piątek, 18 listopada 2016

Walk to the end of dawn. I can't sleep anyway.



♕ ALEX HUANG ♕


I still remember
I have memories with you.
I miss you so much
It's gonna be alright



Matka chciała mieć córkę. Marzyła, by jej dziewczynka została modelką i prezentowała na sobie ubrania, które zaprojektowała. Tymczasem pojawił się on. Leniwy, cwany śmieszek, który na domiar złego potrafi owinąć swoimi słodkimi sztuczkami, przytulaskami i całuskami wokół palca, kogokolwiek zechce (co zdarza się teraz stosunkowo rzadko, bo jak już wspomniałam, na prawdę chce mu się niewiele), a matkę w szczególności. Ale ma to po ojcu, tak samo, jak i śliczną buźkę. Dlatego to jego projekty nosił na wybiegu od czasu do czasu. Zanim poszedł do liceum, bawił się w modeling znacznie częściej (oczywiście nie z własnej woli!), ale odkąd chodzi tu... powiedzmy, że nie ma już takich możliwości.
On akurat nad tym ubolewał najmniej, ale matka bardzo chciała, by twarz kogoś z rodziny reprezentowała firmę, a on był jedynym synem. Jednakże pragnienie zagwarantowania synowi dobrego wykształcenia zwyciężyło. Również nad jego wolną wolą, rodzice uparli się, że ma się uczyć na wyspie i nie miał już nic do gadania.
To miało wyglądać inaczej. Jego marzeniem nigdy nie było zostanie zamkniętym w istnym więzieniu, otoczonym wodą. Zawsze kochał grać w piłkę. Chociaż przeprowadzał się milion razy, to w każdej szkole zostawał najlepszym sportowcem i kapitanem drużyny piłkarskiej, jeśli taka istniała. Piłkę woził ze sobą w każde miejsce na świecie, w jakim dotąd był, w niczym nie poświęcał się bardziej. Właściwie, poza piłką nożną... nigdy nie poświęcał się niczemu. Od przedszkola jedynie używał swojego umysłu, aby wymyślić, jak by tu uniknąć pracy fizycznej, umysłowej i każdej innej.
Nienawidzi robić rzeczy, których wykonywanie według niego nie ma najmniejszego sensu i w żaden sposób nie wpływa na jego życie poza zabieraniem cennych minut, czy nawet godzin, które mógłby spędzić na boisku. Z tego powodu, kiedy rodzice kazali mu wybrać kierunek, na którym będzie się uczył w tej szkole, bez wahania wybrał ogólnokształcący z rozszerzeniem z języka angielskiego, (który opanował do perfekcji, mieszkając w USA) oraz z biologii, która z pewnością mogłaby przydać mu się w praktyce na boisku, (albo gdzieś indziej, bo pewnie niejedno miał na myśli, wybierając ten właśnie przedmiot). Przy tym zapisał się na dodatkowe zajęcia z piłki nożnej. Okazało się, że aktualna drużyna szkolna GBS wcale nie była najgorsza. Musiał, więc mocno się postarać, by w końcu wybić się i znaleźć w grupie zaawansowanej.
Kiedy rozpoczął się drugi rok jego nauki w szkole na wyspie, już pierwszego dnia czuł w kościach, że nie będzie to zwykłe trzysta sześćdziesiąt pięć dni. Chłopak ma szósty zmysł, potrafi też bardzo dobrze ocenić sytuację w mniej niż pięć sekund, (co bardzo pomaga na boisku) i wyczuć, czy osoba, która przed nim stoi, jest godna jego uwagi i zaufania. Nie po wyglądzie, ale jakaś część jego odbiera niewidzialne i niesłyszane sygnały, na które on reaguje zupełnie naturalnie - albo jest miły, albo po prostu grzeczny. Jedno drugiego wprawdzie nie wyklucza, ale w jego przypadku nie idzie też ze sobą w parze. Ale, żeby to zrozumieć, trzeba go poznać. A, żeby go poznać... na to może pozwolić ci tylko on. Nawet nie zauważył, kiedy pozwolił na to jej. Dziewczynie, którą spotkał pierwszego dnia szkoły, zaraz po apelu, kiedy jako jeden z pierwszych wyszedł z sali konferencyjnej i udał się do akademika. Tam, na schodach przed budynkiem zobaczył, jak zmaga się z ogromną walizką wielkości szafy dwudrzwiowej (no może nie tak dokładnie, ale on tak właśnie pomyślał w swojej głowie), do tego z jakąś dużą, czerwoną, plastikową torbą, wypchaną po brzegi niewiadomoczym i dwoma plecakami. Z początku ją wyminął, ale kiedy usłyszał, jak walizka spada z hukiem na sam dół (chociaż schodków nie było wiele), a ona z piskiem wywraca się zaraz na nią, zatrzymał się. Wyszedłby na chama, gdyby tak po prostu ją zostawił, a przecież żaden z niego badass - tylko na takiego wygląda. Podszedł, więc do niej i nachylił się po to, by najpierw pomóc biednej dziewczynie podnieść się z posadzki, a później pozbierać jej rzeczy. Kątem oka zauważył, ze miała zdarte kolano. I tak właśnie poznał , z początku pomógł jej wnieść szafę i torby, a później zaprowadził do pielęgniarki, gdzie ona zagadała go na śmierć. Tak, na śmierć, bo stary, zwyczajny Alex umarł, ona stworzyła w nim nowego człowieka. Sprawiła, że zaczął marzyć i dążyć, do spełnienia swoich marzeń. Zaczął więcej się uśmiechać, przykładać do zwykłych czynności życiowych, takich jak słuchanie na lekcji, sprzątanie w pokoju, czy chodzenie do sklepu, co wcześniej przychodziło mu z niewyobrażalnym trudem! Ona miała imię - nazywała się Song Hope. Alex często nazywał ją piosenką nadzieji w języku koreańskim i opowiadał o niej wszystkim swoim znajomym, bo ona sama nie była na tyle odważna, aby ich poznać. On z kolei uważał, że była najzabawniejszą, najmilszą i najmądrzejszą osobą, jaką kiedykolwiek w życiu miał zaszczyt poznać. Była o rok młodsza, ale spędzała z nim każdą wolną chwilę po zajęciach. Dopingowała go na każdym meczu, nie tylko tym rozgrywanym na boisku.
Przyjaźnili się przez dwa lata. Rok temu Hope przegrała walkę z rakiem serca. Ostatnie fazy przebiegły bardzo szybko i w ciągu kilku dni od pojawienia się w szpitalu, opuściła swoją rodzinę i najlepszego przyjaciela. Na jej pogrzebie dostał list od jej matki, który napisała, jeszcze zanim odeszła. Płakał po nim trzy dni, prawie bez przerwy, ale do dzisiaj wisi on nad jego biurkiem w pokoju. Nie załamał się po jej śmierci. Wręcz przeciwnie - obrał sobie jeden cel i zaczął walczyć bardziej niż kiedykolwiek, ciężej niż wszyscy. Odłożył na bok wszystko inne, po to, by stać się kapitanem wyjazdowej drużyny piłkarskiej. Od kilku miesięcy zajmuje tą pozycję i z jego zapałem nie zapowiada się, by ktokolwiek inny miał kiedykolwiek go zastąpić. On sam twierdzi, że stanie się to dopiero, kiedy skończy studia i wyjedzie z wyspy, albo po jego trupie.
Puki co jest tylko kapitanem szkolnej drużyny, która jest jedną z najlepszych juniorskich drużyn na świecie (warto też wspomnieć, iż nie jest wcale najstarszy w swojej grupie), ale aspiruje na dostanie się do poważnego klubu i w miarę możliwości szybkie podbicie FIFA, jako najlepszy piłkarz na całym świecie.
Na początku myślał, że GBS raczej odciąga go od spełnienia jego marzenia, ale w rzeczywistości ta wyspa mu pomaga. Gdyby rodzice nie zmusili go, aby się tu uczył, gdyby nie poznał Hope, nigdy nie zmieniłby się tak bardzo.
Aczkolwiek ciągle jest dosyć leniwy, a dodatkowo po ciężkich treningach przesypia większość swojego wolnego czasu i niektóre wykłady.




I walk again today and repeat until I forget you
I repeat until I forget you
If you walk all night, you'll forget it
I can't think of you going deep









Tajwańczyk  urodzony w LA 1.8.97r ♕ kapitan wyjazdowej drużyny piłki nożnej ♕ pierwszy rok studiów o profilu biologicznym ♕ akademik studencki, piętro drugie, pokój nr 214  zbyt leniwy, by rozmawiać ♕ zbyt zmęczony, by się bawić ♕ skromniejszy niż wygląda ♕ zwykle grzeczny i ułożony, ale miewa swoje humorki  częste usprawiedliwione nieobecności powodowane zawodami pozaszkolnymi i międzynarodowymi ♕ włosy rozjaśnione i zafarbowane na jasny brąz typowy facet, wali podtekstami na prawo i lewo, unika nieprzyjemności, bo unosi się czasem wyżej niż NSeoul Tower, charata w gałę nie tylko w realu, ale też na konsoli, myśli o piłce, mówi o piłce, marzy o piłce i żyje piłką. I swoim iPhone'em.  telefon  relacjedodatkowenotki ♕ "[...] zdobądź dla mnie złotą piłkę!" - Hope








_____________________________________
tytuł i cytaty; b.a.p - "walk"
fc; mark tuan

Eyo!
To jesteśmy z powrotem! Kto się cieszy? Ja mega bardzo!
Blog powstał w około tydzień, a od trzech dni już z mochi
nie mogłyśmy się doczekać otwarcia. Na prawdę, nie wyobrażacie sobie,
jak bardzo cieszymy się, że możemy znowu się razem spotkać
w blogosferze! Jako druga adminka obiecuję, że dam z siebie
wszystko i będę o was dbała jak o własne małe Robaczki
(nawet jeśli jesteście starsi xd). Postaram się być dobra i sumienna!
WIĘC LEPIEJ TO DOCEŃCIE >.O
No xd
To na wątki zapraszam serdecznie wszystkich!
Będę kochała za jakąś fajną panią, która odciągnie
przynajmniej jego myśli od tego biało-czarnego, kulistego na zielonym~
PS
Zmieniłam mu miejsce urodzenia na LA xddd
bo tak się przyzwyczaiłam, sry xd Seoul mi nie pasował xd

- Nisia

59 komentarzy:

  1. [To ja ci powiem sekret - też niecierpliwie czekałam, aż będzie 17.00 w piątek XDDD Strasznie się stęskniłam za grupowcami, a nie chciałam iść do żadnego innego ;;; Czekaj na mnie, bo wrócę tu z moją postacią i zrobimy jakiś wątek! Tylko muszę KP ogarnąć do końca.
    Powodzenia w adminowaniu <3]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Dziena, Yuu! Strasznie się cieszę, że jesteś z nami! Serio, bez ciebie, czegoś by zawsze brakowało~ Więcej ci napiszę jak już opublikujesz kp! Hwaiting!]

      Usuń
  2. [ U know :D So ja czekam na wąteczek ~ ♥ ]

    Kwon

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Nooo oni ogólnieee może... Alex przyszedłby do Jimina pogadać w ramach tego złego czasu? Albo Jimin z nudów, by go odwiedził na treningu? ~ I dunno ;; ]

    Kwon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ej w ogóle twój pokój w akademiku to 214, drugie piętro ^^]

      Usuń
  4. [ O matko, jak mi miło ;;;; <3 Idę do ciebie na wątek, przecież obiecałam! Kocham Alexa, ale jak zawsze spowodowałaś u mnie mini-zawał serca przez historię z Hope D:
    Seoyeon lubi oglądać, jak ktoś gra w koszykówkę albo piłkę nożną, więc może pewnego dnia trafi na trening drużyny Alexa i się będzie się perfidnie gapić XD Albo Seo się wkręci w kółko fotograficzne i będzie robiła zdjęcia wszystkiemu, co się rusza, więc zapewne Alexowi też. W sumie to nie mam innych pomysłów, może ty coś masz :> ]

    Seoyeon

    OdpowiedzUsuń
  5. Wstałem leniwie ze swojego łóżka. Dzisiaj był z tych dni, kiedy na nic nie miałem ochoty. Właściwie mógłbym leżeć całymi dniami plackiem na moim materacu, patrząc się w ścianę. Zdecydowanie nie zapowiadało się, by coś poprawiło mój dzień. W sumie, nawet nie byłem wstanie o tym myśleć. Naszła mnie jakoś nostalgia, a ja bardzo chciałem przeznaczyć ten dzień na marudzenie, narzekanie, płakanie, słuchanie mojego ulubionego zespołu i leżeniu. Plan wydawał się idealny, a ja bardzo chciałem go spełnić. Tyle, że musiałem jeść, a jeśli chciałem coś przegryźć musiałem wyjść z akademika i iść do jakiejś knajpki z jedzonkiem. Miałem dzisiaj ochotę na ramen. Dużą porcję ramenu, a to było całkiem daleko od akademika, więc tylko fuknąłem niezadowolony z takiego stanu rzeczy.
    Podniosłem się do siadu, a potem podrapałem po brzuszku. Miałem zwyczaj, że sypiałem tylko w bokserkach, ale mojemu współlokatorowi to nie przeszkadzało. Bynajmniej się nie skarżył.
    Przeczesałem jasne włoski, a potem podniosłem tyłek z siedzenia i poszedłem do łazienki. Po odprawieniu porannej toalety, wciągnąłem na siebie czarne spodnie z dziurami na udach i kolanach, a potem luźną koszulkę z logo Metallicy. Ciepłe skarpetki, glany, gruba bluza oraz czapka AC/DC i byłem gotowy wyjść. Jednak zanim doszedłem do klamki, wróciłem się, obwiązując moje rączki bandankami, które i tak zakryłem bluzą. Przezorny zawsze ubezpieczony.
    Wziąłem swoją kartę, wychodząc. Pojechałem tramwajem do wybranego punktu, najadłem się, ale w powrotną drogę postanowiłem skorzystać ze spaceru. Przechadzałem się, rozglądając dookoła. I wtedy zauważyłem plakat z informacją o zbliżającym się sparingu piłki nożnej. Zmarszczyłem nosek, bo przypomniałem sobie, że też tam muszę być. I Alex też tam będzie. Westchnąłem, wciskając dłonie w kieszenie bluzy. Niby byliśmy przyjaciółmi, ale od jakiegoś czasu miał mnie gdzieś i się nie odzywał. A jak próbowałem podejść, to miałem wrażenie, że ucieka, więc dałem sobie już jakiś czas temu spokój. Zazwyczaj odsuwałem od siebie osoby, które nie chciały kontaktu ze mną. I tak było w tym przypadku.
    Idąc koło supermarketu, zrobiłem sobie jeszcze zapas ciastek i picia. Obładowany wróciłem do akademika, przeklinając fakt, że nie było tu wind, bo te głupie butelki trochę ważyły. Gdy w końcu się doczłapałem do pokoju, otworzyłem go, odstawiłem reklamówkę w mojej szafie i rzuciłem się na łóżko, włączając płytę ukochanego zespołu, zamykając oczy. Byłem ciekaw jak to będzie podczas meczu. Maskotka drużyny to jak ich członek, a kapitan mnie nie lubi. Nie byłem pewien czy będę w stanie się wygłupiać, biegać i zaczepiać ich wszystkich, a zwłaszcza Alexa. Miałem jednak nadzieję, że tego dnia będę miał lepszy nastrój niż dzisiejszego i jakoś to pójdzie.

    Jimin

    OdpowiedzUsuń
  6. [O, dziękuję za zwrócenie uwagi, nawet tego nie zauważyłam :) Chodź, wymyślmy im coś fajnego c:]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  7. [Oki, mi odpowiada. Mogę nawet zacząć, jeśli chcesz, mam jakąś dziwną wenę dzisiaj i nie wiem, jak długo będzie trwać. Trzeba korzystać! :>]

    Seoyeon

    OdpowiedzUsuń
  8. [Omo, dziękuję bardzo ;____; ♡ Ja tak zawsze mam, że moje karty za nic w świecie mi się nie podobają u.u
    Jasne, z chęcią poprowadziłabym taki wątek! A Seok też się ucieszy z jakiejś sprzeczki~ u.u Będę więc czekać c:
    Jeszcze raz dziękuję ♡ I oczywiście wzajemnie, dużo weny i świetnych pomysłów życzę~]

    Hoseok

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubiłem tak pogrążyć się w słowach piosenki, bo czasami miałem wrażenie, że naprawdę dotykają moich problemów i tego jak się w danej chwili czuję. To miło sens, było głębokie oraz ponadczasowe, biorąc pod uwagę rok wydania wielu z utworów. Może metal i rock były moimi ulubionymi gatunkami, właśnie przez tekst i problematykę? Poruszały różne sprawy, śmierć, samotność, brak akceptacji, bieda, przemoc, wyalienowanie, depresja, ale także niosły wiele pozytywnych emocji. Nie jak typowe popowe piosenki o płytkiej miłości, grubych zarobkach i seksie. Nie rozumiem jak można słuchać czegoś takiego na okrągło. Fakt, zdarzały się nieliczne wyjątki, ale mnie nie przekonywały. Było ich za mało.
    Takie rozmyślanie przerwało mi pukanie do drzwi. Przewróciłem się tylko na plecy, stwierdzając że nie chce mi się ruszyć dupy i otworzyć. Jak ktoś coś chce przyjdzie potem. Albo w ogóle i święty spokój. Im mniej się wie, tym bardziej szczęśliwym się jest. Dlatego te małe śmierdziele zwane dziećmi biegają z szerokimi uśmiechają, a dziadki narzekają. Prosty rachunek.
    Jednak po chwili usłyszałem wręcz walenie. Podniosłem się do siadu, marszcząc gniewnie brwi. Ściszyłem odrobinę muzykę, a potem z wielkim bólem i niezadowoleniem, podniosłem swoje cztery litery. Westchnąłem, otwierając wejście, ale zdziwiłem się bardzo, widząc Alexa. Zamrugałem, po chwili uśmiechając się wrednie. No troszeńke charakter moich znajomych mi się udzialał... troszkę...
    - To ty wiedziałeś jeszcze jak tu trafić? - spytałem, ponownie idąc się położyć na łózko. - czy pytałeś o drogę? - dodałem, rzucając się na materac. Rozłożyłem się na nim jak rozgwiazda, przymykając oczka.
    Choć w środku się cieszyłem, że tu jest, bo może doadamy się jakoś i jutro nie będę czuł się niezręcznie, biegając po murawie? I tak jak kiedyś będę mógł go bez obaw popychać i zaczepiać, wiedząc że potem będzie tak jak dawniej?

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  10. Po kilku dniach przebywania w tej szkole Seoyeon mogła śmiało stwierdzić, że to miejsce to idealny dom dla niej. Wspaniała szkoła, ogromne tereny, które mają w sobie trochę natury, nauczyciele z pasją i miła atmosfera to czynniki, które pozwoliły jej na zakochanie się w tym liceum.
    Całkiem szybko przyzwyczaiła się do nowego, innego życia. Nie była kontrolowana, mogła nawet wybrać to, co chciała zjeść! Nie musiała być na ciągłej diecie, bo nikt jej nie pilnował. Mogła też dołączyć do takiego kółka, do jakiego chciała. Więc to zrobiła. Kółko fotograficzne, bo zawsze lubiła robić zdjęcia. Może nie wychodzi jej to najlepiej, ale na tym polegają zainteresowania – chęć rozwijania się w danej dziedzinie.
    Nie znała zbyt wielu osób w tej szkole. Miała kilka koleżanek z klasy, niestety miała wrażenie, że ta znajomość jest wymuszona. Spędzała każdą wolną chwilę na robieniu zdjęć, bo jakoś ją to inspirowało do dalszej pracy nad sobą. Fotografie zrobione przez nią przypominały jej o swoich postępach i szczęśliwych chwilach. Bo w tej szkole nie przeżyła jeszcze niczego złego.

    Ostatnio nauczyciel poprosił Seoyeon o zrobienie kilku zdjęć drużynie piłkarskiej dla gazetki szkolnej. Dziewczyna w jakiś sposób poczuła się wyróżniona, więc chętnie zgodziła się na taką misję. Zresztą oglądanie ich było dla niej czystą przyjemnością. Obiecała sobie w duchu, że kilka zdjęć graczy (tych przystojnych, oczywiście) zatrzyma dla siebie.

    Już następnego dnia okazało się, że drużyna ma trening. Seo zadowolona przygotowała aparat i swoją psychikę i wyruszyła na murawę. Musiała przyznać, że chłopcy byli naprawdę dobrzy – ale tego można było się spodziewać po grupie wyjazdowej. Dziewczyna nie mogła oderwać od nich wzroku, przez jakiś czas zapominała nawet o robieniu zdjęć. Było w nich coś hipnotyzującego, działali tak sprawnie i było widać, że się ze sobą dogadują.
    – Super… - mruknęła do siebie, przeglądając zdjęcia. – Niektórzy mogliby zostać modelami, niewiarygodne… – dodała po chwili, jeszcze ciszej niż przedtem. Uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do swojego zajęcia, co jakiś czas przystopowując, by popodziwiać ich jeszcze trochę.

    Seoyeon

    OdpowiedzUsuń
  11. [Dzięki bardzo^^
    Też już zatęskniłam za wspólnym pisaniem :)
    No i faktycznie, że Jiyuu jest podobna do Nao, chociaż starałam się, żeby nie aż tak bardzo. No, ale co ja poradzę, że ile razy próbowałam, nie radziłam sobie za dobrze ze spokojniejszymi i cichszymi postaciami? No cóż, "ten typ tak ma", trudno... ;)
    Ja na jakiś wątek jak na lato...
    Może Jiyuu miałaby trochę pecha i podczas jakiegoś kawału coś by jej nie wyszło i zatrzasnęłaby się sierota jedna w magazynku przy sali gimnastycznej i że na dodatek byłaby noc i nie byłoby szans, że do rana stamtąd wylezie, to by się po prostu na jakimś materacu rozłożyła i kimnęła i tak by ją rano zastał Alex, gdyby poszedł po piłkę, by przed zajęciami trochę potrenować, czy coś? (Ja wiem, to też jest dokładnie kabała, w którą i Nao mogłaby się wpakować, ale cóż^^...)]

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  12. [Na upartego mogą być dwie sale gimnastyczne, ale na jednej akurat jest jakiś drobny remont, więc na jakiś krótki czas obie szkoły korzystały z jednej...
    Fajnie, że ci się pomysł spodobał^^]

    Panie w dyżurce zajęte były plotkowaniem przy herbatce o ślubie córki jednej z nich, gdy ukradkiem wymknęłam się z akademika. Co prawda brakowało pół godziny do ciszy nocnej i prawdopodobnie pięć razy zdążyłabym wykonać mój plan, ale takie skradanie się wydawało mi się zabawniejsze i bardziej klimatyczne. No dobra, nie będę opowiadała o szczegółach planu, który tym razem wyszedł... a raczej NIE wyszedł tak jak założyłam, bo zawsze będę mogła spróbować drugiego podejścia, jeśli do tej pory nie wylecę... W każdym razie weszłam do szkoły i przemknęłam na salę gimnastyczną, a później weszłam do kantorka, zostawiając leciutko uchylone drzwi, tak z przyzwyczajenia... Wszystko poszłoby dobrze, gdyby na tym wygwizdowie nie szalała dniem i nocą taka mocna bryza, jak to nad morzem bywa. Cała wyspa nie jest zbyt wielka i w jeden dzień śmiało dwa razy dasz radę przejść po jej średnicy, a to znaczy, że ocean, morze, czy nad czym tam geograficznie się znajduje, właściwie mamy praktycznie o krok... Razem z nadmorskimi, pachnącymi solą, ożywczymi wichurami, z których jedna właśnie zaplątała się w środku budynku i trzasnęła drzwiami od magazynku, zamykając mnie w jego wnętrzu.
    -Osz szlag! - mruknęłam wściekła. Utknęłam w tym magazynku, prawdopodobnie do rana, przyłapana na gorącym uczynku. - Cholera, lepiej już być nie może. - dodałam sarkastycznie, próbując kilkakrotnie otworzyć uparcie odmawiające współpracy drzwi. Wspięłam się w końcu na stertę materaców, umościłam się na nich wygodnie i nie mogąc zdziałać nic innego, przymknęłam oczy, a po chwili już spałam jak niewinne niemowlę...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja wiem, że nie powinienem być nie miły i cieszyć się, że on tu przyszedł, bo samemu nigdy bym tyłka nie ruszył, ale dzisiaj po pierwsze miałem zły humor. Może nie zły, ale to był gorszy dzień, bo tak właśnie musiało być. A po drugie, szlak mnie trafił, że on tutaj tak po prostu sobie przyszedł. Tak o! Po ilu tygodniach ciszy?! Wiem, że to nielogiczne, ale mało mnie to obchodziło. I miałem zamiar zwalić to wszystko na zły humor, to że wstałem lewą nogą i fakt, że niebo jest niebieskie. O, dokładnie tak.
    Prychnąłem jak rozjuszony kot, gdy mnie kopnął. I jeszcze na mnie warczy, no co za głupi cep! Pomimo chęci powiedzeniu paru nieprzyjemnych wyrazów i epitetów w jego kierunku, ugryzłem się w język, dalej leżąc jak placek, mając nadzieję, że szybko wyjaśni mi powód swojego przyjścia i opieprzania mnie bez powodu. Bo nie miał go. Ja miałem, a według mojej logiki, powinienem powiedzieć mu kilka słów, ale jednak gdzieś w środku je dusiłem jak zawsze. W obawie przed pogorszeniem sytuacji, bo takie rzeczy wyniosłem z domu.
    Na jego wypowiedź odnośnie przeprosin, podciągnąłem się do siadu, uważnie obserwując jego posturę. Wyglądał dziwnie. Nie jak on. Coś musiało go naprawdę w środku zżerać, a ja postanowiłem dać mu dokończyć i nie odzywać się, aż uewnię się, że to co miał mi do przekazania, zostało powiedziane.
    Zamrugałem oczkami, gdy powiedział, że się bał. Chwila... ja wiem, że pierwszaki się mnie boją, ale on? No ile on mnie zna, by się mnie bać? Mój wygląd nie ma żadnego powiązania z moim charakterem przecież. No chyba, że bał się czegoś innego, a ja musiałem wytężać umysł, by rozkminić o co mu właściwie chodziło. Bo na razie czarna dupa, nic nie widziałem.
    Jego kolejne wyjaśniania, sprawiały, że miałem jeszcze większy mętlik w głowie. Jednak wiedziałem, że coś musiało się stać, a on w środku pękł, tylko nie chciał nikomu o tym mówić. I czułem, że przyjście tu musi go wiele kosztować. Doceniałem to, a moja złość szybko wyparowała, a włączył mi się instynkt macierzyński. Tak dokładnie. Od razu chciałem go przytulić i głaskać po główce, by poprawił mu się humor i poczuł się trochę lżej.
    Roztrzepałem swoje włosy i wstałem.
    - Jakbyś ty był nauczycielem od matematyki już dawno bym rzucał w ciebie obślinionymi papierkami - podsumowałem i złapałem go za rękę. - Do dupy tłumaczysz, ale w porządku. Jest okey - mruknąłem, ciągnąc go ze sobą na łóżko, a potem owinąłem go sobie w koc, by mi łapami i nogami nie protestował. Objąłem go mocno rączkami, uśmiechając się delikatnie.
    Czułem, że to co się stało musiało być okropne. Więc bez przyczyny i z powagi sytuacji nie mogłem się dopytywać, ani go pocieszać jak zapewne każdy by to robił, pytając co jest i wrzucając go we większy dołek.
    - Czyli jutro już na luzie będę mógł cię klepać po tyłku? - spytałem. - Suuuuuper ~ - dodałem, kręcąc głową. - Już się za tym stęskniłem, serio ~
    Bo na smutki najlepsze są głupie żarty. To jest udowodnione naukowo.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  14. Na początku sam akt robienia zdjęć bardzo jej odpowiadał. Do tego przez kilka dni oglądała drużynę wyjazdową w akcji, co bardzo jej odpowiadało. Miała jedynie dwa problemy – dziewczyny, które były tu za każdym razem (mimo wszystko je rozumiała, w końcu miło się ich oglądało) oraz to, że w końcu ją zauważyli. Uchwyciła nawet zdjęcie, na którym jakiś chłopak spojrzał się wprost na nią, co za tym idzie – w obiektyw. Wyszło ładnie, więc postanowiła je sobie zatrzymać.

    W pewnej chwili pomyślała, że powinna się jakoś wytłumaczyć, żeby nie wyglądać na jakąś dziwną prześladowczynię. Zwłaszcza po tym incydencie, w którym zrozumieli, że taki ktoś jak ona istnieje.
    – Spokojnie, wszystko wyjaśnisz po treningu. – uspokoiła siebie cicho, przeglądając dotychczasowe fotografie.

    Spojrzała na twarze wszystkich grających chłopców zastanawiając się, który z nich jest kapitanem drużyny.
    – On chyba powinien mieć jakieś coś na ramieniu, tak? – spytała puste siedzenie obok siebie. Westchnęła ciężko. Kto niby miał jej odpowiedzieć? Nagle zaczęła doskwierać jej ogromna samotność. Nie chciała podchodzić do „wiernych fanek”, bo bała się o swoje życie, więc po prostu wyłączyła aparat i usiadła wygodnie na krzesełku czekając, aż skończą trening. Przymknęła oczy i uniosła głowę, pozwalając promieniom słonecznym trochę ją ogrzać. Pogoda nie była zbyt przyjazna, ale przynajmniej słońce nie było zakryte przez chmury.
    W tym samym czasie myślała nad tym, kto mógł być tym kapitanem. W tym wypadku jedynie ten chłopak, który spojrzał się w jej obiektyw, mógł spełnić wymogi – może dlatego, że gdy ją zauważyli, to od razu mu o tym powiedzieli? Czy to wystarczający powód? Najwyżej trafię na jakiegoś zadufanego dzieciaka, no cóż.

    W końcu po jakimś czasie było widać, że chłopcy się zbierają, więc Seoyeon szybko wstała i minęła ich koło adoracji. Zeszła z trybun postanawiając, że poczeka na niego przy wejściu.
    Musiała przyznać, że widok zmęczonych, przystojnych mężczyzn cieszyło jej oczy, jednak szybko przypomniała sobie o swoim celu. Kiedy w końcu docelowy kapitan ją mijał, ona odchrząknęła cicho. On odwrócił się w jej stronę, jednak musiał trochę spuścić głowę, aby lepiej ją widać. Jak mam się przywitać? Dzień dobry, czy cześć? Ach, bogate dzieci są trudne do rozgryzienia, co mam zrobić?
    – Ja chciałam tylko powiedzieć, że ten pan prowadzący koło fotograficzne – Świetnie, zapomnij jego imienia! – Poprosił mnie o porobienie wam zdjęć do gazetki szkolnej. Chciałam to tylko oznajmić, bo wyglądaliście niekomfortowo w mojej obecności. Ale na niektórych zdjęciach wyglądaliście super, jesteście bardzo fotogeniczni! – Pokazała kciuk w górę i uśmiechnęła się miło. – A tak w ogóle, to cześć, bo się nie przywitałam. I pa, bo muszę już iść. I pamiętaj, że najnowsze zdjęcia w gazetce szkolnej są zrobione przez Bae Seoyeon, bo to będą najładniejsze zdjęcia, jakie zobaczycie! – Ukłoniła się przed nim lekko i znowu ozdobiła swoją twarz uśmiechem. Szybko poprawiła torbę i od niego odeszła uświadamiając sobie w głowie, jak dziwnie musiało to wszystko zabrzmieć. No bo jak można się przywitać w środku monologu?

    Seoyeon

    OdpowiedzUsuń
  15. [Hahaha rzeczywiście ostatni raz pisałyśmy na UA xD Trza to kochana zmienić, no bo przecież tak nie może być ! Nie wiem jaki masz na to pomysł ale ja nie mogę nic wykminić ;-;
    Biedulek ;-; Współczuję mu że stracił swoją przyjaciółkę ale czuję że by się dogadał z Jiyoonem xD Mimo że jest agresywny i niemiły to tak naprawdę straszny z niego wariat i śmieszek xD Może Alex go zarazi swoim zapałem i sprawi że ten znów zacznie marzyć? No nie wiem xD Karta cudna <3 ]

    Taehoon & Jiyoon <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Ojej, dziękuję serdecznie! Przyznam, że dla mnie Yujin jest wyzwaniem, ale mam nadzieję sprostać i cieszę się, że się spodobała, naprawdę! Tak sobie czytam kartę i dochodzę do wniosku, że Alex jest słodki na swój indywidualny sposób i to jest super! Chyba będę miała jakiś pomysł, który będzie można jakoś dopracować. Na przykład, Alex będąc jeszcze w liceum, mógł być Jin potrzebny, jako znajomy niejako ustalający pozycję społeczną. Wiesz, najlepszy sportowiec. Jin ma paskudny zwyczaj zawierania wielu znajomości tylko dlatego, że są jej potrzebne by wszystko wiedzieć. Mogła się z nim widywać, spędzać czas jako starszym popularnym sportowcem, a gdy poszedł na studia straciła nim zainteresowanie, co o tym myślisz? :) Oczywiście można to jakoś ulepszyć, bardziej udramartycznić i w ogóle, ale to było pierwsze, co przyszło mi do głowy :D

    Seo Yu Jin

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaśmiałem się na jego pytanie, uśmiechając się przy tym wesoło. Cóż, on znał mnie najdłużej ze wszystkich z tej placówki, wiedział o mnie sporo, oprócz moich problemów rodzinnych, bo gdy wychodziliśmy z domu, moi rodzice jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniali się w kochających, ciepłych i miłych ludzi, dla których syn jest wszystkim. A po powrocie do domu zazwyczaj matka zamykała się w łazience lub sypialni, a na mniej ojciec wyżywał swoje niepowodzenia. I on widział ich tą pierwszą część. Gdy się poznaliśmy na pokazie, mama wraz z tatą byli wręcz książkowymi rodzicami. Nie było sensu o tym mu mówić, z doświadczenia wiedziałem, że nikt mi w to nie uwierzy, więc siedziałem z tym cicho. Jak z wszystkimi swoimi problemami.
    - Booo mnie kochasz - zaśmiałem się. - I ja to wiem ~ - dodałem rozbawiony.
    Oczywiście, że to były żarty i ja, i on o tym wiedzieliśmy, ale chciałem mu jakoś poprawić humor. T wszystko, a znaliśmy się na tyle, że przecież nie obraziłby się o coś takiego.
    Leżeliśmy chwilę w ciszy, a ja głaskałem go po pleckach, czując delikatne drżenie. Płakał, a ja nie chciałem drążyć tematu, bo mimo wszystko płacz był dobry. Wyrzucał emocje i pozwalał się zresetować. Ja też przecież miałem dni, kiedy wstawałem z załzawionymi oczyma, płacząc cały dzień bez powodu. A on go miał, więc tym bardziej musiał się oczyścić. A ja nie naciskałem, by wyjawił mi powód, bo przecież nie było to takie ważne.
    Jednak po chwili sam zaczął temat. Zagryzłem wargę, od razu wiedząc o co chodziło, ale szczerze powiedziawszy... wyleciało mi to z głowy. Może i byłem egoistą, ale zazwyczaj dobrze na tym wychodziłem. Nie znałem jej osobiście, więc wiadomość o tym weszła i wyszła z mojej głowy. Tak po prostu. W pierwszej chwili po wygłoszeniu tego komunikatu przez nauczycielkę, nie skojarzyłem jej z moim przyjacielem. To mój błąd i się do tego przyznaję.
    - Teraz już możesz do mnie przychodzić i się tulić ~ Nie będziesz już sam. Wiem, że to małe pocieszenie, raczej dobitka, ale masz mnie przecież - mruknąłem, uśmiechając się lekko. - Mam babeczki i inne ciastka... zjemy? Słodycze są dobre na smutki

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale mi mięciutko i wygodnie, tylko czemu tak zimno, czyżbym zapomniała zamknąć okno? Trudno, mniejsza... nie chce mi się wstawać, pomyślałam półprzytomnie w jakimś dziwnym stanie zawieszenia między snem, a jawą. Po chwili spałam znowu smacznie i zdrowo, jak na rasowego śpiocha przystało, zwijając się tylko lekko w kłębek, dla rozgrzewki.
    Obudził mnie czyiś okrzyk zaskoczenia, a że ledwo byłam przytomna, niczego jeszcze nie pamiętałam z poprzedniej nocy, zerwałam się gwałtownie na moim wygodnym posłaniu do siadu, również krzycząc. Jakiś chłopak patrzył na mnie jak na ufo, a ja chyba i parę chwil gapiłam się na niego, mrugając oczyma i zastanawiając się, co w mojej mysiej dziurze robi obcy facet? I dlaczego jest tak zaskoczony moim widokiem? Dopiero po chwili zaczęło do mnie docierać, że nie jestem w moim skromnym domu w Tokio, tylko w magazynku przy sali gimnastycznej GBS, w którym zamknęła mnie złośliwa wichura. Tylko co tu robił ten typ...? I ciekawe, jak długo spałam?
    -Eeto... chyba nie... Przepraszam, jeśli cię przestraszyłam, czy coś... - odpowiedziałam niepewnie, trochę speszona dziwną sytuacją, ale chwilę później już zaczynałam się z niej trochę może zbyt głośno i prawie histerycznie śmiać. To było takie dziwaczne!

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  19. Uniosłem swoje brwi, a potem na niego zerknąłem zdziwiony. Chyba to zauważył, bo się zreflektował, a ja na to zacząłem się śmiać, kręcąc nosem. Jako, że dzisiaj chciałem sobie samemu popłakać to pod poduszką znalazłem chusteczki. Wziąłem jedną i jak ta dobra mamusia otarłem mu te policzki, i oczka. Zadowolony z tego, że choć odrobinkę mu ulżyło, odsunąłem się, wywalając śmieć do kosza na śmieci.
    Wstałem i wróciłem do szafy, wyciągając swój cały arsenał. Coś mnie jednak dobrze kusiło, by wejść do tego sklepu i kupić łakocie. Przynajmniej nie musiałem go częstować krakersami, bo one nie nadawały się na poprawę samopoczucia. A magnez dobry na inne rzeczy. Nie wiem jakie, bo na biologii słabo uważałem...
    - Od wyboru do koloru~ - powiedziałem, kładąc słodycze przed nim. - Więc wybieraj, ale mam nadzieję, że karmić cię nie będę musiał jak takie dzidzi, co? - mruknąłem, szturchając go lekko.
    Tęskniłem za nim. Naprawdę tęskniłem. Wcześniej czułem to gdzieś daleko od siebie, ale kiedy znowu był u mnie, to dopiero poczułem jak bardzo mi go brakowało. Ale na szczęście miałem go już przy sobie. Chciałem by było jak dawniej. Nie od razu, bo przeżył wielką tragedię, ale powoli, z moją pomocą może uda mu się wrócić do pełni dawnych sił?

    Jimin

    OdpowiedzUsuń
  20. -Przepraszam, przepraszam, po prostu cała sytuacja jest taka niedorzeczna! - odezwałam się, jak tylko udało mi się spoważnieć, widząc, ze chłopak bierze mnie albo za pomyloną, albo naćpaną czymś nielegalnym...
    Zeskoczyłam ze stosiku materacy, na którym jak jakaś księżniczka na ziarnku grochu tak słodko się wylegiwałam, trochę żałując, że nie mogę tak spać dalej. Śniło mi się coś niesamowicie miłego, nie pamiętam już co, ale to przeczucie pozostało... Zresztą zawsze rano po obudzeniu, miałam ochotę walnąć się z powrotem pod cieplutką kołderkę, jeszcze tylko na przysłowiowe pięć minutek... I tym razem po nagłym przebudzeniu, powracało rozleniwienie i senność, wraz z lekkim spoważnieniem... Dopiero po chwili oprzytomniałam, kiedy zobaczyłam, że chłopak stoi w drzwiach z piłką i zamiarem opuszczenia mojego miłego gniazdka... Jakkolwiek pospałabym tu jeszcze trochę, to jednak chyba nie byłoby to rozsądne... więc przeciągając się jak kot, przecierając oczy, na wpół śpiąca, poszłam do wyjścia.
    -Królestwo za kawę! - nie jestem pewna, czy wypowiedziałam to na głos, czy tylko w myślach, ale faktem jest, że bez małej czarnej, to chyba usnę na stojąco... Matko, jest za wcześnie na cokolwiek!

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  21. [Oh, nigdzie w regulaminie chyba to nie było wspomniane, więc z przyzwyczajenia bez tych nawiasów, ale już się poprawiam :D Z początku brzmi negatywnie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by z czasem rozwinęła się w coś pozytywnego! W końcu muszę kiedyś Jin nauczyć ludzkich odruchów :D Jestem w ogóle fanką takich ludzkich i naturalnych wątków (nawet jeśli Jin chwilowo przypomina robocopa albo innego terminatora), więc w przyszłości prawdopodobnie go przeprosi, poprosi by popracowali nad odbudową poprzednich kontaktów. Na początku oczywiście będzie znów rozpatrywała to w kategorii zysków i strat, ale myślę że po jakimś czasie to się zmieni i zacznie lubić Alexa. Może nawet pomoże mu nieco otworzyć się z powrotem na świat i na ludzi? Może pomogą w sumie sobie nawzajem, on nauczy ją jakichś ludzkich emocji, ona pomoże mu z powrotem cieszyć się życiem? Myślisz, że to może wyjść?
    A co do pomysłu na wątek to bardzo mi się podoba <3 Ewentualnie, żeby było nam jeszcze śmieszniej, mogą zamiast czekać, spróbować jakoś przywrócić zasilanie i ktoś może zatrzasnąć ich w pokoju technicznym :D Wtedy już nie będzie możliwości żeby się wymigać i będą musieli szczerze pogadać, może być? :D]

    Seo Yu Jin

    OdpowiedzUsuń
  22. [Wowow! Nie spodziewałam się tylu komplementów, nawet się zastanawiałam, czy moje pisanie nie jest zbyt luźne i odstraszające XD Także dziękuuuuję najmocniej! ♥
    To tak! Nie da się tutaj uniknąć wątku, ponieważ chłopcy razem mieszkają. Wgl czuje, że Alex to typ, któremu dziwactwa Tae w ogóle by nie przeszkadzały, a jeszcze życia towarzyskiego i męskości by go nauczył, o! I TO ONE OK ROCK W DODATKOWYCH ♥♥♥
    A Lise biasuje tak mocno, że płeć bym dla niej zmieniła... dla całego blackpink XDD I ja to widzę tak, że mogliby stworzyć dwuosobowy team nazywany przez wszystkich happy virus. Wymyślimy im jakiś naprawdę nietypowy sposób poznania i będą przyjaciółmi together forever. Mógłby dać jej to poczucie kochającego brata, ktróego nigdy nie dał jej Jung~]

    Taeyong

    OdpowiedzUsuń
  23. [A ja mam taki pomysł, jako, że Alex jest zbyt leniwy na zabawę, to może Zośka go gdzieś wyciągnie w miasto, co Ty na to? :D]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  24. [Powiedzmy, że Tae jest tutaj od początku studiów. To na tym poziomie nauczania chyba już powinni się dobrze znać. Wgl, serio nie ogarnęłam, że są na tym samym profilu XD ale jak Alex tak często jest nieobecny na zajęciach to by korzystał z notatek Tae. Nie wiem w sumie, czy trzymanie owadów pod łóżkiem jest dozwolone w akademiku, zgaduje, że na nielegalu je tam trzyma i Alex miałby czym go szantażować, lol. Powiedzmy, że Tae by zapomniał włożyć mrówki do formikarium, bo coś by się nagle stało i by musiał wyjść i Alex miałby fajną niespodziankę jakby one się porozmieszczały po pokoju, że po dezynfekcje będzie chciał dzwonić...
    A Lisa... hmhm... pomysł jest w deche !! Można zrobić tak, że to będzie dzień rocznicy śmierci jego matki, dlatego będzie siedział przy tym stawie i rozmyślał, więc jak Lisa dostanie w łeb i wpadnie do tej wody to mu odjebie mocno, bo przejmie się podwójnie jej życiem.

    Jestem na wykładzie, stąd to takie nieskładne wszystko XD]

    Taeyong

    OdpowiedzUsuń
  25. Spojrzałem się na niego, chichocząc pod noskiem na ten wzrok. Ja wiem, że to miało być zapewne groźne, ale przez te załzawione oczka i lekko różowe policzki wyglądał jak wkurzone dziecko, albo... jakieś fajne zwierze. Może piesek? Taki słodki i wkurzony. Bo nie doberman czy pitbul. Te psy jak są złe to wyglądają jak jakaś postać z horroru. I to takiego bardzo dobrego, a ja nie lubię horrorów. Są straszne...
    - No jak to z której? Wiadomo, że w usta, co nie? - zaśmiałem się, kręcąc w rozbawieniu głową.
    Położyłem się na brzuchu, zaraz obok niego, konsumując ciastka z zadowoleniem.Najwyżej będę gruby... Świat się nie zawali, a ja i tak sporo trenuję, więc to zgubię, prędzej czy później.
    - Ale jestem starszy! - powiedziałem wesoło. - I powinieneś na mnie mówić hyung! - Klepnąłem go w udo. - To by super brzmiało, no powiedź, Jimin hyung! Słoooodko! Alex hyung brzmi do dupy, więc to dlatego jestem starszy - zaśmiałem się, kręcąc głową z rozbawieniem. - Ale ty nie jesteś słodki i nie chcesz mnie nazywać hyungiem, głupia ciapo! - burknąłem.
    I całe szczęście, że tego nie robił... Czułbym się przez to staro, ale pożartować zawsze można. A ja z nim lubiłem żartować, bardzo.

    Jimin

    OdpowiedzUsuń
  26. [Kamień z serca, że się wszystko podoba! To ustalamy jeszcze jakieś małe szczególiki, czy już zaczynamy? Może się podzielmy i jedna zacznie u Lisy, a druga u Alexa?]

    Taeyong

    OdpowiedzUsuń
  27. Dzisiejszy mecz przebiegł bardzo wesoło i sprawnie. Wesoło głównie za moją przyczyną, a sprawnie dzięki kondycji naszych piłkarzy. Naprawdę odegrali dobrą robotę, a ja starałem się w czasie przerw rozbawiać widownię, zaczepiać zawodników czy pomponiarki. Lubiłem to zajęcie, bo bycie szkolną maskotką to było coś, a mało osób wiedziało, że to właśnie ja jestem maskotką, co było jeszcze bardziej śmieszne, bo chwilę później, gdy wracałem ci sami ludzie, co śmiali się z moich zaczepek, wyzywali od satanistów. Jednak nie przejmowałem się tym tak bardzo. Nawet zwycięstwem tak się nie cieszyłem, bo ważniejszy był fakt, że pogodziłem się z przyjacielem i mogłem sobie z niego spokojnie żartować, wiedząc że nie da to potem żadnych spin.
    Jak zwykle odczekałem, az reszta się przebierze, a kiedy cała zgraja wyszła, ja wszedłem do środka. Nie lubiłem się przy nich przebierać, głównie ze względu na blizny na ciele. W końcu je było mocno widać, zwłaszcza te na łopatkach, ojciec zawsze wiedział jak bić, by móc to ukryć, a ja już miałem dosyć ciągłych pytań o to i wymyślanie historyjek. Z tymi mniejszymi było proście, mogłem nosić długie ochraniacze od nadgarstka do łokcia i na wf czy zajęciach tanecznych miałem spokój.
    Zdjąłem ten ciężki łeb, mierzwiąc lekko spocone włosy.
    - Yaaah, tu powinni zamontować chłodnicę - burknąłem sam do siebie, bo sądziłem, że jestem sam. Odłożyłem głowę maskotki na górę, ściągając powoli resztę kostiumu. Troszke to zajęło, ale potem schowałem go do szafy, ściągnąłem dresy i koszulkę, przebierając się w czarne spodnie i ciemną koszulkę z krótkim rękawem, jednak gdy sięgałem po moją bluzę, otarłem rękę metalową krawędź szafki, zdzierając sobie strupa po dwudniowej ranie. Pisnąłem, bo to zabolało. Zawsze było gorsze niż zadawanie sobie tej rany, ale może do tego byłem przyzwyczajony. Zauważyłem, że cieknie mi krew, bo dwa dni temu naprawdę miałem beznadziejny humor i trochę mocniej nacisnąłem żyletkę. Szybko wyciągnąłem z plecaka chusteczkę, przykładając ją do rany, a drugą zacząłem wycierać podłogę, widząc, że prowizoryczny opatrunek trochę przecieka.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  28. Byłam tak nieprzytomna, ze nawet nie zauważyłam, kiedy pod moimi nogami znalazła się piłka i nie bardzo ogarniałam skąd... Ludzie, naprawdę, byłam gotowa w desperacji położyć się gdziekolwiek, nawet bezpośrednio tu na podłodze i dalej spać. No, ale bez przesady, aż taką wariatką nie jestem...
    -O rety, dzięki! - Normalnie słowo "kawa" zabrzmiało w moich uszach jak muzyka. Jak moja ulubiona melodia, jak śpiew ptaków o poranku w letni dzień... No po prostu spełnienie marzeń! Taka pyszna, cieplutka z syropem imbirowym... Okay, nawet lura z automatu. Cokolwiek z kofeiną mnie poratuje.
    -Eeto... a w ogóle, nie ogarniam... ja się chyba nie przedstawiłam, nie? Jestem Jiyuu, a ty? - zagadałam, bo przynajmniej wypadało wiedzieć, komu wiszę zaproszenie na kawę, nie?

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  29. Gdy usłyszałem jakieś kroki i ruch, spanikowałem, sztywniejąc. Nie mogłem się nawet ruszyć, a powinienem jak najszybciej założyć pieszczochy, albo bluzę i uciec jak najdalej. Zagryzłem wargę, ale szok nastał, gdy usłyszałem głos Alexa. On się przecież nie mógł o tym dowiedzieć! Podniosłem szybko na niego wzrok, patrząc się wielkimi oczyma z lekko rozchylonymi w zdziwieniu usteczkami. Przestraszyłem się tego, co o mnie pomyśli. Zapewne mnie zostawi, wyśmieje, albo cokolwiek. Ale ja naprawdę... wiedziałem, że nie będzie chciał słuchać moich wytłumaczeń, ale odkąd pamiętam jak zrobiłem coś źle, dostawałem karę cielesną. Teraz to samo robiłem ze sobą, gdy czułem się źle. Poczucie, że dostałem już kare za zachowanie sprawiało, że czułem się lepiej.
    - Nie twoja sprawa - burknąłem, wyciągając nową chusteczkę. Położyłem ją do rany, odsuwając się od niego.
    Tak naprawdę w tym momencie bardzo się bałem. Nie chciałem nikomu o tym mówić. Odkąd tu przyszedłem, starałem się to ukrywać i jakoś mi się to udawało idealnie. Do tej pory... I czemu to własnie musiał być Alex? Przecież on będzie drążył temat i domagał się odpowiedzi, której ja mu nie mogłem udzielić. Przez to, że nikt mnie nigdy nie słuchał, czasami naprawdę myślałem, że sobie oś ubzdurałem. Do czasu, aż nie spojrzałem w lustro.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  30. Ostatecznie się poddałem, wiedząc że muszę dać mu zabandażować rękę. Patrzyłem się wtedy na to co robi i jak wiele uczuć teraz widać w jego oczach. A ja się po prostu przeraźliwie bałem. Już dawno przestałem łudzić się, że ktoś mi pomoże, że ktoś coś zrobi, albo chociażby mi uwierzy. Mój ojciec jednak idealnie wypracował sobie alibi, ja byłem tylko głupim dzieciakiem. Nie umiałem się przed nim bronić, w sumie od paru lat tego nie robiłem, dzięki czemu oszczędzałem sobie wielu blizn na ciele. Bo jednak na wakacje czy wolne wracaliśmy do domów, a to był dla mnie prawdziwy koszmar. Dostawałem za każde przewinienie, za każde przewinienie, albo za jego zły humor. Tak po prostu. I ja chyba miałem tak bardzo zniszczoną psychikę, że robiłem to samo.
    Skuliłem się, gdy krzyknął. Schowałem swoje ręce by nie musiał patrzeć na to wszystko. Wyciągnąłem bluzę z szafy, ubierając ja na siebie. Usiadłem na ławce, kompletnie nie wiedząc, co takiego miałbym mu powiedzieć i zrobić.
    - No... - zacząłem cicho, a potem owinąłem się rączkami, tuląc się mocno. - Bo jestem głupi i beznadziejny. A to moja kara - powiedziałem, a właściwie szepnąłem. W tym samym momencie moje oczy się zaszkliły. - Alex, proszę... zostaw to... - dodałem. Nie umiałem rozmawiać o takich sprawach. Miałem powód, by mu o tym nie mówić.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  31. Rozumiałem, że to musiało być dla niego szokiem. Nie chciałem dawać innym żadnego znaku, że coś jest ze mną nie tak, że w mojej głowie jest syf, a ja kompletnie wariuje. Tak naprawdę, gdzieś głęboko w sobie czułem to, ale im bardziej to uczucie się zwiększało, tym bardziej ja starałem się to ukrywać pod maską mojej wesołej, uroczej buźki. Tak było dobrze. Ludzie nie zadawali pytań, przyjmowali ten stan rzeczy i mi to odpowiadało. Chciałem być z tym sam, bo bałem się odrzucenia, jakiego wielokrotnie dostawałem od innych osób, gdy zacząłem im mówić o swoim problemie. Wyśmiewali mi, wmawiali, że potrzebuję uwagi, a ja po kilku takich próbach, trzymałem to już tylko dla siebie, bo ojciec surowo mnie ukarał, gdy dowiedział się o wszystkim. Przecież to nie mogło wyjść na światło dzienne. Zrujnowałbym jego karierę i chyba tylko dlatego zapisał mnie do tej szkoły. Nie mógł na mnie patrzyć, a wszystkie obelgi, które słyszałem od najmłodszych lat, spowodowały niską samoocenę i zaburzenia, do których nie chciałem się przyznać. Stworzyłem sobie innego Jimina, którym byłem dla innych i tak miało już zostać. Czemu musiał on odkryć mój sekret?
    Przygryzłem tylko wargę na te pytania. Nie wiedziałem jak na nie odpowiedzieć, a przecież nie były one bardzo skomplikowane z pozoru, to mnie zmuszały do intensywnego myślenia i przypominania sobie wszystkiego.
    Ponownie się skuliłem, wycierając oczy przegubem, aby nie dopuścić do wydostania się łez z moich oczu. Nie mogłem przy kimś płakać.
    - Ja nie chcę się zabić - oznajmiłem cicho, sięgając po swoje pieszczochy, które zacząłem nakładać. - Jestem za mało odważny, nie zostawię cię jak Hope - dodałem cichutko, bardzo cichutko, zagryzając wargę. - Nie mogę ci powiedzieć... nie uwierzysz mi. Nikt mi nie wierzył.
    Wstałem, zakładając swoją kurtkę i czapkę, chcąc znaleźć się jak najszybciej w moim pokoju.
    - Przepraszam, że musiałeś na to patrzyć... - szepnąłem, zabierając ze sobą torbę.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  32. – Głupia, głupia, głupia… – mruknęła do siebie, gdy nie było nikogo wokół niej. Jak można było się tak odezwać do jakiegoś obcego chłopaka, możliwe, że starszego?
    Zrobiła niezadowoloną minę i pokręciła głową. Westchnęła głośno i wyciągnęła aparat, żeby przejrzeć zdjęcia jeszcze raz. Zaczęły wydawać jej się dziwne. Ale jak to mówią – artyści patrzą na swoją sztukę tak długo, aż zaczną jej nienawidzić. Już i tak nie pozwolą mi zrobić kolejnych, drużyna będzie się nieswojo czuć.
    Schowała z powrotem urządzenie i ruszyła w stronę budynku szkoły, żeby pokazać nauczycielowi jej dotychczasowe dzieła.

    – To naprawdę wydaje się dziwne, ale za bardzo się przyzwyczaiłam do oglądania ich treningów – powiedziała, leżąc na swoim łóżku. Trzymała niedbale telefon, co jakiś czas sprawdzając godzinę.
    – Przecież robiłaś to przez kilka dni. – Zauważyła Minah. Jej zniekształcony głos wychodzący ze słuchawki trochę bawił Seoyeon, ale tym razem nie było jej do śmiechu.
    – Nie wiem, nie wiem… Po prostu mam dosyć nic nie robienia, mam tutaj tyle okazji! A zamiast tego leżę i się nad sobą użalam.
    – Nic nie robisz? Przecież jesteś w kółku fotograficznym, każdą wolną chwilę spędzasz na graniu na skrzypcach, żeby być najlepsza w szkole, nagrywasz filmiki, ostatnio jeszcze zajęłaś się komponowaniem! Mam wrażenie że wykorzystujesz wszystkie godziny w dobie. To w ogóle cud, że do mnie dzisiaj zadzwoniłaś, bo przez ten tydzień zachowywałaś się, jakbyś nie istniała.
    – No tak, przepraszam… – mruknęła ze skruchą, zmieniając pozycję na siedzącą. – Czy to będzie dziwne, jeśli pójdę do nich jeszcze dzisiaj? Przecież nie będę jedyna, zawsze oglądają ich jakieś dziewczyny i się nad nimi zachwycają, więc dlaczego ja nie mogę tak robić?
    – Jasne, że możesz. Ale musisz znaleźć granicę. Narzucasz na siebie zbyt dużo rzeczy. Pewnego dnia będziesz chciała pobyć sama, ale nie będziesz mogła przez natłoki obowiązków.
    – Nie martw się, zawsze mogę przestać przychodzić! – Uśmiechnęła się szeroko zapominając, że Minah jej nie widzi. – Chociaż boję się, że wezmą mnie za jakiegoś prześladowcę…
    – Skoro nie będziesz jedyna na trybunach, to nie będziesz aż tak odstawać. – Seo miała wrażenie, że dziewczyna zrobiła jakąś dziwną minę. Westchnęła cicho i kiwnęła głową. – Muszę już kończyć, papa!
    Seoyeon pożegnała się z koleżanką i wstała wolno z łóżka. Włożyła telefon do torebki i spojrzała w lustro. Jej dwie kitki trochę się popsuły przez tarzanie się po łóżku, więc szybko je poprawiła. Wyszła ze swojego pokoju, a potem z budynku, żeby skierować się w stronę boiska. Czuła się trochę zdenerwowana, chociaż jej podświadomość mówiła jej, że nie ma czym. Jej mózg wysyłał jej dość sprzeczne sygnały. Czy to już choroba psychiczna?

    W końcu dotarła na boisko. Usiadła na tym samym miejscu, co zawsze. Spojrzała na resztę dziewczyn, które potrafiła rozpoznać nawet na szkolnym korytarzu. Westchnęła cicho i oparła się wygodnie o krzesełko, rozglądając się niezauważalnie po boisku i trybunach. Oparła swoje dłonie o boki krzesła i przechyliła się delikatnie.

    Gdy usłyszała piski dziewczyn wiedziała, że już przyszli.
    – Wow, musicie czuć się jak gwiazdy… - mruknęła pod nosem, uśmiechając się nieznacznie.

    Seoyeon
    [Przepraszam, że to tyle zajęło ;; ]

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie mogłem uwierzyć, że mój sekret wyszedł na jaw. Czułem się obnażony i może nawet gdzieś w pewnym sensie upokorzony. Bo ile osób mówiło, że to głupie, bezsensowne i dziecinne? Bałem się, co takiego Alex o mnie pomyśli i czy w ogóle będzie chciał po tym wszystkim dalej ze mną przyjaźnić. A on był dla mnie jak brat. Byliśmy od siebie bardzo różni, ale jednak mimo wszystko dogadywaliśmy się bardzo dobrze. I nie umiałbym się odnaleźć, gdyby to się skończyło.
    Dzisiejszego dnia, miałem bardzo zły humor. Byłem już przyzwyczajony, że czasami takie napady smutku czy płaczu pojawiały się u mnie, a wtedy nie mogłem nic lepszego zrobić jak siedzenie, a raczej leżenie zwinięty w kłębek na swojej części łóżka. Miałem szczęście, że mój współlokator ciągle gdzieś wyłaził z tym swoim stukniętym braciszkiem. Dzięki temu miałem wolny pokój i nie musiałem szukać miejsca, by sobie po prostu popłakać.
    Włączyłem sobie składankę jakiś smutnych piosenek Metallicy, kładąc się na materacu i słuchałem utworów, patrząc się szybę. Dobrze, że dzisiaj nie padało, bo to jeszcze by mnie dobiło, a wolałem odpuścić sobie dzisiaj kaleczenie ciała.
    Westchnąłem cicho, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Wydmuchałem nos, wyrzucając chusteczkę do kosza, a potem poprawiłem swoją dużą bluzę i poszedłem otworzyć. Miałem świadomość, że wyglądam jak siedem nieszczęść przez mokre policzki czy czerwone oczy, ale mało co mnie obchodziło w tym momencie. Miałem cichą nadzieję, że to Hosoek, a ja będę mógł z nim po prostu poleżeć i się wypłakać. Sam nie miałem tyle odwagi, by do niego zadzwonić czy napisać z prośbą o przyjście. W takie dni jak ten czułem się jeszcze bardziej bezużyteczny, głupi, bezwartościowy i ogólnie moja ocena była jeszcze gorsza niż zazwyczaj, bo na co dzień udawało mi się to ukrywać.
    Jednak ku mojemu zdziwieniu, zauważyłem w drzwiach Alexa i szybko pożałowałem, że jednak podniosłem się, i otworzyłem te drzwi. Znowu będzie zadawał pytania, na które ja nie byłem w stanie mu odpowiedzieć. Nie mogłem go jednak wyprosić, to nadal mój przyjaciel i ja chciałem, żeby tak było. Więc odsunąłem się od drzwi, wracając szybko na łóżko, ponownie zwijając się w kulkę.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  34. Naprawdę czułem się dziwnie, bo płakanie przy kimkolwiek nie było moją dobrą stroną. Nie lubiłem tego i czułęm się bardzo nieswojo, ale gdzieś w środku, tak naprawdę w środku cieszyłem się, że on tu ze mną jest i mimo wszystko mnie nie zostawił. Udowadniał mi tym samym, że mogłem na niego liczyć, choć dalej miałem wielką obawę, co do tego czy zostanie ze mną jak dowie się prawdy. Bo wiedziałem, że będę musiał mu powiedzieć, on nie odpuści, tak jak powiedział. Bałem się troszkę tego, bo po tylu razach ile próbowałem miałem duży, ogromny wręcz niesmak do tego, by komukolwiek zwierzać się z moich problemów.
    Pociągnąłem nosem, patrząc się na niego uważnie i słuchałem tego co mówił. Wyłączyłem muzykę, by nic go nie rozpraszało. Uśmiechnąłem się smutno na to, że nazwał mnie hyungiem. Słodki dzieciak, choć pewnie był bardziej ogarnięty ode mnie. To jednak w tym momencie czułem się trochę jak zraniony kotek, którego ktoś porzucił, a teraz inna osoba, próbowała go na nowo oswoić. I może tak się trochę zachowywałem, ale przecież znam go tyle lat, ufam mu w dużym stopniu, ale rany są tak głębokie, że się boje.
    Westchnąłem tylko, czując jak głaszcze moją nogę. Przeniosłem tam wzrok, a po chwili poruszyłem się, tak by móc złapać go za rękę. Przyciągnąłem go do siebie, a potem mocno się przytuliłem, chowając głowę w jego torsie, mocząc przy tym łzami jego koszulkę.
    - Ja już tak mam - mruknąłem cicho.- Czasami przychodzą takie dni i ja na to nic nie mogę - wyjaśniłem, czując się troszkę lepiej przez jego obecność i ciepło.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  35. W końcu zobaczyła chłopaków z drużyny, którzy wchodzili jeden po drugim na boisko. Chłopak, któremu tłumaczyła się niedawno, został zatrzymany przez fanki. Poprosiły go o jakiś słodki akt, na który (nie)chętnie się zgodził.
    Seoyeon zaciekawiona patrzyła na niego myśląc, co mógłby wymyślić. Pogrzebał przez chwilę w kieszeni, a po chwili wyjął serduszko ułożone z palców, jednocześnie puszczając oczko.
    Dziewczyna zmrużyła oczy i zrobiła zniesmaczoną minę. Pokręciła głową, starając się wyrzucić ten przeuroczy obraz z głowy.
    – Jak tak można… – syknęła cicho. Bo prawda jest taka, że Bae Seoyeon uwielbia urocze rzeczy, ale czasami ma takie dni, że dostaje od nich zawrotów głowy. I to był właśnie ten dzień.
    Odetchnęła cicho, gdy chłopak dołączył do reszty zespołu. Przynajmniej znam jego imię.
    – Alex… – powtórzyła cicho z dość słyszalnym koreańskim akcentem. Automatycznie wyobraziła sobie zapis jego imienia (tak, ma problemy z angielskim i nie, nie jest z tego dumna).
    Obserwowała ich pierwsze ćwiczenia, kołysząc się delikatnie w przód i tył. Zaczęła się zastanawiać nad tym, jak wyglądają ich dni – czy poświęcają całe swoje dni na piłkę? Czy jest to ich jedyne hobby? Ciekawe jak się dogadują? Czy dużo poświęcili dla tego sportu?
    Z jej rozmyśleń wyrwał ją pisk jakiejś dziewczyny, przez który Seo spojrzała automatycznie na boisko. Myślała, że coś się komuś stało, kontuzja, cokolwiek, ale nie! Po prostu Alex zszedł, żeby porozmawiać z jakimś facetem. Przyglądała mu się chwilę, jednak jej wzrok szybko wrócił na wciąż rozgrzewającą się część drużyny.
    Jakie ogromne było jej zdziwienie, gdy chłopak wszedł na trybuny i podszedł do niej, nazywając ją „dziewczyną od aparatu”. Spojrzała na niego zdezorientowana, unosząc wysoko głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Wstała, żeby lepiej go widzieć i wysłuchała, cierpliwie znosząc jego słodkie uśmieszki. Odwzajemniła delikatnie uśmiech i kiwnęła głową.
    – Chyba nie mam wyboru. Prowadź, kapitanie.
    Nie da się, nie tak łatwo. Nie ufała mu za bardzo, bo ładni chłopcy to zwykle kłopoty. Jej życie towarzyskie jej to udowodniło, więc postanowiła, że ograniczy kontakty do minimum. Bądź jak Elsa z „Frozen”. Conceal, don’t feel, don’t let them know~ Jej zadanie było proste – musiała przenieść parę lekkich pudełek. Niby jak miała z nim rozmawiać? O czym? Och, spójrz, jakie solidne pudełka? Jakość tego kartonu jest znakomita! Rozmowa nie będzie się kleić, a to chyba dobrze. Przynajmniej dla niej. Kto wie, jak to się potoczy. Jeśli okaże się miły, to ona też taka będzie. Niby nie odczuwała od niego żadnych „złych mocy”, jak to zwykle mawiała, ale wolała być ostrożna.

    Seoyeon 🌸

    OdpowiedzUsuń
  36. – Bae Seoyeon, profil instrumentalny, skrzypce i fortepian – powiedziała bez zastanowienia, poprawiając swoją postawę. Chodziła lekko zgarbiona, a przecież przy przedstawianiu się trzeba wyglądać jak dama.
    Słowa jej matki odbiły się echem w jej głowie, powodując niewielkie dreszcze u dziewczyny. Znowu poczuła się jak wytresowany pies, który miał tylko pokazywać sztuczki. Spuściła wzrok i wypuściła z siebie powietrze. Uczucie uprzedmiotowienia jej osoby powróciło, chociaż przez ostatnie tygodnie i miesiące tak walczyła o brak czegoś takiego.
    Zawsze się tak przedstawiała. Czasami uznawała to za coś normalnego, a czasami słyszała monotonię i głos jakiegoś cyborga. Tak cholernie starała się pozbyć tego nawyku. Nie mogła się tego wyprzeć, chociaż bardzo chciała. Niektórzy mają naturalny talent do śpiewania, a Seoyeon ma naturalny talent do słuchania się matki nawet wtedy, gdy niczego jej nie rozkazuje. Jeszcze pięć minut temu cieszyłaby się z tego, bo taka postawa bardzo skraca rozmowę, ale jej uczucia po wypowiedzeniu tych słów trochę się zmieniły.
    A on poprosił tylko o imię.
    Spojrzała na niego i uśmiechnęła się, przypominając sobie jego słowa sprzed kilku sekund. Wyglądał, jakby czuł się winny tego, że zapomniał jej imienia. Jakby był jedyną osobą na świecie, która tak zrobiła. Ale Seoyeon już dawno przyzwyczaiła się do powtarzania swojego imienia milion razy.
    Jeśli miała wrażenie, że czuł się winny… Czy to oznacza, że jednak nie jest zadufanym w sobie dzieciakiem? Czy powinna dać mu szansę i trochę się otworzyć? Najwyżej się zawiedziesz, co masz do stracenia.
    – A ty jesteś Alex, tak? – Nie chciała wymawiać jego imienia ze względu na swoją wspaniałą wymowę i akcent, ale jakoś chciała podtrzymać rozmowę. – Bo to ciebie dziewczyny tak wołały, żebyś zrobił coś słodkiego, prawda? – Na jej twarzy pojawił się pewnego rodzaju grymas, gdy powiedziała słowo „słodkie”. Szybko przypomniała sobie o swoich manierach i pozbyła się tej miny. Naprawdę trafił na zły dzień. Może przy następnym treningu będzie się rozpływać z zachwytu jak reszta dziewczyn.

    Seoyeon 🌸

    OdpowiedzUsuń
  37. – „Zazwyczaj tego nie robię”? Czyli mam rozumieć, że dzisiaj jest mój szczęśliwy dzień? – uniosła delikatnie brew, starając się nie uśmiechać zbyt szeroko. Bo ja mam wrażenie, że to kara za wszystkie złe rzeczy, które zrobiłam – dopowiedziała sobie w myślach, wyprzedzając go delikatnie.
    Słuchała z uwagą, gdy opowiadał o swoich „fankach”, które zawsze były na ich treningach. Czy jeśli ona też będzie oglądać ich treningi, to stanie się częścią fanklubu? Dodatkowo nie mogła uwierzyć, że WSZYSTKIE dziewczyny go lubiły. Naprawdę był aż tak popularny? Każda miała dokładnie ten sam gust? Na przykład jego kolega był dla Seoyeon przeuroczy, więc nie mogła zrozumieć, dlaczego nie piszczą na jego widok! A Alex… Alex miał charyzmę, ale to wszystko. Seoyeon nie potrafiła zgadnąć, czemu każda do niego tak lgnie. Nie poznała go na tyle, by mieć o nim inne zdanie. Ale jak można go poznać, tylko oglądając jego treningi? Może zaprasza je na jakieś fan-meetingi, żeby podreperować swoje ego? Chociaż… Dowiem się o tym potem. Chyba zbyt pochopnie go oceniam. Może nie jest aż taki zły, jak myślałam? Nagle zaczęła brać pod uwagę możliwość tego, że chłopak każdego dnia odwiedza schronisko i karmi bezdomne psy. Albo, że kiedyś uratował świat.
    – Rzeczywiście, wyglądają na urocze i miłe – przyznała, wzruszając ramionami. – Ale chyba wyłącznie dla was. Kiedy przyszłam na trybuny pierwszy raz, to kilka z nich chciały mnie zabić wzrokiem. Chociaż może to tylko one. W sumie, im więcej dziewczyn przychodzi, tym mniej Alexa dla nich. – Ostatnie zdanie wypowiedziała lekko uszczypliwie, układając usta w dzióbek.
    Chłopak dorównał jej kroku, bo wcześniej szedł trochę w tyle. Seoyeon spojrzała na niego przelotnie, zastanawiając się nad tym, z jakiego jest kraju. Nie miał koreańskiego imienia i starał się mówić poprawnie w tym języku. Czasami można było usłyszeć ledwo zauważalny akcent, ale widać było, że chciał go ukryć. Seo zaczęła go mimowolnie podziwiać, chociaż nie była do końca pewna, czy jej teoria była poprawna. Ale jeśli tak, to oznaczałoby, że Alex mówi w dwóch lub więcej językach. W porównaniu do skrzypaczki, która kompletnie nie rozumiała angielskiej gramatyki, był to naprawdę dobry wynik. Dziewczyna przyjęła to jako fakt, pozwalając jej na większe polubienie chłopaka. Ciekawe, ile jedna rozmowa potrafi zmienić…

    – Nie wierzę, że to tak daleko… – jęknęła niezadowolona, gdy już dotarli na miejsce. – Mam nadzieję, że tych kartonów nie ma zbyt wiele, bo ciebie ominie trening, a mnie obserwowanie go… – Pokręciła niezadowolona głową, marszcząc delikatnie nos. Nie po to przyszła ich oglądać, żeby tachać teraz jakieś pudełka! Nie było to dla niej jakimś szczególnym utrapieniem, ale chciała sobie na coś ponarzekać, bo ostatnio te dni wydawały się zbyt idealne z jej perspektywy.

    Seoyeon 🌸

    OdpowiedzUsuń
  38. Matko, jak ja kocham te automaty. Mają tyle rodzajów różnej kawo-podobnej lury, ze trudno znaleźć wśród nich coś, co choć trochę przypomina coś, co powstało z ziaren kawowca.
    -Może... czarne esspresso bez cukru? - odparłam niepewnie, przyglądając się długiej liście. Nawet, jeśli kawa z tego automatu smakuje tak, jak każda inna z takowego ustrojstwa, to przynajmniej wypiję ją dwoma łyczkami i może nie zdążę się nawet skrzywić... A słodzenie, nawet czegoś, co kawą nazywa się tylko dlatego, ze ma na obrazku namalowane czarne ziarenka, tylko pogorszy sprawę. Zresztą automaty zawsze trochę dodają cukru, nawet jeśli ustawi się opcję "gorzka". Robią to złośliwie, jestem tego pewna...
    Mattaku! Ale jestem głupia!, pomyślałam nagle odkrywczo. Przecież w studio radiowym mamy nasz prywatny zapas kawy i kubków, a przy tym czajnik i kolekcję różnych przypraw i syropów smakowych... Przecież moglibyśmy sobie tam zaparzyć kawę... Otworzyłabym studio kartą... jasny szlag, gdzie moja karta?
    Zaczęłam w panice przeszukiwać wszystkie kieszenie i kieszonki bluzy i dżinsów i nic.
    -Houston, mamy problem! Zgubiłam kartę! - podzieliłam się tym niepokojącym odkryciem z nowym znajomym.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  39. Pokręciłem tylko głowa na jego słowa. A właśnie, że to moja wina. Moja wina, że byłem taki słaby i beznadziejny. Nie umiałem sobie poradzić z problemami, ani nikt nie wierzył mi w to, co mówiłem. To tylko potwierdzało jak mało znaczącą osobą jestem. Nie liczyłem się w ogóle, byłem głupim, bezużytecznym dzieciakiem, który nie zrobił w swoim życiu nic sensownego. A może i miałem wiele okazji, to jednak widząc pieska czy kotka na osiedlu, nie zabrałem go do domu ze strachu, że ojciec mógłby zrobić krzywdę i mu i mi. Więc tylko dzieliłem się kanapkami, ale to nie była żadna pomoc, bo zimą marzło zwierzątko na zewnątrz.
    Na jego pytanie, mocniej się wtuliłem. Wiedziałem, że przyjdzie, że będzie pytał, ale ja nawet gdybym chciał to nie wiem od czego zacząć. Za każdym razem, gdy choć w głowie próbowałem odegrać sobie taką rozmowę, przypominały mi się drwiące miny, pełne irytacji i pobłażania, gdy mówiłem o tym, co takiego robi mi ojciec. Nikt mi nie wierzył. Śmiali się, szydzili, pukali się w głowę. I ten niesmak przerodził się u mnie w okropny strach. Nie mogłem czymś takim zniszczyć kariery mojego ojca...
    -N-nie umiem - pisnąłem tylko, podciągając nogi pod siebie, by stworzyć z siebie małą kulkę. - Jestem głupi - dodałem. - I bezużyteczny - szepnąłem, zaciskając mocno oczy, przez co więcej łez wylało się na moje policzki i jego koszulkę.
    Ścisnąłem piątki na jego ubraniu, biorąc głębszy oddech. Musiałem jakoś zacząć... Przecież Alex to mój przyjaciel... i jest przy mnie, nawet pomimo tego, że widział moje rany na rękach.
    Odsunąłem się od niego nieznacznie, łapiąc za rąbek koszulki. Zacisnąłem oczy na krótką chwilę, a gdy je otworzyłem, patrzyłem się na pościel. Podniosłem się do siadu, by klepnąć tyłkiem na piętach, a potem uniosłem ubranie, pokazując szramy i blizny jakie zostały mi na brzuchu i torsie od paska. Po chwili powoli się obróciłem plecami, pokazując te same rany na plecach. Gdy uznałem, że już wystarczająco się upokorzyłem, puściłem koszulkę, owijając się w czarny koc, by zrobić z siebie kokon, a potem położyłem się obok niego, uciekając od jego spojrzenia.
    - To... - zacząłem cicho, zaczynając się mimowolnie trząść. - To wcale nie od... od... wpadnięcia w krzaki czy i-innych takich - szepnąłem, chowając głowę w poduszkę.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  40. „Za kogo go mam?” – powtórzyła jego słowa w myślach, bez wyrazu patrząc się na jego twarz, która starała zachować jakiś chłód. Spuściła wzrok zakłopotana, gdy wyrzucił z siebie swoje myśli. W końcu ona doskonale wiedziała, za kogo go ma – ma go za wrednego, bogatego dzieciaka, któremu zależy tylko na sławie. I dziewczynach.
    Jeszcze kilka lat temu takie towarzystwo by jej nie przeszkadzało. Wiedziała, że zawsze będzie otaczać się takimi ludźmi. Jednak po jej „buncie”, spowodowanym przez jej brata, po odkryciu swojej pasji i po przeniesieniu się do tej szkoły… Miała nadzieję, wręcz chciała, żeby otaczający ją ludzie byli inni. Wciąż miała świadomość, że ludzie uczący się tutaj są dziećmi bogatych sław, a niewielki procent to zwyczajni uczniowie ze stypendiami, ale chciała myśleć, że pasja ich zmieni.
    A mimo wszystko do każdego podchodziła z rezerwą. Starała się być miła, ale chłód spowodowany stereotypami, które sama nakreśliła, skutecznie odsuwały ją od prawie wszystkich uczniów. O wszystkich myślała tak samo – nadęte, wredne dzieci, które nigdy nie zaznały cierpienia i bólu. Wrzucała ich do klatki, z której przez tyle lat starała się uciec. Cały czas walczyła z ludźmi, którzy uważali ją za rozpieszczonego dzieciaka tylko dlatego, że jej rodzice byli bogaci. Ale gdy już się od tego uwolniła, jej mózg zaczął pracować dokładnie tak samo.
    I właśnie to spowodowało, że Seoyeon poczuła się jak największa hipokrytka na świecie. Chciała coś powiedzieć, ale wstyd i zażenowanie jej zachowaniem skutecznie to uniemożliwiło. Uświadomiła sobie, jak bardzo chciała go przeprosić, jak bardzo chciała się przed nim wytłumaczyć.
    Kiwnęła tylko niezauważalnie głową, nie ruszając w ogóle swoim ciałem. Alex sam odszedł, a dziewczyna poczekała, aż między nimi będzie odpowiednia odległość. W końcu sama ruszyła, wolnym krokiem podążając za chłopakiem. Łzy zaczęli samowolnie zbierać się w jej oczach. Czuła się podle. Wciąż słyszała ostatnie słowa chłopaka – „Nie musisz starać się być lepsza ode mnie, zawsze będziesz.” Pociągnęła cicho nosem. Tak strasznie chciała mu powiedzieć, że jest milion razy lepszy od niej.

    Seoyeon 🌸

    OdpowiedzUsuń
  41. [ Yeeey, zmieniłaś to strasznie zdjęcie! *^*]

    To było dla mnie bardzo trudne przeżycie. Odkąd przyszedłem do tej szkoły i tu zamieszkałem, Alex był pierwszą osobą, której postanowiłem cokolwiek powiedzieć. Jednak gdzieś w środku czułem, że nie byłem na to psychicznie przygotowany, albo nie w wystarczającym stopniu. Czułem się przez to nieswojo i bardzo skrępowany. Czułem się tak, jakbym w tym momencie obarczał go ciężarem, który sam nosiłem od bardzo dawna, a możliwe że nawet i od narodzin, bo nie pamiętam dokładnie, kiedy ten koszmar się zaczął. Tak było, odkąd pamiętam. Jak nie kary cielesne to pierw słowne, a one bolały i wyniszczały mnie tysiąc razy bardziej niż cokolwiek innego.
    Jednak z drugiej strony... Skoro już zacząłem, to muszę skończyć. Pewnym jest, że będzie drążył temat, a ja nie chciałem tego przechodzić tyle razy, bo jestem pewien, że z każdym jego pytaniem, moja rana ponownie by się otwierała. A było ich stanowczo za dużo, by tak żyć na dłuższą metę. Nigdy nie chciałem się zabić, bo byłem na to za słaby i za bardzo się bałem. Moje blizny i szramy na nadgarstkach były efektem mojej zniszczonej psychiki, która w słabe dni lub po silnych, negatywnych słowach osoby, na której mi zależało, kazała się ukarać za bycie nie takim jakim powinienem być.
    Siedziałem, a właściwie leżałem przez dłuższy czas w ciszy, próbując się zebrać w sobie by o wszystkim powiedzieć.
    - To... - zacząłem, wyciągając rękę. Złapałem go za tą jego, mocno ściskając. - Obiecaj mi, że nikomu nie powiesz - szepnąłem cicho, ocierając rękawem swoją twarz i oczy od mokrych śladów.
    Ponownie się zawiesiłem, zagryzając mocno swoją wargę. Bałem się tak bardzo tego, że mi nie uwierzy, dokładnie tak jak wszyscy inni. Wtedy też zbierałem się na odwagę. Miałem dosyć, chciałem to przerwać, ale oni zamiast mi pomóc, wyśmiali mnie.
    - Mój... m-mój... o-ojciec - przyznałem naprawdę, naprawdę cicho, więc mógł mnie nie usłyszeć, ale ja nie wiedziałem czy ponownie zbiorę siły na to, by powiedzieć mu to ponownie. Wybuchłem płaczem, chowając twarz w poduszce.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  42. No ja wiem, że oboje byliśmy na pół śpiący, że to właściwie tylko dla mnie oznacza kłopoty, nie dla Alexa, no, ale poważnie, ja tu prawie na zawał nie zeszłam i nie dostałam pomieszania z poplątaniem z paniki, bo jeśli nie znajdę karty... to jestem w czarnej dupie. No przepraszam, ale inaczej tego określić się nie da. Kara za jej zgubienie jest tak niedorzecznie wysoka, że chyba całe moje stypendium na to przepadnie i co ja wtedy zrobię...? No, więc będzie to praktycznie tragedia na miarę końca świata, a jego reakcja jak wyglądała? "No to naprawdę masz kłopot... którą by tu kawę wybrać?". Poważnie...
    -Anou...Alex... Odegrasz dzielnego rycerza w lśniącej zbroi i poratujesz niewiastę w potrzebie...? Znaczy, pomóż mi znaleźć kartę, okay? Jak się nie znajdzie, to już po mnie! - Wiem, że trochę plotłam od rzeczy, ale naprawdę się denerwowałam. To już nie były żarty...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  43. -W sumie fakt, ja też się czuję tak, jakbym miała zasnąć tu, gdzie stoję. W tym stanie to nie znalazłabym tej głupiej karty, nawet, gdyby leżała tuż przede mną...
    No tak, dobrze, ze chociaż jedno z nas myśli praktycznie, bo mnie już naprawdę zaczęła ogarniać nerwówka i ogólny kociokwik, mało brakuje, a wyszłabym z siebie, stanęła obok i zaczęła biegać w tę i na zad po korytarzu, krzycząc histerycznie.
    -Tylko jak można nie lubić kawy...? Okay, tej z automatu naprawdę można - skrzywiłam się, wpijając duszkiem to coś w moim kubeczku. Całe szczęście porcja była naprawdę malutka i dało się uporać z nią szybko, zanim wywołałaby skutki uboczne, znane jako "cofka". - ale jak cię kiedyś poczęstuję taką z mleczkiem, bitą śmietanką i odrobiną czekolady, to może zmienisz zdanie.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  44. Czekałem na to, co się stanie, jak on zareaguje i co powie lub zrobi. Stresowałem się, bardzo mocno, bo cholernie mi na nim zależało i nie zniósłbym gdyby się ode mnie odwrócił czy chociaż wyśmiał. Dlatego czekałem w napięciu, czując jak w środku drżę, choć pewnie po prostu się trząsłem pod tym głupim kocem jak dziecko, które naoglądało się horrorów. Jednak chyba miałem prawo tak reagować? W środku naprawdę byłem ciągle przestraszonym dzieckiem.
    Gdy się do mnie przytulił, spiąłem się, ale odetchnąłem z ulgą i cały stres wypłynął ze mnie pod postacią kolejnych łez. Zagryzłem wargę, mocniej się w niego wtulając, obejmując go rękoma i nogami, by być jak najbliżej jego ciepła. Potrzebowałem tego bardzo, bardzo mocno.
    - Nie mogłeś... nie znaliśmy się, a potem... ja nie chcę o tym mówić - powiedziałem cicho, mocno go tuląc.
    Nie chciałem już do tego wracać. Chciałem się od tego odciąć i żyć normalnie, a fakt, że on mi uwierzył, trochę mnie podbudował, poczułem sie przez to odrobinkę lepiej.
    Nie mam pojęcia ile tak leżałem i płakałem razem z nim, głaszcząc jego plecy i bawiąc się jego włosami. Pół godziny, może godzinę? W każdym razie naprawdę długo, aż ja się nie uspokoiłem. Poczułem się trochę lepiej i chciałe to podtrzymać, więc odsunąłem się powoli od niego, patrząc się na niego. Podałem mu wilgotne chusteczki do twarzy, a potem uśmiechnąłem się delikatnie w podziękowaniu za czas jaki mi poświęcił.
    Wytarłem swoją twarz z łez i wysmarkałem nos, szukając jakiegoś tematu do rozmowy, byleby uciec od tematu moich problemów. I znalazłem na coś, na co delikatnie się uśmiechnąłem. Spojrzałem na niego, łapiąc go za rączki, odrobinkę się rozpromieniając na samą myśl o tym fakcie, który chciałem mu przekazać. Miałem nadzieję, że nie słyszał żadnych plotek, bo jako przyjaciel, powinien dowiedzieć się tego ode mnie.
    - Znalazłem chłopaka - powiedziałem, a mój uśmiech się troszkę bardziej poszerzył. Pociągnąłem jeszcze noskiem, wycierając oczka, wpatrując się w niego, będąc ciekawym jego reakcji.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  45. Wiem, że dla innych takie moje zachowanie było dziwne, ale czasami zdarzało się, że coś wybudzało mnie z tego przygnębiającego transu. Cieszyłem się z tego i nie chciałem się zastanawiać, co to takiego. Ważne, że nie ryczałem jak bóbr i było w porządku. A teraz miałem wielkie powody do radości. No i z drugiej strony... nie chciałem, by Alex zaczął mnie dalej wypytywać czy cokolwiek. Wolałem oddalić ten temat jak to najdalej możliwe.
    Zaśmiałem się na jego reakcje, bo dalej mnie to bawiło. Wiedziałem, że Korea to bardzo konserwatywne państwo, ale ja nie miałem z tym problemu. A jak inni mieli... no to już ich problem, nie mój...
    - Fuj - powiedziałem i by go podenerwować, wgramoliłem mu się na nogi. - Ty mi się nie podobasz! Bez urazy, ale kompletnie nie mój typ - wyjaśniłem. - W ogóle mnie nie pociągasz. Mógłbyś się przede mną rozebrać i nic, kompletnie, zero, nul! - powiedziałem, kręcąc głową. - Ty dla mnie jak brat! Więc no! - Poklepałem jego policzki z zadowoleniem.
    Zagryzłem wargę na jego pytanie, drapiąc się po włoskach. Hoseok nie miał za dobrej sławy, ale no...
    - Noo on mi się dłuuuuugo podobał już - wyjaśniłem. - I on się o mnie tak troszczy~ Super jest! - mruknąłem. - Hoseokkie hyung ~

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  46. -Uch... to nie tak miało wypaść! - Nagle się zmieszałam, bo przecież... O rety, ja też mam ważniejsze sprawy na głowie niż chłopaki i randki. Nawet nie przyszło mi do głowy, że Alex może doszukać się między moimi słowami czegoś, czego tam wcale w moim zamierzeniu nie było. Dobrze, że już wypiłam to kawopodobne coś, bo chyba bym się nim teraz z wrażenia zakrztusiła. Już i tak jak na złość poczułam, że się rumienię, a czerwony jak burak rudzielec to widok niezbyt piękny...
    -W sensie... ja po prostu chciałam się jakoś odwdzięczyć, no bo...
    Bo do tej pory bezinteresownie to mi inni najwyżej kopa w zadek dawali... Jakby to powiedzieć, by nie zabrzmiało to jakoś tak, jakbym się żaliła, albo była jakąś wyrachowaną, cyniczną żmiją? Albo, żeby nie przyszło mu do głowy, że podejrzewam go o jakieś ukryte intencje?
    -...bo tak trzeba, nie? - dokończyłam w końcu trochę kulawo. - Nie doszukuj się niczego więcej.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  47. Wow, no to się porobiło... Kto by pomyślał, że jedno, głupie zdanie może nas oboje wpędzić w takie zmieszani i konsternację? Już nie wiem, kto z nas wygrałby w konkurencji na największego speca od strzelania gaf. Wolałam się nie licytować, bo a nuż wygram i co będzie? Bynajmniej nie zależałoby mi na tym...
    -No tak właściwie to nie wiem... Też jestem obcokrajowcem, pochodzę z Japonii, koreańskiego nauczyłam się z samouczków, tam raczej niuansów językowych nie przekazują.
    ...Zresztą nawet, gdyby można się było nauczyć z płytek i rozmówek kwiecistego stylu i stosowania poetyckich porównań, to bym nie próbowała. Nie znoszę tego, nigdy nie lubiłam uczyć się na pamięć wierszy, ani bawić się w analizy "co autor miał na myśli". Irytowało mnie, kiedy w dawnej pracy często musiałam wymyślać jakieś dziwaczne połączenia słów, opowiadać w wyszukanym stylu o jakichś artystycznych bohomazach, czy recytować, albo śpiewać jakieś bzdury, ułożone byle do rymu i do taktu.
    Okay, kiedy układam piosenkę, to staram się, by jakie takie pozory literackiego stylu sprawiać, ale w codzienności: Nigdy. W życiu. Więcej.
    -No, w każdym razie... Owijania w bawełnę nie lubię, co myślę, to mówię. Nic więcej. A skąd jesteś? - zapytałam, bo w sumie mnie to całkiem zaciekawiło. Nie to, bym była ekspertem, ale nie miał jakiegoś naprawdę dziwnego akcentu, czy coś, mówił prawie tak, jak ci lektorzy z moich płytek, jakby naprawdę długo już miał do czynienia z Koreańczykami i ich zawiłym językiem, więc zaskoczyło mnie to, że nie pochodzi stąd.

    Jiyuu ^^

    OdpowiedzUsuń
  48. [Przypadkiem tak ;P]

    Może byłam jeszcze na wpół przytomna, ale chyba już mówiłam, że Japonia... Może jednak chodziło o więcej szczegółów, w końcu Alex odpowiedział dość dokładnie, może i on chciał wiedzieć coś więcej... Nie to, bym zwykle nie nawijała za dziesięciu, ale często po prostu leję wodę, więc powinnam chyba postarać się trochę konkretnie uściślić.
    -Właściwie urodziłam się w Tokio, nosiło mnie po całym kraju, najdłużej mieszkałam w Kyoto, Gion. Ale najfajniej było w mojej mysiej dziurze na przedmieściach stolicy.
    Naprawdę, aż się uśmiechnęłam na wspomnienie... domu. Trochę to śmieszne, że ze wszystkich miejsc, w których żyłam, niektórych naprawdę pięknych, wygodnych, luksusowych i ogólnie tylko dla VIP-ów, nazywam tak na wpół zawaloną ruderę, w której oprócz mnie mieszkała tylko babcia, którą całe osiedle uważało za czarownicę i straszyło nią małe dzieci, pamiętająca jeszcze czasy wojny. Jedynym jej towarzystwem było stado rozwydrzonych, wiecznie domagających się uwagi i czułości kocurów, przeważnie czarnych jak na koty "wiedźmy" przystało. Tak naprawdę Makoto-obaa-chan wcale nie była taka straszna, tyle, że nie przepadała za towarzystwem, a to dla niektórych ludzi już znaczyło, że coś z nią nie tak... Byłyśmy sąsiadkami, więc chcąc nie chcąc trochę się poznałyśmy i na swój sposób nawet zżyłyśmy. Nawet nie przypuszczałam, ale trochę za babcią i jej powalonymi kocurami tęsknię.
    -Od dawna mieszkasz w Korei? - zapytałam, by nie było, że tylko ja gadam.

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  49. Zdziwiłem się troszkę jego reakcją. Nawet trochę bardziej jak trochę, bo mimo wszystko liczyłem na to, że się choć trochę ucieszy. Może nie dlatego że mam chłopaka, ale że nie jestem już sam. Poza tym Hoseok podobał mi się od jakiś trzech lat, więc no... liczyłem chociaż na jakiś uścisk i powiedzenie, że się cieszy moim szczęściem, ale nie tego, że zacznie go przy mnie obrażać!
    Od razu skrzywiłem się i z niego zszedłem, siadając sobie niedaleko. Zmarszczyłem brwi, przekazując mu tym samym, że się na niego zezłościłem. Zignorowałem fakt, że ponoć dla innych wyglądałem uroczo, gdy się denerwowałem czy robiłem wkurzone miny. To jednak nie miało w tym momencie żadnego znaczenia.
    - Jak możesz tak mówić? - fuknąłem na niego. - Znacz go? Nie znasz, więc czemu go obrażasz? - spytałem, jeszcze mocniej marszcząc swój nos. - Może nie jest jakimś świętym prawiczkiem, ale dla mnie zawsze był kochanym hyungiem! I taki był! Jak się upiłem to mnie przyniósł do pokoju, a jutro zabiera mnie na randkę! - powiedziałem na jednym wdechu. - Więc czemu nazywasz go gnojkiem?

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  50. Spojrzałem na niego, dalej mrożąc go wzrokiem w niezadowoleniu, bo no on mi obraził mojego cudownego, kochanego i wspaniałego hyunga! To nie tak, że go nie rozumiałem, bo doskonale zdawałem sobie sprawę, że Hoseok nie ma cudownej sławy i nie wszyscy za nim latają, bo och jest taki uprzejmy, ale to nie ważne. Za mną też nie latali, a on się ze mną przyjaźnił! Z drugiej strony... no dobra, trochę zjechał swojego byłego, ale mi to było bardzo na rękę, a zresztą gówniarza wcale nie lubiłem. Ze mną tak nie zrobi, byłem pewien. Mimo, że bywa porywczy i agresywny, to przecież zapewniał mnie, że przy nim jestem bezpieczny. I ja mu wierzyłem.
    - To słodkie - powiedziałem po chwili, cicho wzdychając. - Traktuje mnie bardzo, bardzo, bardzo dobrze! - mruknąłem. - Jutro idziemy na randkę do kina, a wcześniej już ci mówiłem, że się mną opiekował! - burknąłem. - Yaaah... znalazłbyś sobie wreszcie kogoś to sam zobaczysz jak to jest - oznajmiłem, a potem się do niego przysiadłem. - Nie masz żadnej pszczółki na horyzoncie? - spytałem z uśmiechem.

    Jiminnie

    OdpowiedzUsuń
  51. [wiesz, co mnie boli? Żeby napisać komentarz pod czyimś profilem na telefonie trzeba przescrollować wszyyyyystkie poprzednie komentarze. Dzięki, blogspot, też cię kocham.]

    Nie za ciepło, nie za zimno, nie pada i nie piździ wiatrem tak, że wsuwki odlatują z włosów - idealny dzień, żeby porobić parę zdjęć przy naturalnym oświetleniu! Cóż, poza tym Daehyung i tak już się skończyły chipsy - chce czy nie, musi się ruszyć z pokoju. Upewniła się więc, że lustrzanka jest w pełni naładowana, a karta pamięci choć trochę wolna, i ruszyła szukać nowych obiektów, na których będzie potem mogła ćwiczyć umiejętności w photoshopie.
    Ubrana w dość cienką kurteczkę, ruszyła raz z swoim Canonem do parku. Tam zawsze znajdzie się coś ciekawego. Jeśli nie kolejna kompozycja z żółkniejących liści i drzew, to może jakaś rzeźba - w końcu ogród GBS miał ich setki, o ile nie tysiące. A jeśli nawet to odpada - zawsze można pobawić się w paparazzi i pocykać fotki uczniom z ukrycia. Głupio to przyznać, ale było to jedno z ulubionych zajęć Dae - zdjęcia z zaskoczenia zawsze wychodziły przezabawnie.
    Po ustawieniu odpowiednich na tą pogodę parametrów dziewczyna odnalazła swą pierwszą ofiarę. Niczego niespodziewający się chłopak siedział na oparciu ławki i wpatrywał się namiętnie w swój telefon. Do uszu wetchnięte miał czarne Skullcandysy [tworzenie nowych słów zawsze spoko], co jeszcze bardziej ułatwiało blondynce zadanie. Niepozornie zakradła się za jeden z posągów i wycelowała obiektem w mężczyznę. Dlaczego nigdy wcześniej go nie widziała? Miał taką świetną cerę, nie ma żadnej potrzeby jej w ogóle retuszować. Mógłby być modelem... W tej chwili migawka wydała charakterystyczne skrzypnięcie, a oczy chłopaka podniosły się.

    OdpowiedzUsuń
  52. Oczywiście, człowiecze instynkty zaświeciły w głowie Daehyung żaróweczkę obok wielkiego, czerwonego napisu "RUN" . Gdyby nie była zbyt leniwa na bieganie o 12 rano, pewnie by ich posłuchała. Podniosła głowę z przed ekraniku i wyprostowała się. Chłopak nie wyglądał na szczęśliwego [a to niespodzianka]. Kto jej pozwolił? Najważniejsza osoba w jej całym życiu - czyli ona. Jeszcze nigdy nie została przyłapana na robieniu zdjęć z ukrycia, więc miała pustkę w głowie.
    - Nie jesteś nagi ani umazany jedzeniem, nie wiem czemu narzekasz. A teraz nie ruszaj się - Daehyung stwierdziła, że z takimi ściągniętymi brwiami wyglądał nawet lepiej. Dokleić w fotoszopie straż miejską i idealne zdjęcie na pierwszą stronę gazety wyborczej. Nie mogła się powstrzymać. Nie przykładając aparatu do twarzy, wciąż patrząc się głęboko w jego błyszczące ze zdenerwowania oczy, cyknęła mu kolejną fotkę.
    Trochę go prowokuję ale ciii, zaraz zrobię jakieś maślane oczka i po sprawie. W końcu to facet, kolejny facet - oni wszyscy lecą na dokładnie to samo. A jeśli chodzę do tej szkoły od prawie półtorej roku i widzę go po raz pierwszy, szansa na to, że jeszcze kiedyś się spotkamy jest wysoka jak moje sandały [ło luju jakie rapsy]. A ja nie mam sandałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [JEŻU ZAWSZE ZAPOMINAM O TYM CHOLERNYM PODPISIE AAAAAAAAAA]

      Usuń
  53. Wow, siedem lat to naprawdę mnóstwo czasu. Przyjechał tu mniej więcej w tym samym czasie, kiedy ja wprowadziłam się do Kyoto... Ciekawe, czy tak samo jak ja czuł się tu z początku dziwnie, jakby trafił do zupełnie innego świata? Właściwie cały czas się tam tak czułam, jakbym cofnęła się w czasie do początków XX wieku i epoki, w której żyła Nitta Sayuri. No, właściwie mogłabym jeszcze zagadywać, ale Alex właśnie poddał sie i nie próbował walczyć dalej z tak zwaną kawą, w sumie nic dziwnego i zaproponował, byśmy poszli szukać karty w kantorku. Właściwie to najbardziej prawdopodobne miejsce, mogła dziesięć razy się wysunąć, kiedy kimałam na tych głupich materacach.
    -Un, dzięki- zgodziłam się i już szłam w kierunku kantorka, rozglądając się przy tym tak, jakbym szukała igły, a nie całkiem rzucającego się w oczy kawałka plastiku z karykaturą mojej gęby i zapisanym w miejscowych krzaczkach moim imieniem.
    Oczywiście z błędem. Jak długo tłumaczyłam, ze imię "Yukina" jest tylko błędem w druku i naprawdę powinni nazywać mnie Jiyuu, a kobitka w sekretariacie i tak tego nie ogarnęła... Mattaku.
    W każdym razie wróciliśmy do kantorka i zaczęłam pracowicie przekopywać wszystkie kąty kanciapki, ale jedyne co znalazłam, to tylko kilka kotów z kurzu...

    Jiyuu

    OdpowiedzUsuń
  54. Chłopakowi buchał ogień piekielny z oczu, kiedy szybkim krokiem szedł w moją stronę. Ucieczka zaczynała być coraz bardziej rozsądną opcją, ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa i stałam jak sparaliżowana. Pewnie, mózgu, dajmy się pobić, świetny pomysł! Nienawidzę stresujących sytuacji. Chociaż, jakby nie patrzeć, nikt ich nie uwielbia. Tyle że inni jakoś radzą sobie z wybrnięciem z nich. Bo ja, na przykład, kiedy jestem zestresowana to stoję jak kołek i nie mogę pozbierać składnego zdania. Pierwsze spotkanie z włotowłosą ze studenckiego - nie ma to jak zrobić dobre wrażenie.
    Kiedy zbliżył się do mnie, przygniotła mnie oszałamiająca różnica we wzroście. Ile mogło jej być? Jakieś 25, 30cm? Z moim uroczym 1,54m przyzwyczaiłam się do patrzenia na mnie z góry. Co nie zmieniało faktu, że nienawidziłam tego typu spojrzenia. Z tą cholerną pogardą. Zanim się zorientowałam, aparat zniknął z moich dłoni. Nie miałam jednak czasu na karate, judo, taekwondo i inne trudne słowa, bo bardzo szybko został mi wciśnięty z powrotem. Dosłownie. Facet użył troszkę za dużo siły i rama lustrzanki mocno przytuliła się z moim żebrem. Tak jak się spodziewałam, zniknęły jedynie dwa zdjęcia. Cóż, chociaż jedna rzecz zostanie mi z naszego spotkania - słodziutki siniak pod cyckiem (nie żebym miała jakieś cycki, czy coś. Zaliczam się raczej do desek i dobrze mi z tym) . Popatrzyłam się z wyrzutem na złotowłosą Roszpunkę. Miał mnie już głęboko gdzieś, rzucił coś jadowicie o dyrekcji i wrócił na swoją ławeczkę. Prychnęłam, obrażona. Jak ten koleś śmie macać mój aparat? Jest droższy niż cała zawartość jego szafy. Eh, wspominałam już, że nienawidzę facetów? Kiedy chłopak wrócił oczami do telefonu, pokazałam mu serdeczny środkowy palec na pożegnanie (ale tak mega dyskretnie, żeby czasem nikt nie zauważył), i ruszyłam w poszukiwaniu jakiś milszych obiektów do fotografowania.

    / DAEHYUNG /

    OdpowiedzUsuń
  55. Myślałam, że szczęka mi opadła tak mocno i gwałtownie, że aż nie będę w stanie wcisnąć jej z powrotem na właściwe miejsce. Nie dość, że zostałam siłą wyprowadzona z tego klaustrofobicznego korytarzyku, to jeszcze zakuli mnie w bransolety! Przepraszam bardzo, ale jedyną rzeczą którą zabiłam było kilka komórek nerwowych w kostce tego studenta, nic więcej! Na domiar złego, to nie tak, że obie ręce w metalowych obręczach należały do mnie. Ale stwierdziłam, że ocenię beznadziejność swojej sytuacji dopiero kiedy dowiem się, jak długo musimy tak siedzieć. Aish, naprawdę, ta Złotowłosa... Naprawdę nie chciałam mieć z nim więcej do czynienia, to oczywiście musiałam na niego wpaść! I zapowiada się, że spędzimy sobie urocze parę minut razem (myślę "minut" żeby nie wykrakać czegoś gorszego). Zanim dostaliśmy jakiekolwiek instrukcje, chłopak zdążył uciąć sobie pogawędkę z funkcjonariuszem. O czym? A o czym innym niż laski i zbereźności. Ugh, faceci. Skoro się tak dobrze zna z tym gorylem to niech nas jakoś z tego wyciągnie!
    - Dobra, dzieciaki, ruchy na komisariat!
    - To tu jest komisariat? - mruknęłam do siebie. Policjant zmierzył mnie wzrokiem jak usłyszał, że wychodzą ze mnie jakieś dźwięki.
    - Co to za zmowy tam, hm? Dziewczynko, w towarzystwie się nie szepcze. Jak ci na imię, tak w ogóle? Chyba jeszcze nigdy nie miałem z tobą żadnych kłopotów.
    - Seo. Seo Daehyung - rzuciłam bez emocji. Policjant pokręcił głową i po raz kolejny pociągnął za ramię Alexa, przez co prawie wyrżnęłam się na beton. - Co teraz?
    - Dwa kilometry uroczego spacerku.
    Zamrugałam parę razy.
    - Słucham?
    Zniecierpliwiony goryl zaczął prowadzić nas w stronę, z której przed chwilą przybiegliśmy.
    - W naszym... PIĘKNYM kompleksie jest zakaz posiadania samochód. Trzeba był nie uciekać, mielibyście bliżej, hmph!
    Na miejscu śmierdziało pączkami. Znaczy, pączki zazwyczaj ładnie pachną, ale jeśli mają mniej niż 5 dni. Miejsce urzędowania strażników wyglądało ponuro, a od żółtych ścian bił straszliwy chłód. Na końcu pomieszczenia postawione były symboliczne kraty, jak w komediach dla nastolatków. Posadzili nas na ławeczce za nimi i zamknęli na kłódkę. Super, więc teraz jesteśmy przestępcami?
    - Spędzicie tu nockę - rzucił mało przejęty grubas, odkładając kluczyk na zawalone papierami biurko. - Jeśli będę miłosierny, rozkuję was rano.
    Prychnęłam, oburzona. Obejrzałam się na mojego partnera. Najwyraźniej przestała go bawić cała ta sytuacja. Przypomniałam sobie o dziewczynie, o której rozmawiali. Postanowiłam przełamać ciszę. Nie dlatego, bo mamy teraz idealną okazję do zaprzyjaźnienia się - bardziej moja ciekawość bierze nade mną górę.
    - Kim była Song ahgashi? No, poza tym, że twoją przyjaciółką...

    OdpowiedzUsuń
  56. Jak widać, Seo Daehyung jest po prostu misztrzynią przełamywania ciszy. Zadała pytanie - i wciąż cisza! Gratulujemy, Seo Daehyung!
    Złotowłosa nie odezwała się ani słowem. Odwrócił jedynie wzrok, a jego palce oparte o krawędź ławki zacieśniły się jeszcze bardziej. Okej, wrażliwy temat, rozumiem, nie wnikam. Widać pani Song nie jest najlepszą osobą do obgadywania. Nie mogłam jednak wymyślisz nic lepszego. Jak mogę zacząć rozmowę? Przecież kompletnie się na tym nie znam! Zwykle to ludzie zastanawiają się, jak zachęcić do pogawędki właśnie mnie. A ja wtedy zazwyczaj ich ignoruję. Nie wiem jakim cudem tym razem rolę się zamieniły. Ale jakimś dziwnym sposobem ten chłopczyk mnie intrygował. Eh, już wiem czemu im więcej się nie odzywam, tym częściej ludzie mają do mnie jakąś sprawę. Oni lubią tajemniczość. Sprawia, że chcą zadawać coraz więcej i więcej pytań, bo z każdą moją odpowiedzią wiedzą o mnie coraz mniej. Tak teraz czułam się z moim prywatnym partnerem w zbrodni. Niby taki uśmiechnięty, luzacki i w ogóle... A jednak teraz tak zamilkł. Na boisku też nie wyglądał na szczęśliwego. Coś się stało? Pewnie tak. Współczuję mu i chcę pomóc? Nie, po prostu jestem cholernie ciekawska.
    Aish, kiedyś słono za to zapłacę. Teatralnie westchnęłam i rzuciłam, zniecierpliwiona:
    - Jak chcesz. Jeśli chcesz całą noc siedzieć w kompletnej ciszy - proszę. Jeśli nie, sam wymyśl jakiś lepszy temat!

    OdpowiedzUsuń