piątek, 24 listopada 2000

I could be your fantasy...






so you
say you want to get away
we don't need a plane, I
could be your escape
take you to a place
where there's no time no
space




Chłopak niedrobnej postury, zwykle wyższy i silniejszy od innych, aczkolwiek nigdy tego nikomu nie próbował udowadniać.  Z resztą zdarzają się i tacy, którzy powaliliby go jednym uderzeniem, gdyby tylko chcieli. Wygląda na starszego niż jest w rzeczywistości, a zachowuje się przeciw proporcjonalnie. Topi się w swoich wielkich, o dwa rozmiary za dużych bluzach i koszulkach, chodzi w czapce z daszkiem prawie bez przerwy, - nie ważne, czy akurat jest słońce, czy śnieżyca - i uwielbia spodnie dresowe, prawie na równi z czarnymi, wąskimi dżinsami. Dodatkowo na jego snapchat'owej story zawsze można zobaczyć słodkie zdjęcia i filmiki, zazwyczaj bez głosu, a jeśli już go włączy, to pewnie nagrywając relację z treningu, albo wypadu ze znajomymi. Tych znowu nie ma nazbyt wielu, nie lubi, kiedy otacza go tłum. Nie przyjaźni się ze wszystkimi zawodnikami drużyny wyjazdowej piłki nożnej, ale z każdym dobrze się dogaduje i nawet pomimo tego, że jest najmłodszy, stara się opiekować resztą i być zawsze wsparciem. Przychodzi mu to z wielkim trudem, bo jest niewiarygodnie wrażliwy. Potrafi ukryć swoje emocje pod maską grzecznego i milutkiego chłopca, ale nie potrafi sobie z nimi poradzić. Bardzo często płacze i krzyczy, aczkolwiek nigdy przed oczami innych ludzi. Z drugiej, jednak strony, nie jest wcale zamkniętym w sobie nastolatkiem. Potrafi bez stresu porozmawiać z obcym człowiekiem... jeśli tylko mu się akurat chce. To nie tak, że jest ignorantem, ale nie przepada za nawiązywaniem nowych znajomości. Nie lubi też rozmawiać, szczególnie w języku koreańskim, którego wciąż się uczy - choć trzeba przyznać, że umie już sporo. Nie znosi obgadywania i oceniania, sam zawsze stara się być pod tym względem ostrożny, mimo, że nawet, kiedy ocenia, to zwykle ze słusznością po swojej stronie. Ma do tego jakąś taką nadzwyczajną umiejętność. Wynika to pewnie z częstego obserwowania ludzi z boku, a rzadszego brania udziału w konwersacjach, czy imprezach, które jednak nie są dla niego szczególnym wyzwaniem. Musi tylko mieć na nie odpowiednie nastawienie i dobry humor, wtedy mógłby nawet zatańczyć! Na żadne lekcje nigdy nie chodził, ale niegdyś jego najlepszy kumpel pomagał mu jak poruszać się do rytmu, bo sam Alex, tak się zabawnie złożyło, że już muzykę miał w sobie. Ale taniec nigdy nie był jego pasją, jak było w przypadku Jimin'a, Alex od zawsze biegał za piłką. Może głupio to brzmi i bardzo stereotypowo, ale faktycznie w jego życiu najważniejsze są treningi i ciężka praca. Bo piłką się żyje, a nie gra.





I could be your private island
on the different planet
anything could happen
listen to the waves,
let them 
wash away your pain


skrót 
telefon
 relacje
♕ dodatkowe
♕ stara kp


















_________________________
cytaty i tytuł - Alina Baraz - "fantasy"
link w imieniu - klik!
a już zrobiłam nową, bo nie chciało mi się przewijać xd

48 komentarzy:

  1. -Cholera, spóźnię się. Przepraszam! -krzyknęła Sooyoung, na studentów przed nią, powoli wchodzących po schodach i blokujących przejście. Według zegarka, od paru minut trwały już ćwiczenia, na których spóźnianie się nie jest zbytnio mile widziane. „Trzeba było iść na miasto wczoraj? Chodź, Sooyoung jedno piwo i do domu. Jestem na drugim roku studiów, ciekawe kiedy się nauczę, że na jednym nigdy się nie kończy.” Wskakując na ostatni stopień schodów, Hwang pobiegła z prędkością światła wzdłuż korytarza do sali ćwiczeniowej. Chwyciła gwałtownie za klamkę, by zaraz po otwarciu drzwi spotkać się z niezadowolonym spojrzeniem wykładowcy.
    -O pani Hwang, jak miło że raczyła się pani w końcu pojawić. –„Aish, powiało ironią mocno” -Proszę zająć miejsce. -Mężczyzna wskazał na wolne w pierwszym rzędzie krzesła. „jeszcze z przodu, wybornie.”
    -Tak jest, panie profesorze. Przepraszam bardzo za spóźnienie, to się nie powtórzy. -Skłoniła się lekko zamykając za sobą drzwi, następnie zajmując wskazane miejsce.
    -Obietnic bez pokrycia nie przyjmuje, Hwang. –Sooyoung otworzyła usta, chcąc coś odpowiedzieć, ale postanowiła siedzieć cicho, wiedząc że profesor ma racje. Jako że profesor Kim był osobą, u której spóźniona osoba jest celem numer jeden, większość zajęć minęło jej na rozwiązywaniu i tłumaczeniu zawiłych zagadnień i zadań matematycznych oraz próbie zanotowania wszystkiego i niepogubienia się w notatkach. Od ostrzału ze strony wykładowcy ocaliło ją pukanie do drzwi.
    -Panie profesorze, przywieziono nowy monitor do tej sali, ktoś musiałby go wnieść i zamontować, może to być któryś z pana studentów.
    -Rewelacyjnie, Hwang. -Automatycznie spojrzenia przeniosły się na dziewczynę „No po prostu wiedziałam.”
    -Już idę. -mruknęła, wstając i wychodząc z pomieszczenia.
    -Nie muszę Ci mówić chyba co i jak, prawda Sooyoung-noona? -spytał ją młodszy kolega, klepiąc ją lekko po ramieniu. Kobieta w odpowiedzi westchnęła, posyłając mu delikatny uśmiech.
    -Pewnie, w sumie lepsze to niż macierze z tym człowiekiem. -chłopak zaśmiał się, wiedząc jakim typem jest profesor Kim. Żegnając się z chłopakiem, dziewczyna poszła odebrać monitor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niosąc go korytarzem, poczuła jak wibruje jej telefon w tylnej kieszeni spodni.
      Odstawiła sprzęt na ławce pod jedną z sal.
      -Mamo, jestem na uczelni nie mogę teraz. -Oparła telefon na ramieniu, podtrzymując go policzkiem, żeby nie wypuścić monitora z rąk.
      -Sooyoung, ojciec do mnie dzwoni i narzeka, że rzadko się widujecie.
      -Co takiego? Przecież byłam z nim trzy dni temu na obiedzie…Widzimy się średnio 3 razy w tygodniu…To dla niego mało? -Dziewczyna nie ukrywała zdziwienia. Wiedziała, że kiedy tata opuści wyspę, by wrócić do centrum badań w Seulu, to znowu będzie go spotykała raz na ruski rok, ale według niej wystarczająco dużo razy się widywali, patrząc na ilość ich obowiązków.
      -Myślę że on czuje się teraz zobowiązany, by wynagrodzić Ci ten cały czas kiedy go nie było, a też…
      -Tylu lat i tak nie nadrobi w pare miesięcy, doceniam to co teraz robi, ale niech się tym tak nie zadręcza. -przerwała kobiecie, wtrącając swoje trzy grosze.
      -Wiesz, dla niego nadal jesteś jego małą Sooyoung, wpadnij do niego na wydział po zajęciach. -Sooyoung westchnęła ciężko, zastanawiając się czy ma dzisiaj jeszcze jakieś ćwiczenia bądź wykłady.
      -Dobrze, a teraz naprawdę muszę kończyć. Mam monitor w rękach. Trzymaj się mamo. -Rozłączając się pośpiesznie, wsunęła telefon do tej samej kieszeni. Podniosła sprzęt z ławki, rozglądając się dookoła. Widząc, coraz to większą liczbę studentów na korytarzu, domyśliła się, że zaczyna się przerwa. Weszła po schodach najszybciej jak mogła.
      „No i wychodzą, fajnie będę z nim sama. To się nasłucham. Szybko to podłączę i spadam.” Pomyślała, widząc jej kolegów i koleżanki z grupy wychodzących z zajęć. Szybkim krokiem podeszła do sali, koło której stał już tylko nieznajomy jej chłopak, który najwidoczniej na coś lub kogoś czekał.
      -Przepraszam! – krzyknęła będąc kilka kroków od niego, żeby nie stał w przejściu, po czym przemknęła szybko przez drzwi do sali, stawiając monitor chwilę później na biurku profesora.
      -Już myślałem, że przyjdzie pani w trakcie zajęć kolejnej grupy. –„No musi bo się udusi” skomentowała w myślach słowa mężczyzny.
      -Zamontuje to szybko i już mnie nie ma, obiecuje panie profesorze. -mówiąc to wyciągnęła monitor z folii, a od starego odpięła kable.
      -W tą obietnicę jestem w stanie pani uwierzyć. -po tych słowach, wykładowca skupił się na przeglądaniu prac uczniów z następnej grupy, które mieli omawiać, zaś Sooyoung najszybciej jak mogła podoczepiała wszystkie kable w odpowiednie miejsca. Załączyła monitor, sprawdzając czy działa, a kiedy wszystko okazało się być w pełni sprawne, zwróciła się do mężczyzny.
      -Gotowe, panie profesorze. -oznajmiła, spokojnym tonem.
      -Dobrze, dziękuje. W ramach podziękowania, mógłbym pozwolić pani odnieść stary monitor do woźnego, ale zajmie się tym już ktoś z następnej grupy. -Hwang wyłącznie przytaknęła na jego słowa i podeszła do swojego miejsca, pakując rzeczy do torby.
      -Proszę nie zapomnieć o kolokwium w przyszłym tygodniu. -dodał na koniec, nie mogąc się powstrzymać.
      -Oczywiście, pamiętam. Do widzenia, panie profesorze. -skłoniła się lekko w jego stronę. „Aish, co za dupek.” Przemknęło przez jej myśl, gdy kierowała się do wyjścia. -Mogę Ci jakoś pomóc? -Zapytała, widząc, że chłopak, którego minęła przed chwilą nadal stoi pod salą.

      Usuń
  2. [Heyka ja przyszłam w sprawie wątkuu xD Zacznę bo jak tego nie zrobię to chyba nigdy nie będziemy miały wątku <3]

    Nie czułem się dzisiaj zbyt dobrze, jakoś kręciło mi się w głowie i było mi niedobrze. Nie mówiłem nic bratu bo nie bardzo chciałem go martwić a on jak to on zaraz by zaczął panikować i karetki wzywać. Tak jak raz się zaciąłem a ten zaczął drzeć japę na cały dom że na pogotowie mają dzwonić, niby taki groźny a jednak idiota z niego. Czasami serio zastanawiam się czy jesteśmy spokrewnieni... ale niestety nie mogę podważać tej tezy gdyż jesteśmy bliźniakami.
    Miałem lekcje kiedy to nauczyciel mnie zawołał na chwilę po za salę by porozmawiać, więc wstałem i wyszedłem na korytarz zamykając za sobą drzwi.
    -Taehoon nie wyglądasz za dobrze... może pójdź do pielęgniarki?- Powiedział cały czas mnie lustrując wzrokiem.
    -To nic takiego zaraz mi przejdzie.-Mruknąłem a ten tylko pokręcił głową.
    -Rozumiem, ale nalegam byś poszedł do pielęgniarki.- Dodał po czym zamknął za sobą drzwi.
    Czyli wychodzi na to że nie mam wyboru, wszedłem tylko do klasy wziąłem plecak i wyszedłem z sali kierując się do pielęgniarki. Miałem też pięciominutowe lagi mózgu bo nie mogłem sobie przypomnieć jak mam dojść tam, ale w końcu przypomniałem sobie drogę która była koło sali gimnastycznej.
    Szedłem chwilę i zauważyłem dużą grupę chłopaków, byli chyba ze starszej klasy i akurat piłkarze... Jeju jak ja tych ludzi nie trawię... Poprawiłem plecak po czym ruszyłem w tłum, nie miałem zbytnio siły więc ledwo wydobywałem z siebie jakikolwiek dźwięk. W pewnym momencie wpadłem na jakiegoś wysokiego chłopaka od którego się odbiłem i uderzyłem w drugiego który stał za mną. Nie byli zbytnio zadowoleni z tego powodu, chciałem przeprosić by mieć święty spokój ale żaden dźwięk jak na złość nie chciał wyjść. Najgorsze jest to że czułem się jak we śnie i nie bardzo ogarniałem co się dzieje.. wtedy ten pierwszy chłopak chwycił mnie za koszulkę i podniósł, mówił coś o tym czy chcę zginąć czy coś w tym stylu. A to dosyć zabawne bo już czuję się jak martwy..
    Zaśmiałem się pod nosem a mu to się raczej nie spodobało i z całej siły uderzył mnie w brzuch, nie wiem czy to ja byłem tak osłabiony że to tak bolało czy po prostu złamał mi żebro... Załkałem i bym upadł gdyby nie chwycił mnie drugi chłopak... To się nie skończy dobrze jeżeli uderzy mnie tak z jeszcze dwa razy. Nie mogłem nic zrobić a ten zaczął się śmiać i uderzył mnie drugi raz. Nie chciałem się nikomu narażać a jednak oberwałem... Serio to musi tak być?

    Taehoon <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Słysząc, że chłopak rzeczywiście ma jakiś problem, zmarszczyła lekko brwi patrząc na niego dość zaskoczonym spojrzeniem. Nie sądziła, że naprawdę może mu chodzić o jej osobę, zaoferowała pomoc raczej z grzeczności, ale skoro to o nią chodziło, to może nawet lepiej, że nie przeszła koło niego obojętnie. Już chciała się przedstawić i spytać co się stało, gdy chłopak wyprzedził ją, upewniając się czy na pewno stoi przed nim ta Sooyoung, którą ma na myśli. Normalnie zastanawiałaby się skąd ma takie informacje, ale że był miły i przyjaźnie się uśmiechał, to przytaknęła kiwając lekko głową.
    -Tak, to ja. -Potwierdziła jedynie, dając mu dokończyć wypowiedź. Zbieżność nazwisk wydała jej się zabawna, ale nie dała tego po sobie pokazać, żeby nie wprowadzać niezręcznej atmosfery.
    -Miło mi Cię poznać, wybacz że tak Cię zaatakowałam w przejściu, ale po prostu ten monitor był ciężki i chciałam też jak najszybciej załatwić sprawę. -sprostowała, zanim przeszła do rzeczy, uśmiechając się do niego delikatnie.
    -To nie jest sprawa na pięć minut? -Prośba Alexa była dość niecodzienna, Sooyoung nie miała pojęcia o co może mu chodzić i czy powinna się zgodzić mu pomóc. Uznała jednak, że przecież nie zaszkodzi jej go wysłuchać, a nóż będzie to jakaś drobnostka, na którą faktycznie będzie mogła coś zaradzić.
    -Muszę tylko pójść na chwile na wydział przyrodniczy, nie zajmie mi to wiele czasu. Muszę...obgadać jedną sprawę z wykładowcą.- Nie specjalnie lubiła się obnosić z tym, że jej tata wykłada tutaj na uniwersytecie. Zdawała sobie sprawę z tego, że wiele osób z pewnością o tym wie, jednakże rzadko wspominała o tym, że profesor Hwang to jej ojciec, a już na pewno nie będzie się tym „chwalić” przy nowopoznanych osobach. -A potem, jeśli nie masz już dziś zajęć to możemy się spotkać i opowiesz mi co się takiego stało. -Widząc w oczach chłopaka, że rzeczywiście liczy na jej pomoc, sumienie nie pozwoliło jej odmówić mu spotkania. „Od wysłuchania czyichś problemów jeszcze nikt nie umarł.”

    OdpowiedzUsuń
  4. Słuchała go uważnie, cały czas utrzymując delikatny uśmiech na ustach. Widziała, że jest zestresowany, ale nie za bardzo wiedziała jak się zachować, żeby trochę się wyluzował. W końcu przed sekundą go poznała.
    -Jesteś spięty. -„Nagroda za stwierdzanie oczywistych rzeczy ląduje do tej pani” Przeważnie stawiała sprawę jasno, stąd jej bezpośredniość, aczkolwiek po chwili zdała sobie sprawę, że może nie powinna tak stwierdzać faktu bo może to jedynie zaszkodzić. -Spokojnie, myślę że co by to nie było, to znajdziemy jakieś wyjście. Szkoda Twoich nerwów, coś wymyślimy. -Próbowała jakoś rozluźnić sytuację. „Gryź się w język Hwang, tak to na pewno mu nie pomożesz.”
    -No to akurat! Pójdziesz na wykład, a ja załatwię swoje sprawy i spotkamy się w kawiarni. Około szesnastej trzydzieści, tak? Będę na pewno. -Posłała mu pełen ciepła uśmiech, zapewniając o swojej obecności w wyznaczonym miejscu. „Pewnie starał się ukryć zdenerwowanie, a ja co..aish brawo Soo” Zrobiło jej się głupio. Chciała dobrze, a wyszło jak zwykle.
    -Pewnie śpieszysz się na wykład, nie będę Cię zatrzymywać. Będziemy mieć czas, żeby pogadać później. Trzymaj się i nie przejmuj zbytnio. -Dodała dla otuchy, odchodząc.
    W drodze na wydział Sooyoung na spokojnie przemyślała sytuacje. Zaczęło ją zastanawiać, skąd chłopak wiedział gdzie ją znaleźć i jak się nazywa. Może mają jakiegoś wspólnego znajomego? Cała sprawa wydawała jej się nieco dziwna. „Nie mam pojęcia w sumie.. a też nigdy go nie widziałam na mat-fizie musi być spoza, mogłam się spojrzeć na plakietkę przy mundurku.”
    Sooyoung stojąc przed salą wykładową ojca zapukała delikatnie. Słysząc „proszę” z wnętrza, weszła do środka zamykając za sobą drzwi.
    -Mówiłem, żeby przychodzić w czasie konsultacji…Oo Sooyoung, cześć skarbie. -Poważna i zdenerwowana twarz profesora nagle zaczęła się uśmiechać.
    -Cześć tato. Co się stało? Jesteś jakiś zły? –„Co jest dzisiaj ze wszystkimi?” podeszła bliżej biurka profesora, opierając się o nie.
    -Ach nieważne, jeden ze studentów podniósł mi ciśnienie. Przychodzi na wykłady, a na proste pytanie nie potrafi odpowiedzieć. Nie masz szans, żeby zaliczył przedmiot. -Mruknął, przeglądając papiery leżące przed nim.
    -Tato, wiesz że dla Ciebie najprostsza rzecz, jest przeważnie ciężka dla studentów, prawda? – Sooyoung wiedziała, że jej ojciec jest wymagający i surowy. Jak się na coś lub raczej kogoś uparł to ciężko było z nim dojść do porozumienia.
    -Sooyoung, nie ucz mnie jak mam wykładać własny przedmiot proszę. Miał czas by opanować materiał. Teraz jest za późno. -odparł, pakując dokumenty do aktówki.
    -Po prostu nie bądź surowy, każdy ma prawo do drugiej szansy. No, ale nie po to tu przyszłam. Mama dzwoniła, znowu jej narzekałeś. -mężczyzna automatycznie zmienił nastawienie, z surowego wykładowcy na kochającego ojca.
    -Nie narzekałem, po prostu pomyślałem, że się przepracowujesz to poszlibyśmy gdzieś pogadać. Może na zakupy? -Zapytał, nie przestając się uśmiechać.
    -Pewnie, że pójdziemy, z przyjemnością, ale zadzwonię do Ciebie jak będę mieć czas, wiec nie denerwuj już zbędnie mamy. -spojrzała na zegarek w telefonie, przenosząc następnie wzrok z powrotem na tatę.
    -Muszę iść, pogadamy potem i pamiętaj. Dzwoń do mnie z takimi propozycjami, a nie do mamy. -Pogroziła mu wskazującym palcem, a on jak dziecko grzecznie przytaknął.
    -Dobrze, nie zatrzymuje Cię już. Sam mam trochę roboty, trzymaj się słonko. -Mężczyzna przytulił Sooyoung żegnając się, ta zaś uśmiechnęła się i wychodząc z sali pomachała mu na do widzenia.
    „No, to powinno go uspokoić na chwile.” Dziewczyna wiedziała dobrze, że wszystkie te czułości wynikają z jego poczucia winy i faktu, że jest teraz jego jedynym dzieckiem. Tak naprawdę nie znali się za dobrze, bo jak mogli być ze sobą blisko, gdy widywali się tylko od święta. Mając sprawę z głowy, wyszła z budynku wydziału, kierując się w stronę kawiarni.

    OdpowiedzUsuń
  5. „A może on zepsuł jakiś sprzęt, który jest własnością uczelni i nie chciał mówić, żeby jakiś wykładowca nie usłyszał bo byłby przypał?” Wymyślanie kolejnych powodów, dla których mogłaby być potrzebna sprawiło, że zanim się spostrzegła, była już pod kawiarnią. Po wejściu do środka, opatulona ciepłem pomieszczenia, rozejrzała się dookoła sprawdzając czy zjawiła się pierwsza. Widząc Alexa, siedzącego przy jednym ze stolików, ruszyła w jego stronę.
    -Cześć. -Przywitała się wesołym tonem głosu, odsuwając odrobinę wolne krzesło.
    -Jak tam wykład? Bardzo męczący czy ciekawy? -Zapytała z ciekawości, wieszając torbę na oparciu krzesła. Zdjęła szybko płaszcz, wsadzając do jego rękawa szalik, po czym odwiesiła go na wieszak.
    -Mam nadzieje, że raczej była to druga opcja i nie nudziłeś się zbytnio. -Dodała, delikatnie się uśmiechając, po czym usiadła naprzeciw, podsuwając się bliżej stolika. Zastanawiała się chwilę nad wyborem kawy, jednak zdecydowała się zrezygnować z eksperymentów i wziąć jak zwykle tą o smaku białej czekolady.
    -White Moche poproszę. -zwróciła się do kelnerki, gdy ta podeszła wziąć zamówienie. Gdy dziewczyna odeszła, Sooyoung przeniosła wzrok na chłopaka.
    -Dobrze, to teraz wyjaśnij mi w czym tkwi problem i jak mogę Ci pomóc? -Przeszła do rzeczy, chcąc uniknąć niezręcznej ciszy. Również ciekawość sprawiła, że sama zaczęła drążyć temat.

    OdpowiedzUsuń
  6. Słuchając, jaki jest prawdziwy powód ich spotkania jednocześnie oglądając plakietkę wydziału przyrodniczego, twarz Sooyoung spoważniała. Nerwowo stukała opuszkami palców o stolik, zastanawiając się co ma odpowiedzieć. Wszystko było teraz jasne i zrozumiała, o jaką pomoc mu chodzi. „To dlatego był taki miły, no tak. W sumie w jego sytuacji kto by nie był?” Niezręczną ciszę przerwała kelnerka, które przyniosła kawę dla Hwang, stawiając ją przed nią.
    -Dziękuje. -odpowiedziała krótko, chłodnym tonem. Wsypała do kawy saszetkę cukru, następnie mieszając ją. „No i co ja mam teraz zrobić?” Była ewidentnie rozbita. Westchnęła ciężko, podnosząc w końcu spojrzenie na Alexa.
    -Widzę, że jesteś rozeznany w temacie. -zaczęła, zapijając słowa kawą. -Tak, byłam u taty. Niechętnie, ale byłam. No i wyobraź sobie, że mówił mi o Tobie, a przynajmniej się domyślam, że to było o Tobie. Dobrze zrobiłeś, nie pokazując się tam. To pogorszyłoby sprawę. -Uświadamiając sobie, że jej powaga nie rozluźnia atmosfery, starała się mówić łagodniejszym głosem.
    -Twoja nadzieja ma również tak samo na nazwisko jak Twój problem, a to daje rozwiązanie czyż nie? -uśmiechnęła się lekko. -Nie zasługujesz na liścia, ode mnie przynajmniej go nie dostaniesz, więc możesz odetchnąć z ulgą. –„Jak ja mam mu pomóc…przecież ojciec w sprawach uczelni w ogóle mnie nie słucha…czy ja w ogóle powinnam mu pomóc..? No nie mogę go przecież tak zostawić.” Zagubiona Sooyoung starała się obmyślić jakiś plan.
    -Jesteś pierwszą osobą, która prosi mnie o coś takiego. –Widać było po niej, że bije się z myślami i nie za bardzo podoba jej się sytuacja, przed jaką została postawiona.
    -Nie wiem czy będę w stanie Ci pomóc. -mruknęła, na chwile spuszczając wzrok. Sęk tkwił w tym, że jej relacje z ojcem były dobre na pokaz. Hwang nie miała pojęcia, czy może wyskoczyć z takim tematem do niego. Nie wiedziała, jak zareaguje. Ciężko znać zachowania kogoś, kogo za dobrze się nie zna. „Ryzykować czy nie…” spojrzała znowu na chłopaka, który najwyraźniej traktował ją, jak ostatnią deskę ratunku.
    -Niczego nie obiecuje, ale pogadam z nim. Proszę, zrozum że nie mam z nim za dobrych relacji. Może się udać, może nie wyjść. -„Oszalałaś.” -Spróbuję go przekonać, żeby Ci odpuścił. –„No szalona no”
    -Zrobię co się da.-„Życie Ci nie miłe kobieto” -Także możesz być spokojny, jak na razie. -Uśmiechnęła się lecz chwilę potem ponownie przybrała dość niezadowoloną minę. „Coś wymyślisz, teraz już musisz, jak Cię wzięło na zbawianie świata.” Westchnęła, mieszając kawę łyżeczką. „Nie takie rzeczy się robiło, zresztą chyba nie mam nawet nic do stracenia i tak się z nim nie dogaduje.”
    -Widać zwróciłeś się z problemem do właściwej osoby. -dodała weselszym tonem, po momencie zamyślenia. -Jak to mówiłeś? Przeznaczenie, tak? -zaśmiała się pod nosem, następnie upijając kawy.

    OdpowiedzUsuń
  7. -Nic, nada, null, zero, nanimo nai... - stwierdziłam z rosnącym zdenerwowaniem.
    Nie no, ogarnij się, Taira, musiałaś to zgubić tutaj, albo gdzieś po drodze do tej głupiej kanciapy. Nie panikuj, to nie jest coś, co może po prostu przepaść bez wieści. Upominałam się w ten sposób w myślach, próbując nie stracić kontroli nad sytuacją.
    -Może sprawdzimy na korytarzu? Wiem, że miałam ją jeszcze po wejściu do szkoły, bo brałam z szafki jeden podręcznik, którego zapomniałam wcześniej wziąć. - zaproponowałam, starając się nie histeryzować. Dobrze, ze nie musiałam sama sobie z tym radzić, bo pewnie panika wzięłaby górę nad wszystkim i wariowałabym z nerwów, wyobrażając sobie marny koniec mojej wielkiej przygody z GBS. A nie mam ochoty stąd wylecieć... przynajmniej nie po tak krótkim czasie.
    Jakoś samo to, ze nie muszę się z tym uporać sama, pozwalało mi zachować w miarę spokój. W miarę, bo to wredne, paskudne, kosmate monstrum, zwane paniką, ciągle gdzieś kręciło się w pobliżu, szukając tylko okazji, by się do mnie "przytulić"...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  8. Widząc jakże energiczną reakcje na jej słowa, przyglądała się mu zdziwiona. Mimo, że nie było jej do śmiechu, jego zadowolenie sprawiło, że nie potrafiła zachować powagi. Zakryła usta dłonią, uśmiechając się szeroko.
    -You’re welcome. -odparła rozbawiona. Trzeba było przyznać, że ukrywanie negatywnych emocji miała opanowane do perfekcji. Tak naprawdę wiedziała, że to nie będzie przyjemna rozmowa, jednakże chęć pomocy przeważyła. Pocieszał ją fakt, że nie ma absolutnie nic do stracenia. „No bo co się może stać? Przestanie się odzywać? I tak tego nie robił. Przestanie opłacać mój pobyt tutaj? I tak nie on płaci, tylko ciotka. W żaden inny sposób nie może mnie ukarać.” Przykre, ale prawdziwe. Ojciec Sooyoung nie zwracał zbytnio uwagi na jego relacji z córką, dopóki potrafili udawać idealnie dogadujących się członków rodziny. Był to raczej typ rodzica, który otwierał swój kalendarz i oznajmiał, że ma czas się z nią spotkać w czwartek za dwa miesiące, na co najwyżej godzinę, gdyż potem ma spotkanie w pracy.
    -Mam nadzieje, że mi się uda. -powiedziała już mniej wesoło, na chwilę spuszczając wzrok. -Coś wymyślę, przecież to nie koniec świata, prawda? Przekona się go. -posłała mu dość nerwowy uśmiech. Wiedziała, że na nią liczy, w związku z czym poczuła spoczywającą na jej barkach odpowiedzialność.
    -Kapitan drużyny, tak? Spore osiągnięcie, jak na najmłodszego. Musisz być zapracowany. Nie ma się co dziwić, że postanowiłeś poprosić mnie o pomoc. Teoretycznie nie mieliście jeszcze egzaminu, więc jeśli nie masz problemu z frekwencją to powinien pójść na rękę. -zwróciła spojrzenie w stronę okna.
    -Będzie pewnie dzisiaj pracował do późna, pójdę do niego jak dopije kawę. Lepiej mieć to już z głowy. –mruknęła pod nosem. -Akurat skończy ostatni wykład. -dodała, jakby bardziej do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeszukaliśmy wzdłuż i wszerz cały korytarz, a mojej plastikowej karykatury ni-hu-hu. Po protu, jakby zapadła się pod ziemię i wyleciała gdzieś z lisiej nory na antypodach. Cóż, chyba to beznadziejne. No w tak głupi sposób to jeszcze nigdy nie wpakowałam się w kłopoty. Nawet kiedy w jednej z moich dawnych szkół dorwałam się do stojącego w kafeterii pianinka, otworzyłam zamkniętą na kluczyk klapę spinką i zagrałam jedyną melodię, którą umiem grać na klawiszach, "Enola Gay" OMD, śpiewając do wtóru. Okazuje się, ze mieszkańcy okolic Nagasaki zupełnie nie rozumieją ironii w tej piosence i za ten pokaz moich artystycznych umiejętności wyleciałam z budy. Poważnie. Przez jedną piosenkę. Myślałam, ze to był rekord, ale chyba właśnie ustanawiałam kolejny. Cóż, zrobiłam, ile się dało...
    -Dzięki, właściwie to ja też będę musiała niedługo lecieć na zajęcia. Zupełnie zapomniałam... -'Taku, jestem kompletnie nieogarnięta. - A... i przepraszam za kłopot.
    Widziałam, że się starał, to niesamowite i byłam mu wdzięczna, szczególnie, że stracił dla mnie tyle czasu i nic mu z tego nie przyszło. Naprawdę, zaczynam odzyskiwać wiarę w bezinteresowność...
    -Dzięki... to ja lecę - dodałam, wpisując sobie jego numer telefonu, a potem pognałam do sekretariatu, bo cóż, chyba nie pozostało nic innego, jak wypić to piwo, którego naważyłam.
    Wiecie, głupi ma chyba szczęście, bo z dwóch sekretarek, które zwykle pracowały w biurze, była ta młodsza, jasnowłosa Karen, ponoć w połowie Szwedka, która przyjechała tu na wymianę studencką i po ukończeniu nauki po prostu została jako "Groźna Pani z Dziekanatu", czy księgowa, czy ktoś taki. Jest może o jakieś sześć, czy siedem lat ledwo starsza ode mnie i... naprawdę można z nią pogadać jak z normalnym "ludziem".
    Tym razem też, niby zapisała sobie na jakimś świstku, że zgłaszałam zagubienie karty, ale poradziła, bym jeszcze popytała w dyżurce akademika, gdzie jest coś w rodzaju biura rzeczy znalezionych. A nuż komuś moja karta wpadła w ręce i ją tam odniósł? I nie będziemy musiały się gryźć z dorobieniem nowej.
    Pomknęłam do akademika jakby mnie stado rozszalałych słoni ścigało i właściwie w ułamku sekundy byłam przy okienku dyżurki, wypytując się niespokojnie, czy ktoś nie odniósł tu mojej karty. Na szczęście była. Odetchnęłam z ulgą, napisałam do Alexa smsa, że wszystko w porządku, poleciałam do swojego pokoju, ogarnęłam się w try-miga, zabrałam torbę i cały czas na pełnym rozbiegu wróciłam do budy, wpadłam do sekretariatu, podziękowałam Karen, powiedziałam, ze kartę odzyskałam i wypadłam, gnając na pierwszą dzisiaj lekcję. Zajęłam swoje miejsce w sali równo z dzwonkiem, w ostatniej chwili zdążając.

    Jiyuu

    [Zaczynamy cuś nowego? ^^]

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli ktoś mi powie, że środek nocy nie jest odpowiednią porą na spacerek, to chyba nigdy w życiu nie oglądał gwiazd o 3 nad ranem. Excuse me bardzo, ale jest to część mojej codziennej rutyny, przed którą nie powstrzyma mnie nawet godzina policyjna i ta trójka goryli która pilnuje jej przestrzegania. Po cichutku zwlokłam się z łóżka i wsunęłam na stopy niezbyt czyste, czarne botki z małym obcasem (z jednej strony chcę, żeby ludzie przestali nazywać mnie hobbitem, z drugiej - prędzej połamię wszystkie kości, łącznie z policzkowymi, zanim ujdę więcej niż 5 metrów w koturnie wyższej niż 4 centymetry!). Bezgłośnie odpięłam baterię Canona od ładowarki i włożyłam ją do urządzenia. Zarzuciłam sobie na ramiona moją ulubioną jeansową kurtkę z futerkiem (no dobra, tych kłaków chyba nie można już nazwać futrem, był to raczej taki filc, albo meszek?). Może nie będzie mi w tym za ciepło, ale przynajmniej będę mogła się w miarę swobodnie poruszać. A uwierzcie mi, nie chcielibyście spierzać sprintem przed policją w puchowej do kolan. Ostatni raz zerknęłam na Lisę zanim zamknęłam drzwi od pokoju. Tak słodko spała! Nawet bez makijażu wyglądała jak laleczka. Rany, jak ja lubię urocze rzeczy. Nigdy się do tego nie przyznaje publicznie, ale za każdym razem robi mi się cieplej na serduszku kiedy widzę coś kjutnego. Ale cóż, wizerunek zimnej suki do czegoś zobowiązuje.
    Co najmniej raz w tygodniu odmawiałam sobie snu na rzecz mojej małej tradycji. Odkąd miałam czym, robiłam zdjęcia nocnemu niebu i wyklejałam sobie wydrukami sufit w pokoju. Jakoś zaprzestałam rozgwieżdżaniu atmosfery w mej norce, po tym jak się tu wprowadziłam. Nie chciałam niepotrzebnie pakować się w kłopoty. Bozia wie, co się dzieje z tymi, którzy zostają złapani na gorącym.
    Jeśli ktoś mi powie, że środek nocy nie jest odpowiednią porą na spacerek, to chyba nigdy w życiu nie oglądał gwiazd o 3 nad ranem. Excuse me bardzo, ale jest to część mojej codziennej rutyny, przed którą nie powstrzyma mnie nawet godzina policyjna i ta trójka goryli która pilnuje jej przestrzegania. Po cichutku zwlokłam się z łóżka i wsunęłam na stopy niezbyt czyste, czarne botki z małym obcasem (z jednej strony chcę, żeby ludzie przestali nazywać mnie hobbitem, z drugiej - prędzej połamię wszystkie kości, łącznie z policzkowymi, zanim ujdę więcej niż 5 metrów w koturnie wyższej niż 4 centymetry!). Bezgłośnie odpięłam baterię Canona od ładowarki i włożyłam ją do urządzenia. Zarzuciłam sobie na ramiona moją ulubioną jeansową kurtkę z futerkiem (no dobra, tych kłaków chyba nie można już nazwać futrem, był to raczej taki filc, albo meszek?). Może nie będzie mi w tym za ciepło, ale przynajmniej będę mogła się w miarę swobodnie poruszać. A uwierzcie mi, nie chcielibyście spierzać sprintem przed policją w puchowej do kolan. Ostatni raz zerknęłam na Lisę zanim zamknęłam drzwi od pokoju. Tak słodko spała! Nawet bez makijażu wyglądała jak laleczka. Rany, jak ja lubię urocze rzeczy. Nigdy się do tego nie przyznaje publicznie, ale za każdym razem robi mi się cieplej na serduszku kiedy widzę coś kjutnego. Ale cóż, wizerunek zimnej suki do czegoś zobowiązuje.

    [to be continued]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co najmniej raz w tygodniu odmawiałam sobie snu na rzecz mojej małej tradycji. Odkąd miałam czym, robiłam zdjęcia nocnemu niebu i wyklejałam sobie wydrukami sufit w pokoju. Jakoś zaprzestałam rozgwieżdżaniu atmosfery w mej norce, po tym jak się tu wprowadziłam. Nie chciałam niepotrzebnie pakować się w kłopoty. Bozia wie, co się dzieje z tymi, którzy zostają złapani na gorącym.
      Po kilku nieudanych próbach zaśnięcia, ciągłe leżenie zaczynało mnie męczyć. Wzięłam więc szklankę wody gazowanej i oparta o parapet, podziwiałam rozgwieżdżone niebo. Tysiące błyszczących punkcików mrugało na ciemnym aksamicie nieboskłonu, jakby ktoś rozsypał na niego brokat. Przypomniałam sobie o swoich ciasnych czterech ścianach w Sokcho. O suficie wyklejonym papierem do ksero z moimi zdjęciami. Wszystkie były podobne, fakt, ale nie takie same. Moi rodzice tego nie rozumieli. Przecież niebo jest codziennie inne! Eh, ci nieartystyczni ludzie. #starzy_nie_znajo A skoro już siedzę i gapię się za okno, to czemu by się nie ruszyć? I tak właśnie wymknęłam się z akademika w poszukiwaniu jakiegoś przyzwoitego miejsca na fotkę.
      Rześkie powietrze szczypało mnie w policzki. Niech to, mogłam nałożyć choć trochę kremu. Moje biedne usteczka tego nie przeżyją. I znowu będę je skubać i odrywać strupy. Tak jak się spodziewałam, było oszałamiająco cicho. I zimno. Ale wolałam nie myśleć i o tym drugim i udawać, że wcale mi palce u stóp nie zamarzają. Spacerowałam sobie po terenie kampusu i uniesioną wysoko głową. To będzie pierwsze zdjęcia w nowym lokum, musi być wyjątkowe... Idealne... Policjant... Wyważone... Zaraz, co?
      - Hej, kto tam idzie?!
      Zauważyłam sylwetkę funkcjonariusza gdzieś za drzewami. Włączył latarkę i poświecił w moim kierunku, ale na szczęście byłam od niego szybsza. Pędziłam co sił w moich krótkich nóżkach. Nie wiem nawet gdzie, po prostu biegłam przed siebie. Kierunek nie miał dla mnie znaczenia, bardziej zwracałam uwagę na to, by nie zgubić aparatu, albo żeby nie polecieć na twarz. Nagle gdzieś w oddali zaświeciła się ogromna ilość światła [co? ilość światła? XD]. Nie wiem czemu, ale stwierdziłam, że będzie dobrym pomysłem skierowanie się właśnie tam. Z trudem łapałam powietrze do moich proporcjonalnych do reszty ciała płuc. Po chwili zorientowałam się, że obiekt do którego zmierzam pędem to nic innego jak boisko. Świetnie, a więc nie tylko ja będę miała przesrane! Ta myśl napełniła mnie odrobinką szczęścia, podekscytowania i determinacji. Jestem okrutna, tak, wiem. Ale w tym świecie trzeba dbać o siebie. Taka była moja filozofia.

      Usuń
    2. Postanowiłam okrążyć boisko i jakimś cudem przeturlać się do tego małego lasku po drugiej stronie. Musiałam przedzierać się po drodze przez różne chaszcze i krzaczki, co zdecydowanie nie było ani higieniczne, ani bezpieczne. Ale miałam zdecydowanie lepiej przez małe rozmiary - ten goryl musiał się pewnie bardziej namęczyć. Wkrótce zgubiłam funkcjonariusza, pewnie pobiegł wzdłuż drugiego boku boiska. Całe szczęście! Poturbowana i w koronie z liści i patyków w czuprynie czmychnęłam za jakieś drzewko i próbowałam namierzyć policjanta. Zamiast tego, mój wzrok spoczął na chłopaku na samym środku zielonego pola. Wyglądał na dosyć przygnębionego. Zaraz... czy to nie ta złotowłosa, która nafurczała na mnie parę dni temu?! Nie wierzę! Ooo dawaj panie gorylu, niech cierpi! Haha, zemsta jest słodka!
      - Ah! Alex! - mężczyzna w mundurze roześmiał się, podchodząc bliżej. - Myślałem, że to jeden z tych chuliganów z liceum.
      Okej, teraz to mi szczena opadła. Karma to szmata.
      Panowie urządzili sobie miłą pogawędkę i rozstali się w pokoju. Na domiar złego, oczywiście musiałam zostać zauważona. Pół biedy, że przez tego całego Alexa, czy jak mu tam. Patrzył na mnie krytycznym wzrokiem, więc przytuliłam się do drzewa i udawałam, że mnie tam nie ma. Prawie dostałam padaczki, zawału i cukrzycy, kiedy coś nagle zdjęło mi kaptur od bluzy, którą ubrałam pod kurtkę.
      - Oh. Pani od aparatu - a więc jednak on też mnie pamięta. Niech to. Pamiętacie, co mówiłam o zemście? Mszczenie się jest bardzo złe i niedobre. - Mój znajomy cię szuka. Co prawda powiedziałem mu, że nikogo nie widziałem, ale mogę jeszcze go zawołać... Chyba nie powinnaś chodzić o tej porze po parku. Wyglądasz na młodszą ode mnie...
      Udawać silną i niezależną, czy padać na kolana? Nie, bez przesady, on nie mówi na serio, prawda? Nie mógłby... Chociaż, nawet go nie znam. Jeśli ja tak po prostu zrobiłam mu wtedy parę fotek, to idąc moim tropem myślenia, on po prostu mógłby na mnie naskarżyć...
      Speszona, naciągnęłam szary kaptur z powrotem na spuszczoną głowę. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć, a on cały czas gapił się na mnie z pogardą starszego brata. Wsadziłam ręce w kieszenie i odwróciłam wzrok.
      - Rób co chcesz. Jeśli chcesz donosić na małą dziewczynkę z drugiej liceum to proszę bardzo, ale wiedz, że tym razem cię nie śledziłam... - wymruczałam, wydymając dolną wargę. Rzadko używam aegyo, ale jak mus, to mus. Trzeba jakoś ratować skórę.

      / DAEHYUNG /

      Usuń
  11. Chłopak wepchnął mnie w jakąś wąską szczelinę, bo 'uliczką' nie można było tego nazwać. Delikatnie na głowę nasunął kaptur, który zsunął się w czasie ucieczki. Cały czas czuliśmy na karkach oddech mundurowego - nie wiem, czy tego samego, z którym studencik gadał na boisku, czy jakiegoś innego. Oparł się o ścianę przedramieniem, jednocześnie nachylając się w moją stronę. Gdyby nie fakt, że aktualnie próbowaliśmy się przed kimś schować, nawrzeszczałabym na niego i pewnie odwzajemniłabym naruszanie przestrzeni osobistej, tylko za pomocą pięści. Popatrzyłam mu w źrenice i lekką pretensją, a on wkrótce roześmiał się po cichu. Oburzona kopnęłam go lekko w kostkę i fuknęłam szeptem:
    - Yah! Bawi cię to?! Po co mnie tu przywlokłeś?! Myślisz że nie wiem, co się robi w ciemnych, ciasnych uliczkach?! Pieprzony pedofil!

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie pożałowałam chwili, w której odmówiłam mamie pójście z nią na yogę. Zwykle łatwo się nie denerwuję, ale biorąc pod uwagę to, kto właśnie mnie przyciska do ściany, nie mogłam opanować odruchów dźgania go w brzuch (który btw był bardzo twardy, pewnie chował tam niezłe absy. Nie żeby mnie to jakoś jarało, czy coś). Zazwyczaj nic nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi - ze względu na to, że na wszystko reaguje z taką obojętnością. Ale moja przestrzeń osobista była czymś, na punkcie czego miałam obsesję. Gdy tylko ktoś zbliżył się za bardzo do mojego małego ciałka - byłam gotowa krzyczeć, kopać i gryźć. Miałam traumę po 'przygodzie' w klubie... Nie wiem jak, czemu ani dlaczego dałam się namówić żeby tam pójść. Ale wiem jedno - już nigdy nikt nie zaciągnie mnie na imprezę (chyba że będzie miał 2 metry i pigułki gwałtu. Obawiam się, że jednak wtedy by mnie zaciągnął).
    Alex praktycznie stykał się nosem z moim zasłoniętym przez grzywkę czołem. W naszej malutkiej przestrzeni - pewnego rodzaju atmosferze - było bardzo ciepło i duszno, bo praktycznie sapaliśmy na siebie nawzajem. Po wysiłku związanym z biegiem i przez stres. W końcu cień był coraz bliżej nas, wkrótce sięgał nam aż do butów. Wstrzymałam oddech z przejęcia. Funkcjonariusz jeszcze przez chwilę stał w miejscu, lecz za chwilę oddalił się poszukać w innym miejscu. Odetchnęłam z ulgą.
    - Dobra, polazł już sobie, złaź ze mnie! - powiedziałam zniecierpliwiona, i nie mogąc już dłużej znieść kontaktu fizycznego, odepchnęłam go od siebie. Ze zmarszczonymi brwiami otrzepałam teatralnie kurtkę. Zerknęłam jeszcze raz w stronę świata zewnętrznego w postaci małej szparki po mojej lewej. Nie było wątpliwości, polazł sobie. Nagle zamarłam, słysząc cichy odgłos włączanej latarki. Prawą część mojej twarzy oświetliło rażące światło.
    - Ah, więc jednak było ich dwóch... - mruknęłam po cichu, kiedy już wiedziałam, że za późno na ucieczkę.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  13. Idiota puknął mnie w twarz i uśmiechnął się lekko. Jezu, co za kobieta z menopauzą - zdecyduj się, czy jesteś smutny czy wesoły! Bardzo mnie zdziwiło, kiedy zaczął opowiadać o tej całej Song. Jednak z każdym zdaniem jego słaby uśmiech blednął. "Była niesamowita"? Więc teraz już nie jest? Zmieniła się? [jak JB w Szkole kaszlu kaszlu xD] Kiedy skończył swój monolog, spojrzał mi w oczy i ponownie uśmiechnął się. Rzuciło mi się wtedy do głowy, za że jego oczy były blade. Ale przecież oczy zazwyczaj są blade! Nie wiem, jak to opisać. Jakby miał je przysłonięte przez cienką warstwą mgły.
    - A więc wyglądam jak ona? - mruknęłam cicho, uśmiechając się leciutko.
    Jestem ciekawa, jak ma na imię... Ale nie mogę już go o nią pytać. Nie chce o niej rozmawiać, widać to. A co się stanie, jeśli przegnę?

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  14. Co za typ, tylko mnie szturcha i szarpie... Aigoo, jak mogło mi w ogóle przejść przez głowę, że powinnam być miła? On nie traktuje mnie ani trochę na poważnie! Spokojnie Daehyung, spokojnie... To tylko facet. Faceci to idioci, wiesz o tym! Starałam się wyrównać oddech, żeby nie dać po sobie poznać, że trochę mnie denerwuje. Pewnie go to bawi, pewnie nie próbuje nawet być ani trochę szczerym ani poważnym.
    - Ty jesteś taka jak wszystkie inne dziewczyny z tej szkoły.
    To jedno zdanie wyrwało mnie z zamyśleń. Słucham? Czy on właśnie powiedział że jestem taka sama jak inne? Myślałam, że będę tak rozzłoszczona, że rzucę mu się na twarz z pazurami. Ale o dziwo, tak się nie stało. W jednej chwili się wręcz uspokoiłam.
    - Biegają tylko z tymi aparatami za pierwszym lepszym przystojnym chłopcem. Siedzą na trybunach i drą się "oppa! Zrób aegyo!" Geez, to już zaczyna męczyć.
    Wbijając się w ziemię oderwałam język od podniebienia, przez co nasza mała cela wypełniła się cmoknięciem. Miałam ochotę wygarnąć mu wszystkie argumenty, które przychodziły mi teraz do głowy. "Nie biegam z aparatem za facetami, prosząc o aegyo. Nie interesują mnie faceci. Zrobiłam ci zdjęcie, bo byłeś estetycznym obiektem, niczym więcej. Jesteś zbyt pewny siebie, jeśli odbierasz to w ten sposób". Ale po co mu to wszystko tłumaczyć? I tak nie traktuje mnie na serio. "Pewnie, mów wszystko, co przychodzi ci na język, mam to gdzieś!", pomyślałabym, gdyby nie to że ta mała blond osóbka ma obsesję na punkcie tego, co sądzą i mówią o niej inni ludzie. Jasne, jestem chłodna jeśli chodzi o uczucie zwane empatią, ale jeśli ktoś mnie krytykuje - biorę to sobie do serca. Nie byłam zła - było mi przykro.
    Odwróciłam się plecami do chłopaka, wykładając nogi na ławkę i obejmując rękami kolana. Pociągnęłam za sobą też ramię Alexa, ale to ostatnia rzecz, o jaką się martwiłam w tej chwili. Bardziej skupiłam się na kontrolowaniu tej wielkiej, parzącej guli w moim gardle.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  15. Oparłam czołem o skrzyżowane przedramienia. Idiota, idiota, idiota... Z tej perspektywy byłam w stanie zobaczyć wewnętrzne strony moich botków. Były jeszcze bardziej ubłocone i usmarowane nie wiadomo czym niż kiedykolwiek. Heh, specjalnie ubrałam niski obcas, żeby łatwiej mi było się poruszać, ale za dużo to nie dało. W końcu i tak skończyłam w celi z jakimś dupkiem. Ah, dlaczego ja muszę być taka przewrażliwiona... W normalnej sytuacji pewnie potoczyłoby się to inaczej, ale kiedy zostaliśmy sam na sam, w tak pustym miejscu... Scena jak z filmu, a co robi mój partner? Obraża mnie! Nosz do jasnej cholery! Przeklinałam go w głowie, jednocześnie wyobrażając sobie jego śmierć na tysiąc sposobów, podczas gdy z zewnątrz kuliłam się na ławce i próbowałam nie uronić łez. Zawsze tak było. Zawsze kompletnie przeciwne rzeczy działy się w środku niż na powierzchni. Dlatego zawsze za wszelką cenę próbowałam zachować neutralną twarz. Bo jeśli ona będzie neutralna, to nie ważne, co dzieje się tam wewnątrz, i tak nie będzie takiej cholernej dysproporcji. Łatwiej było mi zakładać maskę pokerzysty, niż uśmiechać się przez łzy, kiedy moje serce cierpiało. Ale jak widać, nie jestem taką dobrą aktorką, na jaką wyglądam. Mam taką małą wadę którą jest obsesja na punkcie własnej osoby. Chcę być szanowana, podziwiana - więc jeśli ktoś łamie te zasady, odchodzę od zmysłów i zamieniam się w małą beksę. Mam mentalność 7 latki, wiem.
    Alex próbował się ze mną dogadać, przeprosić mnie. Oczywiście, że teraz mówisz, że wcale nie jestem taka jak inne. Jakże by inaczej!
    - Oh. Nawet przypominasz mi trochę mnie.
    - Yah, bo co?! Ty też dużo ryczysz? Właśnie to robiłeś tam na boisku?! - warknęłam z pozycji kulki. Miałam mocne postanowienie by się do niego nie odzywać, ale jak widać - ciekawość znów wzięła górę. Yah, Seo Daehyung, naucz się kontrolować!

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  16. Czułem się naprawdę tragicznie i serio nie miałem zielonego pojęcia co się ze mną dzieje, wszystko mnie okropnie bolało i strasznie kręciło mi się w głowię.
    Nie bardzo wiedziałem czy to jakaś grypa czy może przeziębienie, ale z tego co wiem to odkąd pamiętam ja nie chorowałem i tu nagle takie coś.
    Ledwo się ruszając, pokierowałem się za chłopakiem który przyszedł mi na pomoc, oparłem się na nim bezsilnie i po prostu chciałem jak najszybciej się położyć bo czułem że nogi powoli odmawiają mi posłuszeństwa.
    Miałem wrażenie że zaczynam majaczyć i serio nie mogłem ogarnąć czy tylko mój organizm reaguje tak na chorobę po dłuższym czasie czy co to w ogóle jest.
    Po kilku minutach dotarliśmy do pielęgniarki gdzie wysoki chłopak położył mnie na łóżku. Czułem się jak we śnie i chciałem by mój brat się jednak pojawił, czułem się bezpieczniej przy nim nawet jeżeli to skończony idiota.
    -Przepraszam Jiyoon..- Mruknąłem cichutko już w sumie sam do siebie.
    Pielęgniarka się mną zajęła i podała mi jakiś syrop czy coś a dziwny chłopak dalej obok mnie siedział, nie wiem ile czasu minęło nie bardzo potrafiłem się teraz orientować w czasie, ale po kilkunastu chyba minutach zaczęło mi się polepszać i wszystko widziałem wyraźniej.
    Spojrzałem na przystojnego chłopaka przede mną po czym postanowiłem się odezwać.
    -Dziękuję za pomoc.- Powiedziałem po czym lekko się uśmiechnąłem w jego stronę.

    Taehoon <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Słyszałam jak Alex pociąga nosem. Nie miałam zamiaru podnosić głowy. Nie chciałam patrzeć mu w oczy. Nie wiem, co robić kiedy osoba przy mnie płacze. Bo zwykle to ja płakałam, a inni martwili się jak sobie z tym poradzić. Tyle że nie dość, że było to niezręczne dla nich, to mi również żołądek wywracał się ze zdenerwowania. Nienawidzę ryczeć przy innych. Czuję się wtedy tak żałośnie. Ale wygląda na to, że chłopak zaufał mi, skoro postanowił się tak otworzyć. Opowiadał o ludziach, którzy go wykorzystali. Było mi naprawdę głupio z tego powodu. Tylko dlatego, że był piękny i zdolny i w ogóle jak młody bóg nie powinien tak cierpieć. "Dwójka najbliższych przyjaciół, z czego jedno nie żyje..." Czy może chodzić o Song ahgashi? Rany, co za dzieciak... Miała być fajna noc i kółeczko wzajemnej adoracji, a kończy się na tym, że wszyscy ryczą. W końcu podniosłam głowę. Oczy piekły, a nos swędział niemiłosiernie, ale jeszcze nic nie spływało po moich policzkach, przynajmniej na razie. Siedział oparty o ścianę i chodź trochę się uśmiechał, próbował rozmrugać łzy. Zdjęłam nogi z ławki i przysunęłam się odrobinkę do niego. W mojej głowie panował mętlik. Jedyne, co przychodziło mi na myśl było przytulenie go. Nie znam innych sposobów na pocieszanie ludzi. A jednak, on był facetem, trochę starszym, trochę większym. Nie chciałam się zbytnio do niego zbliżać. Objęłam więc delikatnie jego przedramię i odwróciłam wzrok. Nie wiem, czy zdobędę się na coś śmielszego.
    - Wiesz, jeśli cię to pocieszy, to mam w dupie twoją popularność. A jeśli ktoś chce ją wykorzystać na swoją korzyść to... - zająknęłam się, nie wiedząc jak zakończyć zdanie. - ...to jest idiotą. - "Piękno tkwi w prostocie", co nie? - Też jakoś nie mogę spać w nocy. Nie wiem, w czym tkwi problem, ale po prostu nie chcę następnego dnia.
    Zawsze odnoszę wrażenie, że każde 24 godziny mojego życia zdrowo przejebałam. Że wszystko cały czas umyka mi między palcami. Codzinnie budzę się, idę na zajęcia, bezsensownie włóczę się z aparatem w ręku, codzinnie oglądam te same filmy... A potem leżę przez kilka godzin w łóżku, wgapiając się w sufit i nie chcąc smrużyć oczu bo wiem, że następny dzień będzie dokładnie taki sam. A czasu z dnia na dzień zostaje mi coraz mniej. Nie chcę go tak marnować, ale z drugiej strony - nie wiem, co ze sobą zrobić...
    - Jak chcesz - mruknęłam niepewnie, wciąż odwracając wzrok. - To możemy nie spać po nocach razem...
    W kupie raźniej, nie? Lepiej się marnować we dwójkę.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  18. A co on myśli, że jak mi powie, że mam się nie krępować, to przestanę się krępować? Eh, faceci.
    - Nie mam zamiaru się do ciebie przyznawać. Będziemy się spotykać tylko w nocy i nikt się nie dowie - prychnęłam. Nie chciałam, żeby ludzie myśleli, że kolejna laska się do niego przyczepiła, bo dobrze wygląda czy jest popularny. Przecież taka była jego pierwsza myśl o mnie, kiedy spotkaliśmy się w parku. I pewnie nie bez powodu porównał mnie do bezkształtnego worka z napisem ''jak wszystkie inne''. Poza tym... co ja w ogóle robię?! Czy ja się właśnie z kimś zaprzyjaźniam?!? Wow, gratuluję, Seo Daehyung, jest progress. Z jednej strony było mi go szkoda - życie było dla niego niezłą suką, z drugiej strony - było mi szkoda mnie samej. Ile można się nudzić? A skoro już utknęłam na noc w celi ze szkolnym playboy'em, to głupio by było nie wykorzystać okazji. Skoro wszyscy traktują go powierzchownie i płasko, ja postawię sobie na cel docenienie jego wnętrza - i tak nie mam nic lepszego do roboty. Poza tym... podobno jestem podobna do tej całej jego kochanej Song, nie? Fajnie by było tego nie spartaczyć.
    - Ah, jesteś ze Stanów? Kolejny powód, dlaczego wszyscy lecą na twoją popularność - zdążyłam wypaplać, zanim ugryzłam się w język. - Nie rozumiem tych ludzi, przecież pochodzenie nie ma znaczenia. Wygląd z resztą też nie. Jakim cudem na mnie nikt nie leci? Przecież jestem istną reinkarnacją Afrodyty. Jak ty to robisz że tak wszystkich przyciągasz? - Ah, Seo Daehyung, znowu masz za dużo pytań...

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  19. "Przyjaciela"? Wow, szybki jest. Szybszy niż migawka w moim Canonie #gimby_nie_znajo
    Czy ja wiem, czy nie mówi zbyt wiele? Bardzo szybko się przy mnie rozgadał. Cóż, może jestem wyjątkiem? A więc jednak nie taka, jak wszystkie inne? Tak czy siak, zapamiętam sobie to faux pas na długo. Poza tym - człowieku, masz tutaj istnego speca od ciekawości. Czy to właśnie dlatego tak mnie do niego ciągnie? Okej, czyli jednak jestem taka jak inne. #przegryw
    Nawet nie zauważyłam, że nie jest mi z nim niezręcznie (no, może trochę). Coś wyjątkowo dobrze mi się z nim rozmawia. W dodatku jest facetem. Kompletnie nie rozumiałam, o co chodzi. Nie byłam zdenerwowana, zestresowana... Poza momentem, w którym musiałam objąć jego ramię. Jakby nie patrzeć, dalej to robię...
    Szybko puściłam jedną z jego na szczęście dwóch kończyn i leniwie przekręciłam głowę w jego stronę. Bezczelnie wgapiał się we mnie i nie zamierzał tego ukrywać.
    - A co tu jest do zapamiętywania? Duży nos, zapadnięte powieki, niesymetryczne brwi, krzywe zęby, wąskie usta... - wyrecytowałam znudzonym głosem, starając opanować uśmiech. Jego mina była dosyć bezcenna, tak że chętnie zrobiłabym jej zdjęcie. On naprawdę nie wie, że żartuję? Przecież nie będę go komplementować, bo mu jeszcze ego urośnie. Niech sobie będzie tym młodym bogiem, ale mi to przez gardło nie przejdzie! - Taki Gargamel w wersji azjatyckiej. - przybliżyłam się lekko do boku jego głowy i wyszeptałam zadziornie na koniec - W przeciwieństwie do mnie, jesteś jedyny w swoim rodzaju~

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie miałam pojęcia, czy naśmiewał się ze mnie czy robił sobie jaja. A czekaj, to to samo. Pomijając część z "kurduplem" i ściskaniem policzków było to całkiem miłe. Nikt mi nigdy nie mówił, że jestem ładna, a co dopiero "najpiękniejsza"... ALE! Facetom nie można ufać! Pewnie próbuje tylko uśpić moją czujność, żeby wkupić się w moje łaski a potem podstępnie wykorzystać! Może mam to metr pięćdziesiąt trochę, ale aż tak łatwo to ze mną nie ma. Westchnęłam z irytacją.
    - Jasne, każdy tak mówi.
    Trudno było mi powiedzieć, czy mnie irytuje, czy intryguje. W każdym razie, ta rozmowa już mnie zmęczyła. Seo Daehyung, lat 17, szybko traci zainteresowane pojedynczymi wątkami (chyba że chodzi o coś dramatycznego) Dopowiedziałabym mu jeszcze, żeby się tak nie przejmował tymi idiotycznymi ludźmi, żeby nie płakał tyle i takie tam, ale temat samoistnie uległ zmianie więc nie chciałam do tego wracać. Jeszcze kiedyś mu powiem.
    Ziewnęłam przeciągliwie. Kurde, jaki jutro dzień tygodnia? Znaczy, w sumie *jaki DZISIAJ dzień tygodnia. W końcu jest koło 5 czy coś w tym stylu. Ryzykować drzemką..? Nie, nie zasypia się w jednym pokoju z jakimś bliżej nieznanym osobnikiem płci męskiej.
    - No to... co teraz? - rzuciłam bez emocji, a przynajmniej starałam się, żeby mój głos brzmiał jak bez emocji. Już chciałam proponować grę w "Prawda czy wyzwanie", ale w odpowiednim czasie zorientowałam się, że chyba i tak wyczerpałam limit pytań. Co za dużo to nie zdrowo, a ja nie chcę żeby chłopak mi się tu znowu rozkleił.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  21. Noc zeszła całkiem całkiem, nikt mnie nie zgwałcił (a przynajmniej tak mi się wydaje, ale wiesz, "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal"). Na początku nie mogłam zasnąć, ale zmęczenie wzięło górę i odpłynęłam do krainy tęczowych lamorożców. Jakimś cudem nie zwaliłam się z tej ławki na leżącego praktycznie pode mną Alexa, no i dzięki Bogu, bo byłby przypał.
    Rano zostaliśmy zakuci, on popędził na zajęcia, ja troszkę mniej ambitnie poturlałam się na swoje zajęcia, i jakoś to było. Szkoda tylko że o 3 byliśmy umówieni na randkę w oczku wodnym. Znaczy nie dosłownie. Ale próbuję wyrzucić z mojej małej, niewinnej główki tą okrutną myśl, że będę musiała... uh... sprzątać.
    Chwilę po powrocie z liceum leżałam u siebie w chatce. Ni pieroga nie mogłam zebrać się żeby wstać. No boskie łańcuchy mnie przykuły do łóżka, no mówię wam! Poza tym, oznaczało to kolejne spotkanie z Alexem. ZNOWU. Nie tak, że już go nienawidzę. Jeszcze nie minął mu okres testowy. Po prostu... wykończę się przy nim psychicznie. Nigdy nie miałam tak zaawansowanych relacji z kimś! W dodatku on już widział jak śpię... To trochę creepy biorąc pod uwagę fakt, że ja nawet nie znam jego nazwiska. Ani co studiuje. I podobno to ja zadaję za dużo pytań, co??
    Przed wyjściem poprawiłam makijaż. Trochę więcej cienia, jakiś ładny błyszczyk... Trochę po nim wczoraj jeździłam więc nie mogę mu ułatwić zemsty. Wzięłam też aparat, na wszelki wypadek. Jeszcze się okaże, że Alex będzie wyglądał niesamowicie fotogenicznie wyciągając śmieci ze stawiku, i co wtedy? Aparat zawsze trzeba mieć przy sobie.
    - Seo! Spóźniona! - krzyknął znajomy już funkcjonariusz, mijając się ze mną. Naprawdę? NIE ZAUWAŻYŁAM. Zaraz... gdzie on idzie? Nie będzie nas pilnował? No cóż, jego błąd. Przecież nie będę się niepotrzebnie wysilać, jeszcze się spocę. A większość mężczyzn żyje w przekonaniu, że ładne dziewczyny się nie pocą, więc nie chcę nikogo uświadamiać. Wystarczy trochę aegyo (trochę więcej niż ostatnio) i może tym razem się uda!
    Kiedy dotarłam na wskazany adres, Alex już był zajęty robotą. Miałam ochotę uroczo wkopać go do tego baseniku, kiedy tak kucał tyłem do mnie. Z całych sił powstrzymałam się jednak i odkaszlnęłam, oznajmiając swoje przybycie.
    - Siema. Trochę syf w tym bajorku - W taki sposób Seo Daehyung próbowała wyglądać na wyluzowaną, kiedy tak naprawdę jej żołądek ćwiczył salta na wieść o kolejnej konfrontacji z innym ludzkim organizmem.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  22. Wzięłam energetyka od złotowłosej z niesmakiem na twarzy. Ta, "skurczę się"... Nie ważne ile tapety mam na twarzy, i tak można śmiać się z mojego wzrostu. Czas kupić szpilki. Albo szczudła. Nie wiedziałam, że wczoraj mówił na serio. W głębi, naprawdę głębi duszy cieszę się z prezentu. Żadne redbulle ani inne takie nie dodają mi energii (z resztą tak jak kawa), ale bardzo lubię je pić bo mi po prostu smakują. Po chwili siłowania się z puszką dobrałam się do słodkiej zawartości.
    - Lekcje? A tak, świetna zabawa. Śpieszy ci się gdzieś? - szybko zmieniłam temat po zobaczeniu prawie pełnego worka. Nie wolał zaczekać na mnie, żebyśmy odwalili mniej więcej tyle samo roboty?
    W sumie uroczo, że zapytał jak było w szkole. Z drugiej strony - nie miał wyboru, kulturka wymaga. "Hej, co u ciebie?" "Dobrze, właśnie zdechł mi kot, a u ciebie?" "Też dobrze, to pa". Ah te ambitne dialogi~

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  23. - A jak myślisz, do czego może służyć aparat? - odparłam z uśmiechem czując w środku, że riposta mi się udała. "Treningi", co? W co grasz, złotko? Ping pong? Szachy? CS? Czy może najzwyczajniej w świecie ma mnie już dość i chce szybko uciec? To całkiem możliwe. - W takim razie skoro masz mnóstwo czasu to przesuń gdzieś ten worek, i te siatki też, i stań tu przy tym kamieniu, i spójrz o tam, i czekaj popraw sobie trochę włosy bo coś ci tu odstaje, i oprzyj się o tak, i pochyl się... - zaczęłam recytować, odpalając bez patrzenia Canona i chodząc wokół oczka obserwowałam Alexa, szukając odpowiedniego kąta.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  24. Odruchowo wzdrygnęłam się, kiedy chwycił moich rąk. Nie chciałam się wyszarpywać, bo wyglądał na zdenerwowanego. Wgapiał się prosto w moje oczy, bez krzty niepewności czy uległości. Normalnie odwróciłabym wzrok ale byłam dość posrana więc nawet o tym nie pomyślałam. W końcu puścił mnie i coś tam mruknął. Aż zachciało mi się ściągnąć kurtkę. Zrobiło mi się strasznie gorąco i czułam jak pali mnie twarz i uszy ze zdenerwowania. Miałam tylko nadzieję, że nie było tego widać i nie wlazły mi na twarz oczojebne czerwone placki. Byłam tak blisko śmierci (dramatyzm jak najbardziej on point )! Nienawidzę takich konfrontacji, no nienawidzę! Nie ma to jak zostać skrytykowaną prosto w twarz. Jeszcze patrzył się na mnie z takim wyrzutem, jakbym najchętniej chciał mi dać po twarzy... Dlaczego on jest dla mnie taki wredny?
    Kompletnie zignorowałam jego propozycję i naburmuszona zajęłam się tym, po co tu przyszłam - wyławianiem śmieci ze stawiku. Obeszłam całe oczko, które małe nie było, i ustawiłam się na przeciwnym końcu średnicy. Widok na niego zasłaniała jakaś okropna, zielonkawa rzeźba, oczywiście tylko Bozia wie, co przedstawiała.
    Bawienie się w sprzątaczkę było całkiem zabawne, kiedy można było tak sobie pochlapać.
    - Masz zbyt wysokie mniemanie o sobie. Obsesję na swoim punkcie. Myślisz, że wszyscy tylko biegają za twoją piękną mordką. Że będą ci robić zdjęcia żeby potem wykleić sobie nimi pokój. Nie jesteś pępkiem świata. Nie chodzi o to, żebyś majestatycznie wyszedł kopiąc piłkę. Wcale nie chodzi o ciebie. Jesteś jedynie dodatkiem do tej całej pięknej natury, która cię otacza - wymamrotałam zdenerwowana do siebie, jak najciszej potrafiłam, żeby tylko mnie nie usłyszał. Kiedy znudziło mi się ciągłe schylanie i wyginanie, bawiłam się w zestawieniu mokrych śladów siatki na kamieniach. Wyglądało to całkiem szpanersko, w otoczeniu tych wszystkich bladozielonych mchów i paprotek. Odruchowo chwyciłam za aparat, ale przypomniałam sobie o szanownym panu Tylkobezzdjęćskarbie, który mógłby się zacząć rzucać że jego rękę widać na dalszym planie. Pokręciłam głową z rezygnacją. Zapowiadała się taka piękna znajomość, a tu mój partner okazał się narcyzem. Jeśli mój przyjaciel miałby mi zakazywać robienia sobie zdjęć to nie miałoby to prawo bytu! Jednak uzewnętrznianie uczuć nigdy nie było moją mocną stroną, a kto by pomyślał, że może mi się zakręcić w głowie. Chyba picie energetyku na pusty żołądek, ba, nie jedzenie niczego od 12 godzin nie było najlepszym pomysłem. Uświadomiłam to sobie, kiedy zatoczyłam kilka kółek rękami w powietrzu i wstąpiłam jedną nogą do stawiku, żeby nie stracić równowagi. Woda sięgała mi trochę nad kolano - wada krótkich nóg. Brawo, Seo Daehyung, właśnie wdepnęłaś w oczko wodne.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  25. Odepchnęłam gwałtownie jego dłoń, marszcząc brwi.
    - Yah, a czy wyglądam, jakbym potrzebowała pomocy?! - wrzasnęłam zdenerwowana. Wtedy przypomniałam sobie, że siedzę jedną nogą w stawiku. ...nieważne.
    Pociągnęłam swoją nogę, chcąc wydobyć ją na powierzchnię, ale tak trochę się nie ruszyła. Próbowałam nią poruszać ale chyba ugrzęzła w mule. Bez zbędnych pytań chwyciłam za jego bluzę i pociągnęłam z całej siły myśląc, że bez problemu się pociągnę. W końcu ja, taka mała osóbka, tak mało ważę...

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  26. Spojrzałem na chłopaka przede mną już z trochę wyraźniejszymi rysami twarzy, był chyba starszy ode mnie i naprawdę przystojny jak i wysportowany.
    Tak nie ma to jak moment kiedy człowiek się źle czuje i myśli o bardzo dziwnych rzeczach. Cieszmy się że tego na głos nie palnąłem bo wtedy by dopiero była akcja.
    Lekko się podniosłem by podciągnąć się bardziej na poduszkę by lepiej widzieć osobę przede mną a nie sufit.
    -W sumie to ja na niego wpadłem.. -Powiedziałem, ale prawda jest taka że nawet jeżeli na niego wpadłem to i tak nie powinien mnie bić. Ludzie w jakim wy świecie żyjecie? W średniowieczu? Może jeszcze zaczniecie uskuteczniać karę śmierci jak ktoś wam tylko w oczy spojrzy co? Westchnąłem cicho gdy nagle w tamtym momencie jak tornado wparował do pomieszczenia mój brat, coś czuję że będzie ciekawie.
    Od razu na pierwszy rzut oka było widać że jest nieziemsko wkurzony i zaraz kogoś zabije gołymi rękoma.
    -Hoon!- Krzyknął ze zdumieniem i podszedł do mnie, niby trochę się martwił patrząc na mnie ale odnosiłem wrażenie że bardziej zależy mu na tym by komuś wyjebać po prostu w ryj na podstawie "Zrobiłeś coś mojemu bratu to w sumie już jesteś martwy, kolo!" Jezu ten półgłówek czasami mnie wykończy.
    Wściekły odwrócił się w stronę mojego "wybawcy" i chwycił go za koszulkę.
    -Ty zrobiłeś to mojemu bratu?!Jak nie ty to powiedz kto to zrobił bo jak nie to obu rozpierdolę!- Warknął w jego stronę. Miałem dość tego że zachowuje się jak kretyn z kompleksem brata.
    -Jiyoon Przestań w tej chwili!- Warknąłem a ten tylko wściekły odwrócił się w moją stronę puszczając nic niewinnego chłopaka. Myślałem że go zamorduje w tamtym momencie. Mój brat tylko na mnie spojrzał i momentalnie zmieniło się jego nastawienie ze wściekłości w strach.
    -Przepraszam..-Wymamrotał po czym kiwnął na przeprosiny ciemnowłosemu.
    -Wybacz zachowanie mojego brata, jest strasznie wybuchowy.- Powiedziałem w kierunku chłopaka.
    -W sumie nie wiem komu dziękuję za uratowanie, jak się nazywasz?- Zapytałem po chwili, kompletnie ignorując brata w koncie pokoju.

    Taehoon <3

    OdpowiedzUsuń
  27. -W porządku, rozumiem. Powodzenia na treningu! -odparła na do widzenia. "Dlaczego mnie tak łatwo jest namówić do czegokolwiek..Jestem zła na samą siebie. Niby mu pomagam, ale tak naprawdę po prostu załatwiam to za niego.." Westchnęła, dopijając kawę.
    -Hoobae mnie wykończą, któregoś dnia. Powinnam dostać nagrodę noony roku. -mruknęła pod nosem, wstając od stolika. Podeszła do kelnerki prosząc o rachunek.
    -Pani znajomy uregulował rachunek wychodząc. -Spojrzałaś na nią zaskoczona. "Miło z jego strony." Zaskoczenie zmieniło się w przyjazny wyraz twarzy.
    -Prosił również, żeby to pani przekazać.-Sooyoung wzięła od kobiety małą karteczkę, na któej widniał numer chłopaka."Ach no tak, nie spytałam go nawet o numer, a chyba wypadałoby mu powiedzieć czy coś zdziałałam. Dobrze, że o tym pomyślał"
    -Dziękuje. -skłoniła się lekko w stronę dziewczyny, wkładając numer do kieszeni. Zarzuciła na siebie płaszczyk i szal, następnie poprawiając torbę na ramieniu. Wyszła z kawiarni, tradycyjnie się nie zapinając, mimo mrozu na dworze. Skierowała się w stronę wydziału, na którym wykładał jej ojciec. W głowie szykowała sobie listę argumentów, jakich może użyć by osiagnąć cel. Wiedziała, że pomimo bycia upartym, miał parę czułych punktów, które mogłyby zmienić jego zdanie. Zapukała delikatnie, stojąc przed drzwiami do jego gabinetu. Wchodząc do środka, przywitała się z nieco sztucznym uśmiechem.
    -Co robisz? -spytała, widząc że wpartruje się uważnie w laptopa, zerkając co jakiś czas w papiery leżące na biurku.
    -Sprawdzam, czy wszyscy moi studenci będą dopuszczeni do egzaminów. Muszę wysłać im dzisiaj maila z informacją. -mruknął, nie odrywając wzroku od ekranu.
    -I co? Wszystkich przepuścisz? -Krążyła wokół tematu, żeby znaleźć jakiś punkt zaczepienia.
    -Właśnie nie wiem. Mam wątpliwości co do jednego. Nie mogę go przepuścić. -Palce mężczyzny stukały w szybkim tempie o klawiaturę.
    -Dlaczego? Mówisz o tym z rana? -"Musze troche przychamować z pytaniami bo wyczai, że do czegoś dążę.."
    -Tak, zignorował kompletnie mój przedmiot. Był na wykładach, ale tylko po frekwencje. Nie umiał mi odpowiedzieć na zadane pytania, notatki też ma marne. Nie mam podstaw, żeby go przepuścić. -Hwang westchnął ciężko, biorąc w dłoń dokumenty, na których zaczął coś spisywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -Może miał gorszy dzień jak go pytałeś? Wiesz, nie warto być od razu takim surowym. A może zaskoczyłby Cię na egzaminie i napisał go lepiej niż inni? -"Aish, pytanie za pytaniem. Dobra, mniejsza o to, jakoś musze temat pociągnąć."
      -Sooyoung -"O nie, znam ten chłodny ton." -Nie pouczaj mnie, jak mam traktować studentów. -Podniósł wzrok sprzed ekranu na swoją córkę, która od razu uciekła spojrzeniem na bok nie chcąc patrzeć mu w oczy.
      -Po co tak właściwie przyszłaś? -zmarszczył brwi, tak jak gdyby nie życzył sobie jej wizyty.
      -Pogadać. Nie można? -mruknęła, podchodząc blizej biurka.
      -Myslę, że powinieneś dać mu szansę. Każdy na nią zasługuje. Poza tym, to kapitan drużyny, więc działa też na rzecz szkoły. Weź to pod uwagę. -mówiąc to, złapała za długopis bawiąc się nim nerwowo.
      -Kapitan czy nie, ma też inne obowiązki. TO ON powinien być tego świadomy. -"Próbuje być stanowczy...no dobra, olać to. Naciskamy dalej."
      -No i pewnie jest tego świadomy, tylko musisz mu dać się wykazać. Tak bardzo Ci zależy, żeby narobić mu proble-
      -Sooyoung do czego zmierzasz? -Widać było po nim, że zaczynał tracić cierpliwość.
      -Zapłacił Ci, żebyś tu przyszła? -Dziewczyna słysząc oskarżenie nie ukrywała swojego oburzenia.
      -Jak możesz mnie posądzać o coś takiego? Zastanów się, co Ty mówisz. -Hwang wstał z miejsca, grożąc jej palcem wskazującym.
      -Pyskujesz jak nie moja córka, nie poznaje Cię. Nie będę pozwalał na takie odzywki. -Sooyoung powoli traciła cierpliwość, słysząc teksty swojego ojca.
      -Jak możesz poznać, jak Cię całe życie nie było, co? Myślisz, że kupowanie mi prezentów załatwi sprawę, jak nawet z moim zdaniem się nie liczysz? Powiedziałam Ci tylko, że każdy zasługuje na drugą szansę, a Ty posądzasz mnie o bóg wie co. Korona Ci z głowy nie spadnie, jak wykażesz się choć raz zrozumieniem. Mama zawsze mówiła, że jesteś wyrozumiały, ale jakoś tego nie widzę. Nie chce mi się z Tobą ani widywać, ani rozmawiać. Jak już ze mną nie potrafisz się dogadać, to chociaż ze studentami się naucz i pójdź im choć trochę na rękę. -Poprawiła torbę na ramieniu, wychodząc z pomieszczenia, dodatkowo z impetem zamykając drzwi. "Nie mam pojęcia co z tego wyjdzie...Mam nadzieje, że nie pogorszyłam sytuacji." przeleciało przez myśl Sooyoung, gdy wyciągała telefon z kieszeni.
      "Będzie dobrze, sprawdzaj maila. -Sooyoung" napisała szybko do Alexa, żeby nie pozostawiać go bez informacji, tak naprawdę miała mieszane uczucia, ale wolała go nie denerwować. Wystarczy, że jej podniosło się ciśnienie.
      -Ech..jest zupełnie jak jej matka..-westchnął Hwang, opadając z powrotem na fotel. Wkrótce wysłał studentom na maila listę, przy której widniał podpis:
      "Szanowni Państwo,
      Oto lista tych z Państwa, którzy zostają dopuszczeni do egzaminów w semestrze zimowym.
      Jak widzą Państwo, wszyscy otrzymali zaliczenie, więc proszę stawić się równie liczną grupą na egzaminie.
      Pozdrawiam
      Hwang Sung Joon"

      Usuń
  28. Od czasu rozmowy z ojcem, Sooyoung nie dostawała absolutnie żadnych wiadomości od niego.Przestali się widywać, jej matka również przestała naciskać przez telefon, żeby się z nim spotkała. W dodatku zbliżały się egzaminy, a po nich Hwang wracał do centrum naukowego w Seulu by kontynuuować swoje badania. Założył wiec pewnie, że nie ma sensu już się odzywać, jak zwykle zresztą. Czy Sooyoung się tym przejmowała? W jakimś stopniu tak. Cicho liczyła, że ojciec moze przejrzy na oczy, ale że tak się nie stało, to czuła rozczarowanie. Aczkolwiek nie pierwszy i nie ostatni raz ją zawiódł, więc nie miała zamiaru nad tym rozpaczać. Cieszyła się, że dopuściuł Alexa do egzaminów i że udało jej się mu pomóc. Jej kłótnia z ojcem nie poszła na marne i to było najważniejsze. W dniu egzaminu, jako dobra noona, będąc w pobliżu, postanowiła pójść zobaczyć czy przeżył tą szkołę przetrwania. Wchodząc do budynku wydziału przyrodniczego, odczytała wiadomość, po czym udała się szybko pod salę egzaminacyjną, wierząc że jeszcze go tam zostanie.
    -Hej! Widziałam wiadomość akurat kiedy szłam sprawdzić czy skończyłeś. No i jak Ci poszło? -Zaczepiła młodszego kolegę, gdy podeszła do niego bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  29. Co ten idiota myśli, że jak mnie zwymyśla w innym języku to się nie kapnę? Nie miałam pojęcia co mówił, w końcu byłam końcówką od sznurówki jeśli chodzi o angielski, ale na pewno jakieś niemiłe rzeczy! Jednak w tamtej chwili nie miałam czasu na złoszczenie się (chociaż i tak już było na to za późno), bo mając jedno kolano obok biodra Alexa, a drugie tuż pod jego mokrym krokiem, praktycznie leżąc na jego wilgotnej klatce piersiowej i stykając się palcami z jego dłonią opartą o dno przypomniałam sobie o moim aparacie. Ledwo powstrzymałam się od ultradźwiękowego pisku, który odebrałby mi całkowicie wizerunek badassa (który straciłam wraz ze łzawą nocą w celi) i próbowałam obrócić głowę o 180 stopni żeby spojrzeć na swoje plecy. Aparat przekręcił się i wleciał mi na tyły kiedy spadaliśmy, więc teoretycznie los mnie kocha, ale smyczka na której wisi jest dosyć długa. Po opuszczeniu głowy i upewnieniu się, że obudowa nie styka się z lustrem wody zauważyłam, że w takiej pozycji mój sweter tak pięknie opada, że widać mi część garderoby której faceci nie noszą, łącznie z zawartością. Jednocześnie obie ręce ugrzęzły w mule, w tym jedna dotykała się z dłonią tej cioty, przez ktorą wylądowaliśmy w takiej niezwykle zgrabnej pozie. Wystraszy dorobić logo "Brazzers" i wszystko się zgadza. Wstęp do słabego porno jak malowany. Centymetry dzieliły nasze twarze, przez co miałam trochę ograniczone pole widzenia. Bałam się poruszać głową, żeby czasem nie sprowokować Canona, w rezultacie mogłam gapić się tylko na jego mordkę. Taką ładną i estetyczną. Ładne proporcje, kompozycja jak z obrazu Van Gogha, ideał. Nic dziwnego że panienki tak na niego lecą. Ja poleciałam raz i więcej nie chcę.
    A tak na poważnie, to przystojny jest - i co z tego? Lubię estetyczne istoty, bo mogę im robić zdjęcia, i tyle. Ale żeby przyjaźnić się z kimś takim żeby być popularnym? Ja bym nie wytrzymała psychicznie. Za grosz wyczucia. Ciągłe docinki, brak skruchy. I śmieje się idiota ze wszystkiego. Agh, jak ja nienawidzę ludzi, którzy cały czas się śmieją! To takie irytujące.
    - Yah, jesteśmy w Korei, więc mów do mnie po koreańsku! - warknęłam, zdenerwowana że nie rozumiem obcego języka. Bardzo korciło mnie, żeby ruszyć trochę lewym kolanem i wjechać mu w diamenty. Może odechciałoby się mu śmieszkować.
    Poczułam, jak aparat zjeżdża mi z pleców na bok, więc machnęłam parę razy pupą, żeby uderamnić jego niecne plany. Żadnych lustrzankowych samobójstw na mojej warcie. Może nie wyglądało to zbytnio normalni, bardziej jak jakiś ptasi taniec godowy, ale cóż miałam to gdzies. To, że w pewnym momencie w trakcie tych twerków mój nosek otarł się o jego miękkie usta też miałam gdzieś. MIAŁAM. GDZIEŚ.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  30. -Skoro tak się starałeś, to jestem przekonana, że Twoje wyniki będą świetne! -Sooyoung niezwykle uradował fakt, że chłopak poważnie potraktował egzamin, a jej wykłócanie się nie poszło na marne. To naprawdę wiele znaczyło, chyba by jej nerwy puściły, gdyby tak po prostu olał sprawę. No ale też zgodziła się mu pomóc dlatego, że miała przeczucie co do niego. Widziała, że zależało mu, żeby zdać.
    -Bo jak nie, to znowu tam pójdę zrobić burzę i od razu zmienią zdanie. -zmarszczyła brwi, próbując zrobić groźną minę, jednakże po chwili się roześmiała. "To dobry chłopak, zasługiwał na szanse."
    -Och od razu życie, to nic takiego. Cieszę się, że nie masz problemów. Będę pamiętała, że w razie problemów, mogę się do Ciebie zwrócić, ale Ty też pamiętaj, że jakby się waliło i paliło to daj znać, coś zaradzimy. -poleciła swoją osobę, wskazując na siebie palcem.

    [Pozwól, że wyskoczę z propozycją. Wymyślamy coś nowego? :D ]

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  31. [Oooo, podoba mi się to! Oboje próbują zgrywać silnych. Może jak trafi swój na swego, to będzie im jakoś lżej? :D Jeśli nie masz nic przeciw, to pozwolisz, że zacznę? :3 ]

    Każdy miewa, tak zwane "gorsze dni", nie ma w tym nic złego. Czasem wszystkiego jest za dużo, a czasem po prostu mamy zły humor dla zasady. Sooyoung do końca nie wiedziała, co się dzisiaj z nią dzieje. Na uczelni w końcu nie było najgorzej, egzaminy szły jej dość gładko. Wiedziała jedynie, że chce jak najszybciej wrócić do siebie do pokoju. Przyłożyła kartę do drzwi, wchodzą następnie do środka i rzucając torbą w kąt. W jej czterech ścianach panowała całkowita ciemność. Włączyła światło tylko na chwile chcąc widzieć, jakie ubrania wyciąga z szafki. Wzięła szybki prysznic licząc, że to ją trochę zrelaksuje i odpręży. Nic z tego. Stała jedynie, patrząc jak krople wody ściekając po szybie kabiny prysznicowej, zastanawiając się co powinna zrobić by poczuć się choć odrobinę lepiej. Szybko doszła do wniosku, że znów wszystkie smutki, które w sobie dusiła, muszą wyjść na zewnątrz się przewietrzyć, zanim będzie mogła je upchnąć ponownie gdzieś w głębi serca. Ubrała się w ulubione dresowe spodnie, oversize'ową koszulkę i równie za dużą bluzę. Nie zapalając nawet światła położyła się na łóżku, kuląc się w kłębek. Przytulając się do poduszki, leżała tak, patrząc w stronę okna. Zupełnie po cichu, nie chcąc pobudzać swoich myśli smutnymi piosenkami. Cisza okazała się niestety gorsza. Czując kłucie w klatce piersiowej, zacisnęła mocniej palce na poszewce, po chwili wylewając w nią łzy. Schowała swoją twarz, wciskając ją w poduszkę, by nie było słychać jej rzewnego płaczu. W takich chwilach Hwang czuła się najbardziej samotna, pozostawiona sama sobie, a mimo to nigdy nie chciała się do nikogo zwrócić o pomoc. O ironio, czuć samotnym, a jednocześnie nie chcieć nikogo widzieć. Wolała, żeby ludzie kojarzyli ją z tej dobrej strony, a nie małego płaczka, który nie radzi sobie z problemami. Normalnie zadzwoniłaby do brata lub Taeyonga, ale cóż. To było niemożliwe i to właśnie tak bolało Sooyoung. Mimo, że znała tutaj osoby, którym mogłaby się wyżalić, to nie chciała tego robić by nie obrzucać ich swoimi zmartwieniami. "Kto by chciał słuchać o Twoim nudnym życiu, Hwang? Ile miesięcy będziesz jeszcze tak wyć? Kiedy pogodzisz się z faktem? Robisz się z tym nudna." Odkładając poduszkę na bok, położyła się na plecy, głęboko oddychając. Płakała już ciszej i spokojniej, a jednak dawała łzom swobodnie spływać po jej policzkach "Dobrze, że chociaż makijaż zmyłam." Po chwili jednak usłyszała pukanie do drzwi. "Akurat dzisiaj....naprawdę..." Westchnęła ciężko, siadając na łóżku. Z początku próbowała zignorować pukanie, ale gdy nie ustawało, wstała, rękawem bluzy wycierając porządnie załzawione i zaczerwienione oczy. Zaciągnęła na głowę kaptur, idąc otworzyć i zobaczyć kto to.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  32. - J-jakie trzy przysługi za aparat? A co to za matematyka? - byłam bardziej zaskoczona niż oburzona. Mimo, że wydawało to być się w jego stylu to nie przypuszczałam, że jesteśmy już tak zakumplowani, żeby bawić się w takie rzeczy. Chociaż, może tylko żartował...
    Nagle coś złapało mnie pod uda i wyniosło w obłoki - nie śmiać się, nie jestem przyzwyczajona do przebywania na takich wysokościach. I to coś nie puściło mnie jeszcze bardzo długo, i w dodatku ukradło mnie z miejsca mojej zbrodni (chociaż, to nie moja wina, że nie potrafił utrzymać równowagi!!) i zabrało w stronę drugiej części akademików. Woda lała się z nas, więc zostawialiśmy mokrą ścieżkę za nami. Alexowi człapały i pierdziały buty, i moje pewnie też by to robiły, gdyby nie to że machałam nimi na ziemią i starałam się opanować dreszcze. Nie wiem, czy z zimna, czy z obrzydzenia. Nienawidzę być noszona na rękach. Ludzie myślą, że to urocze bo jestem taka malutka, ale ich tok rozumowania naprawdę mnie irytuje. Phoneutria fera też jest mały, ale nikt nie awwwuje na jego widok i chce go brać na rączki. Drugi powód: właśnie niesie mnie jakiś mężczyzna. Trzyma ręce na moich udach i stykamy się klatami. Paskudztwo. Gdyby nie to, że chłopak pewnie ma dobre zamiary i jedynie chce pomóc, a ja i tak jestem zmęczona i w niezbyt odpowiednim humorze na spacerek, to pewnie bym go skopała. I wydarła się. I skopała, drząc się.
    Zauważyłam, że wleźliźmy na terytorium studentów. Nigdy jeszcze tu nie byłam, bo oczywiście nie przyjaźnię się z żadnym studentów (a to by kurde było szpanerskie). Trochę zaniepokoiło mnie, że zabiera mnie do swojego pokoju, ale cóż zrobić. Wolę zmoczyć jego podłogę niż swoją.
    Po przekroczeniu progu modliłam się, żeby nikt nas nie zobaczył i nie zadawał zbędnych pytań. W sumie mógł mnie już odstawić, byliśmy w korytarzu, ale po co, ok.
    - Czekaj, co z twoim współlokatorem? - zapytałam. Nie chciałam jakoś być widziana z Alexem, jeszcze tym bardziej na ramionach Alexa, mokra.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  33. Wzdychając ostentacyjnie, dziewczyna chwyciła za klamkę, uchylając drzwi. Nie była dziś do końca sobą, zachowywała się raczej, jak jej cień. Nie ma się co dziwić, problem nierozwiązany wraca ze zdwojoną siłą. Sooyoung tak naprawdę nigdy w stu procentach nie doprowadziła swojego zdrowia psychicznego do wyleczonego stanu. Gdy tylko zauważyła u siebie lekką poprawę, to resztę niepokojących objawów zamiatała pod dywam, a później w odpowiedzi nie sypiała parę nocy pod rząd, wyjąc godzinami. Najczęściej wtedy opuszczała zajęcia, bo przecież nikt nie może zobaczyć jej spuchniętej od łez twarzy i podkrążonych oczu. Zaczęliby gadać, miedzy sobą i do niej. Gdzie ona tak naprawdę nie chciała mówić o sobie za wiele, ludziom którym nie ufała.
    Gdy przez uchylone drzwi wpadł do środka młody chłopak, Hwang nie wiedziała co się dzieje. Nie spodziewała się, że tak po prostu wtargnie do jej pokoju nie pytając jej nawet o zgodę. Chciała odpowiedzieć, ale wyprzedził ją zasłaniając jej usta dłonią. "Chwila moment, ja znam ten głos..." Przeleciało przez jej myśl. Nie widziała dokładnie twarzy, przez jego kaptur i panującą wokół ciemność, jednakże domyślała się powoli, kto mógł przed nią stać. Gdy w stronę Hwang padły przeprosiny i mogła już normalnie mówić, wyciągnęła z kieszeni bluzy telefon, świecąc latarką w stronę chłopaka.
    -No wiedziałam. Alex, w coś Ty się znowu wpakował, co? -Uśmiechnęła się smutno, widząc znajomą twarz, po czym schowała telefon nie chcąc świecić mu po oczach.
    -Mam już budować bunkier w pokoju czy za chwile? -zażartowała, choć ton jej głosu był raczej grobowy. - Wyglądasz na roztrzęsionego, chodź zrobię Ci coś do picia. Na co masz ochotę?-Zaproponowała, widząc że jej Hoobae też nie jest w najlepszym nastroju. "Lepiej, żeby nie siedział sam ze złym humorem, a jeszcze do tego sprowadza na siebie kłopoty, jak widać na załączonym obrazku. " Wchodząc w głąb pokoju, zapaliła światło, nie zdejmując jednak kaptura.
    -A teraz opowiedz co to się stało? Komuś się naraziłeś, ktoś Cię gonił? -zapytała, siadając na fotelu. Wlepiała wzrok w podłogę, ale po chwili spojrzała w jego stronę. Zmartwiła się faktem, że Alex ewidentnie przed kimś uciekał. Miała nadzieje, że nie wpakował się w nic poważnego. Rozglądając się jednak po pokoju, zauważyła swoje porozrzucane chusteczki, którymi wycierała oczy przez ostatnie dwie godziny.
    -Wybacz mi bałagan, nie spodziewałam się gości. -uśmiechnęła się lekko, szybko sprzątając, żeby zapanował względny porządek.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  34. Przyznaję, że odkąd jestem z Hoseokiem, większość wolnego czasu spędzam z nim. No, ale to chyba normalne, naturalne i ogólnie zgodne z porządkiem wszechświata, w końcu jest moim chłopakiem. Możliwe, że troszeczkę zaniedbuję niektórych znajomych spoza grona tych, z którymi wychodzimy od czasu do czasu z Joe, ale... no. Cieszę się, bo wreszcie osoba, która mi się podobała od jakiś trzech lat, zwróciła na mnie uwagę. Poza tym jeszcze tak jakby zakumplowałem się z Taehoonem, a postawiłem sobie priorytet, że przetnę mu pępowinę i odetnę go od brata. Wiem, że to biologicznie nie ma sensu, ale metaforycznie już tak, ot co!
    Leżąc sobie na łóżeczku, dostałem smsa. Burknąłem pod noskiem, ale zerknąłem na wyświetlacz. I poziom energii mi wzrósł, gdy przeczytałem, że to Alex. Trochę po ostatniej rozmowie, kontakt nam znowu troszkę upadł, ale to moja wina. Bałem się. On o mnie wiedział, przez co czułem się niezręcznie.
    Zagryzłem wargę, nie wiedząc czy iść, ale w sumie... Seok ma teraz trening, więc pewnie wróci zmęczony i pójdzie spać, albo napić się piwa z kumplami...
    "Maleństwo się stęskniło? ~~~ W takim razie nie mogę odmówić! Pójdziemy na spacer? Bądź za 15 minut przy fontannie między akademikami :3". Napisałem i wysłałem.
    Uśmiechnąłem się delikatnie, a potem wstałem i stwierdziłem, że moje ubrania są spoko, więc nie muszę się przebierać. Założyłem tylko długą bluzę do połowy ud, taką cieplutką z polarkiem w środku, żeby było mi ciepło, a że była mi za duża to moje małe dłonie spokojnie zakrywały rękawy. Kolejny plus; brak rękawiczek! Zawiązałem swoje długie do kolan glany z łańcuchami, poprawiłem swoje blond włoski, a potem poszedłem do umówionego miejsca. Usiadłem sobie na brzegu, bujając stopami na boki i czekałem, aż Alex przyjdzie.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  35. Nie czekałem za długo, właściwie kilka minut, może niecałe pięć. Poza tym miałem dużą, grubą, ciepłą bluzę, więc było mi bardzo ciepełko. Uśmiechnąłem się szeroko, widząc przyjaciela, który idzie w moją stronę. Grzecznie czekałem, aż do mnie podejdzie i będę się mógł z nim przywitać. Ale zamiast uścisku jak zwykle zaczął gadać! No ja nie wiem! On jest jakiś nieobyty czy coś.
    - A gdzie się podziało to słodkie hyung? - spytałem smutno, wydymając dolną wargę, by wyglądać uroczo i dziecinnie. Przy nim mogłem być takim jakim twierdziłem, że jestem. - Ranisz moje serce, gdy się tak do mnie odzywasz! Taak szorstko, jak jakiś pumeks! Chyba sobie zmienię twoją nazwę w telefonie! - Wytknąłem mu język, marszcząc nosek. - Iiii tak, sprała mi się farba, więc mam blond ~ Ładnie mi? - zapytałem, wstając. Od razu owinąłem sobie rączki dookoła jego pasa, wtulając się w niego, chowając sobie główkę w zagłębieniu jego szyi i miałem w poważaniu to, że uzna to za niestosowne czy cokolwiek tam. Lubiłem się tulić i on o tym wiedział. - A nie czekam długo, nudziło mi się w pokoju ~ - dodałem po chwili.

    Jiminnie.

    OdpowiedzUsuń
  36. Uśmiechnąłem się szeroko, gdy jednak się do mnie przytulił. Tak naprawdę przy nim czułem się dużo młodszy. Sam nie wiem czy to przez mój wzrost czy charakter, ale odpowiadało mi to. Miałem go za swojego brata i tak go traktowałem. I to jak takiego dobrego brata. No jasne, że się sprzeczamy, ale właśnie tak jak rodzeństwo, o!
    Zachichotałem wesoło.
    - Powinienem to zapisać w kalendarzu! Nie często mnie komplementujesz - powiedziałem, marszcząc nosek. - Stęskniłeś się coooo?~ No przyznaj, przyznaj~ Tęskniłeś! - mruknąłem, tykając go swoim tycim paluszkiem w żebra, uśmiechając się pod noskiem.
    Odsunąłem się dopiero po chwili, wskazując ręką park oddalony o kawałeczek. Taki mały.
    - Tam pójdziemy! - powiedziałem wesoło. - Więc mów, co tam u ciebie? - mruknąłem, powoli zaczynając iść.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  37. -To nie problem, mów jeśli coś będziesz chciał. -odparła krótko, kończąc zdanie cichym westchnięciem. Każdy normalny człowiek pewnie udzieliłby Alexowi reprymendy, ale Sooyoung zdecydowanie nie była w nastroju na moralizowanie, o tym jak to nie wolno wpadać do czyjegoś pokoju i używać go jako schronu. Tak właściwie, to była w stanie okazać zrozumienie wielu sprawom. Wydawała się, jakaś przygaszona, spojrzała na swojego Hoobae, który uciekał wzrokiem po kątach i uniosła kącik ust w lekkim uśmiechu.
    -Widzisz, chciałeś spacer, a dostałeś przebieżkę. Masz szczęście, ze trafiłeś na mnie bo mogło wypaść na kogoś, kto by Cię nie dość, że wyrzucił, to do tego by na Ciebie doniósł. -oznajmiła, kończąc sprzątanie.
    -Coś się stało, że potrzebowałeś się przejść? -"No bo co o takiej porze mogłoby wyciągnąć na spacer? Bo z radości to raczej bym nie biegała po dworze, wiedząc że moje szczęście może być zaraz przerwane przez policjanta." Poza tym Sooyoung czuła, że coś jest na rzeczy.
    -Nie spałam i raczej już dzisiaj nie pośpię, więc jeśli masz jakiś kłopot, to na pewno lepszym pomysłem będzie wygadanie się niż gonitwa z policją. -zasugerowała, wkładając ręce do kieszeni bluzy.Tradycyjnie zaoferowała swoją pomocną dłoń. W końcu lepiej wesprzeć kogoś słowami otuchy, nawet jeśli własne samopoczucie jest w nienajlepszej kondycji, niż użalać się nad samym sobą w samotności.
    -Alex nic się nie stało, że tak tutaj wpadłeś, serio. -podkreśliła stanowczo, widząc jak chłopak lustruje wzrokiem podłogę.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  38. Patrząc na chłopaka, zrobiło jej się go potwornie żal. Dobrze wiedziała o czym mówił. Odpowiedzialność, to słowo niosące za sobą ogromną ilość poświecenia, wytrwałości ale też wyrzeczeń, a momentami nawet porażek. Odpowiedzialność potrafi powoli wykończyć każdego z nas, jeśli będziemy dla siebie zbytnio surowi lub gdy w grę będą wchodzili Ci, których kochamy.
    Zdawała sobie sprawę z tego, jak ciężko musi mu być skoro walczy o szczęście najbliższych. Sama przecież przez to przeszła. Przeszła i przegrała. Przegrała walkę o zdrowie własnego brata, którą zaciekle toczyła każdego dnia, przez wiele miesięcy. Słuchając o tym, jak mówił o chronieniu przyjaciela, zgryzła wargę biorąc głęboki wdech, nie chcąc się przed nim rozpłakać.
    -Wiesz..możesz mi wierzyć bądź nie, ale rozumiem Cię lepiej, niż myślisz. -zaczęła cicho.
    -Na pewno nie ukrywali się przed Tobą bo ich zawodzisz i nie umiesz im pomóc, a dlatego że nie chcieli narażać Cię na patrzenie. Widok cierpiących bliskich, jest największym bólem jakiego można doświadczyć. -jej głos lekko się załamał, jednakże Sooyoung westchnęła głośno, kontynuując już normalnym tonem.
    -Jesteś oddany swojemu przyjacielowi, który z pewnością jest Ci za to wdzięczny. Pamiętaj jednak, żeby się nie zadręczać. Jesteś jego wsparciem, nie możesz zamęczać się myślami o tym, że go zawodzisz. Musisz dbać też o siebie bo kto zadba o niego, jeśli Ty nie będziesz w stanie? -Każde słowo wypowiedziane z ust Sooyoung było wypełnione łagodnością, jakby chciała dodać mu otuchy i okazać zrozumienie.
    -Twoja obecność to najważniejsze co możesz dla niego zrobić. Pokazać, że nie jest sam. Skoro mówisz, że ma skłonności do krzywdzenia samego siebie, to leczenie tego jest procesem ciężkim i długotrwałym, ale wykonalnym. Mając takiego przyjaciela, jak Ty, na pewno uda mu się pokonać wszystkie smutki które go dręczą. -Zdjęła kaptur, chcąc wyglądać bardziej jak człowiek niż jak dementor, choć przez czerwone oczy i tak wyglądała niczym upiór.
    -Rozumiem, że masz dość. Ta bezradność potrafi doprowadzić do szału, ale nie możesz pod nią ugiąć. Twoje starania nie pójdą na marne, zapewniam Cię. -"Nie możesz się załamać tak jak ja, wtedy oboje będziecie straceni." Podeszła bliżej, klepiąc go delikatnie po ramieniu w geście pocieszenia.
    -Wiem, jak Ci ciężko. Nie obwiniaj się, za momenty, w których nie widzisz ich bólu i nie duś w sobie smutku bo wszystko zawsze kiedyś znajdzie sposób by wyjść na zewnątrz, a potem będzie tylko gorzej. -"Moje rady brzmią bardziej, jak "nie popełniaj tych samych błędów co ja" ale to dobre rady. Mam nadzieje, że weźmie je sobie do serca."

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  39. Zdziwiłem się trocę tym, gdy powiedział mi o swojej wpadce ze stróżami. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się czy on przypadkiem nie musi przestrzegać wracania do akademika o wyznaczonej porze. No ja rozumiem, że dzieciaki z pierwszej klasy nie powinny się włóczyć same po okolicy, ale przecież on nie był taki młody! Był już na studiach! Więc nie rozumiałem czemu tak to się zakończyło. Przecież nawet jeśli zapomniałby legitymacji to strażnicy niektórych kojarzą, a jak nie to można to wpisać w systemie i będzie wiadomo, co i jak.
    Przez to całe rozmyślanie nie bardzo skupiłem się na tym co mówił później. Pokiwałem więc tylko głową, uśmiechając się delikatnie, mając nadzieję, że nie zadał mi żadnego pytania.
    - Aleee... dlaczego cię zatrzymali? Przecież jesteś już dorosły i nie musisz na to zwracać uwagi... - powiedziałem cicho. - Znaczy, możesz sobie wracać o której chcesz... Nie rozumiem! - burknąłem niezadowolony, wydymając wargę.

    Jimin

    OdpowiedzUsuń
  40. Uśmiechnąłem się delikatnie, już czując, że coś jest na rzeczy, bo się kręcił jak kot przy misce! Czyli o czymś mi nie chciał powiedzieć, albo się wstydził, albo nie wiedział jak ma to zrobić, a to było jednak bardzo urocze i śmieszne zachowanie, przez co nie mogłem zmusiść się do tego, by przestać się uśmiechać. No nie mogłem, nie i już! Byłem ciekawy co to takiego może być.
    Słuchając go, wyszczerzyłem się jeszcze bardziej, bo tylko jeden fakt mi utknął w głowie. A mianowcie, że pomógł dziewczynie. Kheeee ~ I w dodatku gdy przyszedł ten sms zauważyłem jakąś panienkę na jego tapecie... i wszystko jasne!
    - Yeeey w końcu! - pisnąłem uradowany i wskoczyłem na niego, owijając się jak miś koala. - Moje dzieciątko znalazło sobie dziewczynę yaaah ~ Koleżanka, mhhhm, licealistka, eheee ty mnie ty oczu nie mydl! - Dźgnąłem go palcem w nos, a potem w policzki. - Nieee ładnie tak nic nie mówić hyungowi! Ojjj bo się pogniewamy następnym razem! - Pogroziłem mu palcem, a potem go przytuliłem. - Noo opowiadaj! Jaka ona jest? Iii kiedy mi ją przedstawisz, bo jako że jestem starszy to muszę ją zaakceptować, nie ma to tamto! Nie pozwolę ci spotykać ci się z jakąś wredną babką! - bueknąłem. - Musi przejść teeeeeest ~

    Jimin

    OdpowiedzUsuń
  41. -To nie pocieszenie. To rady. Rady kogoś, kto był w podobnej sytuacji. -Nie lubiła słowa "pocieszanie". Uważała, że to jedynie stanie nad kimś i mówienie, że będzie dobrze. Wolała okazywać wsparcie przez proponowanie rozwiązania problemu lub dzielenia się swoimi przeżyciami. Jednakże rzadko sięgała po to drugie. Nie chciała, żeby wszyscy dookoła wiedzieli, że miała brata zmagającego się z chorobą psychiczną.
    -Alex czy ja czegoś od Ciebie wymagam w zamian? -zapytała zupełnie poważnie, co było do niej nie podobne bo w końcu przeważnie jest tą uśmiechniętą i radosną w towarzystwie. -Nie, prawda? Więc nie przejmuj się tak tym rewanżowaniem się. Chcę Cię wesprzeć w ciężkim momencie i nic za to nie chce poza tym, żeby Ci trochę na sercu ulżyło, bo widzę że jesteś tym wszystkim przytłoczony. Nie dziwie się, to nie jest łatwa sytuacja, ale wierzę że po momencie słabości staniesz na nogi. -Taka była jej natura. Nie potrafiła patrzeć, jak komuś jest ewidentnie źle. Za dużo już miała tego w życiu. Zawsze chciała pomóc w kryzysowej sytuacji. Nie wiadomo czy z odruchu czy czuła powołanie do wspierania innych. Tak naprawdę to chyba strach i uraz jaki jej został.
    -Pamiętaj, każdy ma prawo do okazania słabości czy smutku. Nie ma w tym absolutnie nic złego. -dodała, spoglądając na swojego rozmówcę. Widząc po chwili, jak rozkłada ramiona w jej stronę, zawahała się przez moment. Z jednej strony potrzebowała, żeby ktoś ją przytulił, w końcu odkąd zamieszkała w GBS ukrywała się po kątach i dawno nikt nie proponował jej pocieszenia. Z drugiej zaś obawiała się, że może przez to rozkleić się jeszcze bardziej. "Nie chcę się przy nim rozpłakać, powinnam mu dawać przykład jako noona. Choć wyrzucenie z siebie wszystkie i wypłakanie złych emocji pewnie ulżyło by nam obojgu." Mimo wątpliwości postanowiła skorzystać z uprzejmości chłopaka. Podchodząc bliżej, objęła go ramionami. Wtuliła się bez słowa, oddychając ciężko. Czuć było, że drżała lekko, wstrzymując się od płaczu. Zgryzając wargę, postanowiła wziąć się w garść. W końcu nie tylko ona jedna potrzebowała wsparcia. Przytuliła mocniej swojego hoobae do siebie, po chwili głaszcząc go lekko po plecach.
    -Nie jesteś sam z tymi problemami, nie musisz dusić wszystkiego w sobie. Ja też Cię wysłucham jeśli będziesz tego potrzebował. Rozumiem, jak się czujesz. To straszne patrzeć na przyjaciół w takim stanie. Ta bezradność...jest najgorsza, wiem o tym. Świadomość, że nie możesz nic zrobić poza byciem przy nich to straszne uczucie. -westchnęła z zaszklonymi oczami.

    ~*~

    Sooyoung

    OdpowiedzUsuń
  42. Kręciłem głową z miną typu "ja i tak wiem lepiej, więc się ciapek nie rozdrabniaj", ale dałem mu to się niby tłumaczyć. Zaprzeczał, a to jest najlepsza farma potwierdzenia jaka istnieje na świcie. No serio każdy mówi nie, kiedy to właściwie jest tak, ale nie chce się do tego przyznać, albo myśli inaczej. No ile razy widzisz gościa na imprezie narąbanego w cztery dupy i mu o tym mówisz, a on zaprzecza, że no skąd przecież ledwo co 0,5 na łebka wypił! Uwielbiałem gdy ludzie tak mówili, to było naprawde zabawne~ A w wykonaniu Alexa naprawdę słodkie!
    - Keeeeeee mój mały się zakochał ~ A już myślałem, że się tego nigdy nie doczekam i nie będę się bawił i cię obżerał na twoim ślubie! - powiedziałem, udając przejętego. - Już cię miałem spisać na straty, a tu taka niespodzianka! Noe proszę, proszę! Zaskoczyłeś mnie takim wyznaniem! - powiedziałem szczerze. - Noo to mi teraz powiedz która to, muszę ocenić czy sobie odpowiednią pannę wybrał. Przecież nie mogę ci się pozwolić z jakimś pasztetem albo intelektualną amebą czy tam pierwotniakiem! - wyjaśniłem, klepiąc go po główce. - Wszystko dla twojego dobra~ - dodałem rozbawiony.
    Ale naprawdę się cieszyłem. Chciałem, żeby był szczęśliwy tak jak ja byłem szczęśliwy z Hoseokiem. W końcu Alex to dla mnie jak brat, to normalne, że chciałem jego dobra!

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  43. Przez chwilę stałam zbita z tropu. Zostawił mnie na korytarzu i poszedl do łazienki. Nie miałam już ochoty słuchać jego pierdolenia, więc weszłam dopiero, kiedy usłyszałam trzask zamka. On chyba naprawdę mnie nie rozumie. Śmie twierdzić, że jestem dla niego niemiła? Błagam, okazuję najwyższy level miłosierdzia tolerując jego ignorację. To nie moja wina, że nie wie jak traktować dziewczyny. Nie jestem jego kumpelką, nie może się ze mnie nabijać ani naruszać przestrzeni osobistej. Jak jest śmiechowo to spoko, ale mi do śmiechu nie było. Cała ta sytuacja mnie cholernie irytowała. "Dobry oppa pozwolił mi spać na ławce"? O Jezu, powinnam mu za to całować podeszwy! Oczywisty sarkazm.
    Każdy porządny facet powinien się tak zachować!
    Wlazłam do jego pokoju i czekałam spokojnie aż wyjdzie. Wkrótce paradując bez koszulki (obleśne i nieprzyzwoite, ale powstrzymałam się od robienia min dla dobra nas obojga) wepchnął mi w ręce ciuchy zamienne, które przypominały mój strój do WFu. Cóż, może nie rozmiarem. Po przekręceniu zamku w kiblu ze dwadzieścia razy (przezorny zawsze ubezpieczony) nareszcie wykręciłam ciężkie i poskręcane od wilgoci włosy. Są krótkie, ale wciągają wodę jak Tupac kokę, czyli bardzo. Przeczesałam je palcami, bo bałam się dotykać (pewnie nieużywanego, bo to facet) grzebienia leżącego na półce pod lustrem. Jestem jedną z tych niewielu dziewczyn które nie suszą kłaków, a pozwalają im naturalnie wyschnąć, więc suszarka może się przespać.
    Oczywiście, męskie XS to nie to samo co damskie XS, więc ostatecznie spodenki były luźne i prawie w całości przykryte przez starą koszulkę. Nie da się ukryć, że był to dość skąpy strój jak na okoliczności. Związałam ręcznik na głowie i po ostatnim spojrzeniu w lustro i próbie starcia rozmazanego makijażu wyszłam z łazienki.
    Alex porzucil pracę striptizera i był już w całości ubrany, czekajac na mnie z rutinoscorbinem w dłoni. Nie miałam najmniejszej ochoty na lewe leki od niego, ale może już dość wrzeszczenia na ludzi na dziś. Wzięłam dwie żółte pigułeczki i zanim wrzuciłam je sobie do pyszczka, mruknęłam:
    - A nie znalazłyby się dla mnie jakieś skarpetki... Albo kapcie chociaż...
    Była to bardziej sugestia niż pytanie. Nie uśmiechało mi się chodzić po jego pokoju z gołymi nogami, było zimno jak cholera.
    Nie mając co ze sobą zrobić, usiadłam na skraju jednego z łóżek i zaczęłam sprawdzać najważniejsze funkcje lustrzanki i czy wciąż działają. Za chwilę jednak przypomniałam sobie, jaką fobię na punkcie aparatów ma mój "kolega" i z rezygnacją walnęłam Canona na szafkę nocną.
    - Jak długo chcesz próbować ze mną wytrzymać?
    Było to dość ogólnikowe pytanie i sama nie byłam pewna, do czego się konkretnie odnosi, ale byłam ciekawa odpowiedzi.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  44. Skarpety w fryty z Maca. Serio.
    W każdym razie - gest się liczy, więc ubrałam je. Były milusie, puchate i lekko meszkowate, dokładnie takie jak fryty z Maca. "Ah ta dzisiejsza młodzież, z czego oni nie zrobią nadruku~", pomyślała dziewczyna w majtkach z tęczową podobizną Martina Luthera Kinga.
    Alex przysiadł się do mnie na łóżku i zacząć coś mruczeć pod nosem. On mówił cicho, w pokoju było cicho - panował klimacik jak w pierwszej scenie po czyjejś śmierci w typowym melodramacie. To prawda - nie znam się na facetach. Bo dlaczego miałabym interesować się jakimś podrzednym gatunkiem? Wielu mężczyzn mi sprzysporzyło kłopotów w życiu i więcej już mi nie trzeba.
    Ale żeby on nie znał się na dziewczynach? A czy to nie on jest tym szkolnym modelem od którego uśmiechu uczennice zachodzą w ciąże? W takim razie skąd ta niewiedza? Czyżby chłop nie korzystał z tego co mu Matka Natura daje? W naszej akademii jest wiele ładnych dziewcząt, i pewnie każda chciałaby zemdleć na samym szczycie cheerleaderkowej piramidy, żeby gwiazda piłki nożnej, Alex Huang, podbiegł i złapał ją w ramiona. Więc powiedz mi Alex - co ty robisz kiedy te wszystkie dziewczyny łamią sobie kości na boisku?!
    - Źle mnie odbierasz - sprostowałam. Wcale się na niego nie denerwuje i wydzieram bez powodu. Ja mam powód. Powód ten leży głęboko w moim serduszku i nikt, na kogo natknęłam się w całym moim życiu nie potrafił go zrozumieć. Czy to takie złe że jestem przewrażliwiona? Czy to źle że chcę, aby wszystkie rzeczy działy się powoli i spokojnie? Nienawidzę wszelkiej gwałtowności, więc to wiadome że jeśli jakiś facet się nade mną nagle nachyla to go ochrzanię. I po wszystkim - jestem kobietą, i to po przejściach. Chcę być szanowana i traktowana delikatnie jak rozkwitająca konwalia. - Po prostu... Taki mam charakter i już. Łatwo się denerwuję, czy coś... To takie dziwne? - nagle podniosłam ton mając wrażenie, że na mnie naskakuje. Szybko zorientowałam się, że to jednak miłe z jego strony, że zapytał. - Dziewczyny zachowują się troszkę inaczej niż twoi brutalni koledzy z drużyny piłkarskiej. No i wiesz... W sumie to mało cię znam... Nakrzyczałam na ciebie za bardzo? Gniewasz się? - zapytałam z pełną powagą. Nie żebym wykazywała się tutaj niesamowitą wielkomyślnością, po prostu jeśli chcę byc traktowana z szacunkiem, to muszę okazać go rozmówcy.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń