wtorek, 22 listopada 2016

When I call out the devil, just pretend you don't know. It'll disappear.


Każdy ma jakieś plany. Względem siebie, innych lub świata. Tacy już jesteśmy, że nawet jeśli uważamy, że nic nam od życia więcej nie trzeba, to i tak podświadomie zawyżamy sobie poprzeczkę i dokładamy sobie nowych celów do zrealizowania.

Też kiedyś taka byłam. Od małego zakręcona na punkcie robotów i wszelkich technologii uciekałam w ten świat przed problemami. W szkole zawsze zdobywałam najlepsze stopnie, wygrywałam konkursy i realizowałam mnóstwo dodatkowych projektów. Marzyła mi się kariera, wielki świat, sukcesy i możliwość samorealizacji.

Lecz nie wszystko w życiu zawsze idzie tak, jak sobie to planujemy, prawda? Czasem los wystawia nas na próbę, często tylko po to, żebyśmy przejrzeli na oczy. Gdy mój brat zniknął po tygodniach terapii psychiatrycznej, a Taeyong zerwał ze mną kontakt, wszystko w jednej chwili straciło sens. Wraz z ich odejściem, poczułam całe to rozżalenie, złość i samotność, które kumulowały się przez te wszystkie lata.

Wiecie jakim okropnym uczuciem jest stracić jedno po drugim osoby, dla których poświęcało się z każdym dniem coraz bardziej? To tak jakby szczęście było ziarnkami pisaku i ulatywało wam przez palce. Z bliskich została mi tylko matka i ciotka, która opłaca mój pobyt w GBS (bo o ojcu nawet nie wspominam, jego nigdy nic nie obchodziło). Wtedy właśnie, po przybyciu na wyspę, zamknęłam jeden rozdział i otworzyłam drugi.

Bez planów. Jakichkolwiek. Nie myślę o tym co będzie kiedyś. Przestałam marzyć o tworzeniu robotów, poskładałam ich części do kartonów. Zabrałam je co prawda ze sobą, ale co z tego, skoro ich nie ruszam? Próbuje zostawić to wszystko za sobą, ale wiadomo nie jest łatwo.

 Pierwszy rok, tak właściwie byłam na tej uczelni tylko ciałem. Walczyłam wtedy bardzo mocno z napierającym na mnie przygnębieniem. Uważałam za niesprawiedliwe, że gdy jest mi ciężko, to nikogo obok nie ma by powiedzieć słowa wsparcia, w momencie  kiedy ja zawsze byłam na zawołanie wszystkich. Z drugiej strony, taka była moja natura, że lubiłam się troszczyć o innych. To pewnie przez opiekę nad bratem, w najgorszych chwilach jego załamania.

Jednak wkrótce po tym zostałam technicznym na uczelni, a praca pochłonęła mnie do tego stopnia, że poświęcam jej większość uwagi. Zaczęłam się otwierać na ludzi, ale nadal jestem zdystansowana.
Teraz jestem na II roku studiów metematyczno-fizycznych. Mieszkam w pokoju 230, dobrze, że póki co nie mam współlokatorki. Nadal miewam bezsenne noce, niektóre z nich przepłakuje. Nie lubię płakać przy innych i nigdy tego nie robię, a jeśli już tak się stanie to albo komuś ufam albo jest bardzo źle.

Smutek i tęsknota to dobre emocje. Muszą być, żeby zachować równowagę w naszym życiu.  Sztuką jest jednak umieć z nimi żyć, a nie dać się im przytłoczyć. A to zdarza się każdemu. W końcu jesteśmy tylko ludźmi.


     
       
                                                                            ♢ relacje dodatkowe
~*~


tytuł: giriboy "devil's cut"

96 komentarzy:

  1. [ Heeej! Miło mi tu witać nową osóbkę :3 Bardzo się cieszę, że sporo nowych autorów się do nas zgłasza ~ Podziwiam ją za tą fascynację robotami i ogólnie technologią, bo ja się z nią zdecydowanie nie lubię :c No cóż... Bardzo fajna pani ci wyszła ^^
    A więc tak, twój pokój to 230, drugie piętro ~ I znak na studiach to jest taki jak masz, ale otwarty ~ O coś takiego -> ♢ ^^
    A autorsko zaproszę do wątku. No nie wiem, ale jakbyś chciała to punkt zaczepienia widzę u Jiyonga, jako że jest to przewodniczący, więc przy wydarzeniach szkolnych raczej by współpracowali. No, ale to tylko sugestia, nie wiadomo czy byś w ogóle wątku ze mną chciała xDDD Więc zaproszę do siebie ^^]

    Administracja Jiyong & Jimin

    OdpowiedzUsuń
  2. [Omo masz w tytule Giriboya *////*
    Sooyoung jest śliiiiczna~ I z charakteru i z wyglądu!
    Przepraszam, że za wiele tu nie napiszę teraz, ale jestem okropnie zmęczona po całym dniu, a strasznie chciałam jeszcze dzisiaj się przywitać ;;
    Mam nadzieję, że będziesz się z nami dobrze bawiła i polubisz to miejsce. Weny~
    A jak chcesz, to zapraszam do siebie na wątek ^^]

    » Alex : Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam cieplutko i życzę miłej zabawy w naszym zwariowanym gronie!
    Fajna karta, a Sooypoung jest naprawdę ciekawa i ma bardzo nietypową historię.
    Jakby cuś, to zapraszam na jakiś wątek z Jiyuu. Co prawda ona jest w liceum, ale może ale może być jakiś szkolny konkurs wokalny u nich na kierunku, albo w jej radiostacji coś się popsuje, a technicy z liceum nie będą umieli tego ogarnąć...
    Ewentualnie Jiyuu to noga z fizy, więc może jakieś korki? Nie wiem, o co innego dałoby sie zahaczyć, ale chętnie coś razem popiszę ;)]

    Taira "Jiyuu"

    OdpowiedzUsuń
  4. [NAAARESZCIE!!! ♥ nie pożałujesz XDD zacznij, przyszłaś później~ ]

    suka Taeyong

    OdpowiedzUsuń
  5. [Dzięki, to jak możesz, to zacznij ;)]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  6. [O nie, co ty mówisz, moje karty są beznadziejne xd A przynajmniej mi się wydaje, że kiedyś wychodziły mi lepsze ;;
    No Lisa w sumie mogłaby ćwiczyć choreografię do konkursu tanecznego, więc pomysł jest spoko :) Tylko, gdzie ona mogłaby znaleźć Sooyoung?

    PS
    Alex i Sooyoung mają takie samo nazwisko, (tylko on w romanizacji z chińskiego a ona z koreańskiego, ale czyta się i pisze w hangulu i hanja tak samo) czy to przeznaczenie? XD]

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Uwierz mi, że ja też nie xDDDDD
    Oooo mi jak najbardziej się podoba, bo Jiyong polazłby wszędzie gdzie coś jest o medycynie. I zaczęlibyśmy od tych przygotowań? Czy od czego? ~ ]

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Okeeey ~ Kto zaczyna? ]

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę chciałam, by wszystko wypadło jak najlepiej, ale oczywiście wyszło... tak jak zwykle. Włączyłam po kolei całą tą skomplikowaną elektronikę, która musiała być uruchomiona, by radiostacja nadawała, tak jak mnie nauczyli technicy i przez pięć minut próby wszystko było okay, aż tu nagle, krótko mówiąc: "orki" zapiszczały, korki wyleciały... sprzęt nagły szlag trafił.
    Na dodatek dzieciaki z ekipy technicznej polazły na jakiś konkurs informatyczny, więc tym bardziej zrobiło się wesoło... Mruknęłam jakąś skomplikowaną kombinację japońskich i koreańskich przekleństw, po czym wyszłam ze studia, nie bardzo wiedząc, co robić. Na szczęście wypatrzyłam na korytarzu kolegę z klasy, trochę gamonia, ale takiego, który uczy się tu od pierwszej liceum i może zna kogoś, kto umiałby naprawić... cokolwiek się popsuło.
    -Oi, Heerin-ah! Znasz kogoś, kto jest dobry w naprawie radiowego sprzętu? Chłopaki z ekipy technicznej są na jakiejś olimpiadzie z informatyki, a stacja jest "kaput"...
    Mruknął tylko "kurde, to słabo", drapiąc się w głowę z miną kompletnego idioty. No tak, naprawdę na kogo ja liczyłam... Mattaku.
    -Możesz popytać na uniwerku? Oni też mają swoje radio, więc może też i własną ekipę techniczną... -zapytałam, na co dzieciak ogarnął się na tyle, ze przytaknął i poszedł gdzieś w świat...
    Pół godziny później, kiedy trzy razy próbowałam odpalić jeszcze raz stację, za każdym razem z tym samym efektem, dumny z siebie Heerin przyszedł do studia i poinformował mnie, że kogoś faktycznie znalazł. To, by tę osóbkę tu przyprowadzić, jakoś mu do tej jego zakutej pały nie wpadło... Przynajmniej przyszedł tu po mnie, bym przyszła po owego speca, który przyszedł tu z nim i chyba czeka gdzieś w hallu, czy coś takiego. Jak na takiego nieogara to i tak nieźle.
    Podziękowałam mu i pognałam korytarzem aż się zakurzyło w kierunku wyjścia... Po, krótkiej, choć raczej szalonej przebieżce zahamowałam klasycznym poślizgiem, zatrzymując się może metr od pani spec.
    -Cześć, jestem Taira Jiyuu z ekipy szkolnego radia. Ty jesteś Sooyoung-sunbae? Ta specjalistka od techniki wszelakiej? Umiałabyś naprawić... to się chyba nazywa mikser... to coś, do czego podłącza się mikrofon i odsłuch...? Sprzęgło, wywaliło korki, włączyłam je z powrotem, podłączyłam wszystko jeszcze raz, ale już nie działało. Nie mam pojęcia dlaczego... Przepraszam za kłopot, ale cała nasza ekipa techników jest na olimpiadzie informatycznej...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  10. Zbliżały się pokazy medyczne, więc Jiyong był bardzo podekscytowany. Pragnął zostać lekarzem i osiągnąć naprawdę wiele, a takie spotkania z naukowcami mogły zagwarantować mu ciekawe doświadczenia. I na to liczył, bo nie zamierzał sobie tego odpuścić, a zważywszy na to, że jest przewodniczącym, otwierał całą imprezę, dziękował za przyjazd i musiał ją zakończyć. Oznaczało to wiele pracy, napisanie przemówienia, sensownego i nie przesadzonego, nadzorowanie przygotowań, a i od czasu do czasu niektóre osoby pracujące nad stanowiskiem, przychodziły do niego po radę. Więc jego grafik uszczuplił się jeszcze bardziej, ale przyzwyczaił się. Nie wyobrażał sobie nudnego dnia spędzonego w łóżku, to zdecydowanie nie dla niego.
    Poprawił swoją koszulkę i mocniej złapał notes, w którym spisywał, co należało poprawić, a potem udał się do sali dyskusyjnej, bo ta część miała być tylko z najlepszymi uczniami z tego kierunku, tym bardziej musiało wszystko działać jak na leży.
    Zapukał, a potem wszedł, rozglądając się dookoła.
    - Wszystko gotowe czy czegoś brakuje? - spytał, rozglądając się dookoła.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  11. Uśmiechnęłam się do Sooyoung i jak radziła, spróbowałam się uspokoić. Na pewno na nic się nie przydam, jeśli będę histeryzować, albo zachowywać się... cóż, jak cień samej siebie, tylko dlatego, ze mam do czynienia z kimś, kto prawdopodobnie jest dużo mądrzejszy ode mnie i gdyby tylko chciał, mógłby patrzeć na mnie z góry...
    -Okay! - zgodziłam się energicznie. - To się cieszę,że się cieszysz... I jeśli to naprawdę nie kłopot, to chodźmy - Nigdy nie potrafiłam, mimo starań, dbać o te wszystkie uprzejme formy i konwenanse, więc pewnie kto inny miałby trochę do mnie pretensji o zbytnią bezpośredniość, ale na szczęście chyba nie trafiłam na taki typ...
    Doszłyśmy do studia, które właściwie było całkiem niedaleko, na pierwszym półpiętrze, tuż obok biblioteki... Wiem, trochę dziwne sąsiedztwo, ale to nie ja projektowałam rozkład sal w tej budzie...
    -No i voila - przepuściłam koleżankę do studia i wskazałam, na jak przypuszczam głównego winowajcę: wyglądał jak srebrna skrzynka z mnóstwem jakichś wtyczek, wajch i pokręteł, z których nie poznałam nawet połowy zastosowań...
    Nie chciałam jej przeszkadzać i sprawiać wrażenia, że patrzę jej na ręce, kiedy Sooyoung zacznie jakieś swoje techniczne czary-mary, więc zaproponowałam:
    -Pójdę kupić nam kawę, co, Sooyoung-unnie?

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  12. [hehe, no co ty, dlaczego miałabym mieć coś przeciwko xd Jest spoko. Przeznaczenie. Na pewno >/////<
    Okejka, no to ja mam ci zacząć ten wąteczek? Czy ty chcesz?]

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  13. [Hmmm, nie wiem, czy o tym dokładnie myślałam, kiedy pisałam, że jest cwany i leniwy... xd W sensie, uh... nie wiem. Bo to nie tak, że jest oszustem, bez przesady xd w dodatku to jednak biologia, po coś się uczy i chce się nauczyć tak, żeby wiedzieć, jak w przyszłości wykorzystać to w praktyce, bo przecież chce być piłkarzem. A to, że jest leniwy i czasami... o właśnie! A jakby zasnął na dwóch/trzech wykładach? Bo czasami mu się zdarza xd To może by się jej ojciec w końcu zdenerwował i wysłał go do wychowawcy... tylko nie wiem co z Sooyoung xd

    A wątek z Lisą możesz zacząć, pozwalam xd]

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie bardzo miałam co ze sobą zrobić, kiedy Sooyoung zaczęła oglądać z zafascynowaną miną "kaput" mikser. Postawiłam biurową lampkę, którą znalazłam, zostawioną tu chyba na takie okazje przez naszych dzielnych techników, by oświetliła dokładnie plątaninę kabelków, którą właśnie podziwiała moja koleżanka-studentka i nie bardzo wiedziałam, co dalej, dopóki nie okazało się, ze pomysł z kawą przypadł jej do gustu.
    Właściwie stałam już z ręką na klamce drzwi, gdy unnie zapytała mnie o te korki. Nie to, ze się dalej denerwowałam, ale to u mnie praktycznie standard, że biegam wszędzie jak nakręcony bąk, jakbym próbowała zakrzywić czasoprzestrzeń i wszystko zrobić na wczoraj. Jak mnie ktoś lepiej zna, to już się do tego trochę przyzwyczaił, chociaż to naprawdę wygląda jak nerwowa bieganina, więc staram się trochę ten mój śmieszny zwyczaj opanować...
    -Un - potwierdziłam z przyzwyczajenia japońskim, nieformalnym potaknięciem i dla lepszego efektu kiwnęłam głową.
    I już miałam lecieć po tę kawę, kiedy przypomniałam sobie, że przecież nie pytałam Sooyoung o to, jaką chce. Przecież dla większości moich znajomych, mój przysmak, czyli czarna z syropem imbirowym, wydaje się paskudztwem nie do wypicia...
    -To... jaką chcesz kawę? - zapytałam, by nadrobić braki w wiedzy.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  15. [Hej, hej, hej! Bardzo, bardzo oryginalna postać, nie powiem. Czytając miałam ciągle przed oczami Big Hero 6, ale mniejsza XD Polubiłam ją i jeśli jest ochota, zapraszam do siebie~]

    Hoseok

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiwnął głową, od razu zapisując brak baterii i przebiegł wzrokiem po stołach, by zapisać odpowiednią liczbę. Wiedział, że na wszelki wypadek i tak kupią więcej, ale trzeba było przyjść pierw z danymi do dyrekcji, by mogli obliczyć koszta. Spojrzał na reflektor, marszcząc niezadowolony nos. Zdecydowanie to już był większy wydatek, ale jak mus to mus i nie mógł nic z tym zrobić. Szkoła miała odpowiednie fundusze na takie rzeczy, więc jeśli trzeba było coś wymienić, od razu wędrowało na jego listę. I pomimo swoich wcześniejszych oczekiwań, wcale nie było tak dużo przedmiotów na niej.
    - Oczywiście - mruknął, uśmiechając się delikatnie na jej słowa, a potem spojrzał na reflektor, otwierając oczy na to, w jaki sposób oznajmił swój brak działania, od razu dopisując go na listę.
    - W porządku... Próby zaczniemy około piętnastej - zaczął, patrząc na swój harmonogram. - Trzeba sprawdzić jeszcze stan mikrofonu w auli, by wszystko działało jak należy na przywitaniu, a i lamp przy stoiskach trzeba odpowiednio sprawdzić. - Spojrzał na swoje notatki, bo z tamtego miejsca nie miał ich za dużo. - Tak, lampa na stanowisku trzecim i dziesiątym nie działa prawidłowo, mogłabyś się tym zająć?

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  17. [To już drugi raz kiedy myślałam, że już się przywitałam ;;; Serio mam jakieś problemy, ale podobno szaleni ludzie są bardziej kreatywni, więc nie będzie mi to przeszkadzać :>>
    Jasne, że jestem chętna na wątek! Nie za bardzo wiem, jak mogłybyśmy je zapoznać, więc może ty masz jakiś pomysł? ;;;]

    Seoyeon

    OdpowiedzUsuń
  18. Zapisał wszystko, nie chcąc niczego przeminąć ani przeoczyć. To na nim spoczywały obowiązki organizacyjne, a on musiał się osobiście upewnić, że wszystko działa jak należy, a podczas prezentacji nie dojdzie do żadnych komplikacji czy nieprzyjemnych zaskoczeń. Wszystko musiało tykać jak w zegarku, w końcu sam przewodniczący się tym zajmował, a on podchodził do tego bardzo poważnie i nie chciał, by jego reputacja przez coś choć trochę nabrała rysy. Musiało być idealnie, uczono go tego od małego i nie zamierzał niczego w tym zmieniać.
    - Rzutniki - mruknął, zerkając na notatki. - Laptopy są sprawne, więc tu raczej nie będzie problemów. Bardziej przewiduję jakieś nieścisłości z konfiguracją z rzutnikami i ustawieniem odpowiedniej ostrości czy wielkości - wyjaśnił, zamykając notatnik.
    Popatrzył się po wszystkim, wyglądało dobrze, ale to diabeł tkwi w szczegółach, więc musiał być uważny.
    - Woźny pojedzie po sprzęt, także nie musisz się tym martwić - oznajmił, bo dyrekcja jasno dała do zrozumienia, że nie da przepustek na opuszczanie wyspy w takim czasie. A on musiał tego przestrzegać. - Dam ci znać, gdy przywiezie go już pod szkołę - zakończył.
    Roztrzepał lekko swoje włosy, a potem ruszył w kierunku drzwi, otwierając je i czekając za dziewczyną, by mogła przejść pierwsza.

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  19. [Szczerze... Nie wiem, jak dokładnie można ich połączyć @___@ Ale może klasa Hoseoka miałaby mieć jakiś występ, przy którym ona miałaby pomóc, a skoro Jeo jest jednym z najbardziej uzdolnionych uczniów, nauczyciel wysłałby go do niej, aby jej wszystko objaśnił? Ale jak masz coś lepszego, śmiało mów ;;]

    Hoseok

    OdpowiedzUsuń
  20. Uśmiechnęłam się i jakby nigdy nic poszłam do naszego kącika rozmaitości, gdzie moi koledzy ustawili czajnik, kawę, ze trzy rodzaje herbat i kilka jakichś syropów. Wśród nich był i mój imbirowy, ledwo co zaczęty, bo kiedy któryś z chłopaków z ekipy technicznej zdrowo sobie go dolał do kawki, nie czytając etykietki i zgadując po kolorze, ze to chyba karmel... cóż, do tej pory powtarza, ze przeżył taki szok, że już zawsze będzie dokładnie czytał informacje na opakowaniu.
    "Jak ty możesz to pić?", pytał mnie, krzywiąc się na "paskudnie ostry" smak. Cóż, nie chcą to i lepiej, więcej dla mnie.
    Oprócz tego mieliśmy jeszcze syrop miętowy i "Irish cream". Koledzy zarzekali się, że wbrew nazwie to wcale nie jest likier śmietankowy, tylko tak smakuje. Nie wiem, znając ich to chyba nie powinnam wierzyć im na słowo, ale i tak okazało się, że skończyło się mleko, więc żeby kawka nie była czarna, musiałam dodać tego cudeńka...
    W każdym razie, kiedy to "skomplikowane" zadanie miałam za sobą i dwa pachnące kubeczki kawki już były gotowe, zaniosłam jeden Sooyoung, mówiąc "proszę" i stawiając na stoliku koło lampki, drugi wzięłam w moje łapki, przy okazji się nieco od niego grzejąc, po jednym łyczku odstawiłam, usiadłam w jakimś kącie i zaczęłam grać w gry na telefonie.
    Widziałam, że unnie zażarcie walczy z jakimiś poplątanymi kabelkami, mrucząc coś do siebie i wolałam za bardzo nie przeszkadzać, kręcąc się gdzie popadnie jak fryga.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  21. -Szczerze... to coś, co podobno tylko smakuje jak likier śmietankowy, ale nim nie jest... Nie wiem, jak mnie kiedyś chłopacy poczęstowali to nie zaczęłam łazić wężykiem i śpiewać basem, więc przypuszczam, że tym razem naprawdę nie przynieśli niczego nielegalnego. - odpowiedziałam na pytanie, chociaż nie byłam pewna, czy lepiej nie uznać go za retoryczne.
    Z nimi nigdy nic nie wiadomo, niby zgrywają się na totalnych kujonków z mat-fiza, z łepetynami większymi niż całe nasze studio, ale ich pomysły są legendarne... Zaczynając od klasycznego kawału, którym mnie powitali: z mentosami i colą, po wymieszanie soku pomarańczowego z wódą i popijanie tego specyfiku w przerwie między audycjami, jakby to był zwykły "niedoprawiony soczek". Wmówili mi wtedy, ze wcale nie ma tam procentów i wlali mi porządną, dużą szklankę... po której wypiciu nie nadawałam się do niczego, a Soming musiał mnie odprowadzić (prawie zanieść) do pokoju. Nie narzekał jednak, bo jak twierdził, wygrał zakład, ze to wystarczy, by mnie zaprawić... No więc to są takie przypały, po których można się spodziewać dokładnie wszystkiego. I dlatego chyba tak dobrze się wśród nich czuję.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  22. [Jeżu, ja przepraszam! Ja tak bardzo przepraszam, że ci nie odpisywałam, zupełnie się zgubiłam, przepraszam, błagam o wybaczenie ;;;;;;
    Mam za to pomysł na wątek z Alexem jeśli chcesz się w to ze mną bawić xd]

    Od kilku godzin już jestem na nogach i jakiś czas szukam wolnej sali. Moje zajęcia zaczynają się dopiero po czternastej, więc miałam jeszcze masę czasu. Chciałam poćwiczyć swoją solową choreografię na, zbliżający się wielkimi krokami konkurs. Mają w nim wystąpić wszystkie klasy taneczne GBS i laureaci jakichś poprzednich konkursów, organizowanych w Seulu. Chciałam to wygrać. Strasznie chciałam pokazać im wszystkim, że jestem zdolna do czegoś więcej niż tylko bieganie po szkole z ankietami i organizowaniem eventów szkolnych.
    Jedyny problem był w tym... że nigdy z rana nie mogłam znaleźć wolnej sali. Wtedy mam zawsze najwięcej energii, zapału i natchnienia do tańca, ale jak na złość nie ma wtedy nic wolnego. Młodsze roczniki liceum wszystko zajmują.
    Znowu błąkałam się po korytarzach z nadzieją, że może dzisiaj jednak będzie coś wolnego i nie będę musiała prosić wuefisty i wydzielenie mi kawałka sali gimnastycznej.
    W pewnym momencie, usłyszałam czyiś głos. Kierowany był definitywnie do mnie, skoro na korytarzu już prawie nikogo nie było, bo przed chwilą zadzwonił dzwonek na lekcję. Popatrzyłam w stronę dziewczyny i uśmiechnęłam się do niej.
    - Ah... No właśnie widzę. - Uznałam, że skoro pierwsza się do mnie odezwała, to byłaby w stanie pomóc mi odnaleźć salę, więc podeszłam bliżej niej z nadzieją wypisaną na czole. - Szukam czegoś, gdzie mogłabym poćwiczyć układ taneczny. Przygotowuję się do konkursu i to dla mnie bardzo ważne - wyznałam. - Nie wiesz może, czy jest coś pustego?
    Nie znałam jej, dlatego starałam się mówić w miarę grzecznie, ale nie przesadzając ze zwrotami grzecznościowymi. Bo już bez przesady. Wszyscy, którzy mnie znają, nawet z widzenia, wiedzą, że jestem zdrowo kopnięta.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  23. [Nie, no co ty! Mnie w ogóle jest ciężko urazić, więc raczej, nawet gdybyś próbowała, to by ci się nie udało xddd
    Well z Alexem to myślałam, że może skoro mówiłaś o jej ojcu, że tam wykłada na jego kierunku, to możemy zrobić tak, że Alex, uważając jego zajęcia za kompletnie bezużyteczne dla Alexa i jego przyszłości, próbowałby jedynie mieć odpowiednią frekfencję, ale do nauki niezbyt by się przykładał. No i jej ojciec by to zauważył, bo nie wiem, od czasu do czasu zadawałby studentom jakieś pytania dotyczące poprzednich jego nauk i Alex miałby do powiedzenia najmniej. A więc pan wykładowca powiedziałby mu że skieruje się do jego wychowawcy (czy jak się nazywają ci wykładowcy odpowiedzialni za daną grupę/rok?) z negatywną opinią na jego temat , a przecież kapitan wyjazdowej drużyny piłki nożnej nie może mieć negatywnej opinii u wykładowcy. Więc poszedłby błagać Sooyeon, żeby mu pomogła jakoś zmienić zdanie jej ojca. Jak to wygląda? Dołożysz coś? Zmienisz? ^^]

    Uśmiech wstąpił na moje usta tak prędko, jak tylko dziewczyna powiedziała, że potrafi mi pomóc. Co za miła kobieta, niech jej Bozia w dzieciach wynagrodzi!
    Z uśmiechem ciągle, słuchałam jej warunków i wytłumaczeń i co chwila kiwałam głową, dając jej do zrozumienia, że wszystko przyswajam i rozumiem. Byłam na prawdę w niebo wzięta tą nowiną, że ktoś chce mi pomóc.
    - Oczywiście, sunbae. - pokiwałam głową energicznie, zgadzając się na wszystko, o co mnie prosiła. - Nic nikomu nie powiem, ale i tak nie powinnaś mieć z tego powodu kłopotów. Jestem przewodniczącą liceum, mam fory u głów tej szkoły. - puściłam jej oczko. To nie tak, że wykożystywałam fakt, iż jestem przewodniczącą do prywatnych celów, ale z którejkolwiek strony by na to nie spojrzeć, to jednak mam więcej przywilejów od reszty dzieciaków. Jestem tym VIPem, ale całkowicie sobie na to zapracowałam swoją ciężką pracą na rzecz szkoły. To nic złego. - Nam Lisa, miło mi - przedstawiłam się, kłaniając jej leciutko. - Jestem w czwartej klasie tanecznej, dlatego ten konkurs jest dla mnie taki ważny. Będę ci winna życie za tą przysługę~ - na ostatnim zdaniu splotłam swoje dłonie tuż przy twarzy i pokręciłam głową uroczo.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  24. [Spoko, już mnie tak nie przepraszaj, zdarza się najlepszym ^^]

    Uśmiechnęłam się, ciesząc się, że Sooyoung-unnie kawa zasmakowała. Naprawdę się starałam, by nic nie narozrabiać i to fajnie jakoś wyszło, więc miło, że dla odmiany się udało.
    -No, taki był plan! - odparłam na jej stwierdzenie, że dla takiej kawy to będzie zaglądać do nas częściej.
    -Nie, no po prostu cieszę się, że się cieszysz. - dodałam już zupełnie "poważnie". O ile w ogóle tak potrafię być serio dłużej, niż minutę.
    Na pytanie o to, czy nie chciałabym iść po ten feralny kabelek razem z nią ochoczo się zgodziłam i ogarnęłam w try-miga. No i tak nie miałam co tu robić, dopóki sprzęt nie działał, a poza tm może się na coś przydam? Poza robieniem kawy i dobrego wrażenia, znaczy się.
    -Jasne. A może... znaczy, jak masz czas, to może chciałabyś mi trochę pomóc podczas audycji i ogarnąć te techniczne sprawy? No nie wiem, samej trochę mi jeszcze trudno dokładnie ustawić głośności muzyki, mikrofonu, jakieś tam inne takie rzeczy. Ogarniam to jakoś, ale zwykle robił to Soming-ah, a ja tylko wchodziłam luksusowo na gotowe... W sumie tak jest łatwiej, bo jak już zacznę nawijać, to trudno mi coś zmienić w ustawieniach, nawet nie bardzo się mogę na tym skupić.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  25. [To ja zacznem ><]

    Te zajęcia, to jakiś żart. Przyjechał jakiś facet z Seulu i gada o tysiącletnich glebach i kamieniach. Jaki to ma sens? Dlaczego ja muszę się tego uczyć? Nie mam przecież zamiaru wykopać żadnego złotego wazonu w ogrodzie rodziców, oni mają wystarczająco dużo pieniędzy, stare naczynia im nie są do szczęścia potrzebne. Podwójny pech, bo Taeyong hyung nie miał w zeszłym roku tych zajęć i nie ma kto mi oddać notatek...
    Dlatego siedzę teraz w tej sali, na końcu, pod samą ścianą i gapię się w pusty zeszyt, który od pół godziny powinien już mieć ze trzy strony zapisane (oczywiście biorąc pod uwagę moje możliwości, bo innych stać pewnie na dwa razy tyle).
    Zerkam do notatek dziewczyny siedzącej przede mną, tak tylko z ciekawości, by zobaczyć ile będę musiał nadrobić... aaalbo ile będę musiał olać, do takiego wniosku doszedłem, widząc ile ta dziewczyna miała treści w notatniku. Opadłem z powrotem na swoje krzesło i momentalnie wyprostowałem się znowu, słysząc, jak profesor woła moje imię.
    - Ye?
    - Ty odpowiedz na to pytanie. - powiedział chłodnym tonem, krzyżując ręce na piersi. Jego wyraz twarzy mówił jedno - "upierdzielę cię, gnojku, masz przeje*peeb*". No i ja sobie w pełni z tego zdawałem sprawę.
    - Um... - poprawiłem się na krześle nerwowo, gryząc policzek od środka. - Nie potrafię, profesorze.
    Tak odpowiedziałem. Skończyło się na tym, że po wykładzie lazłem za nim jak pies, błagając, by nie kazał mi poprawiać tego przedmiotu, bo w przeciwnym razie musiałbym opuścić treningi, a to jest niedopuszczalne. Jak kapitan ma opuszczać treningi? Próbowałem mu tłumaczyć, że mam obowiązki i nie dam rady tego poprawić, ale zbywał mnie tym samym, co zawsze wszyscy inni nauczyciele w poprzednich szkołach, których błagałem o przepuszczenie z przedmiotu, którego nie lubiłem - "Trzeba było wcześniej o tym myśleć". Zamknął mi przed nosem drzwi do pokoju personelu, a ja stałem tam z pięć minut, jak nie więcej, czekając aż wyjdzie i zastanawiając się, co powinienem teraz zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Alex - zawołał jakiś chłopak z drugiego końca korytarza. Kiedy obróciłem się w jego stronę, zobaczyłem, że w moją stronę idzie Sungha, chłopak z roku. - Alex, co powiedział Sem? - Sem?... Ah! Sonsaeng-nim, no tak... o luju, wieki tego nie słyszałem.
      - Um... Nic, nie chce mnie słuchać - mruknąłem. - A co? - spytałem, wciskając ręce do kieszeni mundurkowych spodni.
      - Bo ja mam pomysł. - powiedział, uśmiechając się szeroko. - Sem przecież ma tutaj córkę, - zauważył, a mi przez myśl przeleciało pytanie "czy ja go kiedykolwiek z dzieckiem widziałem?" - uczy się tu na drugim roku na matfizie. - Aaaaa, to takie dziecko...
      - No, i? - popatrzyłem jeszcze w stronę drzwi do gabinetu profesorów, skupiony wyłącznie na tym, by wyczekiwać wyjścia człowieka, noszącego moje nazwisko. A może dlatego tak mnie nie lubi?
      - Stary... - chłopak położył mi ręce na ramionach, skupiając na sobie znowu moją uwagę. - to jest laska, a ty jesteś popularny w całej szkole - zmarszczyłem brwi na wspomnienie o mojej "sławie" w szkole. - Idź do niej, wystarczy, że się uśmiechniesz, powiesz parę słodkich słówek i masz w garści każą, jaką tylko chcesz. Dlaczego nie ona?
      - You mean, mam poderwać córkę profesora, który chce mnie udupić? - uniosłem jedną brew wyżej od drugiej. Prychnąłm, strząsając sobie z ramion jego ręce. - Ja chcę zaliczyć ten przedmiot, a nie zginąć przedwcześnie. - Obróciłem się bokiem do niego, patrząc w stronę gabinetu. Mężczyzna jednak nie wychodził, a Sungha dalej stał obok. Zerknąłem na niego, a widząc, że nadal patrzy, westchnąłem, gryząc wargę.
      - Dobra, jak ona ma na imię?
      Sungha powiedział mi nie tylko, jak się nazywa, ale i gdzie mieszka, jak wygląda, co robi w wolnym czasie, w ogóle więcej niż bym chciał. Ale na tyle, bym wiedział, gdzie ją znaleźć po wykładach, dlatego od razu po zakończeniu swoich poszedłem pod jej salę i zaczekałem, aż wyjdzie. Nie musiałem wiele czekać, bo chwilę po tym wszyscy zaczęli wychodzić, a ja tylko wypatrywałem dziewczyny ze zdjęcia, które przesłał mi kumpel.

      » Alex «

      Usuń
  26. [Wybacz, że tak późno, ale jeśli chcesz jeszcze prowadzić wątek, to jak dla mnie ten pomysł jest w porządku~]

    Hoseok

    OdpowiedzUsuń
  27. Szukałem wzrokiem odpowiedniej osoby, ale żadna z wychodzących dziewczyn nie wyglądała, jak ta, którą Sungha kazał mi złapać. W końcu wszyscy wyszli z sali, a tej jednej ciągle nie było. Zaczynałem się denerwować. Bo może ona wcale dzisiaj nie przyszła na uczelnię? I po cholerę ten idiota zawracał mi głowę?
    Zagryzłem wargę, drapiąc się w tył głowy. Gdyby nie on i te jego chore pomysły, może miałbym jeszcze szansę zagadać z psorem, może w końcu by uległ, a ja nie musiałbym robić z siebie debila.
    Zajrzałem jeszcze raz ukradkiem do środka, tak, by siedzący w tam mężczyzna nie zwrócił na mnie uwagi i właśnie wtedy usłyszałem, jak ktoś krzyczy, bym się odsunął. Jednocześnie, gdy się cofałem, chcąc umożliwić dziewczynie wejście do sali, popatrzyłem w jej kierunku i te kilka sekund - albo nawet i mniej - wystarczyło mi, by stwierdzić, że wyglądała na prawdę podobnie do tej, której szukałem. Po tym, jak zniknęła w pomieszczeniu, wyciągnąłem telefon z kieszeni i otworzyłem w galerii to zdjęcie. Tak dla pewności, by sprawdzić, czy to na pewno ona. Drzwi zostawiła otwarte, wchodząc na salę, więc mogłem porównać ją z tym zdjęciem. Swoją drogą, skąd Sungha w ogóle wziął jej zdjęcie?
    Na szczęście nic nie wskazywało na to, bym się mylił. Zaczekałem, więc na nią na korytarzu, coraz bardziej powątpiewając w słuszność sprawy z którą do niej przyszedłem. Chociaż może sprawa była całkiem słuszna sama w sobie, przede wszystkim dla mnie i mojej matki, która pewnie wyjdzie z siebie, kiedy zobaczy, że oblałem, ale to w jaki sposób chciałem rozwiązać ten problem był trochę... Dobra, przyznaję, nienawidzę korzyć się przed ludźmi, zwłaszcza obcymi, a przecież nie zrobię tego, co proponował Ha. Może i wyglądam na dupka, ale wcale taki nie jestem. Gdybyśmy się przyjaźnili, to może i próbowałbym swoich śmiałych sztuczek, ale w tym przypadku pozostaje mi jedynie być szalenie miłym, błagać i uśmiechać się tak pięknie, jak tylko potrafię. To ujma na honorze. Zwłaszcza, że pewnie miała masę rzeczy na głowie, bo była raczej spięta, kiedy biegła tu z tym pudłem, a jej profesor dodatkowo nie umilał jej życia.
    Widząc, że wychodzi z sali, schowałem telefon do kieszeni. Ku mojemu zaskoczeniu, to ona pierwsza się do mnie odezwała. Co było zdecydowanie zaskakujące, bo myślałem, że nawet mnie nie zauważy i będę musiał za nią biec. W takim razie... może jest jakaś nadzieja?
    Uśmiech, idioto, uśmiech!
    - Tak, właściwie to jest jedna rzecz - powiedziałem, przyklejając do twarzy najszczerszy uśmiech, na jaki było mnie wtedy stać. Ciutka nadzieji pomogła i nawet w jakimś stopniu sam siebie przekonałem, że jestem miły. - Nazywasz się Hwang Sooyoung, prawda? - zapytałem, całkiem swobodnie, jak na moje możliwości, używając jednak zwrotów grzecznościowych. W końcu była ode mnie starsza. - Jestem Alex... Huang Alex... - tutaj już mój uśmiech był trochę mniej naturalny, bo jednak świadomość, iż mamy to samo nazwisko była trochę żenująca. - Ale to nie jest sprawa na pięć minut. Mogłabyś spotkać się ze mną dzisiaj po zajęciach? - poprosiłem, zdając sobie sprawę jak dziwnie brzmiało to zaproszenie. Zwłaszcza w tej kulturze. I w tej szkole. - Proszę... - uśmiechnąłem się, patrząc w jej oczy, z nadzieją we własnych.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  28. Ona była zbyt miła. I chociaż nie miałem zamiaru wcale jej oszukiwać, to jednak czułem się źle, że chcę wykorzystać ją, by jej ojciec mnie przepuścił. To w końcu nie jej sprawa, jak ja się uczę, powinienem sam się za to wcześniej zabrać i faktycznie myśleć o tym wcześniej, jak mówił profesor Hwang. Niestety, było już na to za późno, najwyżej wyrzuty sumienia będą mnie gryzły do końca życia. Albo w najgorszym wypadku zostanę olany i mi nie pomoże w ogóle. Tak źle i tak nie dobrze, co zrobić? Życie jest nie fair. Trudno.
    Kiedy usłyszałem, że musi iść do wydziału przyrodniczego, uśmiechnąłem się szeroko, chcąc zamaskować zmieszanie i dodatkowo skrzyżowałem ręce na piersi, zakrywając plakietkę z moim imieniem i symbolem wydziału. Przecież nie mogłem tam z nią teraz iść, jestem pewien, że chciała odszukać ojca, a gdyby on zobaczył mnie teraz z nią, to już po wszystkim. Koniec, over, I'm done!
    - Ah, keurae*..? - wiem, że nie wyglądałem ani trochę spokojnie, ale nic innego zrobić nie mogłem. Potem jej przecież powiem, gdzie się uczę, po to do niej przyszedłem. - Oczywiście, idź. Ja z resztą... mam jeszcze jeden wykład dzisiaj - skłamałem, uśmiechając się w stresie, jak dziecko. Albo idiota. Jak głupie dziecko. - więc może... może po prostu przyjdziesz do kawiarni? O szesnastej? Szesnasta trzydzieści? - walnąłem bez namysłu. Chociaż to w sumie nie było takie złe wyjście. Kawiarnia jest w miasteczku jedna, więc wiadomo, o co chodzi. O szesnastej akurat kończą się wtedy wszystkie wykłady. Nie jest źle, nie jest źle, nie jest-- kuźwa oszaleję zaraz! Czy kiedykolwiek wcześniej stresowałem się aż tak bardzo? Nie wydaje mnie się...


    [*na prawdę]

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  29. No tak, zauważyła, że się stresowałem. Odetchnąłem głębiej, wbijając na moment wzrok w podłogę. Bez sensu dalej udawać, że jestem w porządku, skoro sama zauważyła, że się tak nie czułem. W każdym razie rąk nie zdejmowałem, nie mogła wiedzieć, gdzie się uczę. Wtedy musiałbym z grzeczności ją tam zaprowadzić, a to było niemożliwe. W dodatku skoro byłem przekonany, że chciała iść do ojca, to tym bardziej nie mógłbym sobie na to pozwolić.
    Widocznie powiedzenie "głupi ma zawsze szczęście" mocno działa w moim życiu. Gdy powiedziała, że przyjdzie na pewno, gęba uśmiechnęła mi się od ucha do ucha i podziękowałem, skinając w jej stronę głową lekko. I wtedy znowu uświadomiłem sobie, jak tępy jestem, skoro to ona pierwsza zauważyła, że pewnie śpieszę się na wykład.
    - Ah, racja, tak. - debil. - Tak, dziękuję. Do zobaczenia. - pożegnałem się z nią i szedłem tyłem w przeciwnym kierunku do niej, tak, by widzieć ją cały czas. W końcu zniknęła za rogiem, a ja odetchnąłem z ulgą i poszedłem w takie miejsce w szkole, gdzie będę mógł przesiedzieć tą godzinę i dodatkowo, kiedy Hwang będzie wychodziła, to mnie nie zauważy.
    Miałem sporo czasu, by to wszystko przemyśleć i jak to rozegrać, żeby nikt nie był skrzywdzony, albo chociaż jak najmniej. Bo kiedy wyobrażałem sobie minę matki, a później jej krzyk i zawód moją osobą, robiło mi się niedobrze. Kocham ją, nie chciałem, by była na mnie zawiedziona. O szesnastej dopiero wyszedłem z uczelni i poszedłem do kawiarni. Normalnie, już dawno byłbym na boisku i trenowałbym sam, co dodatkowo wprawiało mnie w nienajlepszy nastrój. Gdybym chwilę pokopał piłkę, to na pewno bym się tak nie denerwował.
    Wszedłem do kawiarni i zająłem miejsce przy wolnym stoliku. Zostało jeszcze trochę czasu do umówionej godziny, więc zamówiłem sobie coś do picia. Nie kawę, nienawidzę kawy, fuj. Mleko czekoladowe wygrało. Po tym przynajmniej nie mam odruchu wymiotnego.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie wiem ile tam na nią czekałem, ale raczej nie długo. W każdym razie mleko bardzo szybko mi się skończyło i bawiłem się pustym kubkiem w rękach, kiedy Hwang przywitała się, przywracając mnie tym samym do żywych. Przywitałem się tak samo, jak ona, z tym, że jeszcze podniosłem się lekko i podobnie skinąłem głową. Kultura tutaj nie jest czymś, co przychodzi mi naturalnie. Długo musiałem się tego wszystkiego uczyć, a życie w świecie z dzieciakami elity nauczyło mnie jeszcze tego, że zawsze należy chuchać na zimne. W przeciwnym razie każdy dzieciak, który nie jest duszą towarzystwa i dodatkowo nie lubi się uczyć, co ostentacyjnie pokazuje, jak ja, ma małe szanse na przetrwanie. Musi przynajmniej przystosować się do zasad.
    Na wspomnienie o wykładzie, oblizałem wargi, które jakby nagle wysuszyły się ze strachu. For the sake of me nie musiałem odpowiadać, a ona sama przedstawiła swoje nadzieje.
    Kuźwa, kuźwa, kuźwa, ale ona jest cholernie miła, dlaczeeeego?, myślałem, patrząc na nią i uśmiechając się ciągle lekko. Trochę też nerwowo. Teraz weź jej powiedz, że nie było żadnego wykładu. No, proszę! Taki myślałeś, że jesteś odważny, pierdoło, co ona teraz sobie pomyśli? Jak się poczuje? Zastanawiałeś się w ogóle? Tak, zastanawiałem się i po mimo tego brnąłem w to coś. Czy w całej tej sytuacji dzieje się coś na moją korzyść? Jestem prawie pewien, że się wścieknie i odmówi, a ja będę musiał ją błagać, co też skończy się źle.
    Zapłacę za nią, kiedy już przyjdą z rachunkiem. Chociaż tyle dla niej zrobię. Tak.
    Odpiąłem od mundurka plakietkę ze swoim nazwiskiem i podsunąłem jej, na końcu wskazując palcem na symbol mojego wydziału.
    - To pierwsza rzecz za którą cię przepraszam i jestem przekonany, że będzie ich więcej. - powiedziałem już nie tak wesoło, jak wcześniej. Byłem raczej smutny. - Przepraszam. - powiedziałem, schylając głowę i przez chwilę milczałem. - Wiem, że powinienem z grzeczności odprowadzić cię na wydział przyrodniczy, skoro sam się tam uczę, ale nie mogłem. Poszłaś do swojego taty, prawda? Gdyby mnie tam zobaczył... znowu... w dodatku z tobą, to miałbym poważne kłopoty. - wyznałem, na końcu zagryzając wargę i kiwając głową, wpatrzony w blat stołu. - W sumie już mam, ale jest jeszcze nadzieja. - podniosłem wzrok na dziewczynę i uśmiechnąłem się szeroko. - Taka drobna iskierka nadzieji... siedzi przede mną, jest szalenie miła, ma to samo nazwisko, co ja, to przeznaczenie, mówię ci, wiem, zasługuję na liścia. - powiedziałem wszystko na jednym wydechu, a na końcu spuściłem głowę w dół i westchnąłem ciężko. - Sunbae-nim, proszę, pomóż mi... - jęknąłem cicho, składając dłonie błagalnie przed sobą, przy czym głowę wciąż trzymałem zwieszoną. - Obiecuję być już grzeczny...

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  31. Uśmiechnęłam się, gdy Unnie zgodziła się mi pomóc. Naprawdę nie czułam się jeszcze zbyt pewnie sam na sam z tą Wielce Skomplikowaną Techniką, jeszcze znowu bym coś pokręciła i tyle by z tego było...
    -Nie ma sprawy, często występowałam przed większą publicznością, przyzwyczaiłam się. - zapewniłam Sooyoung.
    Już miałyśmy wychodzić, kiedy przypomniała sobie o kubeczku po kawie. W sumie pytanie było nawet proste, ale okazało się dość kłopotliwe. Zwykle z chłopakami odkładaliśmy je byle gdzie, a gdy już nabrały moc prawnej, a my nie mieliśmy już z czego pić kawy, specjalnie wyselekcjonowany jeleń leciał z całym stosikiem naczyń do łazienki, by je pozmywać. Zazwyczaj trafiało na mnie, albo Sominga, jako jedynych na tyle ogarniętych, że nie potłuczemy połowy "skorup" po drodze.
    -A gdziekolwiek, po audycji pójdę to ogarnąć - odpowiedziałam, bardzo "poważnie" traktując tę kwestię.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie podnosiłem głowy, wyglądając pewnie jak dziecko w tamtym momencie, ale słyszałem wyraźnie ten chłód w jej głosie, kiedy kelnerka przyniosła zamówienie Sooyoung. Potem przyznała, że była u ojca i powiedziała, że mówił jej o mnie. Wtedy wypuściłem powietrze z płuc i podrapałem się obydwoma rękami po głowie, podnosząc ją. Byłem tak zdenerwowany, że gryzienie wargi, to norma, na co nawet nie zwracałem uwagi.
    Wiedziałem, że jeśli bym się tam pokazał, to byłoby po mnie. Pokiwałem głową, zostawiając swoje i tak już czerwone, wymaltretowane do granic możliwości usta. Byłem niegrzeczny w tym roku, ale może jednak zasługuję na jeden mały prezent?
    Jej następne słowa sprawiły, że automatycznie popatrzyłem na nią, rozchylając jednocześnie usta w zaskoczeniu. Ich kąciki drgnęły w lekkim uśmiechu. Widziałem, że się zastanawiała. W oczekiwaniu na jej odpowiedź, przewierciłem się na miejscu, opierając łokciami o blat stolika.
    Przez chwilę zmartwiłem się, że nie będzie mogła mi pomóc, ale później powiedziała, że spróbuje, a ja automatycznie rozpromieniałem na twarzy. Wszystko rozumiałem, nie wszyscy ludzie są tak blisko ze swoimi rodzicami, jak ja. W tej szkole w zasadzie... chyba tylko ja jestem takim wiecznym dzieciakiem, uzależnionym od tych dwójki. Kiedy skończyła mówić, uśmiechnąłem się możliwie najszerzej, jak się dało.
    - Jesus Christ, thank you so much! - wstałęm i skłoniłem się o dziewięćdziesiąt stopni, po chwili uświadamiając sobie, że mówię po angielsku z tych emocji. Usiadłęm więc z powrotem, przeprogramowując się na koreański. - I mean... Dziękuję, poważnie, zrobię dla ciebie za to wszystko! - Gdybym nie był w Korei, to złapał bym ją za rękę i wycałował na śmierć, ale w tej sytuacji było to nie możliwe. - Normalnie, to nie zawracałbym ci głowy, tylko poszedłbym i zaliczył ten przedmiot po wykładach, ale to odpada. Mam treningi, jestem kapitanem drużyny. Nie łatwo było to osiągnąć, a jeszcze trudniej jest się utrzymać na tej pozycji, ze względu na to, że jestem najmłodszy. Ale obiecuję, że jeśli uda ci się go namówić, to udowodnię, że było warto. Nauczę się wszystkiego pięknie i jeszcze obydwoje będziecie ze mnie dumni.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  33. Chyba zrobiłam eye smile, gdy usłyszałam, iż moje imię jest piękne. Nikt nigdy mi tego nie powiedział, ale kiedy się nad tym zastanawiałam, to myślałam raczej, że to dziwne, mieć takie zagraniczne imię, kiedy każde z moich rodziców pochodzi z Korei.
    Sooyoung unnie wydawała się być taka miła! W dodatku była zabawna, grożąc mi palcem, aż zachichotałam cicho.
    - Tak, to prawda, mój rocznik musi ciężko pracować, żeby utrzymać poziom GBS. W dodatku wszyscy są tam na prawe wybitni, więc muszę dać z siebie wszystko na tym konkursie. - Uśmiechnęłam się wesoło do starszej.
    - Oh, na prawdę? - ucieszyłam się mocno z tego faktu. - To świetnie, dzięki, sunbae~ Na pewno mi to bardzo pomoże.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  34. Poszłyśmy z Sooyoung-unnie gdzieś po ten nieszczęsny kabelek. Myślałam, że wiem już o wszystkich zakamarkach tej wyspy, ale żadnej kanciapki z różnymi technicznymi zapasami nie widziałam... I właściwie się nie pomyliłam, bo nie istniał żaden oficjalny składzik, a moja starsza koleżanka poszła po prostu do swojego pokoju w akademiku, który wyglądał... Ło-matko-z-córką-niesamowicie! Gdzie nie spojrzałam były jakieś skomplikowane części, nie-wiadomo-czego, no normalnie gdyby nie standardowe dodatki typu szafki, łóżka i inne takie, to wyglądałoby jak jakieś laboratorium przyszłości, a nie czyiś pokój.
    Gapiłam się na wszystko, zaglądałam w każdy kąt i większości rzeczy, które rzucały mi się w oczy nawet nie umiałam nazwać.
    -Wow, ale extra miejscówka! To wygląda jak jakiś warsztat wynalazcy, czy coś! - powiedziałam, rozglądając się dookoła. - Oi, ale chyba nie próbujesz przerobić samochodu na wehikuł czasu, co? - zapytałam trochę głupio, ale to naprawdę wyglądało jak z filmu "Powrót do przyszłości". Mega!
    Unnie w tym czasie znalazła nasz zapasowy kabelek, ciesząc się z tego jak z odkrycia Ameryki. 'Taku, to nie tylko ja mam zaciesz z byle bzdury jak chore dziecko z downem? Dobrze wiedzieć.
    Zadowolone z tej zdobyczy poszłyśmy z powrotem do budy, a ja właściwie cały czas próbowałam podpytywać, co to właściwie były za cuda i dlaczego u niej w pokoju pełno takich dziwnych, elektronicznych rzeczy.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  35. -Wow, roboty? To ja też poproszę takiego, który by za mnie sprzątał - Nie do końca byłam pewna, jak bardzo poważnie mogę traktować tę historię, no chociaż rety, te dziwne ustrojstwa naprawdę wyglądały jak części Frankensteina... Poza tym Sooyoung-unnie naprawdę wyglądała, że zna się na takich rzeczach.
    Wróciłyśmy do studio i by się na coś w międzyczasie przydać, kiedy starsza koleżanka ogarniała podpinanie kabelka, powiedziałam, że zaraz przyjdę i zniknęłam z kubeczkami, by je umyć zanim ich sterta urośnie do standardowych rozmiarów wieży Eiffla.
    Wróciłam po sekundce i zaczęłam szukać wszędzie, gdzie się da jakiegoś planu audycji, bo chociaż i tak zazwyczaj leciałam na totalnym spontanie, głupio by było, gdyby nagle zapadła kompletna cisza i jedyne co by mi przyszło do głowy, to puścić kolejną piosenkę, albo reklamę nowej kawiarenki w mieście... Zazwyczaj miałam obok kogoś, kto w razie czego mógł wejść na antenę z szybko wyszukaną ciekawostką, czy jakąś nową niedorzeczną plotką na temat szkolnej czarnej sławy, którą wymyślił na bieżąco, a tym razem nikt mnie nie poratuje, jeśli nagle zbraknie mi pomysłów, więc jakieś ściągi, czego się trzymać, przydadzą się. Oczywiście przewróciłam pół studia do góry nogami i ich nie znalazłam. No trudno... będzie co ma być. Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.
    W czasie, kiedy ja robiłam rewolucję, Unnie ogarnęła kabelek i cóż, trza było ruszać z tym koksem. Mruknęłam jeszcze pod nosem słowo, którego mam nadzieję, ze nie zrozumiała, lekko zła na siebie, że zgubiłam rozpiskę i nieco ostrożnie zaczęłam podłączać sprzęt. Tym razem wszystko poszło okay i po chwili, może z dwu-minutowym spóźnieniem, byłam na antenie.
    -Yo! Tu Taira Jiyuu, witam wszystkich bardzo serdecznie w naszej codziennej audycji! Zacznijmy od wiadomości z kraju i ze świata, czyli... nasze ukochane ploteczki! - tu puściłam jakąś krótką melodyjkę, podobną do tych, które zwykle pojawiają się na początku telewizyjnych wiadomości. - Zapewne słyszeliście już, że... - gdy tylko dźwięk zamilkł, zaczęłam nawijać posłyszane na korytarzach, czy po prostu wymyślone historyjki, byle barwne, zabawne i niepozbawione odrobinki pikanterii. Kiedy po pięciu minutach ten temat rzeka okazał się jednak trochę podsychać, powtórzyłam już całkiem poważne fakty ze świata sportu, czyli o tym, że nasza drużyna szykuje się do kolejnego meczu, a potem poszła znowu melodyjka i piosenki. Wyłączyłam mikrofon, oddychając z ulgą. Na razie jakoś idzie
    -Unnie, a może chcesz spróbować? Bo ja wiem, coś tam ponawijać, zapowiedzieć choćby jakąś piosenkę, czy coś? - zaproponowałam. Sama bardzo lubiłam te codzienne wygłupy na fali, więc przypuszczałam, ze każdemu to sprawi frajdę.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  36. [Yeee, Shu jak zwykle bardzo szybko odpisuje! Bardzo dzięki za miłe przyjęcie. Podoba mi się ta postać, jest bardzo oryginalna i przemyślana :3 Skoro więc jest takim świetnym technikiem, to może niech Dae będzie mieć problemy z aparatem w krytycznym momencie, a Sooyoung ruszy z pomocą? Jakby co jestem otwarta na wszystkie pomysły, jakie wymyślisz więc pisz śmiało, wydaje mi się że Dae i Soo się dogadają ^^]

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  37. [ Heeej ^^ Miałyśmy wątek, ale go zgubiłam :ccc Plasiam. Chciałabyś może napisać coś nowego? ]

    Przewodniczący

    OdpowiedzUsuń
  38. No dobra, prawie pożałowałam mojego "dobrego" pomysłu, bo właściwie co ja takiego wiedziałam, żeby uczyć Sooyoung-unnie? No zupełnie, totalnie nic, pierwszy raz byłam sama na antenie i to tyko dlatego, że resztę wywiało, a "show must go on". Nie nadawałam się na kogoś w rodzaju liderki dwuosobowej ekipy, to na pewno.
    -Okay... Sama nie jestem jakimś wielkim fachowcem, ale może zrobimy tak: niech jeszcze przeleci ta jedna piosenka, w tym czasie... Tu mam nasze płyty, w większości te, które dzieciaki nam poprzynosiły, byśmy to kiedyś na antenie puścili. - podałam koleżance stojące obok całego sprzętu pudełeczko ze sporą kolekcje płyt - Sprawdź, może znajdziesz tam jakąś, którą lubisz. I potem jakoś cię zapowiem, a ty po prostu podejdziesz, opowiesz coś o tej piosence, nie wiem, że ją lubisz, bo ci przypomina twoje najpiękniejsze wakacje na Seszelach, albo, że kojarzy ci się z tym i z tym, czy coś tam, puścimy kawałek i tyle, co? - zaproponowałam. Musiałam coś wykombinować, skoro już powiedziałam "a", to i "b". Najwyżej, tak jak Sominga, przerzucą mnie za robienie wiochy na antenie do ekipy technicznej. Swoja drogą to nie wiem, dlaczego szef dał mu "bana" na nawijanie do mikrofonu, a od niego niczego się nie dowiem... Szkoda, to mogłoby być ciekawe...
    -A i jeszcze jedno, mikrofon słabo zbiera, więc musisz go trzymać mniej więcej tak, najdalej dziesięć centymetrów od ust. - Fajka i tak była wyłączona, więc pokazałam mniej więcej o co chodzi.
    -To jak, spróbujemy czegoś takiego?

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  39. - Ale to dobrze, sunbae! - powiedziałam wesoło, wychodząc za drzwi wyjściowe, które przytrzymała dla mnie Sooyoung. - Ludzie są różni i to jest w nich najpiękniejsze. Na pewno masz jakiś niesamowity talent, którego ja nigdy nie ogarnę swoim umysłem.
    Prawda jest taka, że nie pojmuję bardzo wielu rzeczy, ale staram się sprostać przynajmniej tym podstawowym. Moje obowiązki, to akurat rzeczy, które lubię robić, choć nie raz wykańczające psychicznie. Jednakże zdarzają się wyzwania, kiedy mój umysł nie daje rady i muszę szukać pomocy u mądrzejszych ludzi.
    - Oh, konkurs odbędzie się za miesiąc - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, mając nadzieję, że jednak będzie miał miejsce właśnie na tej sali.
    Po niedługim spacerku dotarłyśmy w końcu do sali. Kilka razy już tam byłam, mimo, że nie jestem wcale studentką. Pracuję w końcu dla S.U., to normalka!
    W każdym razie, nie czułam się tam, jak w moim pięknym, kochanym, przytulnym liceum. Po wejściu na salę, skierowałam się od razu za Sooyoung sunbae po schodach na górę. Usiadłam wtedy na jednym z krzesełek, pozwalając unnie zająć się swoją pracą, a sama rozglądałam się dookoła. Przez chwilę oglądałam olbrzymią konsolę, zastanawiając się, jak ci ludzie to wszystko ogarniają. W końcu jednak poproszono mnie o nośnik z muzyką, więc wstałam i wyciągnęłam z kieszeni spodni dresowych małego, różowego pendrive'a.
    - Proszę - powiedziałam, podając go dziewczynie. - I dziękuję - dodałam z uśmiechem, po czym zbiegłam ze schodów i skocznym krokiem skierowałam się w stronę sceny. Szybciutko się na nią wspięłam i rozpoczęłam rozgrzewkę.
    Sooyoung sunbae nie mogła mieć problemu ze znalezieniem piosenki, bo w pendrive'ie miałam tylko dwa foldery, jeden - zatytułowany "muzyka", a drugi "inne". W tym pierwszym znowu odnalazła dwa foldery: "na konkurs" oraz "reszta".
    Ja na początku dobrze się rozciągnęłam i wykonałam kilka ćwiczeń ruchowych, po czym przypomniałam sobie wszystkie ruchy na sucho. Wkrótce byłam gotowa tańczyć do muzyki.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  40. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  41. Wpadłam do malutkiego pokoiku z numerkiem ''55'' na drzwiach i rzuciłam szkolną torbę w mój ulubiony kąt. Zapowiadał się dzień jak co dzień. Moja współlokatorka - Lisa - jeszcze nie wróciła z zajęć. Ah, ci tancerze~ Zdjęłam butki i wepchnęłam je do szafy. Bez zbędnego ściągania kurtki walnęłam się na łóżko. W naszej norze było wystarczająco chłodno, by móc siedzieć w dodatkowych warstwach odzieży.
    Koreańskie forum na temat fotografii było pierwszą stroną na jaką wchodziłam, gdy już wygodnie ułożyłam się na stercie poduszek i włączyłam wifi w telefonie. Profesjonalne, artystyczne zdjęcia były jak miód na moją zatęchłą duszę i dostarczały wystarczająco inspiracji, aby przeżyć drugą połowę dnia. Od razu po załadowaniu się strony uderzyła mnie w oczy wielka, czerwona informacja. Znowu jestem tym szczęściarzem i wygrałam milion dolarów?, pomyślałam z kpiną, jednak po przeczytaniu kilku pierwszych zdań mój chytry uśmieszek zlazł mi z ust. Moja ulubiona strona szukała moderatora, więc ogłosili konkurs. Jedno zdjęcie, bez retuszu. Brzmiało to co najmniej jakby pisali to z myślą o mnie. Akurat teraz, kiedy nudzę się popołudniami, a na programy graficzne i tak nie mam ostatnio ochoty? Uśmiechnęłam się do siebie.
    - Hej Dae-yah - rzuciła Lisa, wchodząc do pokoju. Oprócz szkolnego plecaka niosła również torbę, pewnie była na jakiś dodatkowych treningach. Jak zwykle z bananem od ucha do ucha, podreptała do swojej szafki i zaczęła codzienne porządki. Ja tymczasem skorzystałam z okazji, że akurat otworzyła nasze dwudrzwiowe cudo i szybko chwyciłam moje ulubione czarne botki. Znowu się widzimy, co? Kiedy ja was ostatnio miałam na sobie, 10 minut temu? Bateria do aparatu jak zwykle była podłączona do ładowarki - wolałam wystrzegać się sytuacji, że w razie nagłej potrzeby zostanie mi ostatnia kreska. Złapałam więc Canona, włożyłam ją do środka i włączyłam urządzenie. A przynajmniej tak mi się wydawało. Po chwili zastanowienia sprawdziłam, czy nie jestem tak bardzo typową blondynką żeby nie zdjąć klapki od obiektywu, ale na szczęście jej tam nie było. Na szczęście bądź na nieszczęście - bo to oznaczało, że coś nie działa. Po 5 minutach naciskania wszystkich możliwych przycisków moja cierpliwość się wyczerpała i upadłam z głośnym krzykiem irytacji na łóżko.
    - ...A tobie co znowu? - zapytała zaskoczona współlokatorka.
    - Unnie, mój Canon zdechł. Właśnie teraz. Właśnie przed konkursem - wyrecytowałam bez uczuć, jakby cała dusza już się ze mnie ulotniła. Patrzyłam pustym wzrokiem na sufit.
    - Idź z tym do Sooyoung - rzuciła blondynka, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
    - Ah no tak, Sooyoung, czemu ja na to wcześniej nie wpadłam - burknęłam sarkastycznie. Lisa plątała się po pokoju, rozpakowując sportową torbę. Widać było, jak bardzo nie przejęła się moją sytuacją. A przecież dla mnie do największa tragedia od czasów zagrożenia z matmy w pierwszej klasie!
    - Nie znasz Hwang Sooyoung? Zajmuje się elektroniką i takimi różnymi rzeczami. Nie ważne co się stało z tym aparatem, ona to naprawi - odparła bez większego przejęcia. Słuchałam tego bez przekonania. Że niby jakaś dziewczynka w naszej szkole zajmuje się naprawianiem rzeczy? To zbyt cudowne, żeby było prawdziwe. - Jak chcesz, mogę ci dać do niej numer.
    Lisa usiadła na łóżku obok mojego bezwładnie rozrzuconego ciała i wyjmując mój telefon z przedniej kieszeni spodni, wklepała jakieś cyferki na klawiaturze. Po zostawieniu samsunga na moim czole wróciła do zajmowania się swoimi sprawami. Zdjęłam telefon z twarzy i gapiłam się niepewnie na numer. Cóż, to prawda, że jestem okropna w kontaktach międzyludzkich. Ale rozmowa telefoniczna jest lepsza, niż ta w cztery oczy. A jeśli chciałam, żeby Canon wrócił do życia, potrzebowałam czyjejś pomocy (bo po ostatnim wypadku już nie zamierzam ufać instrukcjom w Google). Westchnęłam i po krótkim przygotowaniu mentalnym, wcisnęłam słuchawkę na dole ekranu.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  42. [ Jeeju starałam się coś wymyślić i nic, zero, nul, pustka :ccc Jak ja tego nie lubię ;; ]

    Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  43. Wiem, że jestem wstrętnym egoistą. Jej mina i zdenerwowanie mówiły tylko tyle, że było jej to bardzo nie na rękę i mocno się stresowała. Ciekawe, jak bardzo mogło to być dla niej szkodliwe, gdyby coś poszło nie tak. Pewnie miałbym ją na sumieniu do końca życia. To w ogóle się opłaca? Załatwić sobie szczęście czyimś kosztem? Wiem, że sama się zgodziła i nawet z lekkim uśmiechem, ale nie sądzę, by robiła to z wielką chęcią. Teraz niesie na swoich barkach moją odpowiedzialność za moją sprawę.
    Ugh, Alex, musisz dać z siebie wszytko, żeby jej wysiłek nie poszedł na marne!
    Popatrzyłem na zegarek w telefonie.
    - Oh, przepraszam, ale muszę już lecieć. Zaraz zaczyna się trening - powiedziałem, chowając telefon z powrotem do kieszeni. - Jeszcze raz bardzo dziękuję i przepraszam za kłopot. - Zabrałem ze stołu swoją plakietkę i przypiąłem do marynarki, by po chwili wstać i ubrać na siebie jeszcze bluzę, która leżała obok. - Do zobaczenia!
    Po tym podszedłem do lady i od razu zapłaciłem za wszystko, co razem zamówiliśmy. Dodatkowo wpadło mi do głowy, że powinienem chyba zostawić jej swój numer telefonu, więc zapisałem go na jakiejś karteczce, którą dostałem od pracownicy kawiarni i poprosiłem, by jej ją przekazali. Następnie wyszedłem i biegiem skierowałem się na boisko do piłki nożnej, a konkretnie do szatnii, które stały obok.

    [Przepraszam, że tak późno. Kompletnie nie miałam weny ;;]

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  44. [Ojeny, zmieniłaś kartę? Czy ja znowu mam fazę, i po prostu zapomniałam? ;; Miejmy nadzieję, że jednak nie, bo to byłby problem na tle psychicznym wtedy ;; Ale jeny, jaka ładna ta karta! Aż mi się smutno zrobiło, jak ją czytałam (no jak mi w tle leci "Shiver" Lucy Rose, to w sumie nie dziw, ale okej xd). Miałaś może jakiś konkretny pomysł co do wątku, kiedy mi go proponowałaś na czacie? >< Bo ja tu widzę, że raczej wspólnych tematów nie znajdą. Tyle mają wspólnego ze sobą, że są w tym samym wieku xd Ale Dae ma chyba deficyt miłości, więc może coś tam? A jak nie, to mogą przy jakimś występie pracować razem. Typu Daehyun musi siedzieć z nią za konsolą i jej mówić, jakich świate użyć, kogo dać głośniej i kiedy, coś w ten deseń. Też na guzikach się zna, bo pracował w wytwórni, a wcześniej dzieciństwo w niej spędził, więc no. >< Nie wiem, chciałabym, żebyś miała coś lepszego ;; Moje pomysły są takie słabe ;; ]

    » Daehyun Oppa «

    OdpowiedzUsuń
  45. [Ooo, ale fajnie to połączyłaś, tak mi się podoba! ^^
    To mamy tak, w przeszłości wspólną pracę nad przedstawieniem, to musiało być jakoś na początku albo w środku pierwszego półrocza tego roku szkolnego i akurat musieli go wkręcić, bo dyrekcja podekscytowała się, że mają na pokładzie syna takich gwiazd. A teraz wysiadają korki i spotykają się na korytarzu? Musimy pamiętać, że wszystkie drzwi w obydwu budynkach akademickich zamykane są na kartę uczniowską, czyli na prąd, więc jeśli większość osób będzie wtedy w swoim pokoju, to nie będą mogli się wydostać xd A na windę to raczej nie ma szans (a szkoda, bo lubię zamknięte windy w wątkach xd), bo on mieszka na pierwszym piętrze.
    To wiesz co? Ja zacznę! Bo akurat mi się chce xd]

    Kiedy wyszedłem z liceum, było już parę minut po osiemnastej. Nigdy nie przypuszczałem, że będę musiał komukolwiek w tej szkole dawać kiedyś korki, a już na pewno nigdy nie myślałem, że poznam tu kogoś, kto chociaż na pozór jest z zupełnie innego świata, tak na prawdę miał podobną sytuację rodzinną do mojej. Powiem szczerze, w pierwszej chwili, gdy zobaczyłem Jiyuu, tego małego skrzata, pomyślałem, że wykończy mnie nerwowo. Potem fakt, iż nie była z Korei tym bardziej mnie zaskoczył, ale w końcu okazało się, że łączy nas więcej, niż się wydaje. Z tym, że ona podjęła walkę przeciw przeznaczeniu, jakie wybrała jej rodzina, a ja grzecznie i w dodatku z zaangażowaniem poszedłem na przód. Nie wiem teraz, nie jestem w stanie stwierdzić, kto jest w gorszej sytuacji. Wiem tyle, że chyba emocjonalnie wylądowaliśmy w tym samym czarnym kącie, do którego z rzadka docierają promyki nadziei na lepsze.
    W każdym razie po trzeciej próbie bardziej zaczęliśmy skupiać się na technice i emisji głosu, niż na tematyce i treści utworu, który nas w jakimś sensie połączył. Dzisiaj byłem już zadowolony z jej pracy i wiązałem z nią wielkie nadzieje, co do tego występu. Byłem, jednak też dosyć zmęczony, a jeszcze chciałem wykorzystać swój pozostały czas wolny na trening z samym sobą, więc szedłem szybkim krokiem korytarzem w akademiku.
    Ku mojemu zdziwieniu, nagle zgasły wszystkie światła. Lekko zdezorientowany, podszedłem do drzwi z numerkiem 117 i wyciągnąłem z kieszeni kartę, którą usiłowałem przeciąć laserowe łącze zamka, z tym, że... laserowego łącza nie było, ponieważ w całym budynku wysiadł prąd - jak domniemałem. Daremnie próbowałem jeszcze kilka razy otworzyć drzwi, ale ani drgnęły. W końcu uznałem, że dobrze byłoby znaleźć kogoś, kto mógłby to naprawić, bo przecież musiałem jakoś dostać się tam, przećwiczyć kilka rzeczy i odpocząć, zasłużenie w swoim (no nie do końca, ale mniejsza) łóżku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeszedłem wzdłuż korytarza, oświetlając sobie drogę latarką w telefonie. Dotarłem w końcu do kantorka pań nadzorujących funkcjonowanie akademika, ale nikogo nie zastałem w środku. A przynajmniej tak myślałem, bo drzwi były zamknięte. Pewnie poszły szukać pomocy, przemknęło mi przez głowę, gdy odchodziłem w drugą stronę korytarzem. Miałem nadzieję, że znajdę podczas swojej wycieczki po korytarzach jakiegoś pana dozorcę, konserwatora, czy innego woźnego, który mógłby coś na to zaradzić. Nie widziałem sensu wychodzenia na zewnątrz, bo panie z dyżurki pewnie już były w drodze po kogoś od prądu, a gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Czy coś.
      Nie odzywałem się jednak, żeby nie zakłócać porządku. Może ktoś akurat ucinał sobie drzemkę? Wolałem nie denerwować ludzi bez potrzeby. Innym razem - wyjdzie mi to przy okazji na jakimś występie. Znowu wzbudzę nienawiść w sercach antyfanów swoich i rodziców, nic wielkiego.
      Niestety po pięciu minutach szukania pomocy, minąłem się tylko z dwójką, znudzonych chyba życiem dzieciaków. Gdy niechcący zaświeciłem latareczką w ich stronę, zaczęli posykiwać brzydkimi epitetami w moją stronę, na co tylko westchnąłem i poszedłem dalej. Nie mieli latarek ze sobą, więc pewnie nie widzieli, kim byłem, co było jedynie plusem dla mnie.
      W końcu zobaczyłem kogoś, kto tak samo, jak ja szedł z jakimś źródłem własnego światła ze sobą. Okazało się, że była to dziewczyna, którą w dodatku chyba skądś kojarzyłem, albo po prostu mi się wydawało. Mimo wszystko postanowiłem zaryzykować i zaufać... nie wiem czemu, przeczuciu?
      - Przepraszam - zacząłem, kiedy znalazłem się już wystarczająco blisko. - Nie wiesz może, gdzie znajdę kogoś, kto mógłby naprawić tą... awarię?

      [O! A gdyby jakieś zbłąkane pierwszaki z liceum postanowiły sobie zrobić żart i zatrzasnąć ich dwoje w pomieszczeniu, gdzie znajdują się te korki? No wiesz, to pomieszczenie musiałoby być otwierane na normalny kluz w razie właśnie takich awarii, do tego byłoby dosyć ciasne, a światła dawałaby tylko mała żaróweczka na suficie, bo po co tam więcej światła, skoro to bardziej taka spora szafa, niż jakieś pomieszczenie? xd No i wiesz, światła Sooyoung oczywiście naprawiłaby i cały prąd znowu by działał, ale puki pierwszaki miałyby kluczyk, to nie mogliby wyjść.]

      » Daehyun Oppa «

      Usuń
  46. Puściłam jedną nutkę, potem drugą, dając czas Unnie na wyszukiwanie "jej" piosenki. Nikomu się przecież nie spieszyło, a gdy wreszcie zadowolona z siebie jak dziecko, któremu się udało wreszcie zrozumieć, dlaczego dwa i dwa to cztery, a nie dwadzieścia dwa, triumfalnie wyłowiła z pudełka pełnego płyt jedną, a potem zaczęła coś pracowicie bazgrać na walającej się gdzieś pustej karteczce. Chyba się stresowała, a przecież chciałam, żeby się dobrze bawiła, a nie spinała... Ale trudno, zresztą może to tylko tak wygląda?
    Piosenka się skończyła i ponownie włączyłam mikrofon.
    -Wiecie co? Mało brakuje, a stałaby się dzisiaj rzecz straszna! Popsuł nam się sprzęt i już się bałam, że audycja się nie odbędzie! To by było okropne, prawda? No ja wiem... Na szczęście Sooyoung-unnie naprawiła awarię. Nasz dobry duszek jest tu z nami i ma dla nas kolejną piosenkę! Panowie, czapki z głów i powitajmy wszyscy naszą niezawodną panią Złota Rączka gromkimi brawami! - Wytrzasnęłam skądś dźwięk takiego aplauzu, mniej więcej jak wtedy, kiedy wszystkie dzieciaki w szkole biją brawo naszej drużynie piłki nożnej, która właśnie wygrała mecz, puściłam go na chwilkę, którą wykorzystałam, by przekazać mikrofon Unnie. Brawa się urwały i dałam znak koleżance, że może "ruszyć z ta koksem".
    Przekazała tak krótko, prosto i na temat wszystkie ważne informacje o zespole i piosence, że aż byłam pod wrażeniem i zastanawiałam się, czy to naprawdę jej pierwszy raz na antenie. Kurcze, dochodzę do wniosku, że chyba też będę musiała wcześniej sobie wszystko spisywać i lepiej pilnować świstków, bo to jak jej poszło za pierwszym razem, to mi pewnie z moimi chaotycznymi metodami nie uda się za sto lat. To było mega! Sooyoung-unnie naprawdę wymiotła!
    A później odłożyła mikrofon i osunęła się na oparcie krzesła jak dziewiętnastowieczna dama, która za chwilę zamierza zemdleć. Taku, naprawdę przez moment to aż się przestraszyłam, ale tylko minę miała taką zmęczoną jak ja po dwóch lekcjach fizyki pod rząd, mówiącą "nigdy w życiu więcej".
    -Kłopoty to bym miała, gdyby ta audycja się NIE odbyła. Zresztą takie numery to jeszcze nic - odpowiedziałam, próbując uspokoić starszą koleżankę, która wyglądała jakby miała za moment dostać rozstroju nerwowego.
    -I byłaś mega, naprawdę! - pogratulowałam jej debiutu.
    -A dla mnie to po prostu okazja do odrobinki wygłupów i popaplania od rzeczy, całkiem mnie to bawi, więc nie rób z tego nic wielkiego.

    [Nie mam pomysłu co dalej, zaczniemy cuś nowego? ^^]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  47. [Dzięki^^
    To ja się bardzo cieszę, bo też chętnie cuś popiszę. Fajny pomysł z tym komiksem, na pewno przydałaby mu się pomoc. A poza tym Soming, jak to on, przy okazji wściubiłby nos w parę spraw i może potem wyszłoby, że spróbowałby czegoś się dowiedzieć o Taeyongu i Wooyoungu. No wiadomo, przyszły (niedoszły) dziennikarz miałby podarować t a k ą sprawę?
    Albo w ogóle mogliby spróbować od razu na głębszą wodę skoczyć i spróbować zrobić grę Visual Novel, a nie komiks. Kojarzysz takie cuda? To jest coś w rodzaju opowiadań pisanych w pierwszej osobie z obrazkami i muzyką, w których od czasu do czasu pojawia się parę opcji do wyboru i możesz zdecydować co ma zrobić główny bohater. I od tego, co wybierzesz, to opowiadanie może skończyć się w różny sposób. I może za coś takiego by się wzięli? So zabrałby się za część rysunków i scenariusz, Sooyoung pewnie ogarnęłaby napisanie skryptu (zrobienie programu gry), jeszcze wkręciłaby się Jiyuu, która zajęłaby się muzyką i mamy zwariowaną ekipę gotową. To by nawet wyjaśniało, jak Sooyoung mogłaby się w ogóle wkręcić w ten "biznes", powiedzmy, że te dwa wariaty szukałyby kogoś bystrego, kto dałby radę z programowaniem, a Jiyuu już wie, że Unnie może by to ogarnęła i powie So, a wtedy już się nie wywinie(sz). ^^
    No, tylko to jest wersja hard, bo za duetem Soming & Jiyuu mało kto nadąża i te dwa szalone dzieciaki niejednego już doprowadziły do nerwacji. ^^ Chociaż ja nie chcę, by Sooyoung dostała rozstroju nerwowego, a Jiyuu ma sporo na głowie bo się przygotowuje do konkursu wokalnego, więc pewnie tylko od czasu do czasu by się gdzieś wkręciła, więc pewnie nie byliby aż tak nieznośni.^^
    No dobra, nakręciłam, namotałam, nienormalnie się rozpisałam... W każdym razie to co robim, szefowo? ^^]

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  48. Och, jaki śliczny uśmiech! Jak nic gdzieś już go widziałem, pomyślałem, widząc, jak dziewczyna przede mną uśmiecha się szeroko. Z kolei po jej pierwszych słowach, sam uśmiechnąłem się promiennie, unosząc brwi w górę. Chwila, pani Złota Rączka? Ta z audycji radiowej? Szczęście, że sam sobie nie muszę odpowiadać, ona sama prędko się przedstawiła, racząc mnie niebywałą kulturą. Aż mi się miło zrobiło, kiedy zostałem potraktowany w ten sposób. Już dawno nikt nie uśmiechał się na mój widok tak szczerze, a co w tym jest najlepsze? Że ona chyba nawet mnie nie rozpoznała. To znaczy, ja sam połączyłem dopiero fakty, gdy się przedstawiła, więc w sumie to nic zaskakującego. Poza tym, jest jeszcze kwestia oświetlenia.
    - Ah, Sooyoung-shi - powiedziałem z uśmiechem, jakbym spotkał przyjaciela, po latach. - My się już znamy. Jung Daehyun, pamiętasz, pracowaliśmy razem przy jednym z przedstawień szkolnych - powiedziałem, bardzo szczęśliwy z faktu, że mogłem ją spotkać po raz kolejny. Pierwszym powodem było to, że nawiązywanie zupełnie nowych znajomości to dla mnie dość twardy orzech do zgryzienia. Przedstawienie się i rozmowa, to nic trudnego, ale ciężej potem z zapamiętaniem takiej osoby, którą widziało się raz w życiu. A potem spotyka cię taki syn właściciela firmy odzieżowej po latach na jakimś bankiecie, wie o tobie wszystko, a ty... no właśnie. Drugim powodem było jej usposobienie. Nie znam jej na co dzień, w końcu raz tylko się widzieliśmy, ale jej osoba zapadła mi w pamięć, bo rozmawiając ze mną wtedy miała na ustach ten sam ciepły uśmiech, z kolei przy pracy całkowicie skupiała się na tym, co robiła. Nie panikowała, dlatego, że Pan Gwiazda miał jej mówić, co powinna robić, nie gapiła się na mnie bez przerwy, nie była rozkojarzona. Pracowała, traktując mnie, jak każdego innego ucznia tej szkoły. To się nie zdarza często, dlatego tak rzadko angażuję się tutaj w cokolwiek.
    - Tak, jasne, znaczy widziałem chyba na parterze drzwi do tego pomieszczenia - wyjaśniłem, wskazując kciukiem za siebie w stronę, z której przyszedłem. - Zaprowadzę cię tam - oznajmiłem, posyłając jej przyjazny uśmiech i ruszyłem w odpowiednim kierunku, prowadząc dziewczynę do skrzynki z korkami.
    - Znasz się na takich rzeczach? - zapytałem po chwili. - Mam na myśli elektrykę w budynkach. To chyba bardzo skomplikowane.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  49. Gdy zapytała, czy i ja nie wiem za wiele na temat elektryki, uśmiechnąłem się w podłogę, by wiedzieć jednak, po czym stąpam i nie przewrócić się przed nią, jak ostatnia ciapa.
    - Nie, ja kompletnie się na tym nie znam - powiedziałem, rozbawiony takim pomysłem. W zasadzie, to co ja potrafię? Gdybym miał założyć rodzinę i wyjechać na wieś, to chyba umarłbym tam. Nie dlatego, że tak bardzo odrzuca mnie mieszkanie poza miastem, po prostu nigdy nie uczyłem się, jak naprawić zepsute krzesło, czy kran, żeby z niego nie kapało. Nie wspominając już o korkach, odpowiadających za oświetlenie całego budynku! Dobrze, że chociaż potrafię sam sobie obiad ugotować - gdybym nagle zbankrutował, dostanę przynajmniej pracę na szkolnej stołówce.
    Zawsze podziwiałem takie osoby, jak Sooyoung. To, że interesuje się takimi rzeczami, jak elektryka i łączenie kabelków jest tak niesamowicie użyteczną rzeczą w codziennym życiu. Jestem pewien, że potrafi robić też wiele innych manualnych rzeczy, w końcu nie bez powodu jest szkolnym technicznym. Dotąd myślałem, że taką posadę może zajmować jedynie osoba z uprawnieniami, ktoś po szkole zawodowej. Poza tym najczęściej wyobrażałem sobie na tym miejscu dojrzałego mężczyznę, jak w wytwórni ojca. Tymczasem ona łamała wszelkie schematy myślowe.
    Kiedy zeszliśmy na parter, zaprowadziłem dziewczynę w tą stronę korytarza, gdzie mieściły się pomieszczenia gospodarcze i zatrzymałem się przed jedną parą drzwi*. Poświeciłem na nie latarką i ukazał się nam czarny symbol błyskawicy w czarnej, prostokątnej ramce.
    - To chyba tu - powiedziałem, obracając wzrok w stronę dziewczyny. - Jestem pewny, że sobie poradzisz - powiedziałem, uśmiechając się w jej stronę zachęcająco i pokazując ręką gest "fighting".
    Wiara w ludzi może i daje niewiele, ale kiedy okaże się tę wiarę danemu człowiekowi, wtedy on działa lepiej i na prawdę jest w stanie dokonać tego, czego chce.

    » Daehyun «

    [*czy jednymi drzwiami? ;; Ja nie wiem xd]

    OdpowiedzUsuń
  50. Kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki z głośników, jakimi były syreny policyjne z teledysku Ed'a Sheeran'a "Give me love", położyłam się na podłodze i leżałam, puki nie usłyszałam pierwszych słów piosenkarza. Wtedy uniosłam rękę do góry i podciągnęłam się za niewidzialną linę do siadu.
    Mój styl był czymś pomiędzy baletem, a hiphopem, więc pewnie swego rodzaju tańcem nowoczesnym, ale, że nigdy się go nie uczyłam, na pewno było w tym dużo więcej mnie, niż jakiegokolwiek konkretnego stylu. Choreografia była w całości opracowana przeze mnie, chociaż pod nadzorem mojego wychowawcy. Było w tym dużo zmagania się ze sobą, ze smutkiem i z potrzebą bycia kochanym, więc wiele ruchów wykonywałam na podłodze, leżąc, czy też siedząc. W delikatniejszych i łagodniejszych częściach wykorzystywałam swoje umiejętności baletowe, wykonując tak idealne piruety i obroty, jak tylko potrafiłam, jednakże nieco wolniej i z łagodnością. To głównie w refrenach. Znowu, kiedy muzyka stawała się agresywniejsza, mniej więcej pod koniec piosenki jest taki moment, gdzie wokalista wykrzykuje wszystkie swoje emocje i śpiewa razem z chórem mężczyzn. Wtedy moje piruety i obroty, razem z wyskokami i mimiką twarzy robią się bardziej energiczne, bardziej zdesperowane.
    A na końcu upadam z wycieńczenia.
    To znaczy nie tak na prawdę! To tylko koncepcja przedstawienia, ale prawdą jest to, że aby wczuć się w atmosferę i całokształt mojego występu, muszę to poczuć w sobie, a to jest nieco wykańczające.
    Trzy razy krzyknęłam na drugi koniec sali, prosząc, by Sooyoung powtórzyła piosenkę. W końcu zdecydowałam, że należy mi się przerwa, więc powoli przeszłam do starszej koleżanki i usiadłam na krzesełku obok niej.
    - I jak? Myślisz, że mam szanse? - zapytałam, zmęczona, ale szczęśliwa. Taniec zawsze przynosił mi radość i ukojenie.

    » Lisa «

    OdpowiedzUsuń
  51. [Nie no, ja ogarniam ^^
    Tylko tak kombinuję, bo nie za bardzo na razie mam pomysł, co by wymyślić z Jiyuu, więc może na razie niech sobie będzie współpraca z crazy duetem, aż coś lepszego nam do głowy nie przyjdzie...]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  52. Z uśmiechem wszedłem do pomieszczenia zaraz za dziewczyną. Przyglądałem się jej poczynaniom, a gdy nagle odkryła, że to wszystko przez jeden mały guzik, rozchyliłem usta ze zdziwienia. To wydawało się takie proste, po prostu stanęła przed tą skrzynką, popatrzyła i naprawiła! Po chwili żarówka nad nami zaświeciła się, a ja widząc ten cud nad rzeką Han, uśmiechnąłem się szeroko. Wytłumaczyła mi to wszystko bardzo prostym językiem, więc wszystko zrozumiałem, co było przynajmniej niesamowite. Ja nie jestem z tych ścisłowców.
    Już chciałem jej zaklaskać i pochwalić za dobrą robotę, kiedy usłyszeliśmy, jak drzwi zamykają się z trzaskiem, a później zamek się przekręca. Zaskoczony, przeniosłem spojrzenie na drzwi. Westchnąłem ciężko, odwracając wzrok po chwili. Oblizałem wargi, zastanawiając się, w jakiej właściwie znajdowaliśmy się sytuacji. Moje posiedzenia z Jiyuu, to jedno, tam miałem poważny powód, dla którego regularnie się z nią spotykałem, a teraz? Może jestem trochę przewrażliwiony na punkcie plotek, ale to na prawdę poważna sprawa, kiedy negatywne komentarze przeze mnie dotykają moich rodziców, a potem reszty rodziny, no bo przecież "pokrewieństwo", czyli jeden za wszystkich, a wszyscy za jednego.
    Mimo wszystko, to, że tu utknęliśmy nie było jej winą, a nawet jeśli, to ja byłem równie winny. Mogłem wyciągnąć za nią ten kluczyk, przecież widziałem, że zostawiła go w drzwiach. Nawet na myśl mi nie przyszło, że mogłoby wydarzyć się coś takiego.
    - W porządku, to nic takiego - powiedziałem, uśmiechając się lekko. - Zaraz nam otworzą, to tylko takie durne żarty - tłumaczyłem, chyba bardziej samemu sobie, żeby nie zwariować z nerwów. Znowu narażam się na plotki i to nawet nie specjalnie. Wcześniej już parę razy gadano o mnie nie najmilej, ale wtedy przynajmniej wiedziałem, dlaczego i mogłem przeprosić. Co powiem teraz? Nie jestem pewien, czy wiele osób uwierzyłoby w prawdziwą wersję.
    Gdybym jeszcze miał do kogo tu zadzwonić. Przecież nikogo nie znam. Do Jiyuu nie mam numeru, a chyba powinienem. Do Lisy nie zadzwonię, mam jej numer telefonu tylko dlatego, że kiedyś się znaliśmy, a ona jest przewodniczącą. Ale tak na prawdę, to nie jesteśmy blisko, dlaczego miałbym prosić ją o pomoc? Nikogo więcej tu nie znam.
    - Znalazłaś kogoś? - zapytałem po chwili oczekiwania, gdy Sooyoung ciągle szukała w telefonie odpowiedniego kontaktu.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  53. Po treningu skierowałem się prosto do swojego pokoju. Dostałem wcześniej wiadomość od Sooyoung, że powinno być dobrze, a ja mam sprawdzać skrzynkę mailową. Od razu, gdy znalazłem się w pokoju, rzuciłem torbę w kąt i usiadłem na łóżku, sprawdzając wiadomości. Dostałem od profesora Hwang listę osób, które zostały dopuszczone do egzaminu i na widok swojego imienia, aż wstałem z miejsca, a potem znowu usiadłem, bo nie mogłem w to uwierzyć.
    - Boże, błogosław tej kobiecie - mruknąłem tylko, zanim wyciągnąłem z plecaka książkę i notatnik, których używałem... znaczy powinienem używać na wykładach Hwang'a. Niewiele miałem tam pozapisywane, więc zaraz napisałem do znajomej na SNS. To była ta dziewczyna, która siedzi zwykle przede mną i ma tyle kartek zapisane w zeszycie. Poprosiłem ją, by mi wysłała wszystko od początku roku i... zacząłem przepisywać.
    Przez kilka dni non stop zakuwałem z tego przedmiotu, nawet odpuściłem sobie swoje osobiste treningi, a Jaebum hyung siedział potem u mnie w pokoju z pistoletem na kulki i sprawdzał moją wiedzę. Działało to tak, że kiedy odpowiedziałem źle, dostawałem w brzuch. Bolało. I działało. Chłopaki w szatni śmiali się, że od zbytniego wysiłku umysłowego dostaję wysypki.
    W dniu egzaminu stresowałem się znowu, jakby mnie skazali na publiczne ścięcie, ale chyba dałem radę. Przynajmniej tak mi się wydawało, gdy wychodziłem z sali. Wysłałem do noony wiadomość, że już jest po wszystkim i teraz czekamy na wyniki. Miałem nadzieję, że nie miała kłopotów przeze mnie.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  54. [Cieszę się, że Ci się pomysły spodobały^^. No i że nie tylko ja jestem fanką VN-ek.^^ Z radości to nawet zacząć mogę. ^^]

    Jiyuu brzdąkała w struny swojej gitary, tak monotonnie, że nawet ja zaczynałem rozróżniać te dwa dźwięki, których stale używała: D-G, D-G, D-G... Początkowo nawet pomagało mi się to skupić na próbach rozgryzienia sposobu kodowania gry VN, którą postanowiłem napisać, bo miałem za dużo pomysłów na jedno z moich opowiadań, ale po dłuższej chwili zaczynało irytować.
    -Możesz przestać? Wkurza mnie to! Aish... Zupełnie nie ogarniam, jak zakodować te różne wybory. Za każdym razem, gdy daję opcję "menu", wychodzi mi błąd.
    -Soming, mi nic nie mów, wiesz, nie ogarniam nawet co ty tu w ogóle robisz. A nie znasz kogoś, kto by znał się na programowaniu?
    -Myślisz, że użerałbym się z tym, gdybym znał? Ale może ty kogoś znasz... Bo ja wiem, może któryś z tych bliźniaków, z którymi się kumplujesz? Ponoć to geniusze...
    -Taa i jak wszyscy geniusze, mają równo zryte banie. Nie wytrzymałbyś z nimi pięciu minut i vice versa, a ja nie mam ochoty cały czas próbować powstrzymywać was przed pozabijaniem się nawzajem.
    -No dobra, a ta dziewczyna z uniwerka, która pomogła ci, kiedy nam sprzęt szlag trafił? Ta jak-jej-tam pani Szalony Doktorek?
    -...Znaczy, Sooyoung-unnie? Ona wcale nie jest szalonym doktorkiem... ale, no moglibyśmy spróbować. Dobra, młody, mam jeszcze pół godziny przed korkami, więc ogarnijmy się z tym szybko, co? - odparła, zrywając się energicznie, odkładając gitarę na niezajęte łóżko i praktycznie wybiegając z mojego pokoju.
    Zapisałem skrypt gry w programie i praktycznie pognałem za nią, próbując za tym tajfunem energii nadążyć. Najpierw pobiegaliśmy chyba w tę i na zad po uniwerku, tak krążąc, że pięć razy zdążyłbym się zgubić, a później poszliśmy do akademika studentów, a sis pewnie podeszła do jednego z pokoi, chyba na drugim piętrze i zapukała do drzwi.
    Po chwili otworzyła nam jakaś jasnowłosa dziewczyna, z którą Jiyuu się przywitała, przedstawiła jej mnie, mówiąc pani Szalony Doktorek, że mam do niej sprawę i prysnęła twierdząc, że gdzieś jej się spieszy.
    Nosz po prostu zatłukę małpę, nieźle mnie wrobiła!, pomyślałem nieco zmieszany.
    -Eee... przepraszam, Sooyoung-noona. Chciałem napisać grę Visual Novel, ale nie potrafię ogarnąć programowania. Słyszałem od Jiyuu, że znasz się na tym. Pomogłabyś mi?

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  55. Przyglądałem się dziewczynie cały czas, bo w gruncie rzeczy była najciekawszym obiektem, do oglądania w tym pomieszczeniu. Denerwowała się bardzo tą sytuacją, chyba nawet bardziej niż ja. Z tego wszystkiego dostała słowotoku, a ja nie wiedziałem, co mam powiedzieć, by jakoś ją uspokoić. To ona cały czas powtarzała, że zaraz będzie po wszystkim i nas otworzą, więc co jeszcze miałbym jej powiedzieć?
    W końcu postanowiła zmienić temat, a ja zaśmiałem się na to bezgłośnie, po czym westchnąłem, słysząc kolejne krytyczne co do jej osoby słowa.
    - Dlaczego ty... - przerwałem, nie będąc pewnym, czy powinienem o tym mówić. - Dlaczego ciągle tak mówisz? - Milczałem przez chwilę, patrząc jej prosto w oczy. - Na prawdę nie mam ci niczego za złe. To, że tu siedzimy, to nasza wspólna wina, nie przejmuj się tak. - Pokręciłem głową. - Jeśli chodzi o plotki, to szczerze mówiąc, im więcej ich się wygeneruje na mój temat, tym większym zainteresowaniem będę darzony, nie ważne, czy plotki są negatywne, czy pozytywne. Większe zainteresowanie zawsze oznacza więcej pieniędzy. - I to była prawda. Aczkolwiek wolałem ciszę i spokój i dobre światło nad moją głową, a nie ciemną aurę flirciarza, czy zboczeńca. - Ja przywykłem do tego, bardziej martwiłbym się o ciebie - dodałem, opierając się plecami o ścianę. Przez chwilę patrzyłem smętnie w podłogę, ale zaraz uśmiechnąłem się do siebie. - Ale właściwie, to cieszę się, że siedzę tu właśnie z tobą. - Podniosłem na nią swój wzrok, uśmiechając się ciepło. Zaśmiałem się cicho. - I nie mów do mnie tak formalnie, jesteśmy chyba w tym samym wieku.
    Przez chwilę po prostu uśmiechałem się do niej, by w końcu przenieść wzrok na pudła obok mnie. Zauważyłem, że stały na jakimś krześle, więc postanowiłem, że ściągnę je i chociaż raz w życiu odegram rolę prawdziwego faceta. Zdjąłem je, odkładając na bok, wytarłem rękawem krzesło z kurzu i postawiłem je obok dziewczyny.
    - Usiądź sobie, nie wiadomo ile będziemy musieli tu czekać - powiedziałem, wsuwając ręce do kieszeni swojego płaszcza i oparłem się znowu plecami o ścianę. - Nie jesteś kiepskim rozmówcą, - powiedziałem po chwili gapienia się w swoje buty, po czym popatrzyłem na nią. - tylko bardzo ciekawym człowiekiem, którego mile wspominam.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  56. Może mam coś nie tak z głową, ale zachowanie ludzi zawsze mnie ciekawiło. Zastanawiałem się, co czują w danym momencie, co myślą, dlaczego zachowują się właśnie w ten sposób, a nie inny. Sooyoung też mnie zastanawiała. Dlaczego zawsze zaprzecza? Za każdym razem, cokolwiek bym nie powiedział. Jest tak bardzo samokrytyczna. Też kiedyś przez to przechodziłem, ale akurat byłem w fazie dorastania i chyba miałem lekką depresję. Uważałem, że nigdy nie starałem się wystarczająco, że wszyscy wokół są ode mnie lepsi, a ja potrafię tylko ciągnąć pieniądze od rodziców. Co prawda, ciągle chodzi mi po głowie to, że gdyby nie oni i ich pieniądze, nie byłbym teraz w tym miejscu, ale już nie chodzę taki przygnębiony i nie mam w sobie tyle żalu do samego siebie. A ludziom staram się dawać to, czego sam oczekuję.
    Na jej słowa odnośnie plotek zagryzłem wargę, uśmiechając się smutno i pokręciłem głową na boki.
    - Nie prawda - powiedziałem cicho. - Tak się tylko wydaje, że te kłamstwa, które rozpowiadają na twój temat nic nie znaczą, ale... kiedy słyszysz to samo kłamstwo tysiąc razy, w końcu ono zaczyna być prawdą. - Amen. I to powinno być głoszone w każdej podstawówce. No dodać do tego jakiś fajny morał i mamy dzieło literatury współczesnej.
    Kiedy znowu zaprzeczyła moim słowom, zaśmiałem się cicho.
    - Powiem ci coś w sekrecie - mruknąłem, kucając sobie przy tej ścianie i układając łokcie na kolanach. - Zanim mężczyzna powie kobiecie komplement, zawsze przetrawi to w głowie przynajmniej dziesięć razy, co znaczy, że zmaga się sam ze sobą i martwi, że może zostać źle zrozumiany. A kiedy kobieta mówi "nie, to nie prawda", wtedy mamy wrażenie, że cały wysiłek poszedł na marne. - Posłałem jej wielki uśmiech, bo nawet mnie to bawiło. Okej, ja akurat należałem do tego typu mężczyzn, którzy w komplementach czują się, jak ryby w wodzie, ale i tak to nie jest zbyt miłe, kiedy ktoś odtrąca twój komplement. To, jak dać komuś kwiatka, który zostanie po sekundzie wyrzucony.
    - Moje rady? - uniosłem brwi w górę, zaskoczony. - Cieszę się. O, właśnie, a propos pracy. Niedługo ma być ten konkurs taneczny na dużej sali w budynku studenckim - przypomniało mi się. - Wydaje mi się, że znowu mnie wkręcą. Już mówili coś, że mam go otworzyć jakąś piosenką, ale jeszcze nie mogą się zdecydować, czy nie wziąć zamiast mnie jakiegoś utalentowanego dzieciaka. W każdym razie raczej będę znowu siedział obok ciebie za konsolą. - Uśmiechnąłem się znowu do niej.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  57. Tak, to prawda, kiedy masz przy sobie kogoś, kto wierzy tylko tobie, to łatwiej jest przeżyć te wszystkie plotki. Kiedy byłem nastolatkiem, z każdym smutkiem szedłem do rodziców, oni zawsze mi pomagali, zawsze we mnie wierzyli, a ja mogłem im się wypłakać. Tylko, kto jest teraz przy mnie? Kto we mnie teraz wierzy? Mam dwadzieścia lat, nie pójdę do rodziców z takim problemem. Co miałbym im powiedzieć? "Mamo, tato, jest mi przykro, bo ludzie mnie hejtują"? Oni też są zdania, że dawno już powinienem do tego przywyknąć, jestem w końcu tak samo dorosłym człowiekiem, jak i oni. Mają swoje własne problemy, nie mogę zawracać ich głów takimi bzdurami. A poza nimi nie mam nikogo. Zwłaszcza teraz, jestem tu sam.
    Uśmiechnąłem się do niej lekko na te słowa i pokiwałem głową.
    A po tym odnośnie komplementów zaśmiałem się znowu cicho. Chciałem jeszcze powiedzieć, by nie zakrywała ust dłonią, kiedy się śmieje, bo ma na prawdę piękny uśmiech, ale przemyślałem to i stwierdziłem, że mogę wyjść na naprawdę dziwnego człowieka, jeśli co chwila będę tak sypać jej róże pod nogi. A poza tym, jej zachowanie było całkiem urocze, więc to nie tak, że coś straciłem.
    Potem pociągnęła temat konkursu i zaczęła się nad tym rozwodzić, a ja zauważyłem, że ona bardzo lubi mówić. Jak coś jej wpadnie do głowy, to jedzie z tym i zapomina o całym świecie. To dobrze, ja chyba nie przoduję w rozmawianiu, więc przynajmniej sobie jej posłucham.
    Gdy planowała sobie na palcach, co będzie należało zrobić, by konkurs się w ogóle odbył, usiadłem na podłdze, ciągle trzymając kolana przy mojej klatce piersiowej. Skrzyżowałem na nich swoje ręce, a na nich oparłem policzek, słuchając Sooyoung.
    - To wspaniale - przyznałem, zadowolony z tego, że nie tylko mnie podobała się nasza wspólna praca. Ale nie lubiłem rozmawiać o pracy, poza nią. Może chodzi o to, że moja praca należy do jednej z tych dziwniejszych. Moje całe życie jest pracą tak na dobrą sprawę, ciągle muszę udawać, załatwiać sprawy występów i ćwiczeń praktycznie bez przerwy, nawet, gdy mam wolne. Tylko teraz, na czas szkoły menager się do mnie nie odzywa, bo zwyczajnie mam przerwę, ale jak widać tylko z nazwy.
    - Sooyoung, robisz coś jutro po szkole? - wyrwało mi się, nim pomyślałem. To tak a propos ludzi, którzy we mnie wierzą. Może w końcu czas na to, by sobie ich kilku uzbierać? Mam być wiecznie sam?

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  58. Z jednej strony ucieszyłem się, że nie miała niczego na jutro zaplanowanego, bo to znaczyło, że moje pytanie nie było rzucone bez sensu. Z drugiej jednak strony, martwiło mnie to, że nie wiedziałem, co miałbym teraz w związku z tym powiedzieć.
    Na szczęście wybawiło mnie wołanie dziewczyny zza drzwi. Sooyoung natychmiast podeszła do drzwi i dowiedzieliśmy się, że już niedługo wolność zostanie nam zwrócona. Gdy usiadła z powrotem na krześle, wyprostowałem jedną nogę, drugą ciągle trzymając zgiętą, blisko siebie. Ze zdziwieniem zobaczyłem po chwili, że znowu wstała, oferując mi swoje miejsce.
    - Oh - uśmiechnąłem się, zaskoczony. - Nie, dziękuję, tu jest mi dobrze - powiedziałem z uśmiechem, mimo, że zimna podłoga nie należała do najwygodniejszych miejsc, w jakich miałem możliwość siedzieć. - Poza tym sumienie chyba by mnie wykończyło, gdybym widział, jak marzniesz na posadzce, albo stoisz obok. - Zmarszczyłem lekko swój nos w grymasie, zanim posłałem jej ciepły uśmiech. No jakby to wyglądało? Ja, mężczyzna, siedzę sobie na krzesełku, a ona stoi biedna obok, albo siedzi na podłodze. Hańba dla mnie i wszystkich, którzy mieli udział w wychowaniu takiego dupka. Nigdy więcej nie spojrzałbym jej w oczy. - A wracając do twoich planów na jutro - przypomniałem moje pytanie. - Miałabyś coś przeciwko wypicia ze mną kawy? - zapytałem, wpatrując się w nią wyczekująco. - Nie znam tu właściwie nikogo, a ostatni raz rozmawiałem z kimś normalnie, jak człowiek z człowiekiem jakieś pół roku temu. Ale oczywiście, jeśli nie zechcesz, to zrozumiem. W końcu praktycznie się nie znamy, więc nie masz powodu, by się ze mną spotkać. - Po uświadomieniu sobie znaczenia słów, które właśnie wypowiedziałem, opuściłem głowę, zagryzając wargę. Czasami fakt, że mam niemal wszystko na wyciągnięcie ręki przysłaniał mi prawdziwy obraz życia. To, że nie wszyscy muszą chcieć tego samego, co ja, a wtedy czuję się jak najgorszy egoista. Bo trzeba przyznać, że trochę nim byłem.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  59. Wow, to było całkiem proste. Nawet nie wiem jak się zakręciłem, że nagle siedziałem sobie wygodnie przy stoliczku w przytulnym pokoiku Sooyoung-noony, wysłuchując jej entuzjastycznej reakcji. Ja nie mogę, prawie nie wierzyłem własnym uszom, kiedy okazało się, ze ona chciała od jakiegoś czasu spróbować stworzyć VN-kę, a ja się od chyba pół roku biedzę i nie ruszyłem poza... ogarnięcie jak kodować narracje, a jak dialogi. I jak dodać obrazek w tle i postać w centrum okienka. Dobra, wiem, naprawdę nie jestem w tym geniuszem.
    -Właściwie to mam takie opowiadanie, które zacząłem pisać chyba jak miałem czternaście lat... więc no, sporo było do poprawienia, a gdy zabrałem się za jego ogarnięcie, to okazało się, ze mam... za dużo pomysłów i muszę coś z nimi zrobić, bo nie ruszę dalej. W każdym razie jest sobie główna bohaterka, która się nagle budzi na jakiejś polance, w bliżej nieokreślonym lesie i stwierdza, że nic nie pamięta o sobie. Jedyne, co jeszcze w miarę ogarnia, to jej wiedza na temat różnych ziółek, kwiatków, krzoczków i innych takich... Rusza w wielką podróż pełną przygód, po świecie, który wygląda jak takie wielkie morze, usiane mnóstwem wysepek, każdej innej, by wyjaśnić, co się stało, skąd się tu wzięła, kim jest... No i ogólnie chodzi o rozwiązanie zagadki, ale po drodze trafia w różne, dziwne miejsca, poznaje różnych ludzi, więc i jakieś tam z nimi są relacje... Właściwie całe opowiadanie mam spisane, muszę trochę pokombinować nad wyborami i różnymi zakończeniami, ale tak to ten "true ending" już mamy. No i trza dodać obrazki i muzykę, ale tym się możemy zająć ja i Jiyuu, ale żadne z nas nie ogarnia pisania skryptu... Naprawdę mogłabyś się tym zająć? - upewniłem się, bo aż trudno było uwierzyć w taki fuks.

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  60. [ Oooo to ja na nią czekam :3 A ten... jakbyś chciała to łatwiej byłoby wymyślić tu coś z moją nową postacią Suran, o ile byś chciała~ ]

    OdpowiedzUsuń
  61. Nie bardzo ogarniałem, co tak dziwnego jest w tym, że zacząłem pisać jako ledwo wyrośnięty dzieciak. Autor Eragona miał piętnaście lat, kiedy wydał pierwszy tom, to w jakim wieku zaczął to pisać? Jasne, że pewnie nie brał się za dwie historie równocześnie, poza tym nie każdy ma jakiś niesamowity talent w rodzaju zacznie bazgrać i od razu proszę państwa, mamy bestseller, ale no... mam na myśli, ze to nic szczególnego.
    Trochę mnie zaskoczyło, ze Noona zapisuje sobie w punkcikach zarys całej historii, a raczej byłem pełen podziwu, bo ja nigdy nie umiałem za nic zabrać się w tak uporządkowany, metodyczny sposób, a naprawdę chciałbym tak. To by wiele ułatwiało, a ani ja, ani Jiyuu nie należymy do szczególnie systematycznych, więc dobrze, że do naszej drużyny dołączy ktoś bardziej zorganizowany.
    -Wow, to świetny pomysł z tym, by trafiała na różne wyspy, w zależności od tego, jak rozegra się grę na poprzedniej! Naprawdę się na tym znasz, Noona! Mogłyby być zupełnie różne przygody i już to prowadziłoby do różnych ścieżek i zakończeń.
    Swoją drogą to chyba oboje nieźle się nakręciliśmy, bo Sooyoung to prawie tańczyć tu zaczęła z nadmiaru energii, ale to i dobrze. By za wariackim entuzjazmem Jiyuu i moim nadążyć, to chyba trzeba mieć tyle energii, albo i więcej. Tylko trochę się bałem, ze za moment w nos dostanę, tak tymi swoimi łapkami wymachiwała.
    -Okay, przyniosę ci tą jakby... podstawową wersję. Właściwie... chcesz, żebym teraz po to skoczył? - Jak to się ładnie mówi, "kuj żelazo, póki gorące", więc skoro Noona miała taki zapał, to trzeba było to wykorzystać... a to, ze opowiadanie w tej "podstawowej wersji" ma ze sto pięćdziesiąt stron na kompie zapisane przeciętną czcionką, to się przecież wytnie...
    No, czekałem tylko na jakiś drobny znak do startu, by pognać do swojego pokoju i przynieść jej te moje bazgrołki.

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  62. Miło słyszeć, że kogoś martwi to, czy mi wygodnie, czy zimno. Posłałem dziewczynie uśmiech, kiwając głową.
    Mile zaskoczyło mnie też to, że pozytywnie przyjęła pomysł ze spotkaniem. Od razu mój uśmiech poszerzył się. Jestem chyba trochę zbyt flegmatycznym człowiekiem, bo zanim zdążyłem zaproponować jej godzinę spotkania, usłyszałem, jak w drzwiach przekręca się zamek. Od razu zwróciłem swój wzrok w tę stronę, a po chwili wstałem, widząc, że drzwi się otwierają, a do środka zagląda jedna z pań dyżurnych. Na ten dziwny sarkazm dotyczący ratowania nas, uśmiechnąłem się chyba nie dość naturalnie, bo wzrok kobiety wskazywał wyraźnie na to, że o coś mnie podejrzewała. Dlatego też prędko spoważniałem i skłoniłem się dwa razy. Pierwszy jako przeprosiny, a drugi w ramach podziękowania za pomoc.
    Wyszedłem chwilę po Sooyoung i zaczekałem kilka kroków dalej, aż skończy rozmawiać ze swoją koleżanką.
    - Daehyun-shi - usłyszałem w pewnym momencie cichy głos jednej z pań. Druga szła już w swoją stronę. Odwróciłem się do kobiety, czekając na to co powie, ale ta tylko spojrzała na Sooyoung, potem na mnie i puściła mi oczko. Zamrugałem kilkakrotnie, ale nie, nie przewidziało mi się. Ona na prawdę to zrobiła, a uśmieszek z jej ust nie schodził.
    - Ah! Nie, to nie to - zacząłem się tłumaczyć, machając rękoma. - Po prostu Sooyoung nie wiedziała, gdzie znajduje się to pomieszczenie, więc jej pomogłem, a wtedy-- aigoo... - westchnąłem, kiedy w pół mojej wypowiedzi kobieta machnęła ręką z miną mówiącą "gadaj se, gadaj, ja swoje wiem" i odeszła w tę samą stronę, co poprzednia. Nabrałem głęboko powietrza w płuca, przytrzymałem chwilę, po czym wypuściłem powoli i obróciłem się w drugą stronę, gdzie stała Sooyoung. Właśnie kończyła rozmowę z dziewczyną, która po chwili również się oddaliła. Podszedłem bliżej niej z lekkim uśmiechem na ustach.
    - Dzięki, że naprawiłaś nam to światło - powiedziałem, jeszcze lekko speszony zachowaniem dyżurki. - W takim razie... Jeśli mówisz prawdę i faktycznie chcesz spędzić ze mną chwilę, to oficjalnie zapraszam cię na kawę. - Znowu uśmiechnąłem się szeroko. - O której będę mógł jutro znowu cię zobaczyć?
    Patrzyłem na nią, wyczekująco, tym razem już z mniejszym, ale równie szczerym, co wcześniej uśmiechem. Może to kwestia różnicy światła między tym na korytarzu, a tym w pomieszczeniu z korkami, ale teraz właśnie stwierdzam, że nawet gdyby nic do mnie nie mówiła, mógłbym po prostu na nią patrzeć i to by mi wystarczyło. Sam jej uśmiech automatycznie wywołuje poczucie radości i szczęścia, a każdy jeden centymetr jej twarzy wydaje się być zupełnie bez skazy. Nos, oczy i brwi, zupełnie, jakby ktoś wymierzył od linijki. Z jej osobowością jestem pewien, że nie jeden facet starał się o jej względy.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  63. Kiedy byłem jeszcze niedaleko swojej sali wykładowej, zobaczyłem przed sobą Sooyoung-noonę, która szła w moim kierunku. Uśmiechnąłem się na jej widok.
    - Myślę, że nie najgorzej - odpowiedziałem, drapiąc się w tył głowy. - Starałem się bardziej niż na ostatnich międzynarodowych, poważnie chyba jeszcze w życiu się tyle nie uczyłem... - Co prawda, to prawda. Zwykle omijam ten temat, jak i samą naukę. Nie raz przeskoczyłem jakiś przedmiot na tak zwane "ładne oczka". Obiecałem coś tam dodatkowego zrobić, gdzieś tam wystąpić, coś przedstawić, a zdarzało się nawet, że i tego finalnie nie zrobiłem, a dostałem przepustkę, bo wystawionej oceny nie można było już zmienić. Niektórzy nauczyciele w gimnazjum mnie nienawidzili. Szczególnie, że to Korea, tu nacisk na naukę jest potwornie przeraźliwy. W mojej poprzedniej szkole dwie osoby usiłowały popełnić samobójstwo, z czego jednej się to udało. Troszeczkę tu na tym punkcie przesadzają.
    - Dziękuję, sunbae, jeszcze raz - powiedziałem trochę ciszej, żeby przypadkiem ktoś nie usłyszał i nie zaczął plotkować, ale skłoniłem się jeszcze przed nią o 45 stopni. - Jestem ci winien życie, więc jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebowała, to daj mi znać, a zrobię, co w mojej mocy.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  64. -Możemy dodać też od czasu do czasu jakiś wybór od tak po prostu, dla zmyłki, by nie dało się za łatwo rozpracować, która decyzja do czego prowadzi... gdyby to nie było za trudne - dodałem, przypominając sobie jaką miałem frajdę próbując rozgryźć różne klucze, by wejść na taką, czy inną ścieżkę w moich ulubionych grach. Niektóre były tak pokręcone, że bez ściągi w postaci szczegółowego walktrough nie dałbym rady.
    -Naprawdę? Dzięki, Noona, to już lecę! - ucieszyłem się, kiedy zgodziła się przejrzeć moje opowiadanie i pomóc mi w kombinowaniu nad scenariuszem gry i też się roześmiałem, ledwo się powstrzymując, by jak pięciolatek z ADHD nie zacząć podskakiwać i klaskać z uciechy, że tak niespodziewanie dobrze idzie.
    -No ani przez chwilę w to nie wątpię! To lecę~! - pognałem do swojego pokoju, wpadłem do niego jak do pożaru, przewróciłem wszystko do góry nogami, szukając pena, gdy go w końcu znalazłem, zgrałem opowiadanie i już praktycznie leciałem z powrotem do akademika studentów... utknąłem dopiero przy wejściu do budynku, przypominając sobie, że nie pamiętam, w którym pokoju mieszka Sooyoung-noona. Gdybym miał taką pamięć do miejsc jak Jiyuu to by było dużo łatwiej. No, w sumie mogę przecież sis zapytać, ona na pewno będzie wiedziała... Co prawda udusi mnie za to, że przeszkadzam jej w próbie, ale nim to się stanie, może zdążę przynajmniej odnieść Sooyoung-noonie opowiadanie.
    No więc zadzwoniłem do sis, która bardzo uprzejmie odebrała witając się nieco opryskliwym "no i czego dusza pragnie?!". Kiedy powiedziałem, że nie wiem, jak trafić do pokoju Noony, to tylko mruknęła coś, co brzmi jakoś jak "mat-ta-ky" i zwykle używa tego jako odpowiednika naszego swojskiego, dżwięcznego, powszechnie znanego i lubianego "aish..." i już sobie wyobrażałem, jak zirytowana przewraca oczyma, a potem powiedziała już głośniej do mnie: "Pokój 230, drugie piętro. Nie zawracaj mi głowy bzdurami!" i się rozłączyła. Chyba nie przerwałem jej niczego... bardziej interesującego od jakiejś rozśpiewki? Okay, dla własnego zdrowia, lepiej, żebym w to nie wnikał.. W każdym razie po całej tej wielkiej, pełnej przygód wycieczce, chwilę później pukałem już do drzwi pokoju Sooyoung.

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  65. [Jeeeejku zrobiłaś relacje! A jakie piękne zdjęcie dałaś Lisie ^^ Well done! A+ się należy <3 I przepraszam, że tak późno. Pisałąm ten odpis chyba z dwie godziny, pisząc w między czasie z koleżanką, ale musiałam~! Pisanie z nią jest bardzo ważne >////<]

    Pokiwałem głową.
    - Dobrze, w takim razie widzimy się jutro o siedemnastej - powiedziałem z uśmiechem. Jutro i tak po zajęciach miałem całkowicie wolne. Żadnej próby z Jiyuu, żadnych kółek wokalnych, ani prób do eventów szkolnych. Dotąd zwykle poświęcałem ten czas na autotrening w swoim pokoju, ale jeśli raz na jakiś czas odpuszczę go sobie, to umiejętności mi nie ubędzie.
    Słychać było w jej pożegnaniu, że cieszyła się na to spotkanie. A jeśli nie, to znaczy, że jest dobrą aktorką. Albo to ja jestem taki naiwny i po tylu latach w szołbiznesie dalej nie jestem w stanie wyczuć, kto mnie okłamuje, a kto mówi prawdę. Chociaż to w sumie nie trudne - wszyscy mnie okłamują. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się, gdyby nawet rodzice coś przede mną ukrywali.
    - Tak, do jutra! - zawołałem, machając w jej stronę ręką, kiedy odchodziła. Powinienem chyba ją odprowadzić, ale może jednak nie jest to najlepszy pomysł. Gdyby nas ktoś o tej porze zobaczył razem... po tym, jak siedzieliśmy w tym pomieszczeniu razem. A widziało nas już kilka osób.
    - Aigoo, jestem przewrażliwiony... - mruknąłem cicho, idąc w stronę swojego pokoju. Podrapałem się w tył głowy. - Może faktycznie jestem zmęczony?

    Następnego dnia po zajęciach poszedłem od razu do swojego pokoju, zdjąć z siebie mundurek. Wolałem przebrać się w coś wygodniejszego, ale jednak nie przesadzając, bo w końcu nie chciałem zwracać na siebie zbytnio uwagi, która zwykle jakoś tak automatycznie przyklejała się do mnie.
    Prościej się nie dało - czarne spodnie, czarna, rozpinana bluza z kapturem, biała koszulka, a to wszystko i tak zakryłem płaszczem. W każdym razie, w takim stroju czułem się i chyba nawet trochę wyglądałem, jak normalny dzieciak. Taki zwykły, w trampkach i bluzie z kapturem.
    Przed siedemnastą, byłem już w kawiarni, zdjąłem z siebie płaszcz i czekałem w spokoju na Sooyoung.
    Chciałbym, żeby mnie polubiła. Ale tego mnie w środku, a nie tą sztucznie zaprogramowaną lalkę do telewizji. Chociaż ta sztuczna wersja nie jest zła, to chciałbym, żeby chociaż raz ktoś poznał mnie głębiej.
    Jiyuu się nie liczy, ona znała moją sytuację, jeszcze zanim w ogóle zobaczyła mnie na oczy, tylko dlatego, że sama przeżyła kiedyś to wszystko, co ja. A ja chciałem, żeby ktoś z innego świata, zupełnie obcy mógł dowiedzieć się tego wszystkiego ode mnie i nikogo innego. Z czasem. I chciałbym, żeby Sooyoung okazała się być odpowiednią osobą do tego. Bo nie wiem, czy będę miał okazję i czas spotkać kogoś innego. Z resztą, może jej nie znam, ale podoba mi się. Podoba mi się aktualnie w niej wszystko. Uśmiech, oczy, jej pracowitość, empatia i umiejętności. Jest tak bardzo inna. Niech będzie taka też wewnątrz...

    » Daehyun «

    [O, a co do wątku, to Dae ma insta (szósta, najmniejsza gwiazdka) i tam często wspomina o "Baby", czyli swoich fankach, ale gdyby Sooyoung chciała go kiedyś tam ogarnąć na internetach, a nie byłaby wtajemniczona w jego karierę, to mogłaby się zastanawiać, o co chodzi z tym, że on się tu z nią spotyka tak prywatnie (bo może to jednak nie randka, ale widać przecież na pierwszy rzut oka, że chłopak uśmiecha się do niej inaczej niż do reszty ludzi), a tam na internecie pisze publicznie, że tęskni za "Baby" i mogłaby się go zapytać, o co z tym chodzi, czy coś xd Nie wiem, tak tylko piszę, bo mi wpadło do głowy, a potem zapomnę xd]

    OdpowiedzUsuń
  66. [Za czymś nowym jestem bardzo! O wiesz, co, bo czasami Alex ma takie noce, kiedy nie może spać. Zazwyczaj wtedy wyłazi na dwór i spotyka się z Daehyung, bo tak sobie wymyślili, że będą znajomymi od nocnych spacerów i pakowania się w kłopoty, bo zazwyczaj tak to się kończy. Ale może któregoś razu on po prostu nie będzie chciał się spotykać z Daehyung, bo zwyczajnie miał okropny dzień, męczący strasznie, więc on wyczerpany fizycznie i psychicznie po jakimś egzaminie, nie będzie nawet mógł zasnąć, potem jeszcze przypomni mu się, coś, czego jakiś czas temu dowiedział się o swoim przyjacielu i wylezie z nory, żeby się przejść gdzieś, żeby nie ryczeć znowu jak baba, bo on mimo tego, że jest strasznie wrażliwy, koniecznie chce grać twardziela. No ale jak będzie chciał wyjść z akademika, to go ktoś tam zauważy i on uciekając, trafi pod drzwi Sooyoung, zza których usłyszy cichy płacz i postanowi to sobie wykorzystać, że by uciec. Nie wiedząc, że to Sooyoung jest w środku, zapuka, udając kogoś ze staffu, żeby otworzyła drzwi, bo robi hałas, przeszkadza innym, czy coś innego wciśnie i jak ona otworzy drzwi, to jej się wepcha do środka. No a potem to już się zobaczy, co sobie powiedzą. xd]

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  67. Nie czekałem wcale długo, wkrótce w kawiarni pojawiła się też Sooyoung, a że siedziałem wtedy zwrócony przodem do wejścia, widziałem już jak wchodzi. Od razu na moje usta wstąpił uśmiech. Jakoś z rana dopadł mnie pewien rodzaj dziecięcej ekscytacji, która teraz dziwnie się nadiliła. To jak przyjemna trema, ostatni raz tak się czułem przed zobaczeniem się z mamą po jej trasie w Ameryce; miałem wtedy może dziesięć lat. To pierwszy raz, kiedy spotykam się z kimś w takim miejscu, a tematem naszych rozmów wcale nie ma być nasza praca. Nie wiem, jak to jest jeden raz w życiu rozmawiać z kimś dłużej niż pięć minut i ani razu nie wspomnieć o pracy, koncertach, czy nowych piosenkach. Dotąd nawet z rodzicami najczęściej tak właśnie rozmawiałem. Czasem zapominam, który ja jest prawdziwy. Ten na scenie, czy ten przed ludźmi, twarzą w twarz. Czasami mam wrażenie, że przez piosenki na scenie mówię fanom więcej niż osobom, którym patrzę w pczy.
    - Nie przejmuj się, nie czekałem długo - powiedziałem prędko, by nie miała sobie tego za złe. Na pewno bardzo się spieszyła, skoro przyszła tu od razu po wykładach, na co z kolei wskazywał jej mundurek. Właściwie... to nawet chyba mi się to podoba. Bardziej zależało jej na tym, żeby spędzić ze mną więcej czasu i nie spóźnić się, niż pozwolić, bym tu siedział sam, a potem mógł raz powiedzieć, że ładnie wygląda i w sumie tyle. Z resztą mam wrażenie, że nawet gdyby założyła na siebie worek, to wyglądałaby pięknie.
    - Jak minął ci dzień? - pierwsze koty za płoty! Co ja mam teraz powiedzieć, jeśli mi odpowie? Ojcze nasz, który jesteś w niebie, mam jakieś koła ratunkowe? Po jej wypowiedzi rezerwuję natychmiastowe nadejście kelnera!

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [*oczy
      Przepraszam, za błędy, odpis z telefonu ;;
      Oh i dziękuję, cieszę się, że karta się podoba! Serio, spędziłam nad nią godziny, chociaż na to nie wygląda xd]

      Usuń
  68. No, ja nie wiem, jak sis to robi, że ona raz przejdzie jakąś drogę, mniejsza jak pokręconą i już ją pamięta, to jest nienormalna. I jeszcze się dziwi, że inni tak nie potrafią... W każdym razie jej informacja jak zwykle była bezbłędna i trafiłem bez pudła. Za nic w świecie bym się nie przyznał, że błądziłem jak głupi i nawet nie byłem pewien na którym piętrze mieszka Sooyoung-noona, więc właściwie zmyśliłem:
    -Gdzie tam, ja się nigdy nie gubię! A przynajmniej nie tu. Uczę się tu już prawie trzy lata i znam tę wyspę jak własną kieszeń! - właściwie to nie wiem, po co trochę nabujałem, ale z drugiej strony nie było też sensu mówić, jak to naprawdę wyglądało.
    Usiadłem wygodnie na swoim krzesełku, wytrzasnąłem z kieszeni "pendraka" i dałem go Noonie, bo sam mógłbym pewnie taki drobiazg gdzieś trzasnąć, posiać i trza by było szukać godzinami.
    -Jak masz owocową herbatkę, to poproszę - odpowiedziałem wdzięcznie, bo po takich biegach przełajowych i zabawie w zimno-ciepło w poszukiwaniu pokoju Soo, to naprawdę zachciało mi się pić.
    -Mam tu właściwie całe opowiadanie w tej podstawowej wersji po koreańsku, częściowo przetłumaczone na angielski i japoński, bo program, w którym próbowałem sam kodować grę raczej nie lubił hangulu i co chwila wywalał jakieś błędy. A japońskie krzaczki i angielski alfabet mu nie przeszkadzały. Nie wiem, może po prostu ja coś pokręciłem. Nie ogarniam tego...

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  69. Po tej akcji z nauką przedmiotu, którego dalej nazwy nie pamiętam, po opuszczeniu tylu osobistych treningów, postanowiłem, że będę teraz przynajmniej przez dwa tygodnie pracował dwa razy ciężej niż przedtem. Na szczęście egzamin zdałem, nawet powyżej siedemdziesięciu procent, więc przynajmniej to kiszenie się w moim pokoju nie poszło na marne. Ale jednak już po trzech dniach ostrej charówki na boisku i siłowni, od samego rana, do wieczora, z przerwami na wykłady, nieźle mnie wyczerpało. Dodatkowo nie najlepiej ostatnio sypiałem.
    Kiedy dzisiaj położyłem się w swoim łóżku, przypomniało mi się, co usłyszałem ostatnio, wychodząc ze sklepiku wieczorem. Ten cały Hoseok stał tam obok z pozostałymi idiotami, którzy łażą za nim krok w krok i liżą mu dupę. Nie zwracałbym na niego uwagi, nawet nie obchodziłoby mnie jego istnienie, gdyby nie przywalił się ostatnio do mojego kumpla. Jeden, kuźwa, jedyny przyjaciel, który jest mi jak drugi ja, a ten gnój pieprzony wybrał go sobie na swoją zabawkę. Słyszałem, jak się chwalił Jiminem tym czopkom, jak jakimś trofeum i ledwo powstrzymałem się od jakiejkolwiek reakcji. Odszedłem po prostu, bo tak na prawdę nie mogłem nic zrobić. Ich było więcej, sam nie dałbym rady, a znowu gdyby jakimś cudem mi to wyszło, to Jimin by mi tego nie wybaczył zbyt prędko. Wiem, jak się cieszył, że w końcu jego crush go zauważył. Poczekam. On w końcu sam przekona się, że miałem co do niego rację, a wtedy zabiję tego zgejowaciałego sukinsyna.
    Zerknąłem na zegarek. Położyłem się dwie godziny temu, pewny, że od razu zasnę. Nic z tego. Wcisnąłem słuchawki do uszu, przesłuchałem jedną piosenkę, drugą, szóstą, ale zamiast się odprężyć, coraz mocniej odczuwałem na sobie piętno liderowania. Nie tylko byłem kapitanem drużyny, za Jimina też czułem się odpowiedzialny. Ten idiota był moją osobistą porażką. Drugą już. Najpierw umarła Hope, teraz on się tnie, a jak nie, to sypia z tym pedałem Jeo, który go wykorzystuje. To na mnie wszyscy zawsze liczą, a ja za każdym razem zawodzę. Daehyeong też bez przerwy pakuję w kłopoty, nie było jednego razu, kiedy byśmy byli razem i nie wpadli w jakieś gówno. Na prawdę nie mam bladego pojęcia, co robię źle.
    Wyrwałem słuchawki z uszu, rzucając w kąt pokoju telefon, który po ostatnim kąpaniu w jeziorku i tak ledwo działał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usiadłem na łóżku, wycierając oczy i oddychając głęboko.
      Spacer najlepiej mi robił w takie noce, więc, naciągnąwszy kaptur bluzy na głowę, wylazłem na korytarz w celu przewietrzenia się na dworze. Od razu poszedłem w stronę wyjścia z akademika, ale akurat do środka wchodził mój znajomy, pan funkcjonariusz, który od paru lat kara mnie za nielegalne ucieczki po godzinie policyjnej i demoralizację nieletnich dziewcząt (e tam "dziewcząt". Hope to była moja siostra, a Seo nie widziałem nigdy w niczym innym poza wielką, chyba nawet męską bluzą, więc to się nie liczy, ale weź mu tłumacz...). Tak od drugiej klasy liceum mniej więcej.
      Dlatego natychmiastowo obróciłem się w drugą stronę i postanowiłem wrócić do pokoju. Niestety nie zostałem niezauważony i po chwili słyszałem, jak mężczyzna każe mi się zatrzymać. Więc przyspieszyłem, żeby nie dowiedział się, kim jestem. To nie najlepszy moment na pogaduchy przy donucie, wyglądam jak trup z podkrążonymi, załzawionymi oczami, poza tym nie jestem w nastroju do jego sarkazmów.
      Przebiegłem korytarzem, schodami dostałem się na kolejne piętro, chcąc zgubić pana policjanta, ale nic z tego. Widziałem już światło latarki na klatce schodowej. Szybko musiałem coś wymyślić. Poza mną na korytarzu nie było jeszcze nikogo, to też panowała tam głucha cisza, chociaż... wydawało mi się, jakbym słyszał zza jakichś drzwi cichy szloch.
      Trudno, raz kozie śmierć. Albo znowu kogoś chamsko wykorzystam, albo zostanę wpakowany do aresztu po raz kolejny w tym miesiącu, pomyślałem, stając pod drzwiami. Pukałem, puki ktoś mi nie otworzył, a kiedy drzwi się uchyliły, od razu wślizgnąłem się do środka, nie patrząc nawet na właściciela pokoju. Wchodząc, mruknąłem tylko "Hello, house keeping" i natychmiast, po znalezieniu się w środku, zamknąłem drzwi, opierając się o nie plecami. Jedyne, co teraz widziałem w tych ciemnościach, to, że stoi przede mną ktoś dosyć drobny i chyba nawet otarłem dłonią wcześniej o długie włosy, więc zgadywałem, że to dziewczyna.
      Geez, znowu wpadłem, nic dziwnego, że ten kolo ma mnie za podrywacza, a Daehyeong za zboczeńca...
      - Przepraszam, na prawdę przepraszam, ale bądź cicho, błagam, ja zaraz wyjdę, tylko przez chwilę się nie odzywaj, okej? - wtedy usłyszałem, kroki na korytarzu i chyba spanikowałem. Dobra, byłem zmęczony, mogłem trochę świrować o tej porze, okej... Na wszelki wypadek doskoczyłem prędko do dziewczyny i zakryłem jej usta dłonią, trzymając drugą ręką przy sobie, by się nie wyrwała i jednocześnie szepcząc błagalnie, by była cicho. Puściłem ją dopiero, gdy upewniłem się, że na korytarzu nikogo już nie słychać. Odsunąłem się wtedy pod same drzwi, zdejmując kaptur z głowy.
      - Przepraszam... - odetchnąłem głęboko po tym stresie. - Już sobie idę, proszę, nie mów o tym nikomu...

      » Alex «

      Usuń
  70. Pokiwałem głową, słysząc jej pierwszą część jej odpowiedzi. Drugą z kolei musiałem rozważyć nieco dłużej, dopiero po chwili unosząc kąciki ust w górę leciutko. Więc ona też się cieszyła na to spotkanie, pomyślałem opuszczając wzrok na tekturową kartę z rozpiską kaw. Skoro tak, powinienem zrobić coś, by ten dzień okazał się zakończyć trochę ciekawiej niż zwykłym wypiciem kawy?
    - Cóż, nie wiele jest rzeczy, które potrafią mnie zestresować, szczególnie w tej szkole - powiedziałam, unosząc swój wzrok na dziewczynę. - Chociaż dzisiaj, faktycznie jedna rzecz nie dawała mi spokoju i było jakoś tak weselej - dodałem, uśmiechając się w jej stronę tak, by wiedziała, że chodziło o ten moment.
    Jakie to szczęście, że rodzice wychowali mnie w wierze chrześcijańskiej. Bóg musi mnie kochać, skoro spełnił dla mnie taką głupią prośbę, jak nadejście kelnera w idealnym momencie. Dobrze, to fakt, że niewiele rzeczy jest w stanie mnie zestresować, ale to dlatego, że zawsze wszystko mam idealnie wyćwiczone, do wywiadów potrafię się perfekcyjnie przygotować, układy taneczne znam na pamięć i wszystkie co dzień sobie powtarzam, by nie wyjść z wprawy. Do każdego występu jestem w stanie się pzygotować, ale teraz kto mi powie, jak mam się zachować? Co mam mówić? Tego mnie w wytwórni ani żadnej szkole nie uczyli.
    Poprosiłem kelnera o espresso, krzyżując ręce na stole i popatrzyłem w stronę dziewczyny. Przez chwilę od odejścia chłopca w fartuszku, trwała taka niezręczna cisza, że zaśmiałem się cicho, schylając głowę, delikatnie mówiąc, zażenowany swoimi umiejętnościami socjalizowania się z ludźmi.
    - Przepraszam, mówiłem, że wieki nie rozmawiałem z ludźmi - powiedziałem i trochę zawstydzony tym faktem, przygryzłem lekko swoją dolną wargę. - Nawet nie wiem, o czym mam z tobą rozmawiać, jestem do bani... - mruknąłem, zakrywając twarz rękoma. Dlatego tak się wczoraj cieszyłem, że to ona większość czasu mówiła. Dlaczego to takie trudne? Rozmawianie o muzyce zdecydowanie należy do prostrzych tematów.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  71. Sięgnąłem już po klamkę, ale nim zdążyłem ją nacisnąć, ostre światło uderzyło moje oczy, które natychmiast zmrużyłem, wyginając twarz w grymasie. I wtedy usłyszałem znajomy damski głos. Niewiele dziewczęcych głosów zapamiętałem, a skoro ona znała mnie z imienia, to dzięki szybkiej analizie odkryłem, że wpadłem właśnie sobie do pokoju Hwang Sooyoung.
    Kiedy zgasiła światło latarki, syknąłem cicho na swoją głupotę, chociaż tak na prawdę nie byłem pewny, czy miałem szczęście, czy pecha, że trafiłem akurat na nią. Zacisnąłem zęby na dolnej wardze, szykując się na jakieś karcące słowa, ale zamiast tego spotkałem się z zaproszeniem na pogawędkę.
    - Ah, no... em... - wypuściłem z płuc powietrze, drapiąc się w tył głowy. - Nie, nie rób sobie kłopotu... Nie mam na nic właściwie ochoty. - Zrobiłem dwa kroki wgłąb pomieszczenia, oblizując wargi, nie do końca pewny, czy to aby dobry pomysł, żeby z nią teraz rozmawiać. Przez te kilka minut i niezłą dawkę emocji, na które nie byłem przygotowany, zapomniałem o tym, co mnie dręczyło, ale to nie tak, że mi przeszło.
    Po jej pytaniu, popatrzyłem na nią, by po chwili opuścić wzrok w podłogę. Przełknąłem ślinę, kręcąc na boki głową.
    - To tylko znajomy z... komisariatu. - mruknąłem, uświadamiając sobie, jak to w ogóle brzmi, dopiero w momencie, kiedy wypowiedziałem dane słowa. - To znaczy... Aigoo, chodzi o to, że... czasami lubię połazić w nocy po dworze, a... uh, to właściwie bardziej skomplikowane, niż mi się wydawało... - ostatnie zdanie mruknąłem, bardziej do siebie, przeczesując włosy palcami. Po chwili zobaczyłem, jak Soo noona zabiera się za sprzątanie zużytych chusteczek, walających się po podłodze.
    Ah, noon-im... ty też..? Westchnąłem, opuściwszy głowę czekając, aż skończy. To nie tak, że nie chciałem jej pomóc, ale to mogłoby być dla niej upokarzające, a tego nie chciałem.
    - Przepraszam, nie wiedziałem, że tu mieszkasz - powiedziałem, gdy znowu na mnie popatrzyła. - Zapukałem, bo słyszałem, że ktoś tu... nie śpi. - Wiesz, że chciałeś wykorzystać, to, że ktoś płakał w nocy? I to nie byle jaki ktoś, bo okazało się, że to twoja wybawicielka, idioto.
    Przełknąłem znowu ślinę, ze wzrokiem wbitym w podłogę. Nie mogłem spojrzeć jej w oczy.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  72. Nie widziałem jej, ale słyszałem, że była niezadowolona. Faktycznie, zachowuję się jak głupi dzieciak. Mimo wszystko było mi tak głupio, że popatrzyłem na nią dopiero, kiedy puknęła w moją dłoń, z resztą tyle przez szpary w palcach. To tak na wszelki wypadek, by wybadać teren. Gdyby była jeszcze zła, to znowu bym się schował, albo przynajmniej to chciałbym zrobić. Na szczęście uśmiechała się do mnie i cały czas na mnie parzyła. Uśmiechnąłem się, opuszczając dłonie. Takie ciepło czuje się przy każdej rozmowie z drugim człowiekiem?
    Nie zauważyłem, kiedy stanęło przede mną moje zamówienie, zbyt zajęty byłem przyglądaniem się dziewczynie przede mną. Muszę zapamiętać twarz kobiety, która nie piszczy na mój widok, ani nie ustala ze mną konceptu na come back. A przynajmniej wydawało mi się, że o to mi chodzi.
    - Nie, - zaprzeczyłem prędko, uśmiechając się szeroko i kręcąc głową. - nie powinnaś. Okej, zamyśliłaś się, ale ja o tym nie wiedziałem, a czułem, że powinienem coś powiedzieć, tylko, no... nie wiedziałem, co. - Zaśmiałem się znowu cicho, prawie bezgłośnie.
    Odnośnie jej słów - nie zauważyłem, by się przy mnie w jakikolwiek sposób ośmieszyła. Bardziej ja, tym chowaniem twarzy za dłońmi.
    - Według mnie idzie ci całkiem nieźle - powiedziałem, zauważywszy w końcu, że mam już, co pić. Chwyciłem za ucho filiżanki, by upić łyka gorącej kawy.
    - Masz rację - zgodziłem się z nią. - Trochę dziwnie się zachowuję - powiedziałem po chwili ciszy z filiżanką uniesioną na wysokość swoich ust. - To zabawne, bo, przysięgam, że od dziecka przyzwyczajano mnie do każdej możliwej stresującej rzeczy, przez co nie odczuwałem nigdy większego napięcia, nawet przed koncertami - powiedziałem, bardziej, jakby myśląc na głos. Patrzyłem w różne miejsca, omijając jej osobę. W końcu jednak wróciłem do niej spojrzeniem. - Ale dlaczego się denerwuję? - Mogło to trochę wyglądać tak, jakbym jej zadawał to pytanie. - Aigoo, poważnie... - odstawiłem kawę na stolik, rozbawiony swoim zachowaniem. - Przecież to nie tak, że możesz mi coś zrobić. Poza tym lubię twoje towarzystwo, jest mi przy tobie miło... Nie rozumiem. - pokręciłem głową, opadając na oparcie krzesła.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  73. Odetchnąłem głęboko, wtykając język pomiędzy boczne zęby. Wiedziałem, że powinienem jej się wytłumaczyć, byłem jej to winien za wtargnięcie tu tak nagle i brak poszanowania dla jej przestrzeni osobistej. Kultura w Korei mnie przeraża czasami, jest strasznie nieelastyczna, prawie rygorystyczna. Z moim charakterkiem ciężko jest mi się czasami odnaleźć w tym świecie.
    - Mam trochę problemów... myślałem, że jak zaczerpnę świeżego powietrza, to mi przejdzie. Zazwyczaj to pomagało. - Sięgnąłem ręką po krzesło które stało obok, puste. Przysunąłem je bliżej siebie i usiadłem na nim przodem do Soo-noonim. - To nie tak, że zrobiłem coś złego, po prostu... - nabrałem znowu powietrza do płuc, opierając łokcie na kolanach. Ani razu jeszcze nie popatrzyłem w stronę dziewczyny. - Bycie odpowiedzialnym za innych jest przytłaczające. Cieszę się, że jestem kapitanem drużyny, że prywatnie mogę się opiekować moimi przyjaciółmi, ale... bez przerwy zawodzę. - Na samą myśl o Hope i Jiminie, spod powiek pociekła mi po policzku łza, którą szybko wytarłem. - Myślałem, że byli szczęśliwi, podczas gdy cierpieli w samotności, nigdy nic mi nie powiedzieli. A ja niczego nie zauważyłem sam. - przetarłem twarz dłońmi, wzdychając ciężko. - I nawet nie mogę zasnąć. Nie jestem z tych ludzi, którzy mają o sobie najgorsze zdanie, ale dzisiaj najchętniej utopiłbym się w zlewie, mam dość wszystkiego, mam dość tego, że nie mogę zrobić nic, żeby ochronić ludzi, których kocham. Ale muszę tu zostać, wystarczy, że mój przyjaciel ma skłonności do autodestrukcji, ktoś musi przypilnować, żeby w razie potrzeby wylądował w szpitalu a nie po drugiej stronie.
    Po wszystkim odchrząknąłem, wycierając oczy i nos w rękaw bluzy. Nie było mi wcale lepiej z tym, że komuś o tym powiedziałem. Nie miałem już siły ani fizycznej, ani psychicznej, chciałem płakać. Wylać z siebie wszystkie płyny, żeby już nie miało, co lecieć. Ale nie będę przy niej tego robił. Nie jesteśmy tak blisko.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  74. W pewnym momencie usłyszałem, że mówię tak, jakbym był robotem. W tym momencie musiałem się mocno skupić na tym, by utrzymać pogodny wyraz twarzy, bo nie chciałbym wyglądać przy niej na przygaszonego. Ale to prawda. Bo ja jestem zaprogramowany. Głęboko w środku jestem pewien, że gdybym uciekł od życia przed kamerami, byłbym zupełnie innym człowiekiem. Byłbym taki, jaki zawsze chciałem być, chodziłbym tam, gdzie zawsze chciałem pójść i kochałbym tak, jak zawsze chciałem kochać.
    Znowu miała rację, jakby czytała mi w myślach. Ja w pracy i poza nią, to dwie kompletnie inne osoby. Chodzi o to, że do dzisiaj nie było jeszcze "Mnie poza pracą". Nie przywykłem do tego, nie przećwiczyłem wcześniej. Nawet dzieciaki w wytwórni ojca miały lepiej. Oni mogli przeżyć swoje dzieciństwo normalnie, zaczęli grać dopiero, kiedy przeszli kastingi. Żyli w grupach, do których mogli się przywiązać, a teraz występują w zespołach, które są dla nich bardziej, jak druga rodzina, są między nimi głębokie relacje.
    Zawsze, kiedy patrzyłem na ludzi, których łączą głębokie uczucia, miałem ochotę krzyczeć "Ja też tak chcę!" Ale zamiast tego uśmiechałem się lekko i obserwowałem ich zachowanie, żeby potem móc zachowywać się podobnie na planie zdjęciowym teledysku, dramy, reklamy, czegokolwiek. Nie stresowała mnie nawet scena pocałunku w jednym z teledysków, bo wiedziałem, jak mam to zrobić, żeby pięknie to wyglądało na ekranie. Zrobili trzy idealne ujęcia, ani razu nie kazali powtarzać żadnego z nich. A ja nic wtedy nie czułem.
    Uśmiechnąłem się znowu szerzej, słysząc, że nie jestem najgorszym towarzyszem do rozmowy. A kiedy po moich słowach zarumieniła się na twarzy, jak idiota zastanawiałem się, czy faktycznie jest tu tak gorąco, bo mnie jakoś wcale policzki nie piekły.
    - Oh. - uniosłem lekko brwi, zaskoczony jej słowami. - Na prawdę? Sprawiasz wrażenie bardzo kontaktowej osoby, myślałem, że tak, jak ze mną, rozmawiasz z każdym - Powiedziałem, przekrzywiając lekko głowę na bok, po czym uśmiechnąłem się szeroko. - Jestem zaszczycony tym faktem. Uważam, że to przeznaczenie - powiedziałem, przybierając na twarz minę specjalisty. - Bo jak wyjaśnić to, że ani ja nie szukałem ciebie, ani ty mnie, a obydwoje czujemy się przy sobie tak dobrze? Jestem bardziej niż pewien, że powinniśmy częściej się spotykać, obojgu nam wyjdzie to na zdrowie.
    Trochę żartowałem, a trochę nie. Na prawdę podoba mi się przebywanie w jej obecności, to jak odkrywanie nowej części mnie. Poznawanie czegoś, czego nigdy nie czułem. A myślałem, że wiem, kim jestem w każdym momencie życia.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  75. Z każdym jej słowem czułem wewnętrzną presję, żeby zrobić coś, co mogłoby wywrócić moje życie do góry nogami. Z drugiej strony bałem się jej reakcji. Co prawda, celem tego spotkania miało być nic innego, jak tylko poznanie się nawzajem, ale to nie oznacza, że już się znamy. Mimo tego, ona ciągle powtarzała, że lubi moje towarzystwo, że mogę czuć się przy niej swobodnie, że jestem wyjątkiem, z którym przyjemnie jej się rozmawia. Taka osoba, jak ona może już nigdy więcej nie stanąć na mojej drodze. Wiem, że jeszcze całe życie przede mną, ale kiedy będę miał czas na zawiązywanie relacji? Teoretycznie minął mi on z dniem zakończenia liceum w Seulu. Ten dodatkowy rok w GBS jest dla mnie jak kopniak na szczęście od losu.
    Ale czy na pewno tego chcę? Tak nagle?
    Nigdy niczego nie robiłem nagle. Zawsze wszystko miałem zaplanowane, wytrenowane i ładnie zgrane, czas wyjść poza ramki. Przestać uważać na wszystko dookoła, zaryzykować.
    - Hwang Sooyoung - zacząłem po dłuższej chwili intensywnego wpatrywania się w nią i zmagania się z samym sobą w głowie. Takim zwrotem chciałem podkreślić, że nadchodząca wypowiedź będzie tym razem na poważnie. - Będę z tobą szczery. To, tutaj, teraz, kiedy z tobą siedzę i tak rozmawiam, to na prawdę jest pierwszy raz w życiu, kiedy bardziej zwracam uwagę na człowieka przede mną niż to, co do mnie mówi. - Zawsze skupiałem się tylko na treści, bo musiałem przecież wszystko dobrze zrozumieć, żeby potem to wszystko dobrze wykonać. Emocje i resztę zbędnych rzeczy odkładałem na bok, bo nie były mi potrzebne, teraz jest inaczej. Teraz jest lepiej i nie chcę o tym zapomnieć. - W dzieciństwie nie miałem przyjaciół, jedyne relacje, jakie zawiązałem, to te z rodzicami. Na prawdę czuję się, jak robot... nie doświadczyłem w swoim życiu problemów rodzinnych, szkolnych, cierpienia, wzruszenia, przyjaźni ani miłości, bo dorastałem pod kryształową kopułą, wiecznie chroniony przed wszystkim. - Teraz czuję się okradziony. Zabrano mi wszystkie najważniejsze momenty z życia, jakby ktoś mi je wyciął w programie komputerowym. Nie chcę, żeby moje życie wyglądało, jak teledysk. - Sooyoung, jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała rozmowy, albo pocieszenia, zadzwoń do mnie. Choćby środku nocy.
    Chyba zamieniłem się z Szekspirem na głowy. Powinienem raczej urodzić się w epoce romantyzmu, z moim tokiem myślenia, pasowałbym tam idealnie.
    Teraz, jak się tak nad sobą zastanawiam, to widzę coraz więcej podobieństwa z Jiyuu. Z początku myślałem, że mimo wszystko, ja jestem spokojniejszy od niej i bardziej rozważny, ale to nie prawda. To nie rozwaga, to strach przed utratą rzeczy, które mam teraz w rękach. Gdybym nie był takim tchórzem, rzuciłbym to wszystko, wyjechał na drugi koniec świata, jak ona i zaczął żyć po swojemu.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  76. Może faktycznie to dobrze, że ominęły mnie te złe rzeczy, ale co mi z nieczucia niczego? Nie sposób być do końca szczęśliwym, kiedy nie wiesz, jakie na prawdę jest życie. Jak mam tworzyć życiową muzykę bez przeżycia najzwyklejszych wzlotów i upadków? Dotąd nie musiałem tworzyć nic poważnego jako solowy artysta, a moje własne piosenki były czymś w rodzaju ucieczki od życia, jakie prowadziłem. Muzyka dla mnie była, jak książki.
    Jednakże, to fakt, nie chciałbym patrzeć, jak cierpią moi najbliżsi. Zrobiło mi się przykro, kiedy usłyszałem, że Sooyoung musiała przez to przechodzić. Jestem pewien, że wywarło to na niej okropne piętno, jeśli nie traumę. Chociaż powiedziała do mnie tylko kilka słów, to za nimi kryje się pewnie cała bolesna historia. Gdyby jedna osoba mogła wymazać cały ból z jej serca i wynagrodzić jej to wszystko, chciałbym być tą osobą. Ale nie sądzę, że to możliwe.
    W każdym razie, zawsze warto próbować. Nawet najmniejszymi rzeczami, a najlepiej działać od razu.
    Zaśmiałem się cicho, kiedy zauważyła, że jeszcze nie ma, jak do mnie zadzwonić, skoro nawet nie ma mojego numeru. Wyciągnąłem z kieszeni prędko swój telefon i wyszukałem w nim swój numer, by za chwilę podać smartfona dziewczynie.
    - To mój numer - powiedziałem z uśmiechem, splatając na stole swoje dłonie ze sobą. - Możesz mi od razu zapisać swój.
    No. To już nie ma odwrotu. Jestem na każde zawołanie dziewczyny zza konsoli. Jak powinienem zapisać sobie jej kontakt?
    Kiedy oddała mi telefon, patrzyłem przez chwilę w ekran, zastanawiając się nad tym, zanim zdecydowałem, że zapiszę ją po prostu imieniem i nazwiskiem. Chociaż wszystkie pozostałe numery mają swoje specjalne nazwy. Jak na przykład mój menager; 괴물 선배*.
    - Nie, nie - schowałem szybko telefon z powrotem do kieszeni. - Mam dzisiaj mnóstwo wolnego czasu. - Gdzie chciałabyś pójść? Słyszałem, że tu w miasteczku akademickim jest sporo ciekawych miejsc, ale nigdy jeszcze nigdzie nie zaglądałem.

    » Daehyun «

    [*monster sunbae]

    OdpowiedzUsuń
  77. Co jakiś czas brałem głębszy oddech, by zatrzymać w sobie łzy. Nie lubię płakać przy kimś, nawet przy Jiminie nie chciałem. Nie chcę, by ktokolwiek kojarzył mnie ze łzami, skoro mam być "tym silniejszym", to powinienem przynajmniej tak wyglądać.
    W podziękowaniu za słowa pociechy, dotknąłem tylko dłoni noony na swoim ramieniu, ale ciągle ciężko mi było popatrzeć jej w oczy.
    - Sooyoung-noona, nie musisz mnie pocieszać... - mruknąłem w końcu, podnosząc się z krzesła. Skoro ona stałą, to i mnie było głupio siedzieć. Pociągnąłem nosem, stając na przeciw niej. - Nie będę potrafił ci się zrewanżować, a wiem, że sama przechodzisz trudne chwile.
    Nigdy nie potrafiłem wydobyć z siebie słów, które pocieszyły by drugiego człowieka. W ogóle w słowach jestem dosyć słaby. Nigdy specjalnie nie przepadałem za rozmawianiem z ludźmi. Spędzanie z nimi czasu mi wystarczało, przebywanie w ich obecności, dotykanie, przytulanie, bycie obok. I ponoć moje cacy głaskanie i przytulanie całkiem nieźle działają na zranione serduszka, ale nie sądzę, by ona chciała się do mnie tulić. Dla mnie to nie problem, wychowywałem się w końcu w Ameryce, kontakt fizyczny z drugim człowiekiem, to dla mnie coś naturalnego, a wręcz coś, czego potrzebuję, ale ona może tego nie czuć. Koreańczycy zwykle tak mają. Co oczywiście może też jej nie dotyczyć, bo to w końcu tylko moje wewnętrzne stereotypy.
    - Jeśli chcesz, mogę cię wysłuchać i przytulić - powiedziałem, unosząc delikatnie kąciki ust w górę. - Wiem, co dziewczyny myślą o chłopcach w moim wieku, szczególnie tych z drużyny piłkarskiej, ale spokojnie, jestem wyjątkowo grzecznym przypadkiem. - Zaśmiałem się słabo, po czym, rozłożyłem ramiona, niewerbalnie namawiając ją, by podeszła bliżej. Jimin bez przerwy mnie tuli (znaczy, kiedy akurat się widzimy), więc nie może być tak źle. Poza tym, wziąłem prysznic, jestem czyściusieńki i ładnie pachnę. Chociaż moje serce płacze, to zrobię, co w mojej mocy, by to jej się uśmiechnęło. Jak przystało na kapitana.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  78. Kiedy poprosiłem Jiyuu o pomoc w tworzeniu VN-ki, to najpierw uprzejmie wyraziła swoją prośbę, bym poszedł się bujać, a dopiero po dłuugim czasie raczyła zmienić swoje stanowisko w tej sprawie. Musiałem ją długo namawiać, by dała się chociaż przekonać do pisania tłumaczeń i zajęcie się muzyką. Twierdziła, że nie ma głowy do wymyślania takich zwariowanych historii jak ja i w sumie może faktycznie. Sis się zawsze twardo trzyma ziemi, jest do znudzenia praktyczna i konkretna. To czasem jest dobre, bo z moim fruwaniem gdzieś pomiędzy snem i jawą, to bez jej trzeźwego, zdrowego rozsądku sto razy bym już zginął, ale kiedy trzeba coś razem stworzyć, to właściwie te same cechy są raczej wkurzające. Zaskoczyło mnie więc, że Sooyoung-noona, taka zorganizowana, porządna, równie konkretna co Jiyuu, a jednocześnie aż się rwała do prób układania opowieści i wydawała się prawie zawiedziona, że już tyle mamy.
    -Właściwie możemy uznać, że mamy zrobioną jedną, tą "główną" ścieżkę, a przecież innych rozgałęzień może być i kilkanaście. W sumie może tak koło dziesięciu zakończeń byśmy zrobili? Więc to tak naprawdę mała część całości. Jeśli chcesz mi pomóc z wymyślaniem innych opcji, różnych wersji historii i tak dalej, to naprawdę bardzo się ucieszę! - odparłem szczerze.
    Poczęstowałem się pyszną herbatką. Ja nie wiem, skąd sis i Sooyoung-noona biorą takie genialne herbaty, bo to chyba nie jest to bliżej nieokreślone coś w rozsypujących się torebkach z tutejszego marketu. W każdym razie ta zagadka chyba będzie musiała poczekać na lepsze czasy z jej rozwiązaniem, bo Noona wypaliła z pytaniem za sto punktów o tytuł. Roboczo używałem kilku w rodzaju "Journey to the past", czy "Odnaleźć siebie", albo czegoś podobnego, ale właściwie to nic z tych rzeczy mi się za bardzo nie podobało. Pochwaliłem się jednak tymi wymysłami z Soo i dodałem:
    -Masz może jakiś lepszy pomysł? Nie mam głowy do wymyślania dobrych tytułów.

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  79. [Jasne, to jest świetny pomysł~ Shin na stówę mocno zdenerwuje Dae, więc jeśli dalej chciałabyś tamten wątek pomiędzy chłopakami, to Joonyoung miałby niemały problem zwkupieniem się w łaski Dae jeśli chodzi o wytwórnię jego ojca ><]

    Kiedy tak się zastanawiała nad tym, gdzie mielibyśmy pójść, miałem wrażenie, że sama niekoniecznie ma jakiekolwiek o tym pojęcie, więc uśmiechnąłem się pod nosem. W końcu stwierdziła, że na nic konkretnego ochoty nie ma i właściwie pojęcie, o tych ciekawych miejscach w miasteczku akademickim ma tak samo obszerne, co i ja. Natychmiast wpadła mi do głowy myśl, że moglibyśmy pójść po prostu i razem ich poszukać. Otworzyłem nawet usta, by jej to powiedzieć, ale wtedy ona, jakby czytała mi w myślach, zaproponowała, byśmy tak właśnie zrobili. Przez chwilę patrzyłem tak na nią z otwartą buzią, aż w końcu zaśmiałem się.
    - Waaah, niesamowite - powiedziałem, na prawdę pod wrażeniem jej kolejnego fantastycznego talentu, jakim było czytanie mojego umysłu. - Dokładnie o tym samym pomyślałem! - powiedziałem uradowany. - Poza tym spacery są miłe, więc jeśli nawet nic ciekawego nie znajdziemy, to i tak będzie mi się podobało. - Posłałem jej ciepły uśmiech. - To, co? Idziemy teraz? Czy może chcesz jeszcze jakieś ciastko zanim wyjdziemy? Albo ciastko na drogę?
    Lubię dawać ludziom prezenty. Tak po prostu, bez żadnej okazji. Lubię, widzieć, jak się uśmiechają i są szczęśliwi. Nawet jeśli miałoby to być maleńkie ciastko, albo jedna goła stokrotka, to podarowanie ich komuś wiązałoby się z podarowaniem kawałka mojego serca, chociaż nigdy nikomu tego nie mówię. To bardziej taka podświadoma potrzeba obdarowywania bliskich, kiedy to robię nie zastanawiam się nad tym, dlaczego to robię i czy oczekuję czegoś w zamian.


    » Daehyun «

    [Przepraszam, że tylko tu ci odpiszę, ale cała moja wena, zużyła się na rozdział do jednego z opowiadań na moim blogu, który pisałam wczoraj w nocy i kompletnie wyprałam sobie mózg z pomysłów ;; Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej ><
    A to z Daehyunem to na prawdę tak miałam, jak czytałam twój odpis, że pomyślałam sobie od razu, co mógłby jej odpowiedzieć, że moga poszukać razem, a wtedy czytam dalej a Sooyoung to właśnie powiedziała i ja tak o nieeee xddd]

    OdpowiedzUsuń
  80. Serce mi zadrżało, kiedy usłyszałam, że dziewczyna chce do mnie "podejść". Myślałam, że to ja pójdę do niej! Jednak cały czas potakiwałam i próbowałam opanować nerwowy ton. Ta cała Hwang brzmiała całkiem miło, ale błagam, kto zdradzał by swoje prawdziwe, niecne intencje podczas pierwszej rozmowy? Podałam jej numer pokoju i jak tylko w słuchawce rozbrzmiały puste sygnały, upuściłam telefon na podłogę i rzuciłam się na łóżko. Do mojego skromnego pokoiku ma zaraz zawitać dużo starsza, popularna dziewczyna, która bezinteresownie wyświadczy mi ogromną przysługę. Tymczasem na ziemi leżą puste puszki po Mirindzie i paluszki z zeszłego tygodnia/miesiąca/półrocza. Szybko poskładałam kołdry i przykryłam je niedbale kocem, wszystkie śmieci wkopałam do szafy, a co się nie zmieściło do szafy poleciało pod łóżko. Rzeczy, które walały się po krzesłach przeniosłam do kabiny prysznicowej (bo nawet jeśli zachciałoby się jej do kibelka to raczej TAM nie będzie zaglądać). Z czasem zaczęło to jakoś wyglądać, ale do nienagannego ładu po stronie mojej współlokatorki trochę temu brakowało. Byłam mega zdenerwowana, bo ktoś może tu przyjść w każdej chwili. Niecodziennie zdarzają mi się goście, więc nie dbam zbytnio o wystrój i takie rzeczy. Lisa nauczyła się już tolerować moje niedbalstwo i nie deptać bielizny rozrzuconej po pomieszczeniu. Ale tym razem ma mnie uraczyć ktoś, kogo pierwszy raz zobaczę na oczy. I ten ktoś pierwszy raz zobaczy mnie na oczy. I mój pokój. A mój pokój to aktualnie jeden wielki burdel, a wiecie, kto mieszka w burdelu. Liczy się dobre pierwsze wrażenie.
    Będąc tak wciągniętą w zimowe porządki nie zwróciłam uwagi, że mój strój jest trochę niewyjściowy. Rozciągnięta, przetarta bluza, w której nigdy nie pokazałabym się publicznie, poplamiona ketchupem, shorty które idealnie eksponowały nieogolone nogi i blond ptasie gniazdo na głowie. W miarę jak moje odbicie przewinęło mi się parę razy przed oczami w lustrze, miałam ochotę zamknąć się w kabinie razem z brudnymi ciuchami i udawać, że mnie nie ma. I zrobiłabym to, gdyby nie chodzi o mój najcenniejszy skarb, jaki posiadam. No cóż. Czując, że i tak nie wpadnę na nic lepszego, zarzuciłam na siebie puchaty szlafrok dużo wyższej ode mnie Lisy, w którym pięknie się utopiłam. Wklepałam w policzki róż, żeby wyglądać na zaczerwienioną (przy mojej obecnej sytuacji sztuczne rumieńce były niepotrzebne, ale wolałam dmuchać na zimne). Tak przebrana za przeziębioną dziewczynkę byłam gotowa na spotkanie. Nie pomyślałam, że mogę ją trochę odstraszyć ale co tam, i tak jest lepiej niż było. Akurat w tym momencie rozległo się pukanie do drzwi.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  81. Wow, zaskoczyło mnie, jak Sooyoung-noona od razu podłapała pomysł z ilością zakończeń, bo Jiyuu to by od razu zaczęła kombinować, ze może za dużo, za mało, nie takie, tylko inne... Poza tym trochę mnie peszyło to, z jaką uwagą Noona wyłapywała każdy szczegół, jakby to było naprawdę coś niesamowicie ważnego, a przecież właściwie to sam nie byłem pewien, czy do czegokolwiek się ta historia nada.
    -Okay, no więc... Przygoda zaczyna się na jednej z wysp tego świata. Nasza bohaterka budzi się z częściowa amnezją, idzie w świat, dociera do miasteczka na tej wyspie, poznaje ich mieszkańców i jakiś czas żyje z nimi... - Po krótce zacząłem opowiadać o każdej wyspie, że na jednej ludzie próbowali stworzyć raj, a jak to bywa, wyszło im coś w rodzaju zamordyzmu, którego i nasi "zacni" sąsiedzi z północy by się nie powstydzili, na innej żyli tacy, którzy wszystkiego się bali, albo jeszcze inni, na sąsiedniej, którzy tak jak nasza bohaterka dzięki jakimś miksturkom tracili pamięć (bo dziwacy tego chcieli)... Jakie z nimi miała przygody główna bohaterka i jej gromadka przyjaciół, jak powoli odkrywała zagadkę... Okazało się, że jest księżniczką jednego z krajów, zła czarownica ją zaczarowała, by straciła pamięć i zniknęła z kraju, w którym aktualnie jędza się panoszy i robi co chce. Księżniczka i jej przyjaciele oczywiście ratują ten kraik i wszyscy żyją długo, a czy tak bardzo szczęśliwie, to już zależy jak na to patrzeć...
    -I nada się to do czegoś? - zapytałem, albo raczej upewniłem się, bo jak starałem się jakoś całą historię streścić, to nie brzmiała aż tak dziwacznie.

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  82. Jej śmiech wywołał i u mnie cichy chichot. Nie dlatego, że ta sytuacja była tak wyjątkowo zabawna, ale po prostu dźwięki, wydobywające się z jej gardła, były jak śpiew - a ja wiem, o czym mówię. Były jak szczera, najprawdziwsza piosenka, kiedowana do tego wszystkiego ku mojej osobie. Ogarnęła mnie po prostu wielka radość, że mogę słuchać czyjegoś śmiechu sam jeden, patrząc jej w oczy. Będąc w tej rozmowie, a nie patrząc na nią z boku. To taka mała rzecz, ale tymi słowy najlepiej opisać, co takiego poczułem przez krótką chwilę, jako człowiek.
    Jej kolejne słowa mocno wbiły mi się w umysł i chyba zapamiętam na długo, że Hwang Sooyoung ceni sobie wyjścia na spacer. To całkiem romantyczna sprawa, kojarzy mi się z książkami. W powieściach zwykle damy uwielbiały spacery i przechadzki.
    Kiwnąłem głową, wstając od razu za nią i zasuwając swoje krzesło. Skierowaliśmy się oboje w kierunku kasy, gdzie miałem jeszcze kupić nam po ciastku, jak zechciała, kiedy padło dosyć ciekawe pytanie z jej strony.
    - Hm - Oderwałem spojrzenie od jej osoby, by zastanowić się nad odpowiedzią. - Gram - odparłem, mając od razu w głowie obraz gitary akustycznej. Pianino też lubię, ale gitarę mam częściej przy sobie, bardziej lubię jej dźwięki. - na gitarze. Albo śpiewam. To zależy od sytuacji, ale, kiedy jestem przybity, robię oba na raz. - Uśmiechnąłem się do niej ciepło. - Zazwyczaj spontanicznie, po prostu wygrywam i śpiewam dźwięki, które czuję w sercu, nawet nie żadne słowa. Muzyka jest dla mnie lekarstwem. - Na końcu podeszliśmy akurat do lady i kasjerka się zwróciła w naszym kierunku. Powiedziałem, że chcę zapłacić za nasze zamówienie i poprosiłem o jeszcze dwa ciastka, które wybrać miała Sooyoung. To jest, wybrać miała tylko sobie, ale i tak wziąłbym to samo.
    "Przez muzykę i wylewające się ze mnie dźwięki, wylewam swoje uczucia na zewnątrz. To mi pomaga, oczyszcza mnie i rozwija dodatkowo." Pomyślałem sobie, zerkając na twarz dziewczyny, gdy zastanawiała się nad wyborem.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  83. Zastanawiałem się, czy następnego dnia nie miałbym zakwasów mięśni twarzy od tego nieustannego uśmiechania się. Chociaż policzki mam wyćwiczone i rozgrzewane każdego dnia, rano, to miałem wrażenie, że jeśli dalej tak pójdzie, to kąciki moich ust zesztywnieją na dworze, na mrozie i zostanie mi to aż do jutra. Chociaż właściwie to nie boli. Jest po prostu przyjemne, nie czuję, bym nadwyrężał mięśnie policzkowe, a przecież bez przerwy uśmiecham się albo śmieję.
    Dziewczyna zamówiła ciastka, ja zapłaciłem i zaczekaliśmy na nie. Wtedy też Sooyoung powiedziała, że w razie przygnębienia, mogę do niej dzwonić. Gdy sam wcześniej jej to mówiłem, nie byłem nawet do końca przekonany, czy weźmie to na serio, ale teraz widzę, że poważnie traktuje mnie i moje słowa. Znowu uczucie, jakie temu toważyszyło, zabawnie załaskotało mnie w żołądku. Było to po prostu tak miłe, że nie jestem nawet w stanie użyć odpowiednich słów, by to zobrazować. Zanim jakkolwiek zareagowałem, zdążyłem obejrzeć dokładnie jej twarz, reakcję całego ciała. Jak różowieje na twarzy, jak opuszcza głowę... w życiu nie widziałem niczego bardziej uroczego.
    Uśmiechnąłem się, odwracając na moment wzrok.
    - Dziękuję - powiedziałem cicho, posyłając jej uśmiech, który usilnie próbowałem zminimalizować, bo w rzeczywistości miałem ochotę nawet śmiać się. To uczucie takiej dziecięcej radości, może nawet naiwnej, że ktoś się mną interesuje, martwi, tylko dlatego, że zna mnie a nie tego chłopaka z telewizji.
    - Oh, masz rację, zrobiło się cieplej - wypaliłem nagle, kiedy zaproponowała wyjście. Chociaż w rzeczywistości nie czułem większej różnicy temperatur. Może ona się mnie wstydzi, dlatego tak się rumieni?, pomyślałem, otwierając przed nią drzwi. Wyszedłem za nią, myśląc sobie, że nie chciałbym, by się przy mnie krępowała z jakiegokolwiek powodu.
    - Sooyoung,co lubisz robić poza spacerami? I łączeniem kabelków? - zapytałem, gryząc po chwili swoje ciacho.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  84. [A w ogóle mam propozycję zakończenia tego wątku i zaczęcia nowego~ W sensie możemy napisać, że oni tam spotykali się, kiedy mieli czas, czasami dzwonili i któregoś tam razu umówiliby się na spacer w parku, a Sooyoung może coś wcześniej nagłego by wpadło i w biegu na to spotkanie zapomniałaby szalika czy innych rękawiczek, a że na dworze zimno, to Dae oddałby jej swoje. I wtedy tam załapałby jakieś wirusowe zapalenie krtani, a jeszcze po tym spotkaniu wieczorem by ćwiczył, więc dwa dni później okazałoby się, że ledwo może oddychać. I tam takie powikłania by miał, bo były osłabiony, dodatkowo jeszcze nie gorączkuje, więc po prostu "umierałby" pod opieką pielęgniarki, która regularnie odwiedzałaby go. Ale tam ona by sie go zapytała, czy nie ma gościu kogoś, kto mógłby się nim zająć zamiast niej, bo to wirus, więc ma kobita jeszcze paru innych uczniów na głowie no iii padłoby na Soo! Co ty na to? Busza musków? ><]

    OdpowiedzUsuń
  85. [ Cześć. Ja średnio, ale ty może masz jakiś pomysł na wątek? ;-; ]

    Lily

    OdpowiedzUsuń
  86. -Dzięki! - ucieszyłem się, że jej się mój pomysł spodobał i że ma taki zapał, by dalej w tą sprawę z tworzeniem VN-ki brnąć. Miło było dla odmiany pracować z kimś, kto naprawdę chciał to robić, a nie tak jak Jiyuu, marudził, że "no dobra, w sumie mogę, jak będę mieć czas...".
    -O, to by było dobre i nie wyszłaby taka sztampowa baśń o pięknej, dobrej księżniczce i jej złej macosze, wiedźmie, tylko coś trochę może nawet głębszego...
    Pomysł Sooyoung-noony naprawdę mi się spodobał, chociaż nie byłem pewien, na ile dam sobie z tym radę. Bądź co bądź opisywanie takich psychologicznych hocków-klocków nie jest łatwe nawet dla wprawnych pisarzy, a co dopiero dla "kota" w tym fachu.
    -No i też pewnie w zależności od tego, jak sobie poradzi z miejscowymi, to by sobie coś może też więcej i ona przypomniała, albo ktoś z mieszkańców poszczególnych wysp by jej coś podpowiedział... albo wpuścił w maliny, zależności od tego, jak się z miejscowym ludkiem dogada.
    Kurcze, to zaczynało naprawdę składać się w coś logicznego i jakoś w miarę spójnego, sam nawet nie wiedziałem, jak i kiedy. Swoją drogą, to aż śmieszne, więcej chyba udało nam się zdziałać z Sooyoung-nooną tu przez pół godziny, niż ja sam wykombinowałem przez tydzień pracy w każdej wolnej chwili.
    -Wow, aż mam ochotę coś popisać! - wyrwało mi się z entuzjazmem. - To... eee... jesteś lepsza w takich metodycznych sprawach, Noona... od czego powinniśmy zacząć?
    Właściwie to trochę głupie, ale trochę zdążyłem się sam pogubić. Z jednej strony chciałem zabrać się za coś porządnie, od A, do Z, ale na takie rzeczy jestem zbyt niezorganizowany i chaotyczny... wiec liczyłem na Soo i jej ogarnięcie w tej kwestii.

    Soming

    OdpowiedzUsuń
  87. [Kocham myśleć z tobą nad wątkami >/////< Dzięki, unnie~ ^^]

    Chociaż żadnych szczególnych emocji na jej twarzy nie zauważyłem, to kilka słów, których użyła do opisu zajęcia, które lubi, na prawdę mi się spodobało. Nie mówiła suchymi zdaniami, próbowała mi to zobrazować nawet porównaniem. Może dlatego tak przyjemnie mi się z nią rozmawia? Bo mówiąc, o czymś, co lubi, stara się, bym zrozumiał. Do głowy wpadła mi też myśl, że tworzenie perfum, kwiaty, to taka dziewczęca sprawa. Dziewczęce dziewczyny są fajne. Oh, to zdanie muszę sobie gdzieś zapisać. Zachowam dla przyszłych pokoleń, jest takie głębokie!
    Wydało mi się trochę przykrym to, że brakowało jej czasu wolnego, bo właściwie... ja to znam. Czasami zastanawiam się, na czym tak na prawdę polega życie. Pracujesz, żeby żyć, czy żyjesz dla pracy? Ja raczej żyję dla pracy. Śmiem twierdzić, że i ona tak ma. W końcu praca na terenie szkoły nie może przynosić jej wielkiego zysku, jeśli w ogóle jakiś jej przynosi. Powiedziała, że, dzięki pracy nie myślała zbyt dużo. Ciekaw jestem, o czym. Skoro nie chciała o tym myśleć, to pewnie coś przykrego.
    Pokiwałem głową z uśmiechem, bo jeśli spacery, to coś, co sprawia jej przyjemność, to powinna robić to jak najczęściej. Ludzie powinni robić rzeczy, które sprawiają im przyjemność znacznie częściej. Byliby szczęśliwsi.
    - Oczywiście - odparłem prędko na jej pytanie, praktycznie bez zastanowienia.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  88. Sama prośba, bym się nie śmiał spowodowała, że miałem ochotę to zrobić, ale gdzieżbym śmiał (się śmiać, ha, to dobre)! Kiwnąłem tylko głową, przyglądając jej się i usiłując nie uśmiechać się zbyt szeroko, by nie pomyślała, że nie potrafię uszanować jej prośby.
    Ale przegrałem. Po pytaniu właściwym, kąciki moich ust uniosły się w górę, a następnie, opuszczając głowę wydałem z siebie cichy, krótki śmiech.
    - Ah, to... - uniósłszy głowę, podrapałem się w jej tył ręką, w której akurat nie trzymałem ciastka. Kiedy rzuciła propozycją, by pójść w stronę akademików, tym razem zaśmiałem się już bez ukrywania, że mnie to rozbawiło. - Nieee, żadne akademiki - powiedziałem z udawanym wyrzutem. - Lubisz spacerować, pospacerujmy jeszcze chwilę - dodałem zaczepnie. Niech sobie nie myśli, że tak prędko ucieknie! Dopiero, co się spotkaliśmy... nie idź sobie~ - Um, tak, "Baby" jest istotnie, bardzo ważnym słowem. Śmiem twierdzić, że najważniejszym w całej mojej karierze - powiedziałem, poważniejąc już, ale nie tak zupełnie. Bo mowa o "Baby" zawsze była dla mnie miłym tematem. - Kiedy dorastałem za kamerami, przed telewizorami wzrastała liczba ludzi, którzy adorowali mnie bezgranicznie. W końcu zebrała mi się całkiem spora grupka fanów, że nawet postanowili mi załatwić menagera i otworzyli własną fancafe. Więc w końcu należało wymyślić im jakąś nazwę. - Westchnąłem głęboko. - Um, a że nie pozwalano mi nigdy na bliższe kontakty z dziewcznami, a ja bardzo chciałem mieć dziewczynę... to postanowiłem traktować te wszystkie dziewczyny właśnie w taki sposób. Znaczy, może nie do końca, no bo wiadomo... Ale są dla mnie ważne. - Pokiwałem głową na własne słowa. - Dlatego "Baby" - dodałem, podnosząc znowu wzrok na Sooyoung.
    Przez chwilę chyba się zapatrzyłem, czekając na jakąś reakcję i wtedy nagle...
    Straciłem grunt pod nogami! Musiałem wejść na zamarzniętą część chodnika i poleciałem, jak długi plecami w dół. Ciastko wyleciało gdzieś daleko, a ja uświadomiwszy sobie, że leżę dalej na ziemii, zamknąłem oczy, zażenowany totalnie. Po czym zacząłem się śmiać, zakrywając usta dłonią.
    - Aaaaigo! W takim momencie, poważnie! - Zawołałem ze śmiechem i wyrzutami do samego siebie. No to już bardziej ośmieszyć się nie ośmieszysz, Dae. Uszy do góry, teraz będzie już tylko lepiej!
    Poważnie, jeszcze w życiu tak nie splamiłem swojej reputacji. Czy ktoś inny to widział? Oby nie!

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  89. Było mi tak strasznie głupio, że na początku, śmiejąc się ciągle, zakrywając sobie usta, wstydziłem się nawet wstać, ale w końcu podniosłem się, bo nie wypada tak leżeć na ziemii. Ze spuszczoną głową, uśmiechając się wciąż, rozbawiony i jednocześnie zawstydzony taką gafą, otrzepałem swoje ręce z brudu. Czując, że Sooyoung próbuje strzepać go także z mojego płaszcza, posłałem jej w podziękowaniu uśmiech.
    Po jej ostatnich słowach, opuściłem nisko głowę i naciągnąłem na twarz materiał od czarnego golfu i przeprosiłem cicho za swoje zachowanie.
    - Wybacz mi to, nie chciałem, żebyś się martwiła... - mruknąłem, jak zawstydzone dziecko. Tak w sumie też się czułem. Na prawdę nie chciałem teraz patrzeć jej w oczy i chyba już do końca tego spotkania tego nie zrobię. To było okropne. Znaczy dla mnie zabawne, śmiałbym się teraz głośno, ale nie chciałem wyjść na ignoranta. Dziewczyna się wystraszyła i dodatkowo dała mi do zrozumienia, aczkolwiek delikatnie, że nie życzy sobie więcej takich niespodziewanych zwrotów akcji (cóż, dziwnie by było, gdyby były spodziewane). A mieliśmy miło spędzić ten czas.
    No to już możemy iść do akademików! Teraz jest dobry czas, żeby zniknąć z twoich i oczu innych ludzi, którzy to widzieli... - tak chciałem powiedzieć. I właściwie byłem już bliski otwierania ust, ale... tak na prawdę nie chciałem tego. Coś kazało mi siedzieć cicho, nie odzywać się, zapomnieć o tej sytuacji i spędzać z nią dalej czas. Nie chciałem się z nią rozstawać, chociaż byłem tak zawstydzony, że nie mogłem nawet podnieść na nią wzroku.
    No pierwszy raz w życiu mi się to zdarzyło, jak Boga kocham! Ja nie wierzę, dlaczego akurat teraz?

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń
  90. Gdy tak mnie dźgnęła, na sekundę dosłownie popatrzyłem w jej kierunku i zaraz znowu opuściłem wzrok. Westchnąłem głęboko, starając się pozbyć uczucia wstydu, albo może ukryć go jakoś. W tym momencie aktorskie skille by się przydały. Nie przewidywałem, że będę musiał przy niej ich używać, bo w końcu zakładałem, że otworzę się przed nią, pokażę, jaki jestem na prawdę. Ale widocznie inaczej się nie da.
    Jestem chyba upośledzony na punkcie socjalizowania się z ludźmi... jak można myśleć w ten sposób?
    Już złapałem za materiał golfu, by ściągnąć go z ust i nosa, ale zatrzymałem się, kiedy zobaczyłem, że Sooyoung gdzieś odchodzi. Powiodłem za nią wzrokiem, wystraszony, że chce mnie tu zostawić (serio tak myślałem, prawie erce mi stanęło w miejscu). Na szczęście myślałem tak tylko przez chwilę. A gdy zobaczyłem, co ona zaczęła robić, rozchyliłem usta ze zdziwienia. Gdy skończyła i stanęła przede mną, zamrugałem szybciej, uświadamiając sobie, że stałem tak w bezruchu przez cały czas i ani drgnąłem do teraz. Powoli zdjąłem z twarzy materiał i tak po prostu patrzyłem na nią, nie wierząc, że zrobiła właśnie to, co zrobiła.
    To ona jest szalona, czy ja odchodzę od zmysłów? Znowu zagięła moje ramy myślowe. "Dlaczego zachowała się w ten sposób?" ciągle chodziło po mojej głowie. Kto zrobiłby coś takiego? Po to tylko, żeby mi było raźniej?
    Najdziwniejsze jest to, że jej się udało. A im dłużej na nią teraz patrzyłem, tym mocniej czułem, że na prawdę ją lubię. Nie wiem, jeszcze w jaki sposób, ale moja sympatia o niej rosła z każdą sekundą. Coraz większe stawało się pragnienie poznania jej. I nagle z nikąd pomyślałem, że chciałbym w takim momencie przytulić ją. Nie wiem, dlaczego, samo tak mi wpadło do głowy, a to tylko bardziej mnie w tym wszystkim rozweseliło.
    Po chwili milczenia, poczułem w końcu, jak moje usta wyginają się w coraz większym uśmiechu, aż w końcu zaśmiałem się cicho.
    - Na prawdę jesteś niesamowita, Hwang Sooyoung - powiedziałem z wyraźnym podziwem i pewnie jeszcze tym, co teraz czułem w żołądku. Niestety nie wiem, jak to wygląda na mojej twarzy, ale uczucie w środku podoba mi się bardzo.
    - Nie bolą cię nogi? Tak skoczyłaś na kolana - zmieniłem ton na nieco bardziej zmartwiony. - Będziesz teraz miała mokre ubrania... - zauważyłem, patrząc na jej kolana i płaszcz, który jeszcze gdzieniegdzie obklejony był grudkami śniegu. - Teraz może faktycznie chodźmy do akademika*, lepiej, żebyś się nie rozchorowała. - Ciepło najprędzej uchodzi przez nogi... Co prawda, chodziło raczej o stopy, ale to nie ważne! Tak czy siak mogłaby się przeziębić, albo coś podobnego, a to nie jest jej potrzebne do szczęścia. Z kolei ona mnie i owszem. Dlatego powinna być zdrowa.
    - Powiedział ci ktoś kiedyś, - zacząłem znowu po chwili, z szerokim uśmiechem. - że jesteś szalona? - dodałem, śmiejąc się po chwili bezgłośnie. - Skoro teraz robisz takie rzeczy, to ciekawi mnie ogromnie, na co cię na prawdę stać - pomyślałem na głos, takim tonem, by nie brzmieć zbyt dziwnie, przerażająco, czy wyniośle. Chciałem, by odebrała to pozytywnie, może nawet żartobliwie.

    » Daehyun «

    [*akademiku? akademika? jak to się odmienia? ;;]

    OdpowiedzUsuń
  91. [Dzięki, zmagałam się z tym całe życie! ;;u;;]

    Wszystkie jej żarty sprawiały, że śmiałem się wesoło, szczególnie, kiedy puściła mi oczko. Zwykle to ja mrugałem do swoich fanek, więc nie przywykłem do tego, by ktokolwiek zachowywał się tak wobec mnie. Nie twierdzę jednak, że mi się to nie podobało! To całkiem zabawne i słodkie... Poza tym, z zadziornym uśmiechem bardzo jej do twarzy. Spokojna, jest urocza, emanuje wręcz delikatnością, którą sam odczuwam, kiedy jestem obok niej, ale tego typu uśmiech... cóż, po prostu pasuje do niej. I chyba mi się podoba.
    - W takim razie będę czekał na więcej - obiecałem z wielkim uśmiechem na ustach.
    Czułem się przy niej na prawdę dobrze. Jakbym znał ją wieki, a nie tylko (tak na dobrą sprawę) dwa dni. Świadomość, że byliśmy już na drodze do akademików i mieliśmy się wkrótce rozstać, była, jak drzazga pod skórą. Niby nie boli, aż tak strasznie, ale uwiera. Zbyt krótko ze sobą byliśmy dzisiaj, chciałbym jeszcze chwilę - najlepiej do wieczora - zostać w jej obecności, ale z drugiej strony wiedziałem, że jeśli przemarznie zbytnio, mogłaby zachorować, a wtedy podwójnie trudno byłoby się nam widywać.
    Hwang Sooyoung. Jestem nią zachwycony. Niedługo się znamy, a ja ciągle odkrywam kolejne jej zalety. Mam wrażenie, jakby była aniołem zesłanym prosto z nieba specjalnie dla mnie. Zdecydowanie zamierzam dbać o tą znajomość. A jako, iż jest to moja pierwsza i aktualnie jedyna taka znajomość, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by nie była wątła i wyblakła. Nawet, jeśli nie jestem takim szaleńcem, jak ona, chcę, by dobrze się ze mną bawiła, komfortowo przy mnie czuła, mogła na mnie liczyć i... chcę, żeby była szczęśliwa. Żeby nie musiała myśleć o tym wszystkim, od czego starała się, by odciągnęła ją praca. Chcę, żeby to już więcej nie infekowało jej głowy i serca.
    A tym, czy przyjaźń pomiędzy mężczyzną a kobietą faktycznie istnieje, zajmę się później. Ewentualnie wyjdzie w praniu.
    Droga minęła nam - zbyt szybko - na rozmowie i wymianie uśmiechów. Jestem pewien, że w najbliższym czasie obraz jej uśmiechu będzie dodawał mi otuchy i pocieszał lepiej niż czekolada.
    - Nadeszła ta chwila... - westchnąłem ciężko, zatrzymując się przed budynkiem akademika studenckiego. Obróciłem się w stronę dziewczyny z nieco przerysowanym smutkiem na twarzy. Po chwili jednak uśmiechnąłem się do niej przyjemnie. - Idź szybko, przebierz te mokre ubrania, ubierz się w coś ciepłego i odpocznij. Okej? - Definitywnie czułem potrzebę otrzymania potwierdzenia mojej prośby. - Dziękuję za dzisiaj - powiedziałem, skinąwszy lekko głową w jej stronę z wdzięcznością. - Miało być nieco dłużej, ale to nic. Możemy spotkać się innym razem. Jeśli tylko będziesz chciała - dodałem szybko, by nie wyjść na nachalnego. - A wtedy może zwiedzimy jednak jedno z tych "ciekawych miejsc" w miasteczku.

    » Daehyun «

    OdpowiedzUsuń