dzięki temu, że siedziała tu dziewczyna, nie rozmawiał do ściany. - Podsumowując, jeśli włożymy w to dużo pracy, a inni się zaangażują, możliwym jest wydanie zgody przez dyrekcję.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  9. [Okay, a może ktoś by Jiyuu próbował wrobić w jakąś parszywą sprawę...? Nie wiem, zadarłaby z jakąś mendą, która by jej chciała zaszkodzić i nie wiem, oskarżyłaby ją przed połową mieszkańców akademika, że ta podkrada innym dzieciakom rzeczy z lodówki, czy coś... (u mnie w bursie na studiach całe piętro o to swego czasu zaczęło wojować, ze nie wiadomo kto wyjadał czyjeś zapasy, więc zdarza się...). I może Lisa by jakoś się w to wplątała i pomagałaby Jiyuu udowodnić, że nie ma z tym nic wspólnego...
    Nie wiem, ten dzieciak raczej jest zbyt nauczony samodzielności, by z byle bzdurą, typu utknięcie w kantorku przy sali gimnastycznej od razu lecieć po pomoc... Nawet nie wie, że tak można, bo właściwie zawsze musiała liczyć tylko na siebie, więc akcja musiałaby być raczej poważna, żeby w ogóle szukała sojusznika...]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiecie, gdyby mi ktoś powiedział, że dzień, który zaczął się tak dobrze, będzie miał tak okropny finał, nigdy w życiu bym nie uwierzyła. W szkole dostałam pięć z niezapowiedzianej kartkówki, grupka dzieciaków zaprosiła mnie do swojego stolika w kafeterii i byli naprawdę mili, jakby naprawdę uważali, że do nich pasuję... a to coś nowego. Dostałam propozycję wystąpienia w chórku znanej piosenkarki... Na każdym polu jakiś mały sukces, a po powrocie do akademika... cóż, TO. Nie wiem, jak TO nazwać, bo słowo "lincz" wydaje mi się za mocne, ale tylko odrobinę. Ledwo znalazłam się we wnętrzu akademika, kilka par rąk złapało mnie, a ich właściciele powitali słowami "tu jesteś, ty złodziejko!" i zawlekli do wspólnego pokoju, w którym zebrała się już chyba cała dzieciarnia. Zbyt zszokowana, by jakkolwiek zareagować pozwoliłam im na to, a nim szok minął, upadłam na kolana, rzucona przez nich na podłogę we wspólnej sali. Próbowałam się podnieść, mrucząc przy tym po japońsku co im zrobię, jak tylko nadarzy się okazja, ale zanim mi się to udało, pchnęli mnie ponownie. Gdybym nie była tak absolutnie zaskoczona i otumaniona tym wszystkim, chyba bym się rozpłakała, ale tylko tkwiłam na środku tego kręgu, słuchając apatycznie tysiąca oskarżeń rzucanych pod moim adresem, według których włamywałam się do pokoi innych dzieciaków w liceum i kradłam z nich ile tylko się dało. Komuś zniknął zegarek, innemu jakaś błyskotka, albo komórka... To nie dzieje się naprawdę!, było moją jedyną myślą.
    -Po jaką cholerę miałabym to robić? - Sama się zdziwiłam, słysząc własny głos, w dodatku brzmiący z chłodnym, rzeczowym spokojem. - Traktujecie mnie, jakbym była winna, ale nie macie żadnych dowodów... Inaczej zamiast bawić się w głupie lincze, już dawno bylibyście u dyrekcji, a ja prawdopodobnie wyleciałabym stąd, zanim zdążyłabym powiedzieć "Sayounara!". Nie to, bym miała powody się tego obawiać.
    Ale nikt mnie nie słuchał, a jeśli już to tylko po to, by próbować złapać za słówka i wrabiać w przyznanie się do winy...
    Niech to się skończy, niech mi ktoś pomoże!, pomyślałam, czując, że zaczyna mi się zbierać na płacz... No dobra, nie tylko zbierało się, właściwie to nie wytrzymałam i rozbeczałam jak dziecko... Cała ta scenka... Cóż, to była tylko ekstremalna wersja całej mojej historii: zawsze tylko ja sama (w roli najgorszej katastrofy, jaka kiedykolwiek istniała), kontra reszta świata. A przez chwilę naiwnie myślałam, ze może być inaczej..

    Jiyuu

    [Okay, to zaczęłam... poszło jakoś.]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Ojej, tak! <3 Można tak zrobić, ale troszkę później (może w weekend), bo jestem zawalona pracą i trochę muszę to wszystko ogarnąć! Ale od razu do ciebie wpadnę, nie martw się XDD A Alexowi już odpisuję~]

    Seoyeon

    OdpowiedzUsuń
  12. Obserwował uśmiech swojej koleżanki, choć będąc z nią w tym pokoju, omawiając sprawę samorządu, wolał nazywać ją swoim współpracownikiem. Traktował to poważnie, podobnie jak naukę czy swoje praktyki i podczas tych wszystkich rzeczy był niezwykle profesjonalny, a co za tym idzie dokładny, poważny, co też przekładało się na jego sposób mowy. Bo on nie zawsze taki był. Na korepetycjach czy po prostu poza nauką był zwykłym, młodym mężczyzną. No prawie... W każdym razie Jiyong często posługiwał się mową formalną, mimo to mowa potoczna nie sprawała mu żadnych problemów. I wiedział, że nie wszyscy znają dobrze każde słowo, którego używa.
    Wstał ze swojego miejsca, po butelkę wody, którą zostawił na parapecie. Upił łyk, obserwując ją, unosząc po chwili kącik ust, gdy usłyszał jak dziewczyna chciała naśladować jego sposób wypowiadania się. Kiedyś może i uznałby to za irytujące, ale teraz miał jednak dwadzieścia lat, musiał być dorosły. Znał również Lisę i wiedział, że nie próbowała go w żaden sposób przedrzeźniać.
    Wrócił na swoje miejsce, po drodze roztrzepując jej włosy, bo miał aktualnie taki kaprys.
    Usiadł na swoim miejscu, patrząc się na nią i analizując, od czego powinni zacząć.
    - Przedstawienie planu można zrobić, gdy już się go posiada - stwierdził, ponownie robiąc swoją minę zamyślonego studenta. - Musimy dokładnie przeanalizować i najlepiej już zacząć szukać odpowiednich argumentów do tego, bym mógł je sensownie rozbudować i przedstawić - wyjaśnił. W końcu nie mógł pójść do dyrekcji nieprzygotowany. Nie on. - Proponuję początkowo stworzenie statystyk ilościowych i rodzajowych. Wątpię, by większe zwierzęta, nawet duże rasy psów, wchodziłyby w grę. Trzeba także zrobić zarys planu, zestawić koszta... - wyliczał wszystko skrupulatnie, ale widząc ten uśmieszek na jej ustach, westchnął. - Pobiegasz po akademikach i sporządzisz ankietę ile osób byłoby tym zainteresowanych i jakie zwierzęta chcieliby sprowadzić, a ja zajmę się resztą, zgoda? Ewentualnie statystyki byśmy stworzyli wspólnie, ale to już po zebraniu. Argumentacją zajmę się na samym końcu. - Podrapał się po policzku, zerkając na nią wyczekująco. Sam był strategiem i musiał każde najmniejsze działanie zaplanować. Poważnie, gdy był dzieckiem musiał planować mycie zębów. Jednak teraz wyrósł z tego i nie popadał w taką skrajność. A zdanie współpracownicy się liczyło. Była to wspólna sprawa.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  13. -"Rescue me, show me who I am, cuz I can't believe this is how the story ends!" - Szkoda, że nie byłam w tym momencie na zajęciach z wokalu, dostałabym pewnie sześć za emisję głosu. Tak czysto i mocno udało mi się to wyśpiewać, jak chyba jeszcze nigdy, że w normalnych warunkach popadłabym w totalny samozachwyt. Może dlatego tak dobrze mi szło, ze rzadko kiedy skupiałam się do tego stopnia, by każdy dźwięk, nawet najmniejszą nutkę wyśpiewać idealnie pod względem technicznym, nie myśleć o niczym poza tekstem piosenki i jej melodią... Gdybym tylko na moment pozwoliła myślom odpłynąć w innym kierunku, pewnie znowu bym się rozkleiła, a na to nie miałam ochoty. Jestem dużą dziewczynką, a duże dziewczynki nie płaczą - tylko szukają sposobów, by się odgryźć. Do tego jednak potrzebowałam spokoju i umiejętności chłodnej, trzeźwej oceny sytuacji, a na razie to mnie przerastało. Za chwilę, gdy trochę ochłonę, na pewno mi się to uda... Na razie skupię się na czymś bardziej neutralnym, jak ćwiczenie głosu...
    Plan był w swej prostocie genialny i dzięki niemu dochodziłam w miarę szybko do siebie, ale oczywiście te france nie miały dość przedstawienia... Nie minęła godzina a prawdopodobnie nasłały na mnie przewodniczącą samorządu, która to niby bardzo chciała mi pomóc... Pewnie. W ogóle wszyscy są wobec mnie taaaacy mili i życzliwi, tylko mają drobny kłopot z okazywaniem uczuć. Chociaż dzisiaj obsypali mnie już nadmiarem dowodów swojej "sympatii"...
    Miałam ochotę podziękować jej uprzejmie za szczere chęci jakimś koreańskim odpowiednikiem "atchi ike!". Jakby to brzmiało w miejscowym języku? "Idź i nie wracaj"...? Problem w tym, że wpadłam w dość parszywy nastrój, więc postanowiłam być mniej miła i tę irytującą intruzkę zignorować, ale dziewczyna za bardzo się naprzykrzała, więc w końcu odłożyłam na bok moją wierna gitarę, podniosłam zadek z łóżka, podeszłam do drzwi i je otwarłam.
    -Yo, no dobrze, skoro chcesz porozmawiać, to zapraszam - stwierdziłam dziwnie spokojnie, chociaż znacznie chłodniej, niż to ustawa przewiduje, usuwając się z drogi pani przewodniczącej, gdyby ta raczyła wejść w moje skromne progi.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  14. [Giriboy musiał być :D Dziękuje bardzo, ciesze się, że się spodobała ;;;;; Pisząc ją myślałam że odstrasza, ale jeśli nie to chyba mogę być spokojna XD
    Nie przepraszaj, rozumiem to doskonale. Sama wczoraj tylko wstawiłam kp i uciekłam spać :D Dziękuje za miłe powitanie i wątek chcę jak najbardziej chcę. Wątków nigdy za wiele. :D Twoje obie kp są takie świetne ;;; Zazdroszczę, chciałabym umieć takie pisać ;;;
    Póki co wykombinowałam coś dla Lisy. Oczywiście, jeśli będziesz chciała to chętnie poprowadzę wątek z obojgiem bo są naprawdę bardzo ciekawi. ;; Dobra, przechodząc do rzeczy XDD
    Co do Lisy, to wpadłam na pomysł, że może chciałaby poćwiczyć dodatkowo jakiś swój nowy układ, ale sale byłyby akurat zajęte przez innych uczniów, więc załatwiająca tam gdzieś sprawy Sooyoung zaproponowałaby, że otworzy jej sale, którą używają do pokazów artystycznych bo jako technik ma do niej klucze.]

    OdpowiedzUsuń
  15. Kolejna godzina. Kolejny złamany ołówek. Ciągle to samo zadanie. Siedząc już drugą godzinę i męcząc temat z fizyki, którego w ogóle nie rozumiałam, zaczęłam powoli się poddawać. Chcąc spróbować napisać działanie, które prawdopodobnie i tak było złe, nie kontrolując napływającej co raz złości, złamałam kolejny ołówek. Strugając złamany wkład usłyszałam trzask drzwi i kroki w stronę sypialni. Do pokoju wpadła moja jak zwykle wesoła, współlokatorka.
    - Cześć Lisa. - uśmiechnęłam się lekko patrząc na zeszyt z zadaniem - Źle. - powiedziałam odkładając ołówek i opierając się dłońmi o czoło - Yah. Jakbyś umiała to zrobić i jeszcze mi to wytłumaczyć to bym była ci strasznie wdzięczna - powiedziałam wskazując na zeszyt przede mną.
    I po co moi rodzice mnie zapisywali do tej szkoły, skoro nawet nie umiem rozwiązać prostego zadania. Patrząc na Lisę zdałam sobie sprawę, że od naszego pierwszego spotkania nie zamieniłyśmy prawie żadnej sensownej rozmowy. To ona była tu pierwsza, więc w zasadzie powinnam sama zagadać, lecz niestety moja nieśmiałość mi na to nie pozwalała.

    Nam~

    OdpowiedzUsuń
  16. [Jeśli Twoje są beznadziejne, to ja powinnam się załamać. XDDD
    Może Sooyoung naprawiałaby nagłośnienie w jednej z sal i wychodząc zobaczyłaby szukającą sali Lisę? Co Ty na to?

    Właśnie zauważyłam podobieństwo nazwisk. Mam nadzieje że nie masz nic przeciw, tak wyszło z przypadku. ;;;;
    hahahaha no widzisz, przeznaczenie, los tak chciał XD ]

    OdpowiedzUsuń
  17. [Wolałam z grzeczności zapytać hahaha
    Jeśli chcesz mogę zacząć. :D

    A i przy okazji wpadłam na pomysł na wątek z Twoją drugą postacią ^^ Ojciec Sooyoung jest paleontologiem. Myślałam, że może prowadziłby w jednym semestrze serie wykładów na kierunku Alexa, a skoro jak pisałaś w karcie, że jest cwany to może chciałby próbować namówić Sooyoung, żeby podejrzała u ojca pytania do testu na koniec jego pobytu na wyspie. Co Ty na to? Zawsze można wymyślić co innego :D]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Rozumiem, rozumiem. Masz racje, chyba popłynęłam trochę za daleko z tematem XD
    Co z Sooyoung..? hmm..Ewentualnie mogłaby poprosić ojca, żeby przymknął na to oko i nie zgłaszał tego nigdzie. xd]

    Dzwoniący o wiele wcześniej, niż zaplanowany budzik, telefon przerwał sen Sooyoung, która marudząc, leniwie otworzyła oczy. Chowając głowę pod kołdrą, po omacku znalazła telefon i odebrała go nie patrząc na to kto dzwoni.
    -Halo? -odezwała się do słuchawki leniwym tonem.
    -Unnie? Obudziłam Cię? -Sooyoung spojrzała na zegarek, a widząc na nim godzinę „7:02”, złapała się za głowę.
    -Pytanie retoryczne, czekam na kolejne. -mruknęła, powoli siadając na łóżku.
    -Wybacz mi, ale nie działa nagłośnienie w dużej sali tanecznej, a po ósmej przychodzą uczniowie. – słychać było zdenerwowanie w głosie dziewczyny.
    -No i ja nie chciałam tego ruszać, żeby bardziej nie popsuć i…
    -Shhh, spokojnie -przerwała młodszej koleżance. -Uspokój się, nic się nie dzieje przecież. Pozbieram się jak najszybciej i przyjdę. Na pewno to nic groźnego, więc nie panikuj. -Tłumacząc, wstała z łóżka podchodząc do okna by sprawdzić pogodę na zewnątrz, która nie była zbytnio zachęcająca do opuszczenia akademika.
    -Ale nie jesteś na mnie zła? -Sooyoung uśmiechnęła się do siebie, słysząc pytanie.
    -Oczywiście, że jestem. -Powiedziała poważnie, a słysząc wymowną ciszę w odpowiedzi, roześmiała się do telefonu.
    -Sooyoung-unnie! To nie jest śmieszne!
    -Och już się nie denerwuj, nie jestem zła wiesz dobrze. Będę u Ciebie do 40 minut. -Rozłączając się, uniosła dłonie by się wyciągnąć. Nie ignorując wezwania koleżanki, szybko zaczęła się szykować do wyjścia.
    „Że też, jak mam wykład odwołany i mogę dłużej pospać, to musi się dziać zawsze jakiś armagedon.” przemknęło jej przez myśl, gdy zamykała drzwi swojego pokoju. Kupując po drodze kawę, Sooyoung dotarła na wydział, na którym znajdowała się problematyczna sala.
    -Unnie! -Usłyszała od progu. -Dobrze, że już jesteś! -Hwang posłała dziewczynie przyjazny uśmiech, mimo widocznej na jej twarzy senności. Odstawiła kawę na parapet i kucnęła przy urządzeniu.
    -Sprawdziłaś czy wszystko jest podłączone? -zapytała, chcąc wiedzieć co było już robione.
    -Tak, na pewno!
    -Na sto procent?
    -Tak, unnie.
    -A zewnętrzną kartę dźwiękową podłączyłaś? -Sooyoung spojrzała na młodszą koleżankę ze zmarszczonymi brwiami. W odpowiedzi ponownie otrzymała wymowną ciszę, wiedząc już gdzie leży źródło problemu. Po podłączeniu karty i nastawieniu głośności, muzyka wybrzmiała w całej sali.
    -Unnie, przysięgam, byłam pewna, że to jest podłączone…
    -Nic nie szkodzi, moja droga. Ważne, że wszystko działa. -Hwang zapiła swoje słowa kawą, a uczniowie zaczęli wchodzić na sale.
    -Dziękuje, że przyszłaś. -mruknęła dziewczyna, lekko zawstydzona sytuacją.
    -Nie ma za co, dzwoń w razie czego. -Sooyoung pomachała jej wychodząc z sali i zamykając za sobą drzwi. Na korytarzu zauważyła, ewidentnie szukającą czegoś dziewczynę. „Chyba sali szuka.” Hwang, bardzo chcąc pomóc zastanawiała się, jak zaczepić uroczą panią o blond włosach.
    -Wszystkie sale są chyba zajęte. -zaczęła, widząc jak próbuje wejść do kolejnej.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiedział, że nie każdy rozumie jego mowę jak skupia się na pracy i myśli w sposób naukowy, używając dziwnych i niezrozumiałych dla większości pojęć. Widział, że Lisa nie do końca rozumie, co mówi, przez co uśmiechała się wesoło pod nosem, a Jiyong nie mógł oprzeć się wrażeniu, że coś w tym momencie mu ona przypomina. Nigdy nie powiedział tego na głos, ale za każdym razem, gdy widział ten uśmiech, ta myśl do niego powracała.
    Pamiętał jak na początku, drażnił go fakt, w jaki sposób się zachowywała, w jaki sposób mówiła i jak bardzo go czasami nie słuchała, ale po kilkunastu tygodniach współpracy z nią, nie przeszkadzało mu tak bardzo, a nawet było miłą, przyjemną odskocznią od poważnego tomu i zachowania fasonu na każdym kroku. Sam nie mógł pozwolić sobie na takie zachowanie tu, bo jedynie nieformalnego języka używał w swoim pokoju, na korepetycjach czy po prostu jak ktoś chciał z nim załatwić jakąś sprawę, nie koniecznie przychodząc do niego jako przewodniczącego czy praktykanta.
    Jednak zaniepokoił go fakt w jakim kontekście wypowiedziała swoje ostatnie słowa. Naprawdę mu się to nie podobało, bo to zdecydowanie nie była prawda. I on jako przewodniczący, a nawet i prywatnie, chciał coś z tym zrobić. Nie miał pojęcia, że dziewczyna ma tak niską samoocenę.
    - Jutro mam praktyki w szpitalu, dzisiaj udzielam korepetycji z angielskiego, więc samemu mam bardzo mało czasu - oznajmił, uważnie śledząc ją wzrokiem. - A nawiasem mówiąc, bez ciebie większości spraw bym nie załatwił, albo ciągnęłyby się one miesiącami, a twoja energia i zapał rozwiązuje je w tydzień - przyznał, posyłając w jej kierunku lekki uśmiech. - Bardzo dobrze mi się z tobą pracuje, więc głowa do góry i pamiętaj, że mamy czas.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak w każdy piątek, Jiyong po wykładach i uporządkowaniu spraw samorządu, udał się na praktyki w szpitalu. Nie miał ich za dużo, bo tylko cztery godziny, ale jednak był dopiero w drugiej klasie, co zdecydowanie podkreślało jego zdolności i mogło bardzo znacząco wpłynąć na jego dobrą posadę po studiach. Wiedział, że po szczeblach kariery będzie musiał się pnąc, ale miał na to dużo siły i będąc już tak nie miał zamiaru rezygnować. Planował, by w wieku trzydziestu lat być kimś, być już rozpoznawalnym lekarzem, który przyczynił się do rozwoju medycyny. Hong był bardzo ambitny, czasami nawet za bardzo.
    Wszedł do szpitala kilka minut przed szesnastą. Udał się do szatni, przebrał się w biały kitel i jasne, wygodne buty, a potem zabrawszy swoje notatki, udał się do opiekuna, by ten wyznaczył mu na dziś zadania. Nie robił niczego poważnego, to było oczywiste, ale i tak cieszył się, gdy mógł jakiemuś uczniowi zabandażować ranę czy nałożyć maść na stłuczoną kostkę. Zawsze coś i o wiele lepsze od siedzenia nad kartami pacjentów, segregując je w ogromnej szafie w gabinecie lekarskim. Na jego szczęście dzisiaj asystował pani Cho przy badaniu jednej z nauczycielek z liceum. Dobrze kojarzył kobietę, która uczyła go angielskiego, więc grzecznie się przywitał, stanął w rogu i zapisywał wszystkie swoje notatki, w głowie zastanawiając się nad możliwą przyczyną dolegliwości. Zapisał wszystko obok, a gdy lekarz podała swoją diagnozę, uśmiechnął się pod nosem, bo zapalenie płuc było jedną z dwóch możliwych dolegliwości, które przyszły mu na myśl. Był z siebie dumny. Właśnie dzięki temu, miał siłę, by siedzieć nad materiałem, który musiał opanować w trakcie swojej nauki.
    Chwilę porozmawiał jeszcze ze swoim opiekunem, a potem udał się na obchód, bo pierwszą pomoc mógł przeprowadzać. Przeszedł kurs i miał do tego uprawnienia. Oczywiście bez zaawansowanego sprzętu medycznego, ale nie zawsze to było potrzebne. To mała przychodnia, więc był spokój, choć czasami jakaś uczennica czy uczeń zasłabli na korytarzu.
    W pewnym momencie zauważył swoją znajomą, zmarszczył lekko nos, uważnie obserwując Lisę. Wydawała się być zadowolona, ale z drugiej strony, z tego co zdążył zauważyć, to zawsze miała uśmiech na twarzy.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  21. [Ale ona ładna, hej dzięki już poprawiłam. Nie miałam pojęcia o prawidłowym zapisie tego imienia ;)
    Myślę, że nad czymś możemy pomyśleć kwestia tylko tego, w jakim kierunku chcemy pójść. To znaczy, zawsze będzie skomplikowanie bo Minho zdecydowanie nie jest prostą osobą;) Ale... Pogłówkować można na wiele sposób ;)]

    Minho

    OdpowiedzUsuń
  22. Zdziwił go ten widok i nie dlatego że ona właśnie to się znajdowała, bo po pierwsze każdy mógł tu przychodzić, a po drugie każdy wiedział o jego praktykach w tym miejscu, więc jeśli go szukała, chciała coś od niego, nic dziwnego, że wiedziała gdzie szukać, gdzie przyjść. Z drugiej strony traktował to poważnie, jak w sumie wszystko co robił, a rozmowy czy spotkania prywatne były zabronione. Choć, wątpił, że dziewczyna przyszła do niego w sprawie prywatnej, więc chyba nic złego i nic się nie stanie, jeśli zamieni z nią parę słów. W końcu będą stali tu, na korytarzu, a stąd widać, co się dzieje dalej.
    Podszedł do niej powolnym krokiem, a gdy ta tylko stanęła tuż przed nim, westchnął cicho na jej potok słów, który od razu wystrzelił w jego kierunku. Jednak po sekundzie lekko się uśmiechnął. Dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju i młody mężczyzna musiał jej to przyznać. Nigdy nie spotkał takiego wulkanu energii, ale dzięki temu szybko zaakceptował jej osobowość. Pracowało się z nią szybko i dobrze, a Lisa nigdy go nie zawiodła.
    - Dobry wieczór - przywitał się z nią grzecznie, jak na niego przystało. - Właściwie to mam obchód - przyznał, bo po co miał kłamać? To nie leżało w jego etyce. Jeszcze ktoś by mu coś kiedy zarzucił, a na to nie mógł sobie pozwolić. Wziął od niej papiery, ponownie posyłając jej ciepły uśmiech. Przejrzał dokładnie wszystko, a potem pogłaskał dwa razy po główce. - Dobra robota - stwierdził pod nosem. - Widzę, że większość opowiedziała się za, więc jutro zabiorę się do pracy i wszystko skompletuje. Myślę, że do poniedziałku, najpóźniej do wtorku udałoby mi się wyszukać wstępnych danych, które moglibyśmy przedstawić na najbliższym spotkaniu samorządu.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  23. Widział, że dziewczyna mu si przygląda, ale nie zwrócił na to uwagi. Był już do tego kompletnie przyzwyczajony, więc po prostu zajął się czytaniem danych i z takim oparciem mogli coś zrobić. Mogli naprawdę wiele zdziałać, więc to bardzo ułatwiało sprawę. Pozostały jeszcze inne kwestie, ale o nie nie martwił się jakoś bardzo.
    Zerknął na nią, gdy zaproponowała swoją pomoc. Zdziwił się trochę tą wzmianką o martwieniu się, ale przyjął to jako martwienie się o swojego starszego kolegę. W końcu razem pracowali i mieli pozytywne relacje.
    Posłał jej delikatny, ciepły uśmiech.
    - To miłe - skomentował, patrząc się na nią. - W sumie, może zajęłabyś się wyliczeniem kosztów? Skoro poradziłaś sobie z ilością i procentami tu, nie powinnaś mieć problemu, a zawsze w razie czego możesz do mnie przyjść - oznajmił i poszukał jakiejś wolnej kartki. - Zapiszę ci na co będziesz musiała zwrócić szczególną uwagę - mruknął i szybko napisał kilkanaście najważniejszych rzeczy jak transport karmy, leków dla zwierzaków, zatrudnienie weterynarza i tym podobne. Sprawdził wszystko jeszcze raz czy o niczym nie zapomniał, a gdy się zgadzało, podał jej kartkę.
    - Dasz sobie, prawda? - Upewnił się, bo nie chciał na nią zrzucić za dużo, ale wierzył, że ta jej energia jej w tym pomoże.
    - Jiyongie! - Usłyszał nagle znajomy głos, na co westchnął głośno, wcale nie ukrywając swojego lekkiego niezadowolenia.
    Po chwili przed nimi stanęła wysoka, ciemnowłosa kobieta, bardzo przypominająca swojego syna. Oczywiście zadbana, z ładnym makijażem podkreślającym jej typ urody i wszelkie atuty jak lekko wysoki nos czy duże oczy. Krótko mówiąc, elegancka kobieta.
    - Informowałem was przecież, że dzisiaj pracuję. Przyjechałaś za wcześnie - powiedział poważnie, skupiając na niej swoją uwagę.
    Ta tylko uśmiechnęła się do niego i rozejrzała dookoła, a potem jej wzrok spoczął na Lisie. Ściągnęła lekko ze sobą brwi, patrząc się uważnie na nią, jakby chciała wedrzeć się do jej mózgu i poznać powód, dla którego przebywa ona z jej synem, jak się domyśliła po jego stroju, w trakcie pracy. I gdy coś do niej dotarła, uśmiechnęła się szeroko.
    - Brawo Jiyong! - pochwaliła synka z uznaniem. - Bardzo ładna, bardzo. - Pokiwała głową z satysfakcją. - Już się o ciebie martwiliśmy! Wiesz, niby twój ojciec cię popiera, ale moim zdaniem to wcale nie jest za wcześnie! Za niedługo odbędzie się ślub twojego kuzyna. Cieszę się, że już kogoś poznałeś. Twoja ciotka z pewnością, by zaczęła się tym chwalić, skoro jej syn od roku nie zdobył żadnej prestiżowej nagrody - fuknęła, a jej mina od razu spochmurniała.
    Młody Hong przyglądał się jej, analizując jej słowa, a gdy wszystko połączyło się w jedną całość, przymknął oczy, wzdychając ciężko. Nie lubił spotkań z matką, właśnie z takich powodów.
    - Mylisz się - odezwał się tylko.
    Kobieta uniosła brwi, ale nie przejęła się jego słowami.
    - Przepraszam cię za jego zachowanie, mimo wszystko, akurat tu jest strasznie wstydliwy i niepewny. Od dziecka taki był - poinformowała stojącą obok blondynkę.
    - Powiedziałem, że się mylisz - oznajmił niezadowolonym tonem głosu.
    - Nie przerywaj matce!
    - W tym wypadku, ty przerwałaś mnie - skwitował od razu, poprawiając swój kitel. - Mam dużo pracy, a twoja wizyta również nie jest mi na rękę. Lisa przyszła do mnie w sprawach formalnych, inaczej nie przerywałbym swojego obchodu, na co tobie poświęcam teraz czas. - Mimo, że jego ton był spokojny to jednak zahaczał o nutkę chłodu i zirytowania.
    Kobieta tylko prychnęła i opuściła przychodnie, a Hong rozmasował skronie.
    - Przepraszam cię bardzo za tą sytuację - mruknął z przepraszającym uśmiechem.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  24. Zerknął się na dziewczynę, obserwując ją dłuższą chwilę. Po niej spodziewał się raczej rozbawienia zaistniałą sytuacją, ale jednak kultura nakazywała mu przeproszenie za zajście i nieporozumienie, choć jak się okazało, Lisa nie za wiele z tego zrozumiała, właściwie nic. Teraz jednak oczekiwała wyjaśnień, na co Jiyong tylko westchnął niezadowolony.
    -Moja matka wzięła cię po prostu za moją dziewczynę - wyjaśnił szybko i dobitnie, a potem rozejrzał się dookoła.
    Zerknął na zegar, stwierdzając, że za chwilę musi być w dyżurce. Westchnął, ale lepsze to niż rozmowa na takie tematy, które były dla niego strasznie niewygodne i najzwyczajniej w świecie ich nie lubił.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  25. Postanowili, że do spotkania samorządu przygotują wspólną prezentację. Jiyong oferował, że on może skleić informacje w jedną całość, jednak Lisa uparła się, że nie chce na niego zrzucać całej odpowiedzialności. Nie było warte to kłótni, zgodził się więc. Wiedział, że pomimo spędzenia dłuższej chwili czasu, to w dwójkę pójdzie to sprawniej i będą mogli wyeliminować jakieś nieprawidłowości. A wspólna konsultacja także pomoże ustalić, co gdzie lepiej dać, by miało swoją ciągłość oraz nienaganną spójność. Jiyong był perfekcjonistą, więc wszystko co robił, musiało być nienaganne, idealne.
    Umówił się z Lisą wieczorem, bo tylko wtedy oboje mieli dostateczną ilość czasu, by usiąść, popracować, a czas by ich nie naglił. Hong porozmawiał z dyrekcją, dostał pozwolenie, a także udostępnioną salę konferencyjną, gdzie był duży rzutnik oraz sporo białych tablic, więc wnioski i wszelkie problemy mogli rozwiązywać w taki sposób.
    Przed wyjściem jeszcze się odświeżył, bo wątpił, że gdy wróci będzie mu się chciało maszerować pod prysznic. Ubrał szybko czarne spodnie i czerwony sweter, podejrzewając, że wieczorem temperatura w szkole będzie niższa. Zrobił sobie jeszcze kawę oraz spakował do torby przekąski, wraz z potrzebnymi informacjami. Założył buty, płaszcz i gotowy udał się do swojego pomieszczenia gospodarczego, zwanego gabinetem przewodniczącego. Zabrał potrzebną teczkę, gdzie miał wszystko dokładnie rozpisane, a także laptopa szkolnego i udał się na pierwsze piętro, do sali konferencyjnej.
    Otworzył ją, a następnie spokojnie wszystko podłączył. Przygotował mazaki i posegregował papiery, odłożył płaszcz oraz szalik w jedno miejsce, przyglądając się wszystkiemu z dokładnością. Miał nadzieję, że na poniedziałkowym spotkaniu już wszystko przedstawią.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  26. Odpowiedziałam kaichou-san (czy jakkolwiek powinnam nazywać przewodniczącą S.U.) równie szczerym i otwartym spojrzeniem, którym i ona mnie obdarzyła. Może nie powiedziała tego wprost, ale... miałam wrażenie, że raczej jest skłonna uwierzyć w spiskową teorię dziejów, że ktoś mnie wrabia, a nie w to, bym była na tyle głupia, by dla kilku pieprzonych błyskotek zmarnować swoją jedyną szansę na normalne życie.
    -Nie byłabym na tyle głupia, by to zrobić. Po pierwsze... w tak małej społeczności taka akcja zawsze wyjdzie na jaw i to raczej prędzej, niż później. Poza tym, na nic by mi się te rzeczy nie zdały. Co zniknęło? Jakiś naszyjnik, zegarek, coś jeszcze... przedmioty drogie i charakterystyczne, łatwo rozpoznawalne. Zwinięcie czegoś takiego nie jest zbyt rozsądnym pomysłem... Ani nie mogłabym takich przedmiotów używać, by właściciel się prędzej, czy później nie zorientował, że coś jest na rzeczy, ani nigdzie bym tego nie sprzedała, bo na wyspie nie ma żadnych lombardów, komisów, nie wspominając o tym, ze paserskie nory to już tym bardziej nie w takim miejscu... Mówiąc prościej, równie dobrze, mogłabym po prostu iść na te klify na zachodnim brzegu wyspy i skoczyć z nich do morza. Równie "mądry" pomysł.
    Nie wiem, czy właściwie powinnam tak mówić, jakbym znała się bardziej na nieuczciwych sprawkach, niż w rzeczywistości... Co z tego, ze kierowałam się raczej tylko zdrowym rozsądkiem, niż praktyczną znajomością rzeczy, mogło brzmieć to... dziwnie.
    -Okay... Z jakiegoś powodu ktoś chce mnie wrobić, to pewne. Tylko kto i po co...?
    Zamyśliłam się, próbując wymyślić jakąś odpowiedzieć na to pytanie. To była najtrudniejsza część zadania. Przecież byłam tutaj tak krótko, nikomu nie zdążyłam zaleźć za skórę, nawet z moim talentem do zadzierania z niewłaściwymi ludźmi... Przynajmniej nie na tyle, bym dała komuś powód do uknucia tak... perfidnej intrygi. Chyba.
    -Jeśli to ma jakieś znaczenie, dwa dni temu zgubiłam kartę. Zgłosiłam to w sekretariacie, ale później okazało się, ze znalazła się przy dyżurce, przy wejściu do akademika, więc jakoś mi się udało... Kiedy właściwie zniknęły te rzeczy? - zapytałam, kiedy coś mi wpadło do głowy.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  27. [Ejjjjj, jesteśmy współlokatorkami, co zrobimy z tym faktem? XD]

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  28. [Ależ nic się nie stało! ;;;; Rozumiem to i wybaczam, po prostu się zmartwiłam, że napisałam coś co może Cię uraziło, a nie chciałam broń boże tego zrobić :D
    Pewnie, z chęcią! Co Ci tam wpadło do głowy ciekawego? ]

    Widząc po minie dziewczyny, jak bardzo zależy jej na znalezieniu wolnego miejsca, Sooyoung wpadła na pewien pomysł, chcąc pomóc nieznajomej.
    -Powiem tak, możliwe że znalazłoby się takie miejsce. -Uśmiechnęła się zadziornie do swojej rozmówczyni, przeczesując dłonią włosy.
    -Ale zanim przejdę do szczegółów pozwolisz, że się przedstawię. -mówiąc to wyciągnęła dłoń w stronę młodej tancerki. -Hwang Sooyoung, studiuje na wydziale matematyczno-fizycznym. -oznajmiła przyjaznym tonem głosu, nie chcąc zrazić jej do siebie.
    -Jestem technicznym na uniwersytecie. No wiesz, przynieś, napraw, ustaw, włącz i tak dalej. Tutaj też się czasami kręcę, jak możesz zauważyć. -roześmiała się delikatnie. -Ale nie w tym rzecz. Mam dostęp do miejsc, do których inni niekoniecznie mogą wejść bez pozwolenia. -mówiąc to, sięgnęła do torby wyjmując z niej spory pęk kluczy.
    -Skoro masz ważny konkurs, to mogę wpuścić Cię do sali widowiskowej na uniwersytecie. Włączę Ci nagłośnienie i reflektory, a że wyjątkowo nie mam dzisiaj zajęć, to będziesz mogła poćwiczyć ile zechcesz. -uśmiechnęła się, obracając kluczami w dłoni. -Tylko jest jeden warunek. Nie mów o tym nikomu, proszę. Dostałoby mi się za to, że udostępniam sale do celów niezwiązanych z wydarzeniami uczelnianymi. -schowała pęk do torby. -Co Ty na to? -zapytała, spoglądając na dziewczynę oczekując odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Próbować nie mam zamiaru, ale cieszę się, że nic takiego nie powiedziałam :D
    Pomysł mi się podoba. Nie mógłby sobie na przykład pozwolić na opuszczanie treningów w celu nadrobienia przedmiotu, a to mogłoby mu grozić gdyby ojciec Sooyoung się uparł i chciałby mu dać nauczkę. A też negatywna opinia sama w sobie jest szkodliwa. Myślę, że reszta wyjdzie jakoś w trakcie. Zaczynasz czy ja mam zacząć? :3]

    -Aaaah pani przewodnicząca! -kąciki jej ust uniosły się w promiennym uśmiechu. -W takim razie możliwe, że jeśli nas przyłapią, to nie będziemy mieć większych kłopotów. -zaśmiała się pod nosem, po czym również lekko się skłoniła w jej stronę.
    -Bardzo miło mi Cię poznać. Lisa to piękne imię! -poprawiła torbę, lekko opadającą z jej ramienia. Nowo poznana uczennica, wydała jej się bardzo sympatyczna, przez co Sooyoung cieszyła się, że mogła jej pomóc. -Skoro to tak ważny konkurs, to dzień nie może być stracony. Chodźmy więc, ale nie myśl sobie, że pozwolę Ci się przetrenować. We wszystkim trzeba zachować umiar. -machnęła pouczająco wskazującym palcem, z groźną miną na twarzy, po czym znów radośnie się do niej uśmiechnęła.
    -Wiem, że czwarta klasa taneczna to zapracowani ludzie. Intensywnie trenujecie, z tego co słyszałam. A tam życie, to przecież nic takiego. -założyła włosy za ucho, kierując się w stronę wyjścia.
    -W sumie, jak tak teraz myślę, to sala widowiskowa jest chyba jedną z większych sal na wyspie. Możliwe, że tam odbędzie się konkurs, to będziesz już miała miejsce wytestowane. -dodała, po chwili zastanowienia.

    OdpowiedzUsuń
  30. Spojrzał w jej kierunku, od razu stwierdzając, że jej stój nie jest raczej odpowiedni do chodzenia po dworze i takiej temperaturze. Jednak nie powiedział ani słowa, bo to przecież nie jego problem, ani też nie był zbyt blisko z dziewczyną, by mówić cokolwiek. Po prostu, najzwyczajniej w świecie, wrócił do swoich papierków.
    Gdy blondynka usiadła, napił się swojej kawy i zerknął na papierki.
    - Trzeba to dokładnie poskładać w całość. Wyciągnąć i poukładać informacje, by miały zachowany porządek, a także musimy streścić każdy slajd, by móc go przedstawić, bez monotonnego czytania - powiedział, włączając rzutnik.
    - Jakieś koncepcje? - spytał.
    Wiedział, że czeka ich masa pracy, więc wolał zacząć od razu, by skończyć o w miarę przyzwoitej porze. Choć przyzwoitość była pojęciem względnym, to jednak przecież nie studiował filozofii i wolał miejsce na rozmyślania w swojej głowie przeznaczyć na coś zupełnie innego.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  31. [ Dziękuję za miłe przywitanie! <3 Szczerze powiedziawszy nie wiem, którą z Twoich postaci wolę, naprawdę. Każda ma swój urok i sprawia, że chce się z nią wątek pisać :< ]

    Phoebe

    OdpowiedzUsuń
  32. Wszystko udało im się zakończyć raptem w niewiele ponad dwie godziny, co było niezłym osiągnięciem jak na ilość informacji, którą musieli przedstawić. Jiyong mógł spokojne powiedzieć, że współpracą z Lisą była naprawdę przyjemna i prosta, nie sprawiało mu to problemów, nie rozpraszało, a nawet w jakiś sposób powodowało, że był bardziej spokojny, wyciszony i mógł skupić się dokładnie na wykonywanej czynności. Wiedział, że samemu nie usiadłby i nie zrobiłby tego w jeden wieczór czy noc, a raczej musiałby ich poświęcić znacznie więcej. Był bardzo z tego powodu zadowolony, bo nie musiał tak bardzo spinać swojego rozkładu planu dnia, choć czasami zdarzało się, że każdą sekundę miał zaplanowaną, byleby zmieścić się w jednym dniu i zrobić to, co musiał. To dla innych wydawało się niemożliwe, ale Jiyong żył tak odkąd tylko pamięta. Masa nauki, ogrom zajęć pozalekcyjnych, w tym zajęcia sportowe. Zawsze plan tygodnia był napięty i rzadko kiedy mógł pozwolić sobie na chwilę relaksu. Jednak wiedział, że dzięki systematycznej pracy od postaw, teraz zaoszczędzał sporo czasu. Poza tym, był człowiekiem zaradnym, ułożonym, zorganizowanym i zawsze potrafił wszystko zaplanować.
    Pozostało mu dopisanie parę rzeczy do swoich notatek, co nie miało prawa zająć mu zbyt długo. Śmiało można powiedzieć, że już kończyli.
    Oderwał się od monitora i odciągnął dłoń z długopisem od papieru, przykładając końcówkę do wargi. Spojrzał się na nią, chcąc jej odpowiedzieć, gdy nagle zrobiło się ciemno. Upewnił się, że to nie jest żadna awaria, patrząc się na godzinę. Parę minut po 23. Doskonale wiedział, że woźny wtedy kończy pracę, ale przecież zostawił kartkę z podpisem dyrekcji o to, by wyjątkowo na tą noc nie wyłączali prądu lub przesunęli wyłącznik na 1, bo był pewien, że do tej pory skończą. Nie pozwoliłby w końcu młodszej siedzieć do tak później godziny w szkole.
    Obserwował jej reakcję w spokoju, analizując dokładnie rozwiązania. Doskonale wiedział, że elektryczny zamek otworzy się dopiero około 6 nad ranem, ale jak mieli przesiedzieć tu 7 godzin? Temperatura spadała, nie była bardzo niska i dla niego samego nie było to ogromnym problemem, ale gdy tylko zerknął na dziewczynę i jej praktycznie nagie nogi, wiedział, że za pół godziny zacznie się trząść z zimna.
    - Mam w torbie przekąski - powiedział, uważnie na nią. Wiedział, że sytuacja robiła się ciężka, ponieważ Lisa chorowała na cukrzycę. - I chyba nawet jakąś bułkę - dodał po chwili, zerkając na torbę. Wyłożył z niej termos z kawą oraz paczkę słonych krakersów i słodkich pierniczków, które uwielbiał, a gdy poszperał dalej znalazł paczkę landrynek, które dostał kiedyś od jakiejś pierwszoklasistki. No cóż, przynajmniej się przydadzą. - To nie wiele, ale do rana powinno wystarczyć. Gdy stąd wyjdziemy osobiście zaprowadzę cię do lekarza - powiedział, bo był za nią odpowiedzialny, musiał zadbać o to, by przy nim nic się jej nie stało.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  33. -Podziwiam was za to ile pracy i pasji wkładacie w treningi. To naprawdę imponujące. Zwłaszcza, że ja kompletnie nie umiem się ruszać. Nie wytrzymałabym u was ani dnia, jestem cóż..prawdę mówiąc dość pokraczna, a to i tak łagodne stwierdzenie. -pchnęła drzwi wyjściowe, przytrzymując je żeby Lisa mogła przejść.
    -Tak sądzę. Kiedy to dokładnie jest? Na sali jest kalendarz z rezerwacjami, sprawdzę czy jest zajęta na konkurs, jak już tam dotrzemy. -Na szczęścia nie musiały iść daleko, co przy tej mroźnej pogodzie jest zdecydowanie na plus. Sala widowiskowa była używana do wszelakich wydarzeń z życia uczelni. Pokazów filmowych, paneli dyskusyjnych, konkursów różnej kategorii. Nic dziwnego, że co chwilę coś się tam działo. Stając przed drzwiami, Sooyoung wyciągnęła z torby klucz.
    -Mogliby zrobić wejście na kartę, jak w akademikach. -zaśmiała się, przekręcając zamek. Wchodząc do środka, podeszła od razu do wyższego od niej panelu z bezpiecznikami, znajdującego się obok drzwi. Włączyła cztery przełączniki z drugiego od góry rzędu, które włączyły podświetlanie schodów.
    -Zapraszam do góry. -Mówiąc to, podeszła do bocznych schodów wspinając się do swojego „centrum dowodzenia”
    -Usiądź sobie tu z boku, a ja wszystko włączę. -Hwang zdjęła płaszcz rzucając go na jedno z krzeseł, po czym klęknęła na podłodze schylając się pod biurko. Tam załączyła włącznik prądu, po czym wstała by paroma guzikami włączyć konsole dźwiękową, konsole od światła oraz komputer.
    Przesuwając po kolei suwaki na panelu, rozjaśniła sale reflektorami umiejscowionymi w różnych częściach sali.
    -Jak masz pendrive’a z muzyką to możesz mi go dać, jeśli nie to znajdziemy co trzeba w necie. No i możesz już zejść tam na scenę, pewnie musisz się rozgrzać. Ja w tym czasie sprawdzę czy dźwięk działa. -oznajmiła łagodny tonem lecz z poważną miną. W styczności ze sprzętem, automatycznie przestawiała się na tryb pracy, nawet jeżeli była tam w innych celach, a pracę zawsze traktowała poważnie.

    OdpowiedzUsuń
  34. Patrzył się na to, co takiego robi. Nie było to dla niego niczym dziwnym czy obcym, w końcu zamierzał zostać lekarzem, miał praktyki w szpitalu. To nie było dla niego nic zaskakującego, więc widząc pod niewyraźnym kątem liczbę, wiedział już, że wynik jest prawidłowy.
    Odchylił się lekko na krześle, patrząc się w sufit, a konkretnie na lampy. Nic nie działało. Byli tu całkiem sami, w dodatku w kompletnej ciemności, a jedyne światło jakie wpadało przez okna, to to księżyca lub blask latarni przy chodniku. Jedyny plus, bo po przyzwyczajeniu się do otoczenia, można było dostrzec kształty.
    - Na podłodze - powiedział, niemal od razu. Przecież to było oczywiste, że nie będą siedzieć przez te wszystkie godziny. Hong zdawał sobie sprawę, że musi się wyspać, by jutro kontynuować swoje obowiązki.
    Przeniósł dopiero na nią wzrok, gdy zaproponowała zabawę, gre, Yong nie wiedział jak ma to nazwać.
    - Pytania? - powtórzył, marszcząc lekko swój nosek.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  35. Dalej uważnie się na nią patrzył, nie bardzo wiedząc jak ma na to zareagować. Oczywistym było, że nigdy w nic podobnego nie grał. Czas spędzał nad książkami, a swoje znajomości zazwyczaj szybko kończył lub też miały one charakter czysto formalny. Nigdy nie mówił nikomu o swoich problemach, no może oprócz swojemu bratu, ale to przecież zupełnie co innego. Nie chciał tego zmieniać, nie odczuwał takiej potrzebny, poza tym... gdzie znalazłby jeszcze czas na spotykanie się bezsensowne ze znajomymi? Do dziś myśl o tym była stratą czasu, tak wpoili mu rodzice i tego się trzymał. Poza tym, Jiyong nie umiał w to grać, a on bardzo, bardzo, bardzo nie lubił czegoś nie umieć.
    Młody mężczyzna zagryzł niepewnie wargę, kalkulując to wszystko w głowie. Sam nie wiedział, o co ma ją dokładnie zapytać. Bo, co chciał o niej wiedzieć? Nigdy nie interesował go drugi człowiek. Nie w kwestii społecznej czy psychologicznej. Tylko medycznej.
    - Pytaj o co chcesz - powiedział cicho, ale dalej trzymając swój zawsze pewny ton, choć ta sytuacja była niewygoda.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  36. Czuł się bardzo nieswojo w oczekiwaniu na to pytanie. Był człowiekiem, który nigdy nie kłamał, bo zwyczajnie wiedział, że prędzej czy później to wyjdzie na jaw, a poza tym, ktoś inteligenty nie powinien kłamać. Mógł mówić nie wprost, zawile, co czasami, choć bardzo rzadko wykorzystywał jeśli chodzi o relację z rodzinę, gdzie inni myśleli, że dostali odpowiedź, nie dowiadując się nic. Dodatkowo, musiałby pamiętać, gdzie skłamał i o czym skłamał, a na to nie miał zdecydowanie głowy. Wolał swoją pamięć wykorzystywać na bardziej przydatne informacje.
    Uśmiechnął się delikatnie na jej słowa. Nie rozumiał tego, bo spotkał już dużo ludzi jak ona. Weseli, pełni energii, roztrzepani. Za każdym razem go irytowali, sprawiali, że często miał ochotę nagiąć zasadę i powiedzieć parę nie miłych rzeczy, ostatecznie się powstrzymując. Tu było inaczej, bawiło go to, rozśmieszało, poprawiało humor i najzwyczajniej w świecie stwierdził, że jej towarzystwo mu odpowiada.
    Zagryzł lekko swoją wargę, po chwili parskając cicho śmiechem.
    - Ze sztuką? - powtórzył, zastanawiając się nad tym chwilkę. - Lubię muzykę i nie tylko klasyczną - powiedział, bo wiedział, że ludzie sądzili, że gra na fortepianie to jego ulubiona muzyka. A wcale nie. Muzyka rozrywkowa też była dobra. - Malarstwo okresu baroku i modernistyczne, niektórych malarzy kubizmu - dodał, zagryzając wargę. - Teatr, kino, taniec, choć mam na to naprawdę mało czasu - wyjaśnił.
    Patrzył się chwilę, analizując to, o co on mógłby ją zapytać. Relacje między ludzkie były ciężkie i po prostu mu nie szły. Musiał to jednak ukryć. Co w niej mogło go interesować?
    - A ty oprócz tańca, masz inne zainteresowania? - spytał, bo to pierwsze co przyszło mu na myśl. Wcale nie było to wymyśle, ale lepsze od typu, co lubisz jeść? Choć cisnęło mu się to na usta.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  37. Lisa w try-miga załapała do czego zmierzam. W sumie w mojej gadaninie, szczególnie kiedy plotę coś na wpół do siebie, po prostu głośno myśląc, łatwo się pogubić, więc to nie lada wyczyn. I dobrze, ktoś mniej rozgarnięty tylko by przeszkadzał, zamiast pomóc. A trzeba przyznać, że pomoc jest mi potrzebna. Choćby po to, by dostać taśmy monitoringu.
    -Właśnie do tego zmierzałam. To najłatwiejszy sposób na ustalenie, kto i jak to zrobił... Problem w tym, że sama nic nie zdziałam. Nie dadzą mi tych nagrań, pewnie zakładając, że chcę je podwinąć, więc musimy iść po nie razem. Ale wiesz, pomyślałam raczej o tym, byśmy sprawdziły kto znalazł moją kartę, gdzie i co przez ten czas, kiedy jej nie miałam, z nią zrobił. Najprawdopodobniej po prostu odniósł ją do dyżurki, a ja wymyślam spiskowe teorie dziejów, ale jeśli nie... to może być ciekawe, nie wydaje ci się, Lisa-shi?

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  38. Kiwnał głową, na znak że jej słucha i ją rozumie. Jego matka też szybko wybiła mu pomysł z głowy jakim była droga artystyczna. Według niej to nieodpowiednie zajęcie dla kogoś z ich rodziny. Nie kłócił się, nie zaprzeczał, bo mu nie wolno było. wtedy był małym dzieckiem, więc co on mógł? Nic, musiał się słuchać i nic więcej. Dlatego zrezygnował z marzeń, a i tak był w dobrej sytuacji, bo dali mu jakiś wybór.
    Nigdy nie słyszał jak dziewczyna śpiewa. Kiedyś widział ją na treningu taneczny,, gdy robił ankietę i chodził po wszystkich wydziałach. Jednak był zbyt zajęty swoimi papierkami, by zwrócić na coś innego uwagę.
    Zagryzł wargę, gdy zapytała go o nucenie. Wiedział, że to robi, ale starał się kontrolować. Najwidoczniej nie zawsze mu wychodziło, za co zganił siebie w tym momencie w myślach.
    - To pomaga mi się skupić - powiedział wymijająco. - Lepiej mi się myśli, gdy nucę - dodał, bo taka była prawda. Nic tak nie wpływało na jego skupienie jak właśnie to. I nei potrafił tego wyjaśnić. Tak już było.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  39. Uniósł brew na to, co powiedziała, ale miała rację. Chciał spranie uniknąć odpowiedzi, czepiając się słowa bliskoznacznego, które wypowiedziała. Jednak może za bardzo popłyną i zrobił zbyt duży odstęp, przez co mu to kompletnie nie wyszło. A może jednak zrobił to podświadomie, by uniknąć niewygodnych wspomnień z dzieciństwa? W końcu jego rodzice szybko powiedzieli mu, że nikt z ich rodziny nie będzie się utrzymywał z takich rzeczy i że to nie godne, by ktokolwiek z rodziny Hong, zajmował się czymś tak płytkim jak śpiew czy taniec, choć chłopak zawsze miał odmienne zdanie na ten temat. Przecież ile trzeba wyrzeczeń, ile prób, ile bólu, by stać się dobrym w swoim fachu. Jednak nigdy tego nie powiedział, nie wypadało. Byli w Azji, gdzie takie rodziny jak jego, ceniące sobie tradycyjne wartości, nie pozwalały, by młodsi pouczali starszych czy dyskutowali z nimi na tematy, których oni sobie nie życzyli poruszać.
    Mimo wszystko uśmiechnął się pod noskiem. Naprawdę lubił z nią przebywać, ale przecież się nie przyzna.
    - Lubię - powiedział. - Jednak nie mam na to zbyt dużo czasu, prawie wcale. Nie robiłem tego od dłuższego czasu - wyjaśnił, bo przecież nie liczyło się to, gdy czasami zapominał się i śpiewał pod prysznicem. To zupełnie co innego.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  40. Nie mogłem jej pozwolić marznąć. Sam zrobiłem się śpiący, było bardzo późno, a rano miałem sporo obowiązków, które zamierzałem wypełnić. Nie mogłem ich przełożyć. Jednak przed zaśnięciem słyszałem jak Lisa tupie nogami, pociera je i zasysa powietrze przez zęby. Wiedziałem, że będzie jej zimno. Powinna wiedzieć, że nie ubiera się w zimę takich krótkich spódnic i to jeszcze bez jakiś ciepłych rajstop. Przecież nie przyszła do klubu, tylko pracować. Nie było jednak sensu tego komentować, zostawił to jak zwykle dla siebie.
    Postanowił jednak jej pomóc, w końcu był za nią odpowiedzialny. Nie mógł pozwolić, by ona się rozchorowała, dlatego zaproponował to, by położyła się obok niego.
    Rano obudził się jak zwykle wcześnie. Jednak nowym było to, że bolały go plecy od niewygodnej pozycji spania na podłodze i jakiś nieznany mu ciężar na sobie. Zmarszczył swoje brwi i powoli otworzył oczy, a to o ujrzał wprawiło go w mocne osłupienie. Zauważył blond włosy z odrostami na swojej klatce piersiowej, a co za tym idzie, potem i resztę ciała jego koleżanki, ułożonej sobie jak gdyby nigdy nic na nim, między jego nogami. Otworzył szerzej swoje oczy nie wiedząc jak ma na to zareagować. To było niewłaściwe, niestosowne i bardzo nie na miejscu! Jednak z jakiegoś powodu zrobiło mu się ciepło, na co delikatnie się uśmiechnął, ale szybko powrócił do swojego zaskoczonego wyrazu. Nie rozumiał, kiedy i jak doszło do tego, że znaleźli się w takiej pozycji.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  41. [No dobra, to się będzie kombinować... My zdolne, to coś prędzej, czy później wymyślimy ^^]

    Określenie "Centrum dowodzenia" było całkiem niezłe, na pewnie lepsze niż "Informacja Turystyczna", jak to określił Soming, mój kolega z radia, znany z tego, ze wie wszystko o wszystkim i często się tam udziela... Swoją drogą, może by warto było go w to wciągnąć? Chociaż... dzieciaki mówią, że to kłamczuch jakich mało, a ja już parę razy przyłapałam go na poprawianiu faktów, więc nie wiem, na ile mogę mu w tej misji ufać...
    -Okay, postaram się to ustalić. - odparłam.
    Dwie godziny to dość czasu, by sprawdzić coś takiego. Jeśli ktokolwiek będzie miał jakieś informacje o tym, to miłe panie z dyżurki. Kobitki są dość zasadnicze, a niejedna dość mrukliwa, ale uwielbiają popisywać się tym, że lepiej znają miejscowe dzieciaki, niż ich rodzona matka, więc na pewno będą mogły mi udzielić tej informacji. A jak nie one, to nikt i utknę w martwym punkcie...
    -To do zobaczenia za dwie godziny w Bazie, Nancy Drew! - dodałam w przypływie nagłej sympatii i odzyskując swoją zwykłą energię, praktycznie wybiegłam na dół, by zapytać panie w dyżurce, czy nie pamiętają, kto przyniósł im moją kartę.

    Pani Byun popijała kawę, czytając jakąś "babską" gazetkę, zafascynowana artykułem na temat "Dziesięciu Sposobów na Niezapomnianego Sylwestra". Nie była chyba szczególnie zadowolona, kiedy jej tą jakże wyszukaną lekturę przerwałam,
    -A bo ja wiem? To Yuyi-ah była wtedy na zmianie... Yah, Kang Yu, pamiętasz, kto odniósł kartę tej małej? - zapytała przyjaciółki, która właśnie weszła do pokoiku, wnosząc własnego wypieku pierniczki.
    -Taka dziewczyna z kolorowymi włosami... Ona jest chyba z trzeciej, albo czwartej wokalnej. Jak jej tam...? Nie pamiętam tych wszystkich imion. Unnie, ty coś kojarzysz? - zapytała koleżanki po fachu.
    -Shin Hyunae z czwartej wokalnej? - zapytałam, próbując coś podpowiedzieć. Nie znam jeszcze wielu osób, ale na moim kierunku tylko ona miała dość ikry, by zafarbować sobie kilka pasemek na żarówiasto-różowy kolor.
    -A no, chyba jakoś tak, a dlaczego pytasz, Yukina-yah?
    -Bo chciałam jej podziękować. Miałabym niezłe kłopoty, gdyby nie odniosła wam mojej karty. A kiedy tu mniej więcej była?
    -Nie pamiętam, ale zaraz potem ty przyleciałaś...
    -Dziękuję! - powiedziałam i tyle mnie widziały.
    Mknęłam do Karen z sekretariatu, która mogła mi dokładnie powiedzieć, kiedy przyszłam do niej zgłosić zaginięcie karty, znając ją jeszcze ma gdzieś ten świstek. Zakładając, że jakieś piętnaście-dwadzieścia minut zajęło mi i Alexowi szukanie tej mojej plastikowej karykatury, to mogło być za mało czasu, by coś wykombinować... Ale już dziesięć minut więcej przy odrobinie sprytu i dobrego ogarnięcia, wystarczyłoby spokojnie.
    Pani Karen z sekretariatu wyglądała trochę zdziwiona moim pytaniem, ale podała mi tę informację...
    -Może pani jeszcze coś sprawdzić? Czy ktoś używał tej karty gdzieś pomiędzy ósmą, a ósmą czterdzieści? Nie zastrzegałyśmy jej, bo nie chciałam, by wydało się, ze ją gdzieś posiałam, ale wydaje mi się, ze brakuje mi z dwóch tysięcy won...
    Naprawdę, Karen jest kochana, ale nie chciałam jej podawać prawdziwych powodów, przynajmniej dopóki nie będę miała wszystkich elementów układanki w moich łapkach.
    Poklikała, posprawdzała w jakichś mądrych programach, a po chwili miała już informacje o tym, czego (nie) powinno brakować.
    -Nie, nikt za nią nic nie kupował w tym czasie... Może powinnaś czytać to małym druczkiem, kiedy w markecie robią jakieś przeceny? To straszni kanciarze... Z drugiej strony, jakaś aktywność się pokazuje... Kiedy odzyskałaś dokładnie kartę?
    -Około ósmej czterdzieści, wróciłam wtedy stąd do akademika, by sprawdzić "biuro rzeczy znalezionych".
    -Piętnaście minut wcześniej, ktoś jej do czegoś używał, by otworzyć szafkę. Jiyuu-yah, co się dzieje?
    -Później! Przepraszam, ale muszę lecieć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jest tak, jak myślę, że jest, to usmażę tę farbowaną flądrę w głębokim oleju!, pomyślałam pełna naprawdę parszywych podejrzeń.
      Przez jakiś czas szukałam Shin Hyunae, aż dowiedziałam się od mojego wiernego informatora, Sominga, ze powinna być na treningu drużyny cheerleaderek. Faktycznie, ćwiczyła właśnie jakieś tańce wygibańce, kiedy wparowałam na halę, od wejścia obwieszczając jej i całemu światu, że musimy pogadać.
      -Co, skąd miałam twoją kartę? - powtórzyła moje pytanie na temat tej jakże tajemniczej sprawy. - Nie wiem, gdzie była... Spotkałam tą dziewczynę z piątej wokalnej, którą wszyscy nazywają "Kikyou", nie wiem dlaczego, w każdym razie powiedziała, że gdzieś ją znalazła, chyba w pobliżu twojej szafki na korytarzu i oddała ją mi, bo wiedziała, że jesteśmy w jednej klasie, a ona nie miała czasu, by odnieść ją do akademika... Gdzieś się naprawdę spieszyła...
      Gdy z kolei udało mi się z pomocą So znaleźć niejaka Kikyou, to ona po prostu powiedziała, ze znalazła moją kartę gdzieś na parapecie okiennym i oddała ją komuś z mojej klasy. Utknęłam. Nie mając nic poza tym, wróciłam do Centrum Dowodzenia w akademiku, by podzielić się moimi "wielkimi" odkryciami z Lisą.

      Jiyuu

      Usuń
  42. Był tym wszystkim bardzo zaskoczony. Nie wiedział czy ma ją obudzić, a jak tak to w jaki sposób? Szturchnąć, odchrząknąć, powiedzieć coś? Pierwszy raz czuł się tak zagubiony w takiej sytuacji, ale postronny obserwator, by mógł tylko stwierdzić, że chłopak tylko się jej przygląda z lekko ściągniętymi brwiami. Zawze tak było, uczucia Jiyong pozostawały w nim, nie lubił ich pokazywać. Kiedyś musiał bardzo na tym się skupiać, teraz natomiast nawet o tym nie myślał, wychodziło samo z siebie.
    Jego problem został jednak rozwikłany, bo dziewczyna sama się obudziła. I gdy tylko go zauważyła, szybko się podniosła, siedząc między jego nogami. Hong podniósł się do siadu, a potem rozmasował bolący kark. Musiał po przyjściu poćwiczyć, by jego naczynia krwionośne wróciły do normalności, był pewien, że na coś uciskał.
    Westchnął na jej słowa i pokiwał ręką, by już się nie produkowała.
    - Jest dobrze, w porządku - powiedział tylko, bo co innego miał powiedzieć. Rozejrzał się dookoła i spostrzegł na zegarku, że za dwadzieścia minut powinni otworzyć szkołę, znaczy przywrócić prąd. - Nie zmarzłaś? - spytał, patrząc się na jej nogi, a potem na swój płaszcz, którym byli przykryci.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  43. Przez całą drogę do akademika zdążyłam zauważyć parę rzeczy: bez pośpiechu, moim zwykłym, choć energicznym krokiem, zajęło mi to nieco ponad pięć minut i mniej więcej tyle czasu potrzebowała Hyunae, by odnieść moją kartę do dyżurki. To nadal dziesięć, przez które nie wiadomo co się działo...
    Poza tym, wyjaśnienia jej i Kikyou były dość ze sobą zgodne, ale jeśli nie kłamały, ktoś wcześniej musiał wziąć moją kartę, może użyć jej w jakimś podejrzanym celu i odłożyć na parapet, tak, by łatwo było ją znaleźć... A więc w sprawę była zamieszana trzecia osoba. Albo kłamały obie, lub tylko jedna z nich i tak naprawdę to jedna, albo druga była tą, która czegoś szukała w mojej szafce. Szukała, albo chciała coś schować. Na pewno jednak nie ukryłaby tam tych wszystkich rzeczy, zauważyłabym, gdyby ktoś przerobił mi szafkę na paserską dziurę, nie?
    -Eve się zarzekała, że ktoś musiał wleźć do jej pokoju, bo zniknął jej zabytkowy dzbanek do herbaty, jeszcze po prababci. Bo ja wiem, w szafkach są różne rzeczy, ale nie dzbanki do herbaty. Inne dziewczyny też twierdziły, że coś im zniknęło z pokojów i były strasznie tego pewne. Ale mogły zmyślać, lub po prostu się mylić. Jeśli zmyślały, to pytanie: po co? By dodać sprawie dramatyzmu? I tak wygląda to dość poważnie... Zastanawia mnie też inna rzecz: czy możliwe, by zrobiła to wszystko jedna osoba? Zaczynam przypuszczać, że raczej panowała jakaś zmowa większej szajki... - myślałam na głos.
    W każdym razie Lisa-shi znalazła jakieś nagrania i używając telewizora w "centrum informacji turystycznej", zaczęłyśmy przeglądać taśmy. Nic na nich niezwykłego nie było, poza typowymi pogaduszkami, spotkaniami przed wspólnym wyjściem do szkoły, tym, że jedna z harpii, które głównie odpowiadały za dzisiejsze zamieszanie, oddawała koleżance pożyczony wcześniej ciuch, inna odniosła jej jakiś czas później gazetę, którą ta chciała przeczytać... Normalne, widzimy takie scenki codziennie.
    -Chyba miałaś rację i faktycznie nic tu nie ma... Sprawdźmy te szafki. - odezwałam się do kaichou-san.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  44. [ Luv yaaaaa~ ♥ To zdjęcie, omfgggggg *_*]

    Jiyong tylko pokręcił głową, bo ta sytuacja była mu bardzo nie na rękę. Nie do końca był pewien czy nie będzie miało to jakiś większych konsekwencji, choć to przecież nie ich wina, nic nie zniszczyli, ale jednak byli tu sami we dwójkę przez całą noc. Choć przecież dyrekcja go zna, wie że do niczego złego czy niepoprawnego by się nie dopuścił.
    Miał się właśnie pytać, czy wszystko dobrze w kontekście jej choroby, gdy zadzwonił telefon. Zmarszczył nos i podniósł się z grymasem bólu, bo jego mięśnie zdrętwiały od długiego leżenia w jednej pozycji. Sapnął i rozmasował ręką kark, w drugą biorąc telefon, a w słuchawce od razu usłyszał głos swojej rodzicielki.
    - Dzień dobry mamo - powiedział, podchodząc do okna, by sprawdzić czy na terenie szkoły nikogo nie widać. - Tak, niedawno się obudziłem - mruknął rzeczowo, czekając cierpliwie aż mama przejdzie do konkretów. - Oczywiście, że zamierzam wrócić na Nowy Rok, to byłoby niekulturalne z mojej strony, gdybym został. - Przeczesał palcami włosy, dostrzegając idącego w kierunku szkoły woźnego. Chyba był spóźniony, ale ważne że za niedługo ich wypuści. - Słucham?! - spytał nagle zaskoczony. - Jaką moją dziewczynę? - Zmarszczył mocno nos, ale wtedy spojrzał się na Lisę i westchnął. Po dosyć długim kazaniu od matki, rozłączył się.
    Chwilę bił się z myślami, aż w końcu obrócił się przodem do koleżanki, opierając się tyłkiem o parapet.
    - Moja matka zaprasza cię na kolację z okazji Nowego Roku jako moją dziewczynę - powiedział, drapiąc się po głowie. Co za krępująca sytuacja. - Nie mogę jej przetłumaczyć, że razem współpracujemy - dodał po chwili.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  45. [No dobra, to może rozwiążemy zagadkę i się zobaczy^^]

    Podzieliłyśmy się filmikami i patrzyłyśmy, co się działo przy szafkach. Na moim nie było nic ciekawego, poza parką, która skryła się w jakiś załom korytarza i czule ze sobą... gruchała, na co wielkiej ochoty patrzeć zresztą nie miałam, więc przerzuciłam na kolejne nagranie. Na drugim nic ciekawszego też się nie działo, więc już trochę zirytowana chciałam wziąć trzeci, gdy Lisa mnie zawołała. To znaczy, gdyby nie pomachała do mnie, to pewnie dłużej by mi zajęło, załapanie o kogo jej chodzi. W japońskim imion praktycznie się nie zdrabnia, a poza tym jeszcze parę minut wcześniej zwracała się do mnie tak oficjalnie, że zgłupiałam na moment, "że o kogo chodzi z tym 'Yu'?". No po sekundce mnie olśniło, a kolejną później już byłam przy monitorze koleżanki, obserwując dwie dziwne kumoszki. Jedną z nich była miss Pożyczka-Bezgotówkowa, ta sama, która wcześniej odbierała pożyczone sukienkę i gazetkę, a drugą jedna z harpii. Po chwili rozmowy harpia usiadła na parapecie okiennym, niby to bawiąc się telefonem, albo naprawdę coś pisząc, choć raczej wyglądała na czujkę, a druga przez szparki w drzwiach jednej z szafek wrzucała coś do środka. Nie widziałam dokładnie co, ale chyba mogłam się tego domyślić.
    -Lisa-rin - z wrażenia użyłam japońskiej formy i to na dodatek bardzo poufałej - Widziałaś to? Flądra podrzuciła coś do mojej szafki!
    -Yah, wy jeszcze tego w życiu nie widziałyście! To jest po prostu złote! Jiyuu, jak o tym powiemy w radio, to już nie będą głupie plotki, ale prawdziwy skandal! No normalnie mam materiał na pierwszą stronę gazety! - Ten słowotok, którego nawet ja bym się nie powstydziła, wyrywał się z ust ciemnowłosego chłopaka, który wpadł tu do środka, nie dbając o napis "zakaz wstępu", zarumieniony z emocji i w efekcie pośpiechu. -A swoją drogą lepiej się już zadekować nie mogłaś? Wieki mi zajęło znalezienie cię!
    -Soming, ja tu rozwiązuję poważną zagadkę kryminalną. Daj. Dożyć. Starości.
    -Ale to ma związek ze sprawą! No, musisz to zobaczyć! - podetknął mi pod nos swój fon, otwarty na galerii zdjęć.
    Na jakimś zdjęciu trzy dziewczyny, dwie harpie i panna Paserka, właziły przez okno do mieszczącej się na parterze radiostacji, w której ktoś nierozsądnie zostawił uchylone okno. Na drugim, mniej wyraźnym, bo chyba robionym z zewnątrz i na szybko, chowały coś pod naszym kawowym stoliczkiem. Wyglądało to na jakiś większy pakunek...
    -Zajrzałem potem do środka, zgadnij, co tam było?
    -Co takiego? - spytałam, mając jednak niemiłe przeczucia, ze wiem.
    -Dzbanuszek Eve z trzeciej teatralnej, kilka większych zegarków, jakaś gruba bransoleta i flaszeczka perfum. Niczego nie ruszałem, nie jestem głupi, tylko zajrzałem, ale... Aish, czuję, ze paruję.
    Klapnął na jakimś krzesełku i z głupią miną gapił się przed siebie.
    -Dobra, a więc pozbierajmy, co wiemy... Znika naszyjnik i zegarek. Tego samego dnia panna Paserka z jedną z harpii w jakiś sposób znajduje się w posiadaniu trefnego towaru i podrzuca go albo do mojej szafki, a jakiś czas później do szkolnej radiostacji... Nieco wcześniej odwiedzały ją koleżanki, oddając dawno pożyczoną gazetę i jakiś ciuch... I gadała z jedną z harpii, która chyba później robiła za czujkę.
    -Yah, Jiyuu, nieogarze jeden, a sprawdziłaś co z tą twoją kartą? Dwa dni temu ktoś gwizdnął ci kartę i dobrał się do twojej szafki, nie?
    -Zgubiłam na krótko kartę, reszta twoich informacji jest całkiem prawidłowa. - wyjaśniłam koledze, a potem zwróciłam się do miłego gościa od monitoringu. - Mogłabym zobaczyć, kto otwierał moją szafkę dwa dni temu, około ósmej dwadzieścia, ósmej trzydzieści i co zrobił?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Facet nie utrudniał i po chwili już patrzyłam w ekran, a przynajmniej próbowałam, bo Soming wpakował mi przed oczy swój wścibski, kudłaty łeb, zasłaniając mi widok. Odepchnęłam go bezceremonialnie, sama się wpatrując i znowu wypatrzyłam harpie i Paserkę, które chciały chyba powtórzyć numer z wrzucaniem jakichś badziewi przez kratki szafki, kiedy nagle jedna z nich znalazła coś, leżące pod rzędem schowków i z uśmieszkiem pokazała to koleżankom. A więc po prostu ze mnie gamoń i karta musiała mi wypaść, kiedy chowałam ją do kieszeni... Otwarły szafkę, Paserka zaczęła pakować jakieś naszyjniki i bransoletki za plakat, a gdy po chwili już nie miała czego tam chować, podkleiła obrazek trochę mocniej, by się nie oderwał (za szybko) i na znak jednej ze wspólniczek, szybko zamknęła szafkę, odłożyła kartę na parapet okienny i zwiała razem z kamratami.
      -Kurza stopa, w mordę! - zaklął mój kumpel.
      Całkowicie się z jego wiele mówiącym okrzykiem zgadzałam.
      -W jaki sposób one to zdobyły? Flądry musiały jakoś to gwizdnąć...
      -...Niekoniecznie. - odezwał się nagle wyjątkowo poważny So. Przez dobry moment chyba się jeszcze nad czymś zastanawiał, a po chwili wypalił, ni z gruszki, ni z pietruszki:
      -Lisa-sunbae, bez urazy, ale czy mogłabyś na moment grac jedną z tych... cwaniaczek? Wydaje mi się, ze na coś wpadłem.

      Jiyuu & Soming ^^

      Usuń
  46. Ten dzieciak nie dożyje starości, pomyślałam z niejaką troską patrząc na mojego kumpla. Był jeszcze bardziej bezczelny ode mnie, co jest niezłym wyczynem. I nawet, kiedy powiedział "bez urazy", to ja nie wiem, czy naprawdę miał to na myśli...
    -Okay, dzięki - uśmiechnął się do Lisy, która po chwilowym oburzeniu, zgodziła się wziąć udział w jego podejrzanym planie. Patrzyłam na kolegę okrągłymi oczyma, nic nie rozumiejąc, gdy ten zwrócił się dla odmiany do mnie.
    -Yah, sis, pożycz na chwilę... bo ja wiem, to coś, co wpięłaś we włosy.
    -Szpilkę do koka? Po co ci to? Jesteś pewien, że wszystko z tobą w porządku, co?
    -Aish, nie utrudniaj. Zobaczysz zaraz.
    No dobra, to "nie utrudniałam", tylko podałam mu błyskotkę, rozwalając sobie przy okazji misterną fryzurę. Oby było warto.
    -Pamiętamy, co widziałyście na filmikach, nie? Sceny zwrotu pożyczki i tak dalej... Powiedzmy, ze grasz jedną z tych "mądrali", którym ktoś coś rzekomo "gwizdnął", a ja odegram rolę, jak to określiła Jiyuu, panny Paserki. No, załóżmy, ze ta... no, jakkolwiek, ozdóbka, jest jakąś twoją cenną błyskotką, którą ktoś ci ma gwizdnąć, byś ją potem mogła znaleźć za plakatem w szafce sis...
    Urwał na moment, jakby myślał, ze domyślimy się tego, czego on się domyślił, ale chyba nie byłyśmy na tyle szybkie. W sumie nawet ja miałam trudności, by nadążyć, a zwykle łapiemy swoje pomysły w lot, więc to już coś. Swoją drogą spryt Sominga mnie całkiem zaskoczył, nie wydawało mi się do tej pory "orłem".
    -Aish... ale wy bystre, brawo ze doszłyście aż tutaj... - So obdarzył nas "komplementem" - Zastawiam się, Lisa-sunbae, czy gdybyś na przykład wzięła ten szalik, czy co tam wisi na tym krześle, zawinęła w niego tą spinkę i dała mi go, bo ja wiem, pod pretekstem zwrotu pożyczki, ofiarowania prezentu, czegokolwiek, czy byłoby widać, ze w materiale jest jeszcze coś ukryte... Jiyuu, ty masz oko do szczegółów, lepiej się przyjrzyj, mniej więcej tak, jakbyś przypadkiem przechodziła korytarzem akademika, ale w miarę z jakiejś niezbyt dużej odległości. Próbujemy?

    Sherlock & Watson ^^

    OdpowiedzUsuń
  47. [Dzięki^^
    No, ja chcę, by dzieciak dożył spokojnej starości, więc będę go trochę hamować z tym plotkowaniem i mu "stanowczo odradzę" opowiadanie bzdur o Dae i Alexie ^^

    A co do Lisy, to może coś takiego, ze So, wiadomo, jest autorem genialnej przeróbki hymnu szkoły, którą zaprezentował na ostatnim apelu. Był pewien, ze nikt się nie domyśli, kto to napisał, ale jego sława zrobiła swoje i nauczyciele już go za to "ścigają". Szukają też jego wspólnika, bo wiadomo, ze ktoś ten kawałek musiał zagrać i zaśpiewać, a raczej nikt nie przypuszcza, by Soming nagle zaczął śpiewać dźwięcznym sopranem.^^ No więc podejrzenia padają na Jiyuu (chociaż na razie nie ma nic pewnego). No i So by przyleciał do Lisy prosić się, że "zrobi, co tylko będzie chciała", byleby mu pomogła ukryć udział "sis" w tej aferze...]

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  48. -Myślisz, że to dobrze? Gorzej, jak życie kiedyś postawi mnie w sytuacji, w której będę musiała zatańczyć. Choć może wtedy odkryje nowe powołanie..na przykład na zostanie komikiem? - zaśmiała się z własnej pokraczności, wyciągając grafik sali. -Czasem ilość zdolnych dzieciaków w tym miejscu mnie przytłacza. -przyznała, lustrując wzrokiem grafik. -Patrzenie, jak ludzie rozwijają pasje lub ciężko trenują jest budujące, to fakt. Miło widzieć, jak ludzie z liceum czy uczelni osiągają coraz to nowe cele. No ale z drugiej strony, dotrzymanie im kroku, dla takich osób jak ja to niemały wyczyn. -zaśmiała się pod nosem trochę nerwowo. -Sala jest klepnięta na konkurs za miesiąc, więc tutaj pewnie będziesz go mieć. -uśmiechnęła się, tym razem pogodniej, zamykając grafik.
    -Nie ma za co, serio. -przejęła pendrive od swojej hoobae podpinając go pod resztę sprzętu. Dzieki suwakom na konsoli oświetliła scene dla Lisy za pomocą reflektorów. Szybko odnalazła muzykę w pooznaczanych przez dziewczynę folderach. Przez chwilę przyglądała się jej przygotowaniom, czekając aż będzie gotowa do próby. Gdy widziała, że młoda tancerka czeka na swój podkład, Sooyoung podkręciła dźwięk, a następnie odtworzyła piosenke. Usiadła wygodniej, przyglądając się scenie. Była niezwykle ciekawa tego, co zaprezentuje dziewczyna. Taniec zawsze wydawał jej się fascynujący. Hwang przepełniał podziw do tego, w jaki sposób tancerze potrafią okazywać emocje i historie, poruszając swoim ciałem. Odkąd sięgała pamięcią, oglądanie takich występów sprawiało jej przyjemność, także czekała z niecierpliwością na próbę Lisy.

    OdpowiedzUsuń
  49. Dalej było mu dziwnie zabierać ze sobą Lisę, tym bardziej, że poza sprawami formalnymi, tymi którymi zajmowali się wspólnie, nie bardzo miał z nią o czym rozmawia. Mu to nie przeszkadzało, zazwyczaj na rodzinnych spotkaniach siedział cicho, odzywał się ewentualnie gdy zadano mu pytanie, ale wiadomo - głos mieli ci starsi i to oni dyskutowali, a Jiyong wolał posłuchać, przeanalizować ich słowa, ostatecznie wyciągając jakieś wnioski. Nie lubił się też za bardzo angażować, nawet ze swoimi rówieśnikami. Tego roku wiedział, że tak nie będzie, a każdy będzie ich wypytywał o szczegóły, jednak miał nadzieję, że bardziej skupią się na jego towarzyszce niż na nim samym. W końcu przypuszczał, że będą chcieli ją poznać, choć z strony obawiał się jej ogólnego przyjęcia. Nie była taka jak inne kobiety w rezydencji państwa Hong. Jego matka, nie znosząca sprzeciwu, inteligenta i wymagająca, czasem bardzo surowa kobieta. Żona kuzyna, jedna z wielkich rodzin, zawsze wypowiadająca się nienagannie, z powagą na ustach. Jego kuzynki, które choć mniej inteligentne od reszty kobiet, poważne jak na swój młody wiek i zdecydowanie zbyt pyszne oraz wyniosłe. I jego babcia. Kobieta, której się bał, bo ilekroć na nią patrzył, dostawał dreszczy i wolał się jej nie narażać, choć sam nie rozumiał tych odczuć. Pozostali to przecież mężczyźni, którzy nie trudziliby się rozmową z Lisą, zajmując się bardziej notowaniami giełdy, swoją posadą lub innymi rzeczami, które nużyły niesamowicie Jiyonga, ale się nie przyzna nigdy. A przecież po wspólnym posiłku, był zwyczaj by kobiety i mężczyźni siadali w innych pomieszczeniach, by swobodniej porozmawiać. Yong przypuszczał, że jedyną osobą, z jaką Lisa mogłaby się dogadać, był jego młodszy brat i nawet mógłby pokusić się o stwierdzenie, że szybko nawiązaliby relację, to jednak trudno by było, by potem dodawał jej otuchy.
    To wszystko sprawiało, że młodzieniec czuł się bardzo nieswojo w obliczu nowego wyzwania. Nie tylko jeśli chodziło o reputację w oczach rodziny, bo to o dziwo go mniej zajmowało, ale bardziej martwił się o to czy dziewczyna sobie poradzi. Zdziwiło go to, ale przecież nie okazywał tego bardziej niż powinien, a skoro on ją lubił, dlaczego reszta miałaby tego nie zrobić?
    Gdy przyjechali, złapał ją za rękę i wpisał kod do furtki w białym ogrodzeniu. Jego rodzina miała fioła na punkcie europejskiego budownictwa, więc dom był utrzymany w nowoczesnych, francuskim stylu.
    Zaprowadził ją do środka, przemierzając cały dom, by na końcu wspiąć się po schodach. Udał się do swojego pokoju pomalowanego i urządzonego w czarno, beżowych kolorach, stonowany i poważny. Miał właśnie iść do matki, zapytać o pokój dla Lisy, ale natknął się na pokojówkę, która oznajmiła, że pani Hong kazała przekazać iż oboje mają zostać w tym pokoju jako para to nic dziwnego.
    Jiyong zaskoczony, aż lekko rozchylił, nie wiedząc jak ma się zachować w takiej sytuacji. Przecież jak stąd wyjdzie na noc, połapią się, że coś jest nie tak, a on nie mógł przyznać się do takiego oszustwa, choć było to po prostu nieporozumienie.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  50. Pomachałem do "sis", która siedziała gdzieś w części auli, zarezerwowanej dla czwartej wokalnej, bazgrząc na kolanie w swoim nieodłącznym notatniku z chwytami i tekstami piosenek, pewnie układając kolejną w tym swoim dziwnym języku, którego normalni ludzie nie potrafią wymawiać. Akurat na moment podniosła wzrok, więc dostrzegła mój gest i odmachała mi, uśmiechając się szelmowsko, wiedząc na co się zanosi.
    Zauważyłem, że na scenę wchodzi dyrekcja, szanowne grono pedagogiczne i banda mądrali z samorządów studenckiego i liceum. Większość z tych typków z S.U. to nieużyte, zasadnicze, nie potrafiące odpuścić najdrobniejszego uchybienia regułom mendy, ale lubię Lisę-sunbae, naszą "szefową". Ona nie jest taka, w sumie nawet ma trochę ikry i rozumie, że czasami można nieco nagiąć zasady, jeśli sprawa jest słuszna. No i bardzo pomogła mi i "sis" rozgryźć zagadkę tak zwanej "kradzieży" w akademiku.
    Na dany znak włączyłem z odtwarzacza płytę, z której gruchnęło nagranie hymnu szkoły. Wszyscy bardzo poważnie wstali i nawet szkolna maskotka przez moment się nie wydurniała, dla odmiany nie biegając wśród dzieciaków jak pięciolatek z ADHD. Dopiero, gdy padły pierwsze słowa piosenki, wszyscy zebrani zorientowali się, ze coś jest nie tak: zamiast peanów na cześć naszej szkoły, jej wzniosłych ideałów, szacownych patronów i innych takich pierdół, które tylko taka banda zapatrzonych w siebie snobów mogła nazwać hymnem szkoły, opowiadały one prawdę: o zabawnych kawałach, jakie robimy, o niektórych dzieciakach, którym sodówka mózg przeżarła, o codziennej pobudce w postaci dającej po uszach gitary i dźwięcznego głosiku Jiyuu, trenującej do jakiegoś konkursu, występu, kto-wie-tam-czego, all day, all night, o nauczycielce, która podobno lunatykuje i kiedyś tańczyła przed wejściem do szkoły w koronkowej koszulce nocnej... Naprawdę, nie wymyśliłem tego, widziałem na własne oczy. Gdyby jeszcze była młoda, to może i byłby to miły dla oka widok, ale tak to musiałem leczyć przez cały następny dzień traumę... O tym, ze GBS plotkami stoi, a osoby które mają dość ikry, by parę rzeczy powymyślać, są tu swego rodzaju gwiazdami i piłem bardziej do tej dziewczyny z teatralnej, chociaż i siebie też wykpiłem, by trochę zmylić przeciwnika. Bo jaki autor parodii wyśmiewa w niej samego siebie? No. Jiyuu też się dostało tylko dla zmyłki, by nikt się nie domyślił, że to ona jest wykonawcą tej poprawionej wersji hymnu.
    Zresztą nawet odegrała bardzo oburzoną, ze przecież od dwóch dni już nie zaczyna dnia od "darcia pyska i walenia w te druty", jak to określili jej najbliżsi sąsiedzi.
    Reakcje dzieciaków były po prostu złote! Sis niby to udała bardzo oburzoną, by po chwili gruchnąć śmiechem na cały głos. Jako jedna z pierwszych, bo po chwili połowa sali już się chichrała, druga połowa udawała poważną, powstrzymując śmiech, albo ukrywając go jakimiś nieartykułowanymi parsknięciami. Nawet jeden z nauczycieli uśmiechał się pod nosem, przytupując odruchowo nogą. Przez moment odegrałem zbyt zaskoczonego "podmianą" piosenek, by coś robić, a potem zacząłem szukać właściwej płyty. Nim jednak udało mi się to zrobić, przeróbka przeleciała do końca... No, byłem z siebie dumny i szczęśliwy, że wygrałem zakład z "sis", która była pewna, że nie zdołam odtworzyć naszej wersji hymnu do końca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * * *

      Okay, mniej dumny byłem, gdy pierwszego dnia po świętach wylądowałem na dywaniku u dyrekcji, oberwałem za ten numer karniaka i na dodatek wyszło na to, ze gromadka podnerwionych 'sorków zaczyna się domyślać, kto współpracował ze mną przy produkcji tego kawałka. Naprawdę nie miałem nic przeciwko, by dostać wykład i karę za mój kawał, bo to tylko poprawiało mi reputację wśród dzieciaków, które pewnie dzięki temu szybciej się domyślą, ze byłem autorem tekstu parodii, ale "sis" tak naprawdę nawet nie miała wielkiej ochoty mi w tym pomagać, więc musiałem wymyślić coś, by ją z tego wyłgać. Nakłamałem, że nagrali to Hyesong i Sanra, którzy uznali to za dobry prezent świąteczny dla szkoły od zawsze wdzięcznych i wspominających GBS z sentymentem absolwentów, ale nie przekonało to wszystkich. Tylko trochę zmyliło przeciwnika. Postanowiłem rozpuścić tą pogłoskę po szkole, by zaczęła żyć własnym życiem, co by dalej myliło tropy, ale przecież nadal mogli w jakiś sposób wykryć mój kant. No więc poleciałem do Lisy-sunbae, która pewnie mogłaby mi jakoś pomóc...
      Zapukałem do gabineciku samorządu w liceum, nawet poczekałem na "proszę" i dopiero po tym wparowałem do środka, witając się serdecznie:
      -Cześć, Szefowo! Wiesz, jak cię bardzo lubię, prawda? Masz może dla mnie małą chwileczkę?

      Soming

      Usuń
  51. Sooyoung ze skupieniem obserwowała Lisę. Płynność jej ruchów, zgranie z muzyką, energia i pasja jaką wkładała w swoją choreografię, sprawiła że Hwang poczuła się oderwana na chwilę od rzeczywistości. Całkowicie pochłonął ją klimat jej występu i to co chciała przekazać publiczności. Jej piruety robiły piorunujące wrażenie i widać było, że ma do czynienia z baletem. Byle amator nie potrafiłby zrobić tego z taką gracją, delikatnością a jednocześnie dynamicznością. Wszelkie emocje jakie towarzyszyły jej przy tańcu, odczuwała również Hwang jako widz, głównie dlatego, że Lisa doskonale je zobrazowała. Za to właśnie podziwiała tancerzy i nawet się nie zauważyła jak szybko zleciał jej ten występ. Za każdym razem, gdy kończyła się piosenka, którą tancerka prosiła by powtórzyć, Sooyoung klaskała w dłonie z zachwytu.
    -Jesteś niesamowita! -spojrzała na nią z błyskiem w oku, gdy usiadła obok.
    -Serio, za każdym razem, byłam przejęta tak, jakbym oglądała ten układ pierwszy raz. Masz niezwykły talent i na pewno masz szanse w konkursie! -Pochwaliła ją, posyłając jej szeroki uśmiech.
    -Z pewnością wszystkich ich zaskoczysz, nie ma innej opcji.-Zapewniła, podając dziewczynie butelkę wody.
    -Trzymaj, musisz odpocząć chwilę.-Zdawała sobie sprawę z tego, jak wielkim fizycznym wysiłkiem musi być dla niej trening.
    -Trenowałaś balet, prawda? Wybacz mi moją dociekliwość, ale to widać po Twoich ruchach. Widać, że wypracowałaś sobie tą grację.

    OdpowiedzUsuń
  52. Jego obawy szybko zeszły, choć dalej jakaś niepewność pozostawała. Wiedział jednak, że sobie poradzi. Ufał jej pod tym względem, w końcu ani razu jeszcze go nie zwiodła i nie wierzył w to, by to mogło się kiedyś zmienić. Na początku ich współpracy miał sporo wątpliwości, bo w końcu wydawała się mu ona dziecinna, roztrzepana, co nie sprzyjało dobrej prezentacji, przez co nastawiał się bardzo negatywnie, ale został bardzo mile zaskoczony. Później musiał się tylko przyzwyczaić do jej sposobu bycia, ale dosyć szybko stało się to dla niego zwyczajne, mało irytujące, a w pewien sposób to lubił.
    Kiwnął głową, bo rozpiska z chodzeniem do łazienki była bardzo dobrym pomysłem, przynajmniej uniknęliby niezręcznych sytuacji. I tak sprawa była prostsza z uwagi tego, że każdy pokój posiadał swoją łazienkę. Jiyong zawsze uważał to za zbyteczny luksus, ale jego matka uwielbiała podkreślać to, jakim majątkiem dysponowała, więc uznała, że łazienki były nieodzowne. Tak samo jak basen w piwnicy czy mała siłownia, choć fakt, z tego akurat korzystał. Jednakże przecież mogliby się bez tego obejść. Rozumiał, że jego rodzina jest duża, bo mieszka tu także rodzeństwo ojca, ale mimo wszystko dla młodego Honga, było to marnowaniem pieniędzy. Ten dom mógłby być dwa razy mniejszy, a i tak byłoby wiele wolnej przestrzeni.
    - To wyglądałoby dziwnie, gdyby rano weszła pokojówka, a ja spałbym na podłodze, nie sądzisz? Moja matka od razu by się o tym dowiedziała, a potem zaczęła zadawać niewygodne pytania - powiedział, choć wolałby uniknąć spania z nią w jednym łóżku. Pomimo, że było dwuosobowe. - Poza tym, nie nazwałbym tej sytuacji napaścią. Było zimno, więc mimowolnie twój organizm odszukał źródła ciepła, to normalne i całkiem ludzkie. Każde zwierze się tak zachowuje - dodał, przeczesując swoje włosy.
    Zdjął swoją marynarkę, odkładając ją na krzesło, zostając w czarnej koszuli.
    - Pomyślimy o tym po kolacji, dobrze? - mruknął. - Chodź, oprowadzę cię. Potem na pewno zrobią kolacje. - Wyciągnął do niej swoją dłoń, by go za nią złapała, bądź objęła. Posłał jej ciepły uśmiech, czekając na jej ruch.
    W sumie z jakiegoś powodu cieszył się, że tak sytuacja się przedstawiała. Przeważnie przyjeżdżał tu z obowiązku i by zobaczyć brata, ale jednak teraz miał tu kogoś spoza rodziny, kogoś kogo lubił. Nie umiał tego wytłumaczyć, bo dalej obawiał się, że to całe nieporozumienie wyjdzie na jaw, ale gdzieś w środku podobało mu sie to, choć oczywistym było, że nie wspomni o tym w ogóle.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  53. Ja normalnie kocham tę babkę! No, znaczy, nie tak, że kocham-kocham, tylko... No, równa jest. I nigdy nie traci głowy i nie zachowuje się, jakby była nie-wiadomo-kim, tylko dlatego, że jest szefową samorządu, chociaż większość pomniejszych płotek z S.U. to strasznie zadziera nosa...
    -Chyba masz rację, przepraszam - powiedziałem, przypominając sobie o drzwiach. Podszedłem do nich i zamknąłem je, próbując też ułożyć sobie w głowie, co zamierzam powiedzieć. Właściwie sam nawet nie byłem pewien, po co w ogóle zawracam jej tym głowę, bo co właściwie może zrobić? Poza może potwierdzeniem mojej wersji, albo załatwieniem sis jakiegoś alibi. Okay, czyli jednak wiem, po co to robię.
    -Widzisz, sunbae... Chodzi o tą przeróbkę szkolnego hymnu... Namówiłem sis, by to nagrała, chociaż wcale nie miała na to ochoty, a teraz może wpaść przeze mnie w kabałę... Pomogłabyś mi... ją z tego wyłgać? - No cóż, może powinienem jakoś lepiej ubrać to w słowa, ale nigdy nie umiałem owijać w bawełnę. - Proszę! Zrobię za to, co tylko będziesz chciała! - dodałem, robiąc proszącą minkę.

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  54. Ścisnął jej rękę, a potem wyszli z pokoju. Jiyong musiał się zastanowić od czego zacząć, ale stwierdził, że pierw pokaże jej piętro, choć w sumie tu należało wyjaśnić, czyi pokój, gdzie się znajduje i tyle. Miał już zaczynać, gdy ta dźgnęła go w bok, na co syknął niezadowolony. Podniósł swoją brew, patrząc się na nią dłuższą chwilę.
    - To tak jakbyś oburzyła się, że nazwałem cię człowiekiem - powiedział. - Homo sapiens to ssak z rodziny naczelnych, więc nie rozumiem twojego oburzenia - wyjaśnił, marszcząc lekko nos. - Nie wiem, dlaczego tak często zapomina się o tym, że ludzie są procesem ewolucji gatunków mniej skomplikowanych form życia - oznajmił i westchnął cicho.
    Zauważył swoją ciotkę, więc skłonił się jej lekko. Ta tylko kiwnęła głową i przeszła obok nich, właściwie ich ignorując, co wcale nie zdziwiło Jiyonga. Lisa była zdecydowanie ładniejsza niż jej synowa.
    Nie skomentował tego w żadnej sposób, bo było to nie na miejscu i zwyczajnie niekoniecznie. Posłał jej lekki uśmiech, a potem oprowadził po całym piętrze, przedstawiając co gdzie się znajduje, choć nie było to za ciekawe.
    Po kilku minutach, zeszli na parter, gdzie pokierował się do biblioteki, mijając gabinet swojego ojca, do którego nikt poza nim samym nie miał wstępu. Wyjątkiem było to, gdy zostało się zaproszonym, a Jiyong musiał sporo pracować, by kiedyś dostać własny.
    Weszli do sporego pomieszczenia z wieloma regałami zapełnionymi przeróżnymi książkami, nowymi i bardzo starymi, w których nie występował hangul. Stały tu także fotele, kanapa i zabytkowy globus, a także dwa biurka umieszczone w kącie.
    Chłopak westchnął, rozglądając się dookoła.
    - Widzę, że matka zdobyła swój wymarzony zabytek - mruknął bardziej do siebie, podchodząc do kuli na stojaku. Wydanie pieniędzy na XVIII globus, było dla niego czymś śmiesznym, ale przecież nie mógł tego powiedzieć. Co innego pomyśleć. Tego nikt mu nie zabroni, ale często drażniło go to hobby jego matki, bo chyba mógł to nazwać w taki sposób.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  55. Spojrzał z lekko rozbawiony na jej reakcję. Uśmiechnął się pod noskiem, obserwując ją. Nie przyprowadzał tu wcześniej swoich znajomych, więc było to dla niego nowe doświadczenie, ale zaskakująco miłe. Może właśnie dlatego że była to Lisa, a nie kto inny. Jednak nad tym wolał się nie zastanawiać. Odrzucał to i chował głęboko w sobie, by przestać analizować, a raczej, by nawet nie zacząć.
    Swoich uczuć bał się jak ognia, wolał ich unikać, bo trzymanie ich na wodzy w dzieciństwie było dla niego problematyczne. Teraz przychodziło jak bułka z masłem, ale wolał nie próbować niczego innego. Wolał być statyczny, chodzić po znanym gruncie.
    - Jasne, że możesz - mruknął, siadając na jednej kanapie. - Te antyki i tak tu tylko leżą. Zbierają kurz, który potem pokojówki muszą sprzątać - dodał po chwili, rozglądając się dookoła. Doskonale wiedział, że nawet jeśli w środku byłoby pogniecione kartki, jego matka nawet by tego nie zauważyła. Liczyło się tylko to, że to tu jest i wydała na to fortunę, by móc się pochwalić przed innymi. Jiyonga zawsze śmieszyło to, że byli ludzie, którzy naprawdę jej tego zazdrościli.
    - Jeśli chciałabyś potańczyć, możemy wrócić do pokoju - oznajmił, bo wiedział, że raczej nie chciała ona trenować baletu, a jednak ćwiczenia poza obrębem pomieszczenia, które miał na wyłączność, mogło się źle skończyć. Jego reputacja musiała być nienaganna, a oszustwo mocno by ją hańbiło.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  56. Kiwnął głową, bo przecież nie mógł się jej narzucać. Skoro tak powiedziała to tak było, więc dla niego temat był definitywnie zakończony. Przyglądał się tylko jej uważnie, bo zauważył, że polubił to robić. Zawsze robiła śmieszne miny, co sprawiało, że jego kąciki ust delikatnie podnosiły się ku górze.
    Po chwili zauważył, że Lisa patrzy się w jakiś punkt i zrobiła się dziwnie poważna. Od razu pokierował się wzrokiem za tym jej. Widząc swoje brata, uśmiechnął się szeroko, wstając. Podszedł do niego, mocno go obejmując, bo naprawdę za nim tęsknił. Był mu jedyną tak bardzo bliską osobą, której mówił wszystko, i która naprawdę go wspierała.
    - Cześć braciszku~ - powiedział młodszy Hong, a potem odsunął się od brata, idąc w kierunku Lisy. Uważnie ją obejrzał, a następnie podał jej dłoń, po chwili ją cmokając. - Więc to ty jesteś tą dziewczyną! - mruknął podekscytowany. - Nie musisz udawać, wiem o wszystkim, Jiyong hyung mi powiedział - wyjaśnił. - Ale nie obraziłbym się mieć taką bratową! Jesteś taka ślicznaa! - mruknął i zerknął na swojego brata.
    - Jiyoul! - warknął na niego brat. - Mówiłem ci już, że masz się zachowywać. To nie może wyjść na jaw - dodał.
    - Jasne. - Skłonił się lekko. - Chcecie ze mną pójść popływać w basenie? - zaproponował z uśmiechem.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  57. Coś czułem, że Lisa-noona ma ze mnie całkiem niezły ubaw i w każdej innej sytuacji trochę by mnie to wkurzyło. Komu by nie przeszkadzało, kiedy ktoś kpi sobie z ciebie w żywe oczy i traktuje jak uroczego pięciolatka? To, ze udaję czasem porąbanego wariata, wcale jeszcze nie świadczy o tym, że jestem porąbanym wariatem. No, ale tym razem musiałem schować dumę w buty, bo chodziło o "sis", a zresztą... obiecała mi tak solennie, że mnie utopi w sadzawce pośrodku wyspy, ze skóry obedrze i jeszcze ugotuje na twardo, niekoniecznie przestrzegając tej kolejności, jeśli przez moje głupie pomysły wpadnie w kłopoty, że chyba wolę nie sprawdzać, ile z tego naprawdę mogłaby zrobić. Jiyuu potrafi być niezła żmijką, więc... lepiej jej nie zachęcać.
    -A dzięki, twoje zdrówko, Szefowo! - udałem, że wznoszę butelką toast za jej zdrowie i łyknąłem trochę mineralki, którą mnie tak uprzejmie poczęstowała, bo faktycznie, bieg zaliczyłem niezły.
    -Nie, naprawdę, proszę, tylko nie to, mafia nie miałaby ze mnie pożytku, nie sprzedawaj mnie! - udałem, że jej wierzę, chociaż tak naprawdę to mafia wydawałaby mi się o wiele mniej straszna niż wściekła jak jasny gwint Jiyuu. A naprawdę była wkurzona, kiedy okazało się, że bliżej niesprecyzowany "ktoś" poznał jej głos na tym nagraniu. Po tym wszystkim, jak ją zapewniałem, że nikt się nie zorientuje, że ona niczym nie ryzykuje i że w razie awarii wezmę wszystko na siebie, nie mam wielkiego wyboru, jeśli chce dożyć starości.
    -Z tego co mówiła, "ktoś rozpoznał jej głos na tym nagraniu". Była tak podnerwiona, że nic konkretnego od niej nie wyciągnąłem - odpowiedziałem, nieco ulepszając prawdę. No, przecież nie powiem, że jedyne, co ustaliłem to to, że to ktoś prawdopodobnie z jej otoczenia, ale nie wiem o kogo dokładnie chodzi i nawet nie jestem pewien, czy jej przyjaciel, czy wróg, bo to nie pomogłoby mi załatwić tej sprawy.
    -Wiesz... po prostu pomyślałem, że może... mogłabyś załatwić jej jakieś alibi. Że nie miała właściwie jak tego nagrać, bo coś tam... A w razie czego już gadałem z Hyesongiem i Sanrą, nieźle się uśmiali z "nowej wersji szkolnego hymnu" i zgodzili się podpisać pod tym wykonaniem. Parę lat temu skończyli naukę w GBS, więc im to już w niczym nie zaszkodzi... No więc proszę! - przekonywałem.

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  58. W tym zwykłym słowie, Jiyong mógł wyczuć pewnego rodzaju ekscytację. I musiał przyznać, że trochę mu brakowało wesołej, gadatliwej, nieuważnej dziewczyny, którą była Lisa, pomimo że jej powaga i trzymanie fasonu odpowiedniego, by została zaakceptowana przez resztę jego rodziny, nie trwało dłużej niż kilka godzin, to jednak zdecydowanie wolał swoją koleżankę w swoim środowisku naturalnym, choć jako dama prezentowała się równie ładnie.
    Młody mężczyzna zerknął na nią, gdy ta niemalże jak dziecko zaczęła go prosić o udanie się do ich basenu. Chwilę się nad tym zastanawiał, ale w sumie do kolacji zostały jeszcze trzy godziny. Posłał jej delikatny uśmiech, a potem pogłaskał po włosach, choć nie miał zamiaru analizować, czemu coś takiego zrobił.
    - Jasne, że możemy - oznajmił. - Zapewne nie wzięłaś stroju? W takim razie poproś pokojówkę, by przyniosła ci jakiś zapasowy. Matka zawsze kupuje jakieś dla gości, albo powiedź, by cię zaprowadziła do garderoby.
    - Taaak, tylko idź do takiej młodej, farbowanej blondynki. Ona jest bardzo miła i sprząta w salonie! - dodał młodszy Hong z wielkim uśmiechem na ustach. - A teraz porwę ci chłopaka na moment, dobrze? Widzimy się na dole~ Ahro cię zaprowadzi ~ - oznajmił wesołym tonem i pociągnął swojego hyunga do wyjścia z pomieszczenia.
    - To niegrzeczne zostawiać ją tak! - zganił go starszy.
    - Poradzi sobie, ogarnięta dziewczyna~ - mruknął. - A ty lepiej opowiadaj! Wydaje się o wiele bardziej ładna i bardziej fajna niż mi mówiłeś. - Zrobił oburzoną minkę. - Mogła by być moją bratową~
    Jiyong nie odpowiedział. Nie lubił zbytnio mówić o swoich uczuciach, ale mimo to pod słowotokiem brata, został zmuszony. Lisa była mu z jakiegoś powodu bardziej bliska niż inne koleżanki, choć nie rozumiał czemu, ale tłumaczył to tym, że spędza z nią sporo czasu, chyba najwięcej i mógłby ją nazwać swoją przyjaciółką. Tak, musiałby ją o to zapytać...
    Obaj udali się do swoich pokoi, gdzie przebrali się w kąpielówki. Jiyong założył szlafrok i gumowe kapcie, po czym zszedł do piwnicy, rozglądając się, ale nie zastał ani brata ani Lisy, więc zdjął szlafrok i klapki, ale nie wszedł do wody. Usiadł na brzegu, mocząc sobie nogi.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  59. Nie musiał na nią długo czekać, choć to nie było istotne. Nigdzie mu się nie śpieszyło, mógł trochę odpocząć od swojej codzienności zatłoczonej nauką, obowiązkami, wykładami i sprawami innych. Lubił to, więc poświęcenie czasu na takie rzeczy nie było dla niego czymś ciężkim, a wręcz całkowicie przeciwnie. Możliwe, że nie chciał spotykać się ze znajomymi czy szukać sobie dziewczyny nie tylko przez priorytety, ale także przez fakt, że czymś co najbardziej go przerażało, to wcale nie wizja kolokwium, sesji czy nawet marnej pracy, tylko uczucia. Hong Jiyong zdecydowanie nie lubił uczuć. Bał się ich, bo nie mógł się ich nauczyć, nie mógł tego kontrolować, więc unikał ich, a gdy musiał mieć z nimi styczność, starał się być obojętnym. Po latach praktyki nie było to niczym trudnym, choć chłopak wiedział, że jeśli przyjdą głębsze, silniejsze uczucia tak łatwo nie uda mu się tego kontrolować. A na to nie mógł sobie pozwolić.
    Słysząc jak siada obok niego, przeniósł na nią wzrok, zastanawiając się czy przypadkiem jego brat nie zrobił tego specjalnie i teraz nie przyjdzie. Choć zawsze mógł musieć pomóc przy czymś ich mamie lub cokolwiek innego. Uśmiechnął się delikatnie na jej słowa o tym, że chciała go przestraszyć. Sam nie był pewien czy by to zadziałało, był człowiekiem, którego trudno przestraszyć.
    Dopiero na wzmiankę o swoim torsie, przeniósł na to wzrok. Nie zastanawiał się nigdy nad tym czy podoba się to innym. To był efekt uboczny tego, że lubił ćwiczyć i tyle. Nigdy nie starał się mieć "kaloryferka", po prostu chciał żyć zdrowo i bez chorób. Jednak nie przesadzał jakoś z tym bardzo, bo we wszystkim trzeba mieć umiar.
    I oczywiście został zasypany pytaniami... typowe.
    - Tak.. - powiedział, starając się jakoś poukładać to wszystko. - Rzadko chodzę na siłownie, bo zazwyczaj nie mam czasu, aczkolwiek w pokoju staram się ćwiczyć regularnie - wyjaśnił, posyłając jej lekki uśmiech.

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń