sobota, 10 grudnia 2016

Don't wait. Life goes faster than you think.


Seo Dae Hyung
29.11.1999r. • 17 lat
profil biologiczno-chemiczny • klasa II
pokój nr 55 • akademik liceum


"Be strong, but not rude. 
Be kind, but not weak
Be humble, but not timid
Be proud but not arrogant"



Daehyung przez pół lekcji siedziała pochylona nad białą kartką A4 z napisem "Powiedz coś o sobie :)". Inne dzieciaki już bazgrały po drugiej stronie, a ona zastanawiała się, co napisać. To nie tak, że nic nie robiła - trzeba było jakoś spożytkować te długie, popołudniowe godziny. Miała mnóstwo zainteresowań. W przedszkolu uwielbiała obserwować mrówki, artystycznie układać magnesy na lodówce, przyglądać się starym kliszom filmowym, czy układać wieże z kart do Czarnego Piotrusia. Ale kogo to obchodziło? Bo na pewno nie jej nowe koleżanki z klasy. W końcu one bawią się telefonami, które dostały od rodziców, albo podróżują po całym kraju. Jedyne ciekawe miejsce, jakie Daehyung odwiedziła to lokalne zoo. To nawet nie umywa się do atrakcji, o których dziewczynki opowiadają na przerwach. Blondynka zazdrościła im, że ich rodziców stać na każdą możliwą zachciankę. Ile by dała, by nie musieć bawić się zepsutym aparatem analogowym. Wcześniej jej to nie przeszkadzało, ale odkąd zaczęła chodzić do prestiżowej, seulskiej podstawówki, brak nowoczesnych zabawek zaczął ją irytować. Nie pasowała do grona bogatych dzieciaków z jej klasy. Nie miała im nic interesującego do zaoferowania. Jej życie nie było tak ciekawe, jak ich. Dlatego pomięła swoją kartkę i zgłosiła wychowawczyni, że się źle czuje i chce iść do domu.


Od tego wydarzenia minęło 9 lat. W wakacje Daehyung dorabiała w kawiarence w centrum Seulu, żeby zebrać pieniądze na wymarzoną lustrzankę. W międzyczasie zdążyła poznać nowych ludzi, rozstać się z nimi, znaleźć chłopaka, a potem pozwolić mu odejść za parę dni, pokłócić się z rodzicami, pogodzić się z nimi, standard. Jakoś takie rzeczy jej nie ruszały. Zazdrość, jedna z najsilniejszych uczuć wierciła jej dziury w sercu prawie każdego dnia, choć rzadko dawała to po sobie poznać. Inne emocje - takie jak gniew, radość, strach, smutek - jakoś zbyt często nie dawały o sobie znać. Siedziały po cichu gdzieś w głębi jej zaspanego, apatycznego serduszka. Przez to Daehyung może wydawać się trochę oschła i z wiecznym pokerfacem, ale to nie tak że nic ją nie obchodzi. Po prostu nie lubi tego okazywać. W dodatku ma nieprzyjemny nawyk ignorowania ludzi, kiedy nie wie co ma im odpowiedzieć - ale niech was to nie zwiedzie, tak naprawdę to urocza osóbka. Jeśli ktoś bardzo chce, potrafi rozpalić emocje nawet w tak chłodnej osobie.


Dae lubi dbać o aparycję, żeby nie czuć się nieswojo w miejscach publicznym. Nienawidzi, kiedy ktoś się na nią gapi. Zwykle myśli, że to dlatego, bo dziwnie wygląda. Jej hobby to: bezsensowne zagłębianie się w odmętach internetu (w szczególności YT) i testowanie nowych programów graficznych (najlepiej darmowych), fotografia (robi zdjęcia wszystkiego i wszystkim), szwędanie się po sklepach i narzekanie, że nie stać ją na nowy ciuch, śpiewanie w trakcie kąpieli (bo śpiewanie pod prysznicem jest zbyt mainstreamowe), i wszystko co wam jeszcze wpadnie do głowy - Daehyung uwielbia eksperymenty i wciąż poszukuje nowych zainteresowań. Chętnie uczy się lub inspiruje innymi, wszystkiego chciałaby spróbować. No, może z wyjątkiem latania. I rollercoasterów. Wiecie, lęk wysokości.

"If you do right - no one remembers
if you do wrong - no one forgets"

GBS jest dla Daehyung jak kolejna próba sił. Kolejne miejsce pełne bogatych dzieciaków. I ona, która jedynie chce skończyć liceum i zająć swoją największą pasją. Nie planuje szukać przyjaciół na całe życie ani szczególnie się przywiązywać do swoich znajomych - dla niej będą to jedynie formalności, w końcu nie ma pokoi jednoosobowych. Raz na czas zamieni z kimś słówko, dogada się w sprawie wspólnego projektu, wyznaczy dyżur wyrzucania śmieci - nic więcej. Chyba, że los znowu z niej zakpi, i zamiast spokojnych ostatnich lat edukacji przeżyje istne piekło... albo wręcz przeciwnie.




^^^^^^^^^^^^^^^^^^
JESTEM NOWA NIE BIJCIE OK

41 komentarzy:

  1. [Cześć, Shu~! <3 Ty wiesz, jak ja ciebie kocham? Wiesz? No pewnie, że wiesz! <3333
    Wcale nie zepsułaś Kimi, jest cudowna! Serio, przypomina mi trochę (ale tylko troszeczkę xd) moją byłą postać (najlepszą, jaką w życiu miałam ;;), więc tym bardziej ją pokochałam! I jestem pewna, że nie tylko ja! Jeden taki chłopiec na nią czeka... dosyć długo w sumie >////<
    Weny, mała! Baw się u nas dobrze i zostań jak najdłużej! <3
    Ooooh, a teraz chodź do Alex'a! No dawaj, szybko! xddddd]

    » Alex : Lisa «

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Wybacz, że tak długo kazałam twojemu chłopcu czekać, serio mi głupio;; Ale wynagrodzę ci to! A przynajmniej się postaram!
      Nie dasz mi dziś spokoju, nie? ;u; Będę za pół godzinki <3]

      /Daehyung/

      Usuń
    2. [Pewnie, że ci nie dam spokoju xd
      Tylko pamiętaj, żeby odpisywać pod KP postaci, do której piszesz, nie pod swoją :3]

      Usuń
  2. [Ohayo ^^ Witam w naszym małym, sympatycznie zwariowanym gronku i życzę mnóóóóstwoooo weny! xD
    Bardzo fajna karta i naprawdę ciekawa postać. ^^
    Chcę się przekonać, czy naprawdę z Dae da się zaprzyjaźnić, więc zapraszam na wątek z Jiyuu. Nie jestem pewna o co by się dało zahaczyć...
    Może jakieś dzieciaki by próbowały Daehyung dokuczać i Jiyuu by stanęła w jej obronie? Nie to, by była najmilszą osobą na świecie, ale po prostu nie znosi akcji "siła złego na jednego", więc by się wmieszała...^^]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Znaczy powinnam ją podpisać "Taira Yukina" , ale ten dzieciak tak nie cierpi imienia "Yukina", że praktycznie prawie zapomniałam, że tak ją mamusia nazwała. xD]

      Jiyuu

      Usuń
  3. [ Witamy nową osóbkę na pokładzie ~ Mam nadzieję, że będziesz tu z nami na długo i będziesz się świetnie bawić ^^ Nic sie nie bój, każdy był kiedyś nowy ~ Możesz o wszystko zapytać mnie czy Aniki, więc no xDDD
    Twój pokój to 55, drugie piętro, a współlokatorką jest Lisa. Mam nadzieję, że dziewczyny się dogadają, a jak nie, list do dyrekcji ^^
    Too tyle od strony adminki. Autorsko zaproszę do siebie, chodź nie wiem co by tu można ;; No, ale burza mózgów i może się uda ^^ ]

    Administracja, Jimin, Jiyong

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ja też to kocham xddd]

    Wykłady nie zaczynają się wcale o ósmej rano, ale nawet jeśli miałem pierwszy o godzinie dwunastej, czy trzynastej, często przesypiałem budzik i wtedy musiałem gnać na salę. Często się spóźniałem, a czasami nawet się na nie nie wybieram. Taeyong-hyung zawsze oddaje mi swoje notatki sprzed roku, więc jestem uratowany. Dzisiaj też.
    To nie tak, że jestem nie wiadomo jakim buntownikiem, wczoraj wieczorem jeszcze nawet miałem zamiar iść na zajęcia. To nie moja wina, że znowu nie obudziłem się na czas. Tae obudził mnie dopiero, kiedy on zaczynał szykować się do wyjścia na własne wykłady, więc ja wtedy przespane miałem już pół pierwszego. Jaki był sens we wchodzeniu na salę w środku zajęć? Z resztą pewnie nawet by mnie nie wpuścili. Zdecydowałem, że pójdę dopiero na drugi. Ale właściwie nie chciało mi się już spać, dlatego założyłem na siebie... wczorajsze ciuchy... ale jeszcze nie śmierdziały! Tak bardzo... anyway! Zabrałem po drodze słuchawki i wyszedłem z akademika. Mógłbym przejechać się do wydziału studenckiego autobusem, ale po co? Co miałbym robić półtorej godziny w szkole? Zamiast tego, poszedłem przez park. Tam usiadłem sobie na ławeczce i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Czasami ludzie się pytają, co takiego wiecznie w nim oglądam... sam nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie. Zwykle ląduję na YouTube i Insta, oglądając jak balon z wodą pęka w zwolnionym tępie.
    Wtedy znowu włączył mi się jeden z tych idiotycznych filmików, pod tytułem "rozgniatanie piłeczki kałczukowej przez prasę", a że już tym wszystkim rzygałem, to zablokowałem smartfona i podniosłem głowę. Mój wzrok niemal od razu padł na obiektyw aparatu, za którym siedziała schowana jakaś dziewczyna. Nie wierzę... Znowu? Skąd im się, kuźwa, wzięło to stalkowanie? A jakby się do koła rysunkowego zapisały, czy czegoś, to by przynajmniej coś artystycznego zrobiły, a nie tylko te zdjęcia? Do czego one im są w ogóle potrzebne?
    Wyrwałem z uszu słuchawki, wstając z ławki. Dobra, koniec, już raz wygłosiłem wzruszające przemówienie dotyczące praw człowieka, tym razem słodki Alex nie zrobi aegyo na zawołanie.
    - Yah, ty! - zawołałem, w kierubku blondynki. I dlaczego one wszystkie mają krótkie włosy?! - Pozwolił ci ktoś na to? - syknąłem, podchodząc bliżej.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  5. Dnia pięknego, w którąś leniwą sobotę przyszła mi ochota na spacer. Ubrałam wygodne traperki, ciepłą kurtkę, wpakowałam do torby zeszyt z tekstami piosenek, które próbowałam układać, kanapkę albo dwie, piórnik i tak zaopatrzona wyszłam w moją ulubioną trasę w stronę zachodniego brzegu wyspy i znajdujących się tam klifów. Uwielbiam wspiąć się na szczyt jednego z nich, usiąść na zwalonym pniaku, dosłownie krok od przepaści, patrzyć na rozbijające się kilkadziesiąt metrów pod moimi stopami morskie fale i próbować coś napisać. Potrafiłabym przesiedzieć tam cały Boży dzień, gdyby tylko na dworze było trochę cieplej, ale i tak planowałam, że zostanę aż się zacznie ściemniać.
    No cóż, powinnam trzymać się planu. Co mnie właściwie obchodziło, że trzech chłopaków z piątej wokalnej zaczepiło jakąś małolatę w znoszonej bluzie? Młoda sama się prosiła o kłopoty, zachowując się jak jakaś przepraszająca że w ogóle żyje sierota ruska. To jasne, że hieny pokroju Shirina i jego spółki się do takiej przyczepią, jak tylko zauważą choćby cień wahania, strachu, niepewności, słabości. Na mnie nawet nie spojrzeli, ale do małej blondie sierotki Marysi zaraz się dowalili. Zastąpili jej drogę, nie wiem, chyba wymienili parę "życzliwych" słów i "komplementów" pod jej adresem. Co mnie to obchodziło...? Po co się wmieszałam? Powinnam się cieszyć, ze znaleźli sobie kogoś innego i tym razem ja nie będę musiała się z nimi użerać, bo w tej chwili niestety nie mam pod ręką kubka gorącej kawy z automatu, którą bym mogła zmarnować, chlustając nią prosto w pysk herszta tej mafii. Swoją drogą po tym, jak wylądował u pielęgniarki z poparzeniem drugiego stopnia na swojej szpetnej mordzie, to trochę się nauczył, gdzie jego miejsce, więc jest szansa, że tym razem by mnie zignorował.
    No więc najpierw po prostu przeszłam obojętnie, weszłam do sklepiku, kupiłam sobie mineralkę i colę i zamierzałam po prostu odejść w stronę zachodzącego słońca, ale sytuacja tymczasem nieco wymknęła się spod kontroli... Jak powiem, że w tym przypadku Shirin i jego dwaj klakierzy nie ograniczyli się do kilku docinków i jednego, czy dwóch szturchańców, to wam wystarczy? Niewiele myślałam, kiedy zobaczyłam, co próbują zrobić tej nieporadnej życiowo sierotce, tylko momentalnie byłam tuż przy nich. Jednego zdzieliłam przez pusty, myślący tylko o jednym łeb torbą, w której miałam chyba z dwa kilo wszelkich bambetli, drugiemu chlusnęłam po oczach colą, wymyślając im przy tym tak, jakby to mnie próbowali... zrobić ze mną, co im do tych pustych łepetyn licho przywiało. Trzeciemu zamierzałam też trzepnąć z torby, ale nim zdążyłam wprowadzić ten zamiar w życie, znalazłam się na ziemi, a ten skurczysyn, Shirin, przytrzymywał mnie za ręce, w niezbyt kulturalnych słowach "tłumacząc", co mnie teraz czeka...
    Uch, no dobra, możecie mnie już ratować!, pomyślałam przestraszona nie na żarty, ale poza tym draniem i jego bandą nie było w okolicy nikogo... Blondie nieogar gdzieś zniknął, nie to, bym naprawdę przypuszczała, że to nieporadne życiowo dziecię na coś się w tej sytuacji przyda... I po co ja się wyrywałam?!

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [A dzięki, no i oczywiście ja też mam nadzieję ^^]

      Usuń
  6. No to był szczyt wszystkiego. Nigdy nie używałem swoich znajomości ani autorytetu po to, by coś komuś nakazywać, czy zakazywać czegoś, ale tym razem na prawdę miałem dosyć ciągłego bycia fotografowanym. Czasami to fajne, na przykład, kiedy po wielkim wysiłku drużyna wygrywa zawody stanowe i moje zdjęcie widnieje w gazetce szkolnej, albo po tym, jak w kilka miesięcy wskoczyłem na pozycję najlepszego sportowca w szkole, ale teraz... teraz sobie siedziałem na ławce, nic nie zrobiłem, z nikim nie chciałem rozmawiać, po prostu chwilę pobyć sam. Czy ja serio pragnę zbyt wiele?
    Po tym, jak patrząc mi prosto w oczy, tak bezczelnie pstryknęła kolejne zdjęcie, czułem jak cały ze złości się spinam, ale przecież nie będę krzyczał na dziewczynę, w dodatku taką drobną i słabą. Chociaż mam nieprzeparte wrażenie, że nie byłaby mi wcale dłużna i odpowiedziała czymś, co jeszcze bardziej by mnie zdenerwowało.
    Nie będę się kłócił, ale nie będę też pozwalał sobie wleźć jakiejś dziewczynce z aparatem na głowę. Wyrwałem jej aparat z rąk i obróciłem się do niej tyłem. Wzrokiem szybko odszukałem menu, wszedłem w galerię i usunąłem dwa ostatnie zdjęcia. Te swoje. Po tym oddałem jej (a raczej wepchnąłem z powrotem w jej ręce) aparat i znowu sięgnąłem do kieszeni po słuchawki.
    - A następnym razem pójdę z tym do dyrekcji. - I miałem głęboko w odwłoku, co ona sobie o mnie pomyślała po takiej groźbie. To na prawdę było zbyt wiele i nie pierwszy raz, kiedy ktoś lata za mną z aparatem. Bo co, bo jestem kapitanem wyjazdowej? Bo raz udzieliłem wywiadu dla szkolnego radia, bo od czasu do czasu wspomną coś na mój temat w gazetce? Mam już tego serdecznie dosyć.
    Wcisnąłem słuchawki do uszu i odszedłem w stronę szkoły.
    Chyba zacznę ubierać się tak jak Jimin i nosić do tego maski na pół twarzy. Może tym jakoś odstraszę te dzieciaki z aparatami.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  7. Cholera, już po mnie! Zachciało mi się odstawiać 'kamikaze -boski wiatr'... Dlaczego ja nigdy nie wiem, kiedy przestać?!
    Od początku wiedziałam, ze nie jestem silna i moją jedyną mocną stroną jest zaskoczenie. Gdybym nie się nie wtrąciła, dawno bym już praktycznie była prawie przy plaży, cała zdrowa i... z takim kacem moralnym, że chyba wolę teraz oberwać. Tyle razy jako dzieciak byłam sama kontra reszta świata i marzyłam wtedy tylko o tym, by choć jedna osoba stanęła po mojej stronie... co oczywiście nigdy się nie zdarzyło. Dosłownie. I tak byłam wściekła na tych, którzy ignorowali moje prośby o pomoc i zostawiali mnie na pastwę losu, prawie ich nienawidziłam. Wróć, wcale nie p r a w i e. Ja z całego serca nie cierpiałam tej obojętności, tego tchórzliwego dbania tylko o własny tyłek, a dzisiaj prawie nie zachowałam się tak samo jak ludzie, którymi pogardzałam najbardziej jak tylko się da. Chyba wolę już oberwać od Shirina za dzisiejszy wybryk, za numer z kawką i jeszcze małą zaliczkę na poczet przyszłych wydarzeń, ale przynajmniej móc spojrzeć sobie bez wyrzutów sumienia w twarz. Mimo to nie miałam wielkiej ochoty po prostu dać się temu draniowi łatwo pokonać, więc broniłam się kłami i pazurami, mimo, że praktycznie wiedziałam, że nie mogę sama tego wygrać. Cóż, przynajmniej drogo sprzedam skórę. W momencie, gdy już prawie nie miałam sił, ktoś czymś trzepnął tego drania. Shirina na moment ogłupiło z zaskoczenia i puścił moje ręce, co było jego fatalnym błędem. Ledwo tylko mogłam, to kantem dłoni trzasnęłam w jego wielki nos, jak to radzila Gracie Hart w "Miss Agent". Naprawdę, kto by pomyślał, że z głupiej komedii można się nauczyć samoobrony? A można, sądząc z tego, że chwilę później, krzycząc "dzięki" do mojej blondie (nie)znajomej, która wcale nie jest chyba tak głupia, na jaką wygląda, wiałam w park, znikając całej gromadce z oczu wśród drzew. Mam genialną orientację przestrzenną, nie chwaląc się, więc teren wyspy poznałam po paru dniach jak własną kieszeń i zaszycie się tak, by nikt mnie nie znalazł naprawdę nie było kłopotem... Szczególnie, gdy wreszcie dotarłam do plaży i klifów. Odszukałam ukrytą przed wzrokiem ludzi ścieżkę, zaczynającą się w korcie wyschniętego strumyka i wspięłam się nią na górę... No, po takich przeżyciach, to naprawdę potrzebowałam chwilki relaksu w mojej "tajnej" miejscówce...

    * * *
    Parę dni później przyszłam na zajęcia klubu fotograficznego. Naprawdę nie wiem co ja tu robię, poza tym, ze liczę na wycieczki, które od czasu do czasu ten klub organizuje, podczas których robimy różne ciekawe zadania. Ostatnio na przykład musieliśmy znaleźć kontrastujące ze sobą rzeczy i je sfotografować, tak by tą różnicę wychwycić. To było ciekawe, ale poza tym, kiedy mamy teoretyczne zajęcia, zupełnie nic z tego nie ogarniam, więc zwykle siedzę w jakiejś mysiej dziurze i bazgrolę w zeszycie z piosenkami... Tym razem byłam raczej przygotowana na tę drugą opcję i zamierzałam zaszyć się w moim kąciku w ostatniej ławce pod oknem, ale okazało się, ze jest już zajęty przez moją (nie)znajomą sierotkę Marysię.
    -Yo! - przywitałam się całkiem przyjaźnie, siadając w ławce obok i wyciągając nieodłączny notatnik. Nie byłam pewna, czy ma ochotę na dalszą rozmowę, sama nie wiedziałam, czy tego chcę, ale przywitać się jakoś trzeba.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  8. [Witam Cię serdecznie! Mam nadzieje, że będziesz się tu dobrze czuła i równie dobrze bawiła!
    Śliczna pani Ci wyszła i jeśli miałabyś ochotę to zapraszam do siebie, pomyślimy nad jakimś wąteczkiem. :3]

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś mama wołała na mnie "Piotruś". Mówiła, że to przez moje roztrzepanie i ciągłe wybryki powodowane moimi "głupimi pomysłami". A ja wtedy po prostu chciałem się bawić. Jak wszystkie dzieciaki w Ameryce. Wiem, że miała mnie za nieodpowiedzialnego bachora, co wieczór pytała ojca, kiedy wreszcie dorosnę. A ja tak bardzo tego nie chciałem. Do ostatniej klasy liceum właściwie żyłem sobie, jak Piotruś Pan.
    Wyszedłem z pokoju, zaciągając kaptur na głowę. Minął rok odkąd Hope odeszła, a ja ciągle nie mogę sobie z tym poradzić. Znowu śniło mi się, że stoję w szpitalu i patrzę, jak umiera, słyszę, jak pikające urządzenia wydają z siebie ciągły pisk, potem jej ciało się kruszy i znika. Do niedawna, jeśli już miewałem koszmary, to śniło mi się właśnie to. Tej nocy było inaczej. Tym razem po tym, jak Hope umarła, znalazłem się w czarnym pomieszczeniu i stałem nad Jimin'em, leżącym w kałuży krwi. Jestem niezrównoważonym emocjonalnie wyrośniętym gówniarzem, moich rodziców tu nie ma, Hope nie ma już nigdzie, a do Jimin'a nie wejdę, bo już mają w całym akademiku licealnym ciszę nocną.
    Poszedłem na boisko, bo gdzie indziej? Tylko tam mogę legalnie wejść o tej porze. W pół do drugiej w nocy, to zdecydowanie pora na sen i jutro pewnie prześpię wszystkie wykłady. Chociaż nie, to się stanie na pewno, tylko nie jestem pewien, czy zasnę na sali wykładowej, czy w ogóle się nie obudzę.
    Przeciąłem kartą laserowe łącze przy furtce w płocie otaczającym boisko i otworzyłem ją, wchodząc po chwili na sztuczną trawę. Połowa reflektorów się zapaliła, a reszta była wyłączona. Głupi szkolny system oszczędzania energii. Wszystkie piłki były pochowane, więc tylko stanąłem na środku zielonego prostokąta z głową zwieszoną w dół. Ściągnąłem kaptur z głowy, podnosząc ją i rozglądając się po boisku. Powietrze było chłodne, lekko szczypało moje blade policzki, szczególnie miejsca, które wcześniej były mokre od łez. Powinienem już przestać to tak przeżywać, pomyślałem, ale gdzieś w mojej podświadomości czułem, że nigdy nie mogę o tym zapomnieć, bo inaczej będę nic niewartym pasożytem na majątku rodziców.
    Pociągnąłem nosem i westchnąłem ciężko, idąc w kierunku jednej z bramek. Wtedy, patrząc na drzewa za płotem, zauważyłem, jak ktoś chowa się za jednym z nich. Tuż obok boiska rozciągała się część parku, więc zgaduję, że ktoś wybrał się na nocną przechadzkę, jak ja... tylko dlaczego się chował? Śledził mnie? Czy to po prostu jakiś dzieciak z liceum, próbuje skryć się przed strażnikami?
    - Yah! Ty tam! Kim jesteś?! - wrzask jednego z funkcjonariuszy policji, dobiegł mnie zza pleców. Od razu się odwróciłem i wytarłem policzki, chociaż wcale już pewnie nie były mokre, ale tak mi się zdawało.
    - Przepraszam. To tylko ja... - powiedziałem, unosząc ręce do góry.
    - Ah! Alex! - mężczyzna roześmiał się, podchodząc bliżej. - Myślałem, że to jeden z tych chuliganów z liceum. - Wiem, że miał na myśli chłopaków z pierwszej grupy podstawowej piłki nożnej. Nie jestem ich kapitanem, ale ostatnio miałem ich pilnować i pod moim okiem pobili niewinnego chłopaka. Myślałem, że sam wtedy zabiję jednego z nich. - Ale co ty tu robisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Moja karta upoważnia mnie do--
      - Tak, wiem, kapitan, terefere, nie obnoś się z tym tak. - prychnął, a ja zaśmiałem się słabo. Miał dziwne poczucie humoru, ale jakoś do mnie trafiało. - O godzinę mi chodzi. Nie powinieneś spać?
      - No... Nie mogłem spać. - powiedziałem, wciskając ręce do kieszeni czerwonej bluzy.
      - Znowu śniły ci się koszmary? - zapytał, zakładając ręce na torsie, a ja prychnąłem pod nosem, odwracając wzrok. Zbyt dobrze mnie znał. To nie dobrze, bo wcale się nie przyjaźniliśmy! - Pamiętam, jak ganiałem kiedyś za tobą i tą twoją małą koleżanką... - zaśmiał się znowu, a ja przełknąłem ślinę na wspomnienie o Hope. Jednocześnie do głowy uderzyła mi myśl o tym, że ten ktoś, kto ukrywał się za drzewem nie ma jak zza niego wyjść, bo stąd widać każdy ruch. Drzewa oświetlone są z drugiej strony, toteż cienie sięgają nawet boiska. Mam tak teraz stać i rozmyślać o śmierci Hope? W takim razie nigdy nie zasnę. Alex, weź się w garść!
      - Alex-ah, a ty nie widziałeś tu nikogo podejrzanie młodego na nocne spacerki po kampusie? - zapytał chyba z nutą podejrzliwości. Popatrzyłem na niego i zastanowiłem się jeszcze przez chwilę, po czym zdecydowałem, co powinienem zrobić. Pokręciłem głową i wzruszyłem ramionami.
      - Jestem tu sam. - mruknąłem. - Ale już sobie idę, chyba jednak wzięło mnie na sen. - dodałem, wyciągając ręce z kieszeni, przeciągnąłem się i ziewnąłem. - Aaah, dobranoc! Jakby mógł pan tu pozamykać... - poprosiłem z uśmiechem i szybkim krokiem minąłem go, wychodząc z boiska. - Dziękuję! Do widzenia!
      Po wyjściu z boiska, pobiegłem w stronę parku, w miejsce, gdzie widziałem ruszającego się człowieka. Skoro pan policjant go szukał, to znaczyło tyle, że już go widział i nie był to nikt pełnoletni. Może, jak zrobię trochę dobrych uczynków, to przestaną mnie męczyć sny ze zmarłymi przyjaciółmi?
      Funkcjonariusz zmuszony był, aby wyłączyć światła i pozamykać furtki, co w jego tempie zajęłoby ze trzy minuty, co znaczyło, że miałem czas, by podbiec do łamacza przepisów i troszkę mu pomóc. Albo pomóc policjantowi, jeśli mi się nie spodoba. Ach ta władza...
      Jak, sobie obmyśliłem, tak też zrobiłem. Przebiegłem za drzewa, a znalazłszy się już w parku, rozejrzałem się i zobaczyłem, jak coś niziutkiego, stoi do mnie tyłem, przytulone do drzewa i wychyla się w stronę boiska. Niemądrze.
      Podszedłem szybko do tajemniczej osóbki, pociągnąłem za kaptur, który miała na głowie i obróciłem, popychając plecami o pień drzewa.
      - Oh - wydałem z siebie, widząc przed sobą charakterystyczną tlenioną czuprynę, krótko ściętą w dodatku. Jedyne, czego mi brakowało... to aparatu. Znaczy, nie przyszła tam za mną. Na szczęście. - Pani od aparatu. - zauważyłem, wskazując na nią palcem. Zmierzyłem ją wzrokiem i ściągnąłem brwi ze sobą. - Mój znajomy cię szuka. - mruknąłem, zerkając w stronę boiska. - Co prawda powiedziałem mu, że nikogo nie widziałem, ale mogę jeszcze go zawołać... Chyba nie powinnaś chodzić o tej porze po parku. Wyglądasz na młodszą ode mnie...

      » Alex «

      Usuń
  10. -Tche - prychnęłam z lekkim niesmakiem na wspomnienie Shirina i jego bandy - wolałabym nie mieć takich znajomości, ale tych przyj*bów znają wszystkie dzieciaki w naszym liceum. Shirin to debil z manią wielkości, naprawdę się nim nie przejmuj.
    -Taak, banda frajerów. Widzieliście na fb ten filmik, na którym obrywa od jakiejś dziewczyny z kapcia? Dosłownie? No ja myślałem, ze rypnę, jak to zobaczyłem! Normalnie taki "epic fail"...!- wtrącił Soming, mój kolega z ekipy technicznej radia, ledwo powstrzymując śmiech. Ponoć robi też zdjęcia do szkolnej gazetki, dlatego zapisał się do tego klubu i dobrze, bo jest jedną z najbardziej pozytywnych osób w tej budzie i właściwie jedyną normalną w tej bandzie zwariowanych artystów. Podszedł do nas i usiadł na blacie ławki naprzeciwko mnie, sięgając po mój zeszyt i przekartkowując ostentacyjnie, jakby chciał mnie specjalnie trochę podrażnić, próbując odczytać parę stronic.
    -Ale nuda, musisz bazgrolić w jakimś dziwnym języku? Co to w ogóle jest, nawet nie ma przerw między wyrazami... - stwierdził, rzucając moim cennym notatnikiem z powrotem na blat mojego stolika.
    -Kanji i kana. Japońskie alfabety. Trza się było uczyć języków, nieuku! Uch, a w ogóle... - zwróciłam się do blondie, kiedy przypomniałam sobie, ze chyba niestosownie i zupełnie niezamierzenie nieco ją zepchnęłam na boczny tor - przepraszam. Ja się chyba nie przedstawiłam... Jestem Taira Jiyuu, a to jest Han Soming. - dodałam, wskazując na tego przypala, który zrobił do nieznajomej głupia minę. Normalnie jak dzieciak... No, ale w sumie on jest dzieciakiem.

    Jiyuu

    [Sorry, wyszło jak wyszło... w ogóle można by później zahaczyć o to, ze Jiyuu zacznie swoje popisy wokalne nagrywać i dawać na YT, więc Dae mogłaby na jakiś na necie trafić.]

    OdpowiedzUsuń
  11. Czas uciekał. Pan policjant już wyłączył światła i pewnie zamykał drzwi. Zerknąłem w stronę boiska i znowu przeniosłem spojrzenie na dziewczynę, udając, że jest mi zupełnie obojętne, co się z nią stanie.
    Obserwowałem ją tak i analizowałem w głowie jej zachowanie. Przypominała mi kogoś, ale nie wiedziałem, kogo. Jimin? Mama? Lisa? ... Hope? Nah, w ogóle nie jest podobna do żadnego z nich! Zaraz...
    Prychnąłem pod nosem, wyśmiewając przez chwilę samego siebie za tą głupią myśl. Przecież to małe nie jest do mnie podobne! Wykożystuje aegyo, żeby cię przekonać, debilu, to jest właśnie to, czego ty zawsze używałeś...
    - Dziewczynko... - pochyliłem się tak, by mieć wzrok na równi z nią. - Myślisz, że twoje słodkie sztuczki na mnie podziałają? - spytałem, rozbawiony, ciągnąc dziewczynę lekko za wargę. - Jeszcze się musisz wiele nauczyć. - Pogłaskałem ją po czubku głowy, jak małego szczeniaka i wyprostowałem się. Zobaczyłem, jak znajomy funkcjonariusz idzie w naszym kierunku, ale dziewczyny chyba jeszcze nie zauważył.
    Okej, ostatnie kalkulacje... Młoda mnie wkurzyła zdjęciami, ale myśli w podobny sposób do mnie. Nie znam jej. Zdjęcia! Koszmary, dobre uczynki, dobra zabawa.
    Dobra.
    - Panie policjancie! - krzyknąłem, łapiąc jednocześnie dziewczynę za rękę, by nie próbowała uciekać. Funkcjonariusz popatrzył w moim kierunku. - Ona tam pobiegła! - wskazałem w prawo. Mężczyzna powoli i niepewnie skierował się w tamtym kierunku, co jakiś czas zerkając w moją stronę, ale, kiedy odwrócił się całkiem w kierunku, który wskazałem, pociągnąłem tlenionego kurdupla za sobą w przeciwną stronę. Starałem się biec na tyle szybko, by jednocześnie ta mała nie straciła podwozia. Po pierwsze byłem wyższy o głowę, a po drugie kondycję też miałem pewnie znacznie lepszą. Przebiegliśmy chodnikiem przez kawałek parku, potem wyciągnąłem ją do miasteczka akademickiego, przebiegliśmy obok sklepu i wtedy wciągnąłem ją w szczelinę pomiędzy dwoma budynkami. Było tam zupełnie ciemno i strasznie ciasno, ale stojąc przodem do siebie daliśmy radę. Słysząc kroki i głos policjanta, narzuciłem na głowę kaptur i na głowę dziewczyny, jej kaptur, a potem oparłem rękę od nadgarstka do łokcia o ścianę, obok jej twarzy, po to, żeby niczego nie było widać, jeśli ktoś tu spojrzy, tylko czarną plamę.
    W końcu nie wytrzymałem i zaśmiałem się cicho, zagryzając wargę.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy ja ostatni raz kogoś tak zirytowałem, jak ją? Ostatnio to wszyscy w okół irytowali mnie. Bo "pan kapitan", bo "sławny", bo w radiu był! I wszyscy myślą, że jak już jestem kapitanem, to nagle stałem się nie wiadomo jak odpowiedzialny i dojrzały. No gdzie! Gdyby nie to, że ostatnio jestem taki zmęczony, śmiałbym się i wariował znacznie częściej, nie spoważniałem ani trochę. Tylko tyle, że mam więcej obowiązków i ludzi, którymi trzeba się zajmować, a mniej czasu dla siebie.
    Widząc, jak ciska we mnie piorunami z oczu, zdusiłem w sobie chęć wybuchnięcia śmiechem. Po chwili jednak oberwałem w kostkę, co faktycznie bolało, więc syknąłem z bólu, cofając nogę, ale nie mogłem się powstrzymać od cichego śmiechu.
    - Zamknij się, bo nas znajdą... - mruknąłem cicho, obracając twarz w kierunku ulicy. - "Pedofil", pff - prychnąłem po chwili ciszy i znowu spojrzałem na małego knypka. - W sumie, faktycznie, musiałbym być pedofilem, żeby chcieć przelecieć takie dziecko... - powiedziałem szeptem, ale wtedy, kątem oka zobaczyłem, jak na chodnik wstępuje cień i robi się coraz większy. Szybko zakryłem dziewczynie usta ręką i podszedłem jeszcze bliżej, prawie się do niej przytulając. Schowałem głowę, przytykając twarz do kaptura dziewczyny.
    - Wytrzymaj jeszcze chwilę... - szepnąłem, zamykając oczy. Mimo wszystko też się trochę stresowałem. Za pomoc w ucieczce licealistce mogłem dostać taką samą karę, jak i ona za wyjście z akademika po ciszy nocnej.
    Hej, przygodo! Jak nas złapią, to przepadną mi prywatne treningi...

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  13. Jednocześnie było to tak stresujące i zabawne, że moje ciało nie wiedziało, jak reagować. Z jednej strony przełykałem ślinę nerwowo, a z drugiej cały czas uśmiechałem się, jak debil.
    W końcu potencjalne zagrożenie minęło, a ja zostałem odepchnięty na drugą ścianę, za mną.
    To nie mogło być takie proste... Co ona myślała, że, jak odszedł ze dwa kroki, to już jej nie usłyszy? Ci faceci mają uszy, jak słonie, wszystko wyłapują.
    Po niedługiej chwili z jednej strony światło latarki raziło mnie w oczy, a zaraz to samo uderzyło mnie z drugiej strony. Popatrzyłem na dziewczynę i westchnąłem ciężko, opierając się plecami i tyłem głowy o mur. Zaśmiałem się z całej tej sytuacji i nagle poczułem, jak jeden z funkcjonariuszy siłą wyciąga mnie ze szczeliny. Poczułem się przez chwilę, jak kryminalista.
    - Alex... - mężczyzna westchnął, kręcąc głową.
    - No co? - mruknąłem, wzruszając ramionami i chowając dłonie do kieszeni bluzy. Blondynka też została wytargana z ciemności i ustawiona obok mnie, przed policjatem, przez drugiego z nich.
    - No nic. Dawaj ręce. - uniosłem brwi w górę, zdziwiony, po co mu były moje ręce. - Ręce! - powtórzył głośniej, wyciągając zza pleców kajdanki, a mi na ten widok oczy mało z orbit nie wyskoczyły. No tego jeszcze nie było!
    Ze śmiechem, wyciągnąłem swoje ręce z kieszeni i podałem jemu. Zakuł w nie mój jeden nadgarstek, a w drugą obręcz wcisnął chudą łapkę blondynki.
    - I co, gówniarzu, lubisz być zakuty? Następnym razem, jak będziesz chciał, żeby ktoś cię związał, to poproś swoją koleżankę, może ci pomoże. - Facet z głupim uśmiechem poklepał mnie po policzku.
    - He he, dobre - udałem śmiech, chociaż takowy obrót spraw nieco mną wstrząsnął i chyba z lekka przeraził. Ludzie, ja nigdy nie miałem kajdanek na rękach! - Ale pan tak nie żartuje przy dziecku. Ona biedna ledwo gimnazjum skończyła, pan jej nie nieszczy mentalności...
    - Mentalności... już ja wiem, co w tych waszych głowach siedzi, ty mi tu oczu nie zamydlaj. - mruknął, ciągnąc mnie za ramię, Bóg jeden wie, dokąd. Znaczy pewnie na komisariat, ale ciii.... Efektem wężyka, dziewczyna, przykuta do mojej ręki została pociągnięta za mną.
    - No, jak... Ale, że co, że niby ja jestem teraz tym złym? - próbowałem grać grzecznego przynajmniej przed drugim policjantem i tym dzieciakiem, ale mój znajomy tak bardzo mnie lubił, że nie szczędził sobie szczerości.
    - Nie, no, to ja biegam po nocach za nieletnimi dziewczynami... - prychnął, a mi mina zrzedła. Przełknąłem ślinę, odwracając wzrok. - Song była nawet podobna do tej nowej. - powiedział, wskazując palcem na blondynkę. Popatrzyłem na nią i zaraz odwróciłem wztok.
    - Song ahgashi była moją przyjaciółką. - bąknąłem, niezadowolony z poruszonego tematu.
    - Przyjaciółka, czy nie, kto wie, co wyście robili w tych krzakach.
    - Oglądaliśmy gwiazdy. - stwierdziłem takim tonem, jakby to była najoczywistrza żecz na świecie, a on był ostatnim idiotą, nie wiedząc o tym. - Lubiła oglądać gwiazdy. - dodałem już ciszej.
    A miałem dzisiaj o niej nie myśleć. I już było tak fajnie...

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  14. No i pięknie, dwa kilometry spacerku - wsam raz, lekko atletyka zaliczona.
    Westchnąłem, kiedy kraty przejechały przed moim nosem i zatrzasnęły się. Powiodłem wzrokiem za kluczykami, które niósł policjant, a potem rzucił je na stół. Jasne, łaskawy... Jak znam życie, to jeszcze każą nam sprzątać kible przez tydzień, czy coś.
    Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie dziewczyny. Popatrzyłem w dół na to małe, tlenione. Ale dlaczego przykuli mnie do tego wypłosza?
    Westchnąłem, odwracając wzrok.
    - Chodź na ławkę, nie będę tu stał całą noc - mruknąłem, wymijająco i pociągnąłem ją za sobą na drewnianą ławeczkę, stojącą pod ścianą.
    Kim była Hope? Najwspanialszą osobą, chodzącą po ziemii. Aniołem w ludzkiej skórze, kimś, kto potrafił przez sms'a rozpoznać, że coś jest ze mną nie tak.
    Kiedyś opowiadałem o niej wszystkim dookoła, ale teraz... po jej śmierci, rozmawianie na jej temat jest dosyć bolesne. Zwłaszcza w takim miejscu, jak to, gdzie kiedyś trafialiśmy nie raz. Gdzieś pod tą ławką na pewno są nasze podpisy, jeśli jeszcze jej nie odmalowali.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  15. Zmarszczyłem brwi, słysząc jej wypowiedź. Wiem, że chciała rozmawiać, tylko nie miałem bladego pojęcia, po co. I w ogóle, dlaczego? Jeszcze przed chwilą warczała na mnie, jak rozwścieczona wiewiórka.
    Obróciłem twarz w jej stronę, by przyjrzeć jej się dokładnie.
    - Coś ty się nagle taka rozmowna zrobiła - prychnąłem. - Nie wiesz, że ciekawość, to pierwszy stopień do piekła? - Pstryknąłem dziewczynę wolną ręką w skroń i przez chwilę patrzyłem, jak wykrzywia twarz w grymasie. Była zabawna.
    Uśmiechnąłem się lekko i westchnąłem znowu.
    - Song ahgashi... była niesamowita. - powiedziałem po chwili ze wzrokiem wbitym w ścianę przed nami. - Była twojego wzrostu, zawsze musiałem się schylać, kiedy chciała powiedzieć mi coś na ucho. Śpiewała, jak skowronek. I rysowała. Ptaki, motyle, gwiazdy... - oblizałem usta, pomijając fakt, iż nawięcej miała w swoim notesie szkiców mojej twarzy. - Zawsze we wszystkim mnie wspierała. - Pokiwałem głową. - Wtedy jeszcze uważałem, że dziewczyny są głupie i roznoszą zarazki, więc ona diametralnie zmieniła mój pogląd na życie.
    Po chwili uświadomiłem sobie, że powiedziałem chyba za dużo, bo już czułem, jak ściska mi klatkę piersiową. Odchrząknąłem więc i zaśmiałem się cicho, tak dla odwr9cenia uwagi od smutnych wspomnień.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  16. I wtedy usłyszałem to ciche pytanie. Obróciłem znowu twarz ku niej, próbując się nie śmiać, ale wkrótce parsknąłem śmiechem.
    - Skąd! W ogóle mi jej nie przypominasz. - pokręciłem głową i po raz kolejny trąciłem ten mały blond łeb swoją ręką, tak, że bujnęła się, jak bańka wstańka.
    Aigoo, dużo sprzecznych emocji... Dobra, nie myśl już o niej! Popatrz, masz małego kurdupla do zabawy, wykożystaj to, podokuczaj jej trochę. Kiedy ostatni raz drażniłeś innych ludzi? W gimnazjum? Czy kiedy jeszcze byłeś w Ameryce?
    - Ty jesteś taka jak wszystkie inne dziewczyny z tej szkoły. - Skrzyżowałem ręce na torsie, w ogóle nie przejmując się tym, że pociągnąłem też kościstą rękę młodszej. Tej... Daehyung, tak? - Biegają tylko z tymi aparatami za pierwszym lepszym przystojnym chłopcem. Siedzą na trybunach i drą się "oppa! Zrób aegyo!" - udałem nasze wierne fanki, które obserwują każdy trening. - Geez, to już zaczyna męczyć.
    Słyszałem gdzieś, że dziewczyny nie lubią być porównywane do innych. Mam nadzieję, że dobrze mi poszło!

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  17. Było cicho. Aż za cicho. Obejrzałem się na nią, zdziwiony, po tym, jak pociągnęła za moją rękę.
    Co jest? Obraziła się?
    Podrapałem się w tył głowy i wychyliłem do przodu, chcąc zobaczyć jej twarz, ale chowała ją dobrze.
    - Yaaah... - Szturchnąłem ją lekko, ciągle obserwując jej zachowanie. - Masz focha? Ej, mała... - szturchnąłem ją ponownie, ale dziewczyna nie raczyła wydać z siebie głosu. Westchnąłem... kurczę, coś często dzisiaj wzdycham! Wstałem z ławki i usiadłem po drugiej stronie, przed dziewczyną. Prawie usiadłem jej na końcówki butów, ale co poradzę? Jesteśmy do siebie przykłuci!
    - Yah, Daehyung-shi... - postukałem kostką palca wskazującego w jej kolano, próbując dojrzeć jej oczu pod tą kurtyną włosów. - Żartowałem, okej? Przepraszam, nie jesteś taka, jak tamte. Nie znam cię, ale wiem, że na pewno nie jesteś. Oh? - Miałem wrażenie, że przepraszam młodszą siostrę. Zazwyczaj nie mam problenu z otwieraniem się przed ludźmi, czy dotykaniem ich, ale przy niej nawet mi to łatwiej przychodzi.
    - Nawet przypominasz mi trochę mnie. - dodałem po chwili, przekrzywiając głowę na bok.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  18. Wzdrygnąłem się, kiedy tak wrzasnęła, chociaż jej nogi, w kierunku których poleciał jej głos, przytłumiły go nieco. Zbity z tropu, zdezorientowany i złapany na gorącym uczynku przez siedemnastolatkę - bo tyle mają dzieciaki z drugiej klasy liceum, praqda? - opuściłem wzrok. Przygryzłem wargę, milcząc przez chwilę. Tak, pod tym względem też jesteśny podobni. Jeśli tylko ona płacze tak często, jak ja, to jesteśmy do siebie nawet bardzo podobni.
    - Tak, masz rację - powiedziałem w końcu. - To właśnie robiłem na boisku. Nie mogłem już wytrzymać, zbyt często śni mi się, jak patrzę na śmierć dwójki najbliższych przyjaciół, z czego jedno z nich faktycznie nie żyje, a drugie wmawia sobie, że jest nic niewarte i okalecza swoje ciało. - No i masz! Sama tego chciałaś, teraz będiesz beczała razem ze mną, zadowolona? Przełknąłem ślinę, gapiąc się nieustannie w czubek jej głowy, bo dziewczyna ani śmiała jej podnieść i popatrzeć mi w oczy. - Tak, płaczę, w cholerę często ryczę, jak dziecko, bo inaczej chyba bym umarł, a przecież mam drużynę na karku i kumpla z przyciskiem do autodestrukcji. Życie, to nie bajka. - uśmiechnąłem się słabo, czując, jak po moim policzku cieknie łza. Zamrugałem parę razy, by zatrzymać kolejne i pociągnąłem nosem. - Zwłaszcza w świecie pieniędzy, mała osóbko. - Gdzie ojcowie biją synów, udając przed resztą świata niewiniątka, rodzice wymagają od dzieci więcej niż na to ludzkie możliwości pozwalają, planują ich przyszłość już przy narodzinach i nigdy nie wiadomo, co mają dla ciebie przygotowane.
    Wciągnąłem na ławkę jedną nogę i oparłem się plecami o ścianę.
    - Jedna dziewczyna - wydałem z siebie coś w rodzaju słabego śmiechu. Bo to w gruncie rzeczy całkiem zabawna sytuacja. I smutna. - jedna dziewczyna udawała moją przyjaciółkę tylko po to, by zapewnić sobie pozycję w szkole. - Zagryzłem wargę ponownie, chcąc w ten sposób uspokoić się jakoś. - A ja na prawdę szybko przywiązuję się do ludzi.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  19. Ludzi to zazwyczaj z jakiegoś powodu dziwiło, że nie używam koreańskich znaczków... hangul? Chyba tak się nazywa odpowiednik naszej swojskiej kany, ale nie chciałam się rozpraszać i tracić weny na tłumaczenie na bieżąco, łatwiej mi się tworzy w ojczystym języku, ewentualnie po angielsku, a poza tym prędzej czy później wrócę pewnie do Japonii, więc już się szykuję na "podbój" kraju kwitnącej wiśni.
    Chyba powinnam się jednak cieszyć z ich zaskoczenia, bo to znaczy, że po koreańsku mówię całkiem płynnie i nie widać na pierwszy rzut oka, że większości słówek nauczyłam się z samouczków.
    -Właściwie dla mnie to koreański jest obcym językiem. Pochodzę z Japonii, przyjechałam tu... może coś koło trzech tygodni, miesiąca temu. - odpowiedziałam, jakby nigdy nic, przyzwyczajona do podobnych reakcji.
    -Daehyung-ah, to ty nie słyszałaś? Ponoć łowca talentów z Fundacji państwa Sung ją wypatrzył podczas jakiegoś ulicznego występu, nagrał ją i... - Soming urwał, gdy go pod ławką kopnęłam w kostkę, całkiem... "przypadkowo". - No o co ci chodzi,Jiyuu-yah? - zapytał mnie, krzywiąc się lekko.
    -Jakbym chciała, to bym sama to opowiedziała, Soming. Poza tym to był amerykański turysta i puścił tylko filmik swoim znajomym na fb. A tam łańcuszek udostępnień zrobił swoje. Cóż, głupi ma fart, tyle - uściśliłam na użytek Daehyung i na poparcie ostatniego zdania wzruszyłam ramionami.
    Nie wiem dlaczego nie lubię, kiedy ktoś cokolwiek opowiada o mnie, a raczej mojej przeszłości, bo plotki na temat teraźniejszości nawet trochę mnie bawią, a czasami zachowuję się specjalnie w dziwny sposób, albo mówię coś takiego, by jakieś wywołać i odwrócić uwagę dzieciaków od rzeczy, w które naprawdę nie powinny wnikać. Jak na przykład moje dawne życie i to nawet te dobre chwile, które wspominam z sentymentem, jak te po powrocie z Kyoto.
    -Yah, znacie może kogoś, kto by mi pomógł w nagrywaniu filmików na YT? Mam tam swój kanał, na razie nagrałam parę coverów, ale tylko z dźwiękiem, bo nie ogarniam kamery... Zresztą trudno filmować coś konkretnego i równocześnie grać na gitarze, nie? - zwróciłam się do obojga. Co prawda bardziej liczyłam na So, który wie wszystko o wszystkich mieszkańcach wyspy, chociaż jego informacje nie zawsze są pewne, bo czerpie je z poczty pantoflowej, która jak wiemy z doświadczenia pewne fakty wypacza, ale Daehyung też przecież mogła znać kogoś...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  20. [Myślę, że Sooyoung spisałaby się jako pogotowie dla aparatów, mimo że byłoby to dla niej coś nowego. Może Daehyung miałaby jakiś ważny konkurs fotograficzny, a jej aparat popsułby się w najmniej odpowiednim momencie, na co ktoś z jej przyjaciół poleciłby jej, żeby przyszła do Soo, która znana jest z ratowania ludzi z opresji związanych ze sprzętem. Do tego Soo mogłaby jej pomóc jeszcze na przykład ze światłem do zdjęć, w końcu szybko robi się ciemno, a naprawa aparatu pewnie zajęłaby chwile. No ale to też zależy od tego, co Dae chciałaby fotografować. To taki ogólny zarys, możemy to jakoś ulepszyć jeśli masz jakieś pomysły :D]

    OdpowiedzUsuń
  21. Niczego się nie spodziewałem, a już na pewno nie tego, że obejmie moje ramię. Owszem, starałem się, by przestała się obrażać, ale po tej akcji z ucieczką i odpychaniem mnie od siebie, nie mogłem myśleć o tym, że ona chociażby dotknęła mnie opuszkiem palca z własnej woli. Dlatego od razu, kiedy poczułem delikatny ucisk na swoim przedramieniu, przeniosłem swój wzrok na to miejsce, jakbym chciał się upewnić, czy aby na pewno sobie tego nie uroiłem. Okazało się, że jednak jestem przy zdrowych zmysłach. Popatrzyłem na dziewczynę, a po jej słowach uśmiechnąłem się szeroko. W końcu też zaśmiałem się bezgłośnie, zagryzając wargę.
    Przez chwilę buforowałem w głowie jej pytanie, zaproszenie, nie wiem, jak to nazwać.
    W sumie za dnia i tak nir mam na nic czasu. Wykłady, treningi, potem nauka raz na rok, albo zaraz przed sesją. Często wypadają mi zawody, do tego obowiązkowa siłownia. Kiedy mam się spotykać ze znajomymi? To cud, że w ogóle dla Jimin'a znajduję czas.
    Znowu wbiłem spojrzenie w jej dłoń na mojej ręce.
    - Okej - odparłem po chwili ciszy. - Ale - westchnąłem z niesmakiem. - nie możesz się mnie tak wstydzić. Słuchaj... ja się wychowałem w Ameryce, okej? Wystarczy, że na uczelni muszę trzymać się tych waszych koreańskich reguł.
    Nie wiem, czy, kiedy jej powiem, że ma się nie krępować, to przestanie się krępować, ale warto spróbować. Jakoś nie lubię owijać w bawełnę. Z nią inaczej poprowadzę znajomość niż zwykle.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  22. Parsknąłem śmiechem od razu po jej słowach. Przynajmniej jest szczera, pomyślałem.
    Na jej drugą wypowiedź, przekrzywiłem głowę lekko na bok, przyglądając jej się. Afrodyta, tak?
    - Nie wiem - mruknąłem, wzruszając ramionami. - Jestem twarzą drużyny reprezentującej szkołę, może to coś daje - pomyślałem głośno. Właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Jako, że moi rodzice są bogaci i do tego wciskali mnie wcześniej na wszystkie pokazy ubrań, które zaprojektowali, przyzwyczaiłem się, że od zawsze kręci się wokół mnie trochę więcej osób. Aczkolwiek nie mogę przyznać, że to miłe. Wolę siedzieć sam, albo z jedną osobą, twarzą w twarz. Tak jest znacznie przyjemniej. - Może chodzi też o to, że zazwyczaj nie mówię zbyt wiele. Jakiś rodzaj ciekawości, czy coś... - pokręciłem głową, co miało znaczyć, że na prawdę nie mam bladego pojęcia. - Nie wiem. - opuściłem nogę na dół i popatrzyłem znowu na dziewczynę. - Ty, Afrodyto... - zacząłem, starając się znowu popatrzeć na jej twarz, bo w sumie nie wiem, czy w ogóle widziałem dokładnie jej twarz. Wtedy w parku nie zwracałem uwagi na to, jak wygląda, zapamiętałem tylko te włosy i drobną posturę. Z kolei dzisiaj było zbyt ciemno na dworze, bym mógł cokolwiek zobaczyć, a teraz ona nawet na mnie nie patrzy. - Mogłabyś raz na mnie spojrzeć, żebym zapamiętał, jak wyglądasz. Niby nie znam się na zawieraniu nowych znajomości, ale wydaje mi się, że pamiętanie twarzy przyjaciela, to dobra sprawa na początek.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  23. No on nie była nieśmiała. Nie, to nie ten typ dziecka. W zasadzie poza tym, że chyba nie lubi bliskości ludzi, jest do mnie bardzo podobna. Z początku nic nie mówiła, ale kiedy dłużej z nią siedzę, to widzę, że wcale nie jest małomówna, tylko oszczędna. Ja tak mam dlatego, że jestem leniwy i nie chce mi się japy otwierać, a ona? Jakiś inny, specjalny powód? Może jest wybredna i jakoś specjalnie wybiera sobie znajomych? A może w ogóle nie ma znajomych i jestem pierwszą osobą, z którą rozmawia?
    Przez chwilę siedziałem tam, gapiąc się na nią z tak tępą miną, że pewnie lała ze mnie w duchu. Bo ja z tego wszystkiego zapomniałem, jak się nazywam. Ona wtedy... to wszystko... ona to o mnie mówiła? Znaczy, nie, żebym miał na punkcie swojego wyglądu fisia, czy coś, nawet nie specjalnie przykładam się do tego, by dobrze wyglądać. Po prostu nie chce mi się, no kto by się tego po mnie spodziewał? Chodzi o to, że chyba pierwszy raz w całym swoim życiu ktoś powiedział o mnie coś takiego. Jeżeli kiedykolwiek ktoś wyśmiewał się z mojego wyglądu, to dlatego, że jestem Azjatą i żadnego więcej powodu nikt nie podawał. A ona... no to było zaskakujące.
    Wygiąłem brwi, przybierając po chwili jeszcze bardziej zdziwiony wyraz na twarz, ale ona zamiast mi sprostować tę sytuację, szepnęła mi na ucho to coś, przez co skamieniałem i teraz na prawdę, nie wiedziałem, gdzie w ogóle jestem.
    Czy ja kiedykolwiek byłem tak blisko z jakąkolwiek dziewczyną? Nope! Nawet Hope mi tak nie robiła, nikt! Tylko Jimin mi czasami gejowsko szepcze do uszka, czy to jest w ogóle dozwolone, żeby taka młoda dziewczynka tak się zachowywała? W tym wieku? Przecież ona jest niepełnoletnia!
    Po chwili zawiechy, zamrugałem kilkanaście razy i pokręciłem głową energicznie, by na końcu spojrzeć na nią z miną typu "co, proszę????" W kocu zaśmiałem się, nie dowierzając temu, co tu się zadziało. W dodatku przez pomyłkę!
    - Znaczy... - zacząłem z uśmiechem i oblizałem wargi, bo coś dawno tego nie robiłem. No z pięć minut, jak nie więcej! - chodziło mi bardziej o to, że to ja chciałem popatrzeć na ciebie, żeby cię zapamiętać, - wyjaśniłem i zaśmiałem się znowu. - ale dzięki za szczerość. Na szczęście ty jesteś najpiękniejszym kurduplem, jakiego w życiu widziałem. - Po ostatnim zdaniu, ścisnąłem jej policzki, używając do tego zakajdankowanej ręki, a zaraz po tym, jak odtrąciła ją od swojej twarzy, posłałem jej fruwającego całusa, bo śmiałem sądzić, iż to ją zniesmaczy, bądź zirytuje. Dokuczanie małym dziewczynkom jest fajne. Hm, czy to nie brzmi trochę dziwnie..?

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  24. -So, chcesz dożyć starości? - zapytałam kumpla, udając, ze próbuję go zrzucić z mojego stolika, gdy ten się zaczął wyzłośliwiać.
    Okay, mi naprawdę to nie przeszkadza, ale któregoś razu wypali coś w nieodpowiednim towarzystwie i albo dla niego to się źle skończy, albo przypadkiem kogoś zrani, tak naprawdę wcale nie mając ochoty tego robić. Powinien być ostrożniejszy... Może to brzmi jak frazes, ale sama wiele razy się przekonałam, że używając tylko słów, można kogoś bardziej skrzywdzić, niż gdybym walnęła mu z patelni przez łeb. I mimo to, nawet starając się być w tym stonowana, ile razy powiedziałam w emocjach coś, czego nie powinnam? Nawet nie chcę liczyć...
    Trochę się zdziwiłam, że Somin nie wie o nikim, kogo kręciłaby zabawa w filmowca. Przecież zna ponoć połowę osób z "teatralki", a wśród tych nerdów to co drugi ma swój vlog, jeśli wierzyć pogłoskom. Jeszcze bardziej mnie zdziwiło, że to Daehyung pochwaliła się swoimi informacjami... Nie wyglądała mi na duszę towarzystwa pokroju mojego stukniętego kumpla, który chyba zamienił choćby dwa zdania z każdym w GBS. No, ale czasem nie trzeba znać stu osób, tylko tą jedną, a dobrze...
    -Wow, naprawdę? - Zabłysnęłam najinteligentniejszą w świecie odpowiedzią. - Ale extra! - ucieszyłam się. No, mało brakuje, a z radości klasnęłabym w dłonie i zaczęłabym tańczyć, ale właśnie w tym momencie oficjalnie zaczęły się zajęcia klubu, najpierw od tego, że nauczycielka nagadała So, że ten po ławkach skacze i jeszcze nie zajął grzecznie miejsca, a potem zaczęła jakąś nawijkę, której naprawdę próbowałam słuchać, ale była tak "fascynująca", że poczułam się zmęczona próbami nadążenia i "tylko na chwilę" przymknęłam oczy...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  25. [Dobra, trzeba to przyspieszyć, moja droga damo, bo tu skisnę xd]

    Eh, dziewczyny, które nie potrafią przyjmować komplementów. W sumie, pewnie pomyślała, że to żart przez moje późniejsze wygłupy. Cóż, tródno.
    - A co chcesz teraz robić? - wzruszyłem ramionami, rozglądając się po pomieszczeniu. Łóżka tam nie było, a przydałoby się wyspać na jutro. Znaczy, na dzisiaj, na później. Ciekawe, jak jutro przeżyję wykłady, a będę musiał iść na pewno. Funkcjonariusze przekażą wiadomość o naszym wybryku naszym nauczycielom i jeśli nie stawimy się na zajęciach, dostaniemy większą karę. Na to nie mogę sobie pozwolić. Kara wtedy na stówę wypadnie mi w czas treningu, a treningi to świętość.
    - Powinniśmy przespać się chociaż ze dwie godziny, bo... - uciąłem, kiedy zobaczyłem jej wzrok. Wtedy dopiero uświadomiłem sobie co powiedziałem. Zaśmiałem się. - W sensie... po prostu spać. Bo ten... no jak to jest po koreańsku? Bo jutro musimy iść normalnie na lekcje. Inaczej będą nam kazać grabić liście, czy coś. - westchnąłem. - Jak chcesz, możesz spać na ławce, a ja położę się na podłodze. Przepraszam, muszę być żywy na treningu. - mruknąłem, schodząc na podłogę. Położyłem się powoli i uśmiechnąłem do dziewczyny w górę. - Jutro kupię ci energetyka w ramach przeprosin. Śpij dobrze.
    Byłem chyba bardzo zmęczony, bo nie pamiętam, kiedy zasnąłem, a obudziłem się jeszcze szybciej, słysząc wrzaski policjanta, że już siódma i trzeba iść do szkoły. Rozkajdankowali nas i wypuścili, ale kazali wrócić po zajęciach, żeby wyczyścić oczko wodne w parku ze śmieci. Czyli zapowiadał się ciekawy dzień.
    Na miejsce przyszedłem z dwiema puszkami energetyków, kupionych w sklepiku po drodze. Dostałem od woźnego tą śmieszną siatkę na kiju razy dwa i worek na śmieci. Zacząłem bez blondynki, bo pomyślałem, że jeśli szybko skończyny, to trafię na trening niespóźniony.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  26. Sięgałem właśnie po coś, co pływało sobie trochę dalej, więc przykucnąłem, coby nie wpaść do wody, jak debil. Złapałem tę rybkę w swoje sieci akurat, kiedy coś za moimi plecami zaskrzeczało, sygnalizując swoją obecność. Dziewczęcy głosik, którego nasłuchałem się dzisiaj w nocy brzmiał całkiem swobodnie, ale jakoś tak czułem w kościach, że nie za bardzo lubi ze mną przebywać. Chociaż może to po prostu jakieś skutki uboczne nieprzespanej nocy i moje super zmysły wariują? A może to przez ten smród znad wody?
    Uśmiechnąłem się lekko, wyciągając z wody, wyłowione śmieci. Wstałem sobie, wyrzuciłem je do worka, odłożyłem (a raczej po prostu puściłem, więc spadł na ziemię) tą siatkę na kiju i wyciągnąłem z kieszeni bluzy puszkę.
    - Proszę bardzo - mruknąłem, wręczając dziewczynie napój energetyczny. Kto wie, może się dzięki niemu otworzy bardziej! Niee, chyba musiałbym ją upić, żeby tak się stało. A może nie. Co jeśli wtedy raczej zamknęłaby się jeszcze bardziej? Kto ją tam wie! - Obiecałem, że dostaniesz, to proszę. Tylko, nie pij tego za często, bo jeszcze się skurczysz, czy coś... - dodałem, wyjmując napój dla siebie. Otworzyłem puszkę i upiłem kilka łyków. Mniejsza, że to już trzecia puszka dzisiaj. Kawy nie znoszę, więc nie mam wyjścia, jak tylko pić to słodkie świństwo. - Jak tam lekcje? Przeżyłaś? Czy przespałaś? - jak ja? E tam, wyłapałem kątem ucha (czy coś), że dzisiaj było o DNA, więc nic ciekawego mi nie przepadło.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  27. Popatrzyłem na nią i zmarszczyłem na ułamek sekundy nos, bo totalnie zlała moje pełne empatii pytania odnośnie lekcji. Przeniosłem wtedy wzrok na worek, prawie wypełniony do końca, jedynie tym, co zebrałem ja. Czy będzie to zbyt chamskie, jeśli ją ty z tym zostawię? W zasadzie, sprzątnąłem prawie cały stawik, jej zostało znacznie mniej niż mnie. Czyli... jeśli zwinę się chwilę przed nią, to nie będzie tak bardzo złe?
    Uh, dobra, nie kombinuj...
    - Tak troszkę - przyznałem, obracając znowu twarz w jej stronę. - Mam zaraz trening i wolałbym się nie spóźnić, więc dobrze by było gdybyśmy szybko to skończyli.
    Wyławianie tych śmieci z wody, chyba trochę mnie zmęczyło, bo w mgnieniu oka opróżniłem całą puszkę. Zgniotłem ją i wrzuciłem do worka, jak na przykładnego studenta przystało. I chociaż bardzo się spieszyłem, to uznałem, że jednak trochę czasu jeszcze mam, a chwila przerwy faktycznie mi się przyda. Po dwóch godzinach snu i przerywanej drzemce na wykładach, nie specjalnie miałem dzisiaj siły na cokolwiek.
    - A ty... - mruknąłem, patrząc na aparat, wiszący na jej szyji. - Po co ci to? - spytałem, wskazując palcem na urządzenie.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  28. Okej, mając na myśli, że warto by sobie zrobić chwilę przerwy, na prawdę miałem na myśli tylko małą chwilę. A słysząc, jak się nakręca na tą sesję fotograficzną, aż się wzdrygnąłem. Nie dała mi dość do słowa, więc nie odzywałem się, kiedy tak biegała wokół mnie, celując do mnie z obiektywu. Coś mi się zdaje, że zaczynam być uczulony na aparaty fotograficzne.
    Dotknąłem odruchowo swoich włosów, słysząc, że gdzieś mi coś odstaje, po to tylko, by po chwili zmarszczyć brwi i zakończyć tę zabawę. Podszedłem do dziewczyny, chwytając za jej aparat, w efekcie, czego złapałem też za ręce dziewczyny. To celowe, żeby popatrzyła mi w oczy.
    - Dlaczego sądzisz, że pozwolę ci robić mi zdjęcia tak bez żadnej zapłaty? - zapytałem, przekręcając głowę lekko na bok. Poza tym.. na prawdę mi się spieszy. Nie mogę się spóźnić na trening, dla mnie to nie zabawa. - Przez chwilę po prostu na nią patrzyłem, chcąc, by zrozumiała, że to nie żarty, ale też nie starałęm się jej przestraszyć. Chociaż to akurat było problematyczne, bo pewnie pod oczami miałem sińce, a po wczorajszym płakaniu, nie wiem, czy nie są też jeszcze lekko przekrwione.
    Popatrzyłem wtedy na jej aparat i puściłem go, razem z jej dłońmi.
    - Możesz z tym przyjść na trening - powiedziałem, wciskając dłonie do kieszeni spodni. - Chłopcy już przyzwyczaili się do bycia w gazecie, czy innym internecie.
    Mi w zasadzie też to nie przeszkadza, jeśli tylko fotograf jest za siatką i mi nie wali fleszem po oczach. Wtedy to w zasadzie nawet lubię, ale tak w prywatnym życiu... no nie.


    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  29. I znowu się obraziła. Dlaczego tak się zachowywała? Co bym nie powiedział, nadyma się, jak balon i odchodzi, urażona. Dziwna dziewczyna, kompletnie nie potrafię zrozumieć.
    Podrapałem się w tył głowy, patrząc, jak odchodzi na drugi koniec oczka. Westchnąłem, kręcąc głową i zabrałem się do sprzątania.
    Co jakiś czas zerkałem w stronę blondynki, nie wiem w sumie, po co. Może byłem ciekaw, czy już jej przeszło? Bo tak w gruncie rzeczy, wcale nie miałem gdzieś, czy się obraziła, czy nie. Przeszkadzało mi to bardzo, ludzie nie obrażają się na mnie ot tak po prostu, bo krzywo na nich spojrzałem - zwykle mają konkretny powód, ale wtedy już niemal mnie nienawidzą. Co z nią?
    Kiedy wypełniłem już swój worek po brzegi, zawiązałem go i odstawiłem na bok. Otrzepałem ręce, by sprawdzić, ile czasu zostało mi do treningu, ale nim dotarło do mnie, która była godzina, usłyszałem plusk wody, po drugiej stronie stawiku. Spojrzałem w tę stronę, a zobaczyłem tylko, jak Daehyung siedzi jedną nogą w wodzie, a drugą na lądzie. Prychnąłem ze śmiechem pod nosem, zanim podbiegłem do niej, by pomóc jej wyjść.
    - Yah, Seo Daehyung, wszystko w porządku? - zapytałrm, wyciągając do niej rękę, by się złapała. Nie mogłem jednak powstrzymać głupawego uśmieszku na ustach. To było po prostu komiczne.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  30. -Rozumiesz już teraz? -Hwang spojrzała w stronę dziewczyny siedzącej koło niej przy biurku nad górą kartek, książek i zeszytów.
    -Hmm..myślę, że tak. Dziękuje Sooyoung sunbae. -jej rozmówczyni zamknęła podręcznik, składając wszystkie kartki, na których były porozpisywane wszelkie zadania i wzory fizyczne. Powkładała je do teczki, pakując następnie całość do swojej torby.
    -Nie ma za co, tylko pamiętaj, żebym przez zaliczeniem jeszcze zrobić te zadania, które Ci dałam. Fizyka nie jest taka zła, jak poświęci się jej trochę czasu i da jej szanse. -Sooyoung posłała dziewczynie przyjazny uśmiech, powoli wstając z miejsca. Lubiła dawać korepetycje, robiła to już od dłuższego czasu. Nie traktowała tego wyłącznie jako formy dorobienia sobie paru groszy, ale także czerpała z nauczania niezwykła satysfakcje. Podobało jej się, że może rozjaśnić komuś coś co wydaje się być nie do opanowania. Uważała, że skoro jest w czymś dobra, to czemu nie może podzielić się tym z innymi?
    -I nie martw się, na pewno świetnie Ci pójdzie, dużo pracowałaś. Możesz być z siebie dumna. -Pochwaliła swoją "uczennice" klepiąc ją delikatnie po ramieniu. Kobiety porozmawiały ze sobą jeszcze chwile, po czym pożegnały się ze sobą, rozchodząc się w dwie zupełnie różne strony.
    -I co ja teraz będę robić cały dzień..? -Westchnęła pod nosem, przeczesując dłonią włosy oraz kierując się w stronę wyjścia z budynku.
    "Może pójdę zrobić jakieś zakupy do akademika? To w sumie nie najgorszy pomysł.." rozmyślała, idąc wzdłuż ośnieżonej drogi. Stąpając powoli na śliskim chodniku, kierowała się w stronę sklepów, gdy nagle usłyszała dzwonek telefonu, wydobywający się z kieszeni jej płaszcza.
    -Halo? -zapytała lekko zdziwiona, gdyż nie znała numeru, który właśnie do niej dzwonił.
    -Zepsuty aparat, tak? -odparła słuchając, z jakim to problemem boryka się dzwoniąca do niej dziewczyna. Sooyoung znana była jako nieoficjalne pogotowie elektroniczne. "Mogłam się w sumie domyślić, że może o to chodzić. Choć dawno mi się to nie zdarzyło, a też nigdy nikt nie dzwonił z aparatem, więc w sumie..to jakieś nowe wyzwanie!" Iskierki zabłysnęły w jej oczach. Zafascynowana chciała wypytać o szczegóły, jednakże stwierdziła, że lepiej będzie spotkać się na spokojnie, zamiast zasypywać ją pytaniami przez telefon.
    -Nie martw się, wpadnę obejrzeć aparat, tylko powiedz mi gdzie mam podejść. Nie naprawiałam jeszcze aparatu, ale postaram się zrobić co w mojej mocy. Rozgryziemy o co chodzi. -ton jej głosu był pogodny, a zarazem spokojny. Próbowała poprawić dziewczynie humor, gdyż z tego co słyszała czekał ją ważny konkurs, a na nieszczęście sprzęt odmówił współpracy.

    OdpowiedzUsuń
  31. Skrzywiłem się od razu, gdy moja pomocna dłoń została odepchnięta w tak brutalny sposób. Na prawdę nie rozumiałem, o co ona tak bardzo się złościła i czułem coraz mocniejsze ssanie w żołądku. Na prawdę nie przywykłem do tego, że ludzie bez powodu złościli się na mnie, a już w ogóle krzyczeli. Poza tym, to nie tak, że jej nie lubiłem. Oh, come on, ona była aktualnie jedną z dwóch dziewczyn, z którymi mam w ogóle kontakt. Drugą była Lisa z czwartej tanecznej, ale z nią widzę się tylko na siłowni i nie zawsze mamy czas rozmawiać, a najczęściej wtedy robimy sobie jaja dosłownie ze wszystkiego. Nam jest bardziej jak kumpel, jak Jimin! A ona... ją traktuję inaczej. Chociaż może nie tyle traktuję, co mam co do niej inne odczucia. W niej nie widzę chłopa, kumpla do zabawy. Wiem, że żartuję z niej na każdym kroku, ale bądźmy szczerzy, inaczej nie potrafię. Tak zachowywałem się zawsze, ze wszystkimi, nie wiem, jak myślą dziewczyny, jak powinienem ją traktować i co mówić. Chociaż przypomina mi Hope, to nie zachowuje się tak, jak ona, a ja nie mam pojęcia, gdzie walę błędy.
    Westchnąłem, oblizując wargi i odwracając wzrok w drugą stronę. No, teraz myśl, idioto! Jak może się czuć dziewczyna, siedząca po kolano w wodzie i wrzeszcząca ci prosto w oczy, że nie potrzebna jej pomoc... A może ona ma okres?
    Zaraz z głupiego zamyślenia wyrwały mnie jej drobne łapki, które pociągnęły za moją bluzę i pociągnęły w swoim kierunku. Nawet nie zdążyłem się zastanowić, co robić, to było szybsze niż najszybsza z moich akcji na boisku!
    Próbowałem złapać równowagę, zapierając się nogami, ale zareagowałem za późno i już leciałem na dziewczynę. Złapałem się jej ramion, przez co obydwoje wpadliśmy do wody, ja na domiar złego dupą w mule, bo jakimś cudem się obróciłem w powietrzu.
    Szczęście w nieszczęściu, że akurat przy brzegu nie było głęboko i, kiedy tak siedziałem, sięgało mi tego mokrego syfu może niewiele pod mostek.
    - Great - syknąłem, zaczesując mokre włosy do tyłu, żeby nie wpadały mi do oczu. - If you wanted to get wet with me, you should've just said - mruczałem sobie pod nosem, próbując wstać.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  32. [Chyba mi trochę wena ućkła i się wątek urwał. :( Przepraszam.

    Kombinujemy coś nowego, z którąś z moich zwariowanych postaci, Jiyuu, albo Somingiem?

    Z Jiyuu to nie wiem, można się uprzeć, ze wrobiłaby Daehyung w pomoc z kręceniem filmów na jej kanał na YT.

    Z Somingiem mogłoby wyjść coś w stylu, że pojechaliby oboje gdzieś poza wyspę, by robić zdjęcia do gazetki na temat jakiegoś konkursu tanecznego, w którym dzieciaki ze szkoły biorą udział? Szef koła fotograficznego wybrałby "młodą", bo jest naprawdę dobra, ale że "jeszcze świat nie widział by drugoklasistka jechała na taką akcję sama", więc doczepiłby jej wspólnika. A że jego zdaniem z całej ekipy Han Soming jest osobą z którą najłatwiej się dogadać, a poza tym jest całkiem zdolny, to biedna Dae wylądowałaby na dziennikarskiej misji z tym wariatem. I jeszcze po zrobieniu zdjęć gdzieś by się razem zgubili i by musieli kombinować jak tu dostać się z powrotem do szkoły... ]

    Jiyuu & Soming

    OdpowiedzUsuń
  33. Przestałem się wiercić, kiedy kurdupel znowu na mnie krzyknął. Gdybym nie miał już zmarszczonych brwi w grymasie, to zrobiłbym to teraz jeszcze raz. W tej sytuacji mogłem jedynie nerwowo wypuścić z płuc powietrze...
    - Mówię, że zawsze, kiedy próbuję ci pomóc, to wpakowuję się w takie gówno - syknąłem "groźnie", a że ręce miałem utkwione w mule, to mogłem jedynie brodą jej pokazać, że jestem zdenerwowany.
    Tylko, że ta mała gnida nawet nie próbowała mnie słuchać. To po cholerę się na mnie darła? Poza tym, ja wiedziałem, że ona jest dziwna... ale to co ona zaczęła teraz wyprawiać, to mnie wbiło w ten muł jeszcze głębiej i chyba miałem wypisane na twarzy "WTF" wielkimi romańskimi literami.
    - Y-yah, co ty... - mruknąłem, zanim zczaiłem, że chodzi o jej aparat. Westchnąłem, kręcąc głową i znowu patrzyłem na nią, czekając na to, co postanowi zrobić. A kiedy już chciałem jej powiedzieć, żeby przestała, to bym jej pomógł, poczułem, jak jej nos ociera się o moje usta. Przez sekundę dosłownie mnie zmroziło. Takie jakieś dziwne uczucie, nie do końca wiem, czy przyjemne, czy nie. W każdym razie nagle przebiegł mnie dreszcz i dopiero sobie uświadomiłem jak strasznie mi zimno.
    - Aish! - syknąłem, odwracając głowę na bok, byle dalej od jej twarzy. - Nie możesz już ze mnie zejść? Wiem, że fajnie ci się na mnie siedzi w takiej pozycji, ale to chyba nienajlepsze miejsce na tego typu akcje - mruknąłem, pokręciwszy swoją klatką piersiową, żeby zabrała z niej swoją rękę, ale chyba za bardzo bała się o ten swój aparat. - Dobra, dosyć tego - bąknąłem, zanim wygrzebałem jedną z dłoni z mułu, wypłukałem ją w wodzie i złapałem za jej smycz, unosząc aparat w górę. Po chwili wyciągnąłem drugą rękę z wody, jednocześnie łapiąc za dłoń dziewczyny, która mnie cały ten czas za nią trzymała. Wiem, że jej się to nie spodobało, ale posłałem jej spojrzenie spod byka, takie ostrzegające. Położyłem sobie jej rękę na ramieniu, przekręciłem w wodzie jedną nogę i złapałem dziewczynę pod udami, by po chwili podnieść i ją i siebie. Powinni mi dać medal za podniesienie ciężaru równego dwóch worków ryżu jedną ręką. Drugą przecież trzymałem ten jej pieprzony aparat. Aczkolwiek puściłem go, gdy już stanąłem na nogi w tej wodzie. Nie zwracałem uwagi, co mówi, czy jak się zachowuje teraz blondynka, skupiłem się na tym, żeby złapać ją tak, by mi nie wyleciała, ale przy okazji nie macać po tyłku. Teraz to chyba nawet nie miałbym na to ochoty.
    Z początku w tej wodzie chwiejnie, ale w końcu wylazłem na suchy, ląd. Zrobiło mi się jeszcze zimniej, a skoro mnie, to temu małemu, patykowatemu, bez grama tłuszczu na pewno też było. Dlatego też jej nie puściłem, tylko tak stałem z nią na rękach i patrzyłem w twarz.
    - Uratowałem ci aparat - mruknąłem po chwili milczenia, bardziej chyba z wyrzutem. - Wisisz mi teraz już trzy przysługi - dodałem, ruszając razem z nią w stronę akademika studenckiego. - Lepiej się dobrze zastanów, jak chcesz mi to wszystko zrekompensować, zanim zadłużysz się jeszcze bardziej.
    Zastanawiałem się przez chwilę, czy bardzo mi się oberwie za opuszczenie treningu i zabłocenie korytarza w akademiku. W każdym razie zamierzałem zanieść ją do swojego pokoju i wysuszyć. Jak się rozchoruje, to dopiero będzie chryja. A jak JA się rozchoruję! Ooooo, to będzie koniec świata... Przecież ja mam obowiązki... znaczy jeden, ale najważniejszy!

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  34. - Aparat to jedna sprawa - mruknąłem, idąc w stronę akademika. - Wczoraj pomogłem ci uciec przed gliniarzami i gdybyś nie krzyczała na mnie wtedy, to w ogóle uszłoby nam to na sucho. - Nie pierwszy i nie ostatni raz się przed nimi uciekało. Poważnie, ta mała powinna czasami zastanowić się nad tym, jak reagować. - Wysprzątałem za ciebie większość tego stawu. Nie będę wspominał, że próbowałem być fajnym oppą, kiedy pozwoliłem ci spać na ławce, podczas, gdy sam leżałem na zimnej podłodze, a po tym wszystkim jeszcze kupiłem ci energetyka, w ogóle co mi strzeliło do głowy? Od kiedy to ja jestem taki wielkoduszny? - Wcale nie żartowałem teraz, na prawdę byłem ostro wyprowadzony przez to małe z równowagi. Po pierwsze, ucierpiała moja męska duma, a po drugie gdzie jest wdzięczność? Jakieś poczucie humoru? Chyba jednak sobie odpuszczę, wcale nie muszę jej zaczepiać, fajnie jest tylko przez chwilę, a potem znowu zostaję opierdzielony i wpadam w kłopoty.
    - Nie ważne - mruknąłem, odwracając od niej swój wzrok. - Bez sensu, jak zawsze masz wywalone na ludzi, to włażą ci w dupę, a raz się postarasz, to jeszcze ci strzelą w pysk.
    Taka wena mnie złapała, żeby jeszcze jej nawrzucać, ale uświadomiłem sobie, że pewnie i tak ma mnie głęboko w poważaniu, więc szkoda moich nerwów na taki przypadek. Resztę drogi do akademika milczałem i w między czasie trochę się uspokoiłem. Kiedy wyciągałem z kieszeni spodni plastikową kartę, by otworzyć swój pokój, blondynka znowu się odezwała. Popatrzyłem na nią, po czym bez słowa odstawiłem na podłogę.
    - Jakiś czas temu się wyniósł - mruknąłem oschle, otwierając drzwi. - Właź, zanim ktoś nas zobaczy. Wszedłem do pokoju zaraz za dziewczyną, zamknąłem za sobą drzwi i od razu otworzyłem te od łazienki. Wszedłem do środka, zdjąłem mokre buty i skarpetki, wrzucając je do kabiny prysznicowej. Po chwili dołączyły do nich równie mokre bluza i koszulka. Nie wiedziałem, dlaczego Seo dalej stała na korytarzu i moczyła mi podłogę, ale właściwie miałem ją głęboko gdzieś. Dlatego też po chwili wyszedłem z łazienki, z przewieszonym na karku tylko białym ręcznikiem i wisiało mi, czy będzie jej niekomfortowo, jeśli przejdę bok niej pół nagi.
    Poszedłem do pokoju, wycierając włosy po drodze. Wyciągnąłem z szafki najmniejszą koszulkę, jaką miałem i spodnie dresowe od starego stroju szkolnego. Chodziłem w nim jeszcze, jak byłem w niezaawansowanej grupie piłkarskiej, czyli leżał w szafie ze trzy lata. Nie sprawdzałem, ale na bank był ze dwa rozmiary za mały. Podszedłem z tym do Seo i podałem jej, zdejmując z ramion jednocześnie mokry ręcznik.
    - Ubierz to, pod zlewem masz czyste ręczniki i suszarkę - powiedziałem, otwierając przed nią szerzej drzwi do łazienki. - Jak skończysz, to przyjdź do pokoju. - Po tych słowach odwróciłem się i wróciłem do mojej części sypialni. Drugie łóżko od jakiegoś czasu stało puste, co tylko dołowało mnie bardziej, kiedy miałem parszywy humor, jak teraz. Nawet Taeyong-hyung mnie zostawił.
    Gdy byłem pewny, że dziewczyna zamknęła się w kiblu, przebrałem cały dół i założyłem na siebie czystą koszulkę. Potem wyciągnąłem z szafki jakieś witaminy [rutinoskorbin, czy coś w tym stylu xd] i nalałem do szklanki trochę wody z butelki. Swój mokry telefon wytarłem w kołdrę, bo ręcznik już i tak był prawie tak mokry, jak moje poprzednie ubrania.
    W końcu blondynka wyszła z pokoju, a ja podszedłem do niej ze szklanką i opakowaniem tabletek. Podałem jej to, wciskając po chwili dłonie do kieszeni spodni dresowych.
    - Weź dwie od razu, na wszelki wypadek.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  35. Po jej pytaniu automatycznie opuściłem spojrzenie na jej stopy. Musi jej być okropnie zimno, pomyślałem, obracając się bez słowa w stronę komody. Otworzyłem szufladę, by po krótkiej chwili grzebania w niej, podejść do blondynki z jednymi z bardziej kolorowych skarpetek, jakie miałem. Zwykle mam gdzieś, jakie skarpetki noszę, ale te są na prawdę cool. Są na nich małe czerwone pudełeczka z frytkami z Maka. I są chyba ciepłe w miarę.
    Podałem je dziewczynie, gdy w między czasie usłyszałem kolejne pytanie. To było nieco trudniejsze. Wsunąłem ręce do kieszeni spodni, patrząc w podłogę. W zasadzie nie wiem, zdenerwowałem się, chwilowo po prostu nie wytrzymałem, emocje, jak zwykle wzięły górę. To zabawne. Uczuć nie potrafię okazywać, a nad emocjami nie panuję. Ale nawet jeśli mnie ta mała jędza irytuje niemiłosiernie, to czuję, że... nie chcę kończyć z nią kontaktu. Nawet, gdyby miała na mnie za każdym razem krzyczeć.
    Po chwili ciszy usiadłem obok niej na łóżku. W milczeniu zastanawiałem się jeszcze, jak jej odpowiedzieć.
    - Nie znasz się na chłopakach, co, dzieciaku? - mruknąłem, patrząc przed siebie. Westchnąłem ciężko i od razu skrzywiłem się, czując, jak śmierdzę, albo raczej, jak oboje śmierdzimy tym oczkiem. - A ja nie znam się na dziewczynach. Nice.
    Ludzie są dziwni, ale może jeśli o tym porozmawiamy, to się zrozumiemy nawzajem? Jesteśmy w końcu dorośli (a przynajmniej ja), więc powinniśmy załatwić to jakoś dojrzale.
    - Chcę próbować z tobą wytrzymać, bo... nie wiem, lubię cię. - Wzruszyłem ramionami. Zerknąłem w jej stronę, ale zaraz szybko odwróciłem wzrok. Wyciągnąłem ręce z kieszeni i oparłem się na nich o materac za mną. - Tylko nie wiem, czego ewentualnie byś mogła ode mnie chcieć. To be honest, nie wiem nawet, co robię źle, że ciągle jesteś zdenerwowana. - Pokręciłem głową na boki. - Wytłumacz mi - powiedziałem, przenosząc na nią swój wzrok.

    » Alex «

    OdpowiedzUsuń
  36. Po zakończonej rozmowie, Sooyoung udała się w wyznaczone przez dziewczynę miejsce. "Niedługo będę znać rozkład akademików na pamięć. " westchnęła pod nosem, rozglądając się po budynku, do którego dotarła po dłuższej chwili. Przywykła do tego, że często pukała do drzwi uczniów bądź studentów, niczym serwisant, na którego wszyscy czekając z odsieczą. Jednakże zupełnie jej to nie przeszkadzało, lubiła pomagać innym i jeśli może kogoś wesprzeć w krytycznej sytuacji to jest to dla niej wystarczający powód oraz wynagrodzenie, żeby to uczynić.
    Stając przed drzwiami, wskazanymi w adresie przez dziewczynę, zapukała parokrotnie, czekając na odzew. Gdy w końcu ujrzała właścicielkę głosu, który słyszała przez telefon, uniosła brwi w niemałym zdziwieniu, spoglądając na nią dużymi z zaskoczenia oczami.
    -Wszystko okej? -zapytała od razu, zapominając się nawet przedstawić. Widząc ubraną w szlafrok młodą kobietę z rumianymi policzkami, natychmiast pomyślała, że może coś ją boli lub źle się czuje.
    -Jesteś chora? Może trzeba Ci jakoś pomóc? -Zapytała z delikatnie wyczuwalnym zmartwieniem. W końcu w jej przekonaniu ze zdrowiem nie ma żartów. Lepiej dmuchać na zimne.
    -No i oczywiście gdzie moje maniery. Hwang Sooyoung. -przedstawiła się, skłaniając się lekko w stronę dziewczyny.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń