czwartek, 29 grudnia 2016

Give me that can't-sleep love

     Kissin' in the moonlight
Movies on a late night     
                  Gettin' old

                        I've been there, done that  
                                       Supposed to be hot
                        But it's just cold             

Somebody wake up my heart                        
                   Light me up                    
Set fire to my soul,                                  



20 lat | V klasa wokalna | przewodniczący koła wokalnego | 100% we wstępnych egzaminach w każdej dziedzinie | łatka najbardziej rozpoznawalnej twarzy w szkole | piosenka | pokój numer 117








[tytuł i cytat: Pentatonix "Can't sleep love""]

69 komentarzy:

  1. [ Noooo to heeeeeej ^^ Daeś *_* luuuv ~ Wiesz co i jak cnie xDDDD Pokój... bub bum... 117, nie wiem czy czyjś, taki zbieg liczb xDDDD Kochaj mnie, a jak ten to wiesz gdzie podbijać! ]

    Adm, Jimin, Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  2. [Śliczny, ale to już wiemy, no i świetna piosenka w karcie i ogółem sama karta mi się bardzo, bardzo podoba. Taka dobrze zorganizowana~ Jeśli chcesz wątku, wiesz gdzie c:]

    Hoseok

    OdpowiedzUsuń
  3. [Yo~! A to nam tu przystojniaczka przywiało! No, jest na co popatrzeć! ^^
    Jakby cuś, to ja zawsze chętnie na wątki, chociaż nie wiem, co by tu wymyślić, poza tym, że oboje są na wokalu, oboje należą do najlepszych na swoim kierunku (w końcu byle kto i to z zza granicy, to by stypendium nie dostał), więc może nauczyciele by ich wysłali w duecie na jakiś konkurs talentów wokalnych, czy coś...]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  4. [Oj tam oj tam, z Tobą to by się jeszcze dogadał, trudniej by miał z Mochi. xD W każdym razie pomysł fajny, ja na to jak na lato. ^^ To mam zacząć, czy ty zaczniesz?]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  5. [Dzięki ^^]

    -'Sz kurna! - zaklęłam. Specjalnie zerwałam się wcześniej z klubu fotograficznego i naszej wycieczki do miasta, podczas której mieliśmy robić zdjęcia "miejskich krajobrazów", by zdążyć przed siedemnastą na spotkanie z chłopakiem ze starszej klasy, który miał mnie przygotować do udziału w konkursie wokalnym. Przez cały ten czas zresztą słuchałam tej piosenki przez słuchawki i nuciłam ją na tyle cicho, by nie zdzierać sobie niepotrzebnie gardła i na tyle głośno, że po chwili cała grupa miała mnie dość, a ludzie mijani na ulicach patrzyli na mnie jak na wariatkę. Gdybym miała dość czasu, by siedząc u siebie w cieplutkim pokoiku nauczyć się choćby tekstu i melodii na pamięć, to może bym się przejęła. No, w każdym razie urwałam się na tramwaj jakieś dwadzieścia po czwartej i właśnie jechałam do akademika, ciesząc się że będę miała pewnie z dwadzieścia minut zapasu, nawet, gdybym skakała do szkoły na jednej nodze, to ten gruchot musiał wjechać na jakiegoś porąbanego zwierzaka i się popsuć. Pięć przystanków od "domu". Mówiłam już, ze nie lubię psów? Oto kolejny tego powód. No, jak się spóźnię, to normalnie wyłapię te wszystkie szczekające pokraki i wzorem Cruelli przerobię na futro!
    Na szczęście gruchot udało się w miarę sprawnie naprawić i punktualnie o siedemnastej wparowałam do sali muzycznej, trochę zadyszana, "lekko" podnerwiona, ale mimo to trochę też podekscytowana na myśl o tych dwóch godzinach próby.
    -Cześć, jestem Jiyuu, to z tobą mam mieć te korki? - zapytałam bardzo "inteligentnie" ciemnowłosego chłopaka. Nie, na pewno tylko przypadkiem znalazł się tu o tej porze i słuchał tej piosenki, której powoli zaczynałam mieć dość po tym, jak odsłuchiwałam ją i próbowałam śpiewać w każdej wolnej chwili...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  6. -Eeto... przepraszam, naprawdę. Wiesz, jestem zza granicy, przyjechałam tu niedawno i nie znam za dobrze tych wszystkich "ogonków" grzecznościowych i całej tej etykiety, konwenansów i tak dalej... Więc jak właściwie powinnam do ciebie mówić...? - zapytałam na tyle grzecznie, na ile potrafiłam, nagle speszona chłodną odpowiedzią.
    A raczej starając się wejść w swoją rolę... No, ja naprawdę wiedziałam, ze potrzebuję pomocy z tą piosenką i współpraca z tym panem Ważniakiem mi się przyda, więc starałam się nie zrazić go już na początku. Może najlepiej będzie po prostu odegrać większego nieogara, niż w rzeczywistości jestem... Zresztą naprawdę nie byłam pewna, którego "bonusika" do jego dźwięcznego imienia użyć? W Japonii to jest znacznie prostsze, nikt nie rozróżnia tych form na te, których używają dziewczyny, a których chłopacy, reguły ich stosowania są logiczniejsze i przejrzystsze. Poważnie. Nie to, bym naprawdę bardzo się starała wszystkie te miejscowe niuanse zapamiętać, a osoby, z którymi raczej się zadawałam, takie jak wszystkim znani i kochani Bliźniacy, szczególnie o to nie dbali...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  7. Okay, kryzys zażegnany. Teraz tylko muszę się naprawdę pilnować. , pomyślałam z niejaką ulgą, bo awantura na pewno niczego by nie ułatwiła... Udawało mi się to przez ten cały czas w Kyoto opanowywać mój paskudny charakterek, to teraz też dam radę przez głupie dwie godziny nie wyskoczyć z niczym... niepotrzebnym. Przy odrobinie starań i dobrej woli z obu stron, rzecz jasna. No dobra, miałam przeczucie, że wcale tak łatwo nie będzie, w końcu znam siebie. Potrafię wpakować się w kłopoty, nawet starając się zachowywać z Przykładną Grzecznością. One mnie po prostu za bardzo kochają... Co nie znaczy, ze nie zamierzałam się starać.
    -Okay... znaczy, dobrze, Daehyun-shi - zgodziłam się (jak na mnie bardzo uprzejmie) klapnąć na jakimś wygodnym krzesełku obok, kiedy mnie pan Mądrala do tego zaprosił. A swoją drogą może okaże się, ze wcale nie jest aż takim nieznośnym ważniakiem, jakiego próbuje zgrywać, ale to się obada później. Kiedy już nie będę ryzykować, ze się wkurzy, wypnie na całą sprawę, a ja zostanę na lodzie i będę musiała użerać się z tą feralną "nutką" sama.
    -Tak, nauczyłam się tekstu i melodii na pamięć. - odpowiedziałam na jego pytanie. Zresztą to było oczywiste, musiałam się skupiać na tylu różnych rzeczach podczas śpiewania, ze czasami odruchowo zamykałam oczy w trudniejszych momentach, by ułatwić sobie koncentrację. Patrzenie co chwila na tekst raczej by w tym nie pomogło...
    -Nie potrafię poradzić sobie z ekspresją. Za każdym razem, gdy to śpiewam, piosenka wypada... nie wiem, czy dobrze to określam: blado, bez wyrazu. Pomógłbyś mi znaleźć, gdzie tkwi błąd? - poprosiłam.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  8. Może problem tkwił w tym, ze odkąd tylko usłyszałam pierwszy raz tę piosenkę i jeszcze przeczytałam jej słowa, to mało brakuje, a dostałabym klasycznej cofki. Nie no, trochę przesadzam, ale coś mnie instynktownie odepchnęło, jakiś na wpół świadomy głos gdzieś w umyśle mówił: "Wierz mi, nie chcesz się w to wgłębiać.", a ja go posłuchałam. Gdybym miała dobrać jeden obrazek do tej piosenki, byłaby to zupełnie ciemna, bezgwiezdna, pochmurna noc na kompletnym pustkowiu, przytłaczało mnie to kompletnie. I nie będę kłamać, że nagle w magiczny sposób coś się zmieniło, ale musiałam się jakoś przełamać, cóż, podejść do tego jak do zadania, które trzeba wykonać i nic więcej.
    -"Shadows settle on the place that you left, our minds are troubled by the emptiness. Destroy the middle, it's a waste of time. From the perfect start to the finish line." - przeczytałam, czując, że aż się mimowolnie wzdrygam.
    -Nie potrafię dokładnie przetłumaczyć, co autor miał na myśli, ale... czuję się wręcz przytłoczona jakimś ponurym nastrojem, a ta druga część tej zwrotki wydaje mi się tak okropnie cyniczna, jakby ktoś po prostu w ładniejszy, bardziej delikatny sposób powiedział, że nieważne jaką drogą, nawet po trupach, bylebyś osiągnął swój cel. To mnie wręcz przeraża i najchętniej bym zatkała uszy, uciekła gdzieś do mysiej dziury, byleby tego nie słyszeć, a co dopiero, kiedy sama mam to zaśpiewać z takim przekonaniem, jakby to były "moje" słowa. Przepraszam, to nie tak, że marudzę, że mi się coś nie podoba i nie będę się starać. Chcę dać z siebie wszystko, po prostu... to trudne.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem dlaczego Daehyun spojrzał na mnie tak dziwnie... Wiem, czasami to, co mi siedzi w głowie bywa strasznie pokręcone. Co ja poradzę, że słysząc to widziałam tylko... ludzi, których dawniej znałam. Niby pięknych, jak udekorowane na święta wydmuszki, a w środku... cóż, jedno wielkie wyrachowanie i cynizm, nic więcej. Każdy chyba interpretuje takie rzeczy na podstawie własnych doświadczeń i skojarzeń z rzeczami, które zna... Może więc lepiej byłoby naprawdę nie iść dalej moim tokiem myślenia...
    -Chyba wolę tę wersję - stwierdziłam, chociaż nadal uważałam, że dyrekcja mogłaby wybrać lepszy kawałek. Przecież podobno zawsze mają kilka piosenek do wyboru i w końcu biorą z nich tą jedną, po długich dywagacjach, naradach ze specjalistami i... poważnym losowaniu. A ja nigdy nie miałam do takich rzeczy farta...
    Już się nastawiałam, że trzeba się będzie po prostu do jakiegoś stopnia po prostu odciąć od niepotrzebnych emocji, wziąć za siebie i po prostu spróbować ogarnąć ten kawałek, Sunbae nagle postanowił, że mi opowie swoją "tragiczną" historię. Nie przepadam za takimi sprawami, zawsze mam wrażenie, jakbym deptała po jakimś terenie sacrum, gdzie nawet na specjalne zaproszenie dla własnego dobra lepiej nie wchodzić.
    -Rozumiem, rozumiem. Nikomu nic nie powiem. Obiecuję - odpowiedziałam poważnie. - Jeśli chcesz, Sunbae... w zamian i ja coś powiem o mojej historii. Oczywiście nie to, bym się upierała, ale tak będzie fair, prawda?

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  10. No i to tyle, jak chodzi o zachowywanie się formalnie i na dystans..., pomyślałam, mimowolnie uśmiechając się nieco szelmowsko, gdy do mnie mrugnął i ledwo się powstrzymując się, by nie odmrugnąć i nie odpowiedzieć czegoś z moim zwykłym, ciętym humorem.
    Swoją drogą, to co powiedział Daehyun-sunbae było... bardzo podobne do moich odczuć, tyle, że ja określałam to trochę mniej bezpośrednio, utknięciem za szybą nie do przebicia. Bo nawet nie wiedziałam jak nazwać to "coś, czego mi zawsze brakowało".
    -Wiesz, to nie do końca prawda, że nie należę do tego światka towarzyskiej śmietanki. Moja rodzina w Japonii to... no nie ten kaliber, co twoja, ale na pewno nie gorsza od większości dzieciaków, które tu się uczą. Ojciec jest prezesem jednej ze stacji telewizyjnych, matka, dawniej była gejszą a teraz... właściwie nie wiem. Zazwyczaj nie wspominam o nich, bo... w sumie jedyne, co od nich słyszałam, to rzeczy w stylu: "szkoda, że się w ogóle urodziłaś". Oni mnie nie kochali, ja im się odwdzięczałam, sprawiając kłopoty jak tylko umiałam, jeśli akurat nie wylądowałam w kolejnej ze szkół z internatem dla grzecznych panienek, całymi dniami włócząc się po mieście i przesiadując w miejskiej bibliotece, aż lepiej znałam miejscowe panie bibliotekarki, niż moich krewnych. Któregoś razu przesiedziałam tam znowu cały Boży dzień, czytając jakieś książki, a kiedy wróciłam do domu, to mnie kochana rodzinka praktycznie wpakowała w samochód i jak stałam, tak pojechałam do Kyoto, do jakiejś tam ciotki, która jest właścicielką okiya, domu gejsz i miała mnie uczyć zawodu geiko. Jak mówię o gejszach, geiko, to nie mam na myśli tak zwanych pań z dzielnicy czerwonych latarni, jak to sobie kojarzą niekiedy obcokrajowcy. Ten fach polega raczej na tym, że wystroi się taka w tradycyjny strój za kilkadziesiąt tysięcy dolarów, pójdzie do baaardzo drogiej herbaciarni tylko dla VIPów, tam poczęstuje gości herbatką i chwilką niezobowiązującej rozmowy, zagra na jakimś tradycyjnym instrumencie dawną melodię, zaśpiewa piosenkę sprzed wieków, zatańczy taniec z wachlarzem, zgarnie za to mnóstwo pieniędzy i wróci do domu, by odespać imprezę. Tak w sporym uproszczeniu. W każdym razie odkąd wysiadłam z auta przed domem Sakurany-ba-san, to już nie miałam żadnych kontaktów z moim klanem. Ani oni, ani ja nigdy nie zatęskniliśmy. Mogłam prawdopodobnie po zakończeniu kursu zostać w Kyoto i pracować jako geiko. Miałam swego rodzaju sławę, pieniądze, zawód o którym przeciętna Japonka bez żadnych koneksji i wtyków w tym światku może tylko pomarzyć... I czułam się jak nic niewarta, pusta ozdóbka równie pustych i nic niewartych kółeczek samoadoracji. Nie cierpiałam tych wszystkich ludzi wokół mnie, zresztą samej siebie też nie, aż zaczynało mnie to dusić, jakbym nie była już zdolna do niczego poza złością i niechęcią, a w najlepszym razie chłodną obojętnością wobec wszystkiego i wszystkich. "Rób swoje, graj, baw się tym, że możesz namieszać ludziom w głowach, a tylko ty sama wiesz, co o nich myślisz", do takiej perfidii i bezwzględności w tym doszłam. Któregoś razu stwierdziłam, że mam dość patrzenia na siebie w lustrze i widzenia w nim tylko... cynicznej, wyrachowanej flądry. Mogłam albo coś z tym zrobić, albo zwariować. Wolałam pierwszą opcję, więc rzuciłam to "cudowne" życie, spakowałam swoje rzeczy, wzięłam swoje pieniądze... Tyle mnie widzieli. Zerwałam jakikolwiek kontakt z rodzinką, znajomymi z Kyoto, zamieszkałam w jakiejś mysiej dziurze w Tokio, parę miesięcy później trafiłam tutaj. Może... to o to chodzi, że słuchając te słowa... przypomniałam sobie, jaka okropna byłam, a wolałabym o tym raz na zawsze zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co mnie napadło, by gościowi, którego ledwo znałam, opowiedzieć o najciemniejszych stronach mojego życia...? O tym, o czym nie usłyszeli nawet moi bliżsi koledzy. Nawet nie zamierzałam tego robić, chciałam tylko krótko i na temat, jakoś przez to przebrnąć, żeby i Daehyun wiedział o mnie coś więcej, niż to jak mam na imię, i że jestem tu dzięki stypendium. Byle szybciej, to jak z wyrwaniem drzazgi, wtedy mniej zaboli. A tymczasem plotłam, wyrzucając z siebie cały ten przez lata nagromadzony bałagan i nie mogąc się powstrzymać. Może po prostu instynktownie odpowiedziałam pełną szczerością, na jego stuprocentową szczerość? 'Taku, swoją drogą... nie zdziwiłabym się, gdyby Daehyun-sunbae zwiał teraz gdzie pieprz rośnie, gdy już poznał moją ciemną stronę, bo mnie samą to aż przeraża, co dopiero innych?
      Swoją drogą chyba już wiem, dlaczego zawsze trzymam się mojej roli zakręconej śmieszki, wtedy raczej nie ma szans, że wyskoczę z czymś "niepotrzebnym".
      -Przepraszam, poniosło mnie, jak zwykle za dużo mówię. - Ogarnęłam się w końcu jakoś, wracając prawie do normalnego trybu, tylko nagle dostrzegając jakie ładne wzorki tworzą płytki na podłodze w "naszej" salce. Kiedy patrzy się pod jednym kątem układają się w piramidki z sześcianów, a gdy pod innym w "kwiatki" z kwadracików, czyż to nie śmieszny bajer?

      Jiyuu

      Usuń
  11. Trochę mnie zaskoczyła reakcja Daehyuna-sunbae i jego ciepły, przyjazny gest. Kiedy myślałam, ze wszyscy pewnie by mnie znienawidzili, widząc, do jakiego stopnia potrafię się zamienić w bezwzględną żmiję, przy odrobinie "sprzyjających" okoliczności, to... właściwie miałam wrażenie, że on mnie wcale nie oceniał. Jakbym to ja sama wobec siebie była sto razy bardziej surowa. Może i inni ludzie też by tak na to patrzyli?
    Mimo to, gdy wspomniał o tym że praktycznie będę musiała przebrnąć przez to jeszcze raz, tym razem przed tłumem spragnionych sensacji gapiów, chociaż nigdy wcześniej nie miałam tremy i każdy występ raczej mnie bawił i ekscytował, niż niepokoił, to tym razem miałam ochotę wstać, krzyknąć "Za cholerę nie ma mowy!" i tyle mnie widział. Trwało to jednak tylko chwilę, na tyle krótko, by sobie to uświadomić, ale gdy pierwszy odruch paniki minął i zdałam sobie sprawę z własnej głupoty:
    -Atashi no baka! - "Idiotka ze mnie!", mruknęłam cicho pod nosem, zła na własną niekonsekwencję.
    Miałam dość ikry, by wywalić cały ten syf, który mnie tak długo gryzł przed kimś, z kim prawdopodobnie będę musiała przez jakiś czas się spotykać, a przynajmniej mijać się codziennie na korytarzu i mówić sobie "dzień dobry", a trzęsę się jak galareta, by zrobić to przed obcymi ludźmi, o których tak naprawdę ani ja nic nie wiem, ani oni o mnie i których może nigdy więcej na oczy nie zobaczę. Dla nich to będzie tylko kolejny występ, a jeśli wypadnę przekonująco, raczej pomyślą, ze świetnie odegrałam swoją rolę, niż że odczułam coś konkretnego w sercu. Właściwie jak na to patrzeć, to chyba udałoby mi się wykorzystać tę sytuację jako coś w rodzaju katharsis: mogę wreszcie wykrzyczeć całą moją złość na wszelką niesprawiedliwość losu, na to jak ten porąbany świat wygląda, do czego mnie to wszystko doprowadziło i jeszcze dostać za to oklaski... Albo przejrzałym pomidorem w łeb. Ale zakładajmy raczej optymistyczną wersję.
    No dobra, mogę to zrobić! ...Bo już w pewnym sensie to zrobiłam.
    Właściwie miałam przeczytać tekst, ale wyszło to bardziej jak recytacja, bo często przymykałam powieki, by lepiej widzieć oczyma wyobraźni to, o czym właśnie mówię... Sceny przewijały się jak w teledysku, a ja po prostu opowiadałam, co widzę, co czuję, z tą tylko różnicą, że tym razem pożyczając słowa piosenki. Czasami głos mi się łamał i stawał się ledwo dosłyszalny, jakby wymówienie kolejnej głoski było wyczynem prawie ponad siły, innym razem wręcz krzyczałam, próbując wyrzucić z siebie całe to paskudztwo, które latami mnie podtruwało.
    Kiedy skończyłam... właściwie nie byłam pewna niczego, czy choćby po części udało mi się uzyskać jakiś w miarę nadający się do użytku efekt, poza tym, ze z jednej strony czuję się zmęczona, jakbym przebiegła maraton, a z drugiej tak dumna, jakbym ten maraton wygrała i to z powodzeniem. Przekroczyłam jakąś granicę tabu, teraz już będzie tylko łatwiej.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba nie poszło mi źle, skoro Daehyun-sunbae uznał, że mogę już spróbować to zaśpiewać. Tym razem już nie miałam takiego momentu zawahania, właściwie... czułam się coraz bardziej swobodna, to chyba dobre określenie. Zniknął ten niewidzialny znak "zakaz wjazdu", to poczucie, że lepiej nie próbować nawet myśleć o całym tym cieniu, a co dopiero o tym mówić. Okay, ten temat był paskudny, a ja naprawdę nie byłam... nie jestem uosobieniem cnót wszelakich, właściwie wprost przeciwnie. Ale czy nie o tym też mówią słowa tej piosenki? Jeśli jeszcze czujesz cokolwiek, to nie jest z tobą aż tak źle. A ja, choć przez cały ten czas robiłam wszystko, by jak Elsa z "Krainy Lodu", stłumić każde swoje uczucie, chociaż prawie mi się to w pewnym sensie udało, nigdy nie potrafiłam do końca tego osiągnąć.
    Daehyun-sunbae twierdził, że cała ta piosenka opowiada o kompletnej beznadziei, ale zaczynam widzieć, ze jednak gdzieś maleńkie światełko, ledwo widoczna iskierka tu się kryje. Przynajmniej dla niektórych. Może w tym dla mnie?
    Trudno mi było właściwie się skupić na technicznej stronie piosenki, nie byłam pewna, czy przypadkiem nie wyskoczyłam w jednym miejscu trochę "ponad dźwięk", czy jak to czasami w japońskim bywa, nie zaśpiewałam gdzieś "l", zamiast "r", bo tak łatwiej było wymówić, a w moim ojczystym języku to nie zmienia znaczenia słowa, albo nie zrobiłam innego idiotycznego błędu, bo... czułam się, jakbym znalazła w zupełnie innym świecie, tylko ja, moje uczucia i muzyka gdzieś w tle. Kiedy się urwała, z głupią miną przez moment mrugałam oczyma, jakbym się chciała wybudzić z jakiegoś dziwacznego snu.
    Co. To. Było?!, pomyślałam zupełnie ogłupiała i chyba trochę zaniepokojona. To nie tak powinno wyglądać, że kompletnie straciłam kontrolę nad sytuacją, chyba jestem już naprawdę zmęczona.
    -Przepraszam, Sunbae...-odezwałam się trochę niepewnie, bo nie wiedziałam w jaki sposób grzecznie, jak należy, sformułować to, co miałam na myśli. - ...ale czy moglibyśmy spróbować jeszcze raz? Chyba za mało się skupiłam na technice i chciałabym to poprawić. Jeśli to nie kłopot...

    Jiyuu


    OdpowiedzUsuń
  13. [Taak, zmieniałam, nie przewidziało Ci się :D Natchnęło mnie, żeby coś zmienić, ale jeeejuu dziękuje ;;; Cieszę się, że się podoba ;;; Przy "Shiver" to naprawdę się nie dziwie. Właśnie nie miałam wtedy jeszcze nic konkretnego bo zastanawiałam się dopiero nad wątkiem, ale teraz powiedzmy, że coś mam. Wspólnych tematów raczej nie mają, więc ciężko coś wymyślić, ale! Co powiesz na to, żeby w akademiku liceum była awaria prądu? Wysiadłyby tam światła, winda i tak dalej, a Sooyoung akurat dawałaby korki u jednej z uczennic tam. Może wpadliby na siebie na korytarzu i Daehyun pomógłby jej znaleźć bezpieczniki w akademiku, żeby zobaczyła czy to jakaś drobnostka czy coś poważniejszego? Albo by poszli kogoś zawiadomić o tym? Koniec końców mogą się też zaciąć w windzie. XD A kojarzyć się mogą właśnie z tego, że kiedyś nadzorował jej prace, mówiąc jakich świateł ma użyć podczas któregoś z eventów. Na deficyt miłości też możemy coś zaradzić. :D Jakimś sposobem połączyłam nasze pomysły, ale zawsze możemy wymyślić coś innego. :3]

    OdpowiedzUsuń
  14. Ponoć każda kobieta potrafi robić sto rzeczy na raz. Jak to wyjaśniałam kiedyś na antenie naszego radia, do spółki z So, wynika to z ewolucyjnego przystosowania do pełnienia ról społecznych. Kiedy pan Jaskiniowiec szedł polować na mamuty, to on się musiał skupić na tym, by tego mamuta wypatrzeć, zapędzić w kozi róg i zaciukać, więc się zafiksował na jednym szczególe. Mamut. Mamut. Mamut. A pani Jaskiniowiec, która lazła za nim, musiała uważać na dzieciaki, na męża, po drodze zebrać jagódki, dopilnować dzieciaki, pomóc mężowi pogonić mamuta, dopilnować dzieciaki, przywitać się z sąsiadką, dopilnować dzieciaki i milion rzeczy na raz. Dzieciaki. Mąż. Jagódki. Dzieciaki. Tygrys. Mąż. Mamut. Dzieciaki. Sąsiadka. Mamut. Dzieciaki. No i stąd podzielność uwagi według tej teorii. Nie wiem, moi przodkowie chyba w tym czasie sobie spokojnie uprawiali ryż gdzieś na pięknych polach Kraju Kwitnącej Wiśni, zamiast ganiać za mamutami, bo u mnie z tym, by skoncentrować się na kilku szczegółach równocześnie trochę słabo. Chociaż dawałam radę podczas moich popisów w Tokio, a'la Edith Piaf zaśpiewać coś w miarę nieźle, zagrać to na gitarze, jakoś przekazać o co chodzi w piosence, jeszcze patrzeć na reakcje publiczki, uważać, czy z jakiegoś kąta nie wyskoczą "misie" i mnie nie "zgarną", albo czy ktoś nie spróbuje mi podprowadzić zarobionej kasy. Technika. Przekaz piosenki. Gitarka. Publiczka. Cwaniaczki. Policaje. Piosenka. Publiczka. Właściwie teraz muszę kontrolować tylko dwa z tych czynników, więc teoretycznie to nie powinien być żaden kłopot, a w praktyce na pierwszej próbie poległam. Gdyby to był jeden z ulicznych występów, już z dziesięć razy różnego autoramentu cwaniaczki zdążyły mi zawinąć zarobek.
    Dobra, więc na razie może tak... Załóżmy, że wróciłam do Tokio i popisuję się przed gromadką znudzonych turystów..., uruchomiłam wyobraźnię, właściwie wykorzystując takie obrazki, które znałam najlepiej. To chyba było nawet dobre porównanie. I w tamtej sytuacji i podczas konkursu nie mam widowni po swojej stronie. Muszę ich przekonać, że jestem na tyle dobra, iż warto poświęcić mi trochę czasu, z uwagą posłuchać i jeszcze dać mi za to kasę, albo w tym przypadku dużą ilość punktów, a raczej są nastawieni na "nie" i od razu zakładają, że nie powinni spodziewać się czegoś wielkiego.
    Posłusznie wstałam, bo faktycznie łatwiej się w tej pozycji śpiewa, a trudniej buja w obłokach i spróbowałam kolejny raz tak to zaśpiewać, jakbym zrobiła to, stojąc gdzieś przy jakiejś stacji metra w okolicach Ginzy, próbując zaciekawić moją "opowieścią" przypadkowych ludzi, starając się, by każda nutka brzmiała właściwie, uważając na tą złośliwą literę "r" i robiącą mi głupie figle "s", próbując nie zgubić rytmu i nie przyspieszać, ale szło mi tak kiepsko, ze sama nie wiem ile razy przerywałam, nim doszłam do połowy piosenki, bo nawet sama nie mogłam słuchać tego steku błędów na błędach, błędami poganianych, błędami popędzanych. No, a co dopiero inni ludzie i Daehyun-sunbae, który miał pewnie dużo bardziej wyrobiony słuch. Myślałam, ze nauczyłam się chociaż technicznie poprawnie to zaśpiewać, ale jednak się myliłam i to grubo. Nosz po prostu siara i poruta!, wytykałam sobie, kiedy przejechałam się na czymś tak prostym, jak spóźnienie się o jakiś ułamek sekundy z wejściem. No, ale w końcu udało mi się prześpiewać całość bez głupich wtop i może jeszcze daleko było do tego, co sobie wymarzyłam, to już w ogóle było do czegoś podobne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam właściwie poprosić o to, bym mogła spróbować jeszcze raz, bo nie byłam do końca pewna, czy to ostatnie "And you caused it" nie powinno być jednak zaśpiewane mniej ostro, niż to zrobiłam, bo jednak brzmiało to dziwnie, ale właśnie zerknęłam na zegarek i zrobiło mi się tak łyso, że miałam ochotę skryć się pod stołem. Korki miały oficjalnie trwać jedną godzinę lekcyjną, a tymczasem już drugiej upłynęła dobra połowa, a ja zamierzałam jeszcze zawracać głowę Daehyunowi-sunbae, bo przyszła mi ochota na eksperymentowanie z tą piosenką... No tak, ja i moja podzielność uwagi. I skupienie się tylko na sobie i swoim biznesie. Już jak się skupię na pracy, to by mi mogło tuż przed nosem ufo wylądować, a ja nawet bym nie zauważyła... 'Taku. W każdym razie chyba czas było na zmianę planów... ale z drugiej strony nie chcę, by wyszło na to, ze się migam, kiedy wcale się nie migam, tylko... Dam sobie radę dalej sama. Chyba.
      -Eeto... - zaczęłam i właściwie nie wiedziałam, co dalej powiedzieć. No, to znaczy... chciałam wiedzieć, jaki jest dalszy plan, czy jeszcze choćby parę minut będziemy mogli razem pomęczyć tą piosenkę, czy powinnam już przepraszać najmocniej, że mu tyle czasu zabrałam i wiać w podskokach, zanim naprawdę się wkurzy na moje... cóż, samolubstwo i myślenie tylko o sobie. - Anou... - Coraz lepiej, zaraz wykorzystam wszystkie japońskie odpowiedniki "yyy", "eee" i innych takich wtrętów, oznaczających "głęboki" namysł, co by tu powiedzieć. - Daehyun-sunbae... eeto... przepraszam, ale chyba trochę gubię poczucie czasu... więc wiesz... jak uznasz, ze już czas, bym ładnie zeszła ze "sceny", grzecznie ci podziękowała za pomoc, przeprosiła uprzejmie za to, ze tyle to zajęło i sobie w końcu poszła, to... po prostu powiedz. Ja naprawdę chciałabym "powalczyć" z tą piosenką jeszcze troszkę, ale... no, ty tu jesteś szefem. - wypaliłam trochę nieskładnie.

      Jiyuu

      Usuń
  15. [Cieszę się, że Ci się podoba :D
    Oo, świetnie, to przeszłość mamy. No tak, klucze na prąd to ani wydostać się ani dostać się nie ma jak. Na windę nie ma co liczyć, ale pomysł z żartem jest super :D Można zwalić winę na Sooyoung, że z pośpiechu na przykład zostawiła klucz w drzwiach po zewnętrznej stronie, więc pierwszaki to wykorzystały i dla żartu ich tam zamknęły.]

    Jak co tydzień Sooyung zmierzała do akademika liceum by udzielić korepetycji z fizyki. Mimo zmęczenia po całym dniu wykładów, nie miała zamiaru odwołać swoich "zajęć". Dopijając kawę, którą wzięła po drodze na wynos, weszła do budynku. Ostatnie noce były dla niej bezsenne, więc niezbędnym było uzupełnianie poziomu kofeiny, nawet i parokrotnie w ciągu dnia. Nie wiedziała czemu ostatnio nie sypia za dobrze. Może to stres? Może przepracowanie? Nie miała pojęcia, wiedziała jedynie, że męczyło ją rozmyślanie i patrzenie się w sufit do 4 nad ranem każdego dnia. Zwłaszcza kiedy rano musiała chodzić na ćwiczenia. Podchodząc pod drzwi swojej koleżanki, zapukała w nie delikatnie.
    -Ooo, Sooyoung unnie! Wejdź proszę. -młoda dziewczyna wpuściła ją do środka swojego pokoju. Przywitała się z nią przyjaźnie, po czym postawiła swoją torbę na krześle, wykładając na biurku potrzebne im rzeczy. Mimo ciężkich zagadnień, jakie Hwang tłumaczyła swojej "uczennicy", czas mijał im wyjątkowo szybko.
    -To nie jest takie trudne, spójrz. -łagodny ton Sooyoung sprzyjał wyjaśnianiu problemu, który kobieta rozrysowywała na kartce. Wokół nich znajdowało się kilkanaście takich kartek gdzie rozpisane były wzory i ćwiczenia w taki sposób, by były łatwiejsze do zrozumienia.
    -Rozumiesz? -upewniła się. Jej cierpliwość przy nauczaniu fiyzki była wręcz anielska. Potrafiła powtórzyć jakąś rzecz kilkanaście razy, jeśli była taka potrzeba. Dziwiło to nawet samą Sooyoung, gdyż normalnie różnie bywało u niej z cierpliwością.
    -Myślę, że tak unnie. -"Och to dobrze, bo juz brakowało mi pomysłów, jak to tłumaczyć." odetchnęła z ulgą.
    -To świetnie, na dzisiaj będziemy kończyć, a za tydzień do tego wrócimy i będziemy jeszcze ćwiczyć. -mówiąc to, sięgnęła do torby, wyciągając z niej teczkę, którą podała dziewczynie.
    -Tu masz zadania, które dla Ciebie przygotowałam, zrób je na przyszły tydzień i sprawdzimy je razem. Zostawiam Ci te kartki ze wzorami, bo jeszcze się przydadzą. -Oznajmiła, zakładając płaszczyk.
    -Dziękuje unnie, nie wiem co bym zrobiła bez Ciebie. -uśmiech dziewczyny, utwierdził Hwang w przekonaniu, że warto było wydobyć z siebie jeszcze trochę energii i zawlec się do akademika.
    -Nie ma za co, dzwoń w razie czego. -kobiety pożegnały się ze sobą, a gdy zamknęły się drzwi za Soo, na korytarzu nagle zapanowała ciemność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "No nie...poważnie...prąd wywaliło.." westchnęła głośno, wyciągając telefon z kieszeni. Włączyła w nim latarkę, idąc wzdłuż korytarza.
      -Przepraszam! Czy to jakaś poważna awaria? -podeszła bliżej widząc panie dyżurne, które krzątały się po hallu.
      -Idziemy właśnie zgłosić usterkę, nie mamy pojęcia co się stało. -kobiety widocznie nie znały się na rzeczy i wolały zawołać pomoc.
      -Nazywam się Hwang Sooyoung, jestem technicznym na uniwersytecie. Może mogłyby panie powiedzieć mi, czy jest tutaj gdzieś jakieś pomieszczenie z bezpiecznikami? Mogłabym jakoś pomóc. -Patrzyły na nią zmieszane, nie wiedząc do końca co powiedzieć.
      -Owszem jest takie pomieszczenie, ale jest zamknięte na klucz. -mruknęła jedna z nich w dość nieprzyjemny sposób.
      -A czy mogłabym dostać ten kluczyk? -spytała nieśmiało, widząc niezbyt pozytywne nastawienie jednej z nich.
      -Tylko dlatego, że dziekan Twojego wydziału bardzo Cię chwali. -wręczyły jej klucz, oznajmiając że w tym czasie pójdą po pomoc do techników. Gdy rozdzieliła się z kobietami, zdała sobie sprawę z tego, że nie powiedziały jej gdzie tak właściwie ma się udać. "Szlag by to trafił...no nic, może ktoś będzie szedł to się podpytam." Oświetlała sobie korytarz, rozglądając się dookoła. Nagle zauważyła przed sobą światło z latarki. Podeszła bliżej szybkim krokiem, wierząc że będzie mogła uzyskać jakieś informacje. Okazało się, że chłopak również zmierzał w jej stronę. Rozchyliła usta, chcąc coś powiedzieć, ale została wyprzedzona. Słysząc jego pytanie, uśmiechnęła się szeroko.
      -No właśnie, jakby to powiedzieć, próbuję to zrobić. Dostałam klucz do bezpieczników, ale nie mam pojęcia gdzie to się znajduje. -wyjaśniła, podświetlając kluczyk, który trzymała w dłoni. Spoglądając na chłopaka, wiedziała że go kojarzyła, był dla niej znajomy, aczkolwiek dla pewności wolała się przedstawić.
      -Ale gdzie moje maniery. Hwang Sooyoung. -skłoniła się w jego stronę, przedstawiając się. "Znam go skądś..a może mi się tylko wydaje?"
      -Nie wiesz może gdzie znajdę bezpieczniki? -zapytała, pełna nadziei wierząc, że chłopak jej pomoże.

      Usuń
  16. [No a pokombinowałam, ze z So dałoby się może też coś wymyślić. Choćby coś takiego, że on słyszał od Jiyuu o konkursie, o tym, ze dostała się jej jakaś zupełnie nie do ogarnięcia piosenka i że ona pójdzie do sekretariatu i powie, że nie da rady i rezygnuje. A tu nagle okazało się, ze nie zrezygnowała, a na dodatek nagle zaczęła ostro trenować, gdzieś się urywać z kółka fotograficznego i prosić go o zastępstwo w radiu od czasu do czasu. I nie wiadomo dlaczego. Ani co się zmieniło, ani gdzie ona około tej siedemnastej lezie... I zacząłby się martwić, bo jego zdaniem "sis" się przemęcza, a że od Jiyuu niczego nie mógłby się dowiedzieć, to któregoś razu polazłby za nią i zobaczyłby, że włazi do jakiejś klasy. Chciałby tylko dyskretnie zajrzeć przez małą szparkę w drzwiach, a tu jakoś by wleciał (dosłownie) do środka i nagle ups... nikt by nie był zachwycony, więc pewnie nie obyło by się bez poważnej i "uprzejmej" rozmowy z Daehyunem i Jiyuu, ostatecznie Soming poznałby ich "wielki sekret". A potem pomagałby im nawet zachować tajemnicę, bo za każdym razem, gdyby któryś z dzieciaków zaczął zbliżać się do niebezpiecznych tematów w rodzaju "wiecie, Taira Yukina dziwnie się zachowuje", albo "ponoć Daehyun-sunbae wymyka się na jakieś tajne schadzki", wymyślałby coś, co by odwracało uwagę innych plotkarzy od naszej sympatycznej dwójki... ^^]

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  17. Normalnie w tym momencie to świat chyba powinien się zatrzymać i zacząć kręcić w przeciwną stronę z wrażenia, bo tego jeszcze nie było, by mi kiedykolwiek języka w gębie zabrakło. No, ale nigdy tak naprawdę nie starałam się być miła i grzeczna... Albo inaczej: nigdy nie starałam się być miła, dlatego, że nie chciałam nikogo urazić, bo poczułam do kogoś coś w rodzaju... życzliwości. Potrafiłabym udawać uosobienie dobrych manier, gdy miałam w tym jakiś interes, albo gdy chciałam z kogoś w bardzo zawoalowany sposób sobie zakpić, ale nie, kiedy miałam zupełnie szczere intencje. Głupie, co?
    Kiedy Daehyun-sunbae zaczął wygłaszać swoją jakże "pochlebną" opinię na temat mojego śpiewu, to naprawdę wzbiłam się na wyżyny swojego opanowania, by nie nawymyślać mu od najgorszych bufonów, jakich w życiu spotkałam, ale z drugiej strony, pewnie powinnam się przyzwyczaić, bo przecież nikt mnie raczej samymi pochwałami obsypywać nie będzie. Szczególnie, że do ideału sporo brakowało, to fakt... A swoją drogą ja naprawdę piszczę? Zawsze myślałam, że mam raczej kłopot z niskimi dźwiękami...
    Ulżyło mi, kiedy powiedział, ze tylko sobie ze mnie zakpił, do tego stopnia, że już nie wytrzymałam.
    -Nic dziwnego, ze masz tabuny crazy-fanek, Daehyun-shi. Wszyscy faceci się powinni od ciebie nauczyć, jak prawić kobiecie komplementy! - odcięłam się z sympatyczną dawką ironii.
    No i też się uśmiechnęłam, całkiem przyjaźnie. Ja i mój charakterek, no tego po prostu nie potrafię opanować, więc może nawet... nie próbować zbyt przesadnie.
    -Dzięki. Obiecuję, postaram się! - nadal się ładnie uśmiechałam, ale już się przestawiałam na tryb pracy. No i jeszcze raz zaśpiewałam całą piosenkę i jeszcze raz i jeszcze kilka, aż mi głos zaczął chyba naprawdę domagać się o chwilę przerwy, bo... tym razem to już naprawdę zaczynałam piszczeć. Okay, notka na użytek własny: ostatni raz szaleję bez rozśpiewki. Koniec notki. A swoją drogą kogo ja próbuję tu bujać?
    -No cóż... tym razem to już naprawdę piszczę, więc chyba czas, bym na dzisiaj już odpuściła. Doumo arigatou~! - zrobiłam słodką minkę i podziękowałam grzecznie po japońsku. - Jak się ładnie do ciebie uśmiechnę, Sunbae, to jaka szansa, na kolejne korki? Mogę teraz próbować ile się da ogarnąć sama, ale wiadomo, że wtedy wszystkich potknięć, skuch i błędów nie wyłapię...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  18. [Dzięki, to ja spróbuję coś wykombinować u Lisy ^^

    A to, ze coś się pokićkało, to zupełnie nie szkodzi. Czasem musi^^]

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  19. -Ach, no tak! Daehyun-shi! Oczywiście, że pamiętam, nie poznałam Cię, wybacz! -wspięła się na palce, wyciągając dłoń najwyżej jak się da by móc ich lepiej oświetlić telefonem, który trzymała. Spojrzała na niego w lepszym świetle, nie przestając sie uśmiechać. Cieszyła sie niezwykle, że ze wszystkich osób wpadła akurat na niego. Dobrze wspominała ich współprace na poczatku roku. Gdy dostała wiadomość, że musi pracować z osoba publiczna i z takim doświadczeniem mimo młodego wieku, obawiała sie że ciężko bedzie sie im dogadać. Okazało sie być zupełnie na odwrót. Sooyoung mogła w spokoju i ze skupieniem wykonywać swoją pracę. Zaś rady Daehyuna były bardzo pomocne, wiec nauczyła się od niego co nieco. Doceniała bardzo jego uprzejmość, której doświadczyła.
    -Światło jednak swoje robi, czyż nie? -zapytała rozbawionym tonem, obniżając telefon, z powrotem oświetlając podłogę. Pomimo swojej popularności, Sooyoung nie traktowała go inaczej od innych uczniów. Uważała, że przecież mimo jego sukcesów to wciąż normalny człowiek, wiec nie czuła sie specjalnie skrępowana jego obecnością.
    -Naprawde? To świetnie! Byłabym Ci bardzo wdzięczna, a też zawsze lepiej iść z kimś znajomym. -skłoniła się ponownie w ramach podziękowania, po czym ruszyła za nim we wskazanym kierunku. "Spadł mi z nieba, tak to bym krazyla po akademiku."
    -Znam to może za dużo powiedziane..-podrapała się lekko po głowie. -Masz racje, to jest skomplikowane, ale kiedyś się o tym uczyłam z ciekawości, więc jeśli problem leży w bezpiecznikach to powinnam dać sobie rade. -wyjaśniła po krótce.
    -Zakładam, że też nie masz wielkich zasobów wiedzy w tym temacie? -spytała, schodząc na parter. -Ale spróbowac warto, prawda? -ponownie na jej ustach pojawił sie optymistyczny uśmiech.
    -Najwyżej przyjdzie nam czekać na pomoc. -mruknęła pod nosem rozgladając się za pomieszczeniem.

    OdpowiedzUsuń
  20. -Dziękuje, zrobię co w mojej mocy! -odpowiedziała tym samym gestem, czując się zmobilizowana do działania. Taki doping jest bardzo ważny w przypadku takiej osoby, jak Sooyoung. Często ludzie wierzyli w nią bardziej, niż ona w samą siebie, więc słowa Daehyuna były bardzo motywujące i w pewiem sposób ułatwiły jej skupienie się na działaniu. W końcu jeśli ktoś w nią wierzy to nie może zawieść, więc trzeba się skoncentrować. Wyjęła z kieszeni klucz, pośpiesznie otwierając drzwi, następnie wchodząc do ciasnego pomieszczenia. W ścianie znajdowała się wysoka rozdzielnica elektryczna, zasłonięta metalowymi drzwiczkami. Sooyoung otworzyła je, a przed nimi ukazały się dziesiątki bezpieczników i kabli. Oświetlając każdy rząd po kolei, Hwang sprawdzała, gdzie tkwi źródło problemu.
    -No i chyba już wiem co sie stało. -oznajmiła pokazując palcem na przełącznik, z małym guzikiem obok. Włączyła go, a żarówka w pomieszczeniu nagle zaczęła się świecić.
    -Różnicówkę wywaliło. -przeniosła wzrok na Daehyuna. -Wiem, że pewnie Ci to nic nie mówi. To jest wyłącznik różnicowoprądowy, mówiąc prościej, kiedy jest zagrożenie porażenia prądem, to wyłącza go zupełnie. Ktoś musiał podłączyć jakieś zepsute żelazko, czajnik, cokolwiek do prądu i dlatego zabezpieczenia zadziałały. -wyjaśniła, zadowolona z odnalezienia odpowiedzi. Jednakże w trakcie jej tłumaczenia, dało się usłyszeć trzask i dźwięk przekręcanego zamka.
    -No nie..-Sooyoung spojrzała w stronę zamkniętych drzwi, podchodząc do nich bliżej. "Jak ja mogłam zostawić klucze w drzwiach? No to się doigrałam.."
    -To nie jest zabawne! -odpowiedziała na śmiechy po drugiej stronie, które po chwili się oddaliły. "Czy oni właśnie sobie poszli i nas tutaj zostawili? Tak po prostu?" Odwróciła się w strone Daehyuna, opuszczając głowę i wlepiając wzrok w podłogę.
    -Daehyun-shi, przepraszam, to moja wina. Zostawiłam tam klucze i przez to teraz tu utknęliśmy. -czuła się winna, zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak pewnie jest zapracowany, a teraz dodatkowo narobiła mu problemów. "Dlaczego zawsze, jak próbuje pomóc to coś musi nie wyjść? To trzeba być mną, naprawdę..."
    -Sprawdzę czy ktoś może spróbować nas stąd wyciągnąć. -mruknęła, przeglądając numery w telefonie jeden po drugim. "Jeszcze jakbym tu była sama, to jedno, ale przeze mnie Daehyun też tu utknął...przez moje roztrzepanie, tak na dobrą sprawę. Aż mi głupio."

    OdpowiedzUsuń
  21. Od jakiegoś czasu martwię się o "sis". Dziwnie się zachowuje odkąd wygrała szkolne eliminacje do konkursu wokalnego. Najpierw przez kilka dni łaziła jak struta, nucąc jakieś smenty i marudząc, że nie rozumie co za kretyn wybrał jej taką "kijową" piosenkę. Później z totalnie przybitą mina stwierdziła, ze nie ogarnie i pójdzie do sekretariatu, by powiedzieć, ze rezygnuje. Cóż, normalnie namawiałbym ją, by próbowała dalej, ale wyglądała na tak zmęczoną, że odpuściłem. A następnego dnia okazało się, że jednak nie rezygnuje, poprosiła mnie, bym jakoś ją wyłgał na kółku fotograficznym, z którego musiała się urwać i nagle zniknęła bogowie-raczą-wiedzieć gdzie. Następnego dnia w ogóle nie przyszła do stolika ekipy radiowej w kafeterii na lunch, a kiedy nieco zaniepokojony, poszedłem jej szukać, kierując się za dźwiękiem jej pieruńsko głośnej gitary, znalazłem ją w jednej z sal muzycznych, ze skupieniem ćwiczącą dwie linijki tej wkurzającej melodii. Chyba wcale mnie nie słuchała, kiedy próbowałem ją przekonać, że powinna zrobić sobie przerwę i przyjść na porządny obiad.
    -Mam kanapki. Oi, So, jak już tu przylazłeś, to przydaj się na coś i powiedz co myślisz: lepiej jak zaśpiewam to tak bardziej ostro, czy delikatniej? - zapytała, prezentując obie wersje.
    Nie dałem się zbyć i dalej uparcie próbowałem się dowiedzieć, co się zmieniło, ale przecież mówimy o Tairze Jiyuu... jednej z bardziej skrytych mądrali, jakie znam, więc nic dziwnego, że dostałem figę z makiem.
    Następnego dnia w ogóle nie przyszła na koło fotograficzne, innego poprosiła mnie, bym zastąpił ją na antenie radia, jeszcze kolejnego gdzieś zapadła się pod ziemię, chociaż już od tygodni obiecywaliśmy sobie, ze zrobimy sobie wtedy maratonik "Black Hole High", czy jaki tam ma tytuł ten śmieszny serial o szkole z czarną dziurą w gabinecie fizyki. Poważnie zaczynałem się martwić, bo ta kobieta gotowa dla durnych ambicji zaharować się na śmierć... Co jej odbiło?
    Musiałem to ustalić, więc któregoś razu, gdy mniej więcej o stałej już porze, powtórzyła swój ulubiony numer z urywaniem się z zajęć klubu fotograficznego, wymknąłem się za nią i jak jakiś szczeniak z gimbudy, tropiący swoją "sympatię", śledziłem dokąd lezie. Sis wędrowała energicznym krokiem korytarzami, aż do jednej z sal muzycznych, gdzie po chwili zniknęła. Przemknąłem korytarzem, by zerknąć, co się dzieje w tej sali.
    -...farbowałam, specjalnie dla ciebie. Podoba ci się? - odezwała się z jakąś śmieszną nutką w głosie, jakbym nie znał Jiyuu, to bym powiedział, że kokieteryjną. Aż się zapowietrzyłem z wrażenia, zaglądając przez małą szczelinę w drzwiach, by sprawdzić, do kogo ona to mówi. Matko, ta dziewczyna ma większy tupet, niż ktokolwiek, kogo znam i \ lub jest coś na rzeczy między nią, a... Jung Daehyunem, bo to do niego mówiła. W sumie to bym się nawet nie dziwił, gdyby on ją polubił... No w sensie: jest ładna, zdolna, mądra i inna niż większość tych pustaków z naszej budy. A dziewczyny są dziwne... jak im miętka zapachnie, to nawet totalnie kijowa piosenka może się takiej wydać najpiękniejszą rzeczą na świecie... Wow, to dopiero gruba sprawa.
    -Hahaha! - Ta wariatka nagle wybuchnęła swoim zwykłym, szelmowskim śmiechem - Żartowałam, Sunbae! Po prostu przegrałam zakład z kumplem...
    Nagle drzwi się na oścież otworzyły i jak ostatnia sierota ruska wpadłem (dosłownie) na łeb na szyję do środka salki.
    -...prawda, Soming? - odezwała się takim tonem, ze nawet przestałem się wściekać, że zrobiła ze mnie kretyna. Po prostu pozbierałem się jak najszybciej i zamierzałem wiać, ratując życie.
    No, tyle, że dwójka spiskowców chyba nie miała ochoty współpracować z tym planem...

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  22. -Nie, nie. Jest za co przepraszać, to nie miałoby miejsca, gdyby nie moje roztargnienie. -Przyjmując całą winę na siebie, dziewczyna próbowała znaleźć wyjście z niewygodnej sytuacji.
    -Tak, chyba znalazłam, a przynajmniej mam taką nadzieję. -westchnęła, wybierając numer w telefonie. Przyłożyła go do ucha i zgryzając dolną wargę czekała, aż ktoś odbierze.
    -Seolhyun? -Ucieszyła się, gdy dziewczyna, której chwile temu udzielała korepetycji w akademiku odebrała jej telefonu. -Słuchaj mnie uważnie. Wywaliło prąd, jak pewnie zauważyłaś, naprawiłam to, ale jacyś uczniowie zamknęli mnie w tym pomieszczeniu z bezpiecznikami na parterze. -Wyjaśniła, specjalnie nie wspominając o tym, że nie jest tutaj sama. -Musisz znaleźć którąś z dyżurnych i mnie stąd wypuścić albo tych chłopaków, no cokolwiek. Proszę. -Dodała błagalnym tonem. -Boże dziękuje, masz u mnie dług wdzięczności -Mimo, iż młodsza koleżanka zgodziła się im pomóc, Sooyoung wcale nie czuła się uspokojona.
    -Moja znajoma pójdzie poszukać pomocy, powinni nas wypuścić stąd zaraz. -Zapewniła, choć tak naprawdę nie wiedziała ile potrwa to "zaraz". Wiedziała, że jeśli będą mieć wyjątkowego pecha, to jeszcze będą z tej sytuacji problemy. Mimo, że nigdy nie interesowały ją plotki, a wręcz się nimi brzydziła, to w przerwie między zajęciami ciężko ich nie słyszeć. Nie rozumiała co przyjemnego ludzie widzą we wtykaniu nosa w cudze życie i mówieniu w większości przypadków nieprawdy, szkodzącą drugiej osobie. Nie chciała, żeby przez jej głupotę Daehyun musiał się z tym użerać. Zdawała sobie sprawę z tego, że pewnie nie raz słyszał coś na swój temat, co nie było ani prawdziwe ani miłe.
    -Naprawdę przepraszam, że musisz tutaj tracić czas i do tego narażać się na niepotrzebną gadanine. -W jej głosie słychać było, że jest nerwowa, co nie zdarza się często. Nie jest typem osoby, który szybko się denerwuje czy stresuje. Woli zawsze do wszystkiego podchodzić z zimną krwią. "Dobra Sooyoung, spokojnie. Jak zawsze zakładasz najczarniejszy scenariusz. Przecież nikomu się krzywda nie dzieje, prawda?" próbowała się uspokoić, uciekając wzrokiem na bok.
    -No ale tak, jak mówiłam, zaraz nam otworzą. Nie ma się co martwić. -Postanowiła robić dobrą minę do złej gry, ktoś musiał w końcu wprowadzić odrobinę optymizmu, żeby zniwelować choć trochę ciężką atmosferę.
    -Pewnie zajmie im to chwilkę. -westchnęła. -Jak Ci się tutaj uczy? Dobrze się czujesz w naszym licealno-uczelnianym gronie? -zapytała unosząc lekko kąciki ust w uśmiechu, chcąc odwrócić uwagę od sytuacji w jakiej się znaleźli. Lubiła pytać uczniów o opinię, była ciekawa czy są zadowoleni i czy się realizują na tyle na ile by chcieli, a że z Daehyunem nigdy nie mieli okazji porozmawiać poza pracą, to i jego zdania była ciekawa. -Wiem, ze kiepski ze mnie kompan do rozmowy. -zaśmiała się, przeczesując dłonią włosy.

    OdpowiedzUsuń
  23. Zdając sobie sprawę, jak bardzo się zagmatwała w tym co mówiła, uciszyła się w końcu, nie wiedząc do końca co odpowiedzieć na jego pytania. W związku z tym, patrzyła jedynie pytającym spojrzeniem w jego oczy, dopóki nie rozwinął tematu.
    -Dobrze, skoro tak mówisz, to nie będę się przejmować. -"Jak zwykle zrobiłam z igły widły." -No niby masz racje, a z drugiej strony co dadzą pieniądze, jak nie będzie spokoju? A też lepiej, żeby ludzie mówili o pozytywach, niż doszukiwali się dziury w całym, tylko po to, żeby znaleźć coś szkodliwego. -Podzieliła się swoimi przemyśleniami, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi, na drugą.
    -O mnie nie trzeba się martwić. -Od jakiegoś czasu i tak nikt się o nią nie martwił. Gdy jeszcze mieszkała z matką, to ona nad nią czuwała, ale od czasu przeprowadzki do akademika GBS, polega wyłącznie na sobie. Mimo, że znała tutaj wiele osób, czy to z pracy przy eventach, czy z zajęć na uczelni, to nie nawiązywała zbytnio przyjaźni. Możliwe, że został jej uraz po tym, jak każdy do kogo się przwiązała usunął się z jej życia.
    -Nie obchodzi mnie co mówią ludzie, gadali i gadać będą. A na dobrej opinii zależy mi tylko w pracy. Dopóki uważają mnie za dobrego technicznego i zlecają mi robotę, to mogą sobie plotkować o wszystkim. -No tak, praca. Największa odskocznia od rzeczywistości i coś do czego Sooyoung przykładała szczególną uwagę. W końcu, jak ma się za dużo czasu wolnego, to za dużo się myśli, a to przeważnie nie prowadzi do dobrych wniosków.
    -W sumie, ja też się cieszę, że akurat z Tobą tu utknęłam. -posłała mu przyjazny uśmiech. -Jesteśmy w tym samym wieku? Ach, no tak, faktycznie. -zawtórowała mu śmiechem.
    -Wybrudzisz sobie płaszcz...-mruknęła pod nosem, widząc jak wyciera rękawem krzesło. Chciała dopowiedzieć, że nie trzeba i może postać, ale zanim się obejrzała jej rozmówca, postawił krzesło obok.
    -Dziękuje. -odruchowo skineła lekko głową, w geście podziękowania. Następnie usiadła, obdarowując go wdzięcznym uśmiechem.
    -Ciekawym? -zmarszczyła lekko brwi. "W końcu jak ktoś od kabli i guzików może być ciekawy?" -To chyba za dużo powiedziane, ale to miłe, że tak uważasz, a skoro miło wspominasz naszą współpracę, to chyba powinnam się cieszyć, że nie wyszłam na jakiegoś maniaka technologii, jak to mam w zwyczaju. -zaśmiała się pod nosem. -Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś będzie nam dane razem pracować, sporo się od Ciebie nauczyłam. Nadal wykorzystuje niektóre Twoje rady! -powiedziała niczym dumny uczeń, zakładając nogę na nogę.

    OdpowiedzUsuń
  24. No dobra. Oficjalnie ja chcę tylko dożyć spokojnej starości, a wzrok Jiyuu zapowiadał raczej coś, co zaprzeczało wszelkim na to szansom. Chociaż... Nie wiem, które z nas wydawało się bardziej całą sytuacją wytrącone z równowagi. Sis równie dobrze mogła być wściekła, co przestraszona, bo zazwyczaj reaguje praktycznie furią w obu tych sytuacjach... No cóż, żarty żartami, ale jeśli coś się kroi między nią i tym gościem, to faktycznie jedno moje nieostrożne słowo mogłoby wywołać burzę i wpakować ją w nie-lada-kabałę. Samo to, ze wygrała szkolne eliminacje do tego konkursu już i tak było dla niektórych fląder z wokalnej powodem, by je szlag jasny trafiał z zazdrości i próbowały jej zaszkodzić, a gdybyśmy jeszcze dodali to, że ona i Jung Daehyun najprawdopodobniej lubią się i urządzają sobie jakieś tajne schadzki...? Nie miałaby tu życia. Reakcja tej dwójki tylko jeszcze bardziej mnie niepokoiła. Gdyby nie mieli nic do ukrycia, to przecież nie zachowywaliby się w ten sposób, prawda? Sis nie stałaby jak żona Lota zamieniona w słup soli, pracowicie próbując nie wybuchnąć, a Daehyun-sunbae nie sprawiałby pozorów, że mnie chyba rozniesie, jeśli tylko spróbuję czegoś niepotrzebnego, jakby był gotów bronić ich sekretu, czymkolwiek by on nie był, kłami i pazurami...
    -Niestety tak... - odpowiedziała sis na pytanie swojego... przyjaciela. - Han Soming, mój kolega z ekipy radiowej. I... największa papla na całej wyspie, jak długa i szeroka.
    Pierwszy raz w życiu NIE jestem dumny ze swojej reputacji najlepiej poinformowanego dzieciaka w szkole i przyszłego dziennikarza. Przecież ten jej... kolega już i tak chce mnie zamordować wzrokiem, naprawdę nie potrzeba mu do tego więcej powodów... Uch, ta kobieta jest straszna, kiedy się wkurzy, dokładnie wie, czego nie powinna mówić i to właśnie powie.
    A właściwie oboje są straszni.. A najgorsze jest to, że jak o to chodzi, nie mogłem się bronić. Naprawdę miałem najdłuższy ozór w okolicy i patologiczne skłonności do gadania za dużo... Ale przecież tego nie przyznam.
    -To... o co tu chodzi? No wiecie, skoro już tyle się dowiedziałem, to równie dobrze mogę już poznać wszystkie pikantne szczegóły, o których NIE mam rozpowiadać, nie? - zwróciłem się do tych sekretnych gołąbków. Właściwie nie byłem pewien, co o tym myśleć, a tych dwoje zachowywało się, jakbym ich na czymś niewygodnym przyłapał, ale równie dobrze mogło mi się tylko roić.
    -Cokolwiek jest na rzeczy... albo i nie... Może i jestem paplą, ale wiem o czym mogę paplać, a o czym nie. Nie wygadam niczego, co by mogło zaszkodzić sis, słowo - obiecałem, chociaż nie wiedziałem, czy mi uwierzą.

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  25. "Mamy odmienne zdanie, bo dorastaliśmy w różnych środowiskach, on z pewnością zdecydowanie częściej mógł odczuć, jak nieprzyjemny skutek mogą mieć plotki..." Sooyoung nieco spoważniała, słysząc jego wypowiedź odnośnie kłamstw. Miał rację i to było straszne, bo tak nie powinno się dziać, ale niestety najczęściej osoba, której dotyczyły oszczerstwa, nie miała wpływu na rozwój sytuacji.
    -Ale ważne, żeby mieć przy sobie kogoś, kto będzie wiedział, że to kłamstwo i wierzył w jedyną prawdziwą wersję, prawda? Z ludzkim wsparciem zawsze jest jakoś prościej..-Odparła spokojnym tonem, próbując przedrzeć chociaż promyk słońca, w tej pokrytej chmurami wypowiedzi, uśmiechając się na koniec ciepło.
    -Och, nie chciałam, żebyś tak to odebrał..-Słysząc o komplementach, speszyła się odrobinę, patrząc na buty, ale po chwili uniosła głowę uśmiechając się najradośniej, jak tylko potrafiła.
    -Obiecuje, że od teraz będę ładnie dziękować i doceniać Twój wysiłek. -dodała rozbawionym tonem. Prawdę mówiąc, Sooyoung odzwyczaiła się od komplementów. Najwięcej nasłuchała się ich w liceum, ale po jego zakończeniu rzadziej zdarzało się, że jakiś padał w jej stronę. Poza tym, jej samoocena podpowiadała, że nie zasługuje na takie miłe słowa, więc powinna uprzejmie zaprzeczyć i nie cieszyć się zbytnio.
    -A sekretu nie zdradzę, taką wartościową wiedzę zatrzymam dla siebie. -zaśmiała się, przykrywając usta dłonią.
    - Twoje rady, Twoje. -potwierdziła, nie wiedząc czemu, tak zaskoczyły go jej słowa. -No tak, konkurs taneczny. Zobaczymy co zadecydują, trzymam kciuki, żeby wybrali Cię na otwarcie. -Złapała za kciuki, zaciskając delikatnie dłonie w pięści, z przyjaznym wyrazem twarzy. Cieszyło ją niezmiernie, gdy jej znajomi zostawali wyróżnieni w mniejszym lub większym stopniu.
    -Pewnie za niedługo będą chcieli zacząc próby. Będziemy musieli nad tym przysiąść i dopasować oświetlenie, bo z tym przeważnie dużo roboty jest. -zaczęła powoli planować, gdy tylko Daehyun wspomniał o pracy nad wydarzeniem. Zaczęła wyliczać na palcach, co w sumie musiałaby zrobić, by konkurs przebiegł bez problemu i był dopracowany pod każdym szczegółem, aż w końcu ugryzła się w język.
    -Zapędziłam się chyba w temacie...Odstawiając planowanie na później, chciałam powiedzieć, że bardzo się cieszę, że będziemy pracować razem. Przy Tobie można się przynajmniej skupić na pracy, bo mówisz na temat, a nie odbiegasz od niego mimo, że jest wiele rzeczy do zrobienia. Pracowałam już z wieloma osobami, ale Ty byłeś jedną z tych, z którymi współpracowało mi się najlepiej. -powiedziała niby poważnym tonem, by zaraz po tym uśmiechnąć się promiennie.

    OdpowiedzUsuń
  26. -Jutro? Hmm..Nie, raczej nie. -Odpowiedziała po chwili namysłu, upewniając się, że na pewno nie ma jutro nic do roboty.
    -Sooyoung-unnie! -słychać było za zamkniętymi drzwiami. Dziewczyna poderwała się z krzesła, podchodząc bliżej wyjścia.
    -Seolhyun? -zapytała, łapiąc za klamkę. Nacisnęła ją lecz drzwi wciąż były zamknięte.
    -Tak, unnie. Dyżurne sprawdzają czy mają gdzieś zapasowy klucz, a ja idę spróbować znaleźć tych chłopaków, może chodzą gdzieś po akademiku. W każdym razie, zaraz pewnie Cię wypuścimy jakoś. -na słowa znajomej, Hwang podziękowała grzecznie, po czym usiadła z powrotem na krześle, poprawiając płaszcz i opatulając się nim dokładniej.
    -Sam słyszałeś, jeszcze troche. -zwróciła się w jego stronę, patrząc na niego z zadowolonym wyrazem twarzy. Mimo, iż siedzieli zamknięci już dłuższą chwilę, Sooyoung ten czas wcale się nie dłużył." Mam nadzieje, że moje gadulstwo nie jest zbytnio irytujące." Przeważnie starała się być bardziej stonowana. Choć może pozwalała sobie na to dlatego, że czuła się w towarzystwie Daehyuna wyjątkowo swobodnie, co w jej przypadku nie zdarzało się zbyt często. Na uczelni, nikt by nie uwierzył, że jest tak rozgadana. Tam raczej odzywała się tylko gdy ktoś ją o coś pytał lub gdy miała jakiś interes do kogoś. A poza uczelnią...cóż nie znała za wielu osób. Izolacja na pierwszym roku w końcu swoje robi.
    -Nie jest Ci zimno na tej podłodze? -zapytała po chwili, lekko zmartwionym tonem głosu. W końcu byli w pomieszczeniu, w którym nikt nie gościł na dłużej, więc większe ogrzewanie nie było potrzebne. -Zamieńmy się na drugą połowę czekania. - oznajmiła wstając, następnie dłonią wskazując na krzesło, jednocześnie patrząc na Daehyuna z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  27. -Och, ale to nic takiego..-mruknęła, po czym usiadła z powrotem na krześle. Uszanowała jego uprzejmość, nie zaprzeczając.
    -Powiedz mi, jak bedzie Ci zimno, dobrze? -poprosiła, troskliwym tonem na koniec posyłając mu szeroki uśmiech. Od zawsze martwiła się o innych bardziej niż o siebie, chyba był to swego rodzaju odruch.
    -Dlaczego miałabym mieć coś przeciw? -spojrzała na niego zaskoczona, lekko marszcząc brwi.
    -Właśnie chyba dobrze byłoby się spotkać skoro praktycznie sie nie znamy, czyż nie? -jej przyjazny wyraz twarzy wyrażał aprobatę dla jego pomysłu.
    -Zwłaszcza skoro mówisz, że dawno normalnie z nikim nie rozmawiałeś. To chyba najwyższa pora, prawda? Chętnie dotrzymam Ci towarzystwa. - "Chciałabym go lepiej poznać, a też sam powiedział, że w sumie nikogo tutaj nie zna. Na pewno będzie mu raźniej, jak będzie miał się do kogo zwrócić." Sooyoung uniosla kąciki ust w delikatnym uśmiechu, a w tym samym czasie dało sie słyszeć przekręcany zamek.
    -Hwang Sooyoung? -do środka pomieszczenia weszła dyżurna z pękiem kluczy rozglądając się dookoła.
    -O widze, że "uratowałyśmy z opresji" dwie duszyczki -stwierdziła w stronę swojej koleżanki z dyżuru, widząc również Daehyuna.
    -Dziękujemy paniom bardzo! -Hwang skłoniła się w stronę kobiet z wdzięczności.
    -Sooyoung-unnie! -Seolhyun podeszła do niej bliżej, gdy ta wyszła na korytarz.
    -Och, no tak, Tobie również jestem wdzięczna! -uśmiechnęła się do znajomej przyjaźnie. "Gdyby nie ona, to kto wie? Może i do rana byśmy tam siedzieli? W sumie chyba nie przeszkadzałoby mi to tak bardzo, towarzystwo przecież miałam na A z plusem."
    -Dlaczego nie mowiłaś, że nie jesteś sama? -przeniosła wzrok z Daehyuna na Sooyoung, pytając ją jakby z wyrzutem.
    -Uznałam, że nie ma takiej potrzeby. -odpowiedziała krótko, nie drążąc tematu, a po chwili rozmowy pożegnała się z dziewczyną, która oddaliła się do swojego pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  28. Naprawdę się parszywie porobiło... Już nawet nie chodziło o to, że Daehyun-hyung patrzył na mnie jak na ostatnią kanalię. Niech sobie myśli o mnie co chce, może mnie nawet znienawidzić, mam to gdzieś. Co on o mnie tak naprawdę wie, bym miał się przejmować jego opinią? Gdybym dbał o każdą krzywą miną, dawno bym zwariował... Ale na Jiyuu też się chyba wściekał, a to już nie było w porządku. Nie chciałem, by miał do niej pretensje, za to, że dała się podejść, bo to nie była jej wina, wiem, że na swój sposób robiła, co umiała, by zachować sekret. Cóż, dobrze, że trafiło na mnie, za nic w świecie nie pozwolę, by ta mała tajemnica przestała być tajemnicą. I przy okazji udowodnię im, ze potrafię to zrobić.
    Potwierdziłem tylko krótkim i zdecydowanym "tak", gdy Daehyun bardzo "grzecznie poprosił”, żebym nic nie wygadywał. I naprawdę wolałem się nie zastanawiać, czy miał na myśli tylko tyle, że dzieciaki w szkole nie dadzą Jiyuu pożyć, jeśli sprawa się rypnie, czy to nie znaczyło, że i z nim będziemy mieć do czynienia... a to by była grubsza afera. Wszyscy wiedzą, że ma legendarne koneksje... i nawet poza GBS z sis nie byłoby za wesoło, gdyby się o to postarał. Co ja najlepszego narobiłem?!
    Chyba Jiyuu pomyślała o tym samym, bo właśnie w takim sensie brzmiały jej pierwsze słowa skierowane do mnie:
    -Naprawdę musiałeś znowu zrobić coś niepotrzebnego, co, Soming? - Wolałbym, by mówiła to ze złością, ale chyba było jej tylko przykro... A i Daehyun-hyung po tym wybuchu wyglądał bardziej na zdołowanego, niż wkurzonego całą sytuacją, że właściwie zaczynałem mu bardziej współczuć, niż się go bać. To chyba kompletnie przerąbana sprawa, kiedy jesteś znany, jeszcze zanim nauczysz się chodzić i mówić...
    -Przepraszam, że się wtrącałem. Was oboje. Ale... dlaczego nic mi nie powiedziałaś, co? Wiesz jak się o ciebie martwiłem? Jesteśmy kumplami... Czy tylko mi się tak wydaje, Jiyuu? Naprawdę aż tak mi NIE ufasz?
    -Nie o to chodzi! Obiecałam, że nikomu nie wygadam, So. To nie jest tylko moja sprawa, więc nie mogłam złamać słowa, nie?
    -No pewnie, ze nie. Ale przecież nieźle się dogadujecie, nie? Ty i Daehyun-hyung... Inaczej to byś się z nim tak nie wygłupiała... Nie mogliście przez minutę pogadać i ustalić, czy cokolwiek lub ile ewentualnie możesz mi powiedzieć? Albo choćby tak jak teraz, mogłaś powiedzieć: "sorry, So, to nie tylko moja sprawa, więc nie pytaj, okay? Wszystko jest w porządku, ale nie mogę ci nic więcej powiedzieć.", czy coś w tym stylu. Wystarczyłoby, naprawdę.
    -...Naprawdę nawaliłam, co? -stwierdziła tak cicho i niepewnie, ze jakbym jej nie znał i nie wiedział, ze to twarda sztuka z jajami, to bym pomyślał, że zaraz mi się tu kobita rozryczy i dopiero będzie chryja. Swoją drogą dlaczego dziewczyny tak szybko zaczynają płakać? I czemu, kiedy próbujesz taką potem uspokajać, ona tylko ryczy coraz bardziej? Nie ogarniam.
    -Nie. Mam wszystko pod kontrolą - Nie czułem się pewnie i tak naprawdę miałem wrażenie, ze zupełnie niczego nie kontroluję, ale musiałem ją przekonać, że nigdy w życiu nie była bezpieczniejsza.
    -Ale... Gdyby to ktokolwiek inny doczepił mi ogon... Daehyun-sunbae miałby przeze mnie taki kłopot...! Mniejsza o mnie, zawsze byłam na "out", nic nowego...
    -Jiyuu, na pewno chcesz t e r a z o tym gadać? - przerwałem jej, bo przecież pamiętałem, jak mi kiedyś w jakimś napadzie szczerości powiedziała: "możesz sobie wymyślać co chcesz o mojej teraźniejszości, ale o tym co było kiedyś, ani słowa. Nie chcę, by ktokolwiek i cokolwiek wiedział. Rób co chcesz, byle nikt się do tego nie dokopał.", a teraz sama zaczynała temat, przy kimś, kogo może zna od... paru dni, czy tygodni. I niby to ja jestem paplą, a lepiej pilnuję jej sekretów od niej samej. Co za ironia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba to nie pomogło, bo jeszcze bardziej ten swój śmieszny nosek spuściła na kwintę.
      -W każdym razie, Taira, weź się ogarnij! Musisz jeszcze poćwiczyć tą swoją smętną, wkurzającą piosenkę i lepiej, żebyś się postarała, bo jak nie wygrasz tego konkursu, to suchej nitki na tobie nie zostawię, rozumiesz? - powiedziałem do niej niby szorstko, ale mrugnąłem, uśmiechając się wesoło, by wiedziała, ze to tylko takie gadanie.
      -Soming, złotko, nie uważasz, ze już dostatecznie zrobiłeś z siebie głupka? - zapytała, mrużąc oczka niby ze złością, widocznie odzyskując rezon. - No już, bądź grzeczny, czas na ukłonik i schodzisz ze sceny~!
      -Sama sobie "zejdź", za młody jestem!
      -I starości nie dożyjesz, jak się zaraz nie wyniesiesz! - oburzyła się, rzucając we mnie jakąś kulka z papieru. Uchyliłem się, posłałem jej buziaka i tyle mnie widzieli.

      Ledwo zniknąłem z oczu tej dwójce przestałem się wysilać na szczeniackie wygłupy i chichy-śmichy. Sprawa była parszywa. W sensie... Jung Daehyun jest jednym z ulubionych bohaterów improwizowanych fan-ficków, które dzieciaki powtarzają sobie w Akademickim Centrum Informacji, a o Jiyuu nawet jeśli jeszcze nie plotkują zbyt namiętnie, to niech tylko wygra w tym konkursie, a będzie głośno. Utrzymanie ich współpracy w tajemnicy nie będzie łatwe, a to, ze udawało się do tej pory jest po prostu niesamowitym fuksem. Na tę dwójkę nie ma co liczyć, spiskowcy z nich jak z koziej dupy trąba, biorąc pod uwagę jak łatwo dali się przyłapać. Jak tak dalej pójdzie, to tylko kwestia czasu, kiedy przegrają zabawę w kotka i myszkę z największymi szkolnymi plotkarzami i wszyscy będziemy mieć przerąbane. Wiedziałem, że to ja muszę coś wymyślić, więc całą drogę do akademika kombinowałem nad tym tak pracowicie, że aż łeb się przegrzewał, ale w końcu parę rzeczy przyszło mi do głowy. Teraz tylko potrzebowałem jakiejś niewinnej okazji, by z nimi pogadać...
      "Jiyuu, ty i hyung wpadnijcie do mnie po próbie, mam plan!" - nabazgrałem esa, wysłałem go kumpeli i zadowolony z siebie poszedłem do swojego przytulnego pokoiku, przygotowując się do walnego zebrania sztabu generalnego.

      Soming

      Usuń
  29. Prawie od razu pożałowałem, że wysłałem sis tą wiadomość. Jasne, chcę pomóc tej dwójce, Jiyuu jest moją kumpelką, a Daehyun-hyung przyjacielem przyjaciółki, więc i moim, nie? Tylko no dajcie spokój, jeśli mi zajęło może kwadrans wymyślenie spisku przeciw szkolnym plotkarzom, to pewnie tych dwoje też już dawno to wszystko wie i tylko zrobię z siebie kolejny raz idiotę. Poza tym... czy to na pewno bezpieczne, by urządzać tajne narady w akademiku, na dodatek w moim pokoju, który się mieści może dwa kroki od ryjca? Ech, jak zwykle zadziałem zbyt szybko... A skoro już o ryjcu mowa, to aż u mnie słyszałem znajome, choć mocno przytłumione głosy dzieciaków, zażarcie o czymś dyskutujących w centrum informacji. Nosz szlag, oby nie wpadły na coś, na co nie powinny!, pomyślałem, bo ich rozemocjonowanie w tej dyspucie nie wróżyło nic dobrego. Zaniepokojony wziąłem jakąś książkę, którą i tak chciałem odnieść na półkę wymiany czytelniczej, czy jak to tam nazwali to miejsce, gdzie dzieciaki mogą odnosić swoje niepotrzebne książki i w zamian brać inne z tego regału i poszedłem na krótki rekonesans do wspólnego pokoju. Gromadka moich znajomych od razu przywitała mnie serdecznym „cześć, Soming-ah!” i wystartowała z tematem dnia:
    -Ty się trzymasz z Tairą Yukiną, nie? Weź powiedz, co z nią jest na rzeczy. Ostatnio jest jeszcze dziwniejsza, niż zwykle.
    Dobrze, ze w tym momencie akurat odwróciłem się od gromadki, odkładając książkę do kącika czytelniczego, bo moja mina pewnie powiedziałaby im wszystko, czego nie powinna. Opanowałem się jak najszybciej się dało.
    -Założyłem się z nią, ze do walentynek uda jej się namieszać w głowie Hongowi. To był tylko żart, ale chyba wzięła to serio... - wymyśliłem pierwszą bzdurę, jaka mi przyszła do głowy. - Albo po prostu nie chce wiedzieć, co wymyślę, kiedy przegra kolejny zakład!
    -Hahaha! Jesteście nienormalni! Jak jej idzie? - podłapał jakiś chłopak z czwartej teatralnej.
    -Średnio, na razie dostaje arbuza za arbuzem, ale się nie poddaje - odparłem.
    -No ja się nie dziwię... - stwierdziła drugoklasistka z ogólnego, robiąc maślane oczka na samą myśl o tym lalusiu z samorządu studenckiego. Naprawdę dziewczyny lubią takich zbabiałych gości, którzy sprawiają wrażenie, że sterczą przed lustrem trzy razy dłużej od nich?
    -A swoją drogą, to ta dziewczyna ma tupet. Naprawdę myśli, że miałaby jakiekolwiek szanse? Przecież wszyscy wiemy, ze to nie jej liga...-wtrąciła Eve, koleżanka z mojej klasy.
    -Stanowczo dla niej za nisko, co? - dopowiedziałem.
    Dzieciaków z jakiegoś powodu to stwierdzenie bardzo ubawiło, chociaż mówiłem całkiem serio, a gdy nieco się uspokoiły, zaczęły roztrząsać szanse Jiyuu na wygranie zakładu.
    Wziąłem jakąś pierwszą z brzegu książkę z półki, pożegnałem towarzystwo i wróciłem do siebie, dopiero na miejscu oddychając z ulgą. Uff, niebezpieczeństwo chwilowo zażegnane. Nie miałem jednak za dużo czasu na relaks, bo ledwo zdołałem poupychać cały zwykły bałagan po szafkach, tak by moi wspólnicy w spisku nie przestraszyli się zwykle panującego tu... artystycznego nieładu i zabrałem się za próby uporządkowania tego, co chciałem im powiedzieć, to te dwa mistrze konspiracji (w odwrotnym znaczeniu tego określenia) już praktycznie tu były. Ktoś z tych spiskowców za dychę zapukał, otworzyłem im i wpuściłem Jiyuu i Daehyuna-hyunga do środka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -No to coś ty znowu wykombinował, szalony dzieciaku? -zapytała „sis” w ramach serdecznego powitania. Jej błyskawiczne przechodzenie do rzeczy w takich momentach naprawdę mogłoby zbić z tropu bystrzejszego ode mnie.
      -Nie opanujemy tego, na pewno nie uda nam się uniknąć w ogóle jakiegoś gadania. No w sensie... to jest GBS, ta buda trzęsie się od plotek, na jednym końcu wyspy kichniesz, to ci z drugiego wołają: „na zdrowie”, albo „oby cię...!”, w zależności od osobistych sympatii, czy antypatii. C'est la vie – No wiadomo, jak w każdej opowieści trzeba zacząć od wstępu, a potem przejść do rozwinięcia i zakończenia. Znaczy... starałem się naprawdę jak najbardziej metodycznie, krótko i na temat przedstawić tym nieporadnym życiowo, dziwnym dzieciom show-bizu, w czym rzecz.
      -W każdym razie... musimy zmylić przeciwnika. Zacznijmy od takich rzeczy, że... kiedy spotykacie się regularnie, zawsze w tym samym miejscu i dokładnie o tej samej porze, to nie ma silnych, by ktoś się nie zorientował, że coś knujecie. A to, że właściwie nikt nie wie co, z kim, jak i po co, tylko wzmaga ciekawość. Nie tylko ja zauważyłem, że coś się kroi, tematem dzisiejszego posiedzenia w akademickim centrum informacji było dziwne zachowanie Tairy Yukiny, więc to nie są moje wymysły.
      -...co?! - Sis miała chyba dokładnie taką samą minę, jak ja, kiedy usłyszałem, o czym plotkarska koteria dyskutuje. Jakby miała zaraz zejść na zawał.
      -Wpuściłem ich w maliny, więc nie bój nic, Jiyuu. - Powtórzyłem jej wkręt, by przypadkiem się nie zdziwiła, kiedy ktoś ją zapyta o postępy w jej mission impossible.
      -So, ty to masz pomysły! Przecież ja nie trawię tego gogusia! On wygląda jak nadęta ryba fugu! - No, przynajmniej zaczęła się śmiać, a ja razem z nią, bo porównanie przewodniczącego rady studenckiej do nadmuchanej rozdymki było całkiem trafne. Sis jak już coś palnie!
      -No w każdym razie... zasadniczo plan jest taki: róbcie wszystko, by uniknąć podejrzeń, a ja zajmę się plotkarskim światkiem. Nie damy rady ich powstrzymać przed gadaniem, ale możemy kontrolować co gadają. Trzymając się z nimi, będę wiedział, czy \ kiedy zaczną się zbliżać do jakiegoś niebezpiecznego tematu i wtedy podrzucę im jakiś inny, na odwrócenie uwagi. Wchodzicie w to? Jeśli tak... ustalmy kilka bezpiecznych, neutralnych, nieszkodliwych dla nas ciekawostek, które w razie czego mógłbym im sprzedać, okay?

      Soming

      [Miało być krótko, ale cóż...]

      Usuń
  30. No i dobra, wiedziałem, że tego pożałuję i zrobię z siebie idiotę, jakiego świat nie widział, ale przynajmniej sis się śmieje i nabija z moich "pokręconych sposobów myślenia". Wolałbym, co prawda, by śmiała się ze mną, nie ze mnie, ale ważne, że jakkolwiek jest jej wesoło z powodu moich wygłupów. To już właściwie też osiągnąłem swój cel, jeśli jej to nie gryzie. Chociaż nie ogarniam to po co od razu nie mogliby powiedzieć w czym rzecz, skoro to takie proste, ale... no, ja już lepiej nie będę niczego kombinować, bo już wykorzystałem limit robienia z siebie kretyna na najbliższy tydzień...
    -Oi, młody, twoje wygłupy są wręcz niesamowite! Kocham cię za nie, wiesz? - odezwała się do mnie, siostrzanym gestem czochrając mi fryzurkę i śmiejąc się ze mnie nadal, ile tylko wlezie. - Lepiej już nie kombinuj, tylko weź się za tą swoją VN-kę, co? A pamiętasz, jak chciałeś, bym ci nagrała do niej opening? Skoro już tu jesteśmy... to chyba coś mam. Może więc... - teraz zwróciła się do daehyuna-hyunga: - Sunbae, wiem, że pewnie masz już dość roli jedynego normalnego wśród wariatów, ale może jeszcze chwilkę, okay? Powiedziałbyś mi, co tu trzeba poprawić? W sensie jak chodzi o melodię, bo pisałam po japońsku, więc ze słowami to muszę jakoś sama się pomęczyć... Okay?
    Sis jest po prostu the best! Ona to wybrnie... zawsze mam dobre chęci, by wyplątać ją z jakiejś kabały i zawsze ją w efekcie właśnie w coś wpakuję, a ona po prostu się śmieje i wywija się z tego w pięknym stylu. A swoją drogą, to naprawdę coś wymyśliła? Aż jestem ciekaw.
    -Nie bądź taka, pochwal się! Pochwal się! No pochwal się! - zacząłem jak pięciolatek z ADHD skakać wokół niej z nadmiaru zapału i dopraszać się "prezentu". A tu figa, bo jak to z kobietami bywa, Jiyuu nagle zmieniła zdanie. Uśmiechnęła się jak stara szelma i powiedziała nagle niby to stanowczo jak mamuśka do niegrzecznego synka:
    -Nie, Soming, byłeś niegrzeczny, to ci nic nie zaśpiewam! Nawet mojej wersji tej piosenki na konkurs, którą tak baaardzo lubisz. - Aha, akurat lubię, tego to się słuchać nie da., odpowiedziałem w duchu. Nawet w wykonaniu Jiyuu ta piosenka jest do bani. No nie mogli dać jej czegoś normalnego, tylko jakieś płaczliwe zawodzenia? Kto w ogóle to wybierał? - Może jak uda ci się niczego nie zmalować przez najbliższy tydzień, to zobaczymy... - dodała z uśmieszkiem.
    -Ale Yukina-noona, ja cię tak ładnie proszę! - tym razem odegrałem słodką minkę a'la kot ze Shreka. Naprawdę byłem ciekaw, co takiego wymodziła.
    -Na luksusy to trza sobie zasłużyć, sorry, ty śmieszny dzieciaku!
    -Po prostu mnie podpuszczasz, nic jeszcze nie masz! - Z drugiej strony spróbowałem ją też podpuścić, ale sis się i na to nie dała złapać.
    -A myśl sobie co chcesz, ty wariacie kochany. - Śmiała mi się franca w nos. - Dobra... lecim? - zapytała hyunga.

    [To co, chyba lepiej coś z Jiyuu może pokombinujemy, a ten mały wariat, mógłby gościnnie im się od czasu do czasu wplątać, nie?]

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  31. -Och, nie ma za co. Cieszę się, że obyło się bez interwencji elektryków bo nie wiadomo, jak długo bylibyście bez prądu w akademiku. -poprawiła włosy, zakładając je za ucho.
    Słysząc oficjalne zaproszenie, Sooyoung odpowiedziała na nie pełnym radości uśmiechem.
    -Ostatni wykład kończę szesnasta trzydzieści, więc jeśli taka pora na kawę Ci odpowiada to punkt siedemnasta byłabym w kawiarni. -oznajmiła, przyglądając mu się. Ceszyła się na widok zadowolenia innych ludzi, a uśmiech Daehyuna uważała za wyjątkowo pogodny i patrząc na niego sama czuła się szczęśliwsza. Co było dla niej czymś nietypowym bo dawno nie czuła się tak dobrze w czyimś towarzystwie.
    Nie chcąc się wścibsko gapić, spojrzała w bok, rozglądając się po korytarzu.
    -To był długi dzień, pewnie jesteś zmęczony. Wracam do siebie i zobaczymy się jutro, tak? -słychać było w jej głosie, że nie może się doczekać ich następnego spotkania. Owinęła porządnie szalik wokół szyi, następnie poprawiając opadającą z jej ramienia torbę.
    -Dziękuje, że mi pomogłeś i przepraszam ponownie za to zamieszanie z kluczem. -"Choć osobiście, może i sytuacja była niewygodna, ale za to mogliśmy pogadać poza pracą. Więc jak dla mnie to bardziej plus niż minus, no i właściwie to szkoda, że tak krótko.. ale jutro też jest dzień, prawda?" Dziewczyna po przeprosinach, pożegnała się z nim, do tego kłaniając się lekko.
    -Do zobaczenia jutro! -posłała mu na koniec szeroki uśmiech, kierując się do wyjścia z akademika liceum.
    "Chwila..z tego wszystkiego zapomniałam mu dać swój numer na wszelki wypadek.." przeleciało przez jej myśl, gdy złapała za klamkę od wejściowych drzwi. Uznając jednak, że przecież jest ustalone gdzie i kiedy mają się spotkać, wyszła na dwór zakładając na głowę kaptur, żeby osłonić się przed padającym śniegiem. "Siedziałam zamknięta w jakimś klaustrofobicznym pomieszczeniu, a humor mam lepszy niż po najlepszym filmie w kinie." pomyślała uśmiechając się sama do siebie.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  32. [Ooo, naprawdę? ^^ Wow, jaki zbieg okoliczności z tymi nazwiskami :D
    Tak myślę, że jeśli miałyby go z kimś łączyć to z Daehyunem. Skoro on jest muzykiem, a ojciec Daehyuna właścicielem Great Sound to Joonyoung pewnie chciałby się wkupić w łaski Dae, żeby mieć z tego jakiś profit. Oczywiście to tylko sugestia, trzeba by to było rozwinąć ewentualnie zmienić zupełnie całą koncepcje.
    Na Alexa i Lisę jeszcze nie mam pomysłu, liczę na jakieś magiczne olśnienie. ;;;; Bo z Lisą to jedyne powiązanie jakie widzę to to, że Joonyoung mógłby kojarzyć jej ojca, skoro jest znanym gitarzystą i to wszystko. ]

    OdpowiedzUsuń
  33. [W czasie kiedy Jiyuu ładnie i "uprzejmie" z Dae do spółki wyjaśniają So, że lepiej zrobi, jeśli zajmie się swoim życiem, zamiast się wtrącać w ich sprawy, to ja kombinowałam, co by tu dalej wymyślić, żeby się dzieci nie nudziły...

    I może by już był ten konkurs, nie wiem, czy Dae też by się jakoś udało wyrwać z GBS, by z Jiyuu pojechać, nawet tylko po to, by jej wsparcie duchowe i parę przyjacielskich rad jeszcze dać w ostatniej chwili, czy nie wiem, tylko byśmy coś tam wspomniałyśmy, ze już ten konkurs był i się młodej udało wygrać. W każdym razie Jiyuu sobie bardzo wzięła do serca to, że między nią i Dae "nie ma nic więcej, poza muzyką" i tymi próbami przed konkursem... więc skoro już nie ma powodu, to chyba lepiej, by przestała zawracać Daehyunowi głowę i właściwie może poza jakimś ładnym, grzecznym, oficjalnym podziękowaniem za pomoc, to już nagle nic... po prostu jakby chciała zniknąć z jego życia, tak nagle jak się w nim pojawiła. I święcie wierzy, że właśnie tak powinna zrobić... a to, że jej trochę przykro i łazi jak struta, to już mniejsza, prędzej czy później jej przejdzie...
    I nie wiem, czy Dae by coś zrobił, czy raczej So by się (znowu) wmieszał i zacząłby zawracać głowę "hyungowi", by pogadał z "sis", bo jest nieznośna... przy okazji wygłaszając parę swoich teorii (o pachnącej mięcie) dlaczego... xD]

    Jiyuu (i wściubiający nosa, gdzie nie trzeba, So) ^^

    OdpowiedzUsuń
  34. [O, to by było fajnie, pewnie i słodko i śmiesznie i nieco dziwnie w jednym. To co, mam zacząć od tego konkursu, czy Ty zaczniesz?^^]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  35. -Mattaku... - mruknęłam po japońsku, wychodząc z salki muzycznej po generalnej próbie. To była jakaś masakra... Za nic nie mogłam się skupić, robiłam masę głupich, podstawowych błędów i cud, że Daehyun-sunbae w ogóle dzisiaj ze mną wytrzymał, bo mnie na jego miejscu już ze trzy razy by szlag jasny trafił.
    Chyba wyjątkowo się denerwuję tym konkursem, chociaż do tej pory nigdy nie miałam tremy. I ciesze się, bo jeśli to tak wygląda, to naprawdę parszywa sprawa... Czułam się podenerwowana, zmęczona, chyba nawet trochę smutna i sama nie wiedziałam dlaczego. Zupełnie siebie nie rozumiałam i to wkurzało mnie jeszcze bardziej, napędzając istną spiralę frustracji.
    Mam nadzieję, że to tylko taki mały, jednodniowy kryzys, może jakieś przetrenowanie, czy coś w tym rodzaju, bo jeśli chociaż w połowie tak kiepsko mi pójdzie na występie, to popisowo ten konkurs "położę".
    -Mattaku...! - powtórzyłam, próbując w tym swojskim odpowiedniku miejscowego "aish...!", wyładować całą złość.
    Nie na wiele się to przydało... Cały wieczór latałam jak z pieprzem, wpadłam na moment do So i obejrzałam z nim jeden odcinek rzekomo mega-super-niesamowitego serialu, na którym za nic nie mogłam się skupić i w połowie wyłgałam się, że muszę się jutro rano zerwać, więc wróciłam do siebie, urządziłam sobie dzień upiększania się, by się odstresować, ale jak byłam tak podnerwiona, tak byłam. Poszłam spać, ale przez to "reise fieber"*, długo nie mogłam zasnąć... Kiedy wreszcie odpłynęłam w objęcia Morfeusza to praktycznie był czas, by wstawać... Mruknęłam kilka miłych i kulturalnych słów na powitanie nowego dnia, obiecując wrednemu budzikowi, że tym razem to już jego ostatnie chwile i na wpół przytomna zaczęłam się zbierać. Króciutki prysznic na pobudkę, podsuszenie łebka suszarką, śpiewając dla lepszego efektu "Evolution" Ayu, ale jakoś nawet jedna z moich ulubionych piosenek dzisiaj wydawała mi się tylko durnym chłamem, więc kiedy sąsiadka zapukała w ścianę, nieco marudnie, zaspanym głosem wołając: "przestań piać, Jiyuu!", wyjątkowo posłuchałam. Potem zjadłam śniadanko, umyłam ząbki, ładnie upięłam włosy, cały czas na śpiku jakoś się w miarę znośnie umalowałam i bynajmniej nie gotowa na podbój Seulu, wyszłam z pokoju i poszłam przed wejście do szkoły, skąd miał mnie ktoś zgarnąć na wielką podróż pełną przygód do stolicy.

    Jiyuu

    [Fajna ta karta po przeróbce ^^ I tak była fajna, ale teraz mi się chyba jeszcze bardziej podoba ^^

    *reise fieber - to po niemiecku, dosłownie "gorączka podróżna", ale raczej oznacza po prostu nerwówkę, przed jakimś wydarzeniem.]

    OdpowiedzUsuń
  36. [aaaa dziekuje ;;;;; Lalisa ma tyle pięknych zdjęć, że nie wiedziałam co wybrać, ale cieszę się że się podoba ;;; Nie przepraszaj, nie ma za co, nikt Cię przecież nie goni :D Co do pomysłu z "Baby" to jak najbardziej! Widziałam właśnie ostatnio tą gwiazdkę i ten instagram to naprawdę fajny pomysł, świetnie to wygląda. ;; Można to jakoś wpleść, ale na pewno Soo trochę odczeka, zanim spyta bo nie wyskoczy z tym przecież na dzień dobry.
    Btw. Widziałam zmiany w karcie Daehyuna i jest cudna ;;;;; ]

    Nawet mając zajęcia od samego rana, Sooyoung poszła na nie z o wiele lepszym nastrojem niż zazwyczaj. Mimo, że odbywały się dziś głównie wykłady, które wręcz proszą się o to, żeby lekko przysnąć, nieprzytomnie wlepiając wzrok w slajdy prezentacji, to czuła się na nich wyjątkowo ożywiona. Wypowiadała się na tematy poruszane przez wykładowcę, gdzie zazwyczaj kreśli po kartkach jakieś bazgroły i nie wykazuje się zbytnią aktywnością. Było to bez dwóch zdań spowodowane jej późniejszym spotkaniem z Daehyunem. W końcu im szybciej zlecą jej wykłady, tym szybciej się z nim zobaczy. W przerwach między wykładami przeglądała SNS'y na swoim telefonie. Znajdując instagram Daehyuna, weszła na niego z ciekawości, sprawdzając co wrzucał.
    -Baby...-wymamrotała pod nosem, czytając jego opisy. "O co mu chodzi z tym Baby?" Zaczęła się zastanawiać, obstawiając różne wersje. "Sooyoung zdecydowanie za dużo myślisz i ani się waż pytać go o to." skarciła się w myśli, gdy jej wyobraźnia podryfowała za daleko.
    Nim się obejrzała, wykłady się skończyły, a Hwang zbierała się do kawiarni.
    -A co Ty taka szczęśliwa dzisiaj, co? -zapytała ją jedna ze znajomych z grupy, gdy obie kierowały się do wyjścia z wydziału. "16:50...muszę się pośpieszyć, żeby nie musiał na mnie za długo czekać."
    -Hm? Mówiłaś coś? -zapytała, wyrwana z zamyślenia. Spojrzała na dziewczynę, jakby nie do końca rozumiała o co jej chodzi.
    -No właśnie o to pytam, cały dzień jakaś zamyślona jesteś i za szczęśliwa. -wytknęła jej koleżanka, na co Hwang zmarszczyła lekko brwi.
    -A to można być "za" szczęśliwym? - "W sumie to trochę ją rozumiem. Na co dzień nie jestem taka radosna. Przeważnie jestem bardziej stonowana, a też fakt że odzywałam się na zajęciach, może być zadziwiający. W końcu rzadko kiedy to robię. No ale, żeby od razu wypytywać o co mi chodzi.."
    -Plus pamiętaj, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. -poklepała znajomą po ramieniu, odchodząc w przeciwną do niej stronę. Nie lubiła wścibskich ludzi, od razu wolała takich gasić i unikać odpowiedzi. Jednakże szybko zapomniała o dociekliwej koleżance bo bardziej skupiła się na tym, żeby zdążyć na czas i przy okazji się nie zabić z pośpiechu na śliskim chodniku, a przy jej talencie, mógłby to być całkiem prawdopodobny scenariusz.
    Wchodząc do kawiarni, rozejrzała się po niej dokładnie. Na widok Daehyuna, automatycznie uśmiechnęła się ciepło. Podeszła bliżej stolika, ściągając po drodze szalik i rozpinając płaszcz, który po chwili odwiesiła na wieszaku.
    -Cześć, mam nadzieje, że nie czekasz na mnie długo. -przywitała się z nim z iskierkami błyszczącymi w jej oczach, okazującymi jej radość.
    -Przytrzymali nas trochę dłużej na wykładzie, jak na złość. -wyjaśniła, siadając na przeciw niego. Spoglądając na niego przez chwilę, zdała sobie sprawę że nawet nie miała kiedy przebrać się z mundurka. "Damn it, pewnie wyglądam jak milion nieszczęść." normalnie nie zwróciłaby na to uwagi, teraz jednak miała sobie za złe, że nie zdążyła wejść po drodze do akademika.

    OdpowiedzUsuń
  37. Przeciągnęłam się jak kot, przetarłam sennie oczka, parę razy dla gimnastyki wspięłam się na palce i opadłam na całe stopy, jakby mnie grawitacja nagle przyciągnęła do ziemi, ziewnęłam i nadal byłam ledwo przytomna z rozespania. Ósma rano to stanowczo za wcześnie na cokolwiek... Zanuciłam parę trudniejszych fragmentów piosenki, na których najczęściej się rozkładałam, znowu ziewnęłam, a jakoś nikt się nie pojawiał przez ładną chwilę... Coś było nie tak, bo zwykle to przychodzę na ostatnią chwilę, dokładnie o wyznaczonej porze, więc zaczęłam się już zastanawiać, czy czegoś nie pokręciłam. Moje nerwy były wczoraj w takiej rozsypce, że mogłam nastawić budzik na godzinę za wcześnie, na przykład. Oby nie za późno...
    Nagle ktoś mi zrobił niespodziankę w stylu "zgadnij kto?". Tak mnie to zaskoczyło, że w pierwszej chwili aż lekko podskoczyłam, a dopiero potem skojarzyłam znajomy głos i chociaż nie byłam pewna, czy faktycznie trafię, bo raczej nie przypuszczałam, że jego trzymają się takie kawały, a poza tym nie miałam pojęcia co by tu robił, to strzeliłam:
    -Daehyun-sunbae?
    Naprawdę ucieszyłabym się, gdyby chociaż przyszedł mi życzyć powodzenia, czy coś... Jakoś samo to chyba dodałoby mi trochę otuchy i pewności. Okay, nie wiem, skąd mi coś tak nierozsądnego przyszło do głowy, to się działo bladym świtem, nie wymagajcie ode mnie logicznego myślenia o tej porze!

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  38. No i proszę... Jak na zamówienie pojawił się nagle przede mną ten łobuz jeden, bardzo z siebie dumny, jakby go bawiło, że minutkę wcześniej to mnie omal o zawał nie przyprawił. I jeszcze mu się przekomarzać ze mną zachciewa w takim momencie, no ja nie mogę! A najgorsze w tym wszystkim, że jakoś tak się ucieszyłam, że go widzę, ze zamiast się wkurzyć, to uśmiechnęłam się od ucha do ucha tak radośnie, jakbym już wygrała ten konkurs.
    -No pewnie, są świetne! W życiu lepszych kołysanek nie słyszałam! A swoją drogą, to coś takiego naprawdę wystarczy w Korei, by zostać sławnym? To po co ja się tak staram? - No dobra, mogłabym być mniej złośliwa, gdybym się wyspała i nie miała zaawansowanej nerwicy przed tym konkursem. Ale no przecież Daehyun-sunbae mnie zna i wie, że czasem potrafię być... troszkę zołzowata. Co nie znaczy, ze naprawdę mam na myśli coś nieprzyjemnego. No przyznaję, posłuchałam jednej, czy dwóch jego piosenek i może to nie do końca mój styl, ale pomijając to, były genialne. I oboje o tym wiemy.
    -No, właściwie to Karen-san... znaczy, no ta młodsza z pań w sekretariacie mówiła mi, że mam po prostu przyjść tu przed szkołę o ósmej i tu czekać, aż ktoś po mnie przyjdzie, bo sama nie mogę pojechać do stolicy, rzekomo dlatego, ze jestem niepełnoletnia i takie są zasady w szkole... No ja nie ogarniam, brakuje mi tylko miesięcy do oficjalnej dorosłości, radziłam sobie zupełnie sama przez dobre pół roku, ale tu wszyscy się upierają, by mnie traktować jak nieporadne życiowo dziecko, które samo przez jeden dzień w wielkim świecie zginie. Nosz po prostu jak mnie coś takiego złości! Najgorsze, ze właściwie nic więcej nie wiem i stoję tu jak jakiś ostatni gamoń i czekam sama nie mam pojęcia na co. - wymknęło mi się nerwowo.
    Chyba naprawdę niewyspanie źle na mnie działa, bo strasznie narzekałam, jeszcze gorzej, niż "młody", kiedy nie chciałam brać udziału w jakimś jego kolejnym, kretyńskim wygłupie... a to już coś.
    -'Taku, przepraszam, że tak marudzę, jestem dziwnie niespokojna. Pierwszy raz w życiu tak się denerwuje przed jakimkolwiek występem, sama nie wiem dlaczego... - przyznałam już trochę spokojniej.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  39. [Jest prześliczna, domyślam się, że siedziałaś nad nią bardzo długo, ale było warto bo jest naprawdę świetna. :3 ]

    -Och, to dobrze. Martwiłam się, że sporo się spóźnię kiedy wypuścili nas później. -odetchnęła z ulgą. Nie lubiła, gdy ktokolwiek musiał na nią czekać. Tak więc nie chciała, żeby tym bardziej Daehyun był na to skazany, który do grupy "ktokolwiek" zdecydowanie nie należał.
    -Mój dzień? -wskazała na siebie palcem, delikatnie się uśmiechając by ukryć niezręczność. "No dalej geniuszu, opowiedz jak to przez pół dnia myślałaś o tym, żeby się z nim spotkać."
    -Całkiem dobrze, dziękuje że pytasz. Miałam dzisiaj dużo wykładów z matematyki, ale to raczej średnio interesujące. Dużo zagmatwanych reguł i wzorów. -"Mogliby też nauczyć "wzoru na ciekawy dzień" przydałby mi się w tej chwili bardzo." Cóż, był to zdecydowanie jeden z tych momentów, w których życie studenta matematyki i fizyki jest raczej mało fascynujące.
    -Ale jak widzisz, nasza kawa nastawiła mnie na tyle pozytywnie na dzisiejszy dzień, że nie umarłam tam z nudów, a nawet większość zrozumiałam. -dodała z dumą, pokazując że jest z siebie zadowolona, a zaraz po tym cicho się zaśmiała, spoglądając w dół na rozpiskę kaw. Tak naprawdę dobrze wiedziała, którą chcę. Nie raz tutaj bywała. Jednakże nawiązywanie kontaktu wzrokowego z Daehyunem podczas rozmowy, nieco ją zawstydzało, a zwłaszcza, gdy przed chwilą nieumyślnie dała mu do zrozumienia, że czekała z niecierpliwością, żeby móc znowu się z nim zobaczyć.
    -A jak spędziłeś swój dzień? -odbiła piłeczkę, unosząc spojrzenie w jego stronę.
    -Mam nadzieje, że obyło się bez większych stresów. -dodała, zauważając kelnera podchodzącego do ich stolika. Przywitała się uprzejmie, po czym tradycyjnie zamówiła White Moche. Po tym, jak mężczyzna zwrócił się z tym samym pytaniem w stronę Daehyuna, Sooyoung również spojrzała na niego pytająco, zdając sobie sprawę z tego, że ciekawi ją co jej rozmówca lubi, a czego nie. Tak właściwie mało o sobie wiedzieli, ale Hwang wierzyła, że to z czasem się zmieni.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  40. No i nie mógł mi tego drań od razu powiedzieć, że pojedzie ze mną? Zanim zdążyłam zrobić z siebie największą zołzę świata? No bo coś czułam, że przesadziłam z tym, co powiedziałam o jego piosenkach, nawet jeśli połowy z tego nie myślałam w ogóle, a druga była mocnym przejaskrawieniem... Tego typa trochę trudno czasem rozgryźć, ale wyglądało, jakbym naprawdę wbiła mu szpilę dużo mocniej, niż kiedykolwiek zamierzałam. Cóż, kiedyś zupełnie bym się tym nie przejęła, ale teraz to zrobiło mi się naprawdę łyso. Nawet jeśli byłam kłębkiem nerwów, to zachowywanie się jak jeżozwierz ze wścieklizną nie było fair...
    Chyba zrozumiał, że właściwie nie jestem w najlepszej formie do odgrywania Miss Riposty i chyba plotę od rzeczy, bo tak nagle zaczął mnie uspakajać, jakbym naprawdę była małym dzieckiem, ale jakoś w jego wydaniu mi to nie przeszkadzało. I nagle poczułam, że już wcale, a wcale się nie stresuję, normalnie jakby mnie zaczarował... Okay, przeżywać mogę sobie później. Teraz czas polecieć do Seulu i podbić stolicę!
    -Dzięki, Daehyun-sunbae - uśmiechnęłam się wdzięcznie, czując że z każdą chwilą odzyskuje rezon. Naprawdę trudno było nie uwierzyć mu, kiedy tak zapewniał, że to będzie wspaniały dzień. Ja wiem, że prawdopodobnie nie mam co za dużo się w tym dopatrywać, pewnie równie przyjazny byłby dla kogokolwiek, kto w tym momencie byłby na moim miejscu, byleby pomóc "dzieciakowi" się ogarnąć i wygrać ten konkurs, tak, by nie przyniósł wstydu sobie, jemu i szkole, ale to i tak było miłe. Nawet jeśli nie dałoby się za nic w tym doszukać choćby cienia czegoś osobistego.
    No i poszłam z nim grzecznie na tą taksówkę, czy gdzieś tam, czując, że naprawdę zaczyna się wielka podróż w nieznane, pełna przygód i w ogóle... I, że już zaczyna mnie to ekscytować.
    -A swoją drogą, Sunbae... Tak się tylko upewniam, wiesz, ze wcale tak nie myślę o twoich piosenkach, nie? Znaczy... Wolę ostrego rocka, ale no... pomijając to, naprawdę te co słuchałam, były świetne. - No, musiałam to sprostować, inaczej to by mnie chyba wyrzuty sumienia zagryzły.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  41. "Czyli nie tylko ja mam taki dobry humor od rana?" Ucieszyła się, słysząc miłe słowa Daehyuna.
    Gdy między nimi zapanowała niezręczna cisza, Hwang zastanawiała się co mogłaby powiedzieć, co miałoby ręce i nogi oraz zaprowadziłoby ich do jakiejś ciekawej konwersacji. Prawda jest taka, że ona też nie była mistrzem w kontaktach międzyludzkich. Zwłaszcza, że dopiero uczyła się na nowo być bardziej towarzyską.
    -Nie przepraszaj, proszę. Jak widzisz, ja też nie jestem w tym najlepsza. -Ton jej głosu był lagodny i spokojny, chciała dać mu do zrozumienia, że to absolutnie nie jest rzecz, za którą powinien przepraszać. "Przecież nie mam mu nic za złe, sama momentami jestem słabym rozmówcą. Jak dla mnie moglibyśmy nawet nic nie mówić bo sama jego obecność mnie uszczęśliwia."
    -Do bani? -spojrzała na niego tym razem poważniej, wyraźnie pokazując, że nie podoba jej się to co słyszy. -Nawet przez sekundę mi przez myśl nie przeszło, żeby tak o Tobie pomyśleć. -wskazującym palcem delikatnie stuknęła w jego dłoń.
    -Nie zasłaniaj się. -poprosiła, uśmiechając się do niego ciepło. -Lekcja pierwsza, podstawą udanej komunikacji jest kontakt wzrokowy. -dodała wesołym tonem, nie spuszczając z Daehyuna spojrzenia.
    -A cisza też może być oznaką czegoś dobrego.-oznajmiła, gdy w tym momencie podszedł do nich kelner podając ich kawy. Lekko skinęła głową w stronę mężczyzny, dziękując mu za przyniesienie ich zamówienia.
    -Na przykład ja milczałam bo myślałam nad tym, który z wielu tematów, na jakie możemy porozmawiać mógłby Ci się spodobać. -Przyznała, zapijając słowa kawą. -Więc tak naprawdę, to przez moje zamyślenie uznałeś, że jesteś do bani, a nie przez ciszę. Czyli to ja tu jestem tą, która powinna przeprosić. -zaśmiała się cicho, wręcz sama z siebie, patrząc po swoim zawiłym toku myślowym.
    -A teraz na dodatek się ośmieszam. -"Hwang Sooyoung, chodząca katastrofa konwersacyjna." -Może po mnie tego nie widać, ale ja też długo nie rozmawiałam i nie nawiązywałam relacji z ludźmi. Także rozumiem Cię i nie musisz czuć się źle, jeśli nie będziesz wiedział co powiedzieć. -Jej głos spoważniał, jednakże całość łagodził delikatny uśmiech na jej ustach.
    -Dzięki temu dowiedzieliśmy się o sobie czegoś nowego. Oboje momentami mamy problemy z rozmawianiem. Widzisz? Z tej ciszy wychodzą same pozytywy.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  42. -Od razu lepiej. -zaznaczyła, gdy Daehyun przestał zasłaniać twarz rękoma. "Chować taki uśmiech, to grzech."
    -Całkiem nieźle, mówisz? Widać moje starania nie idą na marne. Jeszcze trochę i zacznę monologi głosić. -zaśmiała się, zakrywając usta dłonią. Słuchając uważnie, tego co mówił odnośnie zdenerwowania, nie odrywała od niego wzroku.
    -Hmm..mówisz tak, jakbyś był robotem, którego można zaprogramować. -Przyznała szczerze, mieszając łyżeczką kawę. -Nie patrz na to, że przyzwyczajano Cię do stresu. Ty w pracy i Ty poza nią to są zupełnie dwie różne rzeczy. Tego się nie łączy. Mimo, że możesz, jak to sam wspomniałeś, dać koncert bezstresowo, to nie znaczy, że dla przykładu, nasze spotkanie nie może Cię zestresować. Jesteś w końcu tylko i aż człowiekiem. Emocji nie da się "przyswoić" ani "wyuczyć". -Wyjaśniła, uśmiechając się szeroko. Zdawała sobie sprawę z tego, że mając związek z mediami od wielu lat, z pewnością co chwile, ćwiczono z nim nie tylko muzycznie, ale też to jak ma się zachowywać lub jak panować chociażby właśnie nad stresem. "Niektórych rzeczy się nie da wytrenować. Dla własnego dobra powinien tak o tym myśleć."
    -Nie wymagaj tyle od siebie. Małomówność i zdenerwowanie to ludzka rzecz. Poza tym, jak dla mnie jesteś świetnym kompanem do rozmowy, nawet jak się przede mną chowasz. -kąciki jej ust uniosły się wysoko.
    Gdy usłyszała, że chłopak dobrze czuje się w jej towarzystwie, delikatnie się zaczerwieniła. Opuściła wzrok na swoją kawę, przyglądając się jej przez sekundę. Upiła kilka łyków, po czym podniosła spojrzenie na Daehyuna.
    -To tak jak i ja, czuje się przy Tobie bardzo dobrze. Jestem przekonana, że gdyby siedział teraz na przeciw mnie ktoś inny, to nie mówiłabym za dużo, nawet jeśli ta osoba zaczęłaby dyskusję na najciekawszy możliwy temat. -"Zaraz to ja zacznę się stresować. Nie powinniśmy się przecież denerwować, skoro lubimy swoje towarzystwo, prawda?"

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  43. Pomimo uśmiechu na jego twarzy, Sooyoung wyczuła, że powiedziała coś nieodpowiedniego. Nie miała złych intencji, wręcz przeciwnie. Chciała go po prostu zapewnić, że przy niej może się czuć swobodnie i nie będzie oczekiwała od niego wyuczonych postaw, jak to pewnie każą mu ludzie, z którymi pracuje. Do tego jego cisza, gdy dziewczyna wspomniała o pracy i uczuciach, dodatkowo utwierdziła ją w przekonaniu, że jej słowa były źle dobrane.
    -Daehyun..-Zaczęła chcąc sprostować. -Nie powiedziałam tego wszystkiego, żeby Cię skrytykować. Mam nadzieje, że nie odebrałeś tego w taki sposób. Chciałam tylko, żebyś wiedział że tutaj możesz się zachowywać tak jak chcesz, a przynajmniej przy mnie. -patrzyła na niego z uśmiechem, mając nadzieje, że jej słowa były choć odrobinę budujące. Brak bliskich osób to jedno, Sooyoung w końcu też na to cierpiała lecz ona wiedziała, jak to jest ich mieć i stracić. Próbowała się od tego odgrodzić ścianą i zapomnieć, o przykrościach jakie ją spotkały. W końcu pobyt na uczelni miał być jej nowym początkiem. Jednakże przez długi czas i tak zmagała się ze wszystkim sama, nie umiejąc i nawet nie chcąc otwierać się na nowych ludzi. Teraz, znając Daehyuna widzi w nim coś w rodzaju nowej nadziei.
    -Naprawdę, właściwie jest wręcz zupełnie na odwrót. Mało z kim rozmawiam, tak jak z Tobą. Najczęściej odpowiadam, jak ktoś pyta i to tyle. -Większość osób po prostu przychodziła do Sooyoung z problemem. Często chodziło o naprawę jakiegoś sprzętu lub korepetycje. Rzadko kiedy ktoś bezinteresownie chciał z nią spędzać czas. Osoby, z którymi lubiła przebywać mogła policzyć na palcach jednej dłoni. Jednakże to Daehyun był wyjątkiem od reguły, przy którym rozmowa stawała się przyjemnością.
    -Skoro przeznaczenie daje nam znać, żebyśmy się częściej spotykali, to nie możemy go zawieść, prawda? -uśmiechnęła się nieśmiało, dopijając kawę. Chciała się widywać z nim, niezależnie od tego czy to przeznaczenie skrzyżowało ich drogi czy nie. Nie pamiętała kiedy ostatni raz czuła się taka zadowolona. Ich rozmowa wciągnęła ją do tego stopnia, że nie myślała o zmartwieniach. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Za co była mu niezwykle wdzięczna. "Dogadujemy się dobrze może dlatego, że oboje potrzebujemy kogoś kto by nas wysłuchał i zrozumiał."
    -Choć myślę, że przeznaczenie nie będzie miało na co narzekać bo ja zawsze chętnie się z Tobą zobaczę. -Powiedziała jakby bardziej do siebie, stawiając na stole trzymaną w dłoniach wysoką szklankę po kawie.
    -Widzisz, możemy sobie poprawiać humor w kryzysowych sytuacjach, jak na przykład zamknięcie w klitce z bezpiecznikami. -zażartowała, śmiejąc się choć tak naprawdę byłaby szczęśliwa, mogąc poprawić mu nastrój, gdyby tego potrzebował.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  44. Słysząc swoje imię i nazwisko, starała się nie wyglądać na zmartwioną. "O nie, to sie doigrałam. Powiedziałam o słowo za dużo." Jego głos brzmiał poważnie przez co Soo domyślała się co miał zamiar jej przekazać. Gdy jednak usłyszała co tak naprawde miał na myśli, patrzyła na niego lekko zdziwiona.
    -Nawet nie wiesz, jak się cieszę.. -rozpromieniła się, nie spuszczając z niego wzroku. - Że możesz teraz poznać inną stronę życia, nawiązać przyjaźnie, znaleźć miłość. Zasługujesz na to. - Bycie zamkniętym pod kloszem nigdy nie jest dobre. "Minęło go co prawda wiele złego, ale takie oddzielenie ścianą od normalnego życia sprawiło mu z pewnością wiele przykrości."
    -Choć nie chciałabym, żebyś doświadczał tego cierpienia i problemów, o których mowisz. -Nikt w koncu nie powinien być nieszczęśliwy lecz wiadomo, że całkowite wyzbycie sie nieszczęść jest niemożliwe.
    -Bo jeśli już jesteśmy szczerzy, to ja również swoje wycierpiałam, a także patrzyłam jak cierpią inni, którzy są mi bliscy. To nic przyjemnego. -Sama nie wierzyła, że tak łatwo przychodzi jej odrykwanie siebie przed nim, kawałek po kawałku. Daehyun miał w sobie to coś, co wzbudzało w Sooyoung poczucie, że z czasem w pełni mu zaufa i będzie mogła na niego liczyć.
    -Dziękuje, będę o tym pamiętała. Ty też pamiętaj, że w razie czego możesz sie do mnie zwrócić o każdej porze. Tylko, żeby dzwonić najpierw musimy się wymienić numerami. -zaśmiała się pod nosem, przypominając sobie, że przecież nie mają do siebie kontaktu.
    -Chciałbyś pójść gdzieś jeszcze? -Zaproponował, widząc że oboje dopili swoją kawę.
    -Zrozumiem, jeśli nie masz czasu. -Posłała mu pełen ciepła uśmiech, przeczesują włosy dłonią.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  45. Na całe szczęście udało się jakoś załagodzić cały ten głupi wybuch. Jak ja nie znoszę moich reakcji w chwilach zdenerwowania, kiedy po prostu dokładam jak popadnie każdemu, kto się nawinie... No, ale już po niewygodnym temacie.
    Chyba naprawdę musiałam wyglądać jak cień samej siebie, skoro Daehyun-sunbae na pocieszenie pogłaskał mnie znowu po głowie, jakbym była puszystym kotkiem, a nie taką małą, wredną "śnieżną księżniczką", bo do Królowej Śniegu to jeszcze mi trochę na szczęście brakuje. W sumie zabawne, że "yuki-na" po japońsku znaczy "śnieżny"... Co jak co, ale imię to mi mamuśka trafne dobrała... I za co? Co ja tej kobiecie zrobiłam? Poza tym, że popsułam jakąś nudną imprezę sylwestrową, którą zamiast balując w towarzystwie nadętych ważniaków z socjety, spędziła na porodówce? Taku... No, ale o czym to ja...?
    A no, właśnie, przyjechaliśmy na lotnisko, wsiedliśmy do samolotu i polecieliśmy na spotkanie z przygodą, a sunbae podzielił się ze mną swoim "sprytnym" planem wycieczki. Naprawdę, to prawie było jak wycieczka do wielkiego świata z tego zaścianka, jakim jest ta zapomniana przez bogów i ludzi, sympatyczna wysepka.
    Kiedy zapytał o jakąś ciekawą historyjkę miałam trochę kłopot. Ostatnio jak kompletny no-life, każdą wolną chwilę przeznaczałam na próby i właściwie nic wielkiego się nie działo. Gdybym miała talent So, po prostu wymyśliłabym coś szalonego, składając z mieszanki faktów i fantazji opowieść, która mogłaby śmiało znaleźć się w przygodowej książce. Niestety, jestem praktyczna, konkretna, prozaiczna i zbyt twardo stąpam po ziemi na coś takiego, więc po prostu zaczęłam nawijać na temat geograficznych ciekawostek wyspy.
    -No, właściwie to bardzo się starałam, by nic ciekawego się nie działo, bo z moim talentem to "ciekawie" zazwyczaj równa się jakiejś niezgorszej awanturce. Ale odkryłam niedawno prostą i całkiem legalną drogę na klify. Znaczy... Po jednej z części wyspy brzeg urywa się w taką malowniczą przepaść, a ja uwielbiam wysokości, więc jak tylko odkryłam istnienie tego cudu natury, to zaczęłam kombinować, jak się tam dostać. Znalazłam drogę od zachodniej strony, ale wspinanie się od plaży na klify jest nielegalne. Pod górami jest wielki znak, który o tym informuje. I kamerka Wielkiego Brata, na wypadek, gdyby ktoś uznał, że zasady wymyśla się tylko po to, by co śmielsi mogli je łamać... Już myślałam, że o wejściu na szczyt będę musiała zapomnieć, ale okazało się, że teren wyspy jest nierówny i część na której mieści się nasza szkoła i akademik jest sporo nad poziomem morza Idąc na przełaj przez park i starając się nie schodzić w dół górki, po jakiejś pół godzinie doszłam do młodnika, a za nim był już "mój" klif. Nie wspinałam się, tylko po prostu przeszłam przez młodnik, prostą drogą, więc właściwie to nie złamałam zakazu... A miejscówka za laskiem jest niesamowita! W pewnym miejscu skała wcina się takim ostrym cyplem w morze i kiedy tam wejdę, to widzę z trzech stron obijające się o nią fale, wielką, otwartą przestrzeń dookoła, prawie tak, jakbym unosiła się dziesiątki metrów nad ziemią, widnokrąg, całe kilometry przede mną, mewy i inne morskie ptaki latające tuż obok... Jakbym nagle znalazła się w innym świecie.
    Kiedy tak o tym opowiadałam, to aż zatęskniłam za moim klifem, na który przestałam przychodzić, kiedy spadło trochę śniegu, zrobiło się ślisko i włóczenie się dwa kroki od około stumetrowej przepaści nie wydawało się dobrym pomysłem, ale jak tylko pogoda na to pozwoli, będę musiała się tam wybrać...
    -A ty, Daehyun-sunbae? Miałeś do czynienia z większymi wariatami ode mnie przez ten czas?

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  46. Przepisała numer, wpisując również swój, następnie zwracając mu telefon.
    -Przeważnie mam go ze sobą, dzwoń gdy tylko będziesz tego potrzebował. -zaznaczyła zatwierdzając nowy kontakt na ekranie. Chowając urządzenie z powrotem, przypomniały się jej rozmyślenia, na temat jego Instagrama. Rozchyliła lekko usta, chcąc coś powiedzieć, jednak szybko się wycofała w przenośni "gryząc się w język". "Jeszcze jakbym spytała, to bym zepsuła pozytywną atmosferę i co będzie? Zacznie przez to myśleć o pracy i co? I znowu mu humor popsuje. Nie, nie. Żadnych pytań."
    Słysząc, że ma dzisiaj wolne uśmiechnęła się, zachwycona tą odpowiedzią. W końcu do siedzenia samej w pokoju jej się nie spieszyły, a zdecydowanie bardziej wolała spędzić ten czas z Daehyunem.
    -Hmm...-mruknęła pod nosem, próbując wymyślić gdzie mogliby się udać. Wiedziała, że na wyspie nie brakuje atrakcji, problem tkwił gdzie indziej. Ona nie specjalnie często wychodziła ze znajomymi. Zdarzało się, że grupą ze studiów poszli na kręgle czy piwo po zajęciach, ale to wszystko.
    -Nie mam na nic konkretnego ochoty, może to zabrzmi śmiesznie, ale też nie byłam w wielu miejscach. -zaśmiała się cicho i niezręcznie, ponieważ czuła, że przecież powinna robić za przewodnika i wyciągnąć z rękawa listę rzeczy, które mogą robić i miejsc do których mogą się wybrać.
    -Ale w sumie możemy odkryć cos razem, prawda? Przejdźmy się, zobaczmy co nam się spodoba, to zawsze jakaś "przygoda" -Z całego serca chciała zaproponować mu coś ciekawego, ale przez to że nie wiedziała co Daehyun lubi robić w wolnym czasie, nie miała pojęcia nawet w którym kierunku szukać.

    [Myślałam nad tym, żeby wrzucić kiedyś Shina między wierszami. Skoro znają się z Sooyoung, choć nie wiedzą, że uczą się w jednej szkole, to można to jakoś wykorzystać, a on z pewnością nie przepuściłby okazji, do pognębienia jej. ]

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  47. [Miałby ciężko, to fakt. Bo on do Daehyuna nic nie ma, ale nie umiałby się powstrzymać, przed dogryzieniem Soo. Narobi sobie problemów, jak zawsze. Wcisnę go gdzieś przy okazji.
    W porządku, rozumiem. Pisanie opowiadań usprawiedliwia, mam nadzieje że zadowolona jesteś z efektów :D a też sama też widzisz, że moje tempo odpisywania do najlepszych nie należy. Praca i sesja w jednym czasie wyprały mi umysł z weny, dlatego ja też przepraszam, że tyle musiałaś czekać. No ładnie, Sooyoung popsuła cały plan XD]


    -Co? Poważnie? -pytaniom Sooyoung zawtórował śmiech. Nie sądziła, że wyprzedzi propozycje Daehyuna i ta sytuacja wyjątkowo ją rozbawiła.
    -Wybacz, postaram się nie być taka hop do przodu i nie podkradać Ci pomysłów. -Dodała wesoło. -Spacery są dobre na wszystko. Można i porozmawiać i odkryć nowe miejsca, ale też wyładować stres czy zdenerwowanie. Przechadzki powinno się przepisywać jako lekarstwo -podkreśliła, uśmiechając się delikatnie. To prawda, była to jedna z metod Sooyoung na ciężkie chwile. Mieszkając jeszcze z matką i bratem, często spędzała czas w ogrodzie za domem. Próbowała się tam uspokoić i nie myśleć o odpowiedzialności jaka spoczywa na jej barkach. O tym, że musiała być teraz oparciem dla wszystkich w domu, gdzie sama tak naprawdę tego wsparcia potrzebowała. Ogród był miejscem, w którym myślała tylko o dobrych rzeczach i tak też kojarzyły jej się spacery.
    -W sumie możemy wziąć na drogę. -oznajmiła ochoczo, wykazując aprobatę do jego pomysłu. Wstała powoli, chwytając za wiszący na wieszaku szalik.
    -A Ty? Co lubisz robić, kiedy coś Cię zdenerwuje albo potrzebujesz się wyciszyć? -zapytała znienacka, nawiązując do tematu spaceru. Skoro ona lubiła między innymi się przechadzać, to ciekawiło ją co takiego robi Daehyun, gdy czuje się źle.


    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  48. [Witam i o wątek pytam! Mamy jakieś pomysły?~]

    Bae Suz

    OdpowiedzUsuń
  49. [Oke, to odezwij się po urlopie. ^^ Dziękuję~]

    Bae Suzy~

    OdpowiedzUsuń
  50. Odpowiedź Daehyuna, nie była dla niej wielkim zaskoczeniem, ale z pewnością ją satysfakcjonowała. W końcu związany był z muzyką od dawna, przeczuwała że poza pracą to również jego pasja i część życia codziennego. Gdy opowiadał jej o tym, jaki kojący wpływ ma na niego muzyka nie mogła oderwać od niego spojrzenia. Ludzie z pasją zawsze jej imponowali. Zawsze artystów widziała jako obserwatorów. Odnosiła wrażenie, że często dostrzegają to, czego inni ludzie w pośpiechu nie są w stanie dojrzeć. "Jego wrażliwość na dźwięki, fakt że nie potrzebuje słów by dać upust swoim emocjom jest naprawdę niezwykły...wyjątkowy."
    -Woah..-powiedziała cicho, kiedy Daehyun skończył swoją wypowiedź.
    -Widać, że muzyka jest dla Ciebie ważna, aż Ci iskierki w oczach zabłysnęły. Miło słyszeć, że masz coś takiego co pozwala chociaż na chwile uciec od zmartwień. -oznajmiła poprawiając szalik i zapinając kolejno guziki płaszcza. Widać było, że chciała coś powiedzieć ale wyraźnie zastanawiała się nad doborem słów. W międzyczasie poprosiła pracowniczkę kawiarni o dwa ciastka czekoladowe, następnie zwracając się z powrotem w jego stronę.
    -Wiesz, jak będziesz przygnębiony to zawsze możesz do mnie zadzwonić i na pewno przyjdę -"Cię pocieszyć. Gdybyś potrzebował czyjejś obecności, to jestem tuż obok." Sooyoung uśmiechnęła się szeroko, kryjąc wyrzut do samej siebie. "Aish...nie potrafisz nawet zdania dokończyć Hwang. Gratuluje."
    -No ale to już chyba wiesz. - mruknęła, a na myśl o tym, że chciałaby leczyć jego rany równie skutecznie co muzyka, zarumieniła się lekko, spuszczając wzrok. "Skąd nagle takie myśli aigoo.." Gdy kasjerka podała im ciastka, Hwang uśmiechnęła się najpierw do niej, a zaraz potem do Daehyuna.
    -Chodźmy, w tych kurtkach zrobiło się jakoś ciepło. -oznajmiła, próbując usprawiedliwić swoje rumieńce, które mimo swojej delikatności wciąż były widoczne.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  51. No naprawdę, nie nadążam za tym gościem... Minutkę wcześniej gadaliśmy o bzdurach typu moje nielegalne wycieczki po wyspie i sposoby na obchodzenie regulaminu, a tu nagle jedno niewinne pytanie, po prostu tak bez sensu rzucone i nie wiem, jak przeszliśmy do romantycznych zwierzeń? No ludzie, za co?
    Jakbym naprawdę była odpowiednią osobą do tego... Jedyne, co wiem, o tych sercowych sprawach, to co robić, bym przypadkiem kogoś za bardzo nie polubiła... Jak palić mosty, a nie jak je budować. Jak taki typowy jeżozwierz z historii, którą psychologowie określają "dylematem jeżozwierza": spotykają się te dwa kolczaste zwierzaki w zimną, wietrzną, ponura noc i wiedzą, że jeśli się do siebie nie przytulą, by się wzajemnie ogrzać, to prawdopodobnie zamarzną. Tyle, że kiedy się do siebie zbliżają, to kłują się swoimi kolcami, więc odskakują, zaskoczone i znowu próbują i z podobnym efektem. Już dawno się poddałam i uznałam, że odrobinka zimna mi wcale nie przeszkadza... więc co tak naprawdę mogę wiedzieć?
    Poza jednym...
    -Oi, powinieneś mieć więcej wiary w siebie, Daehyun-sunbae. Jesteś naprawdę fajnym facetem, każda normalnie myśląca dziewczyna to powie. Gdybym nie wiedziała, że jestem dla ciebie tylko śmieszną małolatą, z którą cię łączy tylko muzyka... to musiałabym na siebie bardzo uważać, bo kto wie... - By nie zabrzmiało to trochę zbyt poważnie, to jak na małą, zwariowaną szelmę przystało, mrugnęłam oczkiem i uśmiechnęłam się łobuzerskim uśmiechem numer pięć, a właściwie chciałam tylko ukryć lekkie zmieszanie. Naprawdę nie wierzyłam, co takiego opowiadam, mnie samą te słowa zaskoczyły. Daehyun-sunbae ma na mnie stanowczo zły wpływ, jestem przy nim ewidentnie zbyt szczera dla własnego zdrowia. Nawet gorzej, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że kiedykolwiek groziło mi takie "niebezpieczeństwo", by polubić go bardziej, niż wszelki rozsądek nakazuje, więc tak naprawdę potrafi ze mnie wyciągnąć rzeczy, z których świadomie nawet nie zdawałam sobie wcześniej sprawy... To trochę straszne, jak o tym pomyśleć.
    Naprawdę chciałam dodać jeszcze coś w rodzaju, że "zawsze możesz mi się wygadać, jeśli będziesz chciał", albo "będę trzymać kciuki, by wam się udało", ale... chyba nie jesteśmy, a przynajmniej nie powinniśmy być aż tak blisko na takie uwagi, więc ugryzłam się w język. I tak wyskoczyłam z czymś niepotrzebnym, więc limit na dziś wykorzystałam. Obiecałam sobie, że nie będę o tym myśleć, ale prawda jest taka, ze praktycznie mamy tylko ten jeden dzień i potem... "było miło, ale się skończyło". Każdy z nas pójdzie swoją drogą, tyle. Tak będzie lepiej, szczególnie, że Daehyun-sunbae polubił kogoś i chyba będę mu tylko bardziej przeszkadzała, jeśli nadal będę się kręcić gdzieś w pobliżu i nie ustąpię z drogi jego Tajemniczej Lubej...
    Zaczęłam więc znowu pleść jakieś głupoty o tym serialu, którego fragment oglądałam wczoraj z So i o naszych pracach nad tworzeniem VNki z pomocą Sooyoung-unnie. Ostatnio co prawda niewiele im pomagałam, ale mimo wszystko było całkiem zabawnie. Szczególnie lubiłam robienie tłumaczeniem do japońskiej i angielskiej wersji gry. Jak tak o tym pomyślę, to chyba chciałabym zrobić kiedyś jakieś studia językowe i zostać tłumaczką, chyba bym to lubiła. Cóż, niezobowiązująca paplanina to moja specjalność, bądź co bądź i naprawdę mogłam tak przez całą podróż do malowniczej stolicy...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  52. [ Witam, witam! To może jakiś wątek z Dae? Tylko nic mi nie przychodzi do głowy... może ty masz jakiś pomysł? ]

    Lily

    OdpowiedzUsuń
  53. [To bardzo dobry pomysł!:3 Jak zapalenie krtani to chyba raczej szalik musiałby jej oddać. Przy problemach z oddychaniem i gorączce, to na pewno nie odzywałby się do niej za często więc mogłaby sama przyjść zobaczyć czy wszystko w porządku. Jakby zauważyła, że jest taki rozchorowany, to by miała to sobie za złe i odwiedzałaby go sprawdzając jak się czuje pomimo obecności pielęgniarki, przez co gdyby usłyszała, że musi jeszcze zająć się innymi, to sama by się zgłosiła. A też wieczorem mógłby poczuć się gorzej i dostać gorączki wysokiej, akurat jak miałaby wychodzić więc zostałaby do rana, żeby pilnować jego stanu, zmieniać mu okłady itp. No i też dokończmy jeszcze króciutko ten wątek, żeby nie urywać tak po prostu, a też Soo musi się jeszcze wypytać o instagram :D Więc zaraz Ci doślę odpis i w międzyczasie myślę co możemy dodatkowego wcisnąć w nowy wątek.^^]

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  54. Skinęła lekko głową, w podziękowaniu, że przytrzymał dla niej drzwi. "Nareszcie, jeszcze chwila i chyba bym zamieniła się w buraka..tak to chociaż nieco chłodniej.." pomyślała z ulgą, czując jak mroźne powietrze szczypie ją w policzki.
    -Hmm..poza kabelkami i spacerami? -"To w sumie nie jest takie proste pytanie.." uświadomiła sobie, że tak naprawdę odkąd przeprowadziła się do akademika GBS, to tak na dobrą sprawę w stu procentach poświęciła się pracy. Zwłaszcza dlatego, że wszelkie jej zainteresowania kojarzyły jej się z przeszłością, o której tak uporczywie próbowała zapomnieć.
    -Kiedy jeszcze mieszkałam w domu często pomagałam mamie w perfumerii. Część z nich była robiona ręcznie, z kwiatów z naszego ogrodu. Zdziwiłbyś się, jak wiele różnych kombinacji można stworzyć z poszczególnych roślin. -Wstrzymała na chwilę swoją wypowiedź, śmiejąc się prawie bezdźwięcznie pod nosem. "Nawet względem kwiatów muszę logistycznie rozkładać ile różnych opcji mi dają." Cóż, taka była jej natura.
    -Każdy kwiat jest inny, zupełnie jak ludzie. To było odprężające, pasowało mi to zajęcie. Poza tym lubie robić coś, co wymaga precyzji i cierpliwości. -Objaśniła, zagryzając słowa ciastkiem. Na dobrą sprawę, większość jej czasu wolnego wiązała się ze spędzaniem czasu z Wooyoungiem czy Taeyongiem. To oni byli jej głównym zainteresowaniem i zawsze razem wymyślali nowe zajęcia lub umiejętności, które mogą spróbować razem zdobyć.
    -A teraz odkąd tu jestem, to głupio przyznać, ale chyba byłam odseparowana od czasu wolnego. Zajmowałam się pracą, żeby nie myśleć za dużo. -dodała uśmiechając się ponuro. Jednak patrząc na Daehyuna starała się być bardziej radosna.
    -Ale stwierdzam, że takie spacery są o wiele przyjemniejsze, więc chyba częściej będę wybierać je ponad pracę. -podkreśliła weselszym tonem. Przez chwile rozglądała się, zastanawiając się nad czymś.
    -Daehyun, mogę Cię o coś spytać? -"Ciekawość to pierwszy stopień do piekła."

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  55. -Właściwie to kolejne wariactwo So. Wpadł na pomysł, że stworzy grę Visual Novel, nie mając najmniejszego pojęcia o kodowaniu programów... więc poprosiliśmy o pomoc Sooyoung-unnie i się zgodziła. Oboje się wkręcili w to jak wariaci. A poznałam ją, bo kiedyś w radio sprzęt nawalił, nasi technicy akurat wybyli na jakąś olimpiadę informatyczną i ona mnie poratowała. - W skrócie przedstawiłam całą historię, właściwie nie dziwiąc się zaskoczeniu Sunbae. Wyspa nie jest wielka i łatwo poznać nie tylko dzieciaki ze swojego roku i kierunku, ale też nawet parę osób z uniwerka, ale mimo wszystko to był ciekawy zbieg okoliczności...
    Ale później przestało być tak miło i słodko. Znaczy, to kiedy Daehyun-sunbae wyskoczył z tym, że Sooyoung jest pierwszą osobą, która nie interesuje się nim tylko dlatego, że jest sławny. Mnie to też tak naprawdę guzik obchodzi, że jest synem jakichś szych i wystąpił w paru filmach, czy nagrał parę piosenek. Też mi coś, jak ma się takie wtyki, to nic wielkiego. No, ale niech myśli sobie o mnie co chce, nawet jeśli to trochę przykre. Zresztą, co ja się dziwię? "Między nami nie ma nic więcej, poza muzyką", sam tak powiedział, więc pewnie myśli, że chodziło mi od początku do końca tylko o jego umiejętności, a ja nieszczególnie się starałam, by wyprowadzić go z błędu, więc nie ma sensu teraz zaczynać, za późno już na to... trudno.
    -Nie, kiedy padł prąd byłam w bibliotece, dowiedziałam się o tym dopiero później od So, który na dodatek śmiał się jak głupi i chwalił się, że wywinął jakiś śmieszny kawał... do tej pory nie wiem jaki, ale jak się dowiem, i okaże się, ze jest tak, jak myślę, ze jest... dzieciak będzie miał ze mną do czynienia! - dodałam niby to bardzo zacietrzewiona, mając co do tego dość niemiłe podejrzenia... Taki szczeniacki żart byłby dokładnie w stylu tego małego przyje... znaczy, przygłupa.
    -Uch, czyli... znowu walnęłam językową gafę? Mattaku. Jak w Japonii używasz słowa "lubić", to... no, znaczy trochę więcej, niż tylko przyjaźń... Myślałam, że tu podobnie. Dobra, już nic nie kombinuję, nic nie mówię, jestem grzeczna. - dodałam trochę zmieszana, chociaż zauważyłam to jego lekkie zawahanie, które wyglądało trochę... dwuznacznie. Ale lepiej nie wnikać, to nie moja sprawa.
    Długo nie wytrzymałam i znowu zaczęłam pleść sama już nie wiem o czym, chyba o dziwnych zagwozdkach językowych, na które jeszcze się nabierałam.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  56. [Cieszę się :D Zawsze lepiej obmyślać coś wspólnymi siłami! :3]

    "Oczywiście...oczywisty to jest fakt, że moje pomysły są idiotycznie..." słysząc odpowiedź Daehyuna oraz myśląc o tym, czego chciała się dowiedzieć, od razu zaczęła szukać odwrotu. "Zaraz mi powie, że go stalkuje w dodatku to takie pytanie znikąd...przecież nie nawiązuje absolutnie do niczego o czym mówiliśmy..Dobra, jak już zaczęłam to chociaż skończę." westchnęła, odwracając wzrok w jego stronę.
    -Tylko się nie śmiej, dobrze? -dodała, sama próbując się nie roześmiać, aczkolwiek w jej przypadku bardziej nerwowo niż radośnie. "Moja ciekawość mnie kiedyś wpędzi w kłopoty."
    -O co chodzi z tym "Baby" na Twoim instagramie? To jakieś Twoje ulubione słowo? - "Czemu ja zawsze muszę coś walnąć prosto z mostu..." Taki był jej urok, podśmiewywanie się i bezpośredniość były nieodłącznym partnerem zdenerwowania i zakłopotania. Schowała się za szalikiem, zaciągając go na nos.
    -Może chodźmy w stronę akademików, jakoś wyjątkowo zimno dzisiaj. - "Czy ja właśnie znowu użyłam temperatury jako wymówki...lepiej żebym nic już nie mówiła." Chciała się zaśmiać sama z siebie lecz stwierdziła, że zachowa powagę aby nie wkopać się bardziej. Choć i tak była już wystarczająco zażenowana swoją postawą.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  57. -Skoro masz ochotę, to w takim razie spacerujmy. - "No ładnie, to teraz się nie wymigam." zawstydzona Sooyoung, przygryzła nerwowo wargę czego nie było widać pod szalikiem.
    Gdy zaczął tłumaczyć niezrozumiałą dla niej kwestię, czuła jak z każdym jego słowem, robi się coraz to bardziej zestresowana, aż w końcu usłyszała co tak naprawdę oznacza tajemnicze dla Soo "baby". Dziewczyna zakryła twarz dłonią, zupełnie jakby nie mogła uwierzyć w to, że jego odpowiedź była tak oczywista. "No przecież...Hwang jaka Ty jesteś głupia." zaśmiała się pod nosem, już raczej z zażenowania aniżeli z nerwów.
    -Ach no tak! Tak właśnie myślałam, że to ma jakiś związek z Twoją pracą. -skłamała nie chcąc się zupełnie skompromitować. "Muszę założyć blokadę na moją wybujałą wyobraźnie bo zdecydowanie jej nadużywam..." Słysząc o tym, jak ważne są dla niego "Baby", które starał się traktować wyjątkowo, Soo poczuła znane z kawiarni ciepło.
    -Na pewno dajesz im dużo powodów do uśmiechu. -"Mnie również, choć ja wolę patrzeć jak to Ty się uśmiechasz." Czując na sobie wzrok Daehyuna, wlepiała spojrzenie w swoje buty by ukryć zawstydzenie. Rozwiewając wszelkie jej wątpliwości, wyjaśnienie jakie otrzymała, sprowadziło ją na ziemie. Gdy w końcu chciała podnieść wzrok, chłopak poślizgnął się na oblodzonej powierzchni.
    W pierwszej chwili, gdy Daehyun upadł na chodnik, Sooyoung wcale nie było do śmiechu.
    -Wszystko w porządku? Nic sobie nie zrobiłeś? - kucnęła przy nim, upewniając się czy jest ok. Brzmiała na zmartwioną i na taką też wyglądała. Jednak, widząc że zaczęło go to bawić, odetchnęła z ulgą i zaśmiała się razem z nim.
    -Co jak co, ale to się nazywa spektakularne zakończenie wypowiedzi. -podsumowała jego lot na ziemię. Uśmiechnęła się pocieszająco, wstając. Paru przechodniów na ulicy, zdziwiło się widząc ten incydent, jednakże obeszło się bez większych gapiów.
    -Anioły lepiej robić na śniegu, a nie na śliskim chodniku. -dodała rozbawiona, próbując rozluźnić sytuację. W końcu taki upadek zdarza się i najlepszym.
    -Wybrudziłeś sobie całe plecy. -zlustrowała go wzrokiem, gdy stanął na nogi. Podeszła bliżej niego, dłonią delikatnie strzepując część pozostałego brudu. Jednak przy takiej pogodzie, na niewiele się to zdało.
    -Wiesz, nasz spacer naprawdę mi się podoba, nie trzeba go "wzbogacać" o takie dodatkowe atrakcje. -poinformowała, chcą mu przekazać, żeby na siebie uważał.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  58. "Ucieka ode mnie wzrokiem, jakby nie wiadomo co zrobił. " Dla Sooyoung, nie miał żadnych powodów do wstydu. Sama też była w stanie się wywrócić na prostej drodze, potykając się o własne nogi. A też żeby to raz było! Akurat w jej przypadku zdarza się to dość często, więc tak na dobrą sprawę była zaskoczona, że to w końcu nie jej się coś takiego przytrafia.
    -To przecież nie Twoja wina. Przestraszyłam się, że coś Ci się stało, ale skoro jesteś cały i zdrowy, to nie ma czego się wstydzić i przepraszać, tylko się z tego śmiać i traktować jako nowe wspomnienie. -uśmiechnęła się, dźgając go lekko palcem w ramię, gdy znowu próbował odwracać od niej wzrok.
    -Najgorzej w tym wszystkim powinien czuć się Twój płaszcz, nie Ty. -dodała rozbawiona, nie widząc powodów do zażenowania, w tej sytuacji. Tak naprawdę to pomimo nieszczęsnego upadku, dawno nie spędziła czasu w tak udany sposób. Nie pamiętała kiedy ostatnio tak często się śmiała i swobodnie rozmawiała. Zupełnie, jakby Daehyun miał wokół siebie jakąś magiczną aurę, która pozwala jej się zrelaksować i przede wszystkim być sobą. Zastanawiała się, gdzie los upchnął jakiś haczyk, bo bycie szczęśliwą do tego stopnia było dla niej co najmniej niecodzienne. Po chwili zamyślenia, Sooyoung wpadła na pewien pomysł.
    Podbiegła do usypanej z boku górki śniegu i wskoczyła na nią lądując na kolanach. Odwróciła się siadając na niej, po czym stopniowo zsunęła się z niej, wstając na koniec dumnie, jak po udanej akrobacji gimnastycznej. Podeszła z powrotem do Daehyuna, wytrzepując spodnie z niezbyt czystego śniegu.
    -No, teraz jest 1:1. Z tym, że u Ciebie był to wypadek, a ja popisałam się swoim brakiem dojrzałości. -roześmiała się, komentując swój "wyczyn". "Teraz nie musi mu być głupio bo przejęłam pałeczkę." posłała mu ciepły uśmiech, kiedy skończyła już wytrzepywanie swoich ubrań.
    Uznała, że zrobiła dzisiaj już wiele kompromitujących ją rzeczy, więc jedna dodatkowa, nie zaszkodzi zbytnio statystyce.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  59. Patrząc na zdziwionego Daehyuna, próbowała zachować powagę. Jednakże czy jest to tak naprawdę możliwe w momencie, gdy chwile temu wytarzała się w śniegu, nie zważając na przechodniów, którzy byli chyba równie zaskoczeni co jej spacerowy kompan? Zdecydowanie nie, w związku z czym parsknęła śmiechem, zakrywając usta dłonią. Czuła, że gdzieś pod tym zaskoczeniem wypisanym na jego twarzy poprawiła mu humor. Taki był jej zamiar. Choć w głębi serca sama była zdziwiona swoją postawą. Normalnie byłaby albo zbyt skrępowana by zrobić coś takiego albo nie zależałoby jej aż tak, żeby kogoś rozweselić. Jeśli jej skakanie po śniegu by go uszczęśliwiało, z pewnością zrobiłaby to jeszcze nieraz.
    Wraz ze słowami chłopaka odnośnie jej osoby, wlepiła spojrzenie w chodnik, nie chcąc patrzeć na niego dużymi od zaskoczenia oczami. Nie uważała siebie za dobrą, a co dopiero niesamowitą. Do tego ponownie rozgrzało ją znajome ciepło. Co prawda, zdarzało jej się słyszeć od innych uczniów, jednakże zawsze, naprawdę za każdym razem odnosiło się to do jej roboty. Nie pamiętała kiedy ostatni raz poza pracą ktoś wypowiadał się o niej w taki przyjemny dla uszu sposób. "Ja się chyba przy nim nigdy nie pozbędę tych rumieńców." To prawda, za każdym razem gdy zanikały, mówił coś co przywracało je na policzki Sooyoung. Nie rozumiała dlaczego z jednej strony czuła się przy nim zupełnie swobodnie, a chwilę później czuła jak jej serce bije szybciej. Nie chcąc by zapanowała miedzy nimi cisza, przez jej spoglądanie na ziemie, jak gdyby nigdy nic podniosła na niego wzrok, ze szczęściem wypisanym na twarzy.
    -W śniegu tarzają się tylko niesamowici ludzie. -oznajmiła pogodnie. -lecz to się tyczy też tych co przewracają się na chodnik. -dodając, puściła mu oczko na koniec posyłając mu przyjazny uśmiech.
    -Nogi? Nie, nie. W porządku, nie martw się. -łagodnym głosem podkreśliła, że niczego sobie nie zrobiła. Przytaknęła, zgadzając się na powrót do akademika. Mimo wszystko przemoczone spodnie i mróz na dworze nie stanowiły najlepszego połączenia, przez co zaczynało jej się robić chłodniej.
    "Jego zmartwienie jest tak kochane."
    -Spokojnie, na pewno nie zachoruje. -odezwała się nagle, gdy uznała, że nie chciałaby by jego powodem do zmartwień.
    -Szalona? -zaskoczona przyglądała mu się dłuższą chwilę, śmiejąc się jednak cicho w odpowiedzi.
    Może i coś w tym było, w końcu w jej głowie rodziło się mnóstwo mniej lub bardziej absurdalnych pomysłów. W każdym razie cieszyła się, że Daehyun podszedł do jej "szaleństwa" z humorem.
    -Takie rzeczy to jeszcze nic, poczekaj. Ja się dopiero rozkręcam. -zapowiedziała, posyłając mu zadziorne spojrzenie oraz podśmiewując się pod nosem.
    "Nie mam najmniejszej ochoty wracać do akademika.." Tak naprawdę razem z nim mogła spacerować nawet z przemarzniętymi nogami. Na dłuższą metę, przestałaby zwracać na nie uwagę bo w końcu poświęcałaby ją Daehyunowi. Pomyślała jednak, że jeśli się rozchoruje to na pewno zobaczą się później, więc posłusznie podążała w stronę budynków.

    ~*~
    Sooyoung

    [Akademika, dobrze napisałaś. :D ]

    OdpowiedzUsuń
  60. Nadeszła ta chwila. To zdecydowanie słowa, których Sooyoung nie chciała usłyszeć. Westchnęła pod nosem z niezadowoleniem. Dobrze widziała, że on również nie za bardzo chciał wracać. Wywołało to delikatny uśmiech na jej twarzy. Zastanawiała się, czy ten trud przy rozejściu się w swoje strony oznacza, że Daehyun lubi jej towarzystwo tak samo, jak ona jego. Miała na to ogromną nadzieje. Pragnęła się z nim widywać jak najczęściej, więc byłoby to ciężkie do wykonania, gdyby on nie wykazywał chęci. Przy nim czuła się, jak w zupełnie innym miejscu, mimo że znali się tak krótko. Czasem spotykamy na swojej drodze ludzi, którzy na chwilę po poznaniu zdają się być jak zaginiony dobry przyjaciel sprzed lat. Ktoś kogo podświadomie nam brakowało i przy kim dopiero zdajemy sobie sprawę, jak bardzo go potrzebowaliśmy. Tak właśnie Sooyoung widziała w swoich oczach Daehyuna. Zachowywała się przy nim zupełnie inaczej, nie przeszkadzał jej fakt, tak na dobrą sprawę wielu rzeczy o sobie nie wiedzą. Czuła, że równie dobrze będą się rozumieli po miesiącach co po tych paru spotkaniach w pracy i poza nią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -Dobrze, obiecuje. -uśmiechnęła się do niego najpromienniej jak tylko potrafiła. Dawno nikt się nie przejmował nią w taki sposób. Nie myślał o jej zdrowiu czy zmęczeniu. Była wstanie pracować, nie śpiąc po dwa dni będąc bliską omdlenia, ale nikt zupełnie nie zwracał na to uwagi. Nawet ona sama. Teraz mając w głowie słowa Daehyuna, nie pozwoliłaby sobie na doprowadzenie się do takiego stanu. Nie ze względu na siebie, ale na niego. Nie chciała dokładać mu zmartwień, wręcz chciała je odciągnąć jak najdalej byleby mógł uśmiechać się tak często, jak się jest to możliwe.
      -Ty też odpocznij proszę, na pewno jesteś trochę obolały. -ton jej głosu był łagodny i pełen troski. -Przepraszam, mam nadzieje, że nie masz mi tego za złe. Obiecuję, że Ci to wynagrodzę następnym razem. -Tak naprawdę miała ochotę powiedzieć, że nie obchodzą ją przemoczone ubrania i woli z nim zostać, ale wiedziała że nie może. -Dziękuje Ci za wszystko dzisiaj. -skłoniła się lekko w jego stronę. -Oczywiście, że będę chciała. -potwierdziła szybko. - Może i masz racje, chociaż dla mnie w takim towarzystwie każde miejsce jest ciekawe. - Czując jak znowu po jej policzkach wędruje znajome ciepło, uznała że to dobry moment by się wycofać.
      -To do zobaczenia, tak? -Patrząc na niego uśmiech sam malował jej się na twarzy. Mimo, że zawstydzało ją jego spojrzenie, uwielbiała spoglądać mu w oczy. Było w nich mnóstwo szczerość oraz mieszało się w nich tyle emocji, że bez problemu można było się w nich zgubić, a w połączeniu z ich atrakcyjnością, kontakt wzrokowy z Daehyunem był niezwykłą przyjemnością.
      Po pożegnaniu się z nim niechętnie odeszła w swoją stronę. Aż do samego pokoju walczyła, żeby się nie wrócić i zaproponować kontynuacji przerwanego spaceru. Jednak gdy zamknęła za sobą drzwi, zostawiając buty gdzieś przy wejściu pogodziła się z faktem, że na dziś już koniec z przechadzkami. Tak jak obiecała, zadbała o to, żeby się ogrzać. Po wzięciu gorącego prysznica, przebrała się w suche ubrania. Nie wiedząc czym mogłaby zająć sobie resztę czasu, przysiadła do dokończenia animacji, która zaczęła jakiś czas temu. Po jakimś czasie spojrzała na zegarek i widząc, ze minęły ponad trzy godziny na jej twarzy zarysowało się zdziwienie.
      -Jak to możliwe, że przez ten cały czas tak mało zrobiłam..? -mruknęła sama do siebie. Wzdychając uznała, że lepiej będzie jeśli na dziś już się położy. Myśli o dzisiejszym dniu utrudniały jej skupienie, ale uznała to za pozytyw. Leżąc wierciła się z jednego boku na drugi, zupełnie jakby coś nie dawało jej spokoju. W końcu chwyciła za telefon.

      "Mam nadzieje, że odpoczywasz.
      Śpij dobrze, miłych snów.
      Dobranoc."

      Wysyłając wiadomość do Daehyuna, poczuła że może teraz spać spokojnie. "Nawet nie wiesz, jak wdzięczna jestem, że Cię poznałam."

      ~*~
      Sooyoung

      [Nie ma za co! :3 A ja mam pytanie natury technicznej. Nie miałabyś nic przeciw jakbym od nowego wątku przerzuciła się z trzecioosobowej formy pisania na pierwszoosobową? Zaczęłam trzecioosobową z przyzwyczajenia z poprzednich blogów, ale jak teraz patrzę pisząc nową kartę, to chyba lepiej byłoby mi się przestawić. :3]

      Usuń
  61. Od czasu naszego spaceru, kontaktowanie się z Daehyunem stało się nieodłączną częścią mojej codzienności. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym nie zamienić z nim chociaż słówka w ciągu dnia. To było jak warunek do spełniania, by mieć dobry dzień. Można powiedzieć, że w pewnym stopniu uzależniłam się od jego towarzystwa i chyba było to nawet po mnie widać. Gdy tylko nie mogliśmy ze sobą rozmawiać, głównie przez brak czasu, od razu robiłam się ponura. Zupełnie, jak gdyby ktoś odłączył mnie od prądu, zasłonił słońce chmurami.
    Oczywiście nie czerpałam korzyści tylko dla siebie. Zależało mi na nim. Z każdym dniem coraz bardziej. Jego szczęście i zdrowie są dla mnie ważniejsze niż moje własne. Możliwe, że moje uczucia nie były wyłącznie przyjacielskim oddaniem. Jakby nie patrzeć każde nasze spotkanie, a nawet dźwięk otrzymanej wiadomości na telefonie, sprawiał że moje serce biło prędkością światła. Jednak za każdym razem spychałam tą myśl na bok. Sama nie wiem czemu. Może dlatego, że nie wybaczyłabym sobie, gdyby nasze relacje się ochłodziły. W końcu Daehyun był stałym gościem moich myśli, wręcz zadomowił się w nich na dobre.
    Przez natłok obowiązków, nie mogliśmy się widywać za często. Dzisiaj mieliśmy nadrobić zaległości i wybrać się razem na spacer. Od rana chodziłam po uczelni, unosząc się ze szczęścia metr ponad ziemią, czekając tylko aż skończą mi się zajęcia. Gdy w końcu udało mi się dotrzeć do akademika, przebrałam się pośpiesznie, a gdy już miałam wychodzić ktoś zapukał do drzwi.
    Okazało się, że zasilacz do laptopa jednego z uczniów zaczął się dymić. Nie chciałam odmówić pomocy, a jednocześnie nie mogłam się spóźnić bo na dworze było wyjątkowo zimno i Daehyun nie powinien na mnie czekać. Chwyciłam więc w pośpiechu za płaszcz wybiegając na korytarz bez jakiegokolwiek szalika czy też rękawiczek. Szybko wystawiłam diagnozę względem zasilacza. Nadawał się wyłącznie do wyrzucenia, poleciłam im zakup nowego, spisując nazwę produktu godnego polecenia na kartce, następnie wybiegając w popłochu.
    Biegłam do parku, nie zważając nawet na to że mam rozpięty płaszcz. Widząc Dae siedzącego na ławce uśmiechnęłam się najszerzej jak było to możliwe, podbiegając bliżej.
    -Zdążyłam! -zawiadomiłam zatrzymując się przed nim nieco zdyszana, ale bardzo z siebie zadowolona. Stęskniłam się za nim, więc radość jaka mnie ogarnęła na jego widok, przysłoniła mi fakt, iż jestem ubrana zupełnie nieadekwatnie do pogody.
    -Przepraszam, że tak wpadam z hukiem jak zawsze, ale naprawdę się zmartwiłam, że nie zdążę. Tradycyjnie komuś musiało się coś popsuć, gdy się spieszę. -zaczęłam się tłumaczyć, nie wiedząc czemu, przecież koniec końców się nie spóźniłam.
    -Dobrze Cię widzieć. -założyłam kosmyk włosów za ucho, posyłając mu promienny uśmiech. W tym momencie poczułam, że mróz powoli zaczął przeszywać moje ciało.

    ~*~
    Sooyoung

    [Ostatnio mam jakiś zjazd na Arctic monkeys :3 Cieszę się, że zdjęcia Ci się podobają. Przepraszam Cię bardzo, że dopiero teraz odpisuje, ale miałam dzisiaj ostatni egzamin, więc wczoraj walczyłam do rana ^^ A odnośnie adminowskich notek, to z bardzo fajną inicjatywą wyskoczyłyście :D ]

    OdpowiedzUsuń
  62. [Nie chyba już niestety nie miałoby sensu. ;;;;; Ja się bałam, że jako jedyna ustosunkuje się za tym, żeby się przenieść i jeszcze nie daj boże pomyślicie, że mi się GBS nie podoba hahaha. Właśnie, mnie też trochę przykro TT_TT ale na pewno na UA coś fajnego się wymyśli :D Mam w planach dwie dziewczynki, oczywiście jeżeli administracja zezwoli. ;) ]

    Z każdym jego słowem, uśmiech schodził mi z twarzy. Nie chciałam go zdenerwować. Naprawdę, to byłaby ostatnia rzecz, o której bym pomyślała. To był przypadek, nie zrobiłam tego przecież specjalnie. Jego zachowanie wręcz zmroziło mnie w miejscu. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Mieszało się we mnie wiele emocji. Jednocześnie było mi głupio, ale też zrobiło mi się smutno. Jak to? Nie cieszył się z tego, że śpieszyłam się by go zobaczyć? Nie czekał na nasze spotkanie równie niecierpliwie co ja? Może to głupie, ale naprawdę zrobiło mi się przykro i zdecydowanie było to widać w moich oczach, których spojrzenie wlepiałam w niego bez mrugnięcia.
    Jednakże Daehyun szybko rozwiał moje obawy. Owinął mnie swoim szalikiem, a ja nadal patrzyłam na niego jak wryta. Był troskliwy na co dzień i to bardzo. Miał złote serce, ale zazwyczaj okazywał to łagodnie, więc ten napływ emocji był zaskakujący.
    "Wiesz jak bardzo mi na Tobie zależy?" Gdy te słowa padły w moją stronę, zamarłam już całkowicie. Zalała mnie fala gorąca i wcale nie odczuwałam już braku cieplejszych
    ubrań.
    -Myślisz, że mi nie zależy na Tobie nie zależy? Dlatego się spieszyłam, żebyś nie czekał na mrozie..-powiedziałam cicho, nieco smutnym tonem. -Zrozumiałam..-wymamrotałam, prawdopodobnie nie mogąc stać się już bardziej zaczerwienioną na policzkach. Gdy chwycił mnie za ramiona, moje serce było bliskie eksplozji. Może nie wiedziałam, co powinnam zrobić, ale wiedziałam co chciałam zrobić. Dlatego wyciągnęłam dłonie w jego stronę owijając je z delikatnością wokół szyi Daehyuna. Zbliżyłam się, przytulając go do siebie. Gdyby nie fakt, że był to impuls, z pewnością zapadłabym się pod ziemię. Czułam potrzebę objęcia go.
    -Daehyun-ah, przepraszam, obiecuje że to się nie powtórzy. -odpowiedziałam odsuwając się od niego. Chcąc uniknąć niezręczności, uśmiechnęła się przyjaźnie jak gdyby nigdy nic.
    -Chodźmy już, spacerując zrobi nam się cieplej. -zaproponowałam ochoczo, idąc powoli wzdłuż ścieżki.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  63. Sądziłam, że gdy moje emocje nieco opadną będę mieć do siebie wyrzut o to, że naruszam jego przestrzeń osobistą bez uprzedzenia. O dziwo nawet przez sekundę nie przeszło mi to przez myśl. Mogło to być spowodowane faktem, że niejednokrotnie miałam ochotę go przytulić, ale nigdy nie miałam na to odwagi. Właściwie to nie miałam pojęcia dlaczego mi jej brakowało. Przecież to mój przyjaciel, takie gesty zupełnie nie powinny mnie krępować. Przy Taeyongu nigdy się tak nie czułam, a przecież też się przyjaźniliśmy. Będąc z nim blisko, towarzyszyły mi zupełnie inne emocje niż gdy obejmowałam Daehyuna. Może dlatego, że był dla mnie jak rodzeństwo, a Dae..nie byłam pewna moich uczuć względem niego. Możliwe, że nie były one czysto przyjacielskie. Możliwe...wręcz na pewno nie były, ale chyba nadal odsuwam od siebie tą myśl.
    Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero głos, którego tak bardzo lubiłam słuchać.
    -Też za Tobą tęskniłam Daehyun-ah. -odpowiedziałam pośpiesznie, gdy tylko skierował te słowa do mnie. Ucichłam jednak na chwilę, dając mu się spokojnie wypowiedzieć. Zaśmiałam się bezdźwięcznie pod nosem. Jego nagły napływ energii bardzo mi się spodobał jednocześnie zaskakując mnie odrobinę.
    -Musisz mieć dzisiaj bardzo dobry dzień, jesteś wyjątkowo rozgadany. -posłałam mu uśmiech, nie mogą przestać się mu przyglądać. Jego radość była dla mnie niezwykle ważna, więc
    -Twój plan bardzo mi się podoba, musimy nadrobić te trzy dni, więc nie licz na to, że szybko się mnie dzisiaj pozbędziesz. -przybierając groźną minę na koniec, pogroziłam mu palcem, a całość podsumowałam śmiechem, nie mogąc zachować przez dłuższą chwilę powagi.
    -Oczywiście, z chęcią zobaczę co stworzyłeś. -Lubiłam wspierać jego twórczość, będąc jego przyjaciółka byłam dumna z niego jako artysty. Uważałam, że miał talent do tworzenia pięknych melodii i tekstów.
    -Choć już teraz jestem przekonana, że Twoje fanki będą zachwycone. Co nie zmienia faktu, że bardzo chcę usłyszeć ten utwór. Jestem ciekawa co nowego wymyśliłeś. -dopowiedziałam, zastanawiając się co nowego przygotował. Jego fanki mają wiele szczęścia, patrząc na to jak piękne piosenki są im dedykowane.
    -Mówiłeś o kinie, chcesz iść na coś konkretnego czy to taka luźna propozycja? -Będąc parę kroków przed nim, obróciłam się do niego z szerokim uśmiechem na twarzy przez chwilę idąc powoli tyłem. Nie zauważyłam jednak, śpieszącego się bardzo chłopaka, który przebiegł koło nas. Nieznajomy szturchnął mnie dość mocno, a ja jak ostatnia ciamajda potknęłam się, wpadając na Daehyuna.
    -Aish! Przepraszam...-mruknęłam pod nosem, gdy stanęłam stabilniej na nogach. -Drugi raz już Cię dzisiaj przepraszam...wybacz. -To chyba łącznie już trzy. Nieistotne i tak spaliłam się ze wstydu.
    -To chyba nauczka, że mam nie wydziwiać z chodzeniem. -zaśmiałam się cicho i dość nerwowo pod nosem, zapierając się lekko dłońmi na jego ramionach. -A też czym byłby nasz spacer bez potknięcia się lub innych niefortunnych zdarzeń? -zapytałam trochę rozbawiona, a zdając sobie sprawę z tego, że nadal jestem blisko niego, pośpiesznie odsunęłam się o dwa kroki.

    ~*~

    Sooyoung

    [Yay, miło mi to słyszeć, cieszę się bardzo i moje nowe panie będące w procesie tworzenia również :3 No i oczywiście zarezerwuje ^w^ Noo..urywanie nigdy nie jest fajne~ Ewentualnie, jakbyś chciała to możemy go dopisać poza blogiem jakoś mailowo czy coś nie wiem, żeby go jakoś zakończyć, a nie zostawiać rozgrzebanego. xddd]

    OdpowiedzUsuń